Detroit w 1960 roku było najbogatszym miastem w USA. Stanowiło przemysłową potęgę, do której przybywano, by spełnić swój amerykański sen. W 2013 roku gubernator stanu Michigan stwierdził: „Detroit jest właściwie spłukane”. Jak doszło do upadku tego miasta i czy bankructwo oznacza koniec Detroit?
Zanim stan Michigan zaczęto nazywać pasem rdzy, a jego metropolia – Detroit – zaczęła straszyć największą przemocą w kraju, 40% bezrobociem czy najwyższym odsetkiem mieszkańców żyjących poniżej granicy ubóstwa, to właśnie w Detroit dochód na osobę był najwyższy w całych Stanach Zjednoczonych. Detroit od początku XX wieku, aż do pierwszych dekad po II wojnie światowej było miastem niezwykłego rozwoju. Swoje siedziby otworzyły tu najważniejsze koncerny: General Motors, Ford i Chrysler, które oferowały tysiące miejsc pracy na niemal nienasyconym rynku. Pracownicy mogli liczyć na atrakcyjne warunki: w 1914 roku Ford płacił 5 dolarów dniówki, co stanowiło dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia w Stanach Zjednoczonych. Pracownicy fizyczni słynnej fabryki Highland Park mogli cieszyć się poziomem życia klasy średniej, włączając w to posiadanie własnego domu i samochodu. W drugiej dekadzie XX wieku miasto zamieszkiwało już niemal milion osób. Biorąc pod uwagę, że około 1880 roku było to zaledwie trochę ponad sto tysięcy mieszkańców, możemy mówić o okresie prawdziwej prosperity.
Miasto zaludniło się w ramach dwóch fal imigracyjnych: pierwszą tworzyli przybysze z Europy, zwłaszcza środkowej i wschodniej, zaś drugą czarnoskórzy mieszkańcy południa Stanów Zjednoczonych. W 1900 roku stanowili oni niespełna 1,5 procent mieszkańców. Ich liczba jednak systematycznie rosła, głównie ze strumieniem migrantów drugiej dekady XX wieku, od lat 70-tych czarni stanowią większość mieszkańców, zaś obecnie jest to ponad 82%.
Trudno wskazać jedno wydarzenie, które doprowadziło do upadku Detroit. Należy mówić raczej o splocie różnych okoliczności, które stopniowo popychały miasto ku przepaści. Już w latach 40 doszło tam do zamieszek na tle rasowym. Napięcia etniczne spowodowały, że coraz większa liczba mieszkańców przeprowadzała się na przedmieścia. Migracja poza centra była powszechnym zjawiskiem dla powojennego krajobrazu amerykańskich miast, jednak w Detroit działo się to na wyjątkową skalę. Z miasta migrowali przede wszystkim biali mieszkańcy, którzy poza centrum poszukiwali lepszych warunków mieszkaniowych i pracowniczych. Uruchomiło to niebezpieczny proces: giganci motoryzacyjni otwierali nowe fabryki na przedmieściach, gdzie przenosiły się także małe firmy i centra usługowe. Od lat 50-tych bogate życie Detroit zaczęło wymierać. Coraz więcej osób decydowało się na opuszczenie miasta – w latach 70-tych spadek zaludnienia białej ludności wyniósł już niemal 50%. Oczywiście te dramatyczne dane odzwierciedlają konkretną sytuację społeczną, polityczną i ekonomiczną, choć najważniejszą przyczyną spadku liczby mieszkańców (w zasadzie wyłącznie białych), była narastająca przemoc, mająca podłoże rasowe. Zwrotnym momentem okazały się zamieszki z 1967 roku.
Detroit nie było już miastem, w którym zarabiano dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia. Stawało się miastem tracących wartość nieruchomości, opuszczonych fabryk, rosnącego bezrobocia i brutalnej przestępczości. Wpłynęło to na zmniejszenie wysokości środków trafiających do budżetu miasta. Wydatki magistratu pozostawały jednak niemal takie same, gdyż dotyczyły już zakontraktowanych usług lub działalności niezbędnej do funkcjonowania infrastruktury. W konsekwencji doprowadziło to do zadłużenia miasta. Polityka lokalnych władz nie koncentrowała się na próbie długotrwałego wyjścia z kryzysu, lecz na dostarczeniu szybkich rozwiązań. W związku z tym nie udawało się ani wyprowadzić Detroit z kryzysu, ani poprawić miejskiego budżetu.
Ogłoszenie bankructwa przez Detroit było wypowiedzeniem na głos tego, co od lat było jasne. Miasto było niewypłacalne, nie było nadziei na zmianę kursu, brakowało pomysłu na to jak zreorganizować je od nowa. Krajobraz Detroit po 2013 roku jest przejmujący. To ponad 80 000 opuszczonych budynków, jeden z najwyższych wskaźników przestępczości w USA, to najbiedniejsze duże miasto w Stanach Zjednoczonych.
za: histmag.org
Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka