dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba
126
BLOG

Trzeci świat

dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba Polityka Obserwuj notkę 1
Opowieść o czasach kupczenia Polską. Część VI

Gwałtowne łomotanie do drzwi wejściowych przestraszyło Marcina. Klnąc pod nosem poszedł je otworzyć, zastanawiając się, kto tak bezmyślnie w nie tłucze. Stało za nimi dwóch wysokich facetów, z których jeden trzymał w wyciągniętej dłoni coś, co przypominało otwarty portfel z jakąś błyszczącą wewnątrz blachą. Przy­ciągała wzrok, Marcin patrząc na nią w zdziwieniu uniósł brwi.

- Agencja Wywiadu. – odezwał się niższy z mężczyzn chowając odznakę. Wyższy powoli żyjąc gumę przyglą­dał się Marcinowi z miną mordercy. – Marcin Wierzecha, jak sądzę? Chcielibyśmy rozejrzeć się po pańskim mieszkaniu. Wpuści nas pan, czy mamy tak sterczeć pod drzwiami? – dodał widząc, że zaskoczony gospo­darz stoi bez ruchu.

Marcinowi zajęło chwilę, zanim opanował się na tyle, by zmusić chaotyczne, nieuporządkowane myśli z prędkością błyskawic przebiegające przez głowę, w wartki strumień logicznego rozumowania.

- A o co chodzi? – zapytał z pewną siebie miną, jednak lekko drżącym głosem. – Macie panowie nakaz?

- Rewizji? – niższy uśmiechnął się drwiąco – Jasne. – sięgnął za połę czarnej marynarki wyjmując stamtąd ja­kiś świstek. Machnął nim przed oczami Marcina.

- Mógłbym zobaczyć? – mężczyzna wyciągnął rękę, jednak agent zlekceważył ten gest bezceremonialnie wchodząc do mieszkania.

- Dla pana dobra radziłbym nam nie utrudniać. – powiedział wpychając Marcina do pokoju – Niech pan sia­da – łapiąc go za ramię usadowił na krześle – Pilnuj go, - kiwnął na swojego wysokiego towarzysza – ja się rozejrzę.

Marcin nie był tchórzem, ale ci dwaj ubrani w czarne garnitury mężczyźni napawali go strachem. Było w ich twarzach i oczach coś nieprzyjaznego, co kazało mu siedzieć cicho.

- Może mi jednak panowie powiecie, o co chodzi? – zapytał po chwili, głośno przełykając ślinę.

Niższy z agentów wyszedł z drugiego pokoju trzymając ręce za plecami. Przez chwilę z drwiącym uśmiechem przyglądał się Marcinowi.

- Jest pan znajomym Beaty Niaporaj, nieprawdaż? – zapytał patrząc młodemu mężczyźnie w oczy. Ten nie­znacznie skinął głową.

- Ja nie oczekuję potwierdzenia, bo dobrze wiem o czym mówię. – uśmiechnął się agent – Tak się składa, że ciało tej panny mamy w swojej kostnicy, a pan jest podejrzany o przerwanie jej ziemskiej wędrówki.

- Ja? – bąknął zaskoczony Marcin – To niemożliwe, panowie się mylą!

- Tak? – agenta nie opuszczał dobry humor – To w takim razie co robi w pańskim mieszkaniu to cacko? – za­pytał wyjmując zza pleców rękę, w której trzymał telefon komórkowy. – Ten Siemens C 45 był przecież jej własnością.

Marcin rozszerzonymi ze zdziwienia oczami patrzył na aparat. Rozpoznał go. Charakterystyczny panel wyglą­dający jakby oplotła go pajęczyna i nawet widoczna na nim niewielka rysa, która powstała, jak upadł, kiedy wymieniał w nim baterię, nie pozostawiały wątpliwości co do tożsamości właścicielki. Zachodził tylko w gło­wę skąd się wziął u niego w domu. Przez moment przyszła mu na myśl paczka z szarej koperty, którą miał ze sobą jego przyjaciel, tego wieczoru, gdy widział go po raz ostatni. Czyżby Robert?...

- I co pan tak zamilkł? – usłyszał głos przesłuchującego go agenta – Nie ma pan nic do powiedzenia? U nas z pewnością rozwiąże się panu język. Czas ubrać biżuterię, – powiedział wyjmując kajdanki – będzie pan uprzejmy włożyć bransoletki?

Marcin powoli wstał z krzesła, wykorzystując chwilę, kiedy agent nie patrzył na niego rozchylając obręcze kajdanek, z całej siły kopnął go w krocze, jednocześnie krzesłem porwanym lewą ręką powalając drugiego mężczyznę. Nie patrząc, jaki skutek odniósł jego atak, ile sił w nogach wybiegł z mieszkania. Najszybciej, jak umiał, pobiegł na wyższe kondygnacje. Zatrzymał się dwa piętra wyżej nasłuchując. Z zadowoleniem usły­szał kroki agentów oddalające się w dół. Ciesząc się ze słusznie dokonanego wyboru wbiegł na ostatnie pię­tro, gdzie korytarzem przeszedł do sąsiedniej klatki schodowej, którą zbiegł do piwnicy, a z niej wydostał się na inną ulicę. Był na razie bezpieczny.

CDN 

Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka