dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba
90
BLOG

Trzeci świat

dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba Polityka Obserwuj notkę 0
Opowieść o czasach kupczenia Polską. Część VIII

Przestronny hall City Banku powitał Marcina Wierzechę i Wojciecha Lipińskiego przyjemnym chłodem; na zewnątrz temperatura sięgnęła, po wiosennych chłodach, 24 st.C. Powoli poszli po marmurowej, wypolerowa­nej do połysku podłodze w stronę pierwszej wolnej kasy. Marcin wyjął z portfela upoważnienie wystawione przez Roberta i podał ładnej pani w okienku, patrzącej na niego z miłym, służbowym uśmiechem. Musiał wylegitymować się dowodem osobistym i prawem jazdy. Upoważnienie zabrano, żeby porównać je z akta­mi. Wreszcie jakiś miły jegomość uprzejmie poprosił Wierzechę i Lipińskiego, aby szli za nim i zawiózł ich windą do sejfów.

Była to sporych rozmiarów sala błyszcząca solidną stalą. Wzdłuż ścian połyskiwały rzędy pancernych drzwi­czek zamykających ponumerowane skrytki. Drzwi w głębi wiodły do niewielkiego wewnętrznego pomiesz­czenia, wyposażonego w biurko i dwa krzesła.

Jegomość odszukał skrytkę numer 4372, otworzył ją i wyjął ze środka płaską metalową kasetkę. Wręczył ją Marcinowi, eleganckim gestem wskazał pomieszczenie z biurkiem i krzesłami, po czym dyskretnie się wyco­fał.

Marcin położył kasetkę na biurku, wsunął kluczyk w otwór i przekręcił. Wieczko odskoczyło. Wewnątrz znaj­dowała się szara koperta A4 złożona na pół. Ta sama, którą miał ze sobą Robert, kiedy był w mieszkaniu Marcina po raz ostatni. Wierzecha odetchnął z ulgą, że to jednak nie Robert podrzucił mu telefon Beaty, wziął kopertę do ręki i otworzył. Ze środka wyciągnął twardy dysk marki Caviar. Jego wzrok przykuła nakle­jona na niego sporych rozmiarów fiszka z pieczątką o treści: „Ministerstwo Spraw Zagranicznych Reczpospo­litej Polskiej”. Pytająco spojrzał Lipińskiemu w oczy.

- Podejrzewam, - powiedział detektyw - że cała sprawa dotyczy zawartych na nim danych. Musimy mieć komputer, żeby zobaczyć o co chodzi. Możemy to zrobić u mnie, w biurze. Zabierajmy się stąd.

Ruszyli do wyjścia. Wyszli z banku prosto na nagrzany słońcem parking, kierując się w stronę pozostawione­go na wprost wejścia samochodu Lipińskiego. Podeszli do drzwiczek, Lipinski wyjął kluczyk, by włożyć go w otwór zamka, jednak zatrzymał rękę w połowie drogi. Ze zmarszczonym czołem przyglądał się czemuś przez boczną szybę.

- Coś tutaj nie gra, - powiedział po chwili rozglądając się dyskretnie dookoła – jestem przekonany, że zosta­wiłem teczkę na miejscu kierowcy, a teraz leży na siedzeniu pasażera. – Spojrzał Marcinowi w oczy – Wi­dzisz coś podejrzanego?

Ten pokręcił przecząco głową. Jednak po chwili na jego twarzy odmalowało się przerażenie; gwałtownym gestem wyciągnął rękę przed siebie.

- To ci faceci mnie ścigają! – krzyknął głosem zmienionym przez strach.

Lipiński obejrzał się prędko przez lewe ramię. Zauważył dwóch mężczyzn ubranych w czarne garnitury. On również rozpoznał agentów, a na dodatek w dłoni jednego z nich ujrzał pistolet z tłumikiem tak długim, jak­by mierzył pół metra.

- Marcin, pryskamy ile sił w nogach! – krzyknął do swojego towarzysza i pędem pobiegł przed siebie.

Wierzecha nie zastanawiając się ani chwili ruszył za nim. Miał wrażenie, że wokół nich od asfaltu parkingu odbijają się wystrzelone przez agentów pociski. Nie miał jednak odwagi, by się obejrzeć, czy naprawdę strzelają. W pewnej chwili biegnący obok niego Lipiński zachłysnął się, upadł i bezwładnie potoczył po asfal­cie. Marcin był przerażony; agenci strzelali do niech z zimną krwią; strzelali tak, by zabić! Dobiegał właśnie do sieci wąskich uliczek, zaułków i zaniedbanych ogródków poprzegradzanych niskimi drewnianymi płotka­mi, zmurszałymi ze starości od wilgoci i deszczu. Bez wahania wskoczył w skomplikowany labirynt parka­nów. Kierując się instynktem, ani razu nie wbiegł w ślepą uliczkę, bezbłędnie wybierając właściwą drogę ucieczki, tak jak jest to możliwe w stanie skrajnego stresu wywołanego imperatywem ratowania własnego życia; i podczas, gdy agenci bezskutecznie przetrząsali zarośla w jego poszukiwaniu, on był już daleko.

CDN 

Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka