Nasz “kompleks polski” od lat eliminuje wiedzę o rodzimych tradycjach demokracji szlacheckiej, postaw obywatelskich oraz tolerancji, a poszukuje wzorów politycznych i obyczajowych na “tryumfującym Zachodzie”. Zapominamy o rodzimych ideach reformatorskich chrześcijaństwa, romantyzmu, socjalizmu, o śmiałych ideach pacyfizmu i egalitaryzmu Braci Polskich, a także znaczącym wkładzie polskiego dorobku naukowego i filozoficznego w myśl europejską. Z Zachodu czerpaliśmy zawsze bezrefleksyjnie formy i idee, nie wierząc we własny potencjał ducha, aby wypełnić je własnymi treściami, które w efekcie finalnym były karykaturalne i nieadekwatne, gdyż nie wyprowadzone z “ducha” tylko z obcej “litery”. Do krajów Zachodu mieliśmy ongiś żal, że nie pomagają nam w odzyskaniu niepodległości, zostawiają na pastwę Imperiów, choć jako Polacy tak się staramy do niech upodobnić kulturowo, że jesteśmy niemal “bardziej papiescy, niż papież” i na dodatek bronimy jego wartości i bytu fizycznego przeciw wschodniemu barbarzyństwu jako “przedmurze”. Zawsze staliśmy w rozkroku pomiędzy ideą słowianofilstwa i wiary w duchową i ekonomiczną potęgę Zachodu. Byliśmy, zatem, „Papugą Europy” i wiele naszego duchowego i intelektualnego potencjału poszło w przysłowiowy "gwizdek". Oto uproszczona wizja polskiej “mitologii”, której echa, niczym takty “chochołowego tańca”, zatruwają do dziś nasze umysły, gwarantują twórczą jalowość i budzą resentymenty. Lecz to błędna, destruktywna optyka...
Klęski i zapóźnienia cywilizacyjne wynikające z katastrof dziejowych i naszego duchowego marazmu powinny raz na zawsze nauczyć nas, że w Europie nie potrzebni są „wzniośli i przegrani męczennicy”, robiący wiele hałasu wokół swej martyrologii, ale skuteczni w promocji własnej kultury i sztuki, dumni i rozsądni politycznie, zaś konkretni w ofertach ekonomicznych realiści. Dopóki nie staniemy się stroną dla Zachodu, nie zmusimy ich do stosowania wobec nas kulturowych, gospodarczych i prawnych standardów europejskich, będziemy tylko wystawać w “przedsionku unijnym”. Będziemy otrzymywać policzki upokorzeń w postaci oskarżeń o prawny chaos, ekonomiczne zacofanie i szczególne zaniedbania w dziedzinie kultury umysłowej obywateli, a więc pleniącej się nietolerancji, antysemityzmu, ksenofobii, pijaństwa, złodziejstwa i społecznego schamienia. Dajemy w ten sposób wyborny pretekst, gdyż Europa nie chce postrzegać nas jako kulturowych partnerów, a jedynie “obcą dzicz”, którą należy cywilizować, czyli ekonomicznie eksploatować, kulturowo pauperyzować i zmuszać do konsumpcji tandetnych lub toksycznych produktów. Jest to gorzki absurd, ale też i rzeczywistość nasza.
Lecz to właśnie nasza tradycja tolerancji i prekursorskiej na europejskim gruncie idei demokracji szlacheckiej powinny być traktowane, jako wspólne dobro europejskiej kultury i nasz polski wkład w jej dorobek, a więc przysparzać nam dumy, a nie wstydu, bowiem intencjonalnie są to fakty przemilczane, zaś ze szmalcownictwa robi się aferę, zapominając, że Francja Vicy własnym taborem kolejowym wysyłąła Żydó do Auschwitz... Dla przypomnienia: otwarta w Brukseli 1 maja 2004 roku, czyli w dniu akcesji unijnej Polski, wystawa “Dwór polski”, dzieło dr Macieja Rydla (wnuka protagonisty "Wesela" Wyspiańskiego) cieszyła się wielkim uznaniem i podziwem, była oczywistym sygnałem, jakie tradycje kulturowe i wartości ideowe mogą promować Polskę na Zachodzie, jako równoprawnego partnera unijnego. Zatem nie lizusostwo, uleganie politycznemu sterowaniu i programowe wyniszczanie gospodarcze, ale promocja TRADYCJI, to nasz atut!
Historycznie, genetycznie, ideowo i pragmatycznie, nie należymy jednak ani do Zachodu, ani do Wschodu, gdyż ani zachodni indywidualizm i pragmatyzm, ani wschodni kolektywizm i wiernopoddańczość nie wynikają z naszych tradycji i zbiorowej mentalności, bowiem tradycyjnie jesteśmy demokratami, kooperantami, świadomymi obywatelami, kreatorami państwa, które stoi na straży obywatelskich interesów. Sławne powiedzenie: "Polska nie rządem stoi", jest przez umniejszaczy przekręcana na karykaturę: "Polska nierządem stoi", zaś w przeslaniu należy to rozumieć, iż "Polska nie rządem stoi, a prawem Sejmu Rzeczpospolitej wybranym przez Panów Braci", ot co! Dawna Rzeczpospolita była związkiem jednostek tworzących społeczeństwo, które funkcjonowało w państwie zobowiązanym przez kontrolę obywatelską do respektowania praw, a więc ich wolności ideowej, dobrostanu i bezpieczeństwa. W takiej rzeczywistości społecznej było miejsce dla realizacji aspiracji duchowych i materialnych narodu, którym była wtedy liczna (ok. 10% populacji, kiedy w Anglii na on czas było jej tylko o. 2%) szlachta. A więc wtedy byliśmy awangardą Europy, nikt nie zaprzeczy...
Lecz także dziś w życie wcielone mogą zostać nieziszczone idee sarmackie, a więc “konfederacja wszystkich stanów” i równość wszystkich przed Bogiem, który nie jest metafizycznym “surowym sędzią” i dyrektorem kościoła “Roman Catolic”, a “Światłością Umysłu” i ścieżką poznania “Jedności w Wielości”. Bogiem, który jest uniwersalnym spoiwem ludzi wierzących, że nie teoria Oparina, ale Kosmiczna Inteligencja, Bóg Jedyny jest kreatorem Kosmosu i jego Dzieci. Warto tu zaczerpnąć z zapomnianej, acz wspaniałej i żywej tradycji naszych Braci Polskich, Arian, pacyfistów, humanistów i afirmatorów równości społecznej... A zatem idzie tu o powszechnie zrozumianą i wcieloną w życie idę podmiotowości, solidaryzmu, czyli pomocy wzajemnej i twórczego kooperatywizmu, takoż duchowej równości, tolerancji wobec odmiennych poglądów, jeśli nie są ona patologiczne i aspoleczne, równości wszystkich wobec spraw ostatecznych. Taka to postawa zastąpi model egoizmu i walki o byt, bo człowiek nie jest, ani klasycznym zwierzęciem, ani kompilacją maszyny ze zwierzęciem, tylko bytem duchowym, samoświadomym osadzonym w ciele, który może cenić cenność i godność życia, jako wartość najwyższą, zarówno w sobie, jak i każdej innej istocie żywej. Istnieją zatem przesłanki przemiany, zarówno duchowe, jak i pragmatyczne, a to dzięki rozwojowi nauki, kultury i cywilizacji głeboko humanistycznej, dziś „na rozkaz” zapomnianej, czyli dedykowanej człowiekowi, a nie normom ekonomicznym i zależności człowieka o upadlającej postawy „mieć” i terroru banksterów...
Zatem do renesansu prawdziwie ludzkich wartości w Europie potrzebny jest tylko rozum i wola ludzi, aby idea pokojowej koegzystencji, szacunku i międzyludzkiej kooperacji zastąpiła skompromitowane metody “amerykańskiej filozofii” zachłanności, przeciwko której żarliwie protestowali amerykańscy „metafizycy” Waldo Emerson i Henry David Thoreau, czyli instynktów "nagiej malpy": egoistycznej agresji, pogardy dla biedy i bezwzględnej rywalizacji. Teraz, jako członkowie zjednoczonej Europy, możemy skuteczniej wyrażać na forum politycznym ideę przywrócenia fundamentalnych wartości ludzkich, jako norm funkcjonowania społecznych wspólnot, lub bezmyślnie lansować, niestety, konsumpcyjną, bezkoncepcyjną bierność i destruktywną ideę gender i multikulti, czyli niszczenie naszej kultury, destrukcję rodziny i normalności relacji partnerskich. Nasz kontynent ma tradycję kultury sięgającą kilka tysiącleci wstecz, więc konkurowanie z amerykańskim modelem cywilizacyjnym, tworem ekonomiczno-państwowym skonstruowanym ideowo i pragmatycznie przez fanatycznych dysydentów religijnych, zapewne praktykujących wcielanie w życie idei z demonicznym zacięciem: "jeśli rzeczywistość nie przystaje do idei, to biada rzeczywistości", co czynili na społecznym organizmie. Zapał Iluminatów i masonów "czyniących sobie ziemię poddaną", takoż poszukiwaczy przygód i pospolitych bandytów, nie może być traktowany poważnie, jako konkurencja w kształtowaniu modelu ludzkiego życia na Ziemi.
I w chwili obecnej kwestia najważniejsza, czyli zatamowanie niekontrolowanej imigracji uchodźców islamskich, bezceremonialnie wrogich kulturowo, nie mających zamiaru asymilować się i pracować, roszczeniowych i odwetowych wobec „giaurów”. Pamiętajmy, że islam prowadzi wojnę ze światem „niewiernych” przy pomocy dżihadu, czyli walki zbrojnej i hidżry, czyli zawładnięcia terytorium i doprowadzenie do eliminacji, oczywiście po odpowiednim czasie, „aborygenów” przez zasiedlenie i kulturową, ekspansywną odmienność islamu, religii "państwa i prawa". Europejczycy (na szczęście nie wszyscy!) mają amputowane krytyczne myślenie, mają wyprane mózgi poprzez trwającą przez dekady medialną propagandą „tolerancji, pokoju i nieagresji”, oraz poczucia winy za czasy kolonialne, a Niemcy za holokaust. Europejczyk, czyli biały człowiek, uwierzył, że z tytułu swych atrybutów rasowych jest „spadkobiercą zła z przeszłości, które musi postawą ekspiacji i zadośćuczynienia zniwelować”. I dlatego Europejczyk, bezmyślnie i niestety powszechnie, uznaje siebie za „zakałę rodzaju ludzkiego, którego należy usunąć z powierzchni Matki Ziemi”. Zatem tak okaleczeni mentalnie, zaprogramowani podświadomie Biali Europejczycy, Ludzie Zachodu nie będą się bronić, nie będą dostrzegać zagrożenia, będą się obawiali „stygmatyzacji” mianem „rasistów i ksenofobów”. Wywieszą grupowo „białą flagę” kapitulacji wobec „wyzwania losu”, zjawiska Deus ex machina, wobec „obowiązku pomocy wobec ludzi dotkniętych biedą i okropnościami wojny”, nie będą się bronić, ani przez racjonalne myślenie i nacisk na władze, ani fizycznie, czyli organizując się (coś na kształt „milicji obywatelskich” w Texasie), przede wszystkim dlatego, że mają wpojone socjotechnicznie głębokie przekonanie, że nie powinni, że nie mają prawa, jako że „ich ojcowie zgrzeszyli wobec ludów kolonialnych”, niestety...
Jednak my, nie mamy takich grzechów, przelaliśmy morze krwi w walce o wolność i byt niepodległy ojczyzny, ale nie tylko, bowiem na wszystkich frontach II WŚ, walcząc na ziemi, wodzie, w powietrzu, dzielnie i skutecznie, za "naszą i waszą wolność". Pomimo tego wkładu krwi, łęz i potu, jako bohaterowie wojny, czwarta liczebnie armia Aliantów otrzymaliśmy, w drodze "dziejowej sprawiedliwości", sowiecką kuratelę, zdradę aliantów i 46 lat fikcji komunistycznej totalitarnej atrapy państwowej, kiedy istniała, w postaci Rządu RP na uchodzctwie, umniejszająco zwanego 'londyńskim", ciągłość legalnej władzy, a także kultura, literatura i sztuka polska poza granicamu PRL. Pamiętajmy o tym! A teraz pamiętajmy także, że imigranci z Orientu nie chcą zamieszkać w Polsce, to znana, ale meduialnie przemilczana prawda, a więc nie ciąży na nas szantaż moralnego obowiązku przyjmowania obcych kulturowo imigrantów, bowiem nasz obowiązek, to sprowadzenie potomków polskich zesłańców z sowieckich eszelonów deportowanych do Środkowej Azji, ludzi dzielnych, pracowitych, patriotycznych!
Nie zdajemy sobie też sprawy, że "rozbijanie kulturowe Europy", rozmywanie świadomości narodowej, to wstęp do realizacji idei NWO, gdzie depopulacja i "gułagizacja" społeczności ludzkiej, tych pozostałych do "zaadministrowania", wyniknie z rozbicia fundamentów społecznej tożsamości - rodziny, tożsamości płciowej, poczucia świadomości tradycji ojczystej, solidarności społecznej, więzów patriotycznych, bowiem z perspektywy "postępu", to postawy archaiczne, "wsteczne", tu trzeba wcielać w życie "marksizm kulturowy", tak. A te wszystkie archaiczne mechanizmy ewokujące więzy społeczne, przy jednoczesnym poczuciu globalnej solidarności, stwarzają człowieka o pełnej świadomości, ludzkiej empatii i wrażliwości na perspektywę duchową, człowieka narodzonego z ducha, mającego poczucie bycia "Dzieckiem Matki Ziemi". A wtedy oczywista będzie idea solidarności i współpracy na zasadzie spontanicznego partnerstwa i miłości (kto pamięta Karnawał Solidarności" 1980 - 1981, wie o czym mówię, prawda?!). I wydaje się, że to cel i sens ostateczny rozwoju ludzkiej świadomości...
Europę stać na to, aby życiem jej obywateli rządziły nie wskaźniki bankowe i normy produkcyjne, nie zasady gender i multikulti, nie idea zbiorowego samobójstwa po zalewie wrogich imigrantów islamskich, ale instynkt samoobronny, tudzież wartości ludzkie, zarówno religijne jak i laickie, ale mające na względzie człowieka, ochronę jego kultury, specyfiki lokalnej i bezpieczeństwa, jego dobro duchowe i radość istnienia, a nie neurotyczne zachowania konsumpcyjne i rywalizacyjne, jako cel życiowych starań i troskę aparatu państwa. Jako depozytariusze godności obywatelskiej i obywatelskiego prawa do wolności ducha i światopoglądu, demaskujmy i ośmieszajmy zapędy "organizatorów życia mas", czyli „równiejszych” potęg unijnych (Niemcy, Francja, Benelux) lub spod znaku NWO (New World Order), będących nie mrzonką oszołomów i ciemnogrodzian, ale realnym zagrożeniem dla ludzkiego świata przez demoniczną elitę bankowo-korporacyjną dążącą do duchowej pauperyzacji, mentalnego „Matrixu”, bezrefleksyjnego konsumpcjonizmu, takoż depopulacji (zorganizowanego „zlikwidowania” znacznej populacji rodzaju ludzkiego poprzez zaszczucie pracą, podsycane sztucznie konflikty, czy zatrutą żywność etc.), zastosowanie wszelkich form reifikacji człowieka, egzystencjalnego upodlenia i manipulacji jego świadomością. Zbigniew Brzeziński (twórca Komisji Trójstronnej i współzałożyciel Klubu Bilderberg) ubolewał, bowiem: „aby światowe zarządzanie było możliwe konieczne jest jednak przełamanie oporu ludności. Nie łudźmy się, że ten opór istnieje gdziekolwiek w Europie – aktualnie jest w państwach arabskich. U nas już od dawna dzieje się wszystko zgodnie z planem. Unia Europejska stanowi przecież zalążek państwa światowego. Na drodze do tego potrzebne jest pewne wyrównanie poziomów. Jeszcze kilka dekad temu poziom życia w USA i w Polsce był diametralnie różny; dzisiaj Polska różni się od USA tak jak Europa, po prostu ma swoja specyfikę. Następnych kilka lat rządów socjalistów wyrówna w dół poziom zamożności Amerykanów zbliżając go do średniej unijnej. Łatwo wyobrazić sobie połączenie Unii Europejskiej i Ameryki, nawet gospodarcze… Ameryce będzie teraz trudno utrzymać dominację na świecie, ponieważ sieci społecznościowe przeistaczają istotę społeczeństwa powodując „uniwersalne przebudzenie masowej politycznej świadomości” – tak dywagował Brzeziński podczas pobytu w Polsce w grudniu 2012 roku. Czy to nie złowrogie diagnozowanie procesu realizacji zakulisowych planów wobec świata, projekt realizacji idei NWO, co?
Zjawisko budzenia się świadomości i wychodzenia ludzi z mentalnego letargu wynika z myślenia samoobronnego, już szydzenie z ludzi wierzących w „spiskowe teorie historii” nie odnosi dawnego skutku, zawstydzenia i napiętnowania, za dużo jest źródeł niezależnej informacji (Internet!), tak więc jedynie zajadły „poprawniak” wierzy w samotnego szaleńca, Oswalda strzelającego do prezydenta Johna F. Kennedy’ego w Dallas, w prowokację komunistów wietnamskich, zwaną „incydentem w Zatoce Tonkijskiej” z 1964 roku, która była de facto tajną operacją CIA, pretekstem do przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny w Wietnamie, czy też w bajeczkę, że zamachy z 11 września przeprowadzili arabscy terroryści, wcześniej szkolący się na awionetkach. Teraz jest powszechnie wiadomo o ''Operacji Gladio'' zrealizowanej przez MOSSAD i CIA z pomocą „świadomych syjonistów” i szkolonych przez amerykanów do walki z ZSRR „bojowników islamskich”, w tym Ben Ladena, tak… Zaś celem operacji było obwinienie arabskich „sponsorów terroryzmu” i zmuszenie zachodnich sojuszników do wzięcia udziału w planowanej inwazji na Irak i Afganistan. Była to także „brudna robotą” służb specjalnych, które kosztem śmierci niewinnych ok. 3,5 tys. osób, znalazły także pretekst do ograniczenia praw obywatelskich i rozpoczęcia inwigilacji na niespotykaną skalę. A po co to wszystko? A po to, aby zerwać więzy społeczne, „rozzbroić” społeczeństwo, zatomizować i zastraszyć, przygotować do bycia „nawozem historii” pod wielki projekt „światowego imperium” pod auspicjami NWO. Kolejny dowód na to, że „operacja pod fałszywą flagą”, używanie spektakularnych „ataków terrorystów”, to narzędzia walki państwa z obywatelami, NWO ze zorganizowanym społecznie i świadomym człowiekiem, walka o wyhodowanie „dwunożnego termita”, który zrozumie złowrogie przesłanie: „jednostka zerem, jednostka bzdurą” i wypełni misję bycia „egzemplarzem humanoidalnym” zmielonym w dziejowych młynach NWO…
Nie możemy być w owym nikczemnym spektaklu biernymi, bezwolnymi lemingami zdążającymi nad historyczne urwisko i w niebyt! Alternatywa, to zbiorowy, obywatelsko zorganizowany, prawny i pokojowy w swej realizacji, świadomy prawości „walki o ludzkie być lub nie być", sprzeciw wobec idei "planetarnej hodowli człowieka", światowego gułagu, czyli powszechny wzrost wiedzy, świadomości zagrożenia i zdolności do czynnego, skutecznego nieposłuszeństwa obywatelskiego. A więc: wieczny, sztucznie podsycany konflikt społeczny zwany fałszywie „wojną polsko – polską (de facto wojną „pociotów” PRLowskich bandytów i aparatczyków z orędownikami wizji Polski samorządnej i patriotycznej), następnie nabywanie i trawienie, czy myślenie, świadomość zagrożeń i rozwój duchowy, oto jest pytanie dla Polaka, na które odpowiedź winna być czynem i postawą, a nie czczą deklaracją. Mieliśmy wielki, narodowy "sen o wolności" prześniony na jawie w Sierpniu '80 i następnych 16-tu miesiącach wolności i solidarności społecznej, tak więc pamięć i doświadczenia tego zbiorowego zamanifestowania społecznej kooperacji i poczucia godności jest w nas jeszcze żywa i czeka na nową "odsłonę dziejową"...
Czeka nas rewolucja, świadomościowa i społeczna, zmiana jakości naszej świadomości, przyjęcie postawy, że w jedności i zgodzie siła, w podmiotowości i godności pracy zdrowie i poczucie sensu, w zorganizowanym nacisku obywateli na państwo szansa na uczynienie z niego „spółdzielni usługowej dla obywatela, w poczuciu dbałości o bezpieczeństwo Ojczyzny i społeczny ład i solidaryzm, ot co! Bowiem ze słów, bez czynów i odwagi cywilnej, nie powstaną domy dla ludzi, nie praktyczne przechowalnie dla "dwunożnych termitów", zdrowe jedzenie, a nie pasza dla "wołów roboczych", godziwa rozrywka i informacja, a nie „bryndza semantyczna” dla mas ludowych. Nigdy mądrze nie „zrobimy forsy” dla "wykupu godności i wolności" żebrząc jej u państwa, nie powstaną z czczej gadaniny prywatne firmy, formy kooperacji i wsparcia obywateli, takoż dzieła sztuki, sprawiedliwy ład społeczny i solidaryzm ludzki, bo jeno “po owocach ich poznacie”, a żeby je zebrać, trzeba dokonać heroicznej pracy w "winnicy życia". To nie mrzonki, to nasz zbiorowy obowiązek...
Zatem przemówmy zbiorowo, ci co mają świadomość i poczucie odpowiedzialności za „rodzinną zagrodę”, owym „głosem wolnym wolność ubezpieczającym”! I to jest najważniejsze, to właśnie, aby słowo ciałem się stało, w czyn przyoblekło, aby nie bezwolne, teoretyczne mędrkowanie, ale wcielenie myśli w czyn twórczy zaczęło się ziszczać w Kraju nad Wisłą! Zatem porzućmy nasze żałosne, sterowane socjotechnicznie waśnie, poniechajmy inspirowanych przez mafijno-banksterskich manipulatorów uliczne KODchody, świadomie skutkujące znajdowaniem przez "unijnych mędrków" pretekstów do tezy, żę w Polsce "łamana jerst demokracja". Ze świadmością wyjmijmy cierń nienawiści wbity w serca Polaków, poczucie społecznego rozbicia po Smoleńskiej Tragedii. Propagujmy i starajmy się wpłynąć na rządzących, aby wcielona została w życie idea solidarnego zjednoczenia Regionu, powstania Wielkiego Międzymorza, naszej odpowiedzi na niecne porozumienie rosyjsko-niemieckie, które od końca XVIII wieku stara się decydować o losach Europy, hamować jednoczenie się narodów w ugrupowania łamiące ich monopol na "nadawanie tomu" w polityce i ekonomii na Kontynencie, czyli powstania takiego bloku państw, którego z racji geopolitycznych, bezpieczeństwa energetycznego i uczciwej koopercji gospodaczej, naczelnym hasłęm będzie: W jedności nasza siła! To nasze Tao Nadwiślańskie, droga przewodnictwa w odnowie duchowej, przywrócenia moralnego i cywilizacyjnego ładu, narodowej godności, także odbudowy rangi i pozycji Regionu, tak...
Jak wieść niesie, w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej mamy rządowy projekt „dobrej zmiany”, odkłamania przeszłości i powrót polskiej racji stanu w polityce. To zachęca nas do powstania z kolan, dumnego podniesienia czół, organizowania i sygnalizowania władzy, że nie odwojowanie państwowej biurokracji od „politycznych szkodników”, to pryncypia, ale wsłuchanie w „głos ludu”. Zawsze, jeśli pamięcią sięgniemy do czasó Zlotego Wieku Rzeczpospolitej, to właśnie oddolna incjatywa społeczna, wtedy szlacheckie sejmikowanie, decydowalo o naszej politycznej i gospodarczej potędze. Wszak dziś liczni obywatele porozumiewają się, niosą wici wolności, głosem wspólnym mówią, do czynu się sposobią, do współrządzenia Polską, tak! Rodzą się, jak grzyby po deszczu, stowarzyszenia rekonstrukcyjne, historyczne, wojskowe i strzeleckie, odradza się duch odwieczny naszej hardości, niezależności i czynu pospólnego. Niechże wyda owoc stukrotny, a budowany nowy fundament niechże doczeka się powstania gmachu Odrodzonej Rzeczpospolitej - Polonia Restituta! To Tyle słów, reszta niechaj będzie czynieniem zadość, bez kozery, idei Prometeusza Narodów, albo dobrej idei primus inter pares, ot co!
*
AntoniK
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo