Władzę w Polsce sprawuje obecnie junta, choć zaczynali mając demokratyczny mandat wyborczy. Nie mają go po skasowaniu art. 7 i 10 konstytucji.
Tak, wiele świadczy o tym, że krok po kroku demokracja jest u nas demontowana. W wyniku demokratycznych wyborów, do władzy doszła koalicja niosąca liberalne postulaty. Kwestionuje ona dorobek ostatnich ośmiu lat zrównoważonego rozwoju naszego kraju. Tego, z którego jesteśmy dumni. Tego, którym wielu Polaków szczyci się w Europie i na świecie.
Chyba nikt, komu bezprawie obecnego rządu i jego zaplecza politycznego nie zrobiło sieczki z mózgu nie ma już wątpliwości, że mamy w Polsce tyranię. Nie, że będziemy mieli, tylko już mamy. W momencie, gdy rząd Donalda Tuska i jego polityczne zaplecze zanegowali artykuł 7. konstytucji jesteśmy już w świecie bezprawia, autorytaryzmu i zniewolenia. Artykuł 7. stanowi: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Otóż od 19 grudnia 2023 r. nie działają.
W ogóle konstytucja nie działa i nie działają ustawy. Czymże innym jest, jak nie psuciem lub wręcz demontażem demokracji, paraliżowanie Trybunału Konstytucyjnego, filaru i strażnika demokracji w każdym demokratycznym kraju? Jak inaczej nazwać niestosowanie się do orzeczeń Trybunału i kwestionowanie ich? Przepychanie przez parlament uchwał powszechnie uważanych przez konstytucjonalistów i wszelkie organizacje prawnicze, za sprzeczne z konstytucją, a mające zastąpić obowiązujące ustawy? Wątpliwe prawnie i moralnie aresztowanie i osadzenie w więzieniu posłów pomimo wyroku SN, że ich immunitet poselski nie wygasł? Domaganie się przez marszałka Sejmu od prezesa Izby Pracy SN ustalenia takiego składu sędziowskiego, który bez wątpliwości zalegalizuje aresztowanie posłów?!
Działa tylko władza wykonawcza, podporządkowując sobie wszystkie inne, co w oczywisty sposób gwałci artykuł 10. konstytucji (ust.1.): „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej”. Od około czterech tygodni Polska nie jest demokratycznym państwem. Można to nazywać tyranią, można dyktaturą, można systemem autorytarnym.
Politycy obozu rządzącego mówią o postawieniu przed Trybunałem Stanu prezesa NBP, rozwiązują komisję ds. zbadania wpływów rosyjskich. Minister sprawiedliwości wydaje rozporządzenia uchylające konstytucję, ustawy i wyroki TK oraz wyłączające sędziów od orzekania. Próbuje również odwołać Prokuratora Krajowego z pominięciem pisemnej zgody Prezydenta RP. Minister kultury i dziedzictwa narodowego wbrew Ustawie stawia w stan likwidacji TVP, PAP i Polskie Radio.
Przekroczona została granica oznaczająca, że ta ekipa to jest pierwsza tyrania po 1989 r. W polskim parlamencie odbiera się głos opozycji. Przyjmuje się w ekspresowym tempie uchwały, by przejąć kontrolę nad mediami publicznymi i przeprowadzić czystki w redakcjach radiowych i telewizyjnych. Likwiduje się apolityczną służbę cywilną, by na wszelkie stanowiska mianować partyjnych funkcjonariuszy. Można więc zasadnie mówić o juncie. Tak, władzę w Polsce sprawuje obecnie junta, choć zaczynała mając wyborczy mandat. Ale nie mandat dla junty, tylko dla cywilnego rządu.
Zadowoleni z poczynań junty wydają się tak zwani fajnopolacy. Wyluzowani, zamożni, zapatrzeni we wzorce Europy Zachodniej, często traktujący rozwój Polski jako podczepienie naszego wagonika pod niemiecką lokomotywę europejskiego pociągu, choć wiadomo, że wagonik nigdy nie wyprzedzi lokomotywy. Wielkomiejscy, choć w myśleniu mocno prowincjonalni, powtarzający komunały Balcerowicza, lecz niezdolni do krytycznej oceny jego dokonań i błędów, budujący autorytet wokół indywidualnego bogactwa, a nie sukcesu wspólnoty. Stawiający wyłącznie na dobrobyt metropolii według bzdurnej teorii rozwoju metropolitalno-dyfuzyjnego Michała Boniego. Innymi słowy – w interesie swej wielkomiejskiej klasy politycznej dobrze ma być w miastach, a reszta kraju ma być skazana na wyludnienie i marazm.
Reprezentanci władzy głoszą, że wola narodu jest ponad prawem, ponad konstytucją! Głoszą, że z woli narodu mają mandat, by robić to, co chcą. Słychać nawoływanie do odwołania w referendum Prezydenta RP jeśli się nie ugnie i nie podporządkuje nowo narzucanym zasadom stanowienia prawa. Uświadamiam was zatem, że na obecnie rządzące ugrupowania głosowało 27,8 proc. uprawnionych Polaków. To jest mandat do sprawowania władzy, nie zaś do zawłaszczania kraju, do unieważniania konstytucji przyjętej w ogólnonarodowym referendum. To nie jest mandat do zmiany ustroju. Tym bardziej zasadne staje się pytanie, gdzie się schował Komitet Obrony Demokracji, który sam siebie ustanowił jej obrońcą i strażnikiem? Dlaczego nie protestuje w obronie praworządności, która jest łamana w sposób niespotykany w Polsce po 1989 roku?!
za: wpolityce.pl; rp.pl; ruchkod.pl
Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka