Radykalna, choć poetycka, sentencja Prawdy na Każdy Dzień Roku
Motto:
"Mężczyzna bez kobiety, jest jak parowóz bez pary"
Antoni Czechow
Wiedza stoi zawsze w cieniu niewiedzy.
Jidddu Krishnamurti
Miłość jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem miłości, tak, jak słońce jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem słoneczności.
Edward Stachura
W gramatyce naszego języka polityka jest kobietą, ale w rzeczywistości polityka ciągle bardzo często i bardzo złowrogo, ba, bezwarunkowo dominująco, choć są takie postacie jak Hilary Clinton i Condoleezza Rice, kobiety mające „nekrofilne jaja”, jest mężczyzną. Mężczyzną w najgorszym tego słowa znaczeniu, mężczyzną dyktatorem, oprawcą Ziemi, nekrofilem, klasycznym bizantyjskim satrapą, rzeznikiem mas ludowych, strażnikiem rytualnej hekatomby, tak... Mężczyzną z karabinem w ręku i zgwałconą kobietą pod sobą, mężczyzną uzurpowanym Panem Ziemi, jej tyranem i katem, ich obu – Kobiety i Ziemi, Matek i orędowniczek naszego pokoju i naturalnego dobrobytu, w tym także męskiego, o ironio, bytu biologicznego! Ongiś padły takie słowa pod Wawelem: "Potrzebujemy jej (polityki, red.) jako kobiety" – mówił premier Tusk Donald (może jako „szczere kłamstwo”, czyli po faryzejsku, co?), otwierając w Krakowie konferencję „Kobieta – wiedza – władza” (2014). Jakiż to cynizm i klasyczne odwracanie „kota ogonem”, mówienie o rzekomej wartości, o czymś, co jest bezczelnie i bezkarnie deptane! Ale prawda jest taka: pełny Człowiek, to kobieta i mężczyzna, duchowo - Jednia Prymarna, a społecznie, solidarna kooperatywa świadomych przeciw Molochowi!
Tak, potrzebujemy, do ku… y nędzy, kobiety, my chłopy z biologicznymi jajami, ale mentalne szmaty, nakręcane przez „organizatorów życia mas”, banksterów i szefów korporacji, żałosne klauny występujące w pocie czoła na scenach nie własnych cyrków, kondotierzy spodlonego wyzysku i służby obcym, tak! Zatem taki wyciśnięty oprzez ekonomiczną wyżymaczkę, mentalnie wykastrowany, spodlony pajac oczywiśćie potrzebuje kobiety, ale wtedy, jak zgaśnie po meczu telewizor, a sen nie nadchodzi, lęgną się koszmary, bowiem wtedy, bohaterowie, potrzebujemy kobiety-mateczki, co pogłaszcze po głowie, nie ważne, czyś gangster, robociarz czy uczony, i powie „śpij synku”, albo kiedy kończy się mecz, nasi wygrali (to cud!), więc bierze go chuć, jako zwycięzcę i chce z nagła, nie pytając o zgodę, pochędorzyć, no to wtedy potrzebna kobieta, co nogi rozchyla, pofolgować pozwala, nawet jak ma migrenę, taka właśnie... A tak, na co dzień, to nie ma potrzeby, jest obojętność, bezmyślnie patrzymy, "królowie życia", bezwolnie zezwalamy na obyczaje ruskie, karczemne, chłopskie, kapłańskie, żołnierskie, męskie, jak cała ich CH… NIA, biznes, lichwa, wojna, mordowanie i rzecz jasna, ru… nie, odwieczne porządkowanie JEWROPY i MIRA na ich twardy obraz i podobieństwo, nie babskiego biadolenia i obaw, wedle męskiego PARIADKA przywiezionego na gąsienicach i egzekwowanego w UKAZACH, po męsku, twardo, kulą w łeb, kolbą w brzuch, aby nastała jedna owczarnia i jeden (elektryczny) pasterz, miły ojcu na niebiosach i jego namiestnikom w Meczetach, Kremlach, Białych Domach, Knesetach i Watykanach. JOB TWOJU MAĆ!, tak z innostronna, więc może cenzor puści...
Rekapitulując, zatem, potrzebujemy my, mężczyzni, strażnicy cnót męskich, ale nie kompletni ludzie, nie duchowi Androgyni, potrzebujemy wzmocnienia i dopełnienia metalnego i duchowego przez zrozumienie i uszanowanie kobiety, tak samo, jak kobiety w tym celu, takoż dla dopełnienia swego duchowego potencjału, potrzebują mężczyzny, ale nie żałosnej kreatury typu: gangster, komboj, lovelas, generał, bankster, celebryta, maczo (tak na ludowo), czy gwiazda filmowa ("mój piękny panie raz zobaczony w Technikolorze", tak za Elą Dmoch i 2 + 1), to zwyczajne "odchody cywilizacji", ludzie z łajna ulepieni, z tkanki martwej, paczkowanej i stemplowanej, idei redukcji do ogryzka męskiej roli, bowiem kobietom, niezbędnie potrzebni są wojownicy, nie miecza, lecz silni duchem (najpotężniejszy jest ten samuraj, co nigdy nie wyjął miecza, bo posturą i mimiką swą wzbudzał strach rywali) i zwycięzcy nad własną słabością, symetrycznie, nam ludziom, kosmonautom w skafandrach dwu płci na staku kosmicznym Ziemia, ot co!
Świat byłby inny, normalny, bezpieczny, pełen sensu i szacunku dla człowieka, gdyby rządziły nim wespół z dojrzałymi, świadomymi mężczyznami, mentalnie i administracyjnie kobiety, konsultantki, reformatorki obyczajów, wiedzmy, czyli „kobiety wiedzące”, Matki i Córki Wielkiej Matki, orędowniczki Ziemi i jej praw, człowieka jako dziecka Wszechświata, a nie członka klanu, partii, sotni, mafii, drużyny, krwawego wojownika i pacyfikatora, ujeżdżającego Ziemię, jak łysą kobyłę. Przed erą „jedynie słusznych” męskich bogów, sakralizacji i „wniebowzięcia kapłańskiego, satrapiczno-opresyjnego EGO”, deifikacji "Demona Testosteronu” w religiach antycznego świata wiele do powiedzenia, wiele do złagodzenia obyczajów, miały: Inana, Isztar, Aszera (przed monoistyczno-talmudyczną reformą, oficjalna żona Jahwe), Astarte, Izyda, Gaja, nawet nasza, Regina Caelesti, Matka Niebios, łagodzi męskie obyczaje Boga Ojca, choć teologicznie, to nie boska członkini Trójcy, jak myśli wielu Polaków (Włochów i Hiszpanów chyba także!), ale Matka Jezusa, rabiego Jehoschui ben Jospeph'a, rebelianta, zeloty noszącego miecz i walczącego o duchowe i narodowe wyzwolenie Palestyny spod rzymskiego dominandum, bowiem to rzymski namiestnik Piłat z Pontu osądził i skazał Jezusa za rebelianctwo, a nie Sanhedryn za herezje. Jehoshua, wędrowny rasbi i dysydent, był reformatorem judaizmu, a nie założycielem nowej, uniwersalistycznej religii, czy to zrozumiałe? Dopiero kilkadziesiąt lat pozniej oczyma "nawróconego" siepcza Sanhedrynu, tzw. Apostola Pawła, wykorzystany został do "rytu założycielskiego" nowej religii, czyli przez misję swej krzyżowej męki stał się posłanym przez "Miłosiernego Ojca" Chrystusem, Salvadorem, Zbawcą, "Bogiem, co umarł dla zbawienia ludzkości", ale aby się uczłowieczyć potrzebowal Matki...
Tak, więc Jej rola, to tylko bycie naczyniem do spełnienia boskiej misji, nic więcej, bowiem nie dla Niej rola peawdziwej Królowej Niebios, istoty niebiańskiej równej swą rangą bóstwom męskim, tak... Jej rola, to bycie prostą „służebnicą pańską”, a zatem: "niechaj się dzieje wola twoja". Nie jej doświadczać teologicznie, z pauliańskiej dogmy, z purpurackiego ukazu (ale lud prosty Ją wywyższa, ubóstwia, zakłada koronę chwały, uważa za orędowniczkę ludzkich próśb przed obliczem srogiego i odległego ziemskim sprawom Boga Ojca!) pozbawiona owego prestiżowego statusu swych poprzedniczek, statusu równości bogom męskim, bycia jak owe kobiece i boskie persony, sakralne Żeńskie Figury Mityczne, Patronki Natury, strażniczki i dawczynie jej płodności, zwolenniczki kooperacji czlowieka z Naturą, bycia kolejną, boską Wielką Matką, opiekunką nas, owoców stworzenia, creatura divina, dzieci Wszechświata!
Ale, jak się rzekło, lud prosty i takoż głowy uczone, bardziej "sakralnie pluralistyczne", trochę heretycko, takoż poczciwi proboszczowie, co to "chwalą łąki umajone", czci Panią Niebios, pod Jej opiekę ucieka się, tu na Ziemi, ale i w kwestach eschatologicznych, wierzy w Jej święte moce sprawcze, wzbudzające zapał twórczy wyznawców, zatrzymujące zło, budzące miłość do bliźnich, takoż dyplomację w imieniu człowieka przed obliczem srogiego, ale także, ex definitione, miłosiernego Boga, tak! Stąd sanktuaria i kulty maryjne, oczywiste religijne sukcesje kultu pogańskich Wielkich Matek! Ale czy starożytne Wielkie Matki i chrześcijańska Mataka Boska, strzegły i strzeżgą skutecznie Wielkiego Ogrodu, jakim jest Ziemia, oto jest pytanie! Jak pamiętamy, te żeńskie uosobienia świętości Ziemi, uświęcenia Płodności, Harmonii z Naturą, Miłości do Człowieka, Troski o Wszystkie Istoty Czujące, tej bezinteresownej, troski o los Życia, o CAŁOKSZTAŁT BYTU, nie zatrzymały pochodu cywilizacji, stalowo-betonowej machiny śmierci! Nie zatrzymały, bowiem historia stanęłą Naturze okoniem, wytoczyła na swe okopy stalowe monstra cywilizacji, zaś człowieka wydarła naturze, zaćmiła jego rozum, oddała w nędzny i krwawy pacht ekonomii i wojnie, tak...
Zatem za horyzontem historii znikły Wielkie Boginie, a ich (mamin)synkowie, młodzi, zakompleksieni i ambitni, fallicznie dumni, owe męskie bóstwa agrarne, ci Dionizosi, Adonisi, Tamuzowie, Attisi, Ozyrysi, Mitrowie czy Odynowie, a takżę Chrystus, nawet zabijani, zmartwychwstawali, przeczyli tryumfalnie prawom życia, zatem obalili kult Wielkich Matek (ostatnie cierpiały napiętnowanie i ginęły "wiedzmy", czyli kobiety wiedzące w okresie przełomu Średniowiecza i Nowożytności w Europie), zaś owi "zmartwychwstańcy" deptali sakralność Natury, także teologicznie (jahwistyczne narodziny kobiety z żebra "człowieka"), ale naczelnie w imię wydajności z hektara, karnej pracy przy taśmie, bezdusznej eksploatcji niewolnika i posażności kiesy lichwiarza, zaprowadzili państwową i obyczajową fallokrację, zaprosili Molocha, aby palić ku jego chwale ich dzieci dla przebłagania pomyślności i napełniałniania kasy krwawym pieniądzem... Pobłogosławili ścieżkę wojny, co jest "przedłużeniem polityki", ustanowiki niewolę, najpierw prawną, teraz z destruktywnego wyboru, stali się przeto apostolami oszustwa socjotechniki, bezdusznej ekonomii i wyzysku człowieka przez człowieka, jako "sposobu na życie", ot co! I tak powstałe miejsko-wojenne piekło na ziemi, demoniczny nowotwór na żywym ciele Natury, nazwali cywilizacją, demokracją, rozwojem nauki, postępem, takoż rozwojem techniki i życiowych udogodnień, ale duchowo i etycznie - jedynie śmiercią za życia, tak...
Filozofia miłości, miłości do Ziemi i Jej Córek i Synów, do wszelkich istot czujących, to był styl życia człowieka przed powstaniem cywilizacji miejskiej, przed podziałem na role, zwłaszcza „ludu i przywódców”, na diabolos, na Babel, na zamęt, wojnę, interes kapłanów i bankierów, ich doradców, tak.. Tak było przed rewolucją, przed końcem człowieka wolnego, gospodarza Ziemi, zbieracza, koczownika, rolnika, myśliwego, kooperanta Natury, przed powstaniem cywilizacji miejskiej i historii, co ją historyk pisze pod dyktando ideologa, przed prawem rządzących stanowionym ponad Prawem Natury, przed podziałem społecznym i społecznym wyzyskiem, przed dominacją synów Wielkich Matek, mizoginów i egoistycznych tyranów, przed wyemancypowaniem się męskich bogów, męskich wizji zniewolenia świata i człowieka, nazwania niewoli wolnością, okrucieństwa miłością, a nierówności wśród ludzi nadania „szlachetnej” definicji kastowości, czy społecznego rozwarstwienia, przed ustanowieniem "wiodącej roli kapłańskiej", teraz banksterskiej, czy „Narodu Wybranego”. I od kiedy ten stan rzeczy, urodzony w głowach kapłanów i generałów, zyskał „sankcję metafizyczną”, otrzymał „boski debit”, mężczyźni ochoczo "ziemię czynią sobie poddaną", zaś mentalnie "rodzą kobiety ze swych żeber", więc mają nad nimi władzę, ideowo nie powstają z ich łon w tajemnym procesie ponowy życia, więc gardzą nimi, odwracając porządek Natury,…
Jak, zatem będzie dalej, co płynący czas przyniesie, bo na "ścieżce zatraty", im dalej w „stalowy las”, tym więcej drzew, na których krzyżuje się rozum, godność i miłość człowieka do człowieka, szacunek mężczyzny do kobiety. Czy zatem nas, ludzi epoki postindustrialnej, kryzysu duchowego, upadku wartości, czeka trudne zadanie przywrócenia Kobiecie jej miejsca, oddanie władzy tam, gdzie ona zadba o Ziemię i Jej Dzieci, czy mu sprostamy? Czy odnowiona "unia kobiety i mężczyzny" powstrzyma męski obłęd, czyli kalkulatywność i zimną bezduszność, pozwoli, aby nadal zbierać kwiaty na łąkach, jagody i grzyby po lasach, zioła wszelkie i dary natury, nie stawiać na obliczu Ziemi grzybów atomowych, kochać morza, rzeki, drzewa, kwiaty, lasy, zachody słońca, nie wojny, pieniądze i gwałty wszelkie, uciekać z obłędu miasta na wieś, gdzie jeszcze nie sięga „macka obła Molocha”, tak za Sewerynem Leciejewskim, Przyjacielem i Poetą, już ad patres, czuć elektryczność w sercu, gdy widzisz bratnią duszę i ciało urodziwe, kobiece jeno, na pohybel genderowi, marksizmowi kulturowemu, ale także budować studnie, wodne elektrownie, uruchamiać geotermię i wiatrownie, a nie wytwarzać prąd w złowieszczych reaktorach, demonach z Czarnobyla i Fukushimy, co jak inne, równie plugawe, dymiące, cementowe grzyby porastają Ziemię! Cały potencjał mądrości, poczucie biosolidarności i świadomości kosmicznej jest w naszych świadmościach, żywych i kreatywnych, wystarczy się przbudić, aby zobaczyć Prawdę, ot co!
Zatem nie będzie to żadna rewolucja, duchowa czy obyczajowa, bowiem 2 tys. lat temu rabi Jehoshua powiedział już te oświecające słowa: "nie człowiek jest dla szabasu, a szabas dla człowieka", co ma wiele implikacji kulturowych i obyczajowych, że wymienię kilka: nie człowiek jest dla ekonomii, a ekonomia dla człowieka, nie kobieta jest dla mężczyzny, ale oboje dla siebie, dla siły i radości wzajemnej, nie człoweiek jest dla państwa, ale państwo dla człowieka spółdzielnią usługową jest, nie dziecko jest dla państwowej edukacji, a edukacja pomaga w rozwoju dziecka, ot co! Twierdzę także, że jest gatunek mężczyzny, rzadki jak orzeł przedni pomiędzy kogucikami, artysta ducha, intuicyjny, empatyczny, że modnie dopowiem: holistyczny, widzący całościowo, taki, co wspiera kobietę i rośnie w sferze Jej Mocy, a ona symetrzycznie, duchowo, mentalnie i erotycznie, także! On jest i wespół z kobietą, wybraną i zaproszoną, zwycięży Ten Świat, stalowego fantoma, szalet shańbionych wartości, więzienie ducha, hucpę potworów kasy i armii, co skalpują Ziemię, władcze, plugawe kukły! Wierzę w ten cud!
Ale, mówię wyraznie, tu nie chodzi o feminizm czy LGTB, bo to paranoiczne wymysły marksizmu kulturowego, strategie zniszczenia solidarności żeńsko-męskiej, która jest twórcza i zabójcza, jak łyk życiodajnego światła pośród nocy cywilizacji dla wolnego człowieka, zaś bolesnym klapsem w zachłanną łapę bankstera, plwociną w pusk socjotechnika, kopem w jaja nekrofilnego generała, to prawdziwy „dziadek Klops”, tu za Flauknerem, dla przeklętej strategii banskstersko-korporacyjnej, dla stalowego młyna ekonomii i przemocy informacyjnej, mielącego świadomości i ludzkie ciała na nawóz historii, która pomimo naiwnego wieszczenia Fukuyamy nie chce się skończyć, ale jeno zamienić, nie w Magistra Vitae, a w globalną wytwórnie „pożytecznych zombie” i ich dyrygentów - NWO, w planetarne wysypisko śmieci i niewolniczy folwark. Niech, tedy zmartwychwstała Moc Kobieca (C.G. Jung pouczał, że mężczyzna, na zasadzie kulturowej inhibicji, zejścia pewnych funkcji do podświadomości, ma kobiecą duszę, więc jeśli ją poznaje, poznaje naturę kobiety i porządek intuicyjny, otwartośc na Naturę), niechaj odrodzi w nas umiłowanie piękna, pokoju, solidaryzmu ludzkiego, kooperacjonizmu poza państwem, społecznej koperatywy ekoniomicznej i organizacyjnej, wolnej żywności i wolnych usłóg, tworzenia świata dla człowieka, nie gułagu dla rabotajuszczych, prymatu duchowości nad cynizmem ekonmii, odzyskanej świętości i tajemnicy Ziemi, a na pohybel męskiego, wynaturzonego czynienia z niej laboratorium atomowego, popielnika przyrody, kobiecej Gehenny i ringu zagłady dla nieszczęsnej, nieświadomej trzody zombie!
Ten tekst nie jest manifestem politycznym, ani politykierskim dokazywaniem, nie jest też „pierd [...…] m o Szopenie czy Szopenchauerze”, że tak na ludowo zapiszę, ale jest głosem obywatela, wolnego wilka miejskiego, głosem rozumu, ale także rozpaczy nad kopaną wspólną mogiłą i żarliwym wołaniem o rozum powszechny, bowiem demonizm fallokracji, banksterstwa i militarystycznego obłędu może zlikwidować wielkie obszary biosfery, także zlokalizowane w pogardzanej East Europe, tu, nad Wisłą takoż, a to nie perspektywa „gry internetowej z zapasem żyć”, ale realnej hekatomby, tak! A czynniki sprawcze, sprężyny tego zjawiska, czyli napędzania koniunktur ekonomicznych i dobrostanu banksterskiego poprzez wojny, zalegalizowane ludobójstwo, dysponowanie ludzmi, jako narzędziami rzezi w imię „banksterskich racji”, na pohybel racjom rozumu, miłości, solidarności, spokoju, codziennej troski i radości, są jasne jak słońce, ale świeci ono, niestety, ponad Globalnym Miastem Ślepców, ot co! Lecz każdy z nas dać musi sobie odpowiedz, ale nie tak naiwną, czy jest za Lewandowskim czy Ronaldo, ale czy obstaje za porządkiem nekrofilnym, grabierzą Ziemi, demonizmem męskich militarystów i banksterów, czy za ładem Natury, miłości, solidarności, szacunku dla kobiety, duchowym rozwojem Dzieci Naszych, opieki nad słabszymi i ochrony Ziemi przed wyniszczeniem. To nie żarty, to schody – bije Ultima Forsan, czas ostateczny na pobudkę!
Przed laty, w czasie I Zjazdu NSZZ „Solidarność”, we wrześniu 1981 roku wraz z dwoma zaprzyjaźnionymi studentami KUL-u (tu pozdrawiam Marka i Janusza) złożyliśmy w prezydium Zjazdu (ja zaś, indywidualnie, „Apel o budowę Kooperatywy Obywatelskiej”, struktury nieformalnej obok tworu PRL, a wysłałem go także do redakcji „Tygodnika Powszechnego”, odrzucony w obu przypadkach), pamiętny dla nnas apel do „Ludzi Pracy Całego Globu”, aby solidarnym, jednodniowym strajkiem zaprotestowali przeciw arsenałom nuklearnym światowych mocarstw, przeciwko militaryzmowi, który czyni z ludzkiego życia zabawkę „umundurowanych nekrofilii” i ich banksterskiego zaplecza. Znany działacz „S” uznał to za „prowokację” i orzekł, że manifest ten powędruje do kosza, bowiem jego publikacja „przyniesie więcej szkód , niż korzyści”. Zapewne tak by się stało, komuna czekala na takie "preteksty", gdyby na nasze, romantyczne, sztubackie wyszłoby, a w świat poszło, ale dziś jeszcze podkreślam: W TYM SZALEŃSTWIE BYŁA METODA!, za Borghesem, tak! Czaesem bez ożywczego szalństwa, jeno pejzaż cmentarny!
W takim postawieniu sprawy było przypomnie, że „człowiek nie jest dla szabasu, a szabas dla człowieka”, nie jest zabawką polityków i generałów, człowiek jest podmiotem, historii i kultury, a nie jest materiałem dla militarnej „maszyny do mielenia mięsa”, a militarny młyn nie jest zjawiskiem normalnym, ale zwyrodnieniem, potworną patologią, którą trawimy, jak chleb powszedni, z nudów i nawyku, bo nauczyli nas, masy ludowe miast i WSI, tego „zła przybranego w patos i dumę” cyniczni, podli nekrofile - kapłani i politycy w imieniu MOLOCHA, Pana Kasy, tej najbardziej demonicznej energii naszej ziemi!!! Teraz nie czas na petycje i prośby grzeczne, teraz czas na globalny sprzeciw, przebudzenie i powszechne zawołanie: NIE!, konieczne „przewartościowanie wszystkich wartości”, za Frycem Nickim, bo alternatywą jest grób powszechny, na którym bankster postawi szalet cywilizacji śmieci... A zaczynajmy od nas, czyli uprawiajmy ziemię, zbierajmy zióła, wyjeżdżajmy na wieś, nabywajmy umiejętności manualne i techniczne, twórzmy interenetowe konfraternie Wolnych Duchów, propagujmy szacunek i troskę o kobiety - "żony, matki, kochanki, a i siostry także", twórzmy i propagujmy sztukę biofilną wszędzie, także jako strreat art, ale nie chamskie grafitti bękartów postmoderny, słowem - świadczmy sobie usługi wszelkie, bądzmy fachowcami w obszarze pragmatyki, nie oglądajmy się na państwo, serdecznie i bezinteresownie opiekujmy się potrzbującymi i niesamodzielnymi, pamiętajmy o wdowach, sierotach i chorych, "pamiętajmy o ogrodach, przecież z nich wyszliśmy", to na zakończenie, za Jonaszem Koftą … Tako rzecze od serca i rozumu przyrodzonego -
AntoniK.
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura