Święta, rytuały urzędowe i charakterystyczne postaci w PRL
"Mowa kulawa - Mały leksykon form językowych PRL"
Religia rozróżnia trzy rodzaje ludzi: idący dobrą drogą,
heretycy i odchyleńcy, lecz wierzący oraz ateiści.
W komunistycznym systemie były też trzy kasty:
liderzy i służalcy, bierni, którzy nie oponują i najniższa kasta,
niedotykalni wrogowie ludu, zaplute karły reakcji.
Janusz Kowalik
Kiedy umierają religie, rodzą się kulty.
David Bell
Komunizm w Rosji i socjalizm w Polsce musimy uznać za próbę powołania do istnienia nowej, świeckiej religii. Filozof i sowietolog Marian Zdziechowski twierdził jeszcze przed 1939 rokiem, że bolszewizm stworzy nowy świat, a nie będzie w nim ani Boga, ani piękna, ani człowieka, tylko „masy pracujące”. Nowomowa z czasów PRL-u definiowała, więc swe święta, jako bezpośrednie spotkanie ludu ze wzniosłą ideą i praktyką komunizmu oraz poszczególnymi jego dogmatami, świętami i kontrolą urzędową „dającymi wyraz”, jak “Akademia ku czci Rewolucji Październikowej”, "chłoporobotnik", “Pochód 1- Majowy”, “Dzień Odlewnika”, albo „czyn społeczny”, czy „kursokonferencja”.
Podczas Święta Ludowego w odpowiednim splendorze występowały postacie socjalistyczne i związane z nimi przywileje urzędowe, którzy właśnie w tym momencie dostępowali marksistowskiego ubóstwienia, powołania do konstruktywnej, wręcz sakralnej rzeczywistości, rytualnie wyniesieni ponad „szary motłoch”. Bo oni przecież, owi „budowniczowie socjalizmu”, nie byli zwykłymi ludźmi, lecz herosami, osobami powołanymi do „budowy socjalizmu”, zatem dzieła dla ludzi, lecz o charakterze sakralnym! Od tego ubóstwienia, czyli ceremonialnego wywyższenia ponad pospolitość, zależny był prestiż wszystkich instytucji socjalistycznego państwa i ich wyniesienie ponad wszelkie zjawiska społeczne zachodzące na terenie PRL-u. Partia – PZPR, chciała przecież kierować historią każdego człowieka i historią całego kraju. Zatem prestiż partyjny lub członkostwo w innych instytucjach PRL dawała obywatelom decydującym się na akces, przywileje i poprawę bytu, co było znaczące wobec powszechnej biedy…
Wobec opornych i organizujących się przeciw reżimowi PRL kryła się groźba zawarta w słowie “bratnia pomoc” lub interwencja „nieznanych sprawców”. Wszystkie zaś zjawiska o charakterze wolnościowym propaganda i nowomowa PRL-u określała słowem – “element antysocjalistyczny”. Element oznaczał w nowomowie postać jednostkową, z założenia groteskową i uprzedmiotowioną, „zdalnie sterowaną” przez imperialistów, a więc zdradziecką, ale nie niegroźną wobec „czujności” socjalistycznego państwa. Istota Święta Ludowego polegała, więc na aranżowaniu radosnej zabawy pod opieką groźnych i bezwzględnych instytucji. Groźba przemocy nie niszczyła do końca ludzkiej radości i wiary, z której to wyrastały w systemie realnego socjalizmu, podczas codziennej, pracowniczej, robotniczo-inteligenckiej, harówy dla chleba, także postacie barwne i niezwykłe. O ich sylwetkach i roli w pejzażu szarości realnego socjalizmu warto tu przypomnieć, zwłaszcza w kontekście przypisanych przez państwo ubezwłasnowolnionemu propagandowo obywatelowi żałosnych i spodlonych ról, na które się nie godził, jako na „życie na kolanach”...
*
1. Ajent - Prywatny dzierżawca państwowej placówki handlowej w PRL, zwłaszcza sklepu, smażalni ryb, baru, czy restauracji. Ajenci mieli dochody na lepszym poziomie niż właściciele lokali prywatnych, gdyż nie musieli inwestować w budowę i wyposażenie lokalu, który dzierżawili gotowy od firmy państwowej np. MHD czy “Społem”, a że byli to ludzie oddani systemowi PRL np. emerytowani esbecy, milicjanci, ormowcy, czy konfidenci, mogli przez wiele lat prowadzić owe lukratywne przedsięwzięcia handlowe.
2. Chłoporobotnik – dziwaczna hybryda społeczna powstała w wyniku programowego niszczenia przez władze komunistyczne dawnych struktur społecznych i zastępowanie ich nowymi, socjalistycznymi czyli “postępowymi”. Chłoporobotnik mieszkał na wsi, a pracował w mieście, do którego dojeżdżał autobusem pracowniczym. Człowiek prowadzący tego rodzaju tryb życia nie miał czasu na normalne życie prywatne i życiową refleksję. Taką to właśnie postać w sposób realistyczny, choć w tonacji tragikomicznej przedstawił w roli zagranej przez Nalberczaka w filmie „Miś” znakomity reżyser Bareja.
3. Czyn społeczny – Była przymusowa, choć ze swej nazwy fakultatywna, lekcja społecznego altruizmu. Odbywane w niedzielę i w dni świąteczne prace pomocnicze przy remontach dróg, boisk sportowych, terenów rekreacyjnych, rewitalizacji trawników, malowaniu płotów, sadzeniu drzewek, czy porządkowaniu milicyjnych parkingów. Nadzwyczaj lubianą przez młodzież szkolną formą czynu społecznego były wykopki kartoflane, w czasie których zazwyczaj następowała inicjacja alkoholowa młodzieży i zbratanie z prostym ludem, który uczył młodzież wielu mądrości nie serwowanych w szkole ex catedra… Czyny społeczne to de facto rodzaj pracy przymusowej ze sprawdzaniem obecności i sankcjami za nieobecność. Czyny społeczne miały potwierdzać zaangażowanie obywateli w rozwój “socjalistycznej ojczyzny”. Ta łagodna forma pracy niewolnicze pomagała łagodzić objawy chaosu i niewydolności systemu komunistycznego w PRL.
4. Deputat – Tą nazwą określano część wynagrodzenia pracowniczego wypłacaną w naturze, czyli produkcie powstającym lub eksploatowanym w fabryce, czy firmie. A więc pracownik kolei otrzymywał deputat węgla, pracownik cukrowni deputat cukru, robotnik cementowni, cement, a pracownik tartaku deputat drewna. Często pozyskiwane tą drogą towary sprzedawane były znajomym, którzy cierpieli na ich deficyt, więc była to jedna z form uzupełniania braków rynkowych poprzez ludzką kooperację.
5. Dokwaterowanie – W czasach komunistycznych przepisy lokalowe określały limit przestrzeni mieszkalnej na głowę członka rodziny. Jeśli ów limit był przekroczony i rodzina mieszkała w “nadmetrażu”, wtedy administracja dokonywała dokwaterowania, czyli zameldowania w mieszkaniu przypadkowej osoby lub osób. Ten absurdalny przepis był przyczyną niezliczonych konfliktów lokatorskich i życiowych powikłań. Zdarzało się nawet, że komunistyczna telewizja pokazywała tragedie, wynikające ze stłoczenia w jednym mieszkaniu wielu rodzin, ale bezduszne rozporządzenia urzędowe pozostawały niezmienne.
6. Domiar – Była to operacja fiskalna nie będąca regularnym podatkiem, ale decyzją arbitralną, stosowaną jako represja w jednostkowych przypadkach. W ramach “polecenia partyjnego” urząd skarbowy obligowany był do obciążenia domiarem obywatela, który nie był “swój”, a zgromadził za dużo dóbr. Był, więc domiar przejawem państwowego gangsterstwa, a haracz, który płacili obywatele “od wzbogacenia się” związany był przeważnie z nabyciem samochodu, ale też telewizora, pralki, dywanu. Od płacenia domiaru mógł się uchronić obywatel dokumentując szczegółowo źródło zainwestowanych pieniędzy. Było to typowe dla sytuacji prawnej obywatela w PRL, który musiał udowodnić swą niewinność, nie zaś, jak w sytuacji normy prawnej, to państwo musi udowodnić winę obywatelowi.
7. Dostawy kontraktowane – Produkcja rolna w gospodarstwach prywatnych w czasach PRL była regulowana kontraktem państwowym, aby to właśnie państwo było jedynym odbiorcą płodów rolnych. Wynikało to z polityki ograniczania możliwości bogacenia się rolników, którzy na bazarach mogli by drożej sprzedać swe produkty. Dostawy kontraktowe odbierane były w punktach skupu. Chłopi kontraktujący swą produkcję rolną mieli ułatwienia w nabywaniu nawozów sztucznych i pasz. Jednak to właśnie z niekontraktowanych nadwyżek chłopi mogli się godziwie wzbogacić, a ludzie z miasta przeżyć godziwie, zaopatrując się w przysłowiowe “pół świniaka” na wsi.
8. Dzień czynu partyjnego – W czasach gierkowskich, czyli w latach 70-tych w każdą ostatnią niedzielę września odbywał się dzień czynu partyjnego, w którym uczestniczyło, oczywiście „dobrowolnie”, ok. 1 mln. partyjnych i bezpartyjnych obywateli PRL. Jak obwieszczała Kronika Filmowa, zawsze wyświetlana przed seansami kinowymi, „była to ruchliwa, pracowita i owocna niedziela w Polsce”. W pracach związanych z czynem partyjnym uczestniczyli robotnicy, wojskowi, akademicy, uczniowie, a nawet aktorzy. Pomagano w robotach drogowych i budowlanych, sprzątano parki i tereny zielone, ale także produkowano nowe samochody, zwiększano wydobycie węgla, czy rozładunek statków w portach. Zapewne dnie czynu partyjnego pomagały w osiąganiu planów narodzonych w pocie czoła w partyjnych gabinetach. Pamiętano bowiem o zawołaniu Gierka, czyli „Jeża”: „Obywatele pomożecie?”, „tak pomożemy w czynie partyjnym!”.
9. Dzień Kobiet – coroczne święto obchodzone 8 marca od 1910 roku. Pierwszy dzień kobiet obchodzony był 28 lutego 1909 roku, a ustanowiony przez Socjalistyczną Partię Ameryki po zamieszkach i strajkach w Nowym Jorku. W Polsce był obchodzony na szeroką skalę od lat 60-tych do 1993 roku. Po rewolucji październikowej pewna feministka bolszewicka. Aleksandra Kołłontaj, pierwsza w świecie kobieta pełniąca funkcję ministra i ambasadora, przekonała Lenina do ustanowienia tego dnia oficjalnym świętem w Rosji. Stało się tak, ale do 1965 roku był to normalny dzień pracy. W dniu 8 maja 1965 roku dekretem Prezydium ZSRR Międzynarodowy Dzień Kobiet ustanowiono dniem wolnym od pracy "w celu upamiętnienia zasług kobiet sowieckich w budowie komunizmu, w obronie ojczyzny podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ich heroizm i bezinteresowność na froncie i na tyłach, a także zaznaczyć duży wkład kobiet w umacnianie przyjaźni między narodami i walkę o pokój". Ale w PRL nie było tak dobrze. To było święto, ale symboliczne, pracujące, a polskie kobiety w pracy, na zwolnionych obrotach, uczestniczyły w „akademiach ku czci” i otrzymywały od POPów, sekretarzy zakładowych, prezenty. Początkowo ofiarowywano goździki, oczywiści czerwone, a później tulipany. Z okazji tego dnia publikowano portrety kobiet-przodownic pracy różnych sektorów życia gospodarczego, bowiem zgodnie z opinią Władysława Gomułki, „Gnoma”, że: "nie ma dziś w Polsce dziedziny, w której kobiety nie odgrywałyby ważnej roli!". W zakładach pracy, ministerstwach czy szkołach Dzień Kobiet był obchodzony obowiązkowo. Była to znakomita okazja do uzupełniania braków w zaopatrzeniu, dlatego wręczano paniom takie dobra materialne jak: rajstopy, ręczniki, proszki piorące, mydło, kawa. Dzień ten, podobnie jak inne uroczystości: Dzień Czynu Partyjnego, Dzień Hutnika, Dzień Milicjanta – według niektórych istniał po to, aby obywatele nie zapomnieli o "przywiązaniu do Państwa Ludowego, miłości do wielkich idei pokoju i socjalizmu", czyli pamiętali, że państwo, jak istota boska – „za złe karze, za dobre nagradza”. Świadczą o tym chociażby tytuły ówczesnych artykułów: "Kobiety w szeregach ORMO podejmują zobowiązania dla uczczenia swego święta", "Tysiące kobiet stają w szeregach przodowników pracy", "Kobiety uczczą swoje święto wzmożonym współzawodnictwem pracy". Nie ma co, dobrze, że nie czciły tego większym wytopem stali, wzrostem plonu ziemniaka z ha i większym wydobyciem węgla, ale traktory też przecież „ujeżdżały”!
10. Dzień Metalowca – To święto ustanowione przez premiera Józefa Cyrankiewicza w 1954 roku. Obchodzone było 29 marca. Jako święto wiodącej gałęzi przemysłu socjalistycznego – przemysłu ciężkiego, zaopatrującego zakłady zbrojeniowe, maszyn rolniczych, traktorów, samochodów, czy budownictwo, miało znaczenie dla „socjalistycznej ojczyzny” i dlatego jego przedstawiciele mogli świętować swą wiodącą pozycję w wielkoprzemysłowej klasie robotniczej. A dziś pamiątką tego święta jest jego parodia w postaci utożsamiania go z dniem „złomiarza” czyli zbieracza złomu lub „metala”, czyli fana muzyki metalowej, cięższej, gitarowo-rifowej odmiany rocka, co za profanacja! Znane są także czarno-humorzaste dowcipy związane ze zmodyfikowaną wersją święta, a mianowicie: „mama nie będzie ci prawić kazań, jeśli wejdziesz ubłoconymi buciorami na dywan”, „nie musisz się myć, masz święto”, „twoje glany mogą zająć wygodne miejsca w autobusie - babcie postoją”, czy „zniesiony zostaje zakaz nekrofilii”. I jest to jeden z argumentów, że komuna, podobnie jak Lenin, wiecznie żywa i wesołym barakiem jest!
11. Dzień Odlewnika – W PRL istniało wiele świąt poszczególnych grup zawodowych wielkoprzemysłowej klasy robotniczej. Były one “dekoracyjnym” wyrazem uznania, jakim komunistyczna władza darzyła proletariat, w którego to imieniu rzekomo sprawowała władzę. De facto było to działanie rozbijające solidarność środowiska robotniczego w myśl zasady “dziel i rządź”, na “lepszych” przedstawicieli przemysłu państwowego: górników, hutników, odlewników, energetyków, włókniarzy itp. i “gorszych”, czyli przedstawicieli drobnej wytwórczości przemysłowej i prywatnej inicjatywy.
12. Gospodarz domu – Zwany popularnie “cieciem” albo “struplem”. Była to w czasach PRL funkcja porządkowo-nadzorcza, z wykonywaniem której wiązało się przydzielenie mieszkania służbowego. A zatem piastując tak “odpowiedzialną” funkcję “cieć” wykazać się musiał niezłą wiedzą o życiu i poglądach mieszkańców kamienicy lub bloku, w którym prowadził swą zawodową misję. A zatem prócz sprzątania klatki, wymiany przepalonych żarówek, wykładania trutki na szczury, brał lokatorów na spytki, podsłuchiwał pod drzwiami mieszkań i składał wizyty domowe, aby naocznie stwierdzić, jak się ludziom powodzi i czy czasem nie “szkodzą władzy ludowej”. O wszystkich zasłyszanych i dostrzeżonych zjawiskach meldował dzielnicowemu, aby wykazać swą przydatność i “ideowe zaangażowanie”.
13. Gallux – Powstałe w latach 60-tych sklepy z atrakcyjnymi, oczywiście w realiach PRL, często zagranicznymi, artykułami ubraniowymi, kosmetycznymi i galanterią. W sklepach tych dokonywało się zakupów w krajowej walucie. Poziom cen towarów sprawiał, że zaopatrywali się w nich tylko bogaci ludzie. Po “rewolucji sierpniowej” wzrosły nastroje antykomunistyczne obywateli, ale zmalały zasoby towarów sklepowych i ludzie nie mieli czego nabywać, pomimo posiadania pieniędzy, bo reżim PRL budował scenariusz “wyniszczenia gospodarki” poprzez strajki i inspirowane przez “Solidarność”. W tym to, więc czasie Galluxy umarły śmiercią naturalną.
14. Inicjatywa prywatna - Tak nazywano w PRL sektor prywatnego handlu i gospodarki, dobrze rozwijający się po wojnie, ale pod koniec lat 40-tych gnębiony podatkowymi “domiarami” i prawie całkowicie zlikwidowany. Przedstawiciele prywatnej inicjatywy traktowani byli przez propagandę czasów stalinowskich jako “elementy wrogie ideowo”, tak, więc niektórzy przedstawiciele prywatnego handlu, drobnej wytwórczości, właściciele lokali gastronomicznych i kin trafiali do więzień lub obozów pracy. Jeśli byli przewidujący i zdołali ukryć część swego dorobku zainwestowaną w złoto, to po wyjściu z więzień mogli prowadzić normalne życie, czyli powtórnie rozkręcać prywatny interes. Po roku 1956, podczas gomułkowskiej “odwilży”, prywatna inicjatywa na powrót się odrodziła i już do końca PRL stanowiła poważny sektor wytwórczości rzemieślniczej, gastronomii i hodowli ogrodniczej.
15. Inspekcja robotniczo-chłopska – Podczas stanu wojennego zostały powołane przez PZPR specjalne formacje nazwane Inspekcja robotniczo-chłopska, aby dokonywały lustracji bazarów i targowisk miejskich w celu demaskacji “godzących w interes społeczny groźnych spekulantów”. Jednocześnie lansowana była propagandowo teza, że braki na rynku spowodowane są tym, iż to owi spekulanci wykupują towar w sklepach i sprzedają go po wyższych cenach. Była to jedna z wielu metod antagonizowania społeczeństwa i wskazywania fałszywego powodu kłopotów z zaopatrzeniem rynku w towary, a co za tym szło, codziennych kłopotów i upokorzeń obywatela.
16. Kadry pracownicze – W każdym państwowym zakładzie pracy w PRL znajdowała się komórka administracyjna zwana kadrami. Tu właśnie każdy pracownik składał swe podanie o pracę, świadectwo zdrowia i życiorys, a dalsze szczegóły na temat jego życiowej “prawomyślności” czy też “ideologicznej wrogości” kadrowcy musieli zdobyć sami. A ponieważ mieli specjalne uprawnienia do kontaktów z milicją i bezpieką po krótkim czasie każdy pracownik miał już swoją teczkę. Jeśli zawartość teczki była “poprawna ideologicznie”, a dyscyplina pracy też w normie, to pracownik liczyć mógł na wniosek o premię, dostawał “trzynastkę”, nagrodę lub awans. Jeśli zaś dochodziły do kadr wieści o nieodpowiedniej postawie ideowej pracownika, albo doszukano się w jego przeszłości służby w AK lub pochodzenia ziemiańskiego, wtedy pracownik był wzywany do kadr i otrzymawszy zwolnienie z pracy szedł na popularną “zieloną trawkę”.
17. Kartki na mięso – Poprzedziło je wprowadzenie pod koniec lat 70-tych kartek na cukier, a podczas stanu wojennego dołączyły do nich jeszcze kartki na mąkę, tłuszcze (masło, olej, margarynę), słodycze, wódkę i papierosy. Postulowane przez “Solidarność”, jako sprawiedliwe rozwiązanie drażliwej kwestii rynkowych braków mięsa w roku 1980, a wprowadzony w marcu 1981 roku system reglamentowania mięsa, którego niedobory na rynku od lat powodowały powszechne niezadowolenie społeczne. Braki mięsa w sklepach nie były wynikiem załamania produkcji rolnej, ale antyspołecznej polityki władz PRL. Paradoksalnie, co jest godne podkreślenia, produkcja mięsa w tym czasie była wyższa, niż w chwili obecnej. Deficyt na rynku wynikał z tego, że mięso i wędliny eksportowane było masowo na Zachód w ramach spłaty długu, a także do ZSRR za dostawy ropy naftowej. Wyższa była także konsumpcja mięsa, którego w stołówkach przyzakładowych i zakupionego na kartki, statystyczny obywatel spożywał więcej, niż dziś obywatel III RP, zbiedniały po reformach.
18. Kino-teatr – Instytucja kulturalna rodem z rzeczywistości sowieckiej, a funkcjonująca w PRL w latach 50-tych i 60-tych. Spełniająca na co dzień funkcję kina sala, w dniach rocznic i świąt państwowych stawała się miejscem uroczystych akademii i występów artystycznych ku czci komunistycznych symboli ideologicznej potęgi i laickich świętości. Lokalne zespoły teatralne pod wodzą “świadomego ideowo” KO-wca odprawiały amatorskie występy, czyli jasełka robotniczo-chłopskie o treści słusznej politycznie w postaci deklamacji wierszy, śpiewu pieśni masowych i inscenizacji z życia herosów komunizmu np. Bieruta, Stalina, czy Breżniewa, które swym patosem i ładunkiem emocjonalnym dorównywały klasycznym spektaklom teatru greckiego, a może tak się zdawało, a to wojsko grało...
19. Klubo-kawiarnia - Kolejna instytucja o proweniencji z obszaru kultury “Kraju Rad”, spełniająca podwójną rolę społeczną: ludyczną i ideologiczną. W ramach działalności ludycznej można było pogwarzyć w niej przy trunkach, a także odbywały się tam potańcówki. W ramach działalności ideologicznej odbywały się w owej placówce odczyty, dyskusje, a także spotkania z zasłużonymi dla rozwoju “socjalistycznej ojczyzny” twórcami teatru i kina, a także poetami i pisarzami o ‘słusznych światopoglądach” i lokalnych korzeniach, a jakże.
20. Kolektywizacja wsi – W PRL zjawisko „rozkułaczania” czyli przymusowej kolektywizacji wsi nie przebiegała tak drastycznie jak w ZSRR. W PRL proces ten nosił nazwę uspółdzielczania wsi i był podobną, choć mniej masową, niż w Kraju Rad, formą przymusowego pozbawiania chłopów własności ziemskiej i zapędzania ich do pracy w niewydolnym ekonomicznie PGR-ze, mającym jedynie za zadanie realizowanie ideologicznego postulatu “socjalistycznego” rozwoju wsi”. Planowana, jako wynik intensyfikacja produkcji rolniczej, okazała się mrzonką i gdyby nie było w PRL dużej ilości gospodarstw indywidualnych, ocalałych z “kolektywizacyjnego pogromu”, to zapewne, podobnie jak w ZSRR, produkcja naszych Kołchozów, czyli PGR-ów, byłaby mniejsza niż rolniczych działek przyzagrodowych. Tak jak w innych przypadkach przerost ideologii nad rozsądkiem, tak w przypadku kolektywnego rolnictwa, zaowocował jego upadkiem i ludzka nędzą.
21. Konsumy - W czasach PRL nazwę Konsumy przyjęło Przedsiębiorstwo Gastronomiczno-Handlowe, tworzące sieć sklepów i stołówek dla pracowników MSW, funkcjonariuszy służb mundurowych i cywilnych - MO i SB, także członków PZPR. Nazywane też “Sklepami za żółtymi firankami”, a powstałe pod koniec lat 40-tych XX wieku. W konsumach można było się zaopatrzyć w wiele towarów nieobecnych na półkach sklepowych, zaś dostępnych dla szarego obywatela w sytuacjach nadzwyczajnych np. w okresach przedświątecznych i w ruchomych stoiskach po pochodzie 1- Majowym. Były to dobre gatunki mięsa i wędlin, owoce cytrusowe, gatunkowe alkohole i słodycze po cenach niższych, niż w sklepach ogólnodostępnych. Przy odrobinie sprytu i znajomości można się było jednak zaopatrzyć w takim sklepie nie posiadając odpowiedniej legitymacji pracowniczej, ale posiadając "chody", czyli znajomą ekspedientkę. Przedsiębiorstwo przekształcono jesienią 1990 roku w Przedsiębiorstwo Gastronomiczno-Handlowe "Gastropol", w ramach "uwłaszczania się na majątku państwowym" klanów partyjnych i specsłużbowych. Dzięki Konsumom wiele polskich rodzin, nie tylko milicyjnych i SBckich, miało dobre zaopatrzenie w żywność, bowiem ekspedientki i bufetowe tych placówek, z osobistym zyskiem, ”załatwiały” towar swym znajomym i „znajomym znajomych”.
22. Książka życzeń i zażaleń – Była to forma zbierania opinii o kulturze obsługi klientów w sklepach w czasach PRL. Powszechnym zjawiskiem w relacjach personelu sklepowego z klientami było chamstwo i bezkarne lekceważenie klientów przez ekspedientki, które to w państwie totalitarnym były rzeczywistymi “paniami sytuacji”. Tak, więc wiszące w wielu sklepach hasło: “Klient nasz pan!”, było taką samą fikcyjną kpiną jak orwellowskie: “wolność to niewola”. Ale skoro ktoś zarządził, że istnieć miała ta książka i klient może wyrażać swe opinie wielu ludzi w naiwnej wierze w siłę sprawczą skargi wpisywali swe żale wynikłe ze sklepowych upokorzeń. W większości przypadków skargi puszczane były mimo uszu przez sklepowych kierowników i były tylko przysłowiowym “pisaniem na Berdyczów”. Ale zdarzały się wyjątki. Jako przykład zacytujmy taką oto skargę - “Skarga z 1983 roku: Na wystawie są wystawione różne sery żółte, ale w sklepie nie ma ich w sprzedaży. Co to za zwyczaj reklamowania towaru, którego nie ma w sklepie. Proszę o wyjaśnienie – Józef K. Wyjaśnienie kierownika: Sklep bierze udział w konkursie. Zrobiono, więc wystawy konkursowe, na których umieszczono atrapy towarów. Samych towarów od dłuższego czasu niestety brak w sprzedaży”. Wszelki komentarz jest tu zbędny, gdyż już sama odpowiedź, napisana z tępą powagą, ma cechy kabaretowej farsy, choć na on czas sceneria pustych półek, to był dramat...
23. Kursoknferencja – Jedna z form doskonalenia młodych kadr partyjnych, które wyjeżdżały do specjalnych ośrodków konferencyjnych, gdzie “doborowa” kadra partyjnych ideologów robiła skuteczne “pranie mózgu” partyjnym młokosom, którzy dowiadywali się, o co chodzi w grze o władzę, a co należy wiedzieć, aby “dać odpór” różnym “wrogom ideologicznym”. Wieczorami zaś uczestnicy procesu doskonalenia kadr PZPR upijali się i uprawiali seks, bo były to zajęcia niewymagające głębszej refleksji umysłowej.
24. Lodziarz – W okresie letnim, w latach gomułkowskich i gierkowskich w PRL, na ulicach miast, na stadionach, w wesołych miasteczkach i na plażach pojawiali się lodziarze w białych marynarkach, dźwigający na brzuchach, podwieszone na szerokich, parcianych pasach na szyi, wielkie skrzynie z lodami. Lodziarze oferowali złaknionej śmietankowej lub czekoladowej ochłody klienteli, a zwłaszcza dzieciarni, dwa gatunki lodów: “Mewa” i “Calypso”. Szczególnie smaczne były nieistniejące już lody “Mewa” w kształcie małego walca ze zmrożonej w chrzęszczące igiełki masy śmietankowej, oblane czekoladą i osadzone na patyku. Lodziarze tak zachwalali donośnym głosem walory tych lodów: “Lody “Mewa”, “Mewa” lody, nawet Gierek wyszedł z wody, aby kupić “Mewa” lody”, albo: ”Nawet małpa zeszła z drzewa, żeby kupić lody Mewa”. Lody “Calypso”, istniejące po dziś dzień, wyłuskiwało się z folii aluminiowej i osadzało na patyku albo wygrzebywało patyczkiem z pokrytego szronem opakowania. A były one tak zachwalane przez lodziarzy: “Lody “Calypso” na śmietanie – kto skosztuje, temu stanie”.
25. Nakaz pracy – W czasach PRL każdy student, który wykształcił się za państwowe pieniądze, musiał podjąć pracę w zawodzie na zasadzie “nakazu pracy” wydawanego arbitralnie przez stosowny wydział administracji terenowej. W przypadku przynależności do SZSP lub PZPR trafiało się dobrze, ale mniej “żarliwi ideologicznie” dyplomanci trafiali na prowincję, czyli bez szans na karierę zawodową. W przypadku, kiedy “wrogi klasowo” absolwent wyższej uczelni nie chciał pracować w zawodzie lub chciał wyemigrować za granicę, musiał pokryć z własnej kieszeni wydatki państwa poniesione na jego kształcenie, a była to kwota nie mała (w latach 70-tych ok. 150 tys. zł).
26. Normy produkcyjne – Wzięte z powietrza, lecz zatwierdzone przez organizację zakładową PZPR wyniki produkcji, które należy osiągnąć w skali rocznej. Na skutek marnej wydajności i fikcyjnego śrubowania norm, rzeczywisty poziom produkcji przemysłowej w PRL była zjawiskiem fikcyjnym. Z powodu tuszowania rzeczywistych wyników produkcyjnych narastał chaos i zapaść “socjalistycznych środków produkcji”. Ale w ramach wcielania w życie absurdu ideologicznego ważniejsza była papierowa, optymistyczna fikcja od faktycznego krachu.
27. Oczekiwanie na mieszkanie - W PRL budownictwo mieszkaniowe było w wiecznej zapaści, więc aby dostać mieszkanie, czy to spółdzielcze, czy kwaterunkowe, trzeba było czekać po złożeniu wniosku całymi latami na jego przydział. W okresie wczesnego PRL, czyli latach 50-tych i 60-tych, kiedy entuzjazm i wiara w “ludzkie oblicze socjalizmu” wyzwalały ludzki zapał do pracy, oczekiwanie na mieszkanie trwało przeważnie do 10 lat. Pod koniec istnienia zbankrutowanego gospodarczo i politycznie PRL, czyli w latach 80-tych, oczekiwanie na mieszkanie przeciągnęło się do 20 lat. Jest sprawą oczywistą, że członkowie PZPR i różni cwaniacy z “układami” nie musieli na mieszkanie czekać. W PRL obowiązywała zasada, że przywileje dotyczyły tylko tych, którzy należeli do nomenklatury partyjnej lub koniunkturalnie zeszmacili się i zapisali do PZPR i oczekiwali (przeważnie z pozytywnym efektem) profitów za tą żałosną strategię życiową.
28. Pewex – Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego, powstałe w poł. lat 60-tych, rozprowadzające poprzez sieć sklepów na terenie PRL towary pochodzenia zagranicznego, nabywane za walutę zachodnią lub bony dolarowe. Odpowiednikiem “Pewexów” w ZSRR były “Bieriozki”. Sklepy te cieszyły się wielkim powodzeniem w dobie gierkowskiego “otwarcia na Zachód”, kiedy to obywatele PRL mogli nabywać tu za zarobione za granicą pieniądze sprzęt radiotechniczny, samochody, modne ubrania, kosmetyki, słodycze, owoce, napoje i alkohole. Największą popularnością cieszyła się jednak polska wódka, znacznie tańsza niż w sklepach handlu detalicznego. “Pewex” został rozwiązany w 1990 roku. Nazwa “eksport wewnętrzny”, termin logicznie sprzeczny, to przykład typowego, PRL-owskiego absurdu. Innym absurdem była opinia rodaków o niskim poziomie inteligencji, iż “na Zachodzie są same Pewexy”. I jeszcze jeden paradoks, a mianowicie we Włoszech działa obecnie sieć supermarketów o nazwie Pewex, wykorzystująca nie zastrzeżone logo sklepów z okresu PRL, czyli “Pewex” wiecznie żywy, jak Lenin.
29. Pochód 1 Majowy – Tego dnia w Chicago w 1886 roku z żądaniami ośmiogodzinnego dnia pracy wylegli tłumnie na ulicę miasta robotnicy fabryczni, zwłaszcza zakładów produkcji wagonów Pulmana. W rezultacie starć demonstrantów z policją padło ośmiu zabitych. Dla upamiętnienia ofiary krwi proletariackiej podczas I Kongresu II Międzynarodówki w Paryżu 1889 roku uchwalono upamiętnienie wydarzeń tego dnia corocznymi obchodami Międzynarodowego Dnia Solidarności Proletariatu. Na ziemiach polskich obchody pierwszomajowe zapoczątkowały strajk powszechny w Warszawie w 1890 roku. To było świeto robotnicze, chociaż czasem tak manipulowane ideologiczne, że dochodziło nawet do krwawych starć pomiędzy pochodami socjalistów i komunistów z KPP w II RP. W Państwach bloku sowieckiego z tego robotniczego święta zrobiono farsę demonstracji wiernopoddańczego zastraszenia i posłuszeństwa sterroryzowanego społeczeństwa. Pochody pierwszomajowe były wielkimi demonstracjami siły (w Moskwie defilowała armia z rakietami balistycznymi) i zdolności władzy do wymuszania szantażem (listy obecności) masowej frekwencji, będącej rzekomym dowodem poparcia dla polityki PZPR. Podczas pochodów przechodząc, pod wysoko wyniesioną ponad poziom ulicy, trybuną honorową z aparatczykami partyjnymi, uczestnicy skandowali hasła np. “Młodzież z Partią”, “Niech żyje pokój i socjalizm”, “Więź z klasą robotniczą – źródłem siły partii”, „Precz z imperializmem”, „Niech się święci 1 Maja”, nieśli transparenty i czerwone chorągiewki, “szturmówki”. Po pochodach, w ruchomych bufetach uczestnicy mogli nabyć w nagrodę kiełbasę, serdelki, pomarańcze, cukierki i czekoladę. W świadomości ludzkiej czasów postkomunistycznych Pierwszy Maja jest świętem “sprofanowanym” przez komunistów.
30. Polska Linearna OskaraHansena - Oskar Hansen, jeden z największych wizjonerów polskiej architektury, miał pomysł, który na zawsze mógł odmienić krajobraz naszego kraju. Czy dobrze się stało, że nie został on zrealizowany? Proszę ocenić po tej prezentacji. Architekt-wizjoner urodził się w 1922 roku w Helsinkach, był synem Rosjanki i Norwega o polskich korzeniach. Swoje życie i twórczość związał z Polską. Ukończył studia w Wilnie w 1942 roku. Walczył w AK, a po wojnie kontynuował studia w Lublinie i Warszawie, odbył także zagraniczne stypendium w Paryżu. Zasłynął jako pedagog związany z warszawską ASP, oraz twórca wybitnych projektów, z których niewiele doczekało się realizacji. Zmarł w 2005 roku. Oskar Hansen postulował bezklasowość, bezhierarchiczność, egalitaryzm, decentralizację i asymetrię. Nawiązywał w swoich dążeniach do nurtu modernizmu, który od lat 20-tych XX wieku był nurtem skupiającym twórców poszukujących nowoczesnych rozwiązań. Moderniści, np. Le Corbusier i Walter Gropius, dążyli do wypracowania uniwersalnych mechanizmów, które pozwolą łatwo i szybko wznosić osiedla mieszkalne, zaopatrzone we wszelkie udogodnienia i otoczone zielenią oraz terenami rekreacyjnymi. Nawiązywali do idei miast-ogrodów i tworzyli nieznane dotąd założenia urbanistyczne, opierające się m.in. na zasadzie linearności. Właśnie linearność stała się głównym elementem najbardziej śmiałej koncepcji Oskara Hansena. Forma otwarta była jego autorską koncepcją, swoistą ideologią, którą kierował się przy tworzeniu kolejnych projektów. Sformułowana w 1959 roku koncepcja głosiła, że artefakt artystyczny nie jest zamkniętą całością, lecz punktem wyjścia do budowania kontekstu i interpretacji. Dzieło o formie otwartej powinno łatwo dostosowywać się do zmiennej rzeczywistości: czasu, miejsca i innych okoliczności. Odbiorca jest jednocześnie widzem i aktorem życia społecznego, który musi brać czynny udział w tworzeniu indywidualnej interpretacji i w budowie kontekstu. Koncepcja Linearnego Systemu Ciągłego, w skrócie LSC, powstała w połowie lat 60-tych XX wieku. Była to śmiała, wizjonerska próba przezwyciężenia wszechobecnej koncepcji miasta centrycznego, wywodzącej się z antyku i średniowiecza, owej klasycznej urbanistyki opartej na centralnym obiekcie np. ratuszu lub placu, wokół którego narasta tkanka miejska. Hansen uważał, że jest to struktura, w której ludzie czują się zniewoleni i osaczeni. Jego receptą na ten tradycyjny stan rzeczy była wizja pasów zabudowy, które miałyby docelowo przebiegać przez całą Polskę, z południa na północ – od Tatr po Bałtyk, nawiązując do tradycji dawnego Szlaku Bursztynowego! Architekt zaplanował cztery pasma miast linearnych przedzielone pasami przyrody. W ramach Linearnego Systemu Ciągłego miały powstać pasma: Wschodnie, Mazowieckie, Zachodnie I i Zachodnie II. Miały być w nie wpięte największe istniejące ośrodki miejskie. Model zakładał intensywną urbanizację, czyli połączenie istniejących miast liniowymi osiedlami. Każdy z ciągów miał mieć od 10 do 15 milionów mieszkańców, a odległości pomiędzy nimi miały wahać się w granicach 100–150 kilometrów. Pomiędzy pasmami urbanizacji miały się znaleźć ciągi natury, obszary leśne i rolne oraz tereny rekreacyjne, wykreowane artystycznie, a zapewniające mieszkańcom miast bezpośredni kontakt z naturą. W ramach każdego z czterech ciągów obok pasm mieszkalnych pojawić się miały pasma pracy obejmujące m.in. zakłady przemysłowe, instytuty i biura, a następnie pasma usług i handlu oraz kultury. Poszczególne pasma miały być spięte komunikacją poprzeczną, a odległości pomiędzy nimi miały umożliwić dotarcie do najważniejszych celów codziennego życia w przeciągu 10 minut. Dodatkowo wzdłuż rdzenia każdego z pasm miała kursować szybka kolej miejska oraz przebiegać arteria samochodowa. Nie było to czyste nowatorstwo, więc szukać można podobieństw między ideą Hansena i koncepcjami Nowego Urbanizmu. Z tej racji, że koncentryczne, zwarte, pierzejowe miasta można łatwo kontrolować i pacyfikować, komuniści, zamordyści i inwigilatorzy, nie dali zgody na realizację owej humanistycznej, lewicowej, ale wolnościowej wizji Polski Linearnej. Hansem zaprojektował z żoną Zofią architektoniczny kompleks zwany „Przyczółkiem Grochowskim” składający się z połączonych galeriowo bloków mieszkalnych o wysokości od 3 do 7 pięter tworzących łamany ciąg zabudowy o długości ok. 1500 m. a zamieszkany przez ok. 7000 osób z wewnętrznymi, półprywatnymi dziedzińcami i własną infrastrukturą edukacyjno-handlowo-kulturalą. Obiekt możemy oglądać współcześnie.
31. Powitania genseków – Przeszły do historii, jako partyjne “buzibuzi”, czyli czułe pocałunki totalitarnych despotów i przymusowe spędy masowe uczniów i robotników w celu tworzenia szpalerów i scenerii “spontanicznego entuzjazmu tłumów”. Powitania genseków, czyli I sekretarzy bratnich partii, a zawłaszcza Leonida Breżniewa, szefa KPZR, były wydarzeniami, które miały potwierdzić masowością i entuzjazmem witających obywateli, rzecz jasna czynionym “spontanicznie”, widome poparcie Polaków dla “polityki bratnich partii”. Były wielką, kolorową farsą, sterowaną przez specjalnych “wodzirei”, którzy skandowali donośnie powtarzane przez tłumy hasła, okrzyki poparcia i wychwalali “wielkich przywódców” w formie peanów. Ich oracje nagłaśniane były przez ustawione na ulicach gigantofony. Tłumy witających, zaopatrzone w chorągiewki z barwami “bratnich krajów” i w “przyklejone” do twarzy uśmiechy, gromadziły się na ulicach sprowadzane ze szkół, fabryk i innych zakładów pracy w formie nakazów dyscyplinarnych. “Szanowni goście” podróżowali przez miasto odkrytymi limuzynami, często się zatrzymując i “bratając z tłumem”, oczywiści biorąc dzieci na ręce, w czym nie różnili się od Adolfa Hitlera i Józefa Stalina. Telewizja nagrywała entuzjastyczne przyjęcie “wielkiego wodza” i emitowała w osławionych “tubach propagandowych” – “Dziennikach TVP”, a ludzie w cichości ducha przeklinali swą bezsilność, robiąc dobrą minę do złej gry. Natomiast gensekowie obowiązkowo wymieniali gorące “partyjne pocałunki” w usta, co było wyrazem szczerej miłości “mafijnej” i żałosną groteską dla krytycznych obserwatorów.
32. Przemiał książki – Było to zniszczenia gotowej już książki, czasem dostępnej już na rynku księgarskim, na skutek “popadnięcia w niełaskę” jej autora, który opublikował coś “nieprawomyślnego” za granicą lub podpisał list protestacyjny skierowany do władz PRL. Inną formą zagłady książki było niedopuszczenie do jej publikacji poprzez “rozrzucenie” gotowego składu drukarskiego. W obu przypadkach nie liczyły się koszty poniesione przy produkcji książki, lecz irracjonalne pobudki ideologiczne, które to przecież stanowiły podstawowy mechanizm działania tworu państwowego zwanego PRL.
33. Przydział węgla – W okresie wczesnego PRL, a więc latach 50-tych i 60-tych mieszkania ogrzewane były opalanymi węglem piecami. W zależności od powierzchni grzewczej, czyli metrażu mieszkania administracja mieszkaniowa przydzielała obywatelom roczny przydział węgla, który był skalkulowany przez specjalistów, więc pomimo tego, że był zawsze zbyt mizerny, nie wolno go było kwestionować. Zamówienie w postaci “kwitu na węgiel” realizowało się w składnicy opału, gdzie dodatkowo nabyć można było tzw. lofiksy, czyli rozpałki do węgla. Warto przypomnieć także jakie gatunki węgla były wtedy oferowane obywatelowi w rzeczonych składach opałowych, a więc: kostka, orzech, groszek, miał, brykiet (82 – 90% węgla, żużel i lepik), oraz pogazowy, czyli koks. Do domu, a konkretnie do piwnicy, węgiel dostarczał w umówionym terminie węglarz, przywożąc cenny towar konnym wozem. Jeśli węgla nie starczyło, bo zima była ostra, można było dogadać się z węglarzem i “na boku” kupić znacznie drożej dodatkową tonę.
34. Przymus pracy - Wydaną 7 marca 1950 roku Ustawą „o zapobieżeniu płynności kadr pracowników w zawodach lub specjalnościach szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej”, władze Polski ludowej (jeszcze nie PRL!) wprowadziły jednoznaczny nakaz pracy z konsekwencjami prawnymi za uchylenie się od obowiązku, a więc był to oczywisty przymus pracy, przypisanie do pracy, jak w chłopskiej pańszczyźnie w dawnej Polsce! A było to prostą konsekwencją tego, iż Włodzimierz Lenin oznajmił: "Kto nie pracuje, ten nie je", wprowadzając w ten sposób nakaz pracy w Związku Sowieckim. Pracownik otrzymywał wydany przez właściwego ministra nakaz pracy, który obowiązywał co najmniej dwa lata. Przez ten okres pracownik musiał pracować na przypisanym stanowisku i nie mógł złożyć wypowiedzenia. Wprowadzono także jeszcze w Polsce Ludowej, a kontynuowano w PRL, sankcje za urzędowo tak zdefiniowane: „opuszczenie stanowiska pracy bez uzasadnionej przyczyny”. Knąbrny i łamiący dyscyplinę, jak to nazywano propagandowo, pracownik mógł zostać skazany na karę pozbawienia wolności do 6 miesięcy, lub grzywnę do 250 tysięcy zł. czyli tylko „praca prowadziła do wolności”, skąd my to znamy, z jakiej bramy? Konsekwencją ustawowego nakazu pracy była powszechna korupcja i kumoterstwo, a więc za pieniądze lub dzięki „plecom można” było dostać atrakcyjniejsze miejsce pracy i wyższe zarobki.
35. Punkty za pochodzenie – Była to skuteczna metoda “selekcji negatywnej” przyszłej inteligencji w PRL, gdyż eliminowała ludzi zdolnych, a sztucznie promowała przedstawicielom środowisk robotniczych i chłopskich, których awans wzbudzał uczucie wdzięczności i lojalności wobec komunistycznego państwa. System przydzielania dodatkowych punktów przy egzaminach na wyższe uczelnie młodzieży pochodzenia chłopskiego i robotniczego. Z jednej strony był to wyraz “klasowych preferencji” systemu, a z drugiej była to “selekcja negatywna”, czyli promowanie miernot i ludzi niedouczonych, aby tym sposobem wykształciła się klasa inteligenckich “nuworyszy”, dyspozycyjnych fachowców bez godności i klasy umysłowej.
36. Reglamentacja benzyny – Wprowadzone w okresie stanu wojennego w PRL ograniczenia w tankowaniu benzyny przez prywatnych użytkowników samochodów, które sparaliżować miały swobodne poruszanie się po kraju, kontakty międzyludzkie, wymianę informacji i rozpowszechnianie prasy i literatury opozycyjnej, a także używanie benzyny jako “Koktajli Mołotowa”, czyli napełnionych nią butelek ze szmacianymi lontami, do obrzucania pojazdów milicyjnych przez demonstrantów ulicznych. Kartki na benzynę były jednak sprzedawane “na lewo”, fałszowane albo też za wyższą opłatą ajent stacji benzynowej tankował tyle paliwa, ile życzył sobie kierowca. Tak, więc były to jedynie biurokratyczne, sztuczne utrudnienia życie, które zaradność i spryt wielu rodaków bez kłopotów omijała.
37. Rozmowa kontrolowana – Pamiętny komunikat, który słychać było w słuchawkach telefonicznych, kiedy reżim w PRL przywrócił łączność telefoniczną, zawieszoną 13 grudnia 1981 roku na prawie miesiąc, w przypadku rozmów lokalnych, zaś międzymiastowe odblokowano dopiero pod koniec marca 1982 roku. Był to w większości przypadków straszak, gdyż SBcja nie miała możliwości kontrolowania wszystkich rozmów telefonicznych. Były także inne formy kontroli informacji, dużo bardziej skuteczne, czyli kontrolowanie zawartość korespondencji. Tu osiągi były iście “stachanowskie”, bowiem do końca 1982 roku ocenzurowano prawie 83 miliony listów i trzy miliony paczek. Karykaturą tego okresu jest film Stanisława Tyma pod takim właśnie tytułem.
38. Roznosiciel mleka – W czasach PRL były też zjawiska, choć nieliczne, ale wspominane z sentymentem, jako prospołeczne. Należały do nich tanie wczasy pracownicze, kolonie dla dzieci fundowane w znacznej części przez zakłady pracy rodziców, darmowe leki dla rencistów i emerytów, a także zapomniana już funkcja domowego roznosiciela mleka, czyli mleczarza. Aby zapewnić sobie poranną lub wieczorną dostawę mleka wykupywało się w dzielnicowym sklepi MHD abonament na określony, miesięczny przydział mleka dowożony pod wskazany adres przez mleczarza. Sylwetka roznosiciela mleka pchającego charakterystyczny wózek załadowany szarymi kontenerami wypełnionymi butelkami z mlekiem, kapslowanymi srebrną folia aluminiową, należał do typowych obrazków polskiej ulicy czasów PRL. Mleczarze zabierali swój płynny towar spod macierzystych sklepów, gdzie dowożony był przez samochody dostawcze. Zarówno stojące na ulicy bez opieki mleko, jak i te, czekające na właściciela pod drzwiami, tylko w nielicznych przypadkach było obiektem kradzieży. Respektowano tu niepisane prawo uczciwości.
39. Schron przeciwatomowy – W okresie psychozy zimnowojennej w latach 50-tych powstało w miastach PRL wiele schronów przeciwatomowych, jako wynik tworzenia przez władze komunistyczne nastroju zagrożenia wojennego. Ich rozbudowana, technicznie wyposażona sieć istnieje po dzień dzisiejszy. Podobne schrony powstawały w innych państwach europejskich, ZSRR i USA, gdyż dowódcy wojskowi wrogich sobie obozów politycznych traktowali w tym okresie atak nuklearny jako strategiczną możliwość wojenną. Na szczęście żaden ze schronów nie spełnił swej podstawowej roli.
40. Socrealizm – Inaczej też realizm socjalistyczny, czyli ideologiczna forma kształtowania ekspresji artystycznej i tworzenia” jedynie słusznej” formy sztuki, której kanon opracowywali komunistyczni urzędnicy. To przykład, jak urzędnik może decydować o kształcie sztuki, czyli opis zjawiska absurdalnego. Socrealizm urodził się na zjeździe pisarzy radzieckich w 1934 roku, a jego inicjatorem był przekabacony przez Stalina wielki (do czasu) pisarz rosyjski, Maksym Gorki. W Polsce socrealizm zaczął obowiązywać od 1949 roku, a swe apogeum osiągnął w czasie ponurych lat stalinowskiego terroru, lecz przetrwał jeszcze w świadomości dyspozycyjnych twórców do lat 60tych (w innych krajach komunistycznych do lat 70-tych) sztuki do aktywności na rzecz propagandy idei komunistycznych i “jedynie słusznej” wizji świata. Wedle socrealizmu wzorcem literatury była XIX-wieczna powieść realistyczna, a wszelkie eksperymenty formalne “wrogie ideowo”, zaś tematyką wszystkich form artystycznych mogła być tylko apoteoza pracy i tradycja (komunistyczna mitologia) ruchu robotniczego. Rzeźba socrealistyczna była monumentalna i panegiryczna, plakat topornie propagandowy, muzyka oparta o formy ludowe i pieśni masowe, filmy, to kiczowate “produkcyjniaki”, a architektura “produkowała” formy monumentalne, patetyczne i w stylu eklektycznym, z przewagą greckiego klasycyzmu. Zmuszenie wielu tuzów artystycznych do rezygnacji z rzeczywistej twórczości i wybranie drogi “nadwornych błaznów” systemu, realizujących zlecenia komunistycznych aparatczyków, było polską wersją “zdrady klerków” i uprawiania egoistycznego konformizmu. Nie sposób wymienić wszystkich “zdrajców wartości”, których książki pokutują do dziś w bibliotekach, a rzeźby i obrazy w magazynach muzealnych, więc niech wstyd pokryje milczenie
41. Stołówka przyzakładowa – Instytucja gastronomiczna funkcjonująca przy większości dużych zakładów pracy. W stołówce przyzakładowej pracownik wykupywał abonament na cały miesiąc za niewielkie pieniądze, bo nie mógł liczyć na obiad domowy, gdyż jego żona “budowała socjalizm” w innym zakładzie pracy i nie miała czasu na gotowanie obiadu. Dziecko też jadło obiad w szkolnej stołówce i tym sposobem integrująca rodzinnie atmosfera wspólnego obiadu i towarzyszących mu rozmów i dyskusji przechodziła do historii, a rozbicie rodzinnego solidaryzmu i wspólnoty było jednym z postulatów komunistycznej socjotechniki.
42. Strefy zakazane – W czasach PRL wszystkie zakłady przemysłowe, dworce kolejowe, tereny wojskowe, budynki koszar opatrzone były tablicą z przekreślonym aparatem fotograficznym, co oznaczało zakaz fotografowania obiektu o znaczeniu strategicznym. Podobne znaczenie miały tablice z napisem “zakaz wstępu”, które znaleźć było można na magazynach, składowiskach węgla, zajezdniach komunikacji miejskiej, węzłach energetycznych i powyższych obiektach. Psychoza zagrożenia sabotażem i inwigilacją szpiegowską sprawiały, że władze PRL nadawały znaczenie strategiczne cywilnym i ogólnodostępnym obiektom, aby w ten sposób manifestować swą “czujność ideologiczną”.
43. Szatniarz - Kto odwiedzał knajpy doby PRL nie zapomni nigdy tyleż ważnej i pożytecznej, co władczej i apodyktycznej postaci stojącej za blatem szatni. Szatniarz spełniał wiele funkcji usługowych, oficjalnych i nieoficjalnych. Były to zajęcia dochodowe, więc bycie szatniarzem należało do prestiżowych zajęć w PRL. O koncesję na to stanowisko należało się nieźle “nakombinować”, choć zgłoszenie akcesu na konfidenta SB, czyli tzw. “gumowe ucho” sprawę znacznie ułatwiało. Zasadniczo szatniarz pobierał opłatę za pozostawianą w jego “rewirze” garderobę zwierzchnią. Czasem dublował też funkcję “babci klozetowej” i pobierał opłaty za korzystanie z knajpianego WC. Sprzedawał też gatunkowo dobre papierosy krajowe i zagraniczne (“Caro”, “Carmeny”, “Marlboro”) za ceny znacznie obciążone dowolną marżą. Był też często opiekunem działających na terenie knajpy prostytutek, czyli alfonsem, a nierzadko, o czym wspomniano, miał oczy i uszy szeroko otwarte na zachowania i wypowiedzi obywateli nietrzeźwych, zwłaszcza te “godzące w interes socjalistycznego państwa”. Generalnie, była to postać tyleż niesympatyczna, co błogosławiona dla palaczy i erotomanów.
44. Szlifierz noży – Charakterystyczna postać wczesnych lat PRL, krążący po miejskich podwórkach do końca lat 60-tych. Był to rzemieślnik noszący na grzbiecie warsztat szlifierski z gruboziarnistym kołem ściernym, napędzany nożnym pedałem i oferujący paniom domu ostrzenie noży, nożyczek i tasaków, wołając donośnym głosem: “tanio ostrzę noże, nożyczki!”. Wzbudzał sensację w podwórkowej gromadzie dzieciaków, kiedy puszczał strumienie iskier spod ostrzonego na rozpędzonym kole noża. Zazwyczaj dobrze wykonywał swą usługę, więc był mile widziany.
45. Szmaciarz – Tą pogardliwą nazwą określany był człowiek spełniający ekologicznie przyjazną funkcję w latach 50-tych i 60-tych w PRL, czyli objezdny skup surowców wtórnych, a więc butelek, makulatury i wszelkich zużytych elementów garderobianych. “Szmaciarz” jeździł wozem konnym i siedząc na koźle donośnie dzwonił w mosiężny dzwonek i nawoływał: “szmaty, butelki, gałgany skupuję!”. Najczęściej wybiegały do niego dzieci, które miały przygotowane na tą okoliczność siatki z butelkami. “Szmaciarz” młodocianym klientom nie płacił pieniędzmi, lecz wręczał jako ekwiwalent kolorowe wiatraczki, zabawki jo-jo, koguciki-gwizdki, a starszym chłopcom korki strzelające. “Szmaciarz” był barwną i pożyteczną postacią miejskiego folkloru wczesnych lat PRL, choć wiadomym było, że był “cwaniakiem” i płacił mniej, niż skup butelek i makulatury, ale zajeżdżając na podwórko zaoszczędzał posiadaczom cennych “surowców wtórnych” pielgrzymkę do ich skupu.
46. Szturmówki – Były to małe, papierowe chorągiewki, czerwone, komunistyczne i biało-czerwone, narodowe, którymi to „spontaniczni” uczestnicy pochodu 1-Majowego lub spędzeni na ulicę pracownicy i uczniowie witający “przywódcę bratniego kraju”, machali obowiązkowo w geście “entuzjastycznej wdzięczności” i “wielkiej miłości” do swych, i obcych także, “socjalistycznych przywódców”, aby w ten sposób wyrazić pod przymusem swe fikcyjne poparcie i “wierność idei socjalizmu”. Były więc symbolami fałszywego entuzjazmu społecznego.
47. Trzynastka – Ta popularna propagandowo trzynasta pensja, wypłacana najczęściej w lutym roku następnego, była przyznawana przodownikom pracy, albo członkom brygad, które podjęły “socjalistyczny wyścig pracy”, albo też brygadzistom, którzy wykazywali się “czujnością ideologiczną” i usuwali “wichrzycieli” albo “bumelantów” ze swego kolektywu pracowniczego. W wypłacaniu owego dodatkowego wynagrodzenia kadrowcy kierowali się przede wszystkim względami ideologicznymi, a nie rozsądną kalkulacją ekonomiczną. Często wypłacanie trzynastek opiniował “Pop”, czyli sekretarz zakładowej organizacji PZPR.
48. Święto Odrodzenia Narodowego, czyli 22 Lipca – Było to świętowanie rocznicy ogłoszenia “Manifestu Lipcowego”, czyli wydrukowanego w Moskwie pierwszego oficjalnego dokumentu władzy komunistycznej w Polsce. Manifest uznawał za jedyne źródło władzy powołaną przez sowietów i polskich komunistów KRN, a za tymczasową władzę wykonawczą PKWN. W manifeście znalazło się wiele obietnic, mających zjednać komunistom społeczne poparcie, takich jak powrót Polski na Ziemie Zachodnie, reformę rolną, wspierani inicjatywy prywatnej i spółdzielczości, a jednocześnie unieważniał konstytucję RP z 1935 roku i za jedyne źródło porządku prawnego uznawał konstytucje z roku 1921. Zasadniczym celem owej demonstracji obecności politycznych sił państwowotwórczych było zademonstrowanie aliantom zachodnim, że to nie Rząd Londyński, a PKWN jest prawdziwym przedstawicielem władzy w Polsce. Dla komunistów rządzących PRL aż do 1989 roku rocznica owego niechlubnego wydarzenia, które było de facto manifestacją zależności przyszłej Polski od ZSRR, była symbolem ważnym i znamiennym, gdyż stanowiącym fundament ich totalitarnej, choć niesuwerennej władzy. Zawsze, więc obchodzone było z wielką pompą i uświetniane symbolicznym gestami władzy w PRL, jak oddanie do użytku Pałacu Kultury w 1955 roku, Wisłostrady w 1976 roku czy też zniesienia stanu wojennego w 1983 roku. Już po upadku PRL wielu byłych prominentów PZPR, jak Sierakowska, Miller, czy Kwaśniewski wypowiadało się w mediach III RP na temat historycznej ważności owej farsy świątecznej, co świadczyło o tym, że mity PRL jeszcze długo pokutować będą w ludzkich głowach, zarówno polityków jak i szarych zjadaczy chleba, kochających komiksy telewizyjne typu “Czterej pancerni i pies” czy “Stawka większa niż życie”, będące stekiem historycznych bzdur i zafałszowań, ale kojarzących się z “dobrymi czasami” gwarancji ciągłości pracy, pensji trzynastek i wczasów pracowniczych w PRL.
49. Święto Ludowego Wojska Polskiego - Była to rocznica Bitwy pod Lenino, stoczonej w dniu 12 października 1943 roku, kiedy to 1 Dywizja im. Kościuszki zdobyła bezsensownie brawurowym atakiem (straty - 1200 poległych żołnierzy) otoczoną bagnami, nieistotną strategicznie i dobrze ufortyfikowaną przez hitlerowców, wioskę Lenino. Z punktu widzenia strategii wojennej atak ten nie miał żadnego znaczenia, nie miał też wsparcia ze strony Armii Czerwonej, a więc był jedynie aktem propagandowym. W ten to, bezcelowo krwawy, sposób rozpoczęło LWP swój “szlak bojowy” u boku Armii Czerwonej. Ludowe Wojsko Polskie od zarania swego istnienia dowodzone było przez sowiecką kadrę oficerską i po zakończeniu działań wojennych używane do walki ze “reakcyjnym podziemiem” (partyzantką patriotyczną) i pacyfikacji ukraińskiej partyzantki nacjonalistycznej w Bieszczadach, a następnie akcji wysiedleńczej “Wisła”. W PRL natomiast LWP uczestniczyło w tłumieniu buntu robotniczego w Poznaniu, w czerwcu 1956 roku, a także krwawych wydarzeniach Grudnia ’70 na Wybrzeżu i wprowadzania stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Tak, więc LWP było, niestety, narzędziem “utrwalania władzy ludowej”, czyli zbrodni ideologicznych i obrony monopolu władzy PZPR przez wszystkie lata PRL. Dlatego, więc święto z 12 października kojarzyć może się jedynie z dyspozycyjną armią, czyli wojskiem używanym przez władzę dla obrony swych interesów i przeciw interesom obywateli, a więc jako narzędzia totalitarnej przemocy. Dlatego od 1990 roku świętem Wojska Polskiego nie jest już data kojarząca się z zależnością i hańbą, ale rocznica zwycięskiej Bitwy pod Warszawą, czyli rozbicia w dniu 15 sierpnia 1920 roku prącej na Zachód, przez “trupa białej Polski”, Armii Czerwonej i odroczenia o 44 lata zależności polityczno-gospodarczej Polski od ZSRR.
50. Święto Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa – To było święto obchodzone w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do 1989 roku „na cześć” służb policyjnych PRL, z założenia chroniących państwo komunistyczne, służących represjom wobec społeczeństwa i jego inwigilacji - Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Obchodzono je każdego 7 października, w rocznicę powołania MO przez PKWN w 1944 roku w Chełmie Lubelskim. Podczas tego święta dekorowano „zasłużonych”, czyli skutecznie działających na szkodę społeczeństwa, funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa odznaczeniami państwowymi. Od 1989 przez kolejnych sześć lat formacja przeznaczona do ochrony bezpieczeństwa ludzi i mienia, czyli Policja Państwowa i UOP nie miała swojego oficjalnego święta. Awanse i wyróżnienia wręczano policjantom i funkcjonariuszom w Dniu Niepodległości. Potrzeba kontynuacji tradycji II RP, czyli wdzięczności tym, którzy służyli bezpieczeństwu obywateli i państwa, przyczyniła się do ustanowienia w 1995 roku Święta Policji. I o dziwo, dziś Policja ma największe zaufanie społeczne w III RP, przed politykami i Kościołem, ale młodzież ma odmienne zdanie i często bazgrze na murach „CHWDP”, czego ze względu na dobry obyczaj autor nie rozwinie. Natomiast doda, że to właśnie Bracia Kowalczykowie podłożyli ładunek wybuchowy dzień przed świętem milicji w 1971, w auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, w której to mieli się zgromadzić i świętować funkcjonariusze MO, ale nie tym razem! W 1984 roku odsłonięty został w święto milicji i SB Pomnik poległych milicjantów w Czerwonaku w kształcie zbliżonym do zębatego obelisku. W latach 90-tych XX wieku (1993) zmieniono nieco wymowę monumentu, umieszczając na nim metalowego orła z koroną oraz także metalową tablicę z herbem Czerwonaka i napisem: „Poległym i pomordowanym za wolność tej Ziemi – Mieszkańcy Gminy”. Zapewne tak „zeufemizowany” pomnik stoi do dziś!
51. Traktorzystki – W latach 40 i 50-tch w PRL symbolem równouprawnienia kobiet były murarki, milicjantki kierujące ruchem, a zwłaszcza traktorzystki, orzące pola w fotelach traktorów “Ursus”, symboli modernizacji socjalistycznego rolnictwa. Ich symbolem stała się plakatowa “traktorzystka Basia” zachęcająca do wyrabiania 200% normy produkcyjnej. Szerokie uśmiechy traktorzystek rejestrowane w sekwencjach PKF wyrażały entuzjazm i wdzięczność wobec władzy ludowej, która dała im tak prestiżowo i heroicznie, ramię w ramię z mężczyznami, budować socjalizm. Nie było to prekursorskie oblicze feminizmu, ani propagowanie równości zawodowej kobiet, ale manipulacja propagandowa wynikająca z dysproporcji pomiędzy dorosłymi, a więc tymi w wieku produkcyjnym, przedstawicielami płci obojga na korzyść kobiet, wynikłej z wielkich strat wojennych w populacji męskiej. Jednak mało znany jest efekt wykonywania owego propagandowo malowniczego zawodu przez kobiety. Na skutek wstrząsów i wibracji, które nieuchronnie towarzyszyły prowadzeniu traktora, wewnętrzne narządy rozrodcze kobiet ulegały patologicznym zmianom (opadanie macicy) i wiele traktorzystek dotknęła bezpłodność, jako nieprzewidziana choroba zawodowa. I tak propagandowy entuzjazm przerodził się w dramat ludzkich jednostek.
52. Tysiąclatka – Nazwa ta dotyczyła szkół podstawowych budowanych z polecenia ekipy partyjnej Władysława Gomułki dla uczczenia tysiąclecia państwowości polskiej. Podstawowe kształcenie młodzieży i walka z analfabetyzmem miały w PRL zakulisowy cel. Otóż już na początku wieku hiszpański filozof Ortega y Gaset przedstawił tezę, iż piśmienne, lecz słabo wykształcone społeczeństwo jest najbardziej podatne na oddziaływanie propagandowe. Tą prawidłowość skwapliwie wykorzystywała propaganda komunistyczna w czasach PRL, masowo edukując młodzież w duchu “świadomości socjalistycznej”. Uczniowie szkół wszystkich szczebli w PRL prócz nauki fałszywej historii i “słusznego wychowania obywatelskiego”, podlegali także indoktrynacji ideologicznej, a więc brało udział w komunistycznych akademiach, pochodach, apelach i uczestniczyło obowiązkowo w tzw. czynach społecznych. Choć przyznać trzeba, że radykalnych zmian w polityce państwa w dziedzinie edukacji nie widać do dnia dzisiejszego, czego symptomem są pensje nauczycieli i nauka religii w szkołach (szkoła ideologiczna, niestety), a także szczupłe subsydia z budżetu III RP (0,32% w roku 2000) przeznaczone na wspieranie działalności kulturotwórczej i naukowej, a więc ewidentny brak subsydiowania potencjału intelektualnego naszej Ojczyzny. Czy ten stan rzeczy się zmieni, pożyjemy, zobaczymy!
53. Wczasy pracownicze – Rodzaj wczasów popularny w czasach PRL, a polegający na dofinansowaniu przez Radę Zakładową z Funduszu Wczasów Pracowniczych kosztów turnusu wczasowego w zakładowym ośrodku wczasowym. Wczasy takie przysługiwały pracownikowi, który nie popełniał dyscyplinarnych i ideologicznych wykroczeń. Szczególnie zasłużeni jechali na wczasy do Bułgarii lub na Węgry. Członkowie PZPR mieli swoje komfortowe ośrodki wczasowe, a najbardziej znany, to Arłamów w Bieszczadach, gdzie internowano w czasie stanu wojennego Lecha Wałęsę.
54. Węglarz – Sylwetka węglarza o czarnej twarzy i podobnym jej ubraniu, siedząca z batem w czarnej dłoni na koźle wielkiej fury z węglem, była charakterystyczna dla wczesnych lat PRL, kiedy to jeszcze większość mieszkań prywatnych ogrzewana była w sezonie jesienno-zimowym opalanymi węglem piecami. Węglarze przywozili do odbiorców zamówiony wedle administracyjnie ustalonej normy przydział węgla (stosowny do powierzchni grzewczej mieszkania), a zapisany na popularnym “kwicie na węgiel”. Węglarz zwalał czarny przydział przed okienkiem piwnicznym, częściej na chodnik, a jeśli został odpowiednio opłacony “szuflował” węgiel prosto do piwnicy. W przypadku dogadania się i uiszczenia łapówki węglarz przywoził “na lewo” dodatkową tonę węgla, a wtedy nie było obaw, że mieszkanie będzie niedogrzane w czas srogiej zimy. Węglarze znani byli z okrutnego stosunku do swych koni pociągowych i wielkiej zawziętości wobec dzieci, które czepiały się ich fury, za co często otrzymywały cięgi batem i steki przekleństw.
55. Zagłuszanie audycji radiowych – Totalitaryzm państw komunistycznych przejawiał się w panowaniu nad podstawowymi obszarami ludzkiego życia, a więc gospodarką, polityką i informacją. Ta ostatnia była kluczem do manipulowania ludzka świadomością w kierunku bezkrytycznej akceptacji wynaturzeń totalitarnego reżimu. Propaganda komunistyczna w PRL i innych krajach sowieckiego bloku, była skuteczna wtedy, kiedy była “monopolistą” i nie miała konkurencji w postaci dopływu prawdziwych informacji z radiostacji finansowanych przez Kongres USA, czyli “Wolnej Europy” i “Głosu Ameryki”. Dlatego oprócz prób szkalowania i ośmieszania wiarygodności tych radiostacji, zwanych “ośrodkami dywersji ideologicznej”, władze PRL stosowały, czasami dość skuteczną, metodę elektronicznego zagłuszania ich audycji poprzez emisję fali ze specjalnego nadajnika zagłuszającego, która wpadała w interferencję i wygaszała falę “dywersyjnej” rozgłośni. Szły na tą działalność “energochłonną” pieniądze podatnika, a jej skutki pozbawiały możliwości korzystania z wiarygodnej informacji i skazywały na “toksynę” propagandową. Choć nie do końca, bo poprzez trzaski i syki docierały do uszu wytrwałych słuchaczy także prawdziwe informacje na temat ich losów i opłakanego stanu “ludowej ojczyzny”. Dlatego też gniew ludu obrócił się w swoim czasie przeciw tym perfidnym urządzeniom. Podczas wydarzeń Czerwca ’56 w Poznaniu demonstranci zrzucili na ziemię z dachu zdobytej komendy MO aparaturę zagłuszającą zachodnie audycje informacyjne, co było aktem symbolicznego uzyskania dostępu do “wolnego słowa”. Podobne wydarzenie miało miejsce w dniu 18 listopada w Bydgoszczy, gdzie mieszkańcy dzielnicy Szwederowo podczas ulicznej demonstracji na fali “polskiego października” spalili maszt nadajnika zagłuszającego zachodnie rozgłośnie.
56. Zbrodnia komunistyczna – czyn popełniony przez funkcjonariusza państwa komunistycznego w okresie od 17 września 1939 do 31 lipca1990, polegający na stosowaniu represji lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostki lub grupy ludności bądź w związku z ich stosowaniem, stanowiący przestępstwo według polskiej ustawy karnej obowiązującej w czasie jego popełnienia (w rozumieniu ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu). Pojęcie zbrodni komunistycznych zastąpiło w języku prawniczym pojęcie zbrodni stalinowskich, którym operowano na początku badań związanych z odpowiedzialnością za ich popełnienie. W rozumieniu ustawy o IPN funkcjonariuszem państwa komunistycznego jest funkcjonariusz publiczny, a także osoba, która podlegała ochronie równej ochronie funkcjonariusza publicznego, w szczególności funkcjonariusz państwowy oraz osoba pełniąca funkcję kierowniczą w organie statutowym partii komunistycznych. Zbrodnie komunistyczne stanowiące według prawa międzynarodowego zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości, lub zbrodnie wojenne nie ulegają przedawnieniu. Organami bezpieczeństwa państwa, w rozumieniu ustawy, są: Resort Bezpieczeństwa Publicznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, Komitet do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego, jednostki organizacyjne podległe organom, w szczególności jednostki Milicji Obywatelskiej w okresie do dnia 14 grudnia 1954 roku, instytucje centralne Służby Bezpieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz podległe im jednostki terenowe w wojewódzkich, powiatowych i równorzędnych komendach Milicji Obywatelskiej oraz w wojewódzkich, rejonowych i równorzędnych urzędach spraw wewnętrznych, Akademia Spraw Wewnętrznych, Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza, Zarząd Główny Służby Wewnętrznej jednostek wojskowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz podległe mu komórki, Informacja Wojskowa, Wojskowa Służba Wewnętrzna, Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, inne służby Sił Zbrojnych prowadzące działania operacyjno-rozpoznawcze lub dochodzeniowo-śledcze, w tym w rodzajach broni oraz w okręgach wojskowych. W stosunku do sprawców zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości lub zbrodni komunistycznych, nie stosuje się wydanych przed dniem 7 grudnia 1989 przepisów ustaw i dekretów, które przewidują amnestię lub abolicję… No i co z tego, że są prawne podstawy, ażby ścigać i sądzić zbrodniarzy komunistycznych, skoro w Magdalence otrzymali oni od „konstruktywnej opozycji” immunitet i korzystają jeszcze po dzień dzisiejszy z przywilejów ekonomicznych. Jest to hańba dla wszystkich ekip rządzących po 1989 roku!
*
Antoni Kozłowski
Rozdział z przygotowywanej do druku książki "Mowa kulawa - Mały leksykon form językowych PRL" mego autorstwa, z komentarzami dr Krzysztofa Dowgiałło i ilustracjami grafika satyrycznego Zbyszka Korlaka.
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo