Wilk Miejski Wilk Miejski
165
BLOG

Anatomopatologia haniebnego zjawiska - Stan wojenny z grudnia 1981 roku

Wilk Miejski Wilk Miejski Kultura Obserwuj notkę 0

 


"... walcząc o zdrowe siły narodu, które zbłądziły i wstąpiły do Solidarności (…) będziemy atakować przeciwnika, i to naturalnie tak atakować, żeby to przyniosło rezultaty".

Z listu Jaruzelskiego do Breżniewa we wrześniu 1980 roku


Rozmowa z nocy z 8 na 9 grudnia 1981 roku marszałka Kulikowa z generałami Jaruzelskim i Siwickim, ówczesnym wiceministrem obrony i późniejszym członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.Pod koniec nocnej rozmowy marszałek Kulikow pyta Jaruzelskiego: "Czy składając meldunek Leonidowi Iljiczowi (Breżniewowi), możemy powiedzieć, że podjęliście decyzję o przystąpieniu do realizacji planu?". Jaruzelski odpowiada: "Tak, pod warunkiem, że udzielicie nam pomocy".


“... stos pacierzowy kontrrewolucji jest nadłamany."

Z listu Jaruzelskiego do Breżniewa w styczniu 1981 roku



Preambuła. Czasy PRL, okres tak niedawny historycznie, ale jako zapis pamięci,de facto społecznie dawno zapomniany lub intencjonalnie wypierany w niepamięć niczym koszmar, albo też sentymentalnie wspominany przez wielu SBeków na dobrych posadach, cwaniaków rodem z PRL, aparatczyków na prezesurach, ludzi biernych obywatelsko i darwinowskie miernoty, co “za komuny” miały się jak “pączki w maśle”, nie otrzymał jeszcze, stosownej do skali wydarzenia i ważkości moralnych i psychologicznych konsekwencji jego istnienia, całościowych opracowań historycznych, literackich opisów w dużym stylu, relacji pamiętnikarskich czy opracowań leksykonowych. Podejrzewać można, że proces “transformacji systemowej”, zacierający wyrazistość podziałów politycznych, tworzący schemat “dobrych” i “złych”, utajniający wiele procesów oddawania “licencjonowanej opozycji” władzy przez "komunistów-reformatorów", czyli jawne pogwałcenie sprawiedliwości społecznej w tym procesie, czy też oczywiste odejście od ideowych postulatów “Pierwszej Solidarności”, sprawia, że nie ma moralnie jasnej i precyzyjnej faktograficznie oceny przeszłości PRL i także poczucia właściwej oceny ludzkiego wkładu, czyli trudu strajkujących, drukarzy, kolporterów czy “kamieniarzy” i niezależnych twórców, którzy byli prawdziwymi autorami “polskiej rewolucji”, od której to politycy cynicznie odcięli kupony. Dlatego nie jest łatwym i oczywistym o czym pisać, aby dotknąć prawdy i dać jej świadectwo, opisując rzeczywistość tamtych czasów, a nie powielać sfabrykowane mity i oczywiste bzdury. Zaś autorzy, demaskujący niesławne lub przestępcze kulisy transformacji systemowej są przez "tuby medialne" poprawności politycznej kreowanej przez byłe specsłużby nazywani pogardliwie “oszołomami” lub “oszczercami”. Zatem wyważona ścieżka poszukiwania historycznej i psychologicznej prawdy o PRL i jego “wiecznie żywych” pozostałościach jest bardzo trudna, bo odcięta od rzetelnej informacji. Oto, więc, taka moja próba dotknięcia sedna sprawy, choć zapewne daleka od doskonałości...

Jak wynika to z podstawowej funkcji języka, stanowi on instrument do opisu rzeczywistości, kodeks semantyczny, czyli umownie abstrakcyjny ekwiwalent świata materialnego i ludzkich stanów wewnętrznych. Tak, więc zarówno język władzy, jak potoczny i środowiskowy, rejestrują najbardziej charakterystyczne zjawiska danych czasów, ich klimat mentalny, poziom prawidłowości lub wynaturzenia życia społecznego, specyfikę relacji międzyludzkich i społecznego solidaryzmu, stosunek społeczeństwa do aparatu władzy i charakter poczucia humoru obywateli. Język, jak daje się zauważyć, jest, zatem pochodną obyczajów ludzkich, świadomości społecznej, poziomu kultury życia codziennego i zwierciadłem stanu ducha narodu na danym etapie jego dziejów. Jest probierzem narodowych wzlotów i upadków. Dlatego też każda osoba, czy to z bagażem doświadczeń czy też poznająca niedawną historię, co zwłaszcza w przypadku pokolenia, które nie doświadczyło z autopsji patologii życia społecznego czasów PRL jest szczególnie ważne, niezbędnie powinna poznać i zrozumieć genezę i specyfikę języka, jako klucza do tamtej, absurdalnej rzeczywistości, niesłusznie skazanej na zapomnienie, bowiem "historia magistra vitae est". Zatem poznanie właściwości “dawnego” języka, jego odmienności, niezwykłego kolorytu, będzie podobnie skutecznym wejrzeniem w przeszłość, co wizje literackie, filmowe, sztuki plastyczne i styl architektury, zwłaszcza porażający wyobraźnię demoniczny symbol warszawskiego "Pajacu Kultury" im. Stalina (napis na frontonie istniejący do dziś dnia!!!). Z pewnością, jest to metodologicznie najrzetelniejszy wgląd w minione realia społeczne, bezpośredni “opis zajścia”, podobny do analizy klinicznych objawów choroby, które najlepiej podane są do wglądu "post mortem", na stole sekcyjnym...

                                                                                                        *

Z przedmowy do książki „Mowa Kulawa - Mały leksykon form językowych PRL”. Poniższy tekst pochodzi właśnie z tej książki. Antoni Kozłowski

 

Stan wojenny z grudnia 1981 roku- Wprowadzenie stanu wojennego dekretem Rady Państwa na terytorium PRL w nocy z 12 na 13 grudnia było bezprawnym, siłowym zniszczeniem NSZZ “Solidarność” przez reżim komunistyczny w celu obrony monopolu władzy i wykonania poleceń z centrali w Moskwie, bowiem ZSRR we własnym interesie nie chciał angażować się w pacyfikację “kontrrewolucji” w uzależnionej od jego politycznych i ekonomicznych wpływów PRL. Dekret został przyjęty wbrew prawu. Trwała sesja Sejmu, a Konstytucja nie zezwalała na wydawanie dekretów w czasie trwania sesji sejmu (art. 31, ust. 1), bowiem: “W okresach między sesjami Sejmu Rada Państwa wydaje dekrety z mocą ustawy. Rada Państwa przedstawia dekrety Sejmowi na najbliższej sesji do zatwierdzenia.” I już to wystarczy, aby w obliczu nawet ułomnego prawodawstwa PRL uznać ten akt za bezprawny, a jego wszelkie konsekwencje za przestępstwa. Wprowadzenia stanu wojennego zażądała Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON) pod przewodnictwem gen. Jaruzelskiego, który pilnie wykonywał polecenia z Moskwy, choć obawiał się, czy własnymi siłami zdoła pokonać wolę oporu narodu, dlatego słał listy do Breżniewa z prośbą o pomoc “bratniej Armii Czerwonej”. Mit o “walenrodyzmie” Jaruzelskiego i jego “uratowaniu Polski przed inwazją sowiecką”, jest nielogiczną bzdurą i medialnym fałszem obowiązującym (o zgrozo!) do dziś.  Powstanie WRON i dekret o stanie wojennym zatwierdziło 13 z 14 członków Rady Państwa we wczesnych godzinach rannych 13 grudnia, a przeciwko był tylko jeden jej członek, Ryszard Reiff, w momencie, gdy dekret o stanie wojennym był już realizowany. Tak więc organ państwowy był marionetką w rękach “Wojskowej Mafii Operacyjnej”, broniącej interesu PZPR, zagrożonego złamanym przez “Solidarność” monopolem władzy i informacji. Ale po kolei, przeanalizujmy na zimno kulisy wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 roku...

Inwazja sowiecka nie groziła Polsce w grudniu 1981 roku. Rok wcześniej – TAK! Na 4 grudnia 1980 zaplanowano manewry wojskowe o nazwie ''Sojuz-80'', do których jednak nie zaproszono Polaków. Zakładano, że część ćwiczeń zostanie przeprowadzona na terytorium PRL, czemu sprzeciwiało się kierownictwo PZPR i LWP. Sowiecki marszałek Nikołaj Ogarkow, zapytany przez Sztab Generalny LWP dlaczego w manewry nie angażuje się Polaków, odpowiedział dyplomatycznie: ''polskie wojsko ma pozostać w koszarach''. Wśród wojskowych i członków PZPR panowało dość powszechne przekonanie, że manewry są wstępem do inwazji na Polskę. Do Moskwy udała się delegacja władz PZPR. Atmosfera rozmów w Moskwie była napięta. Stanowisko I Sekretarza KC PZPR, Stanisława Kani było zdecydowanie obstające przy teorii „własnych rąk”, czyli: rozwiązać ''problem'' ''Solidarności'' środkami politycznymi, za które odpowiadać będą służby PRL, a nie zewnętrznymi siłami militarnymi…

Ten eufemizmem oznaczał plan wewnętrznego rozbicia „Solidarności” od środka, podział na „frakcję robotniczą”, dobrą i złe „elementy ekstremistyczne”, wrogie PRL. Plan Kani miało wesprzeć blisko 1800 agentów bezpieki ulokowanych w strukturach ''Solidarności'', których aktywność doprowadziła do dezintegracji przywództwa „Solidarności” i spadku nastrojów entuzjastycznego wsparcia społecznego dla Związku. ALE W GRUDNIU 1980 ROKU ZDECYDOWAŁA PRZEDE WSZYSTKIM OSTRA POSTAWA PREZYDENTA USA, „JASTRZĘBIA” – REAGANA! Bowiem Reagana, który przestrzegał sowietów przed „powtórką Czechosłowacji 68”, wywarł silne, studzące agresywne plany wrażenie na Breżniewie, który zrezygnował ze swej "doktryny". To Reagan i „Jack Strong”, płk. Kukliński, informujący wyczerpująco amerykanów o sowieckich planach, ostudzili sowieckie zapędy na „rozprawę z kontrrewolucją” w Polsce…

Dlatego zupełnie inaczej było w grudniu 1981 roku. Przez wiele lat rozpowszechniano kłamstwa na temat tego wydarzenia. Propaganda twierdziła o konieczności „obrony kraju przed wojskami sowieckimi, które stały na granicy”. Po przegranym marcowym strajku generalnym po tzw. Wydarzeniach Bydgoskich, który bardzo skutecznie uświadomił Polakom, że „Solidarność nie podskoczy komunie”, stan wojenny był kwestią czasu. Za jego wprowadzenie odpowiadają jedynie Jaruzelski i Kiszczak, którzy wiedzieli, że sami muszą „posprzątać kontrrewolucyjny bajzel”. Prawdą jest, że przy polskiej granicy przeprowadzono manewry militarne z udziałem wojsk sowieckich i sprzymierzonych, ale z archiwów wynika wyraźny przekaz strony radzieckiej: „nie pomożemy, musisz radzić sobie sam”, tak decydenci sowieccy informowali Jaruzelskiego. I to jest prawda ostateczna, a jeśli ktoś myśli inaczej, to jest durniem na własną odpowiedzialność i ku własnej śmieszności, tak…

 Polacy dowiedzieli się o wprowadzeniu stanu wojennego z przemówień Jaruzelskiego, nadawanych przez pierwsze programy radia i telewizji od 6 rano 13 grudnia. Inne audycje radiowe i telewizyjne odwołano, a nadawano muzykę poważną, potęgującą nastrój posępnej grozy. Ukazały się też, wydrukowane z wyprzedzeniem, specjalne wydania “Trybuny Ludu” i “Żołnierza Wolności”. Przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego trwały, bowiem od sierpnia 1980 r... Z nich dowiedzieć się mogli obywatele, że stan wojenny oficjalnie uzasadniany był “załamaniem gospodarczym kraju, groźbą zamachu stanu i przejęcia władzy przez Solidarność”. Po upadku PRL, w latach 90-tych, Jaruzelski stwierdził, że “stan wojenny musiał być wprowadzony, jako obrona polskiej racji stanu, ze względu na naciski władz ZSRR i zagrożenie interwencją wojsk Układu Warszawskiego”. I ta wersja jest fałszywa, bowiem sowietom było wszystko jedno, czy PZPR czy “Solidarność” da im gwarancje sojusznicze i ekonomiczne, a jak wiadomo, “Solidarność” trzymała się “realiów geopolitycznych” i mogła łatwo zastąpić PZPR w sprawowaniu władzy, co byłoby “tragedią” złamania karier politycznych dla lokalnych aparatczyków PZPR...

Jakie były konsekwencje wprowadzenia stanu wojennego? Na podstawie dekretów firmowanych przez Radę Państwa i rozporządzeń Rady Ministrów ograniczono podstawowe prawa obywatelskie. Aresztowano lub internowano łącznie ponad 10 tys. działaczy związkowych i osób związanych z “Solidarnością” (naukowców, pisarzy, dziennikarzy, artystów), zawieszono, a następnie rozwiązano wszystkie związki zawodowe, zdelegalizowano część organizacji społecznych jak NZS, Związek Literatów Polskich, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Związek Artystów Scen Polskich etc., zakazano strajków, zmilitaryzowano podstawowe dziedziny gospodarki (energetyka, telekomunikacja, transport, przemysł wydobywczy). Do zmilitaryzowanych zakładów pracy wprowadzono komisarzy wojskowych, którzy ingerowali we wszystkie sfery życia, od dostaw chleba do dzielnicowego sklepu, do działalności duży zakładów przemysłowych. Odmowa wykonania poleceń (rozkazów) równoznaczna była dezercji i mogła być karana przez sądy wojskowe do kary śmierci włącznie, jak podczas wojny!

Program telewizyjny i radiowy ograniczono do jednego programu. W TVP spikerzy występowali teatralnie w wojskowych mundurach. Przerwano, do odwołania, nauczanie w szkołach i na wyższych uczelniach. Tanim chwytem propagandowym było internowanie Gierka i Jaroszewicza, jako działaczy PZPR poprzedniej epoki, “ludzi odpowiedzialnych za kryzys gospodarczy”. Obywatelom zakazano zmian miejsca pobytu (podróży międzymiastowych) bez przepustek władz lokalnych, zakazano przebywania w strefie przygranicznej, a łączność telefoniczna została przerwana, co spowodowało bliżej nie sprecyzowaną ilość przypadków nagłych śmierci z powodu niemożności wezwania pogotowia ratunkowego, aby następnie jawnie ja kontrolować (sławny głos automatu: “rozmowa kontrolowana”, co stało się inspiracją Stanisława Tyma do nakręcenia w latach 90-tych filmu o tym tytule). Korespondencja krajowa podlegała cenzurze, a początkowo zagraniczna nie była wysyłana do adresatów. Wprowadzono godzinę milicyjną (początkowo od 22 do 6, potem od 23 do 5) na terenie całego kraju, a zniesiono ją w maju 1982 roku. Co ciekawe, dla nie znających dobrze historii, Jaruzelski doprowadził do „legalizacji” stanu wojennego poprzez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który specjalnie do tego procederu powołał 29 kwietnia 1985 roku. Zatem wiemy, jaki „szlachetny akt założycielski” ma ten „organ niezgody”, w którym po dzień dzisiejszy pracują zadowoleni z siebie sędziowie komunistyczni!

Podczas stanu wojennego stosowano tryb doraźny, tzw. “z bomby” w postępowaniu sądowym. Wiele grup zawodowych, mogących bronić prawa i wolności słowa, jak sędziowie, dziennikarze, nauczyciele, administracja państwowa, poddano weryfikacji polityczno-ideologicznej. Ci nieliczni, działacze “Solidarności”, którzy uniknęli aresztowania organizowali strajki, struktury konspiracyjne Związku, także kolportaż ulotek i prasy podziemnej. Powstało podziemne “Radio Solidarność”. Społecznie, na zasadzie “samoorganizacji”, stosowano różne inne formy biernego oporu, jak bojkot państwowych środków masowego przekazu (TVP, prasa, kino), palenie świec w oknach w “miesięcznicę” wprowadzenia stanu wojennego, spacery podczas Dziennika TVP, noszenie czarnych opasek na rękawach, a w klapach oporników, na murach malowano hasła antykomunistyczne i znaki “Solidarności” oraz “Polski Walczącej”. Najczęściej spotykane hasła antykomunistyczne to: "Jaruzelski - pies moskiewski", "WRON won za Don!", "Solidarność żyje!", "Zima wasza, wiosna nasza!", "WRONa skona!", tak było, tak "podziemnie" żyła Polska!

Opór społeczeństwa był znaczny, choć nie tak duży, jakiego obawiał się Jaruzelski prosząc o „braterską pomoc”, ale zawsze bezwzględnie pacyfikowany przez władze PRL. Wiele dużych zakładów pracy strajkowało zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, jak Stocznia Gdańska i Huta Lenina w Nowej Hucie, Huta Katowice, liczne kopalnie na Śląsku. Strajki były brutalnie tłumione, a w dniu 16 grudnia 1981 roku w kopalni “Wujek” w Katowicach oddział specjalny ZOMO z rozkazu Kiszczaka zastrzelił 9 górników, zaś 3 demonstrantów zginęło od ran postrzałowych w Lubinie 31 sierpnia 1982 roku. W czasie akcji protestacyjnych, w aresztach, lub skrytobójczo, podczas stanu wojennego udokumentowano 115 wypadków śmierci bezpośrednich ofiar, a liczba rannych, okaleczonych lub psychicznie złamanych nie jest znana, choć zapewne znaczna. Nieznana jest liczba zgonów na skutek od cięcia możliwości wzywania karetek pogotowia telefonicznie, a w realnych ustaleniach, często rozbieżnych jest to od 3 do 8 tys. cichych ofiar stanu wojennego. Zaś około 12 tysięcy osób aresztowano i skazano na kary więzienia lub grzywny, pozbawiono pracy za udział w strajkach i demonstracjach ulicznych. Od wielu opozycjonistów groźbą złamania życia lub pobicia wymuszano składanie deklaracji lojalności wobec władz państwowych, zwanych popularnie “lojalkami”. Największym dramatem było jednak wymuszenie na wielu działaczach "Solidarności" emigrację polityczną na Zachód. Jest prawdopodobne, że w wyniku akcji "paszport w jedną stronę" Polskę opuściło ok. 800 tys. do 1,5 mln. prześladowanych przeciwników systemu komunistycznego. Jeśli emigrację po powstaniu listopadowym, gdy wyjechało ok. 11 tysięcy Polaków, nazywa się Wielką Emigracją, to dlaczego zupełnie ignoruje się emigrację z lat 80., gdy wyjechał milion lub więcej? To był największy dramat społeczny w czasach PRL, swoisty bezkrwawy Katyń! To dzięki tej strategii zbudowano wtedy „drugą Solidarność”, w której znalazło się wielu agentów SBckich i sowieckich, a która to umożliwiła udaną transformację komuny w UBEKISTAN!

Dlatego, więc reżim komunistyczny PRL zwalczał bezwzględnie wszelkie przejawy oporu i niezależności, bowiem plany transformacyjne były zaplanowane w Moskwie i posłusznie realizowane pod szyldem "obrony wartości socjalistycznych". Także dlatego reżim PRL fałszywie piał przez dyspozycyjne media o “spokoju społecznym”. Tu nikczemną rolę rzecznika prasowego rządu policyjnego państwa odegrał Jerzy Urban, dziennikarz, “intelektualny kondotier”, człowiek dyspozycyjny, moralnie marny i oddający swe umysłowe kwalifikacje złej, antynarodowej polityce PZPR. W pierwszej fazie strajki okupacyjne i demonstracje uliczne pacyfikowane były brutalnie z użyciem specjalnych oddziałów MO, zwanych ZOMO i sprzętu wojskowego, a także gazów łzawiących, armatek wodnych i pałek bojowych. Kilkakrotnie użyto broni palnej przeciw demonstrantom z skutkiem śmiertelnym! Potem terror łagodniał, a zakulisowo budowano scenariusz transformacyjny, który miał się odbyć ponad głowami społeczeństwa, tak...

W ramch "szopki" stanu wojennego powołano także terenowe ośrodki prowadzenia działalności politycznej i propagandowej zwane Obywatelskie Komitety Ocalenia Narodowego (OKON), które miały stanowić wyraz poparcia społecznego dla stanu wojennego. W 1982 roku został powołany Patriotyczny Ruch Ocalenia Narodowego (PRON), pod przewodnictwem pisarza-kolaboranta Jana Dobraczyńskiego, którego wsparli pisarze Żukrowski i Przymanowski, a także aktorzy – Siemion i Kłosiński. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a 22 lipca 1983 odwołany. Jednak część represyjnego ustawodawstwa wprowadzona w trakcie jego trwania została zachowana do 1989 roku!

Zatem po latach wiemy, że stan wojenny przygotował transformację PRL w UBEKISTAN, „państwo istniejące teoretycznie”, uwłaszczone gospodarczo przez aparatczyków i specsłużbistów, zaś po umowach Jaruzelskiego z Rockefellerem zniszczone gospodarczo, przekształcone w „montownię” dla obcego kapitału, azyl dla bandytów z SB i WSI, "hospicjum" poturbowanych i pozbawionych sprawności życiowej działaczy „Solidarności” i wyczerpanych niewolniczą pracą ludzi. Zatem – stan wojenny spełnił swe dziejowe zadanie, zrealizował plan „czerwonych pająków” – komuna wiecznie żywa, a konserwuje ją stale podsycana tzw. wojna polsko - polska, a de facto wojna sił antient regime zs społeczeństwem! Pytanie: jak długo starczy nam cierpliwości i ślepoty, a po prawdzie - głupoty, tolerancji dla zbydlęcenia i niesprawiedliwości, co?

Do dziś jednak 50% obywateli III RP uważa stan wojenny za “dobre” rozwianie dla Polski, a Jaruzelskiego postrzega jako “człowieka honoru”, zaś ok. 30% młodzieży nie zna daty, ani powodu wprowadzenia stanu wojennego w PRL (dane z 2011 roku). Są to alarmujące wskaźniki braku świadomości obywatelskiej, krytycznego myślenia i wiedzy historycznej społeczeństwa po okresie 45 lat “prania mózgu” w PRL. Może jednak warto uczyć się na błędach?

Jednak nie to jest najgorsze! W Magdalence dokonano ustaleń, które Jacek Kuroń nazwał: „nie wsadza się do kryminału ludzi, z którymi pił się wódkę”, zatem twórcy stanu wojennego i sprawcy utraty życia z tego powodu ponad 100 osób, owi psubraci i bandyci odeszli z tego świata bezkarnie, jedynie napiętnowani infamią, ale bez prawnej sankcji, a to już hańba!

                                                                                                           *

Antoni Kozłowski

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura