Motto:
"I oto zatrąbił Anioł Nintendo, a tłum wielki
Zebrał się po drogach i opłotkach, tudzież
Lasach i polach, a wielkie rzesze obłąkanych
szukać zaczęły w szklanych pudełkach
bestii i małpozwierzy Pokemonami zwanych,
a niewidzialne sznury umysły ich spętały".
Parafraza Apokalipsy by AntoniK
Od niejakiego czasu media tradycyjne i elektroniczne informują o istnej pladze, ba, zbiorowej psychozie czy epidemii żenującego infantylizmu, a dotyczy to dorosłych ludzi w wieku od 20 do 40 lat, którzy to z zapałem godnym lepszej sprawy (np. pomocy starszym ludziom, troska o własne dzieci, dbałości o czystość przestrzeni miejskiej, opieki nad bezdomnymi, tak na ten i tamten przykład) oddają się popularnej, jak rozmowy telefoniczne podczas jazdy samochodem i postawa generalnej przewagi „wirtualu nad realem”, grze instalowanej w komórczaku (nie komórce, bo to nie telefonka, a telefon!) POKEMON GO. Już na początku swej notki powiem, że dla badaczy „symptomów końca czasów”, to jeden z bardziej istotnych powodów do stwierdzenia, że ich nadejście staje się faktem, bowiem to „żenująca kompromitacja męskości i wynaturzenie kobiecości, bowiem mężczyzna przyjmuje wyzwania realnego świata, zaś kobieta sprawuje pieczę na ogniskiem domowym, a nie zbiera obrazkowe monstra w elektronicznym pudełku, czyli swym rytualnym fetyszu – smart fonie” (o ironio, to znaczy „mądrym telefonie”, zaś de facto służącym procesowi indywidualnego i zbiorowego zidiocenia). Inaczej, mniej dramatycznie, oto świat staje na głowie, dorośli stają się ogłupiałymi dziećmi, ekran komórczaka staje się teatrem „zdarzeń istotnych”, a czas dany nam, ludziom, na budowanie fundamentu materialnego, poznanie mechanizmów rzeczywistości, także rozwój i edukację osobistą i rodzinną, oczywiscie też przekazywanie wiedzy swym dzieciom, przeznaczony jest na jałowe, nic nie warte, poza wykreowaną, absurdalną i komercyjnie służącą producentowi (pseudo)zabawą. Przyznać zatem trzeba, że Johan Huizinga miał rację, człowiek, to nie homo sapiens, czyli myślący, a homo ludens, bawiący się, bawiący się także w wojnę i doktora, Mengele zresztą, swą zabawą wywołujący grozę powszechną i pośmiewisko swych „braci myślących”, wbrew wskazaniom godności i rozumu, jak się to właśnie teraz objawia…
Co z tego wynika. A no spektakl, który umownie nazwać można „Balem na Titanicu”, bowiem spisek banksterski i plany militarystów prowadzą ludzkość ku zagładzie, symptomy tego widzieliśmy ostatnio w Nicei i Ankarze, a stada „przenoszonych embrionów” bawią się, jak dziatwa w ogródku jordanowskim, którego obszar zajmuje chyba ponad pół świata, że zaryzykuję hipotezę. Zdawać by się mogło, że to "sezon ogórkowy", czyli "niewinna przygoda" łaknących oddechu od „służenia na dwóch łapkach” szefom i dyrektorom, tych schludnie odzianych, współczesnych niewolników, sprzedających swą godność i człowieczą rozumność, no za co? Zazwyczaj za tuszę portfela, a teraz, a no właśnie – teraz, to za bilet do ogródka jordanowskiego, przepustkę na plac elektronicznych zabaw, choć do niedawna wystarczyły – night club, bordello, czy świątynie Fast Food, ale eskalacja apetytu na zabawę rośnie epidemicznie. Zatem teraz, ciągnie duże dzieci, duże woły z kieratu do wielkiego teatrum, takiego nie limitowanego rozumem, ani wymiarem przestrzennym, od pędzącego samochodu, chodnika ulicy, podwórka, po trawniki i ścieżki Central Parku, gdzie wkracza POKEMON GO, groteskowe pandemonium zbiorowego, mającego cechy psychozy, poszukiwania potrzebnych nam, jako narty na Saharze, obrazkowych monstrów, coś, co „w pale się nie mieści”, ale w „pustej dyni” - TAK! To taki wstęp teoretyczny, pora na fakty…
Zatem przedstawię ich kilka, bowiem nie chodzi tu o ilość informacji, ale jakość i rozpoznanie natury patologicznego (jak ćwierka młódź, co rozumy wysrała przy kompach i brandzlowaniu sms-ów, patolstwa, ogarniacie?) zjawiska, rodem z opowiastek science fiction, ale na pohybel rozumowi i godności człowieczej – realnej, groteskowej letniej przygody obywateli świata, ponoć najlepszego ze światów. Czytamy:
„Coraz więcej wypadków spowodowanych przez grających w Pokemon Go. Jeden z nich staranował... radiowóz! Do tragikomicznego wydarzenia doszło w amerykańskim mieście Baltimore. Młody mężczyzna kierował autem i równocześnie grał w Pokemon Go. Spowodował wypadek. Mężczyzna, który spowodował wypadek sam przyznał mundurowym, że wszystko przez grę Pokemon Go. To ona nie pozwoliła mu się skupić na drodze".Nikomu nic się nie stało, ale do tragedii niewiele brakowało”. (za niezalezna.pl)
Teraz trochę faktów ekonomicznych. Skoro jest zjawisko zbiorowej psychozy, to towarzyszyć mu musi zjawisko „trzepania kasy”, a także łączność przyczynowao-skutkowa tych zjawisk. A zatem podaję do wiadomości, iż gracze, czyli „celebranci” tej psychotycznej grandy, masowej dziecxinady, wydają około 5 zł (w naszej walucie) na godzinę, zaś producenci i administratorzy sieci gwarantują sobie taki obrót, jakiego nie mieli od dawna, czyli od czasu „wyjścia wilka z lasu”, precyzyjnej – gry komputerowej Mortal Combat. Wielkie szaleństwo, powszechna, łącząca wszystkie nacje, zawody i kategorie mentalnego wykwalifikowania (do czego, do błazeńskiej degradacji, czy do rozwoju, zapytuję?), owa zbiorowa psychoza, która ogarnęła de facto cały świat, nakłania miliony ludzi do szukania wirtualnych potworów, elektronicznych symboli agresji i destrukcji, ulokowanych w prawdziwym świecie, w miejscach o tradycyjnie innym przeznaczeniu, w przestrzeni publicznej, w obszarze racjonalnie przewidywalnym, a w sytuacjach absurdalnych i a’logicznych, ignorujących zagrożenia i pragmatyczny wymiar życia, tak…
Podaję dalsze symptomy patologii i masowej formy „odwrócenia porządku” ludzkiego świata. Otóż dzięki grze POKEMON GO firma Nintendo, współtwórca gry i właściciel 1/3 akcji firmy Pokemon Company, w ciągu 2 dni, zaraz po premierze, odnotowała zysk na giełdzie o ponad 36 proc. To ponad 7,5 miliarda dolarów. A na czym te pieniądze zarobione? Na katastrofalnej, zatrważającej ludzkiej głupocie i sukcesie manipulacyjnym akcji promocyjnej, która przerobiła szacownych adwokatów, technokratów, pielęgniarki i sprzątaczki w „ludzkie świnie, drepczące w kolorowym teatrze wirtualnej błazenady ku realnej zagładzie”, tak… I jeszcze to. W wyszukiwarce Google, rejestrującej fraza poszukiwanych tematów i pojęć, słowo Pokemon Go jest już popularniejsza niż termin porno. Zatem wirtualne zidiocenie, zafascynowanie rysunkową potwornością, wyparło tradycyjnie „smakowitą” dupę i coitus na plan dalszy. Co to znaczy? Świat się kończy, materialnie idzie w niwecz? Nie! Skończył się świat ludzkich wartości, świat duchowej przygody, smaku rozwoju, pukania do wrót tajemnicy, zastąpiła go „duchowa rzeznia” i ludyczna frajda zinfantylizowanych debili, pociesznych bobasów w garniturach, zwana POKEMON GO, czyli POWSZECHNY ZGON, rozumu i duchowości, od becika do późnej starości, tak…
Idźmy, zatem dalej z przykładami, zobaczmy, „jak działa jamniczek” z nadrukiem POKEMON GO. Oto kolejna relacja, dowód na to, że „afera pokemonowa”, to znakomity biznes dla wielu, także restauratorów. Otóż właśnie restauratorzy, nie będę przepraszał z jedwabne pończochy, a walnę z grubej rury, owym pokemonofilnym ludzkim świniom sypią do koryt „paszę treściwą”, czyli ze śrutą i otrębami, jak gospodarz swym chrumkającym, żywym połciom słoniny, restaurator zakupuje „pokemońskie wabiki” i informację zamieszcza na „Twarzoksięgu” (FB). A oto relacja:
< Właściciel pizzeri z USA tak opisał swoje doświadczenia: „Zrobiliśmy to wczoraj w nocy, po kilku minutach od włączenia wabika 30 osób weszło do lokalu. Cholera jasna... Prowadzę pizzerię w niewielkim mieście z uniwerkiem i dosłownie robię to cały dzień. Wpadło do nas mnóstwo dzieci i dorosłych (głównie dorosłych) na kawałek pizzy i coś do picia, dopóki wabik działał. Robimy to w godzinnych odstępach i wrzucamy informację na Facebooka. Wabiki w grze można, albo zdobyć, albo kupić. Właścicielom knajpek, czy kawiarni naprawdę opłaca się je kupować”>. Tak za fakt.pl.
Przykłady pokemonowego zidiocenia można mnożyć na pęczki, ale mnie nie o to chodzi, nie o sensacyjną otoczkę, nie o nagromadzenie kuriozalnych przykładów, jak normalność od zidiocenia, postradania godności i instynktu samozachowawczego, dzieli mały gest: zainstalowanie aplikacji w smartfonie (idiotfonie!), ale o wniosek generalny – w tej, jakoby śmiesznej, groteskowej, ale „z małymi wyjątkami”, zdawałoby się nieszkodliwej „epidemii infantylizmu” kryje się, łypie czarcim ślepiem, podchodzi cichaczem potworne zagrożenie: oto nawet w obliczu dramatu ludzkiego dziejącego się na oczach świata, jego eskalacji, zaciskania się na szyi ludzkości pętli depopulacji zaaranżowanej przez NWO, lub innych, przeklętego imienia, zakulisowego przyczajenia, zwyrodniałych intencji, jakichś Bilderbergów, Iluminati, Reptilian, czy innych, kosmicznych wypierdków kolonizujących Ziemię, eksperymentujących z naszą „biomasą i garniturem DNA”, wobec zabitych puczystów, zastrzelonych milicjantów, czy rozjechanych, spacerujących po nadmorskiej promenadzie obywateli, kobiet, dzieci, starców, owe zaczadzone socjotechnicznie, reklamowo zmanipulowane, zredukowane do „odruchów Pawłowa” watahy zidiociałych uczestników odprawiają ceremoniały „ludycznej histerii”. Masowy konsument rzeczywistości spreparowanej osiągnął dno: Bawi się setnie w prosektorium, biesiaduje na grobie matki, staje się bobasem, kiedy rozum i dojrzałość mogą nas jeszcze uratować od zmielenia w młynie depopulacyjnym, tak… A tymczasem tabuny starych, zdziecinniałych pacanów, od Paryża po Bangkok, odmóżdżonych „ludycznych tancerzy absurdu”, normalnych w pracy i w domu, ale de facto kompletnych idiotów z maską „poprawności” na twarzy, notorycznych pacjentów tej „epidemii pokemońskiej”, zbierają elektroniczne odchody, obrazkowe fekalia, kiedy sanitariusze zbierają ludzkie szczątki z bruku ulicy lub odskrobują wprasowane w asfalt tkanki człowiecze, tak…
Posłuchajcie, na koniec, bo to nie info-tasiemiec, nie litania do Matki Świeckiej Zdebilałej, nie tabloidalna sensacja, to raport z płonącego miasta, spacyfikowanej przez moralnych terrorystów wioski naszej wewnętrznej harmonii i ładu, naszej ludzkiej godności, rozsądku, ludzkiego wymiaru człowieka, co na własne życzenie staje się swą karykaturą – antropoidem! Zatem: „Niestety, zdarzyły się już wypadki utraty życia podczas grania w Pokemon GO - w Internecie pojawiła się informacja, że pewien początkujący trener z Meksyku podczas łapania Pokemona spadł z mostu. Pamiętajcie – żaden Pokemon nie jest wart ceny waszego życia, nawet Mewtwo! Pilnujcie, dokąd idziecie!”. Za my3ds.pl.
I jeszcze ostatnia, ważna kwestia. Psychoza powszechna, masowy trans hipnotyczny, któremu uległy miliony na co dzień racjonalnych, ba, oschle racjonalnych, do utraty empatii i wyższych emocji, obywateli krajów, naiwnych i rozkosznie infantylnych, tych wielu zaczadzone spektaklem POKEMON GO, to próba wielkiej manipulacji na ludzkich psychikach, próba masowych sterowań hipnotycznych, łamiących interes prywatny, poczucie realizmu (zniszczenie ostrej bariery pomiędzy realnym, a wirtualnym), niwelującej instynkt samozachowawczy, nie mówiąc już o podkreślanym tu gwałcie na godności i racjonalizmie. Komuś zależy na tym, na pewno służbom, są domysły jakim, nie ma dowodów, więc jedynie taka sugestia, że Operacja POKEMON GO, to próba przed kolejnymi zamachami na naszą racjonalność i poczucie rzeczywistości, uwertura, do globalnego sterowania ludzką świadomością, robienia z nas, teoretycznie świadomych obywateli, stada wieprzy prowadzonych na rzeź, wstępnie duchową i mentalną, a potem hekatombę depopulacyjną. A przy okazji jest to zbieranie wiadomości o nas, tych uwiedzionych bezpłatną aplikacją do smartfona, sterowanych ludycznie i socjotechnicznie w kierunku odkrycia się przed permanentną inwigilacją (telefon, to także kamera i mikrofon), zbieranie informacji i szykowanie nowych strategii masowej psychozy, zbiorowej hipnozy, globalnej bezwolności wobec planów budowy NWO przy biernej, bezmyślnej postawie "mas pracujących miast i WSI" i w POKEMONY grających, ot co!
Nic dodać, nic ująć, a na deser podać można brodatą orchideę, Conchitę Wurst, rumianą i piękną, jak 5 złotych, oczywiście z rożna, bo dziś wszystko można, nieprawdaż?
*
AntoniK
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo