Opowieść o czasach kupczenia Polską. Część III
Tłum gapiów zwiększający się z każdą minutą zaczynał już działać inspektorowi Malinowskiemu na nerwy. Że też akurat rzeka musiała wyrzucić ciało tej młodej kobiety przy trasie, którą co rano pokonuje około setka ludzi z pobliskiego dworca kolejowego do niedalekiej fabryki. No, ale też dzięki temu denatka została wcześnie znaleziona, a to dawało szansę na zachowanie się jakiś śladów, które mogą pomóc w ujęciu zabójcy. Teraz to zadanie dla patologa, dr. Mariusza Kosmy, nadzorującego właśnie chowanie ciała kobiety do czarnego, plastikowego worka. Malinowski nie spiesząc się podszedł do dr. Kosmy stojącego przy ambulansie coronera.
- I co, panie Mariuszu, - zapytał patrząc, jak dwaj mężczyźni układają czarny worek w samochodzie - na kiedy będę mógł spodziewać się jakiś wyników?
- Niech pan przyjdzie do mnie o czternastej, inspektorze. – odparł krótko Kosma zajmując miejsce obok kierowcy ambulansu.
Kwadrans przed wyznaczoną godziną inspektor Malinowski ze swoim nieodłącznym notatnikiem w dłoni wszedł do gabinetu patologa. Nie zastał w nim nikogo. Domyślił się, że doktor musi być jeszcze w prosektorium, wiec choć nie lubił tego miejsca, postanowił go tam poszukać. Ucieszył się bardzo, kiedy spotkał Kosmę w korytarzu.
- Jest pan niecierpliwy, inspektorze! – w oczach patologa Malinowski zauważył zmęczenie wywołane wielogodzinną pracą – Proszę, panie Ryszardzie, przejdźmy do mnie, mam przygotowany dla pana raport. – medyk wskazał na trzymaną pod pachą plastikową teczkę.
- Coś ciekawego? – ożywił się oficer.
Kosma bez słowa otworzył przed nim drzwi do swojego gabinetu, przepuszczając Malinowskiego przodem. Wskazał mu krzesło stojące przed dużym biurkiem zawalonym stosami równo ułożonych plastikowych teczek, podobnych do trzymanej przez doktora.
- Zasypią pana te papierzyska. – zauważył inspektor zajmując wskazane mu krzesło. – Nie myślał pan, by zacząć korzystać z komputera?
- Myślałem, - przyznał patolog siadając za biurkiem – ale nie mam kiedy stworzyć bazy danych. Poza tym ciągle ograniczają mi budżet, a są ważniejsze wydatki.
Malinowski ze zrozumieniem pokiwał głową. On również dobrze wiedział, jak ciężko się pracuje, kiedy rosną wymagania, a topnieją pieniądze!
- Pytał pan, czy mam coś ciekawego? – zaczął patolog otwierając plastikową teczkę – I tak i nie. Wiek denatki określam na dwadzieścia dwa, dwadzieścia cztery lata. Brak znaków szczególnych, więc będą kłopoty z identyfikacją. Pobrałem próbki DNA, wyślę je do analizy, może na tej podstawie dowiemy się kim była, ale na wyniki trzeba będzie poczekać. Śmierć nastąpiła przed około dziesięcioma, piętnastoma godzinami. Może nawet wcześniej. Woda w rzece jest o tej porze roku bardzo zimna i to spowolniło rozkład ciała. Odnalazłem bardzo niewiele śladów, mogących pomóc w naprowadzeniu na trop sprawcy, czy też sprawców przestępstwa. Pewnie dlatego, że zbyt długo przebywała w wodzie.
Malinowski zajęty szukaniem nie zapisanej strony w swoim notesie, nie bardzo słuchał słów doktora.
- A za paznokciami nie znalazł pan żadnych śladów? Nie broniła się? – zapytał.
- W tym właśnie sęk, że nie miała paznokci, a także zębów.
Inspektor spojrzał na Kosmę rozszerzonymi ze zdziwienia oczami.
- Jak to? – bąknął.
- To nieprzyjemne, panie Ryszardzie. – doktor zmarszczył czoło, spuszczając wzrok - Zresztą wszystko ma pan opisane w raporcie! – zakończył Kosma podając inspektorowi teczkę.
Malinowski wziął ją w dłonie powoli zawiązując na kokardkę znajdujące się z boku tasiemki. „Nieprzyjemne” nie jest słowem, które pada zbyt często z ust patologów kryminalnych.
- Czy została... – zawiesił głos patrząc doktorowi w oczy.
- Nie, - medyk zaprzeczył ruchem głowy – nie zgwałcono jej.
- A może... – inspektor nie dokończył swojej myśli widząc zaskoczone spojrzenie doktora patrzącego gdzieś ponad jego głową. Obejrzał się i ujrzał w drzwiach dwóch mężczyzn w czarnych garniturach, którzy pojawili się bezszelestnie, jak duchy. Byli to agenci Drzewiecki i Miklas.
- Dzień dobry panom! – powiedział Drzewiecki do zaskoczonych mężczyzn – Agencja Wywiadu – machnął przed ich oczami swoją legitymacją służbową. – Słyszeliśmy, że macie problem ze zwłokami młodej dziewczyny, które wyłowiliście rano z rzeki. Pocieszcie się, bo przyszliśmy was od tego problemu uwolnić. Przejmujemy sprawę. Proszę o wydanie ciała i dokumentacji z sekcji. To ta teczka? – zapytał wyjmując ją z dłoni osłupiałego Malinowskiego.
- Zaraz, zaraz, powoli! – zaprotestował Kosma – Panowie tak nie można. Czy możecie powiedzieć, co się dzieje?
Drzewiecki spojrzał na niego z grymasem twarzy mającym imitować uśmiech.
- Chodzi o bezpieczeństwo państwa, więc niech pan nie zadaje zbędnych pytań. Proszę nam wydać ciało. A poza tym, – dodał idąc w stronę drzwi – im się mniej wie, tym jest się krócej przesłuchiwanym.
- A potem ląduje w rzece? – zapytał Malinowski.
Agent zatrzymał się tak nagle, jakby uderzył w jakąś niewidzialną ścianę. Odwrócił się powoli i zmierzył inspektora lodowatym spojrzeniem.
- To nie jest śmieszne! – prychnął – Doktorze czekamy! – dodał tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Kosma, chociaż niechętnie, wyszedł z gabinetu prowadząc agentów do prosektorium.
CDN
Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka