Wilk Miejski Wilk Miejski
93
BLOG

Gloria Victis, czyli nie czerwona, a... ta druga Polska jest jedyna! cz.1

Wilk Miejski Wilk Miejski Polityka Obserwuj notkę 0



W żarnach historii miele czas

Ofiarę Abla i podłość Kaina

Na śmietnik pójdzie klatka dla mas

Ta druga Polska jest jedyna!

 

Gdańsk, 1981 rok,     Antoni Kozłowski

 

„Gdy zapłonął nagle świat bezdrożami szli przez śpiący las”. To o nich śpiewał onegdaj w piosence, songu „Biały krzyż” syn żołnierza AK, Krzysztof  Klenczon, a 1. marca AD 2017 w Warszawie, Krakowie, Suwałkach, Olsztynie, Ełku czy Orzyszu (tam świętowało 8 żołnierzy US Army!) dało się słyszeć: „Cześć i chwała Bohaterom!”. Dodamy jeszcze dla sprawiedliwości: „Na pohybel zdrajcom i bandytom, a także i ich „resortowym dzieciom”, kontynuatorom tradycji miast i WSI!”. Po dosadnym akcencie, przechodzimy do przypomnienia faktów, a one włodarzom III RP, magdalenkowym układowcom i aktorom w błazeńskim teatrze miast i WSI, chochołowym dansiorom SB i TW, chwały, zgoła odmiennie, niż Bohaterom Powstania Antykomunistycznego 1944-1963, Żołnierzom Niezłomnym, nie przynoszą! Chwały nie przynoszę, ale przynoszą im stygmaty „miedzianego czoła”, piętno moralnej marności. A wymieniać ich nie trzeba, wystarczy przypomnieć sobie pajaców z politycznej szopki nad Wisła w latach 1989-2015, z dwoma próbami realizacji polskiej racji stanu w latach 1992 i 2005-207, skutecznie zniweczonymi przez kontrataki establishmentu magdalenkowego, tak!

Zapytajmy dlaczego tak długo nie można była mówić o „historii zakazanej”, a podręczniki szkolne milczały o „wyklętych”, dlaczego kłamstwo miało swą siłę sprawczą w (pseudo)niepodległej III RP? A no dlatego, że jej „kadry zawiadujące masą upadłościową po PRL” rekrutowały się z „drużyny zdrady i  rozgrzeszenia zła”, która podała sobie ręce w Magdalence w symbolicznym geście rzeczników „grubej kreski”: Wałęsy i Jaruzelskiego, Michnika i Kiszczak i ich akolitów, a na Polsków, tak kolokwialnie, dupy wypięła, bowiem nie dla psa kiełbasa, nie dla „mas pracujących miast i WSI” godność i podmiotowość! Jednak dziś, po dobrej zmianie, która dobrą jest jedynie „w porównaniu”, ma mankamenty, ale przyznać trzeba, że wraca do Polski godność i podmiotowość, wraca prawda historyczna, wracają Bohaterowie, wraca etos heroiczny i rycerski, zastępuje kodeks „myszki i chomika”, robaka ziemnego, konsumenta kału medialnego i gadżetowego, leminga zaczadzonego faktomedialną toksyną łże-mediów, na reszcie!

Zatem po 22 latach od powstania III RP, nieślubnej i niechlubnej córki Magdalenki i Kiszczaka, obywatelskiej sieroty i „bolkowej” stadniny „poprawności politycznej” i zakulisowego sterowania przez „depozytariuszy teczek”, czyli od 2011 roku, uchwałą Sejmu owej III RP, dzień 1. marca ustanowiono „dniem pamięci żołnierzy wyklętych”. W tym czasie odbywają się uroczystości państwowe z udziałem czołowych polityków i przede wszystkich rodzin prześladowanych i zamordowanych członków, ale nie jedynie „członków ruchu partyzanckiego, sprzeciwiających się władzy komunistycznej”, ale żołnierzy podziemnej armii Narodowej Rewolucji Antykomunistycznej 1944-1963, bojowników zbrojnego oporu wobec sowieckiego okupanta, żołnierzy zbrojnego podziemia i cywili, patriotów i obrońców Ojczyzny wobec przyniesionej na sowieckich bagnetach „czerwonej zarazy”, nowej okupacji…

I teraz uwaga wielce istotna – aktem założycielskim Polski Ludowej, a potem PRL były ZDRADA i ZBRODNIA! Żadne żałosne deklaracje i polskojęzyczne, medialne kłamstwa tego nie poważą! Sowieccy agenci, polscy zdrajcy, nikczemnicy i koniunkturaliści, nie byli Polakami, byli polskojęzycznymi reprezentantami sowieckiej władzy w Polsce, byli renegatami i „sowieckim patriotami’. Państwowe i represyjne struktury w Polsce, które zbudowali w oparciu o sowiecką pomoc, reprezentowały interesy obcego mocarstwa – ZSRR, zatem czerwony aparat władzy i przemocy dopuścił się zdrady, ludobójstwa i fałszerstwa historii! Pamiętajmy!

Pamiętajmy o tym, bo to klucz do zrozumienia historii PRL i jej transformacji w III RP. Ta transformacja, to przeniesienie nietkniętych kadr partyjnych i specsłużbowych w realia „dzikiego kapitalizmu", gdzie po „ustawce magdalenkowej” mieli komuniści i ich „progenitury kadrowe” zapewnioną bezkarność, kontrolę mediów i uwłaszczenie na kapitale wypracowanym przez obywateli PRL, a także skuteczny szantaż sceny politycznej, a więc kontrolę elit politycznych III RP, nie poddanych nigdy weryfikacji,  przy pomocy „sprywatyzowanych teczek” swoich TW. Zrozummy te mechanizmy!

Pozycji i bezkarności kasty „pomagdalenkowej” w III RP mogła i może nadal, zaszkodzić jedynie demaskacja mechanizmów powstania PRL, personalna odpowiedzialność za eksterminację antykomunistycznego podziemia, organizowanie „władzy ludowej” i agenturalnego przygotowania do „transformacji” przez ludzi obciążonych „mordem założycielskim” i „młodych wilków” przez nich wychowanych na „zaufanych towarzyszy”. Największym wrogiem obalającym mit PRL i prawdziwe mechanizmy przekształcenia PRL w III RP jest ludzka świadomość. Tak więc, póki powszechnego zaczadzenia, społecznej bezrefleksyjności, bandyci i zdrajcy mogą być „reformatorami” i „autorytetami”, mogą być chowani jak bohaterowie, być celebrytami. Ale nadszedł kres tej politycznej i prawnej patologii! La rubra comedia finita!

Młode pokolenie nie dało się „mentalnie wypatroszyć”, ma innych bohaterów niż Bartoszewski, Mazowiecki, Michnik Adam, Geremek, Wałęsa, Jaruzelski, Bauman, Pinior czy Kwaśniewski, odkryło magiczną, heroiczną i zakotwiczoną w wartościach moc etosu Żołnierzy Niezłomnych, tych, co powiedzieli NIE czerwonej zarazie, młodzi odkryli prawdziwych BOHATERÓW! Bowiem w „naszej ojczyźnie, Polsce Ludowej”, to byli żołnierze wyklęci, ale teraz, po „dobrej zmianie”, na pewno w dziedzinie odkłamania historii, na pewno nie w dziedzinie „rzeźnictwa drzew” i marazmu w dekomunizacji struktur wymiaru sprawiedliwości, ale na pewno w impulsie do generalnego przebudzenia ludzkiej świadomości, to są, jednoznacznie i bez powtórek historii – ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI! Pamiętajmy, że oddajemy hołd i przywracamy haniebnie zabrane dobre imię Bohaterem, którzy zabijani, aresztowani, torturowani, mordowani, grzebani anonimowo, przez wiele lat istnienia sowieckiego wasala, czyli PRL, byli „wyklęci i zapomniani”, przez dekady czekali na przywrócenie należnej im czci i miejsca w Panteonie Narodowej Chwały, przywrócenia prawdy historycznej o zbrodniczych, ludobójczych korzeniach atrapy państwowej PRL, tak!

To właśnie Oni są symbolami Odrodzonej Polski, a nie żałosne kukły, polskojęzyczne pajace i sowieckie marionetki polityczne, zdrajcy i zaprzańcy, owe Bieruty, Różańskie, Bermany, Radkiewicze, Romkowscy, Rokossowscy, Bristigerowe, Michniki, Humery i Wolińskie, owe „moralne mendy”, a także „kontynuatorzy tradycji” i „partyjni reformatorzy, architekci okrągłego stołu” – Jaruzelski i Kiszczak! Wymieniona, mocno okrojona lista zdrajców i zbrodniarzy, jest prezentacją personalną elity ich ojczyzny - Psubracji, wasala sowieckiego, a potem „uprzejmego kelnera” banksterskiego i unijnego parobkowania, tak! Te polskojęzyczne kreatury spuszczane są teraz, bo to czas najwyższy, w klozecie historii, pierwej napiętnowane infamią i pogardą! Zaś Podziemna Armia powraca! To ONI, prawdziwi, wielcy Bohaterowie walki o Polskę, co miała rząd i armię na Zachodzie, a zdradzona w Jałcie i Poczdamie, trafiła w sowieckie łapska, stała się na 10-lecia folwarkiem sowieckim i ojczyzną „sowieckich patriotów”, zaś macochę i Ziemią Ulro (tak za Miłoszem) dla Polaków, tak! Tej Polski, co w latach 1956, 1968, 1970, 1976, 1980, 1988, aż po rok 1989 przypominała głosem swych prawych obywateli, córek i synów Niezłomnych, tej naszej Serrenissimy, Ojczyny, co wyrosła na krwi ofiar i z mocy polskich serc i umysłów, tych co przeżyli, że: „jeszcze nie zginęła!”. To bracia, siostry i dzieci Niezłomnych, ofiary „życia ulepionego z ideologii”, poniżającego, codziennego cierpienia, ale też heroicznej walki, to Oni udowodnili, że „ta Polska jest jedyna”, a nie PRL, „czerwona atrapa”, zrodzona przez sowiecką dziwkę polityczną – PKWN, to tylko „obraz nędzy i rozpaczy”, gnijący, obcy, odrzucony przeszczep sowiecki!

Pamiętajmy też, że Testament Polski Podziemnej nakładał na Żołnierzy Podziemnej Armii obowiązek dalszej walki o pełne wyzwolenie Ojczyzny spod kolejnej okupacji, czerwonej okupacji i eksterminacji patriotycznej elity. I nie było to szaleństwo i zbiorowa nieodpowiedzialność, ale wiara w sprawiedliwość historii i oczekiwanie na III WŚ, która wisiała na włosku, ale ten włosek był twardy, jak ślepota i zdrada Aliantów, tak! Ale dziś „wraca pomięć o tych, których nie ma”, dla chwały Bohaterów, ale takż, jako sromotna wizji fiaska lat ogłupiania i popłochu w kręgach „autorytetów moralnych” i „falsyfikatorów naszej historii i kultury”, producentów „intelektualnych klocków LEGO dla wykształciuchów” spod żałosnego znaku „Gajzety Wybiórczej”! Właśnie dziś wzrasta świadomość historii, szacunek dla jej Bohaterów i zatacza coraz szersze kręgi, zwłaszcza w środowiskach młodych rekonstruktorów, kibiców piłkarskich, nie kiboli z maczetami i młodzieży licealnej i akademickiej, szukającej swej tożsamości w oparciu o Bohaterów Żywych, nie wyciętych z gazety! Zatem nie lewackich i genderowskich błaznów, a owych Żołnierzy Niezłomnych, polskich Bohaterów z „krwi i ducha”, wzorów postawy i hierarchii wartości dla młodego pokolenia, dla świadomych Polaków, polskich patriotów, ludzi rozumnych i mających poczucie historycznej tożsamości, narodowej godności, kulturalnej wartości i siły ducha, tak! Zapewne, to „sen pijaka” dla papierowych demiurgów, producentów mentalnych "wkładek z czerwonego mięsa", tych z Czerskiej, polskojęzycznej twierdzy „narodowego zaczadzenia”!

Dla nich to, nie malowanymi i nie żałosnymi atrapami, ale z krwi i ducha, prawdziwymi Bohaterami powojennych lat są: generał August Fieldorf „Nil”, major Zygmunt Szyndzielarz, „Łupaszko”, Danuta Siedzikówna „Inka”, rotmistrz Witold Pilecki, major Józef Kuraś „Ogień”, major Hieronim Dekutowski „Zapora”, Karol Łoniewski, pseudonim „Lew”, Aleksander Życiński, „Wilczur”, Mieczysław Dziemiaszkiewicz, „Roj”,  czy ostatni Niezłomny –  sierżant Józef Franczak „Lalek”, to nie wszyscy, ale wspomnieć trzeba te najgłośniejsze nazwiska, uzupełniając o postać podporucznika Feliksa Salmonowicza „Zagończyka”, co zginął we wspólnej egzekucji wraz z „Inką” w katowni UBckiej w gdańskim areszcie śledczym na Kurkowej (może warto zamienić go w muzeum, siedział tu także naczelnik Piłsudski!) w dniu 28. sierpnia 1946 roku…

Wyrok na Bohaterach wykonał ppor. Franciszek Sawicki, dowódca plutonu egzekucyjnego. „Inkę” zastrzelił osobiście, bowiem pluton strzelał „Panu Bogu w okno”. Zwłoki zamordowanych Bohaterów zakopano anonimowo na terenie Cmentarza Garnizonowego w Gdańsku, gdzie odnalazła szczątki Bohaterów ekipa ekshumacyjna prof. Szwagrzyka z IPN w 2014 roku. Zaś w 1997 roku, postanowieniem Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku, wyrok śmierci na „Ince” i „Zagończyku” został symbolicznie unieważniony. Zatem wieczna cześć i chwała żołnierzom Majora „Łupaszki”, bohaterom, którzy „życie swe oddali, abyś Ty mógł żyć godnie”, choć nie wszyscy, co władają językiem polskim, chcą z tej szansy skorzystać! Istnieją bowiem polskojęzyczne wytwórnie „faktów medialnych” które klecą z papieru, farby drukarskiej i pikseli na ekranie „jedynie słuszną historię Polski i Panteon Wielkich Polaków, jak Mrówka Cała, Myszka Złośnica, Petruś Pan i towarzysz Gdzie jest krzyż Chadacz”, TW zresztą, owo panopticum żałosnych psubratów...

Dlatego zacznę od mądrości zbiorowej, czyli przysłowia: „Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą!”. Tak, wojna nie jest jedynie literacką, malowniczą wojenką, która: „cóżeś ty za pani, że za tobą idą chłopcy malowani!”. Stwierdzić trzeba jednoznacznie: romantyczna wizja wojny, wojny pięknych bohaterów i odrażających wrogów, niszczy, niestety, logikę jej zrozumienia, dostrzeżenia jej koszmaru! Na wojnie nie ma sytuacji czarno – białych, o nie! Zabijanie ludzi, nawet jak towarzyszy temu rozkaz i zdjęcie odpowiedzialności, jest mordowaniem, z premedytacją, a więc bohaterowie wojenni nie są „świętymi”, to postacie tragiczne i obciążone winą zabierania życia bliźnim. Pamiętajmy, każdy kombatant ma dylematy moralne, wielu ich nie wytrzymuje, samobójczo kończy swój prywatny koszmar. Sytuacji, kiedy zabija się w czystej akcji samoobronnej, broni niewinnych, czy zabija ludobójców jest naprawdę niewiele… Dlatego trzeba powiedzieć słów parę o kapitanie Romualdzie Rajsie, pseudonim „Bury”, dowódcy 2 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady AK, postaci kontrowersyjnej, żołnierzu niezłomnym, dla wielu fałszerzy historii i „pożytecznych durniów” - „bandycie”. Zatem – łatwo jest bezkrytycznie gloryfikować, a także bezmyślnie oskarżać, tak! Znaleźć więc trzeba „ścieżkę środka”, czyli prawdy…

Komuniści na Podlasiu przeważnie przegrywali walkę zbrojną z 5 Wileńską Brygadą AK majora Łupaszki, która była świetnie wyszkolona. W odwecie za te porażki pacyfikowali ludność cywilną, bo to łatwe! To były masakry, a jedną wioskę zbombardowano z kukuruźnika, zrzucano miny moździerzowe, w innej zaś wsi użyto czołgu do rozprawy z cywilami. To kwestia niezwykle ważna dla poznania kontekstu działań „Burego”. W miejscowościach, w których „Bury” operował osobiście, oprócz Zaleszan, w których bieg wydarzeń wymknął się spod kontroli, nie padła żadna ofiara cywilna. Nie było ofiar wśród kobiet i dzieci. To znamienne fakty, to obiektywny obraz. Polskie oddziały partyzantki antykomunistycznej wiedziały z różnych źródeł o współpracownikach NKWD wśród ludności białoruskiej. O tym się zapomina, ale istniał materiał dowodowy przeciwko obywatelom Polski Ludowej kolaborujących z sowietami. Akcje były nastawione na wyłuskiwanie i „likwidację” kolaborantów i wyglądały tak, że oddział wchodził do wioski, odnajdywał konkretne osoby i w ramach „wojennych represji” stosował karę śmierci za współpracę z wrogiem. To jest w czasie wojny „naturalne”, ale czy dobre, to odrębny, wielce poważny temat moralny, ponadczasowy. Jako że nie można było skonfiskować mienia zdrajców – palono je w odwecie. Tak się dzieje w warunkach wojennych, w różnych miejscach i czasach, nie tylko w przypadku „Burego”… cdn.

                                                                                                                 Antoni Kozłowski

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka