Historia, to uzgodniony zestaw kłamstw.
Napoleon I Bonaparte
Polscy oficerowie? Oni uciekli do Mandżurii!
Józef Wisarionowicz Stalin
„Tajna historia”, czyli jak hartowała się stal kłamstwa.
Tak się tworzy historię, którą nazywa się „tajną”, a pisana jest ona poniżeniem i śmiercią polskich oficerów, polskiej inteligencji, elity Narodu, ofiar ludobójstwa sowieckiego, prowadzonego „ręka w rękę” z niemieckimi, w mundurach nazistowskich, „towarzyszami broni”, a przez „Zgniły Zachód”, wstydliwie przemilczana, nie komentowana, nigdy nie pokarana, ani zadośćuczyniona (Bruksela toleruje symbole komunistyczne, a zwalcza prawnie i piętnuje moralnie nazistowskie, zapominając, że one niemieckie!), potraktowana haniebnie, tak… W dnu 2 marca 1940 roku Ławrientij Beria, Ludowy Komisarz Wnutriennych Dieł ZSRR , czyli szef NKWD, skierował do „Słoneczka”, Józefa Stalina tajną notatkę nr 794/B, w której po zdefiniowaniu, że polscy jeńcy wojenni, czyli 14 736 osób, w tym 97% Polaków oraz więźniowie z więzień Zachodniej Białorusi i Ukrainy, czyli 18. 632 osoby, w tym 1207 oficerów WP i 5141 policjantów RP, zatem ogółem 57% Polaków, stanowią „zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”, a więc stwierdził, że NKWD ZSRR uważa za uzasadnione, co następuje:
- rozstrzelanie 14,7 tys. jeńców i 11 tys. więźniów, bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia,
- zlecenie rozpatrzenia spraw i podejmowania decyzji trójce NKWD w składzie: Wsiewołod Mierkułow, Bogdan Kobułow, oraz wpisany odręcznie, zamiast skreślonego nazwiska, najprawdopodobniej ostrożnego Berii, otwierającego wykaz - Leonid Basztakow.
Notatka posiada cztery zatwierdzające podpisy: Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana, oraz dopiski sekretarza treści: Kalinin – za, Kaganowicz – za. Zgodnie z notatką Biuro Polityczne KC WKP(b) w dniu 5 marca 1940 roku wydało tajną decyzję nr P13/144 z zaproponowaną przez Berię treścią, a która to widnieje powyżej.
14 marca 1940 roku w gabinecie Bogdana Kobułowa, szefa Głównego Zarządu Gospodarczego NKWD, odbyła się narada. Prócz rzeczonego Kobułowa uczestniczyło w niej kilkanaście osób, m.in. Piotr Soprunienko, szefowie zarządów NKWD obwodu smoleńskiego, kalinińskiego i charkowskiego, ich zastępcy oraz naczelnicy tzw. wydziałów komendanckich wszystkich wymienionych zarządów obwodowych NKWD, czyli „doborowe” grono ludobójców (przypadkiem, czy nie przypadkiem, oto jest pytanie, na które to odpowiedź znał Stalin, a więc jej nie poznamy, ale poszlaki są czytelne!) składające się w lwiej części z obywateli sowieckich pochodzenia żydowskiego. To im wówczas zlecono wymordowanie jeńców, polskich oficerów. W dniu 22 marca 1940 roku komisarz ludowy Beria wydał tajny rozkaz nr. 00350, traktujący „O rozładowaniu więzień NKWD USRR i BSRR” , bowiem w tych więzieniach przetrzymywano głównie obywateli polskich. Następnie 3 kwietnia 1940 roku z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport polskich jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia; wysyłkę skazanych prowadzono na podstawie list dyspozycyjnych przysyłanych z Moskwy…
Motywy podjęcia takiej decyzji są przedmiotem różnych hipotez, gdyż nie są znane dokumenty wyjaśniające tę kwestię, do dziś nie wiadomo, czy zarchiwizowane pod kluczem, czy zniszczone. Wysuwane są przypuszczenia o osobistej zemście Stalina za porażkę w wojnie z „biała Polską” w 1920 roku, co jest jednak kwestionowane, ale nikt „nie siedział w głowie Stalina”, więc prawdopodobne. Według części badaczy powodem była chęć pozbawienia narodu polskiego warstwy przywódczej, elity intelektualnej, której przedstawicielami byli zamordowani oficerowie, a to po to, by uniemożliwić odrodzenie polskiej państwowości!
Warto jeszcze przypomnieć taki fakt. W dniu 7grudnia 1939 roku w zakopiańskiej willi „Pan Tadeusz”, stojącej do dziś na Krupówkach, odbyła się konferencja, której decyzje miały przesądzić o dalszej historii narodu polskiego. Do Zakopanego przyjechały liczne delegacje przedstawicieli kierownictwa radzieckiego NKWD oraz niemieckiego Gestapo. Było to już kolejne z cyklu spotkań, w czasie których dowódcy i eksperci sojuszniczych służb specjalizujących się w terroryzowaniu pokonanych narodów koordynowali współpracę w eksterminacji Polaków. Pierwsza z takich konferencji odbyła się w Brześciu nad Bugiem, krótko po zorganizowanej w tym mieście hitlerowsko–sowieckiej defiladzie, świętującej „braterstwo broni” i wspólne zwycięstwo nad Polską. Druga taka konferencja NKWD i Gestapo odbyła się w Przemyślu, już po podpisaniu Układu o Przyjaźni i Współpracy między ZSRR, a III Rzeszą Niemiecką, a nie jak to się łajdacko interpretuje – nazistami-kosmitami, a zawartego w dniu 28 września 1939, zaś którego to jednym z zasadniczych punktów była „konsolidacja działań przeciw wszelkim formom oporu ze strony pokonanego narodu polskiego”!
Obok sprawy wymiany między stronami jeńców polskich, głównym tematem obrad konferencji przemyskiej z listopada 1939 była metodyka eksterminacji polskiej ludności. Szczegółowa treść ustaleń wspólnej konferencji niemieckiego Gestapo i radzieckiego NKWD objęta była najwyższymi klauzulami tajności. Dostępne protokoły mają charakter szczątkowy, tak więc wiedza o całej perfidii tego porozumienia nigdy nie będzie w pełni znana. Jakie decyzje podjęto na zakończonej 4 kwietnia 1940 serii zakopiańskich spotkań, wiemy dzięki dedukcji w obliczu tego, co wydarzyło się bezpośrednio po nich. Jeszcze w tym samym miesiącu na terenach okupowanych przez III Rzeszę Niemcy przeprowadzili jedną z akcji objętych wspólnym kryptonimem AB. Wtedy to w Palmirach rozstrzelanych zostało ponad 8 tysięcy Polaków należących do elity państwowej, przedstawiciel klasy naukowej, akademickiej i kulturalnej. Niemal równocześnie Sowieci rozstrzelali ponad 27 tysięcy Polaków, w tym 15 tysięcy wziętych do niewoli oficerów. Przypadek? Chyba nie, konsekwencja raczej! Pamiętajmy także, że pomimo „braterskiej współpracy sowiecko–niemieckich sojuszników” w dziele eksterminacji narodu polskiego, obydwa totalitarne reżimy, pragmatycznie współpracujące, jednak w walce o prymat w świecie - potajemnie planowały przeciwko sobie agresję! To współdziałanie okupantów Polski zostało przerwane 22 czerwca 1941 roku, wraz z wybuchem wojny niemiecko - radzieckiej. Wojna ta nie przerwała eksterminacji Polaków po obu stronach. Jednak w jej wyniku Związek Radziecki nie został pokonany, a więc w rękach niemieckich nie znalazła się Syberia i pola naftowe Azji Środkowej, wyhamowało, a potem zniweczyło realizację niemieckiego Generalnego Planu Wschodniego…
Ale nim do tego doszło, cynicznym i wielce „przyjacielskim” owocem ich wspólnych celów wobec Polski, na razie „wzorowej” współpracy hitlerowsko–sowieckiej, było powołanie do życia już w roku 1939 na terenach okupowanych przez Niemców hitlerowskich działających w konspiracji takich organizacji, których celem było rozpracowywanie dla potrzeb Gestapo i NKWD (!!!) powstających wówczas struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Organizacje te niemieckie organizacje dywersyjno-szpiegowskie, to np. „Proletariusz”, „”Sierp i Młot”, czy „Stowarzyszenie Przyjaciół Związku Radzieckiego”. Składały się one głównie z agentów NKWD, oraz tych członków Komunistycznej Partii Polki, których Stalin nie wymordował w roku 1938, a którzy ocaleli, warto to wiedzieć, z braku możliwości dojazdu do Moskwy, gdzie czekała ich egzekucja, lub dzięki wyrokom za szpiegostwo, czyli przebywali wtedy w polskich więzieniach! Z organizacji tych wywodziła się później część przywódców Polskiej Partii Robotniczej PPR (towarzysze Bierut i Janek Krasicki) i gremiów zdrajców i „sowieckich patriotów”, tworzących pod nadzorem radzieckim władze Polski Ludowej...
Na koniec, wniosek makiaweliczny, ale logiczny, wynikający z tej totalitarnej unii antypolskiej jest taki, iż to „dobrze”, że 22 czerwca 1941 roku owa unia prysła, bowiem świadomość tego, że dłuższe trwanie sowiecko–niemieckiego sojuszu antypolskiego, jak też alternatywny przebieg niemiecko–sowieckiej wojny, czyli zwycięstwo Niemiec i „ostateczne rozwiązanie kwestii słowiańskiej”, mogły oznaczać dla Polski „czarny scenariusz” jeszcze gorszy od tego, który w latach 1939 – 1945 się zrealizował, bowiem moglibyśmy nie istnieć, jako naród! Zatem, w porównaniu (tak za Kubą Sienkiewiczem), polskie „piekło wojenne” było (tak za Dantem Alighieri) jeno „pierwszym kręgiem, a nie siódmym, tak na zimno, bo czasem tak trzeba…
Pamiętajmy także, że przed 1939 rokiem w tzw. Operacji Polskiej NKWD (1937 – 1938) z rozkazu komisarza ludowego Jeżowa, według dokumentów NKWD skazano: 139 835 osób, z tego zamordowano bezpośrednio, w masowych egzekucjach 111.091 Polaków, obywateli ZSRR, a 28.744 skazano na pobyt w łagrach, w większości przypadków zakończony śmiercią z wycieńczenia…
Pomijam tu sprawę „kłamstwa katyńskiego” na Zachodzie, bowiem to sprawa odrębna, równie haniebna, będzie zreferowana! Dopiero film BBC, wyemitowany w 1974 roku, film dokumentalny Sprawa winna być pominięta, oficjalnie poinformował opinię Zachodu o rzeczywistych autorach zbrodni Katyńskiej, a wcześniej (1952) Komisja Śledcza Kongresu USA oficjalnie wskazała i potępiła autorów zbrodni katyńskiej - sowietów i wezwała społeczność międzynarodową do powołania międzynarodowego trybunału dla osądzenia tej zbrodni. Jednak bezskutecznie, tak…
Kłamstwo katyńskie
Katyń jest dla większości myślących i czujących Polaków symbolem zbrodniczej polityki systemu sowieckiego wobec narodu polskiego, polityki wyniszczenia inteligencji, amputacji “intelektualnej głowy narodu” (obezhołowienia), aby w przyszłości skutecznie rządzić bezmyślnym motłochem. Zaś “kłamstwo katyńskie”, to historia hańby “wolnego świata”, czyli międzynarodowa legalizacja fałszywej wersji zbrodni katyńskiej. “Zbrodnia Katyńska” jest pojęciem umownym, ludobójstwem ok. 4400 oficerów wojska i policji RP, symbolem odniesionym do jednego z wielu miejsc eksterminacji polskiej elity inteligenckiej. Jeńców-oficerów wymordowanych przez sowieckie NKWD w latach II wojny światowej było znacznie więcej, zaś znane miejsca ludobójstwa to: Charków, Miednoje, Bykownia, Kuropaty, a wymordowano ich tam ok. 22 tys. bezbronnych jeńców na mocy zbrodniczego, tajnego rozkazu podpisanego przez Stalina, Mołotowa, Woroszyłowa i Mikojana na podstawie tajnej notatki „wnutriennego” komisarza ludowego, Berii pod numerem 194/B…
W dniu 14 marca 1940 roku w gabinecie Bogdana Kobułowa, szefa Głównego Zarządu Gospodarczego NKWD, odbyła się narada. To wówczas zlecono Piotrowi Soprunienko, szefowi zarządów NKWD obwodu smoleńskiego, kalinińskiego i charkowskiego i jego zastępcy oraz podwładnym, wymordowanie jeńców, polskich oficerów. 22 marca 1940 roku Beria wydał tajny rozkaz nr 00350 „O rozładowaniu więzień NKWD USRR i BSRR”, bowiem w tych więzieniach przetrzymywano głównie obywateli polskich. W dniu 3 kwietnia 1940 roku z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport jeńców, oficerów polskich, kierowanych na egzekucję do Katynia…
Jak się okazało, było to najwcześniej odkryte przez Niemców, bo w 1943 roku, w lasku katyńskim pod Smoleńskiem, miejsce sowieckiej zbrodni ludobójstwa. Na podstawie autopsji stwierdzono, że wiosną 1940 roku NKWD zamordowało ok. 4500 polskich oficerów z obozu w Kozielsku, zapewne na rozkaz Stalina. Niemieckie protokoły badań podające liczbę 4143 ekshumowanych zwłok były podpisane przez członków Międzynarodowej Komisji przedstawicieli medycyny sądowej i kryminologii uniwersytetów europejskich. Dokumentacja niemieckich badań grobów katyńskich w czasie wojny znalazła się w zakładzie medycyny sądowej w Krakowie. Pod koniec wojny zaginęła, prawdopodobnie skonfiskowana przez sowieckie NKWD. Przewodniczący komisji, dr Franciszek Naville, profesor medycyny sądowej, także po wojnie, już bez oskarżeń o naciski ze strony Niemców, potwierdził rzetelność raportu.
Najbardziej znanym i najzuchwalszym kłamstwem katyńskim jest prymitywny “Komunikat Komisji Specjalnej do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w lesie katyńskim jeńców wojennych oficerów polskich" z dnia 24 stycznia 1944 roku To był jednak “produkt” propagandy sowieckiej. Ale kiedy “wolny świat”, nasi Zachodni Alianci, włączyli się do tej haniebnej mistyfikacji, kłamstwo to nabrało innego wymiaru – stało się symbolem zdrady “najwierniejszego sojusznika”. Podczas procesu w Norymberdze w 1945 roku prokurator sowiecki wniósł oskarżenie o niemieckie ludobójstwo ok. 11 000 polskich oficerów w Katyniu. W akcie końcowym procesu wydarzenie to zostało pominięte. Dla wielu badaczy jest to dostateczny dowód na to, że na arenie międzynarodowej sprawa ta, jako nie ulegające przedawnieniu ludobójstwo, wciąż jest otwarta i wymaga rozpatrzenia i oficjalnego napiętnowania autorów zbrodni katyńskiej. Nie było to uznawane przez ZSRR i nie jest uznawane przez obecne władze Federacji Rosyjskiej!
W trakcie Procesu Norymberskiego i po nim sojusznicy zachodni pozostali bierni, lub z pozycji “wyższej racji stanu”, co wyraził premier UK Winston Churchill, doradzając rządowi polskiemu i Polakom “wstrzemięźliwość i umiar”. Władze USA także przez długi czas, ze tych samych, koniunkturalnych względów, podtrzymywały tezy radzieckie i tuszowały przypadki prób ujawnienia prawdy, jak chociażby raport płk. van Vlieta, którego w 1943 roku jako jeńca niemieckiego przywieziono z grupą jeńców z siedmiu krajów do Katynia. Po uwolnieniu płk van Vliet złożył raport o genezie zbrodni katyńskiej gen. Bissellowi, po czym generał wydał rozkaz, by raport otrzymał klauzulę "top sicret” (ściśle tajne), a potem go zniszczono z powodu rzeczonej “racji stanu”.
Polskie władze prosowieckie także planowały “udowodnić” autorstwo zbrodni katyńskiej Niemcom. Dla tego też wiosną 1945 roku z polecenia ministra sprawiedliwości podjęto śledztwo dotyczące zbrodni na polskich oficerach w Katyniu. Jego prowadzenie powierzono, doktorowi Romanowi Martiniemu, przedwojennemu podprokuratorowi Sądu Okręgowego w Kielcach. Śledztwo prowadził niespełna rok. Został zamordowany 30.03.1946 roku. Nie bez powodu, bowiem katyńskie śledztwo miało być prowadzone w “jedynie słusznym celu”, czyli wykazania winy Niemców, ale w wykonaniu “przedwojennego” prokuratora Martiniego toczyło się w innym kierunku, czyli ewidentnej winy sowieckiej, co stało się przyczyną jego śmierci.
Jedyne suwerenne śledztwo podjęła w 1952 roku komisja Senatu USA, która po staraniach Kongresu Polonii Amerykańskiej badała sprawę (przesłuchiwała płk. van Vlieta) i rekomendowała rządowi przedstawienie jej na forum ONZ oraz oskarżenie ZSRR przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. Senat USA jednomyślnie uchwalił rezolucję o uczczeniu pamięci polskich oficerów i cywilów zamordowanych w Katyniu i innych miejscach masowych mordów stalinowskich dokonanych na Polakach w kwietniu i maju 1940 roku. Generalnie – rządy państwa Zachodu milczały wobec tej zbrodni.
W 1971 roku stacja BBC wyemitowała film dokumentalny Sprawa winna być pominięta. Dopiero na fali gorbaczowoskiej “pierestrojki” w dniu 14 kwietnia 1990 roku agencja TASS oznajmiła, że winę za zbrodnię katyńską ponosi ZSRR, w szczególności Beria i jego współpracownicy, bowiem Stalin był na grzybach, zapewne. Fakt ten miał jednak swe zaplecze, a mianowicie Gorbaczow musiał od czasu objęcia funkcji przywódcy ZSRR znać treść teczki specjalnej nr 1 (główne dokumenty dotyczące zamordowanych oficerów ocalałe po zniszczeniu 21 857 teczek personalnych na rozkaz Chruszczowa w 1959 roku), a ponadto sam polecił rosyjskiej Akademii Nauk odszukiwanie faktów obciążających Polskę wobec Rosji Sowieckiej, mogących stanowić tło odwetowe dla zbrodni i winy ZSRR, takich jak oskarżenia o mordowanie jeńców sowieckich w 1920 roku. Po rozpadzie bloku sowieckiego w dniu 14 października 1992 roku prezydent Rosji Borys Jelcyn ujawnił tajny rozkaz Stalina dla NKWD z 5 marca 1940 roku w sprawie egzekucji 22 tysięcy polskich jeńców wojennych, przebywających w obozach sowieckich. Do osądzenia winnych za tę zbrodnię nigdy nie doszło...
Chociaż znani są ci, którzy decyzję o niej podjęli, a także ponad stu wykonawców (ujawniona została lista nagrodzonych za akcję “rozładowania obozów”). Jednak śledztwo po stronie rosyjskiej zostało przerwane, a władze putinowskiej Rosji odmawiają komentarzy na ten temat, zaś w prasie rosyjskiej pojawiają się komentarze negujące sowieckie autorstwo zbrodni katyńskiej, czyli nowe formy “kłamstwa Katyńskiego”. Nikt w tej sprawie nie został i już nie już zostanie ukarany. W maju 2008 roku politolog rosyjski Sergiej Karaganow podczas wizyty w Polsce pytany przez dziennikarza odpowiedział, że rosyjskie władze publicznie nigdy nie przeproszą za zbrodnię katyńską, bo obawiają się pozwów o odszkodowania, a nieoficjalnie przepraszały już wielokrotnie… Najkrótszy komentarz do sprawy “kłamstwa katyńskiego”: nasza pogarda dla sowieckich zbrodniarzy, żydowskim NKWDzistom, rozmyślnie wybranym do dzieła zbrodni przez Stalina, hańba i infamia, zaś kłamcom i mistyfikatorom wszelkich maści, pogarda i politowanie, bo jak można być marnym moralnie i być z siebie zadowolonym, tylko będąc „pożytecznym durniem”. Na koniec - pamięć i cześć Ofiarom zbrodni, to nasz obowiązek obywatelski, polski honor, po wsze czasy…
Tajemnica(?) śmierci Generała Sikorskiego
Jakie reperkusje, także dla nas tragiczne, miała sprawa Katynia? Zapewne wiele, w obszarze polityki, narodowej dumy, czy nikczemnej strategii kłamstwa historycznego, które to kreuje masową świadomość ludzkiej populacji świata. Na pewno śmierć premiera Rządu RP na uchodźctwie, do dziś owiana tajemnicą i wstydliwie chroniona przez Brytyjczyków. Zapewne to, że to Józef Stalin wydał wyrok na Władysława Sikorskiego, a Związek Radziecki czuwał nad jego wykonaniem, nie jest „teorią spiskową”, a hipotezą wiele prawdopodobną. Hipotezy na temat odpowiedzialności Brytyjczyków jest także realna, bowiem on nie przeszkadzali, przymknęli oczy na sabotaż, który wyreżyserował Stalin przez swych agentów. Jednym z nich był brytyjsko-sowiecki agent Kim Philby. I tu ważne, logiczne pytanie. Dlaczego Moskwa chciała pozbyć się generała Sikorskiego? Tym powodem były twarde warunki, jakie Sikorski formułował na temat powojennego kształtu Polski i charakteru jej polityki. Generał nie zgadzał się także na przemilczenie zbrodni katyńskiej. Dla Brytyjczyków i Amerykanów było to wielce niewygodne, bowiem sowieci byli dla nich „wygodnym” sojusznikiem, wspierali ich materiałowo i finansowo, zaś Sikorski oskarżał ich o ludobójstwo, podobne do niemieckiego, co wymagało ich zdecydowanego komentarza, który to popsuć mógł na dobre relacje między Aliantami. Dlatego radziecki lider miał posłużyć się podwójnymi agentami i starannie uknuć plan eliminacji polskiego przywódcy.
Według dostępnych źródeł o planowanym zamachu z wyprzedzeniem musieli wiedzieć prezydent USA Francis D. Roosevelt i premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill, na co wskazują co najmniej trzykrotne ostrzeżenia Brytyjczyków na krótko przed śmiercią Generała Sikorskiego. Jest wysoce prawdopodobne, że Stalin osobiście przekonał Churchilla, by ten umożliwił sabotaż, a osłabiona wojną Wielka Brytania, tracąca pozycję światowego mocarstwa na rzez Amerykanów, nie była w stanie zapobiec tragedii, ochronić Sikorskiego przed panami zamachowców.
Także ważną rolę w katastrofie gibraltarskiej odegrały Stany Zjednoczone, które w czasie II wojny światowej zastąpiły Wielką Brytanię, wyczerpaną klęskami na wielu frontach w roli światowego hegemona. Powstanie rzeczywistego Imperium Amerykańskiego było możliwe dzięki współpracy ze Stalinem i ZSRR, sprawne i cyniczne wykorzystanie sowietów do „bicia szkopów” ich rękami, wspieranie materiałowe wysiłku zbrojnego Czerwonej Armii, a zgoda USA na zabicie Sikorskiego miała być jednym z elementów tej zakulisowej kooperacji. Dlatego tuż przed odlotem Liberatora z Gibraltaru, z generałem Sikorskim na pokładzie, nastąpiła nieoczekiwana zamiana drugiego pilota. Nieznany nikomu pilot brytyjski dołączył do załogi i prawdopodobnie to on był wykonawcą zamachu. Maszyna została celowo zwodowana, a pierwszy pilot, Czech Eduard Prchal miał tylko: „nie przeszkadzać” w wykonaniu zamachu...
Czeski pilot Prchal przeżył katastrofę, bo znając scenariusz przed uderzeniem o taflę wody włożył i zapiął kamizelkę ratunkową. Jednak był niewygodnym świadkiem i aż do śmierci w 1984 roku żył pod presją szantażu ze strony brytyjskiej agencji wywiadowczej MI6. Badacz katastrofy, pan Tadeusz Kisielewski, przytacza relację z przypadkowego spotkanie polskiego pilota z pilotem Prchalem w supermarkecie w Kalifornii. Czech zapytany o podejrzenia na temat kulis katastrofy, miał odpowiedzieć: "Lepiej, żebyś tego nie wiedział"…
Do dziś nie ustalono, ile osób wsiadło wraz z generałem do Liberatora. Mimo że maszyna miała tylko 16 miejsc siedzących, prawdopodobnie na pokład weszło 20 osób, a według niektórych źródeł, aż 24 pasażerów. Najbardziej prawdopodobna, do dziś obowiązująca, wersja mówi o 17 osobach na pokładzie, czyli 6 członkach załogi i 11 pasażerach. Skąd biorą wątpliwości? Tuż po katastrofie z wody wyłowiono bowiem jedynie 10 ciał, a 6 nigdy nie odnaleziono, w tym pani Zofii Leśniowskiej, córki generała, a także Adama Kułakowskiego, adiutanta Sikorskiego. Wypadek przeżyła jedna osoba, czyli wspomniany już czeski pilot, Eduard Prchal.
Brytyjskie akta, które jednoznacznie odkryłyby tajemnicę katastrofy gibraltarskiej i śmierci Generała Sikorskiego z 4 lipca 1943 roku, wciąż pozostają utajnione, bowiem są niewygodnym czynnikiem wskazującym na bierność, a więc winę Aliantów wobec planów zgładzenia Generał Sikorskiego z inicjatywy Stalina. Światło dzienne owe dokumenty ujrzą dopiero po 100 latach od dnia tajemniczej śmierci Generała…
Na zakończenie można zaryzykować tezę, że skupiając się wyłącznie na Sowietach, jako sprawcach zamachu, zaś inne wątki traktować jedynie, jako „przyzwolenie na zło”, nie można wykluczyć współudziału polskich komunistów, zdrajców i psubratów, który instalowali sowiecki totalitaryzm w Polsce Ludowej, zatem chętnie usuwali wszelki przeszkody, aby w Polsce „rozkwitł socjalizmu wspaniały kwiat”. Niestety, bez pełnego dostępu do materiału źródłowego skrzętnie chowanego w archiwalnych szafach, brytyjskich i rosyjskich, wciąż będziemy pozostawali jedynie w sferze domysłów.
Na zakończenie opublikowany w 2008 r. przez niemieckiego historyka Alfreda Schickela, stenogramem rozmowy telefonicznej Churchilla z Rooseveltem z końca lipca 1943 roku: „Roosevelt: „Mam kilka uwag co do sprawy Sikorskiego, które powinny oddać mój punkt widzenia”. Churchill: „Ta sprawa jest zakończona. Zakończona i skończona. Oddałem tej kreaturze hołd w Izbie i jak wiesz, sprawa jest martwa”. Roosevelt: „Martwa i gnijąca. (...) Usunięcie Sikorskiego było czymś gorszym niż zbrodnią. Używając słów Talleyranda: to był błąd (...)". Koniec i bomba, japońska atomowa nad Hiroszimą, prawda?
Krótki komentarz: to sumienie świata, kręgosłup moralny Zachodu jest „martwy i gnijący”, a więc zamachy terrorystyczne i zalew imigrantów islamskich, ich terror w ramach hidżry, czyli zdobycia wrogiego terytorium przez zasiedlenie i dominację kulturową, to nie czynniki osłabiające i rozbijające cywilizację europejską, o nie, to objawy choroby na „martwotę i zgniliznę duchową” od czasów obu Wojen Światowych, od czasu „śmierci Boga w Auschwitz i na Kołymie”, od czasu powstania szkoły frankfurckiej i wpływu marksizmu kulturowego i ideologii gender na podmiotowość i solidarność narodów Europy. A zatem – mocno i jednoznacznie: jedynie „kordon sanitarny” uchroni nas Polaków, a także inne narody Europy Środkowej i ewentualnego Międzymorza od choroby na „śmierć i zgniliznę ducha” panoszącą się na Zachodzie. I paradoksie, oto chora, zidiociała, bez życia duchowego, zlaicyzowana Europa chce pouczać Polskę, „jak żyć”, czyli chce nas przekonać, że „śmierć i zgnilizna”, to nowoczesna, postępowa jakość życia, tak… Kto ma uszy do słuchania, ten słyszy i rozumie, zaś pożyteczni idioci słyszą: „trąbki do pierdzenia, celebryckie bełkoty, klikanie komórek i selfiki dla wirtualnej publiki”. Każdy ma taki świat, na jaki zasłuży, więc my, depozytariusze rozumu i honoru, odwojujmy antropoidom o duszach "martwych i gnijących" Kraj nad Wisła, niech upadnie spodlona i wydrążona mentalni "dyktatura kłamstwa", a zastąpi ją Królestwo Wolnej Myśli i Otwartego Serca…
*
Antoni Kozłowski
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura