Szanowni Państwo! Dziękuję wszystkim za kulturalną, merytoryczną i dociekliwą dyskusję wokół mego tekstu "Zakulisowa anatomia..." i obiecuję, że każdy głos będzie powodem mej odpowiedzi, rzetelnej i merytorycznej, może nie rychłej, ale nie odłożonej ad callendam grecam, tak. A teraz fragmenty nie wydanego, acz kompletnie przygotowaego do druku, mego tomiku poetyckiego ze wstępem znakomitego pisarza gdańskiego, śp. Zbyszka Żakiewicza, który w "podziemnych fluktuacjach" zaginął w 1987 roku, a czas go zweryfikował i pozostaly jedynie preteksty, może okazje, aby go opublikować, chocieżby tu, dzisiaj, w S24. Dedykuję go wszystkim, co pamiętają czasy komuistycznej urawniłowki i nie mają radości bytowania w III RP, która jest istnym El Dorado dla "miękko lądujących" aparatczyków i razwiedczyków, którzy zakulisowo pociągają sznurki obecnej sceny polityczej w Polsce. Państwu na zdrowie ciala i ducha, a im na pohybel! Pozdrawiam serdeczie - AntoniK
Ps. ilustracja, to znakomite rysunki malarza i satyryka Zbyszka Korlaka
*
Motto:
Inne są skutki lekkomyślnego zachowania
przy partii brydża, a inne w klatce ze lwem.
Istnienie komunizmu czyni z głupoty
śmiertelne niebezpieczeństwo.
Barbara Toporska
Martwe odrodzenie
Straszna wojna już skończona
W Polsce zmiana okupacji
Znów Europa z nas zakpiła
Stalin pierdząc przy kolacji
Na jałtańskiej giełdzie wpływów
Kupił Polskę jak kosz grzybów
Wolność kolor ma czerwony
Czarne sterczą ruin ściany
Orzeł z łysą pałą wrony
Samogonem w sztok pijany
Tańczy smętnie kazaczoka
Stalin go nie spuszcza z oka
Okulicki na Łubiance
Naród wznosi Nową Hutę
Bierut ściska dłoń dojarce
Ubek kopie w głowę butem
Już traktory orzą ziemię
Wzrasta martwe odrodzenie.
Gdańsk 4 10 1978 rok Antoni Kozłowski
SOCREALIZM
To co pełza po nas
Jak plugawe robactwo
Co brudem i śmiercią
Znaczy dzień każdy
Co urąga świętości
I złu rozpasanemu
Co skłamanym jazgotem
Ociera się nachalnie
O uszy i duszę
Co żelazem na żelazie
Sprzedajnym knowaniem miernoty
Czerwonym jak mięso
Pokracznym i obcym obliczem
Zagląda przez okna
I panuje niepodzielnie
Co garbi wszystko
A daje hojnie
Smród kłamstwa
I znaczy nic
To właśnie to
Miażdżąc nas stale
Siłę daje
I tarczę pogardy.
Gdańsk 7 11 1979 rok Antoni Kozłowski
POZOSTALOŚĆ
Tyle tylko pozostało
Z kropli życia pienistej
W morzu szarej nudy
I czarnej rozpaczy
Tylko ciało co połyka
Plasterki czerwone
Gotowe tylko
Ma żołądek i płuca
A sercem strach rzuca
I nosi głowę
Na niej beret
W niej slogany
I medalik od mamy
Tylko pustą głowę
I spodnie nowe
Tylko.
Miłosna 23 05 1980 rok Antoni Kozłowski
NASZA PARANOJA
Czerwona zasłona
Białe robactwo
Szara foka
Co pełza
I powiewa uroczyście
Wielkie, wielkie bogactwo
Cała misa wymiocin
Kunsztownie utkane hafty
Młoty i gwiazdy
Ocean gnojnego żywiołu
Po uszy rozlany
Spływa kaskadą z mównicy
I w sen przerasta
W glorii stękania
Zostaje i czuwa
Rzemień co trwoży
Oaza sytości
I łoże boleści
Na którym nie złoży
Pielgrzym nadziei
Swej głowy niecnie oplutej
A jednak dumnie wywyższonej
Ponad ceremoniał zdurniały
Ostaniec prawdy i godności
Zarzewie świata nowego.
Miłosna 24 05 1980 rok Antoni Kozłowski
PAPIEROWE ŻYCIE
Do życia cię powołał papier
Życia któregoś nie wybierał
Przez papierowy kroczysz tunel
Idziesz po moście zarządzania
Zmyliwszy drogę trafisz na przemiał
Nad twoim życiem czuwa papier
Zgaduje myśli, kształtuje czyny
W jego władaniu Gorzka Ziemia
W demagogiczny wpisana nawias
Oblicze swoje w popiół zmienia
W pałacu fałszu żyje papier
Sługusów orszak mu się kłania
Karmiony hojnie z jego ręki
Pomniki kultu rzeźnikom stawia
I depcze życie butem bezprawia
O wiecznym trwaniu majaczy papier
W mumii ożywia swe puste imię
Krwią pisze dzieje martwej litery
Choć pasa ciała żelazną rózgą
W pożarze serc zwęglony zginie.
Wiedeń 4 031981 rok Antoni Kozłowski
DRUGA POLSKA
Radosnej pamięci Sierpnia '80
Za płotem fikcji nieudolnej
Za murem pompatycznej bredni
Wzniesiony z cegieł naszych serc
Kształt drugiej Polski niepowszedni
Zjawiony nagle wśród chaosu
I wbrew ubeckiej, wściekłej zgrai
Na przekór płaskiej powszedniości
Z myśli i uczuć nie ze stali
Dziesięciolecia wzrastał w siłę
Topiony w wódce i śpiewie wojska
Zakrzykiwany z partyjnych trybun
Głos ludzki – Druga Polska
Ta druga Polska zbudowana
Na peryferiach czerwonej wiary
W więziennej celi nawracana
Kopana w serce buciorami
W żarnach historii miele czas
Ofiarę Abla i podłość Kaina
Na śmietnik pójdzie klatka dla mas
Ta druga Polska jest jedyna!
Gdańsk 28 04 1981 rok Antoni Kozłowski
TWÓJ LUDZKI STATUS
Na świat przyszedłeś pod kopuła
Gdzie kłamstwa kuje się miarowo
I w hermetycznej pustce słów
Twarze z gazety nakleja głowom
Na ziemi rozum zapaliłeś
W posępnym mroku doktrynalnym
Zdumiony w obraz się wpatrzyłeś
Co jest absurdem namacalnym
W ojczyźnie gorycz przełykałeś
I niemoc duszę ci zżerała
Kiedy łotrostwa rósł monument
A czołgi rozjeżdżały ciała
I gniewem wzrosłeś i pogardą
A w sercu ziarno prawych czynów
Więc z wyżyn twej godności patrz
Na spektakl nędznych skurwysynów.
Gdańsk 3 09 1981 rok Antoni Kozłowski
SZCZEKANIE PSÓW
Kręta droga i czas nocny
Nie wybierał ten kto idzie
W ręku dzierży kostur mocny
Psa odpędzi nim ugryzie
Wokół słychać psów szczekanie
Wściekły jazgot, szczęk kłapanie
Ten wędrowiec krew im psuje
Pewnie wspiera się kosturem
Po opłotkach psy się czają
Błyszczą ślepia, włos się jeży
Człek co gardzi wściekłą zgrają
W psi porządek nie uwierzy
Kiedy idziesz tak przez życie
Jak po drodze gdzie psem szczują
Przy kierunku trwaj niezbicie
Choć cię furią napastują
Psy szczekają w szklanych budach
W gazet farbie głucho warczą
Gdzie nie spojrzysz w tępym trudzie
Chcą cię spłoszyć a się błaźnią.
Gdańsk 13 09 1981 rok Antoni Kozłowski
PRZECZUCIA
Wchodzę ufnie w cierpkość jesieni
Co ma zapach fałszywego lata
W tłumie ludzi nadzieją karmionych
Śledzę prawdę, co śpi na plakatach
Biegam w kojcu własnego banału
Co przycupnął w cieniu sedna sprawy
Śledzę wielkie sylwetki tytanów
I nie wierzę w śmieszność tej zabawy
Staję czasem w dal zapatrzony
I na tęczy łuku tryumfalnym
Widzę napis, jeszcze nie skończony,
Co jest psalmem lub wyrokiem fatalnym
I zasypiam wtulony w zapachy
Wielkiej dzieży rosnącego chleba
A we śnie widzę piec ognisty
I przeczuwam, że przejść przezeń trzeba.
Gdańsk 13 10 1981 rok Antoni Kozłowski
FATALNY DEFEKT
Jędrusiowi z nadzieją nie doświadczenia gułagu
Ze szybą spektakl jarmarcznych cudów,
Dobrostan rośnie, traktor się rodzi.
Szalenie znośnie żyje się tu,
Gdy plakatowe słońce wschodzi
W szufladach papierowe prawdy,
A umysł lotny, jak martwa mucha.
Za drzwiami obudzony dzień
W rannym tramwaju radia słucha.
W gwieździstych preparatach słów
Pożywna mądrość, czerwień nieba
W szafce gipsowy Chrystus śpi
A wiarę kroisz z bochna chleba.
Nad szklaną kulą pochylony,
Wsłuchany w pieśni najemnych Syren,
Na twarzy zachwyt drukowany,
W kieszeni międlisz szczęścia bilet.
Już ciemno, pogaszono światła
Fatalna chwila, błąd historii
W tunelach myśli krzyczy ktoś...
Kto jest autorem bezgłośnej zbrodni?
Gdańsk 28 11 1981 rok Antoni Kozłowski
POCZEKALNIA
Poczekalnia to miejsce bez życia
Życie wisi na wieszakach blisko śmierci
Poczekalnia to niebo bez pogody
Pogoda musi doczekać do prognozy
Poczekalnia to ciało bez kończyn
Kończyny odeszły na manowce i utknęły
W poczekalni nieobecni czekają na obecność
Obecność ma swe królestwo za drzwiami
Obecność zdaje się strojna i warta oczekiwania
Poczekalnia to miejsce wielce demokratyczne
W poczekalni panuje jednomyślnie nieobecność
I chociaż wiele tam twarzy to jedna pustka
W poczekalni utrzymuje się stale nieopisany tłok
Tłok spowodowany jest pragnieniem obecności
Obecność ogłosiła swe istnienie w gazetach
Jej nadejście przewidzieli uczeni w piśmie
Poczekalnia tętni mnogością zabiegań o premię obecności
Obecność przyzywa wyróżnionych oczekujących pojedynczo
Następnie wypycha adeptów bogatą i ważką treścią
Pomazańcy podpisują upragnioną listę obecności
Podpis zwalnia z obowiązku dalszego oczekiwania
Obecni żyją barwnie w masarniach i Maluchach
Rozkwitają na plakatach i zebraniach
Poczekalnia to miejsce baz życia...
Gdańsk 4 12 1981 rok Antoni Kozłowski
CZY JUŻ?
Czy to już?
Czy wejść trzeba
Do sali gdzie siedzi
Komisja zbrojna w egzamin
Głowy na szpilkach dogmatu
Czy to już?
Czy musisz teraz
Opuścić spodnie
Podnieść kwestię niemocy
Przełknąć plwocinę kłamstwa
Czy to już?
Czy właśnie teraz
Usłyszysz trąby archanielskie
Żmudną pracę jelit potwora
Dialektyczne torsje
Czy to już?
Czy zapadł werdykt
Skazujący na definitywność niebytu
Wywłaszczający z dóbr człowieczeństwa
Odbierający bilet nadziei
Chyba już
Na koniec.
Gdańsk 8 12 1981 rok Antoni Kozłowski
DWA GRUDNIE
Pamiętasz tamte kaski stoczniowe
Szare watówki, twarze ze stali
Rozdarte serca, oplute dusze
I łotrów, którzy do na s strzelali
Pamiętasz tamte skrzydła nadziei
Co nas uniosły w czas przebudzenia
I ludzkie ręce niosące kamień
By razić gromem stróżów więzienia
Pamiętasz tamte dymy i wrzawę
Ludzi miotanych furią i trwogą
Jak fala niosła pieśń pokoleń
Tych, które żyją choć żyć nie mogą
Pamiętasz tamte chwile rozpaczy
Ciała ścinane jak suche drzewa
Metal co zwarzył powietrze mrozem
I usta pełne piachu nie chleba
Pamiętasz tamte żałosne kłamstwa
Szmatławy patos, z tektury twarze
I bełkot władzy przybranej w skruchę
Która się myli, lecz ufać każe
A więc to samo przyszło po latach
Chociaż niewinnych kości bieleją
Lecz podłość nie ma twarzy a maski
Zatrutą karmi naród nadzieją
I choć historia idzie do przodu
W proch obracając pychę i przemoc
Nasz zegar stanął mrokiem na tarczy
Lecz pancerz czołgu maskuje niemoc.
Gdańsk 13 12 1981 roku Antoni Kozłowski
CZERWONE JASEŁKA
Pamiętaj o tym, że oglądasz
Proces stawania się słowa ciałem
Co się ogromnym wali trupem
Na ludzkie głowy oniemiałe
Nie słyszysz bracie ludzkiej mowy
Kiedy w dziejowym brniesz rynsztoku
I bity pałką kłamstwa w twarz
Umykasz z bielmem trwogi w oku
Przypatrzysz się dobrze twym przybytkom
Co się w szalety przemieniły
Tym piramidom nadętych słów
Co krwią i chłamem się wypełniły
W ogromnych halach produkcyjnych
Rodzi się nowy wrak człowieka
Ze szklaną ścianą hyclów zgraja
Na rożen bredni mózgi nawleka
W jamach z betonu zagnieżdżone
W bezsilnym bólu wyklęte plemię
W koronie zbrodni władający
Gadzi syndykat skalpuje Ziemię
Na fali martwej czasu rzeki
Płyniesz wśród lepkiej masy śmieci
Niebo to czarny, sklepiony kanał
Na nim czerwona gwiazda świeci.
Gdańsk 14 03 1982 rok Antoni Kozłowski
SIELANKA
Marcie na nową drogę do iluzji
Zobacz, to wszystko wokół ciebie
Jest jak lektura szkolnej czytanki
Obłoczki płyną białe po niebie
I ślubne zdjęcie oprawne w ramki
Zobacz to wszystko wokół ciebie
Zasnęło błogo w parku pod drzewem
I stoją domy i płyną pieśni
Nad naszym miłym codziennym chlewem
Zobacz to wszystko wokół ciebie
Dzieje się w klatce martwego czasu
Mistrz wsiadł do łodzi i odpłynął
I szukasz ścieżki wśród kłamstwa lasu
Nie patrz, to wszystko wokół ciebie
Zostanie śmieciem w pamięci koszu
Z makówki snu wytrząśnij myśli
I spójrz w oblicze przekleństwa losu.
Gdańsk 3 04 1982 rok Antoni Kozłowski
CÓŻ CI POZOSTAŁO ?
Cóż ci pozostało
Bękarcie skurwionej doktryny
Świadku cynicznego łgarstwa
Połykaczu lekkostrawnych upokorzeń
Adepcie sztuki niedostrzegania
Ołtarzu codziennej marności
Eposie śmiesznego bohaterstwa
Zabawko władczych imbecyli
Cytacie wyświechtanej gazety
Męczenniku przyziemnej Golgoty
Aktorze hańbiącej kreacji
Oglądaczu upiornej groteski
Kawalerze orderu milczenia
Opluty rzeczniku godności
Cóż ci pozostało?
Czy tylko czarna studnia snu
Błogo tumaniąca wódka
Szklane oczy wzniesione ku niebu
Niemy spazm bezsilnego szlochu
Szaleńczy krzyk w czterech ścianach
Czy robaczywy dół w ziemi?
Czy może Człowiek
Co w męce narodzi się w tobie?
Gdańsk 13 04 1982 rok Antoni Kozłowski
PSIA GWIAZDA
To na śmietniku zgniłej nadziei
Ludzie roją się jak senne muchy
Słońce dolewa kwasu do piwa
W kaszance skwierczy porcja otuchy
Nieba, co modny błękit przywdziało
Nie przyćmi gazu smrodliwa chmura
Dni napęczniałych żarem jak dynie
Nie poszatkuje znienacka kula
Lato wypieka bochen nudy
I wiernym uczniom pajdy rozdaje
A bohaterom śpiącym na plaży
Sen o wolności wiezie tramwajem
Minął dzień twórczej produkcji potu
I walki z godzin licznym oddziałem
Aby zgiełk myśli zgłuszyć wygodnie
Wskazówek prasy słuchaj z zapałem
A te wskazówki niech cię prowadzą
W bezpieczny sen, dobre trawienie
I wepną order w drewniany surdut
Gdy zasłużony zejdziesz pod ziemię.
Gdańsk 24 08 1982 rok Antoni Kozłowski
CZARNA GODZINA
Czarna wagina paszczę rozdziawia
Brzuch Lewiatana w czeluście tłoczy
Na wznak rzucony w nicość wsiąkasz
A bieg historii depcze twe oczy
Porwany wirem upiornej fali
W wodach płodowych martwej epoki
Do śliskiej skały przyrastasz sercem
Szklanego mózgu zjadasz wytłoki
Sflaczałość czynu strach ci nadżera
Strzęp duszy szpecą czerwone łaty
Nocą w klinice sierpa i młota
Rodzi się gwiazda więziennej kraty
U wrót katedry mielonej prawdy
Wielki czas ryczy do małych ludzi
Monstrum bez twarzy czyści armatę
By płomień świata w lufie ostudzić
W wyblakłym gmachu niemego krzyku
Czerwoną ciszę w okna wstawiono
Kiedy na zewnątrz słowem wyskoczysz
Wchłonie cię strachu bezpłodne łono
Gdańsk 8 11 1982 rok Antoni Kozłowski
BRZEMIĘ CZASU
Panu Krzysztofowi B. z poczuciem ciągłości losu
Od dnia narodzin nieustannie
Umierasz w klatce z drutu milczenia
Zakuty w dyby bezsilnej hańby
Oglądasz błaznów w glorii rządzenia
To na tym skrawku wybranej ziemi
Kopiesz mogiłę i siejesz zboże
A na twych plecach niemocy garb
A wokół zbrodni upiorne morze
Twoje marzenia wiszą na haku
Pospołu z mięsem ubitych sumień
A myśli twoje dziejowy bat
Wypędził w zatęchły fałszu tunel
W bezgłośnym gniewie ustrój obalasz
I wieszasz zdrajców na pętli słowa
A twoją prawość zżera nienawiść
Co bluzga krwią jak ścięta głowa
Gdy pałac ludzkiej dystynkcji życia
Pod zła ciężarem w gruzy zwalony
Już cię naznacza trwogą czas
Twej dziwnej wojny czas spodlony
Moloch co zgniata twój los jak muchę
W jatkach sprzedaje świńskie kotlety
Stalowym chrzęstem pełznący koszmar
Twarz swą przesłania płachtą gazety
Dzisiejszy dzień jeszcze na smyczy
Przeprowadzany przez gmach niewoli
Lecz jutro wielką jest zagadką
Śmierć lub Historia cię wyzwoli.
Gdańsk 3 12 1982 rok Antoni Kozłowski
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura