Wszystkim i Każdemu, Paniom i Panom, bliskiemu i obcemu, przebudzonemu i śpiącemu, dobremu i miernemu, ideowcowi i pragmatykowi, z duszy i serca na okoliczność święta przesilenia zimowego, owego Sol Invictus, odrodzenia światła w naturze, czyli w wizji pogańskiej - pokonania smoka mroku i chaosu przez młodego boga wegetacji i odrodzenia życia, a zwanego w naszej, słowiańskiej tradycji Szczodrymi Godami, świętem zwycięskiego światła i łączności ze światem duchów, czyli mocy życia w obliczu śmierci, śmiertelności ciała i wieczności ducha...
Historia, bo zwycięzcy zawsze, na nieszczęście, mają rację i swoją religię dla mas, uraczyła nas jednak czymś odmiennym, Bożym Narodzeniem, personalnie zaś - syna boga Jahwe, Boga Abrahama i Jakuba, przywódców koczowniczego plemienia z Palestyny, a na świat wydanego przez Maryję-Dziewicę, która poczęła z fluidu Ducha Św. Syna bożego, Jezusa, a który stał się Chrystusem, czyli zbawicielem ludzkości, a nie tylko Mesjaszem Narodu Wybranego. Czując jednak wtórność owej tradycji do pierwotnych rytów mitycznych, słowiańskich korzeni swej duszy, co nie umniejsza owej „religii z importu” do dziś zakorzenienionej w naszej tradycji, także obrzędowej podniosłości i uroczej baśniowości owych obrzędów: szopek, jasełek, kolęd, jej pokojowego przesłania, wspomnieć też należy, iż w innych tradycjach religijnych z Matek Bożych narodzeni, lub odrodzeni bez ich udziału, ale z samej swej natury zostali tacy bogowie jak: Dumuzi, Tamuz, Attis, Ozyrys, Kryszna, Adonis, Dionizos czy Mitra lub Odyn. Wieczny życia powrót, zmiana opakowań ciała, nieśmiertelność ducha, prymat Ducha nad materią, to nasze odwieczne ludzkie intuicje i nasze ponad piekło fizjologii, samotność w tłumie i szalet polityki wzlatywanie na skrzydłach ducha…
A zatem życząc Wam i Tobie, aby w sercu Twym zabłysło boskie światło i wypełniło Cię miłością, wiedzą i mocą dobrego czynu w teatrze świata, dało łączność uczuciową z bliskimi Ci ludźmi i radość istnienia w czas świąteczny, ten cykliczny interwał sacrum wyłączony z jałowej, często gorzkiej i spodlonej, szamotaniny codziennej, zaś ja jestem myślą i uczuciem w ten święty i nasycony radością czas z Tobą i wszystkim ludzmi dobrej woli ponad dzielącą nas przestrzenią i sztucznie, cynicznie zbudowanymi zasiekami światopoglądów...
Tedy jaśniej Światłością Ducha i folguj potrzebom hedonistycznym ciała, bo to nasza ludzka natura: pragmatyczno-magiczna, rozpięta pomiędzy Niebem, a ziemią, pomiędzy wielkością i marnością, przyczyną zakrytą i celem niedosiężnym, tak...
Serdeczności i wyrazy solidarności człowieczej, tej ponad kostiumami światopoglądów, różnic wyznań, egoizmu i pogardy dla innego, śle Ci druh sarmacki, radosny i rozmarzony, oczekujący nowej życia wiosny, czego to każdemu Zacnemu życzyć trzeba pod kopułą Nieba od serca i umysłu jasnego w Dzień Światła Odrodzonego. HOWGH! - AntoniK
*
Boże narodzenie
W gniewie i miłości
W czasie i przestrzeni
Na ziemi i niebie
W poszumie i ciszy
W świetle świadomości
W wieczornej grze cieni
W żyłkowaniu liści...
W ciepłej serca niszy
Na drogach i mostach
I śnie, co się ziści
W kwiecie i krysztale
Jak pyłek znikomy
Jak kosmos przepastny
Bóg rodzi się stale.
*
Wiedeń, 17.12.1980 rok AK
Światło się rodzi...
Co jest początkiem nieustannym
Latarnią na pokładzie łodzi
I przestwór ociemniały trwoży
A zorzą cierpkiej jest nowiny
- Światło się rodzi...
Co na obliczu ziemi całej
Rozsiewa ziarno miast i grobów
Unosi czółna w czas powodzi
I sady zgina pod owocem
- Światło się rodzi...
Co nam otwiera bramy domów
Obłoki pędzi nad dachami
Nocą gwiazdami niebem chodzi
A duszę mości wonnym sianem
- Światło się rodzi...
Co nam rozdziera włócznią serca
I bestii dzikiej nie obala
Niewinną krwią w mogiły schodzi
Lecz złu się przemóc nie pozwala
- Światło się rodzi...
Co dzwoni nam lodowym słowem
I ogniem mózgi rozpoławia
Swój czas rozpostrze ponad ludem
Spętanym męki wynagrodzi
- Światło się rodzi!
*
Wrzeszcz, 24 grudnia 1981r. AntoniK
Polskie Boże Narodzenie AD. 1989
Bóg się rodzi, moc durnieje
W Nowej Hucie stal się leje
Górnik w przodku świdrem drąży
Na Wigilię już nie zdąży
Bóg się rodzi, a Polacy
Po kolejkach, knajpach, w pracy
Wielkie czyny w małej skali
Polska szopka w proch się wali
Bóg się rodzi, a nadzieja
W lesie szuka wodzireja
W sklepie mięsnym wiarę kupi
Schab wieprzowy, człowiek głupi
Bóg się rodzi w Betlejemie
I Polakom śle życzenie:
Cierpliwości, waszą marność
W fast-food zmieni “neoSolidarność”
Bóg się rodzi, światłość świata
Syn sceptyczny, wierzy tata
Kto zaś politykom wierz
Niechaj pod choinką leży
*
Chicago, 6 12 1989 roku AntoniK
Idą święta
Selenie, od serca pod magiczną choinkę
Idą święta w śnieżnych czapach
Niebem płyną w gwiezdnym pyle
W kuchni już migdałów zapach
Słodko śnią się też daktyle
Idą święta przez kraj cały
Siedzą w saniach, w ciepłych futrach
Śniegu wznoszą tuman biały
Wiozą dary w ciężkich kufrach
Idą święta lasem, drogą
Idą święta w sercach ludzi
Nigdy spóźnić się nie mogą
Bo je gwiazda na czas zbudzi
Idą święta, radość niosą
Bóg się rodzi, światłość świata
Chociaż fika nóżką bosą
W tę noc cichą ludzi zbrata.
*
Wrzeszcz, grudzień 1997 r. AntoniK
Jedna chwila
Jackowi K. jako bilet do nieba spokoju
Z ograniczenia, mroku, rozkładu
Z gomółki białka, cienia, fantomu
Z prawdą nie dojdę nigdy do ładu
Co mieszka w gwiazdach i śluzie sromu
Dlaczego cierpię - niczym ćma w płomieniu
Przez krótką chwilę i tak bezsensownie
I nie przebudzę się w zrozumieniu
Bo sens objawia się niewymownie
A ja językiem w lochu kłamstw zamknięty
Wtłoczony w przyczyn i skutków dżdżownicę
W czasoprzestrzeni witrynę wpięty
Do punktu wyjścia nic nie przemycę
Nic nie uniosę z kraju pogromu
Co pod mosiężnym niebem dygoce
A jednak wiem, że wrócę do domu
Gdzie chwilą jedną są dnie i noce
Chwilą tak długą jak nieskończoność
I tak przedziwną jak nieistnienie
Jak wąż porzucę skórę-znikomość
Słonecznym deszczem spłynę na ziemię.
*
Wrzeszcz, grudzień 1998 roku AntoniK
Jasno, jaśniej, bosko…
Jesteśmy jak larwy
Głodne i ryjące labirynty
W tłustej ziemi
Mamy perspektywy marne
Opakowani w fizjologię
Fizjologii hołdujemy
Fizjologią tętni krew
Fizjologia napędza
Gangliony mózgu…
Ale to rusztowanie
To szkielet ducha
To wehikuł świadomości…
Tedy nie mylmy wehikułu
Z jego kierowcą
A poszukiwania Prawdy
Z ryciem w ziemi…
To my decydujemy
O naszym punkcie widzenia
My dzieci Wszechświata
My, bękarty ideologii i biologii
Dajemy sobie przepustkę
Do piekła zmysłów
Teatru spodlonej polityki
Albo płyniemy niebem Ducha…
Tak, to my sami
Rodzimy bogów
Wywołujemy wojny
Pożądamy ciał i wina
Jadła i ciepłego łoża
Święta i zapomnienia bólu…
Tak, to my także
Możemy zapomnieć
O mrocznej grawitacji
Przyziemnej wegetacji
A przypomnieć sobie
Żeśmy z Ducha
I duchem wolnym wzlatując
Dążyć ku Odwiecznemu Światłu
Ku zbawieniu od balastu mroku
Ku jedynej Ojczyźnie naszej…
*
Ujeścisko, 24.12.2014 AntoniK
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura