Wilk Miejski Wilk Miejski
2285
BLOG

Postaci, formy i pojęcia języka opozycji PRL

Wilk Miejski Wilk Miejski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0



Jeżeli rządowa machina wymaga od Ciebie abyś był pośrednikiem niesprawiedliwości wobec innych, wtedy, powiadam Ci, złam prawo... Wszyscy uznają prawo do rewolucji, to znaczy prawo do odmowy posłuszeństwa oraz prawo do występowania przeciwko rządowi,

kiedy jego tyrania albo nieudolność przybierają zbyt wielkie rozmiary i stają się nie do zniesienia.

                                                                                                                                                                               Henry David Thoreau



Język opozycji demokratycznej ukształtował się w latach 70-tych i w przeciwieństwie do nowomowy dążył do wiarygodnego i możliwie syntetycznego opisania danego zjawiska lub faktu. Język opozycji wykorzystywał popularne określenia, ale nadawał im głębszy, bardziej ogólny sens oraz świadomie unikał wulgaryzmów. ”Bibuła” oznaczała całą prasę niezależną, a także działalność konspiracyjna związaną z wydawaniem książek lub gazet. Słowo “buda” (ciężarówka milicyjna) świadomie nawiązuje do czasów okupacji hitlerowskiej. Zrównanie nazizmu i komunizmu jest zasadniczą cechą języka opozycji demokratycznej w Polsce. Język opozycji w przeciwieństwie do nowomowy na zjawiska groźne nie wahał się używać pojęć żartobliwych: „Bibuła”, “Internat”, “Kamieniarz”, „Spawacz”, “Konewka”, “Konspira”. Działanie to powodowało przełamania grozy i strachu, jaki budowała ekipa gen. W. Jaruzelskiego podczas stanu wojennego. Język opozycji inspirowany był slangiem młodzieżowym i czasami nawiązywał do slangu środowisk przestępczych, a to z tej racji, że kryminaliści spotykali się z opozycjonistami „pod celą” i wymieniali życiowymi doświadczeniami. Celem języka opozycji było wyjście z “klatki nowomowy” i możliwe dokładne opisanie ideologii oraz praktyki realnego socjalizmu, gdzie pojęcia „finlandyzacji”, czy „kapitalizmu państwowego” były wyrazem trafnego oceniania systemu totalitarnego PRL. Przesłanie to sformułował już Aleksander Twardowski opisując obrady XX Zjazdu KPZR:

“Milczały o tym nasze ody,

Że w chwilę złą, że prawom wbrew,

Na całe umiał on narody

Swój wszechpotężny zesłać gniew”.

Gniew wodzów komunizmu nie przestraszył ludzi, ludzi szlachetnych i odważnych, takich, dla których życie na kolanach nie miało wartości. To ludzie spontaniczni, naturalni, bowiem naturalne jest reagować moralnym sprzeciwem na oczywistość zła, stworzyli język własny, taką jego odmianę, swoisty język opozycji, językową formą służącą szukaniu prawdy! Taka forma języka służyła do dystansowania się wobec ogłupiającej agresji nowomowy i była też stymulatorem przemian w kulturze i życiu polskiego społeczeństwa, które poprzez własny język wybijało się na niepodległość duchową.

                                                                 *

 


1.                     21 postulatów MKS - lista postulatów ogłoszonych 17 sierpnia 1980 roku przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS) w Stoczni Gdańskiej, spisana odręcznie na dwóch drzwiach i wywieszona na II bramie Stoczni. Listę otwierało żądanie utworzenia wolnych związków zawodowych. Pozostałe dotyczyły przestrzegania konstytucyjnych praw i wolności, zniesienia przywilejów partyjnych oraz poprawy warunków bytowych społeczeństwa. Postulaty robotników były dla reżimu PRL trudne do zaakceptowania, bo nie dotyczyły wyłącznie ekonomii. Jako pierwsze żądanie strajkujący postawili zapewnienie im prawa do utworzenia własnej reprezentacji w państwie, czyli powstania niezależnych od PZPR związków zawodowych. Robotnicy domagali się także przestrzegania zawartego w Konstytucji PRL prawa do wolności słowa oraz dostępu do kontrolowanych przez PZPR mediów. Strajkujący żądali też zaprzestania represji wobec osób o odmiennych od „linii partii” poglądach politycznych. W postulatach domagali się także przeprowadzenia reform w gospodarce, aby zapewnić wyjście z kryzysu. Za ważne uznali także skrócenie wieku emerytalnego i reformę służby zdrowia. W ostatnim postulacie domagali się wolnych sobót. Na radykalizm i polityczny charakter robotniczych żądań KC PZPR znalazł odpowiedni sposób, a mianowicie po negocjacjach telefonicznych z tzw. doradcami uzyskał gwarancje, że eksperci złagodzą radykalny ton postulatów, co stało się faktem.  Stosując straszak obaw przed sowiecką inwazją wyhamowali radykalne roszczenia strajkujących, którzy zgodzili się na wizję "socjalizmu z ludzką twarzą" i respektowanie „przewodniej roli partii”, ale na autonomię „CRZZ-tów” już nie. Tak więc bez entuzjazmu, ale też w poczuciu kontroli sytuacji reżim PRL ustami min. Jagielskiego mógł obłudnie oznajmić, iż „dogadaliśmy się jak Polak z Polakiem”. Po latach, w 2003 roku lista 21 postulatów została wpisana na listę UNESCO Pamięć Świata.

2.                     ABC konspiratora – Wielce była to pożyteczna lektura dla prowadzących działalność konspiracyjną w PRL, bo bazująca głównie na doświadczeniach pokolenia podziemnych bojowników z hitlerowską i sowiecką okupacją. Warto jednak wspomnieć o tej części książeczki, która miała charakter “ABC zadymiarza” i zawierała praktyczne instrukcje dla uczestników ulicznych “zadym”, czyli walk z ZOMO podczas demonstracji ulicznych lat 80-tych, a wydana w drugim obiegu w formie broszury przez wydawnictwo “CDN” w 1985 roku. Dowiedzieć się z niej można było, jak przyrządzić tradycyjny “Koktajl Mołotowa”, czyli butelkowany płyn zapalający na bazie benzyny, jak używać procy sporządzonej ze stalowych widełek i gumy modelarskiej, a strzelającej kulkami z łożyska samochodowego, jak radzić sobie ze skutkami działania gazu łzawiącego, stosowanego przez ZOMO (mokre chusteczki, zakraplanie oczu Sulfocetamidem), jak przy pomocy ciskanych w szpaler ZOMO toreb z mąką dokładnie unieszkodliwić funkcję pleksiglasowych tarczy i przyłbic ZOMO, gdyż grudki mąki na zasadzie sił elektrostatycznych przylegały do plastikowych powierzchni i zaciemniały obraz pola walki z “elementami antysocjalistycznymi”, czy też jak żarówką wypełnioną farbą olejną zatrzymać “sukę” lub “Budę”, rozbijając ją na szybie samochodu przed stanowiskiem kierowcy i drastycznie ograniczając mu widoczność. Z „praktyki” jest mi jednak wiadomym, iż tych środków walki ze “zbrojnym ramieniem władzy ludowej” i radzenia sobie w “gazowej atmosferze” nie stosowano zbyt często, co może świadczyć o spontaniczności tych wystąpień, czyli braku “zawodowych kwalifikacji” u większości zadymiarzy. Ale procarzy w akcji widziałem kilkakrotnie, choć skutków ich przysłowiowego wojowania “Dawida z Goliatem” nie dostrzegłem. Z przykrością dodam, że ofiar działania aparatu przemocy PRL widziałem znacznie więcej, a i sam należę do ich licznego grona. Dziwi mnie i oburza tylko fakt, że sprawcy i inspiratorzy cierpień i kalectwa niepokornych obywateli PRL mają znaczne majątki lub wielokrotnie wyższe renty od ich ofiar. Czy to budujący przykład sprawiedliwości w III RP?

3.                     Agent – Był to tajny i świadomy współpracownik UB oraz Informacji Wojskowej do 1956 roku. Agent zainstalowany był bezpośrednio w rozpracowywanych strukturach. Każdy agent tajnie i świadomie współpracował z wywiadem cywilnym i wojskowym Polski Ludowej i PRL. Agentem mógł być obywatel obcego państwa lub obywatel PRL na stałe zamieszkały zagranicą.  

4.                     Biała księga cenzury – We wrześniu 1977 roku cenzor krakowski, funkcjonariusz SB, Stanisław Strzyżewski, ucieka do Szwecji wywożąc masę dokumentów cenzorskich tzw. “zapisów”, stanowiących kopalnię wiedzy o działaniu tej instytucji, ale także mówiących o tak absurdalnych ingerencjach cenzury w PRL, jak utrzymywanie pod kontrolą 130 polskich pisarzy, albo fakt, iż cenzuruje się nawet dziecięce filmy rysunkowe. Książkowe wydanie tych materiałów wraz z komentarzem zostało nazwane “Białą księgą cenzury”.

5.                     Bardowie “Solidarności” – Tym mianem określano pieśniarzy estradowych, którzy w swym repertuarze mieli zaangażowane patriotycznie, odkłamujące historię lub wyszydzające ustrój polityczny piosenki i pieśni. Najjaśniej zabłysła na mrocznym firmamencie komunistycznej nocy gwiazda Jacka Kaczmarskiego, który w znakomicie interpretowanych muzycznie i wokalnie własnych tekstach poetyckich poruszał odwieczne dylematy moralne człowieka, dokonywał znakomitych analiz historii Polski i kultury europejskiej, a także komentował ironicznie rzeczywistość komunistyczną i uderzał w patetyczne tony patriotyzmu. Jego pieśni: “Walka Jakuba z aniołem”, legendarne “Mury” (autorska wersja pieśni hiszpańskiego anarchisty Luisa Llacha), “Krajobraz po uczcie”, “Przedszkole”, “Modlitwa o wschodzie słońca”, “Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego”, “Nasza klasa”, “Epitafium dla Brunona Jasieńskiego”, czy “Zbroja” były niezapomnianymi przebojami i kotwicami nadziei dla wielkiej rzeszy myślących i czujących Polaków. Wymienić też wypada innych, nie mniej żarliwych i inteligentnych ludzi estrady, którym bliższa była sprawa polska niż własna kariera, a byli to: Jan Krzysztof Kelus (“Ballada o jeżach”, “Sentymentalna Panna S.”), Leszek Wójtowicz (“Jeźdźcy apokalipsy”), Jacek Kleiff (“Dziad Kaczorowski”), Przemysław Gintrowski (“Raport z oblężonego miasta”),  Andrzej Garczarek (“Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał”), Mietek Cholewa (“Ballada o Janku Wiśniewskim”), a także Stefan Brzoza, Tadeusz Sikora i Antoni Filipkowski. Działalność tych pieśniarzy, rejestrowana i rozpowszechniana na kasetach magnetofonowych w drugim obiegu, miała znaczny rezonans społeczny i niebagatelny udział w tworzeniu atmosfery świadomości obywatelskiej i społecznego oporu wobec komunistycznej władzy PRL, czasem znacznie bardziej skutecznie i „zapalnie” działającą na świadomości Polaków, niż ulotki i „bibuła” .

6.                     Białko – To popularna nazwa matrycy białkowej, na której tekst wystukiwało się na maszynie w postaci wyciętych czcionką obrysów liter, a drukowało na powielaczu białkowym. Tekst powstające tą techniką nie miały, łagodnie mówiąc, najwyższej jakości. Ale magia wolnego słowa była tak wielka, że najbardziej nieczytelne, liche jakościowo tekst były czytane z cierpliwością i zapałem godnym dużej sprawy, bo taka to była sprawa. Ale czas ową sprawę “zminiaturyzował” i cynicznie ograniczył do pragmatycznego, żałosnego kontraktu, zwanego “transformacją systemową”, gdzie koncesjonowana opozycja wpisała się we wspólny mianownik ze schodzącymi w niesławie z politycznej sceny (ale kontraktowo do ekonomicznej sfery wpływów i szwindli) włodarzami PRL. Ale to porażka tych, którym zaufano jako przedstawicielom narodu, a okazali się zwyczajną miernotą, a nie tych, co wierzyli w “Rzeczpospolita Samorządną” i o niej to rozmyślali, jedni po druku podziemnym, inni po ryzykownym kolportażu, a pozostali po lekturze wolnego słowa. Jest ich wielka armia, armia ludzi, których marzenia zniszczyła zdrada...

7.                     Bibuła – Nazwa książek i prasy niezależnej, czyli wydawanej bez cenzury państwowej, drukowanych przez środowiska opozycyjne. Inna jej nazwa, to wydawnictwa drugiego obiegu. Pojęcie owo wywodziło się z czasów konspiracji niepodległościowej przełomu wieków i było też tytułem książki autorstwa Józefa Piłsudskiego, a traktującej o dziejach zakonspirowanej drukarni PPS-owskiego pisma “Robotnik”. W okresie największego zagrożenia represjami dla działań konspiracyjnych, czyli w 1982 roku, poza cenzurą ukazywało się ponad 800 czasopism, a także w drugim obiegu wydano ponad 300 książek i broszur. Badania  historyczne wykazały, że w stanie wojennym co czwarty Polak stykał się z podziemnymi wydawnictwami, a więc odrzucał bełkot propagandy i poszukiwał rzetelnej informacji.

8.                     Bojkot telewizji – Niespotykane we współczesnej Europie zjawisko zawodowego nieposłuszeństwa obywatelskiego, polegające na odmowie występowania w telewizji komunistycznej prawie całego polskiego środowiska aktorskiego. Nieliczne przypadki łamania solidarności w proteście (Kłosiński, Siemion) kończyły się “wyklaskaniem” przez widzów (przerwaniu spektaklu długotrwałymi oklaskami) owych niesolidarnych aktorów podczas występu teatralnego. Telewizję bojkotowali też w sposób zorganizowany świadomi obywatele PRL. Najbardziej sławny był bojkot mieszkańców Świdnika w 1982 roku, kiedy to masowo wychodzili na spacery po głównej ulicy miasta od godz. 19.30 do 20.00, czyli w czasie pogardzanej “tuby dezinformacji” – Dziennika Telewizyjnego. Dlatego władze lokalne w odwecie przeniosły termin rozpoczęcia godziny milicyjnej na 19.00, bo przecież nie było zakazu chodzenia po ulicy, choć wiele innych absurdalnych zakazów obowiązywało w stanie wojennym np. przepustki na podróże międzymiastowe, czy przydział weselnej wódki. Bojkot telewizji, to efektowny, udany przykład nieposłuszeństwa obywatelskiego, narzędzia walki z każdym reżimem.

9.                     Buda – Popularne określenie dla ciężarówki milicyjnej, przeważnie firmy “Star”, z zakratowanymi oknami, służącej do przewożenia oddziałów ZOMO na akcje pacyfikowania demonstracji ulicznych.

10.                 CDN – Optymistyczny symbol sensu dalszego oporu społecznego, pomimo wprowadzeniu stanu wojennego, podjętego przez podziemne struktury “Solidarności”, a przypominający, iż to co jest chwilowo zepchnięte do defensywy i pozbawione szans zwycięstwa, w sytuacji odwrócenia się koniunktury historycznej może mieć chwalebny ciąg dalszy. Wiara, iż CDN stała się faktem materialnym. Dodać tylko trzeba, że w latach 80-tych w „drugim obiegu” wychodziło pisemko zatytułowane “CDN”.

11.                 Czescy Bardowie – To Karel Kryl i Jaroslav Nohawwica, znani jedynie w środowiskach opozycyjnych i wśród nielicznej grupy fanów, najczęściej ze środowisk studenckich, czescy pieśniarze niezależni, których twórczość porównać można z wolnościową i rebeliancką “poezją śpiewaną” Boba Dylana, czy songami naszego Jacka Kaczmarskiego. Karel Kryl (1944 – 1994) pieśniarz, poeta, grafik, główny przedstawiciel nurtu publicystycznego w czeskiej poezji lat 60-tych. Od 1969 na emigracji politycznej w RFN, gdzie współpracuje z monachijskim RWE.  Najbardziej znaną płytą Kryla jest “Rakovina” wydana w RFN w 1969 roku. Kilkakrotnie występował w Polsce, dobrze mówił po polsku, a także przyjaźnił się z polskimi śpiewakami-poetami, przede wszystkim z Jackiem Kaczmarskim i Antoniną Krzysztoń. Piosenka Kryla “Kat” została przetłumaczona na język polski i spopularyzowana przez Michała Tarkowskiego z kabaretu ”Salon Niezależnych”. Na płycie “Archiwum Radia Wolna Europa – dodatki” Jacka Kaczmarskiego znajduje się piosenka Kryla “Lasko”. Mniej znanym, ale równie znakomitym i charyzmatycznym, choć uwikłanym w nałóg alkoholowy (może gryzące wyrzuty sumienia?) czeskim bardem jest Jaroslav Nogawica, także bohater filmu Petra Zelenki “Rok diabła”. Śpiewa poetyckie, refleksyjne i melancholijne, ballady jak też wesołe, plebejskie i rubaszne piosenki. Niestety, ciąży na nim zła przeszłość TW czechosłowackiej „SBcji”, donoszącego m in. na swego kolegę po fachu i misji patriotycznej Karela Kryla, jednak twierdzi, że nie powiedział nic istotnego, co mogłoby komukolwiek zaszkodzić, a sam poinformował opinię publiczną o tej współpracy. Jest to przykład, że nawet wielcy i zasłużeni ludzie „pękali” pod presją perfidnych metod tajnej policji w krajach bloku sowieckiego.

12.                 Cztery osiem – Popularne określenie zatrzymania przez milicję lub esbecję w areszcie bez nakazu prokuratorskiego na 48 godzin. Stosowane przeważnie wobec opozycjonistów w celu ich zastraszenia, ale także wobec uczestników demonstracji ulicznych w latach 80-tych, często zakończone doprowadzeniem przed oblicze kolegium i wyrokiem „z bomby”, a w wypadku nie możności zapłaty grzywny, areszt do 3 mies.

13.                 Drugi obieg – Tak określano wydawanie i kolportowanie literatury, biuletynów i prasy poza cenzurą PRL. Pozycje drugiego obiegu z perspektywy władzy PRL były obiektami “rozpowszechniającymi fałszywe informacje”, tak, więc ich wytwarzanie, kolportowanie i posiadanie było przestępstwem, a pochwyceni na „przestępczym procederze” obywatele skazywani na grzywny lub więzienie, a także konfiskaty „narzędzi przestępstwa”, czyli samochodów prywatnych którymi przewożona była „bibuła”. Dzięki drugiemu obiegowi świadomość historyczna Polaków w latach 80-tych znacznie wzrosła, co przyczyniło się do masowej kontestacji systemu PRL i w konsekwencji przyspieszył jego rozpad w 1989 roku, choć nie wyeliminował „kadr komuny” z życia politycznego i gospodarczego III RP.

14.                 Ekspert (doradca) strajkowy w Sierpniu ‘80 – Mianem eksperta obdarzono przybyłych do Stoczni Gdańskiej na strajk solidarnościowy po 16 sierpnia 1980 roku (nie zapraszanych przez strajkujących), działaczy opozycyjnych, którzy stworzyli komisję ekspertów przy MKS (Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym), a której przewodniczącym został Mazowiecki. W skład komisji weszli m.in. Tadeusz Kowalik, Waldemar Kuczyński, Andrzej Wielowieyski, Bohdan Cywiński oraz Jadwiga Staniszkis, która już wcześniej przyjechała do Stoczni. Oprócz wymienionych w Stoczni znaleźli się także: Władysław Siła-Nowicki, Jana Olszewskiego, Stefan Kurowski, którzy pełnili rolę doradczą w czasie rozmów delegacji zakładów pracy z MKS z przedstawicielami rządu PRL, ale ich radykalizmu poglądów i siły perswazji w sprawie robotniczych postulatów był różny od tzw. „hamulcowych” (Mazowiecki, Geremek), którzy z założenia byli przeciwni idei powstania wolnych związków zawodowych. Tak, więc, czy fachowi doradcy wspierali strajkujących “siłą autorytetu” i zapleczem intelektualnym, różnie się przedstawiało u konkretnych ekspertów. Wiadomym jest, że mecenas Siła-Nowicki, znany ze swych radykalnych poglądów, który był odsunięty od negocjacji, postanowił wygłosić przemówienie podczas aktu podpisania porozumienia z władzą PRL. Zatem wmieszał się w grupę negocjatorów, wszedł na salę i usiadł za Wałęsą. Kiedy Siła-Nowicki powiedział, że wygłosi przemówienie, wywołało to konsternację u Geremka i Mazowieckiego, którzy napisali kartkę do Wałęsy, żeby nie dopuszczać go do głosu. I tak też się stało. Jest także obecnie widomym, że niektórych z nich wydelegowała z misją do Stoczni, zakwaterowała i utrzymywała łączność informacyjną (Geremek telefonował z gabinetu dyrektora Stoczni, pomimo blokady telefonów) „wierchuszka” PZPR, aby ich „moralny autorytet” nadał „niekontrolowanemu zrywowi” politycznie „poprawny” charakter. I tak 24 sierpnia 1980 roku, w 8 dniu strajku solidarnościowego w Stoczni Gdańskiej, przybyli z Warszawy do Gdańska, wraz z innymi "ekspertami", Bronisław Geremek wraz z Tadeuszem Mazowieckim. Gdy odlatywali, byli zatrzymani i „pouczeni” o swej roli, czyli, że „siły antypaństwowe zdecydowały wykorzystać wasz lot do swoich celów. Dlatego zostaliście zatrzymani. Ale teraz sytuacja się wyjaśniła” i towarzyszący w drodze do samolotu pułkownik MSW powiedział im na pożegnanie: „By lot państwa był w interesie tego kraju. Ten konflikt trzeba rozładować, koniecznie rozładować”. Ten kraj, to była PRL, a nie Polska, a misja nie miała na celu obrony interesów robotniczych, tylko pozycji PZPR, bowiem obaj należeli do grona przedstawicieli „realizmu politycznego”, Mazowiecki poseł na sejm PRL, a Geremek „rewizjonista” PZPR. Jest faktem, że Geremek z Mazowieckim próbowali nakłonić Członków MKS do rezygnacji z postulatu niezależnych związków zawodowych i poprzestaniu na demokratyzacji CRZZ. I jak nie mogli już postawić na swoim, wstawili zapis o „przewodniej roli partii” do tekstu porozumień. Strona partyjno-rządowa była wyraźnie zadowolona z pracy ekspertów MKS i już wówczas uważała, że powołanie tej grupy doradców "stwarza perspektywę porozumienia" na warunkach mniej radykalnych, czyli korzystnych dla PZPR. Stoczniowcy i przedstawiciele innych załóg w MKS, a zwłaszcza główny negocjator, Andrzej Gwiazda, nie posłuchali jednak rad "eksperckich", więc “wielka” wartość doradcza i wkład w sukces Sierpnia ’80, to tylko mit, co  najlepiej wiedzą sami uczestnicy strajku solidarnościowego w Stoczni Gdańskiej. Warto też zacytować tu głos po latach Adama Michnika, który wyznał że: „Aresztowali Jacka i mnie, i dlatego powstała „Solidarność“, bo prawdopodobnie wytłumaczylibyśmy im, że nie ma prawa powstać” (2000). Michnik w latach 70-tych pisał przecież o „fundamentalnej zbieżności interesów kierownictwa politycznego ZSRR, kierownictwa politycznego w Polsce i polskiej demokratycznej opozycji“. Co to miało wspólnego z interesem Polski, godnością ludzkiej pracy i samorządnością? Tyle, co Chiny z demokracją…

15.                 EMIGRACJA: wymuszona, ekonomiczna i wewnętrzna - W latach 1982 - 88 na skutek represji SB-ckich i masowych zwolnień z pracy byłych działaczy „Solidarności” i członków organizacji opozycyjnych, o zezwolenie na wyjazd za granicę (bezpowrotny) wystąpiło prawie 10 tys. prześladowanych osób,  z czego wyjechała tylko połowa. Ale nie oddaje to prawdziwego dramatu Polaków w okresie beznadziei i powszechnego zbiednienia, represji i zwolnień z pracy, spowodowanych następstwami stanu wojennego. Wymuszona emigracja polityczna, to tylko wierzchołek góry lodowej tego  zjawiska odpływu siły roboczej i fachowców wysokiej klasy. W tym czasie, bowiem na stałe wyjechało z Polski około 1 miliona osób. Jeśli emigrację po powstaniu listopadowym, gdy wyjechało ok. 11 tysięcy Polaków, nazywa się Wielką Emigracją, to dlaczego zupełnie ignoruje się emigrację z lat 80-tych, gdy wyjechało milion lub więcej ludzi wykształconych, fachowców? To był największy dramat społeczny w czasach PRL i o tym trzeba pamiętać! Tym, którzy pozostali w kraju, a nie chcieli przykładać ręki do jawnej współpracy z „komuną”, a bali się także radykalnych postaw sprzeciwu, pozostała emigracja wewnętrzna, gwarancja spokojnego, lecz pozbawionego aspiracji i pasji, czyli normalności, życia. Polegała ona na ograniczeniu do minimum kontaktu z nieakceptowaną rzeczywistością PRL, zniknięciu ze sfery publicznej, czyli społecznym niebycie.

16.                 Etos i etosowy – Etos ( z gr. Ethos, „zwyczaj”), to zbiór wartości moralnych i wzorów postępowania, oraz innych norm społecznych, a uznawany przez jakąś grupę ludzi (jednostkę) za ideał, za wzorzec moralny, który należy realizować w praktyce. Zatem „etos Solidarności”, to także ideał społecznego i samorządowego działania w interesie pracownika i wolnego obywatela, nakazujący ewidentnie „wcielenie w życie”. Pojęcie „etosu Solidarności” nigdy nie było jednoznaczne. Najbliższa jego istocie była „Etyka Solidarności” sformułowana przez ks. Józefa Tisznera, a w tym ujęciu był on ekspresją najgłębszej ludzkiej i zarazem polskiej nadziei. W kontekście „osaczenia” społeczeństwa przez totalitarne państwo przede wszystkim była to nadzieja związana z powstaniem „Samorządnej Rzeczpospolitej”. Był to, więc etos bezkrwawej walki „przeciwko komuś oczywistemu”, przeciw „jawnemu wrogowi”, czyli PZPR i jej instytucjom represji, ale przed wszystkim „z kimś, dla kogoś i o coś”, czyli z towarzyszami pracy, dla wszystkich obywateli zniewolonych przez system, a dla realizacji idei sprawiedliwości społecznej i godności pracy. Takie widzenie działań społecznych i politycznych przyświecało „pierwszej Solidarności”, ale zostało ewidentnie zdradzone przez ludzi „drugiej Solidarności” na rzecz ich „słusznej” kariery politycznej, ochrony interesów „starej klasy rządzącej” w III RP, rozbicia klasy robotniczej i rozwoju obcego kapitały kosztem polskiego interesu gospodarczego. Zatem „Etos Solidarności” pozostał niezrealizowaną, szlachetną ideą, wyrzutem sumienia dla świadomych, pustym słowem dla mrowia konsumentów...

17.                 „Etosowiec” - To wielka szkoda, dla idei, ale też wielkie wyzwanie dla świadomych i odpowiedzialnych obywateli gardzących wegetacją w III RP, czyli „Ubekistanie", kraju rządzonym zakulisowo przez ludzi służb specjalnych - wojskowych i SB, czyli poznaie historycznej prawdy. Tą tragiczną cezurą i momentem deprecjacji symbolicznego pojęcia były znamienne wydarzenia polityczne roku 1989: okrągły stół i Magdalenka. Ongiś określenie: „Etosowiec" miało znaczenie pozytywne i dotyczyło ludzi tworzących realną siłę polityczną i wykreowaną „legendę Solidarności”, takich jak: Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Kuroń, Michnik, Onyszkiewicz czy Lityński. Czas jednak weryfikował rzeczywiste intencje i cele rzekomych „etosowców”. Kiedy rejestrowano „drugą Solidarność” i zdradzające idee i wartości kiedyś deklarowane, „słuszna politycznie” opozycja zasiadała z aparatczykami PZPR i SBkami do „okrągłego stołu”, okazało się, że była to grupa ludzi, dla których już wtedy liczył się nie etos, lecz chłodna kalkulacja polityczna, a wszelkie formy odwoływania się do etosu „Solidarności”, to polityczne chwyty sprzyjające robieniu kariery politycznej, o ironio, wbrew temu etosowi! Jako przykład ewidentnego sprzeniewierzenia się „etosowi Solidarności” może służyć „etosowy mit” Lecha Wałęsy, który z maniakalną regularnością powtarza, że „on jeden walczył i obalał system komunistyczny, zwyciężał w Sierpniu ’80 i wyprowadzał wojska sowieckie z Polski, a inni chowali się za jego plecami”. Rzeczywistość zadaje jednak kłam takiej bezkrytycznej bufonadzie i mitomanii, bowiem powszechnie jest wiadomym, że „Solidarność”, to nie „dziecko” Wałęsy, że komunizm nigdy nie został obalony, a jest strategicznie i kadrowo formą „pełzającą” w III RP, że o wyprowadzce wojsk sowieckich (w roku 1994 już rosyjskich) ze Wschodniej Europy zadecydowano już na szczycie Reagan  - Gorbaczow w Reykiawiku w 1986 roku, a wyniesiony na plecach strajkujących robotników do roli mitu „trybun ludowy” jest de facto „produktem medialnym”, a prywatnie pyszałkowatym i intryganckim człowiekiem z marną przeszłością TW „Bolek”, pozerem pijącym „brudzia” z Kiszczakiem w Magdalence, żywą karykaturą „ideałów Sierpnia”, promotorem drenażu polskich finansów i destrukcji gospodarki, czyli „planu Balcerowicza”. Smutne to, ale prawdziwe, lecz nie chodzi nam o „bohaterów malowanych”, o mity, na których wyrasta codzienna, zakłamana „nierzeczywistość” i bezwład społeczny, a prawdę o naszej historii, na której błędach może się czegoś wreszcie nauczymy…

18.                 Fałszywka – fałszywką nazywano w okresie działania naziemnej i podziemnej “Solidarności” ulotkę, biuletyn lub gazetę wydrukowaną i rozkolportowaną przez konfidentów SB w celu kompromitacji konkretnych działaczy związkowych, przedstawienia fałszywych planów działania Związku lub nawoływania do demonstracji, których terminu i politycznego przesłania nie popierały władze Związku. A zatem fałszywki były formą dezorganizacji działań związku i podważania zaufania członków do jego władz.

19.                 Farsa wyborcza – Tak nazywane były przez środowisko opozycyjne pseudowybory, a de facto spektakle zastraszenia i wiernopoddaństwa urządzane cyklicznie w PRL jak “społeczny wyraz poparcia dla programu partii”. Na sporządzanych przez FJN listach wyborczych, jedynych przedstawianych obywatelom PRL, znajdowali się tylko członkowie PZPR lub miernota dyspozycyjna wobec komunistycznego reżimu. Wedle fałszywych informacji propagandowych frekwencja wyborcza sięgała zazwyczaj ok. 98%. Była ona jednak i tak wysoka, bo faktycznie ok. 70%, a to z tego powodu, że odmowa udziału w wyborach, czyli farsie zastraszonych obywateli, traktowana była przez władze PRL jak wyraz “antysocjalistycznego buntu” i wykroczenie przeciw “socjalistycznej ojczyźnie”, więc w różnoraki sposób karana np. odmowa paszportu, obcięcie premii, zlecone „oblanie” dziecka podczas egzaminu na studia, czy zwolnienie z dobrze płatnej pracy.

20.                 Figurant – Była to osoba sprawdzana, kontrolowana, rozpracowywana, lub skłaniana do współpracy (zostania TW) w ramach sprawy operacyjnej prowadzonej przez SB w latach 1957-1989.

21.                 Finlandyzacja – Pojęcie “finlandyzacja” (powstałe już w XIX wieku) oznaczało ten stopień uzależnienia państwa wchłoniętego przez Rosję, który dawał pewną autonomię polityczna i kulturalną. Przeniesione do realiów XX-wiecznych dotyczyło politycznych i militarnych wpływów ZSRR, które można określić jako znośne, bo niewiążące się z przymusem przyjęcia sowieckiego systemu władzy, konieczności zawarcia sojuszu militarnego i stacjonowania wojsk sowieckich na terytorium kraju, czy tez podpisywania umów gospodarczych na warunkach niekorzystnych dla kraju zależnego od sowietów. Właśnie Finlandia znajdowała się w takiej strefie umiarkowanych wpływów sowieckich, a więc nie mogła należeć do NATO, przyjmować azylantów politycznych z krajów komunistycznych, wywierać politycznych i ekonomicznych nacisków na ZSRR w przypadku międzynarodowej kampanii przeciw sowieckiemu bezprawi. Jednym z projektów przyszłości PRL w rozważaniach polskich opozycjonistów, zwłaszcza w okresie naziemnej “Solidarności”, było takie wyjście z zależności wobec ZSRR, które przypominałoby model fiński. Ale z racji tzw. sytuacji geopolitycznej Polski projekt ów był nierealny, podobnie jak proponowanej przez środowisko KOR “Samorządnej Rzeczpospolitej”.

22.                 Gadziecho – W niedzielny poranek 13 grudnia 1981 roku, mieszkańcy PRL dowiedzieli się za pośrednictwem telewizji i radia o powołaniu WRONy. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego, wszystkie ośrodki medialne w PRL-u - ośrodki telewizyjne, rozgłośnie radiowe i redakcje gazet - zostały zmilitaryzowane. W praktyce oznaczało to, że ich pracę nadzorował komisarz wojskowy. Członkowie komisji weryfikacyjnych w błyskawicznym tempie sprawdzali przesłuchiwanych nie pod kątem ich umiejętności zawodowych, ale przekonań politycznych. Wszyscy, których podejrzewano o sympatyzowanie z opozycją, zostali w większości wyrzuceni na bruk. W redakcjach pozostali tylko dziennikarze BMW, a w niektórych przypadkach 100% redakcji odpadał w weryfikacji, a na jego miejsce przychodzili „pismacy z łapanki” aktywiści radiowęzłów fabrycznych lub gazetek zakładowych. 14 grudnia 1981 roku, w ich miejsce pojawiła się w kioskach wyłącznie tzw. gazet hybrydowa, połączenie lokalnych tytułów w jedno. Jedynymi wyjątkami były dwa dzienniki ogólnopolskie: "Trybuna Ludu" i "Żołnierz Wolności". Taka gazeta ukazująca się w Krakowie przez kilka pierwszych tygodni stanu wojennego, zaś potoczną nazwę gazety – Gadziecho,  utworzono od winiety, która zawierała w sobie nazwy trzech popularnych krakowskich dzienników, których wydawanie zawieszono z chwila ogłoszenia stanu wojennego: Gazety Krakowskiej, Dziennika Polskiego i Echo Krakowa. Ale krakowska ulica lansowała inną nazwę: „Gadzie Echo”, zgodną z charakterem tej gazety dezinformacyjnej. Pismo przestało ukazywać się w początku lutego 1982 roku. W Gdańsku wydawanie "Głosu Wybrzeża", jak i dwóch innych dzienników trójmiejskich: Dziennika Bałtyckiego i Wieczoru Wybrzeża,  zostało zawieszone. Gazeta hybrydowa, która je zastąpiła, nazwana została ironicznie Trójgazetą, jak również Trójpolówką, czyli było to kontrolowane przez komunistyczne władze połączenie wspomnianych wcześniej lokalnych tytułów. Co ciekawe, w początkach stanu wojennego wydawana była także gazeta  

23.                 Gazeta mówiona – Wydawana na kasetach magnetofonowych przez pisarza i dziennikarza Stefana Bratkowskiego w okresie stanu wojennego i wczesnych latach 80-tych jednoosobowa, dobrze redagowana, dzwiękowa gazeta o charakterze informacyjno-polemicznym, rozprowadzana w drugim obiegu na zasadzie “przegraj i podaj dalej”, popularna zwłaszcza w Gdańsku i Warszawie. Rozpoczynała się charakterystycznym sygnałem dźwiękowym, parafrazą piosenki okupacyjnej “Siekiera, motyka, bimbru szklanka”.

24.                 “Gwiazdozbiór” – Tak metaforycznie nazywano w kręgach opozycyjnych, tych ugodowych lub konfidenckich, grupę radykalnych działaczy “Solidarności” skupioną wokół Andrzeja Gwiazdy, sygnatariusza porozumień z Sierpnia ’80 ze Stoczni Gdańskiej i zwolennika twardej linii oporu wobec władzy komunistycznej PRL, realizacji roszczeń pracowniczych i stawiających na robotnicze zaplecze i polską rację stanu. W skład “Gwiazdozbioru” zaliczano przeważnie takie osoby jak: Andrzeja Gwiazdę, Joannę Dudę-Gwiazdę, Annę Walentynowicz, braci Błażeja i Krzysztofa Wyszkowskich, Andrzeja Kołodzieja, a także czasem postrzeganych, jako podobnie radykalnych: Jana Rulewskiego, Marka Jurczyka czy Zbigniewa Bujaka. “Gwiazdozbiór” stał w jawnej opozycji do ugodowej i zachowawczej wobec władz PRL polityki Związku, prowadzonej przez Wałęsę i jego doradców, zatem był szczególnie intensywnie inwigilowany i represjonowany przez SB. Ale to właśnie Andrzej Gwiazda i Anna Walentynowicz, dla jednych niezłomni, dla głupich - “oszołomy”, a de facto prawdziwi twórcy sukcesu Sierpnia ’80 i “pierwszej”, nie zmanipulowanej do końca przez komunistyczną bezpiekę, “Solidarności”. Zatem są rzeczywistą, etosową, czyli „nieskalaną” niesławną i de facto zdradziecką ugodą “okrągłego Stołu” grupą działaczy „poprawnych politycznie”, zaś Oni są legendą “Solidarności”, godną narodowej i europejskiej pamięci. Są „rodzicami chrzestnymi” potężnego, 10-cio milionowego, ideowego, świadomego i etycznego ruch społecznego, zalążku nigdy nie spełnionej „Rzeczpospolitej Samorządnej”. Po latach zapomnienia zostali odznaczeni przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżami Komandorskimi Polonia Restituta 3 maja 2006 roku. Jest to gest uznania dla ludzi prawych i wiernych idei „Solidarności”.

25.                 Hamulcowi – To określenie dla części tzw. ekspertów strajkowych, doradców robotniczych podczas Strajku Solidarnościowego w stoczni Gdańskiej od 16 sierpnia 1980 roku. Doradców Mazowieckiego i Geremka wydelegowała z misją do Stoczni frakcja PZPR odsuwająca od władzy Gierka, zakwaterowała i utrzymywała łączność informacyjną, bowiem Geremek telefonował z gabinetu dyrektora Stoczni do „centrali” pomimo blokady telefonów.  Puczyści w PZPR dbali o to, aby wywołane przez nich „zaburzenia w pracy” nie wymknęły się spod kontroli, zatem ich „moralny autorytet” nadał „niekontrolowanemu zrywowi” politycznie „poprawny” charakter. I tak przybyli 24 sierpnia 1980 roku z Warszawy do Gdańska, wraz z innymi ekspertami, przybyli Bronisław Geremek wraz z Tadeuszem Mazowieckim, a mieli oni do wykonania misję. Gdy odlatywali, byli zatrzymani i „pouczeni” o swej roli: „By lot państwa był w interesie tego kraju. Ten konflikt trzeba rozładować, koniecznie rozładować”. Ten kraj, to była PRL, a nie Polska, a misja nie miała na celu obrony interesów robotniczych, tylko pozycji PZPR, bowiem obaj należeli do grona przedstawicieli „realizmu politycznego”, Mazowiecki poseł na sejm PRL, a Geremek „rewizjonista” PZPR. Jak zatem wygląda “wielka” wartość doradcza „hamulcowych” i ich rzekomy wkład w sukces Sierpnia ’80? Chyba tylko to, że Umowa Gdańska zawierała passus o "przewodniej roli partii i poszanowaniu zasad socjalizmu". To tylko mit, próba falsyfikacji historii, co najlepiej wiedzą sami uczestnicy i prawdziwi przywódcy strajku solidarnościowego w Stoczni Gdańskiej, działacze WZZ Wybrzeża, ot co!

26.                 Hasła antykomunistyczne – W czasach PRL dominowały w pejzażu miejskim i grzmiały podczas pochodów 1-Majowych i akademii rocznicowych natrętne hasła komunistyczne. Odpowiedzią na ich agresywną obecność były pojawiające się na murach w okresie “pokojowej rewolucji Solidarności”, a potem w czasie stanu wojennego i wizyty Papieża w kraju w czerwcu 1987 roku, hasła będącą wyrazem społecznego buntu przeciw komunistycznemu bezprawiu i szyderstwa z napuszonej, pewnej siebie władzy. A oto syntetyczna panorama tych lakonicznych postulatów i apeli: “Wolność dla politycznych”, “Zwycięstwo będzie nasze”, “Chcemy żyć i pracować w pokoju”, “Telewizja kłamie!”, “Nie ma wolności bez Solidarności”, “Precz z komuną”, “Zima wasza, wiosna nasza”, “Uwolnić Lecha, zamknąć Wojciecha”, "Chcemy chleba, chcemy mięsa, niech nam żyje Lech Wałęsa", “Polska żyje, komuna gnije”, “Wrona skona”, “ZOMO – Gestapo”, “Nie oddamy Sierpnia!”, “Solidarność naszą siłą”, “Komunizm do lamusa historii”, “Boże chroń nas przed komunizmem”, “Nadejdzie nasz czas”, “Fabryki dla robotników, mieszkania dla zakochanych”, “Miała Polska wrogów wielu, ale nie było gorszego od PZPR-u”, a z muru Stoczni Gdańskiej: “Tu jest Polska”. Warto też przypomnieć dramatyczne hasło z Grudnia ’70: “Chleba i wolności”. I jeszcze wielce humorystyczne hasło Marca 68: „Robotnicy do fabryk, studenci do książek, a pasta do zębów”. To przejaw polskiej, przekornej duszy!

27.                 Indoktrynacja – Stosowana przez propagandę PRL technika wpajania obywatelom różnych kategorii wiekowych i w różnej formie wyrafinowania socjotechnicznego treści ideologicznych i określonych przekonań dotyczących postrzegania “nierzeczywistości komunistycznej”, jako “jedynie słusznego” kontekstu życia człowieka poddanego “marksistowskim prawom rozwoju historii”. Indoktrynacja rozpoczynała się w przedszkolu i poprzez szkołę, organizacje młodzieżowe, studia, zakłady pracy, służbę w LWP, organizacje kombatanckie i koła gospodyń wiejskich nauczała jak żyć, jak cieszyć się życiem w  “socjalistycznej ojczyźnie” i jak “nie iść na lep imperialistycznej propagandy”. Indoktrynacji ulegali obywatele z pobudek nie ideowych, ani entuzjazmu dla absurdalnych interpretacji zjawisk codziennych i polityki światowej, ale w celach pragmatycznych, cynicznie koniunkturalnych i  dla świętego spokoju i “małej stabilizacji”, czyli zgodnie z darwinowską teorią walki o byt, gdzie przetrwa lepiej przystosowany, a nie bardziej etyczny, czy mający poczucie godności i sensu życia.

28.                 Internat – Była to popularne określenie obozów internowania, do których WRON zamknął 13 grudnia 1981 roku ok. 2 tys. działaczy związkowych, naukowców, intelektualistów i artystów, uznanych za “elementy antysocjalistyczne”, zagrażające procesowi tzw. normalizacji. Był formą pacyfikacji społeczeństwa po wprowadzeniu stanu wojennego. Przez „internat” przewinęło się ogółem ok. 10 tys. polskich opozycjonistów i związkowców.

29.                 Jaruzelit – Doś elitarne określenie komunistycznego regresu. Stan wojenny zniszczył nie tylko aspiracje wolnościowe Polaków, ich wielką wolę życia godnego i godności pracy, ale też wszelkie mechanizmy naprawcze państwa i gospodarki. Dlatego też ten tragiczny regres, którego autorem była ekipa generała Jaruzelskiego, ironiczne określano “jaruzelit”. Ten prześmiewczy termin, to parafraza nazwy paleolit lub neolit, wczesnych epok rozwoju cywilizacji ludzkiej. Była to, więc prosta aluzja do nędzy materialnej i ciężkich warunków życia codziennego, a także do brutalnych metod władzy komunistycznej, pacyfikującej społeczeństwo.

30.                 „Jaskółka” – To nazwa brzmiąca niewinnie, ale to określenie dla bestialskiego sposobu uśmiercania ofiary. Zaczęło stosować tą metodę KGB, potem dotarła do Armii Czerwonej jako tzw. „łastoczka”, jaskółka, rodzaj śmiertelnej tortury stosowany przez zwyrodnialców podczas „dziedowszczyny”, po naszemu – „fali w wojsku”, a polegająca na skrępowaniu rąk i nóg, połączeniu ich za plecami, oraz zastosowanie „odciągu” od skrępowanych kończyn do pętli zaciskającej się na szyi. To potworna, nieludzka metoda uśmiercania godna jedynie psychopatów wyhodowanych przez sowiecko system totalitarny. W ten sposób uśmiercono w PRL dwie ofiary: Ks. Jerzego Popiełuszkę i Alinę Piesiewicz. Kto to uczynił, czy rodzime bestie, czy „goście z KGB”, do dziś nie wiadomo i zanosi się, że nigdy się nie dowiemy!

31.                 Kamieniarz – Uczestnik demonstracji ulicznych lat 80-tych w PRL, czynnie atakujący funkcjonariuszy ZOMO przy pomocy kamieni, najczęściej tłucznia z torowisk tramwajowych i potłuczonych płyt chodnikowych. Kamieniarze, choć nie wojowali z komuną orężem intelektualnym, to ich obecność na ulicach i fizyczne stawianie czoła “zbrojnemu ramieniu władzy ludowej” sprawiało, że opór społeczny był widoczny i świat się dowiadywał, że w PRL nie ma skutków stanu wojennego zwanych propagandowo “normalizacją”.

32.                 Kapitalizm państwowy – To właściwa nazwa “realnego socjalizmu”, czyli systemu politycznego w bloku sowieckim. W państwie totalitarnym właścicielem przemysłu, bankowości i handlu jest państwo, a więc to ono, nie podlegając kontroli obywateli, dowolnie dzieli dochód państwowy i prowadzi politykę wyzysku pracowników, którzy nie mają szans się bronić pozbawieni przedstawicielstwa związkowego. Propagandowe hasła mówiące, że “w państwie socjalistycznym robotnicy są współwłaścicielami fabryk”, było fałszem, gdyż robotnicy byli tylko “opłacanymi niewolnikami” pracującymi w państwowym “folwarku” i pomnażającymi dobrobyt wyzyskiwaczom, zorganizowanym w mafię polityczną pod nazwą PZPR. De facto w PRL nigdy nie budowano socjalizmu, a jedynie broniono monopolu PZPR na kontrolowanie i czerpanie zysków z uprawiania kapitalizmu państwowego.

33.                 Kazania ks. Jerzego Popiełuszki, czyli sensy nienawiści w terminologii Urbana – Ksiądz Jerzy Popiełuszko, mający posługę kapłańską od maja 1980 roku przy parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu sprawował też codzienną posługę sakramentalną, ale także powierzoną mu działalność duszpasterską niezwiązaną bezpośrednio z parafią, m.in. duszpasterstwo średniego personelu medycznego, czy duszpasterstwo ludzi pracy. W okresie stanu wojennego i później, zaangażował się w niesienie pomocy dla osób represjonowanych i prześladowanych przez władze PRL. W lutym 1982 roku już podczas stanu wojennego, ówczesny proboszcz parafii,  ks. prałat Teofil Bogucki poprosił ks. Jerzego o odprawianie comiesięcznych Mszy św. w intencji Ojczyzny. Msze te zainicjował ks. Bogucki półtora roku wcześniej, bowiem w październiku 1980 roku. Msze św. za Ojczyznę, jak do dziś podkreślają ich uczestnicy, stanowiły prawdziwą namiastkę wolności w totalitarnej rzeczywistości PRL, azyl bezpieczeństwa dla patriotów. Często zdarzało się, że ich uczestnicy nawracali się po latach izolacji od kościoła, także spowiadali się i przemieniali swoje życie w oddane sprawie istotnych wartości deptanych przez komunę. To były prawdziwe spektakle zbiorowej solidarności, wolności i siły ducha „…Jeżeli myślę o prawdziwej, szlachetnej Polsce, to natychmiast myślę o ks. Jerzym jako o kimś, kto stoi u źródeł takiej nadziei, w której chciałoby się, by własna ojczyzna była miejscem porozumienia, jedności, bliskości między Polakami” - taką opinię wyraził ks. prof. Jan Sochoń. Ale owe wydarzenia widziane były także z innej, nienawistnej, zafałszowanej i pogardliwej optyki. Uczucie nienawiści politycznej do komunistów, do władzy, do wszystkiego co jest powojenną Polską przynoszone jest na tę salę przez bywalców, a pod dyrygencją księdza Popiełuszki przestaje być wewnętrznym robakiem drążącym człowieka. Polityczne uczucia doznają publicznego wyładowania w tłumie podobnie czujących. Wyznawcy sfanatyzowanego ks. Popiełuszki nie potrzebują argumentów, dociekań, dyskusji, nie chcą poznawać, spierać się, zastanawiać i dochodzić do jakichś przekonań. Chodzi tylko o zbiorowe wylanie emocji. Ks. Jerzy Popiełuszko jest więc organizatorem sesji politycznej wścieklizny”. Tak nikczemnie i oszczerczo interpretował kazania Ks. Jerzego wygłaszane w kościele na Żoliborzu w Warszawie rzecznik rządu PRL, zwany powszechni „niedorzecznikiem”, osobnik, wedle definicji towarzysza Wiesława, nazwany w innym kontekście personalnym jako „człowiek o moralności alfonsa”.

34.                 Kiblówka – Ironiczna nazwa farsy procesu politycznego, który odbywał się w czasach stalinowskich w celi oskarżonego “wroga ludu” i kończył zazwyczaj wyrokiem śmierci. Rzeczona nazwa pochodzi od tego, iż na jedynym siedzisku w celi, klozecie (kiblu) zasiadał sędzia, zaś oskarżony, prokurator i obrońca stali. Rolą obrońcy było wyrażenie prośby o “łagodny wymiar kary”, gdyż inna postawa mogła być poczytana jako poparcie dla “wroga ludu”, a więc szansy oskarżonego były niewielkie.

35.                 Knuć – W języku opozycji okresu stanu wojennego pojęcie knuć oznaczało tyle, co należeć do struktury podziemnej “Solidarności” i prowadzić działalność konspiracyjną wymierzoną w monopol informacyjny PRL, czyli drukować i kolportować prasę i inne wydawnictwa w drugim obiegu, wspierać rodziny aresztowanych i internowanych, a także działać na rzecz przywrócenia społeczeństwu podmiotowości poprzez legalizację “Solidarności”.

36.                 Kocioł – Tą nazwą określano mieszkanie, na terenie, którego prowadzona była działalność opozycyjna, lecz SB cichaczem go „namierzyło”, a potem wtargnęło do owego lokalu, uniemożliwiło gospodarzom kontakt informacyjny ze strukturami podziemia i wyłapywało sukcesywnie przychodzących tam, nieświadomych stanu rzeczy działaczy i kurierów opozycyjnych. Nazwa ta wywodzi się z okresu okupacji hitlerowskiej, kiedy to Gestapo urządzało podobne “kotły” na członków zbrojnego podziemia.

37.                 Kodeks okupacyjny – To reakcja  struktur podziemnych “Solidarności” na wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Miał na celu organizowanie społeczeństwa do oporu i solidarności międzyludzkiej, tak potrzebnych w tych tragicznych czasach załamania narodowych nadziei. Trafił do podziemnego obiegu informacji w styczniu 1982 roku. Zawierał  12 punktów doradzających, jak skutecznie przeciwstawiać się reżimowi komunistycznemu i dopomagać rodakom w potrzebie. Oto przykłady: użyczaj swego mieszkania ukrywającym się, organizuj pomoc dla więzionych, płać związkowe składki, pomagaj wyrzuconym z pracy, łam bzdurne przepisy WRON-y, rób zamieszanie, kiedy zatrzymają kogoś na ulicy, noś duże torby dla ułatwienia pracy kolporterom itp. Trzeba przyznać, że wytyczne kodeksy były wcielane w życie społeczne masowo i skutecznie!

38.                 Komuna – Popularna po dzień dzisiejszy pogardliwa nazwa państwa komunistycznego i rządzącego w nim establishmentu partyjnego. Podczas demonstracji ulicznych w PRL w latach 1980-1981 hasło “Precz z komuną!”, należało do najpopularniejszych. W Gdańsku podczas demonstracji w dniu 3 maja 1982 roku pojawiło się hasło: “Polska żyje, komuna gnije”. Lecz, o dziwo, w czasach współczesnych obywatele rozczarowani realiami państwa demokratycznego i tęskniący do socjalnego bezpieczeństwa i decyzyjnej obsługi oferowanej przez państwo totalitarne, wołają “Komuno wróć!”.

39.                 Komunizm wojenny – Koncepcja zagrożenia zewnętrznego wywołująca entuzjazm pracy na rzecz „obrony ojczyzny” u zniewolonych przez system totalitarny robotników. W zasadzie w ZSRR od powstania do Pierestrojki w 1986 roku komunizm zawsze miał taki charakter, bowiem psychologicznie wpływało to na mobilizację do wydajniejszej pracy u wyzyskiwanych robotników.

40.                 Konewka – Popularna nazwa opancerzonego pojazdu z armatką wodną używanego do rozpędzania demonstracji ulicznych w latach 80-tych. Woda z “konewki” tłoczona była pod dużym ciśnieniem, tak że jej strumień przewracała ludzi, powodując obrażenia ciała. Czasem woda była barwiona na niebiesko, aby milicja mogła rozpoznać i aresztować barwnie zmoczonego uczestnika demonstracji ulicznej podczas łapanek ulicznych po demonstracjach.

41.                 Konspira – To nazwa całokształtu działalności podziemia solidarnościowego po wprowadzeniu stanu wojennego, czyli tworzenia konspiracyjnych struktur związkowych, sieci wydawnictw, drukarni, kolportażu i także nadajników radiowych. “Konspira” to także tytuł książki, będącej zbiorem wywiadów z zakonspirowanymi działaczami podziemia na temat przyczyn klęski i perspektyw działania “Solidarności”, przeprowadzoną przez trzech dziennikarzy: Zbigniewa Gacha, Macieja Łopińskiego i Mariusza Wilka. Największą zdobyczą podziemnej aktywności opozycyjnej był “drugi obieg” wolnego słowa, który rozwinął się on na niespotykaną dotąd i nigdzie na świecie nie występującą skalę. Pomimo, że aresztowano i skazywano na wysokie wyroki nie tylko wydawców, drukarzy, ale i kolporterów “bibuły” zjawisko rosło z roku na rok. Największą, podziemną gazetą był wydawany od czasu stanu wojennego “Tygodnik Mazowsze”, który osiągnął nakład 80 tysięcy egzemplarzy. W całym okresie zorganizowanej opozycji w PRL, czyli w latach 1976 –1990, czyli do momentu likwidacji cenzury, ale głównie po wprowadzeniu stanu wojennego, ukazało się w Polsce blisko 5000 tytułów wydawnictw ciągłych (biuletynów, gazetek i czasopism) wydanych w “drugim obiegu”, a tzw. druków zwartych, czyli książek i broszur, blisko 7000 pozycji. Szacuje się, że stały kontakt z tymi wydawnictwami miało około 100 tysięcy osób, a sporadyczny — 200-250 tysięcy, co jest  wymowną ilustracją, jaki rozmiar miała społeczna edukacja w obszarze kultury niezależnej i kształtowania postaw obywatelskich poprzez wiedzę historyczną i polityczną nie zatrutą komunistycznym fałszem.

42.                 Konwejwer – To sposób przesłuchiwania, nie jak się ostatnio słyszy, taki  po nocach i wielogodzinne, ale jeszcze bardziej perfidniejszy. Jego historia sięga przełomu średniowiecza i początków nowożytności, a stosowany był przez Sanctum Officium, inkwizycję podczas  przesłuchań czarownic i tzw. heretyków, ale na masową skalę zaczęto się nim posługiwać podczas stalinowskiej „wielkiej czystki” w II poł. latach trzydziestych w Związku Sowieckim. Od tego czasu stał się standardową metodą przesłuchań przez organy bezpieczeństwa w państwach bloku sowieckim. Konwejer to metoda „taśmowego”, czyli ciągłego, wielodniowego przesłuchiwania podejrzanego przez zmieniających się śledczych. To brutalna metoda pozbawiająca przesłuchiwanego możliwości snu. Konwejery bywały wielodniowe, ale trwały także parę tygodni i miesięcy. Istotą konwejera, stosowanego wobec niezłomnych i bohaterskich więźniów, było długotrwałe pozbawienie przesłuchiwanego snu w celu psychicznego wyczerpania, osłabienia organizmu i złamania jego woli w celu uzyskania przyznania się do „winy”, czyli sfabrykowanych zarzutów. Najbardziej znane, straszliwe sesje konwejeru prowadzone były wobec asa przestworzy II WŚ, pilota RAF  Stanisława Skalskiego, którego przez 2 lata z przerwami przesłuchiwali zwyrodniali oprawcy: Humer, Serkowski, Midro, Kobylec i Szymański, a którzy także bili pięściami, kopali, bili prętem po nogach, wsadzali do karceru, aż doprowadzili bohatera wojennego do psychicznego złamania i podpisania samooskarżenia. Następny przykład konwejeru, to przesłuchania biskupa ordynariusza kieleckiego, Czesława Kaczmarka w 1953 roku, prowadzone przez UBka Widaja i jego bandyckich kamratów, a trwające do 40 godz. przez dwa lata i osiem miesięcy z przerwami, a także głodzenie, stosowanie psychotropów i odmowa widzeń, co doprowadziło skatowanego duchownego do stanu agonalnego. Biskup Kaczmarek przesiedział w celi śmierci do 1956 roku i wyszedł na amnestię, ale zniszczony organizm pozwolił mu przeżyć do 1963 roku.

43.                 Ksywka – Popularne, zapożyczenie ze slangu więziennego pojęcie, oznaczające pseudonim konspiracyjny członka podziemia, pod którym publikował teksty lub podpisywał oświadczenia. Jako przykłady niech posłużą takie ksywki: historycznie wcześniej, to Jerzy Zawieyski – Henryk Nowicki, Józef Szrett – Tadeusz Chrzanowski, Jan Korab – Jan Sztaudynger, Leon Lech Beynar - Paweł Jasienica, Antoni Migacz – Urszula Kozioł, zaś bibuła KORowska i solidarnościowa to: Mieszko – Lech Wałęsa, Maciej Poleski – Czesław Bielecki, Leopold Jeżewski – Jerzy Łojek, Mariusz Muskat – Zbigniew Gach, czy Dawid Warszawski – Konstanty Gebert.

44.                 Latający uniwersytet – Tą historyczną nazwę, a wywodzącą się jeszcze z XIX wieku, a określającą tajne kursy samokształceniowe organizowane w Warszawie w domach prywatnych w latach 1882/83, przyjęła inicjatywa działaczy KOR i współpracujących intelektualistów, prowadzących wykłady z historii, socjologii i nauk humanistycznych w prywatnych mieszkaniach. Od 1978 roku na ową inicjatywą opiekę roztoczyło Towarzystwo Kursów Naukowych, które opracowywało dokładny program edukacyjny wykładów. Zajęcia “Latającego uniwersytetu”, na które przychodziła młodzież, osoby starsze i robotnicy były szykanowane poprzez napady na mieszkania prywatne specjalnie zorganizowanych bojówek składających się z funkcjonariuszy SB i osiłków należących do “elity mięśniowej” SZSP warszawskiej AWF na warszawskich Bielanach, bijących młodzież na dyskotekach jako bramkarze i zebrania opozycyjne jako najemnicy SB do „brudnej roboty”.

45.                 Lodówa – Była to popularna nazwa dla milicyjnej więźniarki, ciężarówki z blaszaną skrzynią bez okien, w której przewożono do aresztów zatrzymanych podczas demonstracji ulicznych obywateli. W mrocznych i zimnych (w okresie zimowym) wnętrzach owych „Lodów” ludzie stali stłoczeni przez wiele godzin, bez możliwości regulowania potrzeb fizjologicznych, a często dotkliwie pobici, aż do czasu, kiedy po zakończonej pacyfikacji ulicznych demonstracji odwożeni byli do aresztów, gdzie przeważnie przechodzili „ścieżkę zdrowia”.

46.                 Lojalka – Tak nazywano podpisanie przez zwalnianego z aresztu lub obozu internowania działacza “Solidarności” oświadczenia, że zobowiązuje się do przestrzegania ładu konstytucyjnego PRL. Wyglądało to z pozoru niewinnie, bo przecież łamanie porządku konstytucyjnego PRL (z definicji bardzo porządnego) nie było celem działania opozycji, ale wręcz przeciwnie, egzekwowanie od władzy jego poszanowania. Ale tu nie chodziło o porządek konstytucyjny, ale o akt pokory i akceptacji faktu rozwiązania “Solidarności” i zrezygnowania z prób walki o jej przywrócenie. Podpisanie lojalki było więc aktem kapitulacji i akceptacji komunistycznego bezprawia. Lojalkę podpisała znikoma liczba mniej znaczących działaczy, choć SB mocno naciskała.

47.                 Melina – Lokal, zazwyczaj mieszkanie prywatne, w którym ukrywał się przed SB-cją działacz “Solidarności” podczas stanu wojennego. Mieszkanie, w którym był “zamelinowany” działacz podziemia nie miało nic wspólnego z meliną alkoholową, gdyż geneza tej nazwy wywodzi się od slangowego pojęcia “zamelinować”, czyli schować. Zazwyczaj były to mieszkania ludzi nie mających nic wspólnego z działalnością opozycyjną, ale odważnych i życzliwych sprawie. A więc chodziło tu o schowanie, dobre ukrycie ściganego milicyjnie człowieka, związanego z działalnością opozycyjną przed penetrującymi środowisko opozycyjne funkcjonariuszami SB.

48.                 Mysia 2 – Symboliczna nazwa centrali urzędu cenzorskiego w PRL, czyli  instytucji „dystrybucji słusznej informacji”, Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW), powołanego do „rządu dusz” dekretem PKWN z 1946, a od lipca 1981 roku zmienionego na: Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk (GUKPIW), a mieszczącego się w Warszawie przy ulicy Mysiej 2. Urząd podlegał bezpośrednio Prezesowi Rady Ministrów PRL. Taką nazwę, jako ironiczną kpinę z idei komunistycznej cenzury, przyjęło jedno z wydawnictw podziemnych działających w latach 80-tych. Cenzura PRL miała charakter prewencyjny, a więc eliminowała niepożądane treści przed ich publikacją w mediach. Cenzorzy sprawdzali materiały informacyjne, literackie, estradowe i kabaretowe przed ich upublicznieniem. zatrzymując je lub zwalniając do emisji według odgórnych zaleceń i wskazówek rządzącej partii PZPR. Zgodnie z art. 104, 105 i 106 znajdującymi się w rozdziale V (Powszechne obowiązki i prawa obywatelskie) Konstytucji marcowej: „Każdy obywatel ma prawo swobodnego wyrażania swoich myśli i przekonań, o ile przez to nie narusza przepisów prawa”. Art 71. 1. „Polska Rzeczpospolita Ludowa zapewnia obywatelom wolność słowa, druku, zgromadzeń i wieców, pochodów i manifestacji”. Istnienia i działania GUKPiW było od swego początku do końca niezgodne z obowiązującym w PRL prawem!

49.                 46 Nalot - Określenie dla represyjnych działań MO i SB wymierzonych w konsolidujące się środowisko opozycyjne z kręgów KOR i “Latającego Uniwersytetu” w drugiej połowie lat 70-tych. W nalocie brali udział funkcjonariusze MO i SB, a także często wysługujący się SBcji studenci z warszawskiej WSWF, przeważnie osiłki pracujące na “bramkach” klubów dyskotekowych, którzy przemocą rozpędzali zebranie lub wykład, bijąc i kopiąc zgromadzonych, zaś SB aresztowała jego uczestników.

50.                 Namierzenie – Namierzeniem nazywało się w środowisku konspiracyjnym wykrycie przez SBcję lokalu, gdzie prowadzona była działalność poligraficzna, odbywały się zebrania konspiracyjne lub przechowywało się ukrywających się działaczy. Jeśli namierzenie lokalu (obserwacja przez tajniaków, rzadziej podsłuch) zostało w czas dostrzeżone, to lokal można było ewakuować, w przeciwnym wypadku lokal był rewidowany, jego personel aresztowany, a w mieszkaniu robiony był “kocioł”, czyli SBcka pułapka na innych członków “konspiry” jeszcze nie powiadomionych o „spalonym” lokalu.

51.                 Nasłuch radiowy rozmów SB i ZOMO - Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa pracowali na częstotliwościach w paśmie 100 MHz, które w krajach zachodnich było przeznaczone dla radiofonii publicznej, tak jak jest obecnie i w Polsce. Posługując się, zatem standardowym odbiornikiem radiowym na zachodni zakres FM, można było prowadzić podsłuch rozmów SB i ZOMO podczas pacyfikacji demonstracji ulicznych. Wystarczyło włączyć radio z zachodnią częstotliwością FM i pokręcić gałką strojenia, by złapać pasmo rozmów SBckich lub ZOMOwskich i być na bieżąco w sytuacji dyrygowania pacyfikacją ulicznej „zadymy”. Niestety, nie było wtedy telefonów komórkowych (a jak by były, zakazano by ich używania)więc informacji takich nie przekazywano do wiadomości demonstrantów. Służby MSW używały wtedy Radmorów 3001,315,  stąd wysoka jakość nagrań z nasłuchu. Takie nagrania na kasetach ZK C 60 były rozprowadzane, jak Gazeta mówiona Bratkowskiego, czy audycje, audio i video Jacka Fedorowicza i informowały Polaków o zarejestrowanych dowodach perfidnej strategii represji, a nawet zbrodni. Autor leksykonu pamięta z wysłuchanej rejestracji nasłuchu, iż w żargonie ZOMOwskim Dworzec Główny PKP w Gdańsku miał ksywę Żelazny, zaś pomnik Króla Sobieskiego - Konik, a z perspektywy czasu, to pozostaje „smieszno, no straszo”, tak…

52.                 Ogon – To potoczna nazwa SB-ckiego szpicla, który śledzi osobę podejrzaną o działalność antypaństwową, a więc podąża w jej ślad “siedząc jej na ogonie”. Ogon można było zgubić lub nie zauważywszy ściągnąć go za sobą do zakonspirowanego lokalu, czyli spowodować jego “namierzenie” i wpadkę.

53.                 „Oni” – Tak nazywani byli w kręgach opozycyjnych, jako adwersarze polityczni a także potocznie, jako uosobienie wrogości i obcości, przedstawiciele komunistycznego establishmentu. Był to też tytuł książki Teresy Torańskiej (w drugim obiegu), zbioru wywiadów z aparatczykami.

54.                 Opornik – Symbol oporu przeciw restrykcjom stanu wojennego w PRL, noszony w formie radiowego opornika w klapie marynarki. Milicja ścigała owo, mało agresywne i niezbyt “godzące w ustrój”, zjawisko manifestowania obywatelskiego nieposłuszeństwa i karała dolegliwą grzywną kolegialną.

55.                 Pierdol” – Dowcip podziemnych drukarzy, czyli zielony banknot przypominający dolara. Zamiast wizerunku prezydenta USA po jednej stronie widnieje Mieczysław Rakowski - ówczesny wicepremier, po drugiej zaś stronie świński ryj mocno przypominający fizjonomię rzecznika rządu - Jerzego Urbana. Pierdol, czyli Pierwyj Eksperimentalnyj Ruskij Dolar, stworzyła jedna z podziemnych drukarni i jest dziś cennym obiektem kolekcjonerskim.

56.                 Pokot – Grupa osób śpiących na stołach, fotelach i podłodze w mieszkaniu gospodarza spotkania opozycyjnego, imprezy towarzyskiej lub rodzinnego spotkania, która nie mogła rozejść się do domów z powodu obowiązywania godziny milicyjnej w czasie stanu wojennego w PRL w latach 1981 - 1982. O zjawisku pokotu śpiewał w swej piosence “Wyznania emigranta” Jacek Kaczmarski, gdzie spragniony wódki, bawiący się pokot wysyłał przekupny patrol ZOMO, aby “za dwa króle, czyli cwaję” nabyli na melinie alkoholowej wódkę dla “uwięzionych” przez godzinę milicyjną biesiadników.

57.                 Polityczna poprawność – Pojęcie ze schyłku PRL, z okresu transformacji ustrojowej w 1989 roku, a dotyczące lansowanej przez “koncesjonowaną opozycję” teorii o konieczności kolejnej wersji “dogadania się, jak Polak z Polakiem”, czyli “jedynej słusznej drogi” porozumienia przy okrągłym stole i oddania władzy przez komunistów dobrowolnie, bez przedstawianego jako tragiczna alternatywa “rozlewu krwi”, ale za cenę ich rozgrzeszenia z haniebnej i niejednokrotnie przestępczej przeszłości z gwarancją “lojalności” nowej władzy z etykietą solidarnościową wobec partnerów porozumienia, niejednokrotnie spoufalonych towarzysko i trunkowo, którym dano szansę na uwłaszczenie i przywileje ekonomiczne. Poprawność polityczna jest, więc strategią chroniącą nieprawości towarzyszące transformacji ustrojowej w Polsce, a także wszelkie patologie kompromitujące scenę polityczną III RP i towarzyszące procesom prywatyzacyjnym prowadzonym przez wszystkie ekipy rządzące po 1989 roku, a także karygodną niesprawiedliwość społeczną, czyli wysokie emerytury dla SB-ków i aparatczyków PZPR, synekury w agencjach skarbu państwa, zakładanych agencjach ochrony i windykacji dla oficerów (często pospolitych przestępców) SB, a zwyczajną biedę materialną wielu ideowych działaczy “Solidarności” i ofiar reżimu komunistycznego w PRL, o ironio! Zatem poprawność polityczna, to pojęcie cyniczne i pozbawione merytorycznego sensu, pochwała „łotrostwa”, bowiem negatywna postawa uległości i psiego posłuszeństwa, godna pogardy strategia maskowania oczywistego zła, nosi miano powszechnie rozumiane pozytywnie, o ironio!

58.                 „PRONcie” – Ironiczna, opozycyjna nazwa Patriotycznego Ruchu Odrodzenia narodowego, czyli PRON, skansenu pożytecznych durniów, a inspirująca do takiej twórczości poetyckiej: "PRON cię karmi, PRON cię broni, więc trzymajmy, PRON-c.ę w dłoni". Nic dodać, a ująć można kaczkę z rozna, na ten i inny przykład!

59.                 Propaganda sukcesu – rodzaj propagandy wyolbrzymiający sukcesy ekipy rządzącej Gierka. Wszystkie problemy zostają zminimalizowane, a jeśli istnieją, to odpowiedzialność za nie zrzuca się na poprzednią ekipę, wrogie siły itp. W pewnym stopniu propaganda sukcesu uprawiana jest przez wszystkich rządzących, lecz zwykle skuteczną przeciwwagą są dla niej wolne media, które nie tylko prezentują stanowisko odmienne od rządowego, ale zajmują się raczej porażkami niż sukcesami rządów. Skutecznie uprawiana w PRL owa „propaganda sukcesu” może zostawić w pamięci ludzi pozytywną opinię o epoce, która nie była obiektywnie tak dobrą, jak mit, który po niej pozostał.

60.                 Robotnik” – dwutygodnik założony we wrześniu 1977 przez grupę współpracowników KOR. Wybierając nazwę "Robotnik", założyciele nawiązali do tradycji pisma PPS, redagowanego niegdyś przez Piłsudskiego – tradycji walki o prawa robotników i o niepodległość Polski. Pismo było ściśle związane z KSS KOR. Wyrosło z akcji pomocy organizowanej przez Komitet Obrony Robotników i próbowało utrzymać nawiązane wówczas kontakty z robotnikami (co się niezupełnie udało). Podzielało KOR-owską filozofię działania opozycyjnego. W zespole było kilku członków KSS KOR – Borusewicz, Lityński, Wujec, Onyszkiewicz, Kuczyński. "Robotnik" publikował wszystkie ważniejsze dokumenty KSS KOR, otrzymywał od środowisk korowskich informacje, uczestniczył we wspólnych akcjach, korzystał z pomocy współpracowników KOR na Zachodzie, zwłaszcza Niny i Eugeniusza Smolarów. Pismo było ściśle związane z KSS KOR. Wyrosło z akcji pomocy organizowanej przez KORi próbowało utrzymać nawiązane wówczas kontakty z robotnikami (co się niezupełnie udało). Podzielało KOR-owską filozofię działania opozycyjnego. W zespole było kilku członków KSS KOR – Borusewicz, Lityński, Wujec, Onyszkiewicz, Śreniowski. "Robotnik" publikował wszystkie ważniejsze dokumenty KSS KOR, otrzymywał od środowisk korowskich informacje, uczestniczył we wspólnych akcjach, korzystał z pomocy współpracowników KOR na Zachodzie, zwłaszcza Niny i Eugeniusza Smolarów. Z pismem współpracowali regularnie pod koniec lat 70. W latach 1979-80 ”Robotnik” docierał do kilkudziesięciu miast. Najwięcej egzemplarzy odbierał Gdańsk (ok. 2 tys.), Szczecin (tysiąc i później więcej), po kilkaset szło na Śląsk, do Łodzi, do Krakowa i okolic, 100-300 do Radomia, Grudziądza, Torunia, Poznania, Gorzowa Wlkp., Lublina, Siedlec, Przemyśla, Słupska, Wałbrzycha, Świdnika. Po podpisaniu porozumień sierpniowych i utworzeniu NSZZ "Solidarność" redaktorzy "Robotnika" zaangażowali się w działalność w "Solidarności". Robotnik wychodził nadal, aż do stanu wojennego.

61.                 SB-ckie mordy To nie spodlone fizjonomie funkcjonariuszy SB, ale skutki przestępczej działalności aparatu represji PRL, morderstwa polityczne, będące rutynową formą represji komunistycznych, a bezpośrednio wykonane rękoma funkcjonariuszy SB lub ich konfidentów. Było to praktykowane we wszystkich okresach PRL zbrodnicze działanie organów bezpieki komunistycznej wymierzone w szczególnie aktywnych, mających duży rezonans społeczny, działaczy antykomunistycznych i księży. Zdarzyło się ich wiele, ale wymienione zostaną najbardziej znane i najbardziej nikczemne. Tak, więc sztandarowe SBckie mordy, to: zabójstwo Jerzego Zawieyskiego pisarza, członka ZLP, którego SB zamordowała w 1969 roku „defenestrując” przez okno szpitalne, śmierci krakowskiego studenta-opozycjonisty Stanisława Pyjasa w 1977 roku, Emila Barchańskiego (1982), ucznia, wydawcy pisma satyrycznego „Kabel”, Bogdana Włosika, robotnika z Nowej Huty zastrzelonego przez kpt. SB Andrzeja Augustyna na ulicy, czy też działacza SRI Romana Bartoszcze w 1983 roku i wspierającego opozycję księdza Zycha i matki mecenasa Piesiewicza – Anieli Piesiewicz w 1989 roku, ale najperfidniejszy i jedyny wykryty i osadzony mord polityczny SB, to zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 roku.

62.                 Schizofrenia bezobjawowa – To wymysł sowieckiej psychiatrii represyjnej, a podany do wiadomości publicznej w książce Władimira Bukowskiego „I powraca wiatr”. Najbardziej rozpowszechnioną etykietką diagnostyczną dla „wrogów ludu” była właśnie „schizofrenia bezobjawowa”, jako postać, w której „utajony proces chorobowy następuje bardzo powoli i nie daje pełnych objawów”. Jedynym objawem jest nie dostrzeganie „dobrodziejstwa systemu radzieckiego” i „uporczywe jego kontestowanie”. Jednostkę chorobową zdefiniował „wielki uczony” prof. Snieżniewski w 1969 roku. W celu przetrzymywania coraz większej liczby osadzonych stworzono sieć psychuszek, które łączyły funkcje szpitali i zwykłych więzień, a w których ze zdrowymi osadzonymi na podstawie fałszywych ekspertyz lekarskich na zlecenie KGB siedzieli zabójcy i gwałciciele. Trafili tam wspomniany Władimir Bukowski, Natalia Gorbaniewska, oraz Siemion Głuzman, ukraiński psychiatra, więziony za obronę ofiar psychiatrii politycznej.

63.                 Sentymentalna panna S. – Metaforyczny wizerunek rozkwitu i upadku wielkiej miłości wszystkich Polaków, pokładających wiarę w nieodparty czar, szczerość intencji i pewność realizacji idei, czyli “Solidarności”, przedstawiony w formie popularnej piosenki autorstwa Jana Krzysztofa Kelusa, jednego z bardów “Solidarności”. Słuchana w latach 80-tych z kolportowanych w podziemiu kaset “Sentymentalna panna S.” stała się przebojem, bo jej gorzkie przesłanie było prawdziwe i otwierające oczy na nową, marną sytuację.

64.                 6. Sito – Popularna nazwa sitodruku, czyli techniki drukarskiej polegającej na używaniu do robienia odbitek drukarskich ramki z siatką pokrytą emulsją światłoczułą, po której naświetleniu z kliszy litery tekstu wypłukuje się i przepuszczają farbę drukarską, co w efekcie daje matrycę (stosowana do dziś). W ten sposób powstawał plakaty i ulotki.

65.                 SKS – Studenckie Komitety Solidarności - W dniu 7 maja 1977 roku znaleziono w bramie krakowskiej kamienicy zwłoki związanego z opozycją studenta UJ Stanisława Pyjasa. Dzień przed śmiercią Stanisław Pyjas złożył z kolegami w prokuraturze doniesienie o pogróżkach, zawartych w podrzuconych mu anonimach. Prokuratura prowadząca wówczas śledztwo w sprawie śmierci Pyjasa umorzyła sprawę, twierdząc, że Pyjas "spadł ze schodów". Reakcją środowiska akademickiego był “Biały Marsz”, który przeszedł ulicami Krakowa (zgromadził ok. 5 tys. uczestników) w dniu pogrzebu zamordowanego działacza podziemia antykomunistycznego, a następnie zawiązanie się SKS-ów, działających w latach 1977– 80 grup studentów niezależnych od wpływu SZSP i PZPR, domagających się wyjaśnienia prawdy o okolicznościach śmierci kolegi, głoszących programy integracji środowiska akademickiego wokół wartości niekomunistycznych. Działały w Gdańsku, Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Szczecinie. Współpracowały z KOR i ROPCiO. Ich działacze stanowili trzon grupy założycielskiej NZS w 1980 roku.

66.                 Sowietyzacja - To określenie polityki ZSRR wobec państw Europy Środkowej, które na mocy postanowień jałtańskich z 1945 roku znalazły się w obszarze wpływów sowieckich. W praktyce sowietyzacja polegała na zainstalowaniu, pod kontrolą Armii Czerwonej, komunistycznego systemu totalitarnego, fizycznej eksterminacji opozycji zbrojnej i politycznej, na pozbawieniu społeczeństwa podmiotowości politycznej, zafałszowaniu historii, represji policyjnych, jako środka na wyciszenie prób protestów przeciw bezprawiu i kłamstwu propagandowemu państwa, a także na ekonomicznej i militarnej zależność krajów obozu komunistycznego od centrali na Kremlu.

67.                 Ścieżka zdrowia - Ironiczne określenie na formę znęcania się nad aresztowanymi stosowaną w PRL przez ZOMO i MO, czasem SB, zwłaszcza wobec działaczy opozycji. Polegała na biciu pałkami milicyjnymi aresztanta lub wielu aresztantów biegnących pomiędzy dwoma szeregami bijących funkcjonariuszy. Czasami dla utrudnienia szybkości poruszania się aresztantom  nakazywano rozwiązać sznurowadła, lub wręcz wiązano oba buty sznurowadłami. Do najgłośniejszych przypadków stosowania „ścieżki zdrowia” doszło w czasie wypadków Radomskiego Czerwca 1976. Operacją, tłumiącą strajki pod kryptonimem Lato ’76, osobiście kierował ówczesny szef Służby Bezpieczeństwa gen. Bogusław Stachura i on jest odpowiedzialny za zastosowanie tej represji. Gensek Edward Gierek utrzymywał, że, kiedy dowiedział się o „tego typu praktykach”, nakazał ich natychmiastowego przerwanie. Prawdopodobnie metodę tę funkcjonariusze MSW w PRL przejęli ze „świeckiej tradycji” XIX-wiecznego wojska rosyjskiego zwanej praszczęta, kiedy to skazany żołnierz musiał biec pomiędzy dwoma szpalerami żołnierzy bijących go kijami, a była to wówczas kara równoznaczna z karą śmierci! Jako ciekawostkę warto przytoczyć, że języku portugalskim (w odmianie brazylijskiej) rodzaj takiej tortury potocznie nazywany jest corredor polonês, co oznacza „polski korytarz”. Oto wkład PRLowskiej „myśli milicyjnej” w światowy zapis zbrodni. Wstyd i hańba szmatławcom, co teraz nie „mogą wyżyć” za 2.000 zł.!

68.                 Tajny Współpracownik [TW] - podstawowa kategoria tajnej i świadomej współpracy z SB, wymuszona w różny sposób np. tortury, szantaż, kuszenie zyskiem materialnym, lub dobrowolna w latach 1957-1989.

69.                 Taternicy - Opozycyjna grupa polskich intelektualistów z lewicujących środowisk warszawskich zawiązana na fali Marca '68. Należeli do niej min. Andrzej Chojecki i Henryk Wujec. Zajmowali się przemytem wydawnictw "paryskiej Kultury" przez granicę polsko-czechosłowacką w Tatrach. W styczniu 1970 w Warszawie proces odbył się ich proces. Pięcioro oskarżonych o “wejście w porozumienie z obcą organizacją w celu działania na szkodę Państwa Polskiego” zostaje skazanych na kary od 3 do 5 lat więzienia.

70.                 Trójwładza – pojęcie polityczne, wprowadzone w pracy naukowej “Władza” przez filozofa-materialistę (ale nie marksistę) prof. Leszka Nowaka z Poznania, a określające rozmiar kompetencji władzy w państwie totalitarnym, która panuje polityczne, gospodarczo i informacyjnie, co jest powodem jej potęgi i braku społecznej kontroli. Trójwładza charakterystyczna dla państw bloku sowieckiego była najbardziej wyrafinowanym i skutecznym sposobem pozbawienia społeczeństwa podmiotowości politycznej.

71.                 Wały – Najprostsza technika drukarska polegająca na wałkowaniu papieru przyłożonego do matrycy, która może być np. linorytem lub matrycą białkową. Tym sposobem powstawały ulotki i gazetki strajkowe w Stoczni Gdańskiej w Sierpniu ’80. Zestaw do druku “na wałach” składał się z płyty szklanej, podkładu filcowego i ciężkiego, metalowego wałka z podwójnym uchwytem i farby drukarskiej, często domorosłej, sporządzanej na bazie sadzy i pasty “Komfort”. “Wały” były prostą i mobilną technika drukarska, łatwo przerzucaną z lokalu do lokalu. Ale jej jakość nie była dobra, dlatego powstała ironiczna nazwa “pokolenia okularników” lat 80-tych, czyli niezłomnych “czytaczy” podziemnej, marnej jakości technicznej bibuły.

72.                 Wentyl bezpieczeństwa – Tak określana była w kręgach opozycyjnych strategia władzy na “koncesjonowane” zjawiska jawnych form sprzeciwu wobec systemu komunistycznego, ale na tyle nieszkodliwych i nie odnoszących społecznego rezonansu, ale traktowanych, jako wyraz  “liberalnego kursu władzy”. Takimi wentylami bezpieczeństwa, czyli pozorami liberalizacji władzy i ograniczenia cenzury było tolerowanie “radykalizmu” wypowiedzi tygodnika “Po prostu” w 1956 roku i powstanie filmu Andrzeja Wajdy “Człowiek z marmuru” w 1978 roku, czy w schyłkowym okresie PRL „różowa seria” w TVP w roku 1988 za prezesury Jerzego Urbana. Po protestach władz Kościoła, iż Telewizja Polska propaguje „treści pornograficzne” Urban tyleż logicznie, co cynicznie stwierdził, iż „nikt nie zmusza obywateli do oglądania tych filmów, każdy przecież może wyłączyć telewizor”. Tak, liberalizacja może być odebrana, jako „niemoralna”, zaś zamordyzm jest tylko brutalny, jak gangster. Zatem „najlepszy”, bo jednoznaczny, dla społecznej świadomości obywateli PRL był kurs podstawowy, zamordystyczny, bowiem oczywistość socjotechnicznego charakteru owych aktów “liberalizacji” był zawsze nieautentyczny, „głupio cwany”. Świadomość społeczna czuła sztuczność i fałsz tych „aktów łagodzenia cenzury” i „liberalnego kursu władzy”, ale byli tacy, co się nabierali, bowiem poczucie nieufności wobec „komuny” i stały opór wobec rozporządzeń władz PRL był na pewno pokaźnym i wartościowym “efektem ubocznym” wieloletnich, złych doświadczeń społecznych. Zatem wentyl bezpieczeństwa był zawsze zawodny, chybiony!

73.                 Wielki Brat – To pojęcie stosowane wobec postawy despotycznej dominacji wobec krajów podległych, czyli socjalistycznych lub Krajów Demokracji Ludowej, światowego centrum komunizmu, czyli imperialistycznego mocarstwa, Związku Sowieckiego (ZSRR).  Pojęcie to zostało wzięte z literatury, ze znakomitej, upiornej wizji państwa totalitarnego, z książki Georga Orwella, angielskiego dziennikarza i pisarza-wizjonera, zatytułowanej “Rok 1984”. W tej powieści “politico-fiktion” (bardziej wizjonerskiej, niż fikcyjnej) dyktatorem wielkich “Sojodinionnych Sztatów Jewropy i Azji”, czyli Eurazji, był demoniczny “Wielki Brat”, którego medialnie demonizowanym oponentem był niejaki Goldstein. WB kontrolujący zniewolonych obywateli, piszący fikcyjną historię, a także książki “dysydenckie” i prasę oficjalną (korekty historycznych wydań), urządzający „seanse nienawiści” do wrogów i miłości do swego upiornego majestatu. Współcześnie zjawiający się na ekranach TV w Europie “reality show” pod nazwą “Big Brotcher” tyle ma wspólnego z pierwowzorem, co “damski bokser” z Hitlerem.

74.                 Wiodąca rola „Lewicy laickiej” w opozycji PRL – Kiedy posiadamy wiedzę z ujawnionych protokołów przesłuchań Jacka Kuronia przez płk. Jana Lesiaka, możemy stwierdzić jednoznacznie, czym różniła się „Druga Solidarność” od „Solidarności”, a zatem jak zaowocowała „wiodąca rola lewicy laickiej”. Jacek Kuroń w roku 1985 i kolejnych latach za pośrednictwem owego oficera przedstawił władzy PRL taką polityczną ofertę: jeśli władza dyskretnie pomoże „Lewicy laickiej” w eliminacji z podziemnych struktur wszelkiej "ekstremy", czyli patriotów-niepodległościowców, to w drodze rewanżu „Lewica laicka” udzieli ludziom władzy gwarancji (stąd idea „grubej kreski”) bezdyskusyjnego zachowania pozycji społecznej w warunkach „transformacji ustrojowej”, a także gwarancji zachowania "zdobyczy majątkowych", bowiem  komunistyczna nomenklatura właśnie się uwłaszczała, rabując majątek państwowy, wypracowany rękoma wielu pokoleń robotników i inżynierów PRL. Trzeba tu przypomnieć, że Lewica laicka, której Jacek Kuroń był „wiodącym” przedstawicielem, to dawni stalinowcy, zwani „rewizjonistami”, którzy z różnych powodów i w różnych okresach zerwali z partią, a nawet utworzyli jeden z nurtów opozycji demokratycznej, zwracając się przeciw swej „macierzy”. Zatem eliminacja "ekstremy", była lewicy laickiej potrzebna nie tylko dla eliminacji konkurentów i uznania jej za „jedyną reprezentantkę polskiego społeczeństwa”, ale także udanej operacji obsadzania stanowisk nowej, zreformowanej ustrojowo władzy.  I tu kolejne przypomnienie historyczne. I tak na fali zwycięskiego „Sierpnia ‘80” powstająca spontanicznie, bez dyrektyw SBckich, "Solidarność" była tworzona od dołu, była autentycznym ruchem społecznym. Jednak "Druga Solidarność", ta "odrodzona" na podstawie wcześniejszych ustaleń i umowy Okrągłego Stołu, była tworzona „od góry”, na zasadzie weryfikacji, jaką „Lewica laicka” przeprowadziła przy użyciu Lecha Wałęsy, będącego na on czas nieposzlakowanym „autorytetem moralnym”, fotografując „słusznych opozycjonistów w towarzystwie „Wodzusia” Wałęsy. I w ten to prosty sposób "ekstrema" została wyeliminowana, zaś "drużyna Lecha Wałęsy" została przygotowana do „misji” współrządzenia krajem nad Wisłą. I także w ramach tego współrządzenia, nie wiemy personalnie na skutek czyjej decyzji, udała się do archiwów MSW czteroosobowa komisja, zwana "komisją Michnika",  która przez kilka miesięcy coś tam „czyściła i szukała haków”, ale do dzisiaj nie wiadomo, co było literalnie jej zainteresowaniem, bo nigdy tego nie wyjaśniła. Działała też wielce „higienicznie”, bowiem nie pozostawiła po sobie żadnych śladów, prócz takiego, że z teczki "Gajowego Bronisława" pozostały jedynie same okładki, ale oczywiście pewności nie ma, mogły jej zawartość zjeść myszy. Zatem w procesie transformacji PRL w III RP, przy tworzeniu nowych kadr rządzących, a także „zabezpieczeniu miękkiego upadku aparatczykom i funkcjonariuszom służb PRL”, tudzież w tworzeniu czystych „historii osobistych” kadr rządzących III RP i nietykalności komunistycznych przestępców, wiodącą rolę odegrała „Lewica laicka”.  Czy mamy być jej wdzięczni za dziejową misję, możemy rozstrzygnąć sami obserwując burzliwą historię „nocnych zmian”, afer i przekrętów III, wyznawców strategii „mordo ty moja”, czy twórcy „państwa istniejącego teoretycznie”. Zapewne „O Take Polske” walczyła „Lewica laicka”, ale nie o taką Ojczyznę i władzę w Kraju nad Wisłą walczyła „Solidarność”, 10-milionowy ruch społeczny podczas 16 miesięcy „Karnawału wolności” w „najweselszym baraku komunistycznego obozu”, czyli PRL. Niestety, nie społeczny entuzjazm i oczywiste wartości stanowią o ładzie społecznym i politycznym państwa, a o tym przekonaliśmy się zamieniając Polskę Ludową na Polskę Pookrągłostołową!

75.                 Wkrocz - Pojęcie to stało się popularne w drugiej połowie lat 70. W slangu opozycji demokratycznej, a oznaczało wtargnięcie funkcjonariuszy MO w towarzystwie tajniaków z SB-cji lub bojówek młodzieżowych (aktywiścvi SZSP) do mieszkania, w którym odbywały się zajęcia "latającego uniwersytetu" lub spotkanie działaczy opozycyjnych. W konsekwencji "wkroczu" następowało sprawdzanie tożsamości i rewidowanie zebranych osób, rewizja mieszkania, konfiskata mienia (dolarów) i inne formy represji łącznie z biciem i aresztowaniem na sakramentalne "cztery-osiem". Szczególną brutalnością odznaczył się "wkrocz" dużej bojówki aktywu młodzieżowego SZSP z warszawskiej AWF do mieszkania Jacka Kuronia w dniu 21 marca 1979 roku. Wówczas to zdemolowano mieszkanie, znieważano gości i pobito ciężko m.in. Henryka Wujca i Macieja, syna Jacka Kuronia. Wydarzenie to nagłośniło Radio Wolna Europa, co przysporzyło politycznych kłopotów reżimowi Gierka, tak zabiegjącemu o dobrą opinię na Zachodzie obdarzającym kredytami. Koncepcję rozbijania zgromadzeń opozycyjnych zaproponował SB-cji gorliwy i „pomysłowy” TW Lesław Maleszka, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, nie odwołany przez naczelnego Adama Michnika już po ujawnieniu swej nikczemnej przeszłości, bo nie moralność, a wiedza byłego TW jest „cenna”, nawet w demokratycznej (z nazwy) III RP.

76.                 Wojna w człowieku – To tytuł eseju Ericha Fromma (1900-1980), niemieckiego psychologa, filozofa i socjologa, a dotyczący genezy postaw ludzkich, źródeł totalitaryzmu i wszelkich form zła w świecie współczesnym, wydany w formie broszury własnym sumptem przez Darka Sikorskiego i autora leksykonu w 1989 roku. Tekst eseju przetłumaczyli Piotrowie – Kuropatwiński i Pankiewicz. Oficjalnie książkę wydała gdańska oficyna „Tawerna Psychonautów” w 1991 roku, a potem warszawskie wydawnictwo „Santorski & Spółka” w 1994 roku. Oto fragment eseju istotny dla jego przesłania: „Stosowanie przemocy wynika najczęściej z niemożności rozwiązania przez ludzi podstawowych problemów swojego życia, z niemożności kochania innych, nieumiejętności zrealizowania własnych możliwości. Nie mogąc kochać, człowiek zaczyna poniżać innych ludzi i sprawiać im ból.” Erich Fromm definiuje w tym eseju dwa bardzo istotne dla ludzkiej, życiowej postawy pojęcia: biofilii i nekrofilii. Oto ich wyjaśnienie. Nekrofilia, to przedmiotowe, mechaniczne podejście do życia, lęk przed życiem, jako zjawiskiem tajemniczym i skomplikowanym, lęk przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie, wieczne niezadowolenie z „tu i teraz” i ucieczka w przeszłość, zbytnie uporządkowanie, chęć dominacji nad innymi i redukcja ludzi do „przedmiotów”. Biofilia, zaś jest przeciwieństwem nekrofilii, jest poszukiwaniem sensu życia i miłości do wszelkich przejawów życia. Biofil, zatem, dąży do obrony i twórczego rozwijania życia. Cechuje go szczera otwartość, empatia i poczucie humoru, a także poczucie wolności, które udziela się innym w jego towarzystwie i stwarza strefę bezpieczeństwa wokół niego, więc jego relacje interpersonalne są bardzo dobre. Briofil cieszy się z każdej minuty życia i chce się dzielić radością. Fromm alarmuje, aby w procesie wychowania i kształcenia dzieci uczestniczyły jedynie osoby o orientacji biofilnej (kontrola społeczna systemu nauczania), a w procesie edukacji powinno kłaść się duży nacisk na zrozumienie i szacunek dla takich wartości jak: miłość, dobro, piękno, empatia, wolność, kreatywność, szacunek dla każdego życia, bo tylko one tworzą przestrzeń dla rozwoju postaw biofilnych u dzieci, a potem wyrastających z nich dorosłych. To wielce trafne wyzwanie dla wychowawców naszych czasów, gdyż wokół panuje "cywilizacja śmierci", a więc relatywizm i nihilizm, zwierzęcy egoizm i agresywność. Jest to wynikiem tego, że człowiek jest podporządkowany koniunkturom ekonomicznym, a cywilizacja nastawiona na bezduszny materializm, fizjologiczny hedonizm, konsumpcję dóbr i brak własnej wizji życia nie dba o jego rozwój tylko podsyca jego żądzę posiadania i konsumowania. „Wojna w człowieku”, to dramat wyboru pomiędzy łatwą, bo promowaną medialnie, postawą martwej, egoistycznej konsumpcji i pogoni za przyjemnością, a twórczym i pełnym heroizmu przeciwstawieniem się „darwinowskiemu stadu” i wybór życia świadomie preferującego wartości humanistyczne. W czasach PRL było to trudne, bo ideologiczny model nie pozwalał na poznanie prawdy i wolność jednostki, będącej własnością państwa. Ale aktualnie czas jest jeszcze trudniejszy, bo agresja medialna i reklamowa, preparowana informacja sprowadza człowieka do roli „martwego automatu”. To wielki, groźny paradoks naszych czasów, kiedy człowiek de facto „ucieka od wolności” (pojęcie Fromma, tytuł książki) i dobrowolnie daje dopust na przyjęcie łatwej i wygodnej postawy nekrofilnej, czyli bycie przedmiotem „działanym” przez system. Tylko od poziomu naszej samoświadomości i samodzielności decydowania zależeć będzie, czy zostaniemy „pożarci” przez „cywilizację śmierci”, czy staniemy się wolni, niezależni decyzyjnie i działający dla rozwoju jednostek i społeczności, świadomi obywatele!

77.                 Wronie związki – Jednym z naczelnych celów wprowadzenia stanu wojennego w PRL 13 grudnia 1981 roku było pozbawienie społeczeństwa podmiotowości i możliwości legalnego wypowiadania swych roszczeń i postulatów, a więc zdelegalizowanie i rozwiązanie “Solidarności”. Stało się to faktem w jesienią 1982 roku. Wielki, bo liczący prawie 10 mln. członków, autentyczny ruch związkowy przestał istnieć, a więc władze komunistyczne musiały stworzyć “związkową atrapę” zależną i posłuszną wytycznym PZPR. Stało się tak latem 1983 roku, kiedy to powstały “wronie związki zawodowe” czyli OPZZ. Podziemna solidarność ogłosiła bojkot OPZZ jako farsy ruchu związkowego, lecz szantażem i przekupstwem  udało się zwerbować ok. 4 mln. “wronich związkowców”.

78.                 Wtyczka – Tak nazywany był konfident SB-cki, który dostał się z polecenia swego zwierzchnika do struktury konspiracyjnej lub związkowej “Solidarności” i zjednawszy sobie zaufanie kolegów informował swych mocodawców o składzie personalnym, radykalnuych aktywistach ruchu i planach działalności inwigilowanej organizacji. Wedle zgodnej opinii wszystkie organizacje związkowe, opozycyjne, czy niepodległościowe w PRL były od czasu zwycięstwa społecznej podmiotowości nad monopolem totalitarnym w Sierpniu ’80 inwigilowane przez SB, a TW w strukturach “Solidarności” była zatrważająca i zapewniająca SB “ręczne sterowanie” działalniością Związku. Dla zobrazowania zjawiska warto podać informacje iczbowe, a przedstawiało się to tak, że w strukturach kierowniczych "Solidarności" w Gdańsku usadowiło się 41 tajnych współpracowników (TW), z czego aż pięciu usytuowanych w MKZ, najwyższej instancji koordynującej ogólnopolskie działania Związku. A zatem nie można się dziwić, iż od początu w przywództwie “Solidarności” były różnice zdań i strategii działania, a także podziały na radykałów i ugodowców.

79.                 Wybrać wolność – To było określenie dobrowolnego opuszczenia PRL przez obywatela, który miał już dość komunistycznego zniewolenia i ekonomicznej biedy. Motywację były różne, od wzniosłych, czyli wyjazdu, aby prowadzić działalność antykomunistyczną w wolnych mediach, uniknięcie represji politycznych, dbałości o rodzinę, chęci osobistej kariery, lub przysłowiowy „święty spokój” i perspektywa dobrobytu w relacji do komunistycznego klepania biedy. Najprościej można to tak zdefiniować: wyjechać na Zachód i nie powrócić do kraju, czyli PRL. Do końca lat 60. najdogodniejszą po temu okazją były podróże służbowe, stypendia i kontakty kulturalne. Jednak od lat 70. władze PRL powoli liberalizowały „politykę paszportową", a w latach 1980 – 1981 wyjechało i nie wróciło do kraju stanu wojennego kilkaset tysięcy obywateli PRL.

80.                 “Wyrok z bomby” – To forma represji pseudoprawnej stosowana zwłaszcza wobec uczestników demonstracji ulicznych w czasie stanu wojennego w PRL, a także kolporterów prasy podziemnej i tzw. “spekulantów” czyli obywateli kupujących u chłopów „pół świniaka” lub handlujących na bazarach “towarami deficytowymi” np. mięsem, masłem, serem, olejem. I tak schwytanych podczas ulicznych “zadym” demonstrantów i “przestępców” innego autoramentu zamykano w areszcie na 24 godziny lub rytualne “cztery osiem”, kiedy pojmanie odbyło się w sobotę, a następnie pod eskortą przewożeni byli przed oblicze kolegium do spraw wykroczeń (obecny sąd grodzki). Tam zapadał zazwyczaj “wyrok z bomby” czyli w tempie ekspresowym, bowiem uniewinnienia były w tym przypadku wyjątkiem, a argumenty winy wygłaszane przez “oskarżycieli publicznych” nie do odparcia, choć wiadomo, że całkowicie sfabrykowane. Po drodze zatrzymany mógł wykonać jeden telefon, aby ewentualnie zapewnić sobie wpłatę grzywny kolegialnej, gdyż w przypadku jej nieuiszczenia, zamieniana była ona na areszt wedle takiego przelicznika, że grzywna 20 tys. zamieniana była na 30 dni aresztu. Ponieważ świadkami w tych farsach prawnych byli funkcjonariusze ZOMO, którzy zeznawali standartowo i fałszywie, że aresztowany “wykrzykiwał wrogie hasła, znieważające socjalistyczne władze Polski Ludowej, rzucał kamieniami w funkcjonariuszy MO i dokonywał aktów wandalizmu, niszcząc mienie społeczne poprzez wyrywanie płyt chodnikowych i demolując kosze na śmieci”. Po tak “wiarygodnym” oskarżeniu wrogi socjalistycznej ojczyźnie, aresztowany “element antysocjalistyczny”, otrzymywał “wyrok z bomby” i jeśli nie miał gotówki na zapłacenie grzywny, szedł do aresztu, gdzie spotykał się z “życzliwymi inaczej”, czyli tzw. grypsujacymi i innymi mętami kryminalnymi, którzy umilali mu życie za kratami i tak będące już przysłowiową “przerwą w życiorysie”.

81.                 Zadyma – To popularna nazwa demonstracji antykomunistycznych kończących się nieuchronnie walkami z ZOMO. Geneza nazwy jest dość oczywista, bo wywodzi się od zadymionego pejzażu ulicy objętej demonstracją, pacyfikowaną przez milicję przy pomocy gazów łzawiących i petard hukowych. Innymi narzędziami pacyfikacji używanymi przez ZOMO były pałki szturmowe, opancerzone pojazdy bojowe, czyli „SKOTY” z impetem wjeżdżające w tłum demonstrantów, także czołgi, strzelające niekiedy „ślepakami” i strumienie wody pod ciśnieniem pompowane z milicyjnych polewaczek. W zadymach milicja wielokrotnie używała też broni, a najwięcej ofiar pociągnęły za sobą walki uliczne w Czerwcu ’56 w Poznaniu, gdzie zginęło 72 demonstrantów oraz w Grudniu ‘70 na Wybrzeżu. Oficjalnie władze komunistyczne podały tu liczbę 44 ofiar, lecz de facto mogło ich być 250-600 zabitych i zakatowanych w aresztach. Podczas stanu wojennego, w czasie zadymy w dniu 31 sierpnia w Lubinie, do tłumu strzelali funkcjonariusze SB zabijając 2 osoby, a raniąc wielu uczestników.

82.                 Zajączek – Symbol wolności i buntu przeciw przemocy państwa, charakterystyczny gest rozwartych palców dłoni, zwany także “viktorią”, spopularyzowany w okresie rewolty młodzieży w USA przeciw wojnie w Wietnamie. W czasach “Solidarności” był to gest społecznego oporu i negacji systemu PRL. Za “robienie zajączka” można było dostać grzywnę kolegium, jako za “wrogą działalność wywrotową”.

83.                 Zakładanie komitetów – W pełnym brzmieniu: “zakładajcie komitety, zamiast je palić”, to hasło rzucone przez Jacka Kuronia w roku 1976, po protestach robotniczych w Ursusie i Radomiu w czerwcu 1976 roku, kiedy to rozwścieczony tłum podpalił komitety PZPR w tych miastach. Ideą tego hasła była potrzeba społecznego organizowania się i publicznego nacisku na reżim komunistyczny, a nie tylko bezsilnych aktów ludzkiego gniewu, w celu przeciwstawiania się bezprawiu i zapaści ekonomicznej w PRL.

84.                 Zdrada Klerków po polsku – Pojęcie klerk wywodzi się z języka francuskiego, jeszcze z czasów średniowiecza i oznacza intelektualistę, przeważnie duchownego, który nie angażuje się moralnie i deklaratywnie w życie publiczne, a zatem nie bierze odpowiedzialności za zło tego świata. W przeszłości tak postawa nie była potępiana, ale w wieku XX, kiedy konsekwencje potworności systemów totalitarnych dotykały niezliczonych losów ludzkich, postawa wycofania stała się naganna. „Zdrada klerków”, to książka Juliena Bendy - francuskiego pisarza i filozofa z 1927. Według Autora w XX wieku zmieniło się nastawienie artystów oraz inteligencji (tzw. klerków) do spraw związanych z polityką i problemami społecznymi. Podaje przykłady Goethego, Woltera, czy Kanta, którzy deklarowali postawy etyczne w myśl zasad abstrakcyjnych takich jak prawda, sprawiedliwość, czy dobro. W czasach współczesnych doszło do wyraźnego „przewartościowania wszelkich wartości”, co przeczuwał Nietsche, czyli idei oraz pojęć, w myśl których należy postępować, tak więc intelektualiści i artyści dali się ponieść namiętnościom narodowym, społecznym oraz politycznym, zwłaszcza ideologicznym, które wyraźnie zaczęły kierować ich myśleniem i zachowaniem. Jeszcze bardziej naganna, a nawet godna pogardy, była postawa intelektualnej kolaboracji z „nekrofilią” ideologią komunistyczną. Lenin nazywał takich bezkrytycznych, ufnych w deklaratywne „walory” komunizmu artystów i intelektualistów za „pożytecznych durniów”. W Polsce, w jej ideologicznej odsłonie, czyli PRL odnotowano wiele tego typu postaw, moralnie nagannych, powodowanych konformizmem, strachem, służalczością i żądzą sławy. Celem nowej, zainstalowanej przez sowietów władzy, było zniszczenie polskiej kultury i zastąpienie jej sowiecką. By zamiar ten zrealizować, promowano alternatywne wydarzenia i osoby wobec stereotypów pozytywnych w polskiej świadomości. Starano się stworzyć mit bitwy pod Lenino czy zwycięskiego pochodu Armii Ludowej, mit polskiego męża stanu, czyli Bieruta, Rokossowskiego, Osóbki-Morawskiego, czy Wasilewskiej, a równocześnie zohydzić twórców „sanacyjnych”, czyli przedwojennych. Do osób odpowiedzialnych za opracowywanie takiego planu należeli: Jakub Berman, Jerzy Borejsza, czy Adam Schaff, zajmujący się kulturą wysoką, a także praktyką - wyrzucaniem filozofów z pracy na uniwersytecie – choćby prof. Kotarbińskiego. Ale za to pisarze prosowieccy, czyli klerkowie,  mieli mieszkania i wille z zainstalowanym telefonem. Ten zaś miał takie zadania: ci mniej znani by odbierać dyrektywy od towarzyszy zajmujących się kulturą, ci bardziej znani, by otrzymywać zaproszenia na różne komunistyczne imprezy. Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że kolaborujący twórcy nie robili tego bynajmniej dla idei. Otrzymywali za to regularne wynagrodzenia i nagrody finansowe. I teraz trochę rozterek moralno-krytycznych, bowiem nie wszyscy twórcy „oddali swą duszę czerwonemu diabłu” na zawsze, niektórzy ulegli mentalnemu zaczadzeniu ideą, inni zostali zaszczuci, a jeszcze inni cynicznie kolaborowali, gdy się to opłacało, a jak przyszła „odwilż”, nagle odzyskali rozum i honor. Dla historycznej prawdy, która jest jedynym kryterium takiej oceny, nie małostkowa satysfakcja piętnowania „ludzi z Panteonu kultury”, wymienić tu należy, bez alfabetycznej dyscypliny: Adama Ważyka, Aleksandra Watta, Jerzego Putramenta, Jalu Kurka, Juliana Przybosia, Jarosława Iwaszkiewicza, Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego, Jana Błońskiego, Annę Świrszczyńską, Józefa Flaszena, Karola Bunscha, Jana Sztaudyngera, Wisławę Szymborską, Jana Brzechwę, Tadeusza Śliwiaka, Olgierda Terleckiego, Władysława Machejka, Jerzego Andrzejewskiego, Macieja Słomczyńskiego, Andrzeja Kijowskiego, Kazimierza Koźniewskiego, Andrzeja Szczypiorskiego, czy Sławomira Mrożka, niestety. Do uprawiana „literackiej prostytucji” przyznał się także noblista, Czesław Miłosz. Owo zjawisko, ta lista, zapewne niepełna, ale to nie akt oskarżenia, bowiem to artyści złamani, a nie pospolici „lokaje komuny”, to zapis pamięci, to jest nasza, jak nazwał to Jacek Trznadel - „Hańba domowa”, a nie śmiecie przeszłości, które można zamieść pod dywan.

85.                 Zima wasza, wiosna nasza!” – To wiodące hasło demonstracji ulicznych i ulotek informacyjnych zimą 81/82 w PRL. Stan wojenny, wcześniej brutalna pacyfikacja WSP w Warszawie, wprowadzony został zimą w scenerii śniegu i mrozu. Wszędzie w Polsce leżał śnieg, a zima trwała od listopada po marzec. To w tym haśle tryumf komuny kojarzył się właśnie z zimą. Ale wiadomo - zima mija. Po zimie przychodzi wiosna, a wiosna to nadzieja? Niestety, często matka głupich, a dowód – przespanie przez polskie społeczeństwo „transformacji ustrojowej”, czyli miękkiego lądowania komuchów i marnej moralnie postawy konstruktywnej opozycji”, tak…

86.                 Żydokomuna, czyli żydowskie kadry UB, PZPR i „lewicy laickiej” - Zacznę od pewnego cytatu, aby zasygnalizować, iż temat analizuję nie z pozycji „antysemityzmu”, ale rzetelnego „realizmu”, którego, jak się okazuje, wyznawcą jest także zacytowany tu Adam Michnik. Oto co powiedział: „Jak na pewno wiecie, środowiskiem, z którego pochodzę, jest liberalna żydokomuna. To jest żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności”. A sprawy miały się tak, że bolszewicy, tworzący aparat partyjny powstającego ZSRR, początkowo nie przywiązywali wielkiej wagi do tożsamości narodowej, ale idei internacjonalizmu. Właśnie z tego powodu wielu działaczy bolszewickich pochodzenia żydowskiego nie uważało się za Żydów, a jednocześnie tępili oni religię żydowską oraz ruch syjonistyczny.

Przyczyną wstępowania wielu osób pochodzenia żydowskiego do partii bolszewickiej była niechęć inteligencji rosyjskiej do nowej władzy, której przejawem był strajk urzędników. Lenin, jako przebiegły polityk, wykorzystał do budowy nowego aparatu państwowego głównie działaczy wybranych spośród mniejszości narodowych, wśród których szczególny udział z oczywistego powodu, wykształcenia, mieli Żydzi. Bolszewicy pochodzenia żydowskiego nie działali solidarnie, a jedynie uczestniczyli w utarczkach różnych frakcji partyjnych. Zaś "wielką czystkę" przetrwali tylko bolszewicy ślepo posłuszni Stalinowi, w tym wielu Żydów. W połowie lat 40-tych XX wieku pochodzenie żydowskie stało się jednak przeszkodą w karierze, z racji tego, że Stalin postanowił oprzeć urzędową ideologię państwa (po doświadczeniach wojennych) w większym stopniu na nacjonalizmie rosyjskim, czego wynikiem była kampania walki z „kosmopolityzmem” i sprawa lekarzy kremlowskich. Od połowy lat 50-tych nastąpiła instytucjonalizacja dyskryminacji Żydów, co w praktyce zaowocowało zakazem lub ograniczeniem zatrudniania osób pochodzenia żydowskiego na określonych stanowiskach oraz studiowania na niektórych uczelniach. Polityka ta, oficjalnie określana przez sowietów, jako antysyjonizm, przetrwała do końca istnienia ZSRR…

Teraz, zaś, przeanalizujemy, jak sprawy żydowskie w powiązaniu z komunizmem (potem liberalizmem) miały się w II RP, PRL i III RP. To wyjaśnia wiele tzw. delikatnych „problemów politycznych”. Ale na początek o tym, co było czynnikiem sprawczym tego stanu rzeczy w Polsce. Wysoki udział działaczy pochodzenia żydowskiego był widoczny wśród aparatu partyjnego KPP. Władze II RP przedstawiły w roku 1936 raport o stanie organizacyjnym KPP, z którego wynika, że w aktywie centralnym partii było na on czas 53% Żydów, w aparacie wydawniczym 75%, w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom 90%, a w aparacie technicznym Sekretariatu KPP - 100% Żydów. Podobne proporcje odnotowano w strukturach terenowych KPP. Jednak niewiele decyzji dotyczących polityki tej partii komunistycznej zapadało w kraju, ponieważ władzami zwierzchnimi KPP był Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej, nad którym faktyczną władze sprawowało Biuro Polityczne KC WKP(b). W sierpniu 1938 roku decyzją prezydium Komitetu Wykonawczego Kominternu KPP została rozwiązana jako sekcja polska Kominternu. Rzeczywistą przyczyną rozwiązania KPP i wymordowania jej kierownictwa był rozkaz Stalina powodowany tym, iż  jej działacze mieli kontakty ze "starymi bolszewikami" – politykami i działaczami partii bolszewików, których Stalin postanowił fizycznie zlikwidować po XVII Zjeździe WKP(b). Wyjątkiem były osoby prowadzące bezpośrednią działalność szpiegowską lub należące do sowieckiej siatki szpiegowskiej w Polsce np. Piotr Jaroszewicz, późniejszy premier PRL. Przeżyli jedynie działacze KPP znajdujący się w polskich więzieniach!

Po wojnie kadry kierownicze PZPR i podległy mu aparat bezpieczeństwa rekrutowały się w większości z części aktywu przedwojennej KPP, który przeżył stalinowskie czystki. Kadry PPR i PZPR składały się z „zaufanych towarzyszy”, czyli agentów NKWD np. Bolesław Bierut i dowódców partyzantki komunistycznej w Polsce np. Mieczysław Moczar, przy czym walorem działaczy pochodzenia żydowskiego było wykształcenie, którym nie grzeszyli działacze pochodzenia polskiego, wywodzący się z ubogich warstw społecznych. W okresie stalinowskim w PZPR najbardziej wpływowymi aparatczykami pochodzenia żydowskiego byli: Jakub Berman, Roman Zambrowski i Hilary Minc - członkowie Biura Politycznego KC, a także inni, gorliwi utrwalacze „władzy ludowej”, czyli nikczemni zbrodniarze: Stanisław Romkowski, Julia Bristigerowa, Anatol Fejgin, Jerzy Borejsza, Ozjasz Szechter, Helena Wolińska, Józef Światło, Szymon Harman, Józef Unszlicht, Wacław Komar, Jan Frey Bielecki, czy Stefan Michnik (przyrodni brat Adama, który bezczelnie twierdzi, że rola Stefana Michnika w aparacie stalinowskiego terroru „została wyolbrzymiona ze względu na jego rolę w historii opozycji w PRL”, cóż za absurd!), zbrodniarz stalinowski, sędzia w procesach łamiących praworządność, do dziś spokojnie mieszkający w Szwecji!

Sytuacja działaczy PZPR pochodzenia żydowskiego zmieniła się diametralnie w wyniku kierowanej przez Mieczysława Moczara i frakcję „partyzantów” nagonki antysyjonistycznej w czasie Wydarzeń Marcowych 1968 roku. Wtedy to Polskę (pamiętajmy – komunistyczną PRL!) opuściło kilkadziesiąt tysięcy obywateli pochodzenia żydowskiego, a represje dotknęły środowiska studenckie, naukowe i artystyczne. W środowisku wojskowym w czystkach antysemickich gorliwie uczestniczył gen. Jaruzelski negatywnie opiniując sylwetki ok. 800 swych kolegów oficerów. Frakcja „partyzantów”, wspierana przez tow. Gomułkę, I Sekretarza PZPR, skutecznie utożsamiła bunt studencki z rzekomą „syjonistyczną piątą kolumną”. Tak się składało, że aktywiści zrywu studenckiego byli często dziećmi osób, których „antysyjonistyczny” odłam partii zamierzał się pozbyć, aby zajęć ich miejsce. Ta frakcja partyjna atakowała także „kosmopolityczną”, „bananową” młodzież tak samo zacięcie, jak „syjonistów”. W zakładach pracy komuniści organizowali spotkania, tak zwane „robotnicze masówki” pod hasłem: „syjoniści do Syjonu, studenci do nauki, literaci do piór”. Stłumienie przez komunistów wystąpień młodzieży i inteligencji, antysemicka agresja i zmuszanie dziesiątek tysięcy obywateli PRL pochodzenia żydowskiego do opuszczenia Polski były efektem komunistycznej interpretacji Marca ’68. Był on częścią ruchów kontrkulturowych, jakie przelały się w tym roku przez Europę i Stany Zjednoczone, głównie przez ośrodki akademickie, ale dziś już wiadomo, że zjawisko owo finansowane było przez sowiecką KGB i zaowocowało, po latach, marksizmem kulturowym obowiązującym w krajach UE!

W 1995 roku historyk, prof. Andrzej Paczkowski na zlecenie Żydowskiego Instytutu Historycznego przedstawił procentowe statystyki udziału osób narodowości żydowskiej w komunistycznych organach bezpieczeństwa w latach 1944 - 1956. Według tych danych na 449 osób pracujących w centrali resortu bezpieczeństwa na stanowiskach od naczelnika wydziału wzwyż było 131 Żydów, czyli 29%. Ponad 94% z nich deklarowało wcześniejszą przynależność do przedwojennych organizacji komunistycznych takich ja KPP. Według późniejszych badań (2005) Żydzi na kierowniczych stanowiskach w MBP stanowili 37.1% od naczelnika wydziału wzwyż, czyli 167 osób na 450 kierowniczych stanowisk. Relacje bezpośrednich świadków wydarzeń i ich autorów są jeszcze bardziej wymowne, a także wielce prawdopodobne, bo w ocenie „moskiewskiej centrali”, a więc według ambasadora ZSRR w Polsce w 1949 roku, Wiktora Lebiediewa: "W MBP poczynając od wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami". Pozostawmy to bez komentarza, ale słów parę warto poświęcić działaczom opozycji demokratycznej w PRL, wcześniej "rewizjonistom" PZPR, pochodzenia żydowskiego.

Mowa tu będzie właściwie o tej jej części, której trzon stanowili byli „Puławianie”, w okresie Polskiego Październiku „reformatorzy” PZPR, nazywani przez frakcję nacjonalistyczną Moczara „Żydami”, a więc dawni stalinowcy, w pierwszym, lub drugim pokoleniu, nawróceni na „demokrację”. Drugą część opozycji demokratycznej stanowiła opozycja niepodległościowa, na poły piłsudczykowska, na poły narodowo-katolicka, korzeniami ideowymi po AK-owska i po NSZ-towska. W analizie zjawiska nie chodzi o „napiętnowanie” działaczy pochodzenia żydowskiego za ich etniczne pochodzenie, ale wykazanie, że tzw. „lewica laicka” prowadziła działania polityczne mające na celu przejęcie władzy w porozumieniu z byłymi aparatczykami PZPR, a nie „obalenie komunizmu” i sprawiedliwe rozliczenie z działalności przestępczej nomenklatury komunistycznej. Dlatego nie chodzi tu o nazwiska, ale o strategię...

A oto ona. Dzisiaj już wiemy z ujawnionych protokołów przesłuchań Jacka Kuronia przez płk. SB Lesiaka, że Kuroń w 1985 roku i latach następnych za pośrednictwem tego oficera przekazał ówczesnej władzy PRL polityczną ofertę: jeśli służby specjalne PRL dyskretnie pomogą „lewicy laickiej” w wyeliminowaniu z podziemnych struktur wszelkiej "ekstremy" (opozycji patriotycznej i działaczy związkowych), to „lewica laicka” udzieli ludziom władzy PRL „gwarancji zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych” oraz gwarancji zachowania "zdobyczy" ekonomicznych, które właśnie komunistyczna nomenklatura pozyskiwała uwłaszczając się, czyli rabując majątek państwowy i zakładając spółki handlowe „pasożytujące” na przedsiębiorstwach. „Lewica laicka”, której Jacek Kuroń był wybitnym przedstawicielem (watro wymienić jeszcze: Adama Michnika, Seweryna Blumsztajna, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Karola Modzelewskiego, Jana Lityńskiego), to dawni stalinowcy i partyjni „rewizjoniści” usunięci z PZPR, ale utrzymujący „familiarne” stosunki z aparatem władzy PRL, którzy w różnych momentach zerwali z partią, a nawet wystąpili przeciwko niej, tworząc jeden z nurtów opozycji demokratycznej, ale zawsze uważali komunistycznych aparatczyków za „partnerów” politycznych, w odróżnieniu od definiowanych przez nich „antysemitów” i „nacjonalistów” z opozycji patriotycznej. Eliminacja "ekstremy", czy „oszołomów”, czyli konkurentów politycznych, była „lewicy laickiej” potrzebna nie tylko z czystych ambicji politycznych, aby wykreować się na "jedyną reprezentantkę polskiego społeczeństwa", ale także, aby przeprowadzić skuteczną operację powołania do życia „słusznej politycznie neoSolidarności”!

Bowiem pierwsza "Solidarność" była tworzona „od dołu”, nawet wbrew staraniom „strajkowych hamulcowych” (ekspertów), zaś "neoSolidarność", która na podstawie umowy Okrągłego Stołu, "odrodziła się", była już tworzona „od góry”, na zasadzie wsparcia, jakie „lewica laicka” otrzymała od Lecha Wałęsy (fotografowanie się z Lechem), czyli status certyfikatu „politycznej poprawności” i gwarancji zaproszenia do współrządzenia po „transformacji ustrojowej”. I w ten przebiegły i skuteczny sposób "ekstrema", czyli wolnościowcy i patrioci, została wyeliminowana, zaś "drużyna Lecha Wałęsy" zaczęła "współrządzić" Polską, zaczynając od skromnej, przez siebie zaproponowanej 35% frakcji w Sejmie. A swe uczestnictwo w rządzeniu, jako przedstawiciele związku zawodowego reprezentującego „interes robotniczy”, rozpoczęli od likwidacji skutków zamierzonej polityki ekonomicznej rządu Rakowskiego, czyli likwidacji gigantycznej inflacji poprzez wprowadzenie w życie pakietu ustaw przyjętych przez kontraktowy Sejm pod koniec grudnia 1989 roku i nazwanego „planem Balcerowicza”.

Był to de facto plan bankstera Georga Sorosa, zrealizowany przez „młodego, zdolnego” profesora Jeffreya Sachsa rękami i pod szyldem Balcerowicza. Już wcześniej przedstawiciele finansjery z MFW rozpoczęli rozmowy z premierem Rakowskim i generałem Jaruzelskim, aby ich rękami dokonać manewru uwolnienia cen, co spowodowało potężną inflację, bo ponad 200%! Nowa „neosolidarnościowa” ekipa przeprowadziła kolejne „reformy”, które podniosły inflacje do ponad 500%. Plan wywołania potężnej inflacje miał za zadanie przerzucić odpowiedzialność na „stary system”, następnie ratować sytuację poprzez zahamowanie wzrostu wynagrodzeń, zastopowanie zysków firm, przejęcie gospodarki przez obcy kapitał. Potrzebna więc była tzw. terapia szokowa, czyli drenaż polskich finansów i wyparcie rodzimej produkcji przez ideę „montowni dla obcego kapitału”!

Wśród „ustaw antyinflacyjnych” była ustawa o „uporządkowaniu stosunków kredytowych”, podnosząca oprocentowanie kredytów z 4 do 40%, bez względu na charakter umów zawartych z bankami. Kolejnym posunięciem była gwarancja rządowa o „zamrożeniu” na rok kursu dolara, co gwarantował fundusz stabilizacyjny w kwocie 1 mld. dolarów. Na koniec podniesiono oprocentowanie depozytów złotówkowych w bankach do 80% i jeszcze wyżej w skali rocznej. W rezultacie doszło do niekontrolowanego drenażu oszczędności obywateli polskich przez finansistów krajowych z nowej i starej klasy politycznej, beneficjentów Magdalenki, ale przede wszystkim zagranicznych "kapitalistów". Pod koniec roku „cwane lisy biznesu” likwidowały depozyty, zamieniano złotówki na dolary po tym samym, gwarantowanym kursie i podwojoną ilością dolarów inwestowano w kraju lub wywożono z Polski. Można oszacować, że w ten sposób zostało wyprowadzone z biednej, zadłużonej i reformującej się Polski około 17 mld. dolarów, które zostały „wyssane” z kieszeni obywateli przez ustawę o "uporządkowaniu stosunków kredytowych"…

Na powyższych przykładach można prześledzić prawidłowość, że formacja nazywana popularnie „żydokomuną”, czyli grupa działaczy politycznych wyznających koniunkturalnie, zależnie od epoki, marksizm lub liberalizm, de facto marksizm kulturowy, wierność Moskwie lub Brukseli i MFW, a także koniunkturalnie, raz będąca u władzy, a raz w opozycji, działała jedynie w swym własnym interesie, nie dla dobra obywateli RP, ani w duchu polskiej racji stanu! Ten interes „żydokomuny”, to idea syjonizmu, który to ruch wspierali, ku pamięci: Wilson, Baldur, Piłsudski, Stalin, ale i także i światowego „banksteryzmu”, gdzie pierwsze skrzypce grają Rockefellerowie, Rotschild‘owie i George Soros. Zatem formacja ta ma epizody kooperacji z totalitarnym imperium, a teraz z obcym kapitałem, czyli działa w stricte własnym, partykularnym interesie i interesie międzynarodowego kapitału, nie w interesie Polski i jej obywateli. Zwłaszcza tych najuboższych i niewolniczo eksploatowanych w pracy!

Choć właśnie ta frakcja opozycji zakładała KOR i obłudnie deklarowała realizowanie obrony prześladowanych robotników i „etosu Solidarności”, owa obrończyni robotników i Samorządnej Rzeczpospolitej tworzyła jedynie grunt pod powstanie w Polsce „kolonii dla inwestowania obcego kapitału”! A zatem racjonalna, obiektywna ocena działań politycznych obywateli polskich pochodzenia żydowskiego może jedynie określić ich dokonania, jako sprzeczne z polskim interesem narodowym, sprzeczne z ideą sprawiedliwości społecznej i wiernością wobec deklarowanych przekonań, a zatem jako czyny moralnie marne, szkodnicze i jawnie egoistyczne! Nie oznacza to jednak, że „Żydzi rządzą światem” i aby się wyzwolić od ich dominacji należy posłać ich „do gazu”. Nic z tych rzeczy! Nie dajmy się zwariować „michnikowszyźnie”, że wszelka krytyka żydowskich, banksterskich, syjonistycznych, a nie mozaistycznych tradycjonalistów, to „zwierzęcy antysemityzm”! Ten argument sparaliżował myślenie „wykształciuchom”, produktom uczelni w PRL i ewangelii „GW”! Ten argument może tylko śmieszyć ludzi myślących!

                                                             *


Gdańsk, 2004 - 2016 roku,                                                                                               Antoni Kozłowski


Wstępy do rozdziałów - dr Krzysztof Junosza Dowgiałło

Ilustracje do książki - Zbyszek Korlak

Ps. Jest to fragment książki "Mowa kulawa - mały leksykon form językowych PRL", która, dzięki pomocy zacnego i wielce posażnego intelektualnie Pana Janka Ołdakowskiego, Dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego '44, z dużym prawdopodobieństwem ukaże się w AD 2017.

Zobacz galerię zdjęć:

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura