Hasło: Robotnicy do fabryk, studenci do książek, artyści do kreacji,
a obywatel do obrony przed władzą,
czyli
wszyscy do swoich zająć przypisanych, wszyscy z dala od dziwki polityki!
Motto:
"Do wszystkiego, co czynisz potrzeba ci odwagi. Jakikolwiek kurs obierzesz, zawsze znajdzie się ktoś, kto ci powie, że idziesz w złym kierunku, zawsze pojawi się pokusa myślenia, że Twoi krytycy mają rację. By nakreślić kurs działania i zrealizować go do końca, potrzeba Ci odwagi żołnierza.
Również czas pokoju posiada swe zwycięstwa, ale mogą ich zakosztować tylko ludzie odważni".
Ralph Waldo Emerson
„Niektórzy chorują na przerost gruczołów politycznych”
Stanisław Jerzy Lec
Ustępować w pewnych sprawach jest często najlepszą polityką.
Napoleon Bonaparte
Tak naprawdę Boga nie należy szukać poza sobą, bowiem on jest w nas,
w naszej dobroci, miłości i poczuciu braterstwa.
Edward Abramowski
Przez lata całe czytałem komentarze polityczne, różne, bowiem sądziłem że „prawda leży po środku”, sam takoż komentowałem, mniemałem, że znajdę wspólników do dzieła naprawy Rzeczpospolitej, do obudzenia „woli obywatelskiego czynu”, do założenia nieformalnego stronnictwa Prawych Przeciw Bezprawiu Legalnemu (świadomych obywateli przeciw uzurpacji państwa), powstania rozumu przeciw głupocie i zdrowego patriotyzmu przeciw dywersji kosmopolityzmu. Zdawało mi się, że poszukiwałem prawdy, mniemałem, że dobrze czynię, bowiem poszukuję prawdy, obstaję za prawdą, ale bilans tego taki, że pewny jestem tylko tego, że kłamstwo ma setki masek, że poszukiwanie prawdy na arenie (w tancbudzie) polityki, to ewangeliczne szukanie igły w stogu siana, a jedyna znaleziona prawda, za ks. Tisznerem, to „gówno prawda”. Więc po co dalej poszukiwać gówna, skoro można sprawy postawić na nogi, bowiem szukanie sensu w polityce, to stanie na głowie, albo nurkowanie w szambie kłamstwa, a to zajęcia nie godne człowieka myślącego, Pana Cogito, tak za Herbertem...
Wiem jedno, że jako obywatel, spadkobierca idei sarmatyzmu w dobrym słowa tego znaczeniu (demokracji szlacheckiej, ale rozszerzonej przez paradygmat ariański, ideę Braci Polskich: „Konfederację wszystkich stanów”, kontroli państwa w imię wolności i wartości ludzkich) zobowiązany jestem zabierać głos w sprawach publicznych, ale nie poprzez politykowanie, ale obywatelskie zorganizowanie przeciw uzurpacji państwa, przeciw wynaturzeniom tzw. demokracji przedstawicielskiej, dla idei odpowiedzialności człowieka za świat, w którym żyje. Tu zacytuję: „Dwie różne organizacje społeczne, lecz także dwie różne idee, dwa różne kierunki ducha ludzkiego: jeden, który pragnie życie skrępować ustawą i poddać jego przyrodzoną rozmaitość normom przymusowym, a jednolitym i drugi, który pragnie ustawę uczynić podległą życiu, uzależnić ją i przystosować do zmienności i bogactwa typów ludzkich”. To powiedział ponad 100 lat temu wielki myśliciel polski, Edward Abramowski, socjalista i mistyk, a jest to aktualne do dziś. To także powiedział Jezus, prościej i dobitniej: „Nie człowiek jest dla szabasu, ale szabas dla człowieka”, a rozwijając obie myśli – nie człowiek jest dla państwa, a państwo dla człowieka spółdzielnią usługową utrzymywaną z opłat, czyli podatków, nie po to jest ustawa, by ograniczać ludzką kreatywność, ale po to, aby ją pobudzać i eliminować destrukcję, nie po to jest państwo, aby grabiło obywatela i rosło w siłę, ale po to, aby obywatel rósł w siłę poprzez edukację, której sam kształt dzieciom swym wybiera i działalność ekonomiczną, której państwo nie rzuca biurokratycznych kłód pod nogi, słowem – tabakiera dla nosa, ot co!
Przyszedł zatem czas, aby zapytać się, czy aktywność intelektualna dedykowana podniesieniu poziomu ludzkiej świadomości i „naprawianiu świata”, a propagowana przez strony i fora internetowe, ma sens i przynosi oczekiwany skutek. Dziś mogę odpowiedzieć publicznie – nie ma SENSU i nie przynosi pozytywnego SKUTKU! „Psy sprzeciwu” poczciwych, romantycznych internetowych trybunów, szczekają „dobrą nowiną”, czynią larum w „domu niewoli”, a stalowa „karawana polityki” idzie dalej mając ich naiwny zgiełk w ostatnim odcinku przewodu pokarmowego. Zaś tabuny psychopatycznych i płatnych „kreatorów gównosłowia” biją pianę nienawiści, zamętu, chamstwa i powszechnego równania intelektem do poziomu czworaków, tak! A z tego wynika ulubiona przez wrogów wszelkiej maści owa wojna polsko-polska, jeno!
Kto ma media, wielkie media krajowe, ma władzę nad świadomością. Kto na małym poletku swego internetowego „forum myśli w dobrej wierze propagowanej” toczy donkiszotowski bój o lepszy świat i szlachetnego człowieka, ten ma władzę nad swym komputerem, może go włączyć lub wyłączyć, a świat się nie zmienia w obu przypadkach. Dlaczego? Bowiem „telewizja pokazała, a uczeni potwierdzili” i dopóki mit Wielkiego Vidiokontrolera jest aktualny, a będzie coraz bardziej wszechwładny, bo przekaz obrazkowy wypiera semantyczny, młode pokolenie zapomina języka, zna ikonki i „odzywki”, „tekściki na różne okazje w komórkach”, wszelkie opowieści „szlachetnych uzdrowicieli życia i naprawiaczy człowieka” wybrzmiewać będą w czterech ścianach Towarzystw Wiedzy Ezoterycznej, bowiem siła preparowanej „egzoterycznej dezinformacji”, masowego zaczadzenia jest, że tak zacytuję ze sztambucha medialnego – porażająca! Domorosłe, naiwne politykierstwo, „rekolekcje dla zbłąkanych”, czyli demaskacja cynizmu i podłości dziejącej się ponad naszymi strefami wspływu”, poza możliwości postawienia swego veto, w owym „politycznym młynie”, to, niestety, zwyczajne „przelewanie z pustego w próżne”, bowiem vidioci wiedzą swoje, usłyszeli wielkie słowa (dla koziołka z Pacanowa), co padły, jak salwy karabinowe, z plugawych ust „autorytetów moralnych” i mechanicznych maszynek werbalnych – ust spikerów. Internetowa walka o złamanie monopolu na „polityczny rząd dusz” jest robotą Syzyfa, noszeniem wody w sicie, przysłowiowym wołaniem na puszczy, nie warta dedykowania owej sprawie mentalnej potencji każdego uczciwie naiwnego Autora. Zatem: CO ROBIĆ?
Tak właśnie zapytał Majakowski, a Stalin odpowiedział: powieś się! Nie, to nie jest wyjście, bowiem nam, „jednorękim rycerzom”, strażnikom „Królestwa bez granic”, nie wieszać się, ale złe dysponowanie mentalną energią i potencjałem wiedzy „zawiesić na kołku”, bowiem świata i jego „załogi” nie zmienisz, a siebie zmienisz w groteskowego impotenta, czyli tego, co nie może, w tym przypadku – „ruszyć z posad bryły świata”. A robić coś trzeba, zwłaszcza to, co się umie najlepiej, co pomnaża dobro, jest naszym TAO, właściwą drogą, buduje ład i zrozumienie, konsoliduje wspólnotę człowieczą, uczy, że w jedności siła, zaś pamiętać też należy, że: „Naród, w którym uczucia przyjaźni są rozwinięte, gdzie zamiast sobkostwa i egoizmu panuje przyrodzona potrzeba wzajemnej pomocy, bezinteresownego wspomagania się na wszystkich polach życia – naród taki znalazł już moc niezwyciężoną, rozwiązał zagadkę wolności i dobrobytu. Tak samo i pojedynczy człowiek”, tak za zawsze aktualnym Edwardem Abramowskim. Zatem pamiętając o idei wzajemnej pomocy, a umiejętnośći dedykowania swego życia komuś i czemuś (realnie żywemu, nie pomnikowemu), czyli zawsze należy: stwarzać lepszy świat na własnym podwórku i pamiętać, że lepsze wyprze kiedyś gorsze, także piec chleb, czynić zapasy (nie tylko) na zimę, lepić garnki, lepić słowa metaforyczne, tworzyć dobrą atmosferę w „licznoj i raboczoj żyzni”, dawać z siebie, nie nagarniać pod siebie, strugać i objawiać formy plastyczne, nie pociesznych apostołów idei, malować obrazy i obrazy chmur na niebie śledzić, pisać dramaty i dramatów codziennych unikać, poszukiwać prawdy nie w gazecie, a w przebudzonym umyśle, kochać życie w bliznim, drzewie, nurcie rzeki, a nie laptopie i konsoli, co świadomość roz...doli, przemawiać takim językiem sztuki i pragmatyki, który choć jednego człowieka odmieni i do życia pozytywnie nastroi, ot co! A jak dołoży każdy coś od siebie jeszcze, to będzie już z tego Rewolucja Obywatelskiej Aktywności, fundament lepszego świata. I to wystarczy. Podróż na kraniec świata rozpoczyna się od pierwszego kroku, za Kung Fu Tsy, pamiętajmy…
W zamierzchłych, bowiem dla młodzieży, to archeologia dziejów, jak Grunwald, Orsza, Kircholm, czy Kłuszyn, jeśli o tych bitwach wiedzą nieco, czasach PRL (nie PRL-u, bowiem to Polska Rzeczpospolita Ludowa, rodzaj żeński, a nie Rzeczpospoliton, męskoosobowa forma, przypominam!) zawsze myślałem sobie, że wybawieniem dla skatowanego "przymusem politykowania" umysłu będą mityczne czasy "Wolnej Polski", kiedy to absurd polityczny i przemoc państwowych organów represji zniknie, jak śnieg wiosną, a nastaną oczekiwane stany rzeczy: potęga gopspodarcza, solidarność społeczna i wolność myśli. Jakiż byłem naiwny! Kiedyś, w tej prehistorii, w tym plejstocenie, mieliśmy jasność sądzenia i decydowania, bowiem podzial etyczny i polityczny był „czarno-biały”, prosty, jak obsługa palki milicyjnej, czy cepa, bowiem byli ONI i po drugiej stronie barykady MY. Ale czasy się zmieniły, a krecie robota „wielkiego rekolekcjonisty dla wykształciuchów”, naczelnego rabina medialnego, rukowoditiela "Gajzety Wybiórczej", realnego działacza antyspołecznego w duchu divide et impera doprowadziła do pomieszania pojęć, upadku wartości, a zastąpienia tego bełkotem genderowskim, słusznościa polityczną i strachem przed posądzeniem o „ciemnogród i oszołomstwo”. Dlatego teraz, nie tylko że nie jesteśmy wolni od „demona polityki”, ale „brani przez niego od tyłu”, że tak kolokwialnie nazwę – dupczni i w pohańbieniu wrzucani do szamba kłamstwa, po drodze odgrażając się pięściami i złorzecząc swym wyznaczonym socjotechnicznie, naszczutym adwersarzom, tak…
Zatem teraz, a więc tutaj, nad Wisłą, jeszcze perfidniej, jeszcze cyniczniej, bowiem czasy "przewagi marchewki nad kijem" usypiają i stwarzają pozór normalności (bo czym jest demokracja - władzą ludu? tak, ale nie bezpośrednią, jeno przedstawicielską, malowaną, pustosłowną, prawem kaduka, czyli państwa atrapą tą formą (nie)sprawiedliwości podpartą, o wyborcze oszustwo opartą, a lud, to jeno stado durniów, nad zdurnieniem którego pracują media animowane przez owych "przedstawicieli", zwłaszcza swej kieszeni i interesu banksterów i koncernów). To dziś, właśnie teraz, piękną wiosną i smętna zimą także, rozgorzało rozpolitykowanie, ruszyła „fabryka małp, fabryka dzikich stworzeń”, tak za Mogielnickim, scena istnego piekła waśni i sporów, a vidiotyczne otumanienie sięga zenitu, rozdarcie solidarności Poloaków sięga dna. A zjawiska tego manifestacje, to uliczne KODchody, publiczne defekacje zdrady i matołectwa, które sloganowo bronią demokracji, a de facto brzytwy kłamstwa na naszą świadomość, na obywatelski rozum, a zakulisowo bronią interesu bankstera, Sorosta Analnego i pachołków jego (Petruś, Szczecina, Kamyk, Komorusek etc.), niszczyciela całej Europy Postkomunistycznej (wypędzonego z Węgier!), a nad Wisłą bezkarnie defekującego KODchody na ulice miast i WSI, finansującego ową antypolską hucpę poprzez Fundację Siedmiogrodzkiego i liczne jej mutacje w Polsce całej!
A efekt tego i jeszcze tamtego - podziały ideowe w Polsce i niekontrolowany sabotaż i malwersacje kolejnych „rządów w Polsce” skutecznie zrobiły z naszego Kraju nad Wisłą piekło na ziemi, klepisko pod inwestycje obcego kapitału, skansen przemysłowy, zwłąszcza górniczy i stoczniowy, miast modernizacji - niszczony! Budujemy montownię dla innostrannych technologii, rezerwuar niewolniczj siły roboczej, gardzimy ugorującą ziemię po PGRowską, kpimy z zapitych chłopów, którym zabrano ziemię, więc także godność, rozum i cel życia! Stworzono "państwo teoretyczne", realny Bantustan, czyli tancbudę konsumpcyjną, teren grabieży i nieustannej wojny rozpolitykowanych vidiotów i także umysłów krytycznych, które wchodzą w klincz dyskusyjny z somnambulikami idiotycznymi, marnują energię mentalną po próżnicy! Słowem - totalny zanik instynktu społecznego, atrofię polskiej solidarności społecznej, powszechna bierność umysłowa i fatalizm, "umysłowa dżuma", co znosi niebezpieczeństwo, demaskacji i sprzeciwu, wobec banksterów, koncernów i ich lokalnych parobków: polityków wszelkiej maści, niestety. Żyjemy w folwarku, w którym fornale służą obcym panom, zdradę taktują jako "postawę poltycznej elastyczności", a społeczeństwo, jak bezwolnego, pogardzanego widza tego kabaretu, tak…
A o co tu chodzi, że tak zapytam retorycznie, a chodzi tu tylko o odwieczne: divide et impera, a z grecka diabolos, podział i konflikt, o konwulsje nienawiści, podziału Polaków na „gorszy sort” i „mohery”, na tych, co "kumają" i tych, co im pryncypia jeno "kulą u nogi" dyndają, na spektakl chamstwa i waśni. I o to właśnie chodzi ORGANIZATOROM ŻYCIA MAS LUDOWYCH!!! Tym nadwiślańskim i innostrannym, tym na Kremlu, w Berlinie, w Białym Domu, w gabinetach i ministerstwach, które trzeba obsadzić „partyjniacką wiarą”, bowiem „obietnice wyborcze dały nam poparcie, aby naszej partii żyło się lepiej, a obywatelem nie zbywało „perkaliku i koralików”, w wersji uwspółcześnionej, czyli fanfar patriotycznych”. Zatem zakulisowym animatorom świata, zakulisowym demiurgom, realizatorom idei New World Order (NWO) i ich fasadowym klaunom potrzeba naszego, społecznego i narodowego ROZBICIA I POWAŚNIENIA, aby na klepisku „narodowych waśni” budować swą brudną, bezduszną, ekonomiczną potęgę koncernów i nędzę obywateli, oczywiście! Chodzi o coś na kształt budowy Nowej Wierzy Babel, "kombinatu wielkiego nieporozumienia", pomieszania interesów i systemów wartości, przemiany ludzi w „egoistyczne antropoidy” odczuwające spoistość swej „grupy wyznawców” poprzez nienawiść do innych, czyli zniszczenie idei ludzkiego solidaryzmu, Rodziny Człowieczej, na rzecz biologicznego, sensualnego egoizmu stadnego sterowanego przez społeczną eugenikę, tak! I w tym stanie, jako masa, nie społeczność ludzka, prowadzeni jesteśmy barwnym szpalerem vidiozidiocenia przez świątynie konsumpcji na realną rzeź, do wielkiej, barwnie tapetowanej masarni, gdzie ubici za życia będziemy odprawiać zbiorowy taniec zombie! Zatem, kto zapisuje się na tą wycieczkę, kto gotów oddać swą duszę i ciało Politycznej Masarni, no kto? MYŚLĄCY nigdy się nie ześwini!
A teraz pytanie, nie tendencyjne i nie bezzasadne, bo pytające o tzw. polską rację stanu, czyli sprawowanie polityki na wszystkich frontach, nie jeno dekoracyjnie i deklaratywnie, ale ku zaspokojeniu racji i oczekiwań obywatelskich, ku bezspornemu interesowi gospodarczemu i geopolitycznemu Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, jest dziś ona wyrazem naszego „dobra wspólnego”, czy innych, ukrytych pryncypiów, co? Czym, zatem różni się "dobra zmiana" "ministrantów", od złej, 8-letniej szychty "cinkciarskiej"? Zadekretowana zgoda na strzelanie do polskich obywateli cudzymi rękami, nieopisana korupcja sądownictwa nadal ma się znakomicie, „wdepnięcie w gówno” sporu o TK, tłumaczenie się czynników państwowych przed pajacami z Konwulsji Wieleckiej, zbrodniarze i ich pomagierzy z SB i WSI biorą znakomite świadczenia rentowe i emerytalne, zasłużeni opozycjoniści nadal żyją w nędzy, psubraci prowadzą firmy wyrosłe na malwersacji, a bohaterowie opozycji komunistycznej i Sierpnia ’80 żyją nadal w zapomnieniu i ubóstwie. I nie odmienią tego, nie ucukrują tego niewątpliwie godne uznania akcenty patriotyczne, odkłamywanie historii i „bonus socjalny” w postaci „+ 500”, bowiem obywatel nie żyje jeno symbolami i profitami z „produkcji dzieci”, ale chce mieć godziwe wynagrodzenie za pracę i żyć w kraju bezpiecznym, silnym gospodarczo, w atmosferze (i realnej wykładni prawnej) powszechnej sprawiedliwości (także wobec beneficjentów ustawki okrągłostołowej!) i prywatnej, ekonomicznej pomyślności, a tu nihil novi sub sole nad Wisłą! Zatem, odpowiadam metaforycznie na oó dylemat: tym, czym różni się borowik szatański od muchomora sromotnikowego, a więc jest jedynie mniejszym złem. Zatem Złem, a gdzie DOBRO?
Dobro jest w nas, nigdy zniszczeniu nie ulegnie, jak Prawda, a jeno uśpieniu, zaczadzeniu strategią medialnego fałszu, usunięte w cień przez „gorączkę konsumpcyjną dnia i nocy”, zdemobilizowane wygodnictwem, zaś jawnie się manifestowało podczas 16-tu miesięcy "Karnawału Solidarności", a więc trzeba było je skutecznie uziemić, zadeptać, po to był satan wojenny, selakcja tzw. elyt solidaruchów, niszczenie społecznego solidaryzmu, aby sprawnie PRL w BOLANDĘ zmienić! Imperium komunizmu zlikwidowano dlatego, że tajne służby sowietów i zapadników dogadały się, że lepsze będzie Imperium Banksterów i ich politycznych marionetek, które trochę ochłapów z „bestialskiego stołu” nagarną pod siebie, a masy pracujące uczynią „na jawie śpiące” i konsumujące masy gadżetów, brandzlujące z zapałem bawidka komórczaków i klawiatur „kompowych i konsolowych”, wchłaniające, jak kroplówki, bełkot medialny i kiełbasę przy grillu piwem zapijaną. Zatem teraz resztki społecznego rozumu zagłusza radosny bełkot sitkomów i emocje Voice of Bolanda, rytuały zakupów w innostronnych sieciowcach, zażeranie się toksic food’em, wszechwładna agresja politykierstwa, podstępna toksyna vidiotyzmu i diaboliczny podział ideowy "mas pracujących"! To nie jest pejzaż horyzontalny, to pejzaż funeralny, ot co! Kim, zatem jesteśmy? Płytą nagrobną żywej Polski, atrapą narodu, państwem teoretycznym, poligonem obcych wojsk, narodem wybranym do bankructwa, a zatem, jeno nawozem historii!
A co czynić na to dictum? OBUDZIĆ SIĘ, bowiem przebudzony, wie co czynić, nie "pyta mamy, co robić mamy" tej "Anelicy z Berolina" i "Ojca Sołtysa" w Brussell, czyni spontanicznie w imię PRAWDY i DOBRA, w imię Syna Człowieczego, Przebudzonego, Prawego Obywatela, więc ludzkiej mądrości, a to wystarczy, proste, jak obsługa nie zainfekowanej świadomości! Przebudzony wie, że państwo, każde państwo, jest opresorem obywatela, a ten ma tyle dla siebie, na swoją chwałę i pożytek, co odwojuje państwu, ochroni przed zakusami władzy, o czym wiedział „naród polski”, czyli szlachta w dobie świetności I Rzeczpospolitej, naszej Serenissimy... Niestety, przez lata wdeptywałem nieopatrznie w to "socjotechniczne gówno", tropiłem kłamstwo, starałem się dostrzec mniejsze zło, zaglądałem za kulisy politycznej sceny, a więc - "dałem dupy Molochowi", przyznaję się bez śledztwa i pałowania, co pochwala ciocie Mania, bowiem głupotę zobaczyć, to wyzwolić się z jej okowów, tak! Zrozumieć naturę choroby, to skutecznie się z niej wyleczyć…
Zapytam jeszcze, co wskazywaniem palcem na zło, tropieniem zdrady, no co przez to zyskałem? NIC! Nie zmieniłem świata, nie zmieniłem niczyich poglądów, bowiem vidiota pozostał vidiotą, a rozumny był nim bez moich rekolekcji, to oczywiste! Zmarnowałem czas, mentalną energię, szansę na lepsze widzenie rzeczy świata tego, no i dobre imię, bowiem rozliczni vidioci widzieli we mnie PiSiora, bezkrytycznego entuzjastę protestów smoleńskich, ucznia Ojca Grzybiarza, zwolennika klerykalizacji, eunucha, ksenofoba, a nawet ludożercę i sodomitę, bowiem głupota ludzka większą jest, niż miłosierdzie boskie... Starałem się naiwnie tłumaczyć, że jest inaczej, zakładałem, że inni są do mnie podobni, czyli umysły ich otwarte, krytyczne, zatem objaśniałem, że cinkciarze (PO i PSL), sfołocz aparacka (SLD), ministranci (PiS), czy teraz sorostowe dzieci (KODchody), to jeno produkty finalne ustawki przy Okrągłym Meblu Zdrady, a więc antypolskie instrumenty animowania polityki Republiki Bolandy, co ma tyle wspólnego z polską racją stanu, co postawa wilka z wegetarianizmem! Zaś najwięcej ma wspólnego z demonicznie skuteczną ideą transformacji PRL w III RP, Komuny w Bolandę, folwarku Kremla w lenno unijne, w przedsionek NWO, a to dzieło autorstwa Jeliciarza i Jaruzela, który to ustalił ten proceder zdrady polskich interesów na rzecz banksterskich z Davidem Rockefeller'em w New Yorku w 1985 roku. Tam to ustalono zasady gry, „instrukcję obsługi” folwarku politycznych pajaców i bezkarnej „ochronki” dla komuszych bandytów, gdzie bezkarnie mogli owi "wybrańcy" Polskę grabić, ale jeno agenci i malwersanci, cinkciarze i ministranci, zaś obywatele – do ringów nienawiści i modłów w kościele…
Polska żyje w mym sercu, sercu, którego genetycznymi i duchowymi twórcami są moi Antenaci, Panowie Bracia, Sarmaci w dobrym znaczeniu, myśliciele, chociażby Marcin Bielski, twórcy potęgi gospodarczej I RP, rycerze stający w polu, ustawodawcy Sejmu Wielkiego, sygnatariusze Konstytucji 3 Maja, bohaterowie Powstań Narodowych, Wojny Bolszewickiej 1920, Wojny Obronnej 1939, profesorowie Politechniki Gdańskiej, ludzie zacni, odważni i szlachetni. Polska żyje w tysiącach innych serc, jest potencjałem duchowym, jest niezrealizowaną ideą, podobnie jak Rzeczpospolita Samorządna, podstępem wymieniona na bantustan zwany Bolandą. Jest potencjałem rosnącym, co jak osiągnie „masę krytyczną” z nagła się objawi, zamanifestuje słowem i czynem! I zapewne zmaterializuje okazale, jak II Rzeczpospolita wynurzyła się z pobojowiska Światowej Wojny. Proces trwa, rewolucja świadomości jest na ostatniej prostej, więc nasze dzieło - cała Polska do "cyklptrona idei", do przyspieszenia procesu rewolucji świadomości!
Bądźmy, zatem dobrej myśli, jeśli myślimy, a jak myślimy, to jesteśmy, nie tylko pestkami czereśni! Ale na lekarstwo nie ma Polski w Jej Sejmie RP, choć de nomie rozstrzygać powinien o Jej dobrostanie i prestiżu, nie ma na Ulicy Sporu i Chamstwa, na portalach społecznościowych, bo tam „buraczane pole” i „psy dupami szczekają”, takoż w ustawach i gabinetach, partyjach i partyjkach politycznych, w zacietrzewieniu, umysłowym pomieszaniu socjotechnicznie stymulowanym, w banksterskim przyczajeniu i „ofrankowaniu” naiwnych pożyczkobiorców, defraudowaniu i okradaniu, także nie ma Jej na ekranach vidiotoksykacji, w słuchawkach na uszach, w śliwkach w kompot, bowiem tam żyje Bolanda lub Kondominium nad Wisłą. To mnie obliguje, aby przyjąć postawę (cytuję z siebie): "więc bądź mądry w durniów stadzie, choć pod prąd się ciężko płynie, nie drepcz ślepo ku zagładzie, bo tam kroczą ludzkie świnie". Nic dodać, a ująć można kaczkę z rożna…
Dlatego, niniejszym upubliczniając swe refleksje, kończę z politykierstwem, "rekolekcjonizmem interenetowym", wskazywaniem palcem na słońce w Mieście Ślepców - finita la comedia, definitywnie, szlacheckie słowo! Dlatego już nic nie tłumaczę. Dlatego nie zależy mi na niczyich przypadkowych opiniach, bowiem Prawdziwi Przyjaciele i tak dotrą do mnie i poinformują, co myślą o mnie, a ja serdecznie podziękuję, tak! Zaś głosy durniów, kloaczne enuncjacje, niech płyną, jak rzeki szamba – pod ziemią, pod tamponem społecznego milczenia. Bowiem nie ma nic lepszego, prócz „Prawdy słońca jasnego”, jak owa uczciwa, życzliwa krytyka, a dla równowagi, nie ma nic gorszego, niż zajadłość ideowa i piana nienawiści, a to diabelska robota młynarzy stalowego młyna polityki, to maliny, w które to pędzą stada durniów. Zatem - plfać na wskazania tych, co traktują nas, Polaków, onegdaj „barwnych ptaków”, jak nawóz historii w swych folwarkach, także tym nad Wisła, jak Bantustan, Republikę Bolandę, w którym, ku chwale zachodnich producentów i banksterów, lecz na własny pohybel, żyć nam przyszło, jako owsikom w odbycie i sporyszowi w życie… Ale nie kończę z kreowaniem świata alternatywnego słowem i obrazem, społecznym zaangażowanie na swym, ludzkim podwórku, bo intelektualnej pary i rozpostarcia wyobraźni u mnie dostatek, bo kto wystartował w sztafecie, nie będzie spał na miedzy pod gruszą, tak… Będę aktywny i czujny, jako pies podwójny, bo może zdarzy mi się coś, czego sobie i Wam, rozumni i zacni, życzę: że jedno słowo lub obraz jeden „zalśni jaśniej niż tysiąc słońc”! HOWGH!
I to koniec, bomba walizkowa, a kto głupi, jego głowa. Pozdrawiam „Sprawiedliwych w Sodomie” od serca i rozumu, w ciszy samotni i zgiełku tłumu, zaś heroldom „gównosłowia” życzę radosnego wodogłowia... Podstawą istnienia jest braterstwo i pomoc wzajemna, zaś dla myślących inaczej, noc niewoli ciemna, na perkaliki i świecidełka wymienna! AMON RA CZADU Z NIEBA DA!
AntoniK czyli Antoni Kozłowski jr.
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo