dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba
144
BLOG

Trzeci świat

dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba Polityka Obserwuj notkę 1
Opowieść o czasach kupczenia Polską. Część II

Nagły dzwonek telefonu wyrwał Marcina Wierzechę z zamyślenia. Zdziwiony spojrzał na aparat, zastanawia­jąc się, kto może do niego dzwonić o tak późnej porze. Z ociąganiem i lekką niechęcią podniósł słuchawkę.

- Słucham! – powiedział niechętnym, szorstkim głosem.

- Cześć, tu Robert, – rozległo się w słuchawce – sorry, że dzwonię tak późno, ale jesteś moją ostatnią deską ratunku! Powiem krótko, przekimałbyś mnie przez dzisiejszą noc? Proszę!

Marcin przez chwilę szukał w myślach pretekstu do odmowy. Nie miał ochoty na niespodziewanych gości. Wkrótce jednak zreflektował się. Robert Gadomski był jego przyjacielem od czasów podstawówki, skoro prosi o nocleg, musi mieć kłopoty, więc Marcin we własnym przekonaniu, nie mógł go zostawić samemu so­bie.

- Hej stary, jesteś tam? – rozległ się w słuchawce niecierpliwy głos Roberta – Dzwonię z automatu i kończą mi się impulsy. – dodał tonem wyjaśnienia.

- Jestem, jasne Robciu, przyjeżdżaj! – powiedział Marcin i odłożył słuchawkę.

Dwadzieścia minut później rozległ się krótki dzwonek do drzwi. Wierzecha otworzył je energicznie wpusz­czając przyjaciela do mieszkania.

- Cześć! – powitał go Robert – Dzięki stary, że mnie przekimasz. Kupiłem flaszkę gorzałki. Chyba nie jest za późno, żeby strzelić sobie lufę?

Marcin wykrzywił usta w lekkim uśmiechu. Zbyt dobrze znał swojego przyjaciela, by wiedzieć, że z pewno­ścią nie przejmuje się takimi niuansami, jak pora doby, kiedy w grę wchodzi opróżnienie butelczyny w do­brym towarzystwie. A siebie uważał przecież Marcin za towarzystwo jak najbardziej odpowiednie. Gestem zaprosił Gadomskiego do pokoju nie sprzątanego już od dość dawna i rzetelnie zawalonego przeróżnymi częściami garderoby, brudnymi naczyniami oraz butelkami po piwie poustawianymi gdzie popadło.

- Ściągaj katanę i zrób sobie jakieś miejsce, - zaproponował Robertowi – ja przyniosę czyste szkło.

Kiedy Gadomski zdejmował kurtkę, z jej kieszeni wypadła na podłogę niewielka paczuszka wykonana z sza­rej koperty formatu A4 złożonej na pół.

- Cholera! – mężczyzna zaklął cicho podnosząc ją szybko z podłogi.

Marcin z zainteresowaniem przyglądał się zawiniątku.

- Co to takiego? – zapytał w końcu.

- Lepiej żebyś nie wiedział. – stwierdził Robert.

- No, bez jaj.

- Mówię poważnie.

Wierzecha wzruszył ramionami i poszedł do kuchni po szklanki. Znał zbyt dobrze swojego przyjaciela, by wiedzieć, że niczego z niego nie wyciągnie, jeżeli on sam nie zechce o wszystkim powiedzieć. Liczył po cichu, że przy wódce rozwiąże mu się język i doczeka się poznania zawartości tajemniczej paczuszki. Niestety, cze­kał na próżno.

CDN

Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka