Kary nie będzie dla przeciętnych drani,
I lud ofiary złoży nadaremnie.
Morderców będą grzebać z honorami
Na bruku ulic nędza się wylęgnie.
Jacek Kaczmarski
Tragedia górników kopalni “Wujek”, czyli nieukarana zbrodnia komunistyczna – Pacyfikacja przez ZOMO i wojskowe czołgi kopalni węgla kamiennego “Wujek” w Katowicach była najbardziej krwawym i tragicznym w skutkach aktem przemocy władz PRL podczas stanu wojennego. W dni 14 grudnia 1981 górnicy “Wujka” ogłosili strajk okupacyjny i wysunęli trzy postulaty: uwolnić Ludwiczaka, szefa komisji zakładowej “Solidarności”, odwołać stan wojenny i respektować porozumienia jastrzębskie. Jednak 16 grudnia 1981 roku doszło do masakry strajkujących i czynnie broniących kopalni górników. W czasie brutalnej pacyfikacji siłami ZOMO, wojska, oraz plutonu specjalnego MZW, doszło do zbrodni, polała się polska krew! To na pewno funkcjonariusze plutonu specjalnbego MSW strzelali do górników niewspółmiernie "niebezpiecznie" uzbrojonych, bo w żelazne pręty, śruby i kamienie. W wyniku oddanych z premedytacją strzałów owego bandyckiego plutonu specjalnego MZW zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych. Część ich bohaterskiej pamięci po wsze czasy!
Z wywiadu udzielonego tygodnikowi „Wprost” przez oficera plutonu pacyfikujące kopalnię „Wujek”, Krzysztofa Jasińskiego dowiadujemy się więcej. Oto jego wersja:
– Prawda jest taka, że koledzy z plutonu strzelali do górników, ale nie tylko oni to robili. Strzelali także żołnierze i milicjanci z innych jednostek, to jednak nikogo z przełożonych nie interesowało. Ważne było tylko zatarcie śladów. Odpowiedzialni za zbrodnię w „Wujku” są głównie przełożeni milicjantów z plutonu specjalnego, odpowiedzialny jest też generał Czesław Kiszczak. Podobnie jak zabici byliśmy w jakimś sensie ofiarami tej wojny (cóż za bezczelna, cyniczna teoria!). Przygotowywano nas do walki z terrorystami, szkoliliśmy się m.in. z Delta Force w Stanach Zjednoczonych i Specnazem w ZSRR. A wysłano nas do walki z cywilami. Przełożeni, którzy o tym zdecydowali, musieli wiedzieć, czym to się skończy. Jednostki specjalne są szkolone do błyskawicznego wyeliminowania przeciwnika i znają tylko jeden sposób: zabić go!
- Broń, z której strzelano w Wujku, nie została zabezpieczona, lecz skierowano ją na strzelnicę – by była w ciągłym użyciu i zmieniły się ślady zostawiane na nabojach. Nie pozbierano łusek, nie zabezpieczono śladów, nie przeprowadzono ekspertyz. Bezpośrednio po tragedii nie zrobiono nic, by wyjaśnić, kto strzelał do górników, zrobiono natomiast wiele, by ta sprawa nigdy nie została rozwiązana. Otwarcie mówi o tym „Wprost” Krzysztof Jasiński.
W dniach 19 - 22 grudnia aresztowało siedem osób, które zostały oskarżone o organizowanie i kierowanie strajkiem w “Wujku”. W dniu 9 lutego sąd śląskiego Okręgu Wojskowego ogłosił wyrok na przywódców górniczego strajku w KWK “Wujek”. Trzech przywódców otrzymało wyroki od 4 do 3 lat, zaś cztery osoby uniewinniono. Dnia 20 stycznia Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach umorzyła śledztwo w sprawie śmierci 9 górników z “Wujka”. Zdaniem jej “świadomych ideologicznie” jurystów członkowie plutonu specjalnego MSW działali w warunkach obrony koniecznej i użyli broni zgodnie z przepisami. A oto raport MSW na temat masakry w “Wujku”: „17-osobowy pluton specjalny, dowodzony przez chor. Romana Cieślaka, otrzymał przed akcją broń z ostrą amunicją. To właśnie ten oddział wchodzący w skład zwartej tyraliery funkcjonariuszy MO, liczącej dwustu ludzi, posuwał się krok za krokiem za czołgiem, torującym drogę w murze. W ten sposób tyraliera dotarła do placyku koło wagi. Czołg cofnął się nieco i ZOMOwcy znaleźli się nagle w bezpośredniej bliskości górników. Leciały w stronę atakujących cegły, kamienie, żelazne nakrętki. Od uderzeń ciężkich przedmiotów pękały tarcze i hełmy. Nacierającym zaczęła grozić klęska - górnicy w tym miejscu przeważali liczbą. Strzelano krótkimi seriami. Po dwa, trzy strzały, nawet pojedyncze”.
A więc wygląda to tak, jakby celowano do konkretnych ludzi, a nie w obronie własnej, przed nacierającym tłumem. Strzały padały z odległości najwyżej trzydziestu metrów. To była ukartowana zbrodnia, ten fakt bandyckiej bezwzględności aparatu przemocy PRL miał odebrać wiarę w możliwość pokonania oporem społecznym rygorów stanu wojennego, bowiem reżim komunistyczny nie cofnie się przed niczym! I nie cofał się przez wiele miesięcy, zabijając jawnie lub skrytobójczo 115 opozycjonistów i przypadkowych ludzi! Nie zapominajmy o tym! "Są w Ojczyźnie rachunki i krzywd i obca włada ich nie przekreśli", o nie! Właśnie teraz nadchodzi, z wielkim opóźnieniem, czas rozliczenia ze zbrodnią i fałszem komuny, która przez 27 lat mocno trzymała swe polityczne przyczółki w III RP, a do dziś kontroluje i destabilizuje spoza sceny demokratyczne władze RP! Wydarzenia w dniu 16.12.2016, dniu Narodowej Pamięci, w Sejmie RP i przed Sejmem, zorganizowana akcja frustratów politycznych i KODchodów, granda i hańba, to tylko obrona interesu i pozycji "watah" SB i WSI w strukturach administracji i biznesu III RP, ich niezasłużonych, haniebnych, przywilejów materialnych!!!
Na podstawie tragicznych wydarzeń w “Wujku” z grudnia 1981 roku śląski reżyser Kazimierz Kutz nakręcił znakomity, przejmujący film "Śmierć jak kromka chleba". Film oddał realistycznie, z bez mała dokumentalną oszczędnością i realizmem patriotyzm górników "Wujka" i bandycką brutalność służb PRL. Podczas kręcenia filmu doszło do tragedii. Od feralnego uderzenia strumieniem wody z “konewki” (polewaczki do rozpędzania demonstrantów) uległ śmiertelnym obrażeniom 13-letni statysta filmowy. To tragiczne signum tempori, przekleństwo bezkarnego, cynicznego zła! Dla chętnych: Wojciech Kilar - Śmierć jak kromka chleba - Death as a Slice of Bread (1994) znajduje się w linku po zakończeniu tekstu.
Od 1991 do 2003 roku odbywały się kolejne procesy przeciw sprawcom i kierownictwu odpowiedzialnym za tragedię “Wujka”, które nie dały jednoznacznej odpowiedzi, kto był winny śmierci górników. Jeden z ławników złożył tu zdanie odrębne. Jest niewielka nadzieja, że materiały dostarczone przez IPN i zeznania “taternika”, Leszka Jaworskiego (instruktora szkolącego ZOMO w warunkach górskich, informatora “Solidarności”) doprowadzą do jasności dowodowej i sprawiedliwego osądzenia winnych tragedii “Wujka”. Ale to śledztwo musiałoby objąć osoby z “wierchuszki” władzy PRL, czyli Jaruzelskiego i Kiszczaka, bo nic, bez ich wiedzy i przyzwolenia, nie mogło się odbyć w totalitarnym państwie, zwłaszcza w stanie wojennym ich autorstwa. I nie chodzi tu o ukaranie zbrodniarzy (fizycznie już nie istnieją), ale na wskazanie winnych, napiętnowanie moralne, powszechną infamię, zaś ukaranie bezpośrednich wykonawców, "cyngli komunistycznej mafii"!
Od lat członków specplutonu odpowiedzialnych za zbrodnię w kopalni Wujek chroni niewidzialna, lecz potężna siła. Nie tylko załatwia im pracę i pomaga w biznesie, lub gwarantuje nikczemne przywileje emerytalne, ale także wyszukuje dobrych, czyli "układowych", adwokatów. Ci milicjanci są żywym dowodem na to, że wywodzący się z PRL zakulisowy układ jest wszechpotężny, że ceni i nagradza lojalność, że cynicznie chroni zbrodniarzy. Dzięki tej „mafijnej lojalności” i zakulisowej potędze w „ich państwie” prawdziwi sprawcy zbrodni w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy" mogą się kreować na twórców przemian „okrągłego stołu” i obrońców demokracji w Polsce, mogą wraz z KODchodami opiewać "kulturę stanu wojennego", odgrażać się „użyciem nie zdanej broni” i rozpaczą, jak można wyżyć za 2.000 zł./mies. kiedy jest się przecież bohaterem owego „kulturalnego stanu pomrocznego”. Czasami wygląda na to, że polityczne zbydlęcenie i bezczelność twórców III RP osiągnęło już dno, ale nie – czeka nas prawdziwy „kabaret o żelaznym wilku”, ale z ruska: „i śmieszny, i straszny”, tak…
I na koniec - fakt braku sprawiedliwego, adekwatnego do przyczyny sprawczej zbrodni, osądzenia sprawców, czyli dających rozkaz i wykonawców, jest już ewidentnie bezpowrotny, bowiem Jaruzelski i Kiszczak odeszli z tego świata, nie ponosząc kary, ani infamii społecznej w realiach III RP. To hańba dla wszystkich formacji politycznych w Polsce, to dowód na to, że „długie ręce komuny” i „prywatne teczki” MSW w szafach funkcjonariuszy SB i WSI trzymają w szachu szopkę polityczną nad Wisłą. Pytanie – jak długo jeszcze? Oby nie retoryczne, na które odpowiedz brzmi – aż wymrze gwardia psubratów, a resortowe dzieci nie wślizgną się do kadr działających partii politycznych, aby kontynuować drogę ojców, psubratów… I to koniec, jak policzek losu wymierzony nam wszystkim!
*
AntoniK
Wojciech Kilar - Śmierć jak kromka chleba
https://www.youtube.com/results?search_query=%C5%9Bmier%C4%87+jak+ka+chleba+muzyka
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura