Pamięci wszystkich Dzieci Walczącej Warszawy ze wskazaniem wspaniałych, szlachetnych i dzielnych Pań: Grażyny, Hanny i Bogny, poznanych przed laty sanitariuszek i łączniczek Powstania Warszawskiego '44, kobiet jak kryształ, przed których pamięcią klękam i hołd oddaję, a które to za swe czyny, szlachetne i mężne, zostały "nagrodzone" UBckimi torturami, zesłaniem w na Syberię, czy pogardą komunistycznych miernot...
Cześć i pamięć wdzięczna Bohaterom Powstania Warszawskiego!
Wieczna hańba ich nazistowskim, sowieckim i UBckim katom i pogarda fałszywym sprzymierzeńcom!
Kiedy zbliża się niepojęty w symbolicznym znaczeniu, potworny, ale także heroiczny i niosący sławę Gloria Victis, dzień 1 Sierpnia i Godzina W, Dzień Chwały i Tragedii Rozstrzelanego Miasta, każdego roku, od kiedy pamiętam, od kiedy dowiedziałem się o tej „Sakralnej Rzezi”, nie mogę spać, czuję w gardle globus histericus, jedzenie mi wstrętne, płaczę i łkam w samotności, jestem duchowo rozbity i nienasycony, bowiem na tak wielką tragedię, Hekatombę Polaków, Rozstrzelanie Miasta, nie ma żadnej jasnej, rozumnej odpowiedzi, a mity, dobre, budujące i te spodlone, umniejszające, nic nie wnoszą, prócz ciemności. Zatem wypełniony jestem także toksycznym mrokiem jałowych odpowiedzi, nieporadnym leczeniem zaognionych, rozjątrzonych blizn duchowych, kurczowym przywracaniem sensu życiu, bowiem nie mogę odnaleźć się w tymże życiu, życiu ofiary historii, kamienia rzuconego na szaniec, a może, patrząc bezwzględnie prawdziwie, z całą miłością i hołdem dla Bohaterów – do szamba historii, tak! Ale zaraz dopowiadam, że ową rzecz straszną i beznadziejną usensowić pragnę, że na owym nawozie historii wzrastać musi życie, a nie życia karykatura, bo wtedy ofiara nadaremną się staję, życie nasze, polskie na miarę tych, co przenieśli przez "płonące łąki krwi", tak za Baczyńskim, naszą godność i rozumność, walcząc mężnie i nie ginąc, a dając świadectwo prawdzie, przekazali pałeczkę w sztafecie pokoleń, a ja byłem jednym z tych co ją przejęli i dalej niosą w imię dawnych, ocalałych wartości. I wtedy wyłania się życia sens…
Nam, świadomym Polakom, patriotom, nie medialnym vidiotom, ciężko też na co dzień – tylko trochę lepiej, niż na barykadzie, bo oni mieli cele jasne i gniew w sercu, a teraz kolisko dziejów obraca się nad naszymi głowami, a z naszego kapitału mądrości i wiedzy o „urządzeniu Rzeczpospolitej, spółdzielni usługowej dla obywateli”, nic nie wynika, bo blokuje to „partyjniacka klika”, kolejne „rządy w Polsce”, hucpy zakłamanych, śmiesznych i nikczemnych lobbystów obcych wpływów, kondoterów obcych służb i finansowych koterii, administratorów „kondominium nad Wisła” ubranych w szatki ministrantów lub ancugi cinkciarzy, tak… Nie mogę spokojnie myśleć o tej „zdradzie powszechnej”, o tym cynicznym odcinaniu kuponów partyjniackich, rozdawaniu laurek czynownikom komuny, teraz celebrytom, mafii politycznej rozkradającej nasz majątek, a zapominania o bohaterach, dopust na ich życie w zapomnieniu i niedostatku (w odróżnieniu od SBków, którym Kiszczak "załatwił" renty i emerytury "prezydenckie", o ironio i hańbo!), a robienie z nich „białych misiów” do zdjęć okolicznościowych. Robinie z potwornej Hekatomby Krwi Polskiej, Rzezi Bezbronnych, walki Bohaterów, podłości oprawców, zdrady Aliantów, nikczemności polityków i naszej krwi na darmo, pamięci o biernie patrzących na koszmar konania Miasta, tej Perły w Koronie Rzeczpospolitej! Patrzenie na ceremonie cyklicznej, rocznicowej farsy, bowiem celebrowanej przez psubratów, co podniesie jednym, a obniży innym notowania popularności politycznej! To hańba, to polityczny akt nekrofilii i zbydlęcenia obyczajów nad Wisła, "wiecznie żywa" sowietyzacja lub donaldyzacja mentalna, fornalski brak taktu i dobrego obyczaju, to funeralna hucpa o wymiarze moralnego debilizmu!
Czy w każdym polskim domu pamiętamy o faktach, czy świadomie i mozolnie dogrzebujemy się naszej ludzkiej tożsamości, tej polskiej prawdy o Rozstrzelaniu Miasta na oczach świata, za przyzwoleniem jego „możnych”, ale nie w moralną wielkość i szlachetność idei posażnych, a w duchowe i moralne skarlenie, cyniczny koniunkturalizm godny „bandytów na salonach”! Czy pamuietamy pyski tej skundlonej duchowo bandy urzędasów i "trepów", co nas w sowieckie dyby wepchnęli? Czy świadomi jesteśmy, że nas, Polaków, Bohaterów i Ludzi Honoru uznano za „zbędnych”, za zakały (kulminacja, to odmówienie polskim żołnierzom udziału w paradzie zwycięstwa w Londynie, czerwiec 1946, cyniczne lizusostwo wobec Stalina), co „robią szum w sprawie nieistotnego kraju”, bowiem de facto bano się naszej siły ducha, zaradności i ofiarności, naszego potencjału mentalnego, materialnej prężności i kreatywności, czy to sobie dziś uświadamiamy? Czy mamy świadomość, że klęska Powstania Warszawskiego ’44, Rozstrzelanie Miasta, zniszczenie polskich elit i substancji historycznej była zaplanowana, zaaranżowane w Teheranie (1943), a potem w Jałcie (1944), że to było zorganizowane politycznie i militarnie, było więc aktem politycznej egzekucji na "niechcianej Polsce", jej zbędnej i niebezpiecznej „samodzielności i znaczeniu” w świecie, co "rodził" na on czas potęgę nowych graczy – Sowietów i Zachodu, na gruzach Nazistowskich Niemiec, ale i, o nieszczęście, także Polski! Czy uświadamiamy sobie, że w oczach dowódców Armii Podziemnej nasza ofiara krwi, bohaterstwo, wola bytu niepodległego, miały moralnie wymusić na Aliantach zmianę ich pragmatycznej, bezdusznej opcji politycznej, co? Wiemy tylko, że nas zdradzono, że nas wykorzystano, upuszczono nam krwi, a potem zostawiono na pastwę dwóch "bestii totalitarnych" - nazistów i sowietów, co? Pamiętamy, ale tylko od święta, bo na co dzień śpimy na jawie, dymią grille, huczą baranie głosy, młódź "brandzluje tabuny" sms-ów, tak...
Czy uświadamiamy sobie, ile było pogardy i niechęci w miesięcznym deliberowaniu Zachodu nad wymuszeniem na Niemcach „statusu kombatantów” dla Powstańców, ile fałszu i groteski było w owej „pomocy tonącemu” w formie „brzytwy pozorów”, czyli zrzutów lotniczych, zawsze cudem w ręce Szkopów, z wyjątkami, czy wykrwawiania Berlingowców podczas agonii Postania, co? A ile było „dekoracyjnych kłamstw”, ślepoty na fakty, „obiektywnych trudności” ze zrozumieniem oczywistości zła jawnego - HOLOKAUSTU WARSZAWY i braku adekwatnej, sojuszniczej reakcji. Ale to nie byli sojusznicy, lecz zdrajcy, mający za sobą podział wpływów w Europie ustalony ze Stalinem w Teheranie, zaś w Jałcie wbito ostatni gwóźdź do polskiej trumny. O strategii Alantów wobec dalszych losów Polski kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego wiedziało i albo naiwnie wierzyło w nowy „Cuda nad Wisła”, albo haniebnie zdradziło Polaków! Otworzą się brytyjskie archiwa, będziemy mieli pewność! Dlatego też nie należało się dziwić, tym bardziej naiwnie liczyć, na inne reakcje, niż sowieckiej bierności wobec agonii Miasta za Wisłą, leżącego na wyciągnięcie „pancernej pięści”, miast pomowy, owych spektakli „spirytu i harmoszki”, sołdackiej radości z „unicztożenia praklatego goroda polskich panow”, owego wielkiego cyrku cynicznego Stalina umówionego w Teheranie w listopadzie 1943 roku z woli i podłości zdradzieckich Aliantów, dla których liczyły się polityczne interesy, zaś niczym były wartości i sojusznicze zobowiązania, tak…
Co czuli obywatele Europy, ludzie wojną dotknięci, wojną skatowani, co im pozwoliło na tą obojętność wobec potwornej tragedii Polaków, co dało im ten sen i tępotę, im, mieszkańcom wielu miast i ludzkich gromad sponiewieranych, lecz wyzwalanych także przez polskich żołnierzy, tej obojętność na dramat Miasta oddanego na Rzeź Sakralną? To samo, co dziś, bowiem jak dawniej i teraz Polska jest dla Zachodu „dalekim krajem”, gdzie do niedawna „jeździły furmanki i wilki biegały po zaśnieżonych ulicach”, kolonii rosyjskiej lub spichlerza zbożowego Zachodu, a teraz "państwa istniejącego teoretycznie" i kolonii do drenowania z dóbr i pieniędzy. Miasto rozstrzelano na oczach świata, Europy bez lamentu poetów i solidarności obywateli, złożono na ofiarę za grzech naiwności jego elit, za szlachetność młodego serca, za pogardę śmierci żołnierzy, za miłość, co z krwi wyrasta, za dyspozycyjność polityków, za szaleńczy, karygodny, bezmyślny romantyzm (czy wykalkulowana zdradę?), za brak prawa dla poświecenia Miasta za mrzonki ideowe (był przykład z Akcją Ostra Brama w Wilnie, czyli aresztowania i ludobójstwo AK-wskich wyzwolicieli przez NKWD!), za budowanie mitu „szlachetnej ofiary” na gnoju zmarniałych, młodych żyć, czyli nasze zbiorowe Campo di Fiore bis, tak. A możę zupenie inaczej! Bowiem bez tego nawozu krwi polskiej nie byłoby twórczego, bohaterskiego mitu,m nie byłoby społecznego sprzreciwu wobec jarzma komuny, nie byłoby Czerwca '56, Grudnia '70, Czerwca '76 i wielkiego sukcesu idei solidaryzmu społecznego - Sierpnia '80! W zagmatwanej, często zakłamanej i stronniczej historii ic nie jest pewne, pewna jest prawad, a jej szukanie, to jedynie interesujące zajęcie, tak za Zbigniewem Mackiewiczem…
Polska została zdradzona przez Aliantów, a jej udział opłacony przerażająco za wysoką, nieproporcjonalną, moralnie i pragmatycznie, ofiarą krwi wobec żadnych rezultatów wojennych! Polska doznała odtrącenia, poniżenia i unicestwienia, haniebnej potwarzy, wielkiej niesprawiedliwości przed obliczem świata! Padła ofiarą politycznej zmowy wszystkich stron, podstępnego odpłacenia za ofiarę i solidarność żołnierską haniebną zdradą i odmową sojuszniczego wsparcia, a w konsekwencji - oddania w sowieckie łapska na 46 lat „nocy niewoli”!!! Dostaliśmy, więc za ów ofiarny wkład sojuszniczy, śmierć żołnierzy i sukcesy wywiadu, nikczemną odpłatę, czarną (czerwoną w tragicznym, realnym wymiarze!) niewdzięczność, w konsekwencji - cyniczny bezsens każdej ofiary tej „wygranej, przegranej” wojny! Zostaliśmy zdegradowani ze statusu Podmiotu do roli przedmiotu w "światowych porządkach", dostaliśmy kajdany i życie na kolanach za iluzję walki za „wolność naszą i waszą”, za brak odpowiedzialności naszych elit politycznych i wojskowych, ich bezradność i groteskową marginalność, za niezdolności do kształtowania historii, ratowania Polski, za bycie przez lata, niestety do teraz, marionetką w Panopiticum Zła...
Skąd ta obojętność Europy, teraz rozkochanej w gender i multikulti, stawiającej nas politycznie "do tablicy" przez organa unijne, zawsze wstydliwa i zakłopotana, skąd ta niechęć do pamięci i refleksji, to wygodne zapomnienie o Polsce Walczącej, bezczelność i cynizm Niemców przypisujący nam, Polakom, antysemityzm, bo przecież naziści, to byli kosmici, no i oni wespół z szmalcownikami mordowali Żydów, co? Czy mamy świadomość, że odznaczeniem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata do 1 stycznia 2016 roku uhonorowano 6620 Polaków? Czy wiemy, że to ok. 25% liczby wszystkich odznaczonych tym medalem (26.119 w dniu 1 stycznia 2016 roku) obywateli świata? Polacy są na pierwszym miejscu uhonorowanych przez państwo Izrael za pomoc Żydom w czasie II wojny światowej! Jakim prawem szmatławcy intelektualni i moralni nazywają nas szmalcownikami i sugerują przeprosiny za Jedwabne, co? Prawem kaduka, prawem kłamcy, prawem wroga! Czy też to haniebne, niesprawiedliwe definiowanie Polaków, jako szaleńców, samobójców, nie liczenia się z faktami, że Polska Podziemna, jej dowódcy i żołnierze, na pewno nie chciała finału w ogniu, w gruzach Miasta, sposobiła się do zwycięstwa wraz z Aliantami, a otrzymała zdradę i przepustkę do nicości, za bohaterstwo i ofiarę krwi na wszystkich frontach, nóż w serce Rzeczpospolitej! Polska cena za męstwo i wkład w wygranie II Światowej Wojny jest koszmarem, horrendalną niesprawiedliwością!
Męczę się „rocznicowo”, boleję, ale nie znajduję stronników w tej postawie, bowiem wokół adoranci „ołtarza czerni i bieli”, jasnego, wygodnego opisania świata, więc cierpię samotnie za ten stan „duchowego zaczadzenia”, braku jednoznacznych odpowiedzi, niewiedzy o kulisach, zalepienie świadomości „faktami medialnymi”. Jesteśmy dotknięci przekleństwem procesu mentalnego "reductio ad politicam", widzenia wszystkich spraw przez polityczny pryzmat, dlatego nie ma już indywidualnego rozumu, ale jest prostacki podział: za Szozdą, albo za Szurkowskim, za POjebemi albo za PiSiorami, za Szydło lub KODchodami, nie ma miejsca na szerokie spektrum doświadczenia i widzenia krytycznego, nie ma miejsca na realne dobro Polskie, sąnieustanne swary i sztucznie napędzany konflikt, jest matołecki, czarno-biały dwuwymiar... Doświadczam męki jałowej, lub wściekłej irytacji, bowiem dookoła wszyscy zatruci toksyną politykierstwa, pozornie rozumni ludzie uczestniczą w KODchodach, bronią "cinkciarzy i lobbystów" wykopniętych od żłobów, teraz zdumionych i sfrustrowanych, a skierowanych na "wysypisko politycznych odpadków" w jesiennych wyborach AD 2015, a jednak oni, kolokwialnie - lemingi, "pożyteczni durnie", w swej bezgranicznej naiwności myślą, że bronią DEMOKRACJI!!! Cierpię także (choć czasem myślę - srać na to, jest wiele przestrzeni i piękna świata, któremu to życie można dedykować, są ludzie w potrzebie, katowane zwierzęta do obrony, są dzieci wydzierane rodzicom, jest miejsce dla CZŁOWIEKA, a nie tylko klepisko dla PAJACA POPKULTURY!) za nasze codzienne przekleństwo, przymus obserwacji żałosnego spektaklu przez bezwolnych wobec władzy działającej ponad naszymi głowami. To masochistyczna przyjemność występowania w panopticum skretyniałych polityków, lobbystów koncernów, marionetek własnych lub zewnętrznych służb, generałów, bankierów i kapłanów, co grają nami w domino na stole światowej groteski, dla których jesteśmy „pogłowiem prowadzonym na rzeź”! Tak, jesteśmy bezimiennym budulcem, materiałem do budowy i umocnienia ich przeklętej, wynaturzonej władzy, posępnej wizji NWO, bowiem "władza w Polsce" nie ma statusu suwerenności i jesteśmy statystami w Jewropejskim Tieatrie, a zatem łkam lub klnę w samotności i miotam się w niemocy, bo nie godzę się na ten świat, atrapę świata, bo nie po drodze mi z plugawstwem tego świata, jego jałowością, jego duchową śmiercią, czuję się podle wrobiony, wystawiony na odstrzał, zapędzony nad rów grzebalny, zeszmacony i zdegradowany, ale DLACZEGO?
Dlatego, że jestem osobny i "jednolrotny", za Kaczmarskim, a nie jestem Lemingiem, PiSiorem, POjebem, genderowcem, multikulti, postępowcem, katolem, narodowcem czy luzakiem, "uniwersalnym durniem", co wysrał rozum w elektronicznym szalecie, a życie swe oddał w ręce rzeźników w garniturach! Oto dlaczego! Nie chcę umierać, jako statysta-pionek za Gdańsk, Warszawę, Przesmyk Suwalski, Wilno, Rygę, Kijów, Lwów, Donieck, czy baskijską Pampelunę i Barcelonę w Katalonii, a chcę żyć w Świecie-Ogrodzie, Świecie Rodzinie Człowieczej, w Świecie, gdzie sens widzi się naocznie, prawda ma Moc Czynu, a zło siedzi schowane w piwnicy ze zwieszoną głową, jest wskazywane palcem, jako haniebna antyteza życia! Nie chcę, bo mam godność i instynkt samozachowawczy, bom nie tchórz czy defetysta, ale mam na tyle rozumu i "rozpoznania stanu rzeczy", że można inaczej, że jest wiele potencjału duchowego i intelektualnego, aby powiedzieć pospólnym głosem NIE! dla kontynuacji budowy „kondominium nad Wisłą”, dla służalczej polityki wobec zewnętrznych „centrów dyspozycyjnych”, politycznych i ekonomicznych, dla czynienia z Polski kolonii dla obcego kapitału, frontu totalnej wojny Jankesów z Rosją, w której nie mamy żadnego interesu (jaki interes mieliśmy w Iraku i Afganistanie, panowie mędrkowie, uczone Panie, co?), za niszczenia polskiej kultury, za zabijanie ducha, zalepianie go „narodową produkcją medialną”, lub polskojęzyczną wizją „nowoczesności i demokracji”, za umniejszanie i marginalizację głosów rozumu i odpowiedzialności, co mają realne, rzetelne i wyeksplikowane plany twórcze, aspiracje kreowania Nowej Wizji Rzeczpospolitej, tej Ojczyzny Polaków, nie grajdoła partyjniaków, raju bandytów i aferzystów, sumując - przechowalni „dwunożnych termitów”, tak...
Za taki Świat-Teatr Człowieczy, Nasz Dom Wspólny, nie zawaham się walczyć, walczyć w sposób wieloraki, a więc poczynając od „myślą, słowem i uczynkiem”, poprzez „nawoływanie na puszczy i kazania do wilków”, ale najważniejsze, to próby, od lat jałowe, oby w końcu skuteczne, zawiązywania i aktywnego działania Konfraterni Świadomych Polaków, ludzi rozumu i czynu, twórców kultury, żywej sztuki i gospodarczej potęgi, nowych Cegielskich, Świętochowskich, Żeromskich, Reymontów, Mehofferów, Abramowskich, Wyspiańskich, Paderewskich, Piłsudskich, Hallerów, Witkacych, Romerów, Banachów, Kwiatkowskich czy Grabskich, a skończywszy na tym, co ma wymowę ostateczną, czyli chwycenia broni wymierzonej w przeklętego wroga, w chwili ostatecznej, w obliczu jego zamachu na wolność Polski! I niech nie będzie to - a Ci za znają te czasy, pamiętają - nic więcej, niż szarżowanie na ZOMO z kamieniem i kijem w ręku, podpalanie komitetów i suk milicyjnych, niesienie transparentów i skandowanie haseł antytotalitarnych, niż gwałtowne formy obywatelskiego buntu, bowiem krwawa łaźnia Jewromajdanu, Doniecka, Gorłówki, Mariupola, czy Aleppo i Mosulu, to już inna, apokaliptyczna poetyka, dramaturgia, co mrozi krew w żyłach, metaforycznie i dosłownie! Ale i ten scenariusz, o zgrozo, biorę też pod uwagę, nie zamykam oczu na dramaturgię „ciekawych czasów”, choć codziennie, przed snem wzruszam się i dziękuję Niepoznanemu, że nie doświadczyłem wojny, łapanek, wywózek, codzienności śmierci...
Zatem, piszę ten list, mentalnym inkaustem z krwi Powstańców, Żołnierzy Niezłomnych, Bohaterów Sierpnia ’80, wszystkich Córek i Synów Ojczyzny, bo mam świadomość, że idę ich drogą, choć marne me zasługi, drogą tych, co życie za nią, Polskę, oddali, abyśmy my żyli i my o Nią rozumnie zadbali! Wystąpili skutecznie w sztafecie pokoleń, przenieśli wartości - prawdziwą historię, solidarność społeczną, wolę kreacji porządku prawnego i prawych obyczajów, obywatelskiej świadomości i woli współrządzenia Polską, abyśmy, jako uczniowie dobrzy i czujni, przerośli ojców, naszych mistrzów, co dali się jednak zaprowadzić do rzeźni Katynia, Powstania '44, katowni UBckich, w doły śmierci dla Żołnierzy Niezłomnych, na śmietnik historii, NIESTETY!!! Zatem wkładam do butelki werbalnego zapisu te strofy dramatycznego apelu i rzucam na wzburzone wody świata! Oby dotarł do wielu, oby obudził rozum u choć jednego śpiącego! Nie liczę na zastępy, oby pomógł nam, jednostkom, bytom osobnym, zbłąkanym i rozczarowanym, jak pomaga każda chwila jasności umysłu! Bowiem musimy wreszcie stać się nowym pokoleniem ludzkim, pokoleniem budującym Nowy Świat, nawet obok starego, żelaznego trupa, bowiem lepsze, skuteczniejsze, zdrowsze i „szlachetniejsze” wyprze w mechanizmach ekonomii życia stare, chore, zdegenerowane. Jeśli nie, to pozostanie po nas "złom żelazny i głuchy, szyderczy śmiech pokoleń", za tym, co słyszał: "proszę Państwa do gazu", tak...
Oby nasza świadomość, świadomość odpowiedzialności za siebie, własną jakość życia, jego rozumność i heroizm, lub sen na jawie, co jest fundamentem naszej odpowiedzialności za świat i solidaryzmu z innymi członkami „Rodziny Człowieczej”, "urodziła" Moc Ducha, moc czynu pospólnego, Solidarność Rodziny Człowieczej, aby rozmyślania o Powstaniu Warszawskim '44 nie wzbudzały w nas bólu, niemocy i wstydu, że wszystko na marne, o nie! Lecz aby zaowocowały prawdziwą mocą ducha wynikłą ze zrozumienia sensu ofiary, fatalnego zniszczenia naszej elity duchowej i Miasta Pomnika, ale nie zmarnowania tej gleby cierpienia i śmierci, odnalezienie w nich zarzewia dla nowych czynów, myśli twórczych i zbierania owoców solidarnej Pracy dla Dobra Wspólnego, dla duchowej i materialnej „zjawy realnej” Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Zatem nasz "praca u podstaw" to transmutacja, wysiłek przemiany poklosia Zła w owoce Dobra, nasza ludzka, rozumna odpowiedz na cynizm świata i miernotę naszych elt III RP!
Na naszym sztandarze niechaj załopoce zawołanie: „Nie ma tego złego, co by na dobro nie zostało przekształcone świadomie, w retorcie Ducha, dla odnowy życia!”. Ten sztandar będzie naszym sztandarem zwycięstwa, zwycięstwa na narodowym fatalizmem, nad mitem szlachetnego cierpiętnictwa. Tylko pod tym zawołaniem odrodzoną Polską, Ojczyzną Jej Dzieci, Córek i Synów, niechybnie się staniem, ot co! Bohaterowie walczącej Warszawy – przejmujemy od Was pałeczkę w Sztafecie Pokoleń, pałeczkę osmaloną ogniem, dla wypełniania Waszej świętej Misji, bohaterskiej Ofiary dla odrodzenia Ojczyzny! Nadchodzi czas czynu, nie płaczu, załamywania rąk, biernego czekania na wyrok historii, ale czas prawdziwego czerpania siły z ofiary, nie małoduszne poszukiwanie winnych, głupich, nieodpowiedzialnych i sprzedajnych, papierowych bohaterów i bohaterów wyklętych, demonów historii i jej śmiesznych kundelków na obcych obrożach...
Zatem ten cały „zakalec” sporów i podziałów, ten nikczemny, pielęgnowany i rozbudowywany przez naszych licznych wrogów, jawnych i ukrytych, ten mit "wojny polsko-polskiej", bo jeśli jest jakaś, to na pewno polsko-sowiecko/ubecka, „spuśćmy w klozecie historii”, zrozummy wreszcie ideę transformacji sił niszczycielskich w mądrą obronę, jak w Aiki Do, siłę agresora w naszą, skuteczną obronę, cały potencjał bezsensu Zła przemieńmy w sens Woli i Czynu szlachetnego, w kładzenie podwalin pod Nową Polskę! Zrozummy to, że stara, owa „nasza ojczyzna Polska ludowa”, to trup reanimowany przez zdrajców, łotrów, chamów i złodziei, owe kreatury poczęte ze zdrady Okrągłego Mebla Hańby, a od naszej woli i świadomości zależy, kiedy go pochowamy na cmentarzu historii, ale nie po zbójecku, nie gwałtem za gwałt, jak w Torze, ale zgodnie z rytmem odwiecznych przemian, umierania zgnilizny Starego i rodzenia się tężyzny i szlachetności Nowego! Nasza jest historia, jej sens, co z błędów zrozumianych i dokonań poznanych sami wyprowadzajmy, nie politykierzy, nie administratorzy "Prywislinskiego Kraja", o nie! W naszej perspektywie – powstania Nowej Polski, odcedzonej z nikczemności, zdrady, spodlenia, miernoty, fornalskiego partyjniactwa i lokajskiego lobbingu, że tak medialnie określę, no i także chamstwa, cwaniactwa i zawiści, tych „grzechów na dole”, bo przecie, „jako na górze, tak i na dole”, tej wspólnej Ojczyzny ludzi dobrej woli i świadomości swej roli, to my będziemy gospodarzami, a nie ludzie z jaruzelsko-kiszczakowskiego klucza! Na pohybel starej, zmurszałej, spodlonej PRL bis, Polsce partyjniackiego zaścianka, obywatelskiej zapaści i politycznej hucpy, niech żyje Polonia Restituta, prawdziwa aspiracja duchowa i materialna Polaków!
Na koniec, zaś, refleksja, która powinna pojednać obrońców wszystkich opcji poszukiwania sensu w ofierze krwi Powstania Warszawskiego ’44 i jego krytyków. Idąc logiką faktów dokonanych, rezygnując z teorii „co byłoby gdyby w piecu rosły grzyby”, gdyby Hitler zginął 20 lipca 1944 roku w Gierłoży, a nowe kadry polityczne Niemiec zawiązały przymierze z Aliantami przeciw sowietom, bo i taka potencjalność istniała, ale traktując historyczne, patriotyczne następstwa tragedii Powstańców i Miasta. Pamiętajmy, że bez mitu Powstania Warszawskiego, symbolu "bohaterstwa bez kalkulacji", nie byłoby wszelkich naturalnych, historycznie uzasadnionych korzeni polskiego antykomunizmu, poczucia godności i siły do zrywów społecznych, solidarności obywatelskiej, nie byłby ROBCiO, WZZ i WZZ Wybrzeża, wiary w możliwość „ogrania komuny” i powstania "Solidarności". Wielu robotników i pracowników umysłowych, uczestników strajku solidarnościowego w sierpniu 1980 roku w Stoczni Gdańskiej podczas strajku miała poczucie, duchowe i wynikające z inspiracji historycznych, że jest żołnierzem Powstania Warszawskiego, że strajkując walczy o Polskę, że kontynuuje naszą, nieprzerwaną walkę o wolną Polskę. Ale także fizycznie, wśród strajkujących, było wiele osób, aktywnych, dzielących się doświadczeniami, które walczyły w Warszawie, przez co podczas strajku panował ten sam duch powstańczy, ten patos i poczucie wielkiej wspólnoty wobec „śmiertelnego wroga”. Jednak była wielka, istotna różnica. W tamtym czasie, z logiki dysproporcji sił i nowej filozofii walki, "strajkowego pistoletu", czyli bez przelewu krwi, tej "bezkrwawej walki" o wartości człowieka pracy i prawa człowieka, walka zbrojna nie była możliwa! Jednak nie o rodzaj walki tu chodzi, ale o ducha niezłomności, pogardy dla prywaty i solidarności ludzkiej wobec wspólnego wroga, zatem w sensie politycznym i moralnym była to kontynuacja Powstania Warszawskiego! Kiedy powstańcy zdający broń po kapitulacji, już traktowani przez Niemców, jako kombatanci, nie bali się rozstrzelania, ale myśleli, co zrobić, kiedy przyjdzie im żyć dalej w wolnej Polsce, tak stoczniowcy i inni strajkujący wychodząc ze stoczni mieli poczucie schodzenia z barykady i mocne postanowienie odmiany swego życia, oddechu wolności, ale zapewne też wiary, że dożyją wolnej Polski. Nie dożyli! Dlatego też dla wielu strajkujących, o ironio, będące ich zwycięstwem tzw. Porozumienia Sierpniowe traktowali jako swą przegraną, nawet upokorzenie, bowiem komuna nie upadla, a oni po dwóch tygodniach strajku, wielkiego, heroicznego zmagania z komuną, musieli wracać do rzeczywistości komunistycznej.
Zatem, ani powstańcy Warszawscy '44, ani Żołnierze niezłomni 1944 - 63, ani robotnicy Poznania ’56, czy ofiary Grudnia ’70, ani Bohaterowie Sierpnia ’80, ani niezłomni i solidarni, odrzucający ugodę tzw. okrągłego stołu, ani członkowie Rządu Olszewskiego obaleni „lewym czerwcowym” AD 1992 nie odnieśli zwycięstwa, zostali pokonani, zostali ograni przez zło, cynizm i zakulisowe machinacje polityczne, ale to zbudowali pozytywny mit – mit gloria victis, „chwały pokonanych”, tych co bronią wartości nawet wbrew kalkulacjom na sukces, uznają także heroizm za wartość, a zgniły kompromis za zdradę wartości! I dlatego ich walka, ich ofiara krwi, potu i łez, ofiara chwalebna, przez nikczemnych "umniejszaczy", moralnych kundli nigdy nie obdarta z sensu, jest naszą narodową, duchową i etyczną glebą, nawożoną heroiczną ofiarą krwi i cierpienia, nadziei i woli odmiany losu, na której wyrośnie, jak nadejdzie czas, który stare skruszy, uformuje nowe, oddzieli plewy od ziarna, nasza Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Serrenissima, Ojczyzna Polaków! I bez wątpienia tzw. dobra zmiana czas ten przybliża! Zatem wieczna chwała tym, z których krwi i męstwa, z których poświęcenia życia indywidualnego dla życia Ojczyzny, Duch Nowy Narodu i Nowa Polska powstanie!
*
Ujeścisko, AD 2016, na kilka godzin przez 72-gą, tragiczną rocznicą Godziny W.wzruszony - Antoni Kozłowski
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura