Do dnia dzisiejszego pojawia się pytanie dlaczego PiS stracił władzę. Przewija się wiele analiz i wniosków, osnutych wokół tego jednego pytania: dlaczego? Ale odpowiedź na to pytanie jest prosta, jak w tytule.
Przykładów traktowania przez PiS wyborców jak głupków jest sporo. Z braku miejsca ograniczę się do dwóch, ale za to dość jaskrawych. Zacznę od pandemii COVID-19. W związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w Polsce rząd „zamknął” lasy i wprowadził ograniczenia m.in. w przemieszczaniu się, ale z pewnymi wyjątkami: drogi do pracy i do domu, wolontariatu w walce z koronawirusem oraz załatwiania niezbędnych spraw życia codziennego. W Święto Zmarłych PiS zamknął przed Polakami wszystkie cmentarze. Jednak na terenie Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie pojawił się prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w towarzystwie kilku osób. Udał się on na grób swojej matki Jadwigi Kaczyńskiej, a także symboliczną mogiłę pary prezydenckiej - Lecha i Marii Kaczyńskich. Prezesowi wolno, bo parafrazując Kazika: „Jego ból jest lepszy niż mój”. Dziennikarze zwrócili się z pytaniem do przedstawicieli zarządu cmentarza Starych Powązek o to, czy nikt nie może odwiedzić grobu bliskich. „Nie proszę państwa, cmentarz jest zamknięty” - odpowiedział przedstawiciel zarządu. Natomiast w 10 rocznicę katastrofy smoleńskiej na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie kilkunastu polityków PiS składało jednocześnie kwiaty pod pomnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz ofiar tragedii. Robiąc to, nie zachowywali odpowiedniej odległości od siebie, wymaganej we wprowadzonych przez rząd obostrzeniach związanych z pandemią COVID-19. Byli to między innymi prezes PiS Jarosław Kaczyński, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, premier Mateusz Morawiecki i wicepremierzy - Jacek Sasin i Piotr Gliński. I to w czasie, kiedy „pospólstwo” miało siedzieć potulnie w domach i według jednego specjalisty od wirusów z Rady Medycznej przy Premierze mieć, nawet we własnych czterech ścianach, założone maski na ryjach.
Przyjrzyjmy się z kolei propozycjom emerytur stażowych, temat nowy, czy może stary? Przywoływany przez PiS przed każdymi wyborami, by oszałamiać suwerena. Także ostatnio prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił jeden z konkretów programowych partii w czasie kampanii przed wyborami parlamentarnymi. To obietnica wprowadzenia po wyborach emerytur stażowych. Pytanie zatem, dlaczego rząd nie zrealizował dotąd tego postulatu? Przecież dwa projekty ustaw: prezydencki i obywatelski, pod którym podpisy zbierała sama „Solidarność”, leżą w Sejmie od prawie czterech lat. Można powiedzieć, że pomysł emerytur stażowych już powoli zaczyna trącić myszką. To temat, który PiS wyciąga przed każdymi wyborami jak przysłowiowego królika z kapelusza. Uwagę zwraca lapidarność zapowiedzi prezesa partii: „Emerytury stażowe prowadziłyby do tego, że kobiety niewiele po pięćdziesiątce, a to są, jeśli nie dotknie kogoś jakaś choroba, panie w pełni sił, a z punktu widzenia kogoś takiego jak ja, a takich starszych panów też trzeba brać pod uwagę, to są po prostu młódki, dziewczęta” — mówił Kaczyński. Dodał, że mężczyźni przechodziliby na emerytury trochę później, ale też w pełni sił. „To byłaby taka druga pensja, bo ogromna większość z tych ludzi pracy by nie porzuciła, a Trybunał Konstytucyjny orzekł swojego czasu, że nie wolno nikomu odbierać emerytury, bo to jego pieniądze. W związku z tym, jak pracuje, to również ma prawo do emerytury” — powiedział człowiek, który sam pracę zawodową zakończył w 48 roku życia.
Żal, że PiS nie jest normalną prawicową partią, bez robienia z suwerena idioty i tych wszystkich wariactw, które doprowadziły wreszcie do tego, że musiał oddać władzę, choć wygrał wybory. Gdyby PiS był normalną, nawet bardzo konserwatywną partią, to w tej sytuacji mógłby sobie spokojnie, spacerkiem negocjować budowę nowego rządu z Trzecią Drogą albo PSL i Konfederacją, czy nawet z Lewicą. Ale nie jest normalną partią i płaci polityczny rachunek za brak zasad w prowadzeniu polityki. Losy poprzednich koalicjantów PiS – zwłaszcza Andrzeja Leppera i Jarosława Gowina – nakazują najdalej posuniętą ostrożność wobec jakichkolwiek aliansów z Kaczyńskim. Prezes PiS wobec swoich sojuszników prowadzi bowiem równie brutalną i równie pozbawioną zasad politykę co wobec swoich przeciwników. W ciągu ostatnich ośmiu lat pisowscy politycy i popierający ich liderzy opinii przestrzegali nieprawicową część społeczeństwa: jesteście mniejszością i jak byście się nie zmobilizowali, my zawsze zmobilizujemy się bardziej. „Jak przyjdzie co do czego, to my nakryjemy was czapkami” – konkludowali. Wybory właśnie zweryfikowały tę ich fantazję. Oddanie władzy przez PiS, osobiście uważam, że ze szkodą dla Polski, jest zasługą prezesa partii, któremu dedykuję słowa z „Niepokonanych” Perfectu: „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”.
za: rp.pl; poradnikprzedsiebiorcy.pl; prawo.pl; businessinsider.com.pl; krytyka polityczna.pl
Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka