Jakie działania polityczne doprowadziły wrogie armie pod Grunwald? W 1398 roku Witold odstąpił Żmudź Zakonowi Krzyżackiemu, a potem, na skutek dyplomatycznych działań księcia Witolda, wiosną 1409 roku wybuchło antykrzyżackie powstanie na Żmudzi. Nowy, Wielki Mistrz zakonu, Ulrich von Jungingen, wystąpił do króla Polski, Władysława II Jagiełły, o zachowanie neutralności Polski w konflikcie Zakonu z Litwą, popierającą Żmudź w wojnie z Zakonem. Król odmówił, co sprowokowało zmianę planów militarnych Krzyżaków. Zatem Wielki Mistrz zmienił kierunek ataku i w sierpniu 1409 roku oddziały zakonne przekroczyły granice Polski, zajęły Ziemię Dobrzyńską, najechały Kujawy i Wielkopolskę. Jagiełło szybko odzyskał Kujawy i odbił Bydgoszcz, gdzie podpisał pod murami bydgoskiego zamku 9 października rozejm z Zakonem obowiązujący do „Świętego Jana AD 1410”, czyli 24 czerwca 1410 roku…
Szczegółowy polski plan wojenny kampanii 1410 roku zaplanowano prawdopodobnie w Brześciu Litewskim w grudniu 1409, podczas narady króla Jagiełły z księciem Witoldem, także z udziałem podkanclerzego koronnego Mikołaj Traby, późniejszego kronikarza grunwaldzkiego zwycięstwa. Główne natarcie postanowiono skierować na Malbork z zamiarem zmuszenia Zakonu do podjęcia walnej rozprawy. Jako miejsce ostatecznej koncentracji wojsk wybrano Czerwińsk nad Wisłą…
Zakon Krzyżacki był świadom przygotowań strony polsko-litewskiej, ale spodziewał się dwukierunkowego ataku – Polaków na Pomorze Gdańskie i Litwinów w kierunku Żmudzi. By odeprzeć to zagrożenie, Ulrich von Jungingen rozdzielił wojska. Część swych sił skoncentrował pod Świeciem, pozostawiając jednocześnie znaczną część swej armii w zamkach na wschodzie – w Ragnecie, w pobliżu Giżycka i Memlu (Kłajpeda). Ulrich von Jungingen poprosił o przedłużenie rozejmu do 4 lipca, by mogli przybyć zaciężni z zachodniej Europy. Strona polsko-litewska miała wystarczająco dużo czasu, żeby zebrać siły…
30 czerwca 1410 oddziały z Wielkopolski i Małopolski przekroczyły pod Czerwińskiem Wisłę, po zbudowanym przez ówczesnych saperów moście pontonowym i połączyły się z siłami z Mazowsza, Litwy i Rusi. Połączone wojska dzień później podjęły marsz, pozorując atak na zajętą przez Krzyżaków Ziemię Dobrzyńską, aby niezwłocznie zmienić kierunek marszu na terytorium zakonu krzyżackiego, wprost na stolicę zakonu w Malborku. Krzyżacy zostali całkowicie zaskoczeni…
W dniu 7 lipca wojska polsko-litewskie zajęły Bądzyn, tym samym manifestując już oficjalnie, że zmierzają w głąb terytorium Państwa Krzyżackiego. Pod Bądzynem wojska zatrzymały się na dwa dni, po czym kontynuowały marsz, a 9 lipca weszły na terytorium Prus. Po przebyciu granicy po raz pierwszy podniesiono wszystkie chorągwie i odśpiewano pieśń rycerską – Bogurodzicę. 10 lipca sprzymierzeni wyruszyli ze swojego obozu pod Lidzbarkiem Warmińskim, pozostawiając jednak w nim część sił. I wtedy okazało się, że Ulrich von Jungingen rozpoczął pospieszną koncentrację swoich wojsk przez wycofanie ich spod Świecia i zdecydował się zorganizować linię obrony na rzece Drwęcy…
Brody przez rzekę Drwęcę były ufortyfikowane przy pomocy palisad, a pobliski zamek w Kurzętniku wzmocniony. Tak Krzyżacy wzywali stronę polską do odbycia walnej bitwy na ich warunkach. Gdyby Król Polski, Władysław II Jagiełło był w „pełni europejskim” monarchą i kierował się „etykietą”, a nie zdrowym rozsądkiem, zapewne podjąłby wyzwanie, zaatakował i przegrał bitwę. Ale to był „wytrawny Litwin”, człowiek sprytny i szanujący życie żołnierzy, więc po naradzie z powołaną radą wojenną Jagiełło postanowił ominąć zastawioną pułapkę i obejść wojska zakonne od wschodu…
W tych okolicznościach wojska krzyżackie, po odejściu wojsk polsko-litewskich znad Drwęcy, pomaszerowały przez Lubawę w kierunku Grunwaldu, z zamiarem przecięcia drogi wojskom królewskim. Okolice wiosek Grunwald, Łodwigowo i Stębark, to teren morenowy, pofałdowany, przecięty sporym strumieniem i obfitujący w jeziora, o wzgórzach sięgających nawet do 200 m, lecz o łagodnym spadku i rozdzielonych rozległymi dolinami. Teren ten był jednako nieprzejrzysty dla Polaków i Litwinów jak i dla nie rozpatrujących tego wariantu taktycznego Krzyżaków – pojął to Jagiełło, który z Witoldem i towarzyszącymi im rycerzami objeżdżał okolicę rankiem 15 lipca i rozumiał dobrze, że o wszystkim zadecyduje sztuka wojenna jednego z przeciwników. Wtedy jeszcze nic nie było jasne…
Wiemy, że była to największa bitwa Średniowiecznej Europy, znamy także Bitwę pod Grunwaldem z filmu Krzyżacy, w reżyserii Aleksandra Forda, tego samego tytułu książkę Henryka Sienkiewicza, corocznie odbywają się na polach grunwaldzkich wielkie rekonstrukcje bitewne, więc to jeden z najbardziej znanych epizodów historycznych w świadomości Polaków, a zatem – spróbujmy spojrzeć inaczej na tą historycznie ważną bitwę…
Tak więc, teraz obraz bitwy w „pigułce”… Wojska polskie i wspomagające je rycerstwo Wielkiego Księstwa Litewskiego, Tatarzy, oddziały ruskie i mołdawskie oraz najemnicy z Czech zajmowały pozycje w lasach w pobliżu jeziora Lubień. Z drugiej strony, w okolicach wsi Grunwald, stanęły wojska zakonne. Jagiełło nie spieszył się z rozpoczęciem bitwy. Czekał spokojnie i uczestniczył w mszach polowych wraz z rycerstwem. W końcu zniecierpliwiony Ulrich wysłał do polskiego obozu emisariuszy. Tak ich poselstwo opisał Jan Długosz: „Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu przez nas tu obecnych posłów dwa miecze, ku pomocy, byś z nim i z jego wojskami mniej się ociągał i odważniej, niż to okazujesz, walczył, a także żebyś się dalej nie chował i pozostając dalej w lasach i gajach, nie odwlekał dalej walki. Jeżeli zaś uważasz, że masz zbyt ciasną przestrzeń do rozwinięcia szeregów, mistrz pruski Ulryk, by cię przynęcić do walki, ustąpi ci, jak daleko chcesz, z równiny, którą zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek pole bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki". Król, jak wiemy, miecze jako znak zwycięstwa przyjął. Bitwa rozpoczęła się około południa i trwała sześć godzin.
Król Jagiełło śledził bitwę z pobliskiego wzgórza, a jego brat, Książe Witold był razem z wojskiem na prawym skrzydle. Wojska polsko-litewskie około południa na sygnał trąby odśpiewały "Bogurodzicę" i ruszyły do szarży. Lewe skrzydło litewskie prowadzone było przez Witolda (Polacy zajęli prawe skrzydło i centrum). Kiedy doszło do bezpośredniego zderzenia obu armii, a padał wtedy deszcz, zgrzyt oręża być słyszany w oddalonym o 3 km polskim obozie. Litwini przepchnęli Krzyżaków aż o 800 m. A potem nastąpił ich odwrót, pozorowana ucieczka, zaplanowana taktyka, żeby w pościgu rozproszyć wroga. Oddziały krzyżackie wróciły na główne pole bitwy, przekonane o zwycięstwie zakonu, gdy wojska polskie na lewym skrzydle brały górę nad zakonnymi. Na chwilę polska strona była zagrożona, kiedy zniknęła wielka chorągiew z białym orłem, sygnał do przedwczesnej pieśni zwycięstwa Krzyżaków. Chorągiew jednak szybko odbito i wysoko podniesiono. Jak opisuje Długosz: „...walczący pod nią rycerze podnieśli ją natychmiast... a pragnąc zetrzeć haniebną zniewagę, w najzaciętszy sposób atakują wrogów i rozbijają ich kompletnie”. Mimo usilnych prób Krzyżakom nie udało się powstrzymać zwycięskich Polaków i wojsk Unii. Nastąpiło okrążenie i straszliwa klęska wojsk krzyżackich. Do zmroku wojska zakonu zostały doszczętnie rozgromione, a ich obóz, zdobyty w 15 minut, splądrowano, a obrońców wyrżnięto. Uciekinierów z pola bitwy ścigano jeszcze przez 20 km.
Remanenty pobitewne zacznijmy od liczebności wojsk stron walczących. W literaturze podawane są różne, rozbieżne szacunki liczebności wojsk walczących pod Grunwaldem. Mówi się nawet o sile do 38 tysięcy wojsk zakonnych i do 43 tysięcy sprzymierzonych, ale przez większość historyków i badaczy są one podawane w wątpliwość. Przewaga liczebna wojsk Unii nie jest kwestionowana. Zazwyczaj przyjmuje się, że w Bitwie pod Grunwaldem wzięło udział 51 chorągwi rycerstwa niemieckiego i europejskiego (z Czech, Śląska, Pomorza, Rzeszy, Lotaryngii, Francji, Luxemburga, Szwajcarii, Inflant i Anglii), czyli ok. 21 tys. mieczy (w tym 230 Braci Zakonnych), poza tym piechota, łucznicy i puszkarze, czyli artylerzyści obsługujący 12 lekkich armat tzw. hakownic, w liczbie 6 tys. czyli w sumie ok. 27 tys. żołnierzy do walki w polu oraz bliżej nieokreślona liczba tzw. ciur obozowych. Naprzeciw wojak Zakonu stanęło rycerstwo polskie, litewskie i ruskie (pułki smoleńskie), a także wojska Hospodara Mołdawskiego, zaciężni Czesi, Tatarzy Dżalal ad-Dina, prywatna chorągiew Lingwena Semena z Nowogrodu Wielkiego, czyli ok. 29 tys. żołnierzy, a 2/3 z nich, to rycerze polscy. Jak widać, przewaga wojsk sprzymierzonych była, ale strategicznie niewielka, wszystko zależało od szyki wojennej dowódcy, a pamiętajmy, że po wielokroć, to nie „ilość, ale jakość”, decydowała o zwycięstwie bitewnym. Mamy tu przykład Kłuszyna AD 1610, ale najbardziej piorunujące zwycięstwo odniósł nad szwedzkim Królem Karolem IX Sundermańskim pod Kircholmem AD 1605 polski hetman Jan Karol Chodkiewicz, rozbijając szarżą 2600 husarzy armię szwedzką liczącą 11 tys. żołnierzy, w tym roty sławnych pikinierów z pikami długości 5,5 m., co podziwiał cały współczesny świat od Watykanu do Persji, ale o tym w stosownym czasie…
Kolejna kwestia, to straty w ludziach poniesione na polu bitwy. Najbardziej realistyczne szacunki (bowiem Długosz mówi o 40 tys. poległych rycerzy wojsk krzyżackich) odnotowują śmierć na polu bitwy około 8 tys. rycerzy krzyżackich, w tym 203 braci zakonnych i dostojników krzyżackich, wedle Długosza: „odnalezione ciała wielkiego mistrza zakonu, marszałka Fryderyka Wallenroda, zwłoki wielkiego komtura Konrada Lichtensteina oraz komturów: toruńskiego Jana von Sayna, gniewskiego Jana hrabiego von Wendena i człuchowskiego Arnolda von Badena, kazał król obmyć i owinąć w czyste płótna. Tak przygotowane odesłano je do Malborka na wozie okrytym purpurą". Relacja królewskiego kronikarza pokrywa się z opisem z łacińskiej kroniki Cronica conflictus Wladislai, regis Poloniae, cum cruciferis. Do polskiej niewoli dostało się ok. 14 tys. rycerzy z różnych państw, którzy odesłani zostali do domów, a znaczniejsi, czekali na wykup Natomiast po stronie polskiej, także według Długosza, polec miało jedynie 12 ważnych rycerzy , a straty polsko-litewskie, to już współczesne szacunki, wyniosły ok. 2500 zabitych rycerzy polskich i żołnierzy Unii Antykrzyżackiej. Zwycięstwo w każdym razie było przełomem w walce z zakonem i kresem jego potęgi…
A co się stało z tysiącami poległych na polach grunwaldzkich rycerzy? Prowadzone w przeszłości prace archeologiczne nie przyniosły spodziewanych efektów. Wydobyto wówczas zaledwie 28 fragmentów uzbrojenia, głównie części bełtów i grotów strzał, ułamki broni siecznej i rękawic. Odnaleziono wtedy również szczątki ok. 300 uczestników bitwy, wszystkie w rejonie kaplicy pobitewnej, wzniesionej w miejscu obozu krzyżackiego. Zdaniem archeologów oznacza to, że nadal nie odkryto miejsc pochówków kilku tysięcy poległych. I tu pojawia się dramatyczne pytanie: czy pobojowisko grunwaldzkie nie stało się terenem rabunku i bezczeszczenia zwłok zostawionych potem na pastę ludzi i dzikich zwierząt, czy może to jeszcze jedno Psie Pole, po znanym już z historii po Bitwie pod Wrocławiem w 1109 roku, kiedy to Król Polski, Bolesław III Krzywousty pobił przyszłego cesarza Niemiec Henryka V, co opisał Wincenty Kadłubek, który po dokładnym opisie bitwy dodał, że: "Na dowód tego istnieje jeszcze nazwa miejsca, bowiem zbiegła się tam niezmierna sfora psów, które pożerając tyle trupów zapadły w jakąś szaleńczą dzikość, tak że nikt nie śmiał tamtędy przejść, i dlatego owo miejsce nazywa się Psim Polem"… Współcześnie prowadzone wykopaliska archeologiczne na polach grunwaldzkich i w okolicy powinny niebawem rozstrzygnąć ten tajemniczy, złowrogi dylemat…
Po bitwie pod Grunwaldem Król Polski, Jagiełło podarował wielbłąda czeskim rycerzom przybyłym z posiłkami wojskom polskim; stał się on później elementem herbu Pilzna. Dalej. Ważniejsi jeńcy krzyżaccy i europejscy wzięci do niewoli pod Grunwaldem w 1410 roku byli przetrzymywani w oczekiwaniu na okup na zamku Tenczyn pod Krakowem… Powrót Jagiełły do stolicy nastąpił dopiero w szesnaście miesięcy po bitwie, gdyż król kontynuował działania wojenne oraz oczekiwał orzeczenia słuszności prowadzonej wojny z zakonem od papieża Jana XXIII (później uznanego za antypapieża). Pomyślny wyrok Watykanu zastał monarchę w Niepołomicach, gdzie natychmiast przystąpiono do przygotowania uroczystego wjazdu władcy do Krakowa.
I na koniec rzecz najważniejsza. Bitwa pod Grunwaldem AD 1410 była pierwszą wielką demonstracja siły Rzeczpospolitej Trojga Narodów, czyli polskiego, litewskiego i ruskiego, Rzeczpospolitej, która nigdy nie uzyskała oficjalnej sankcji politycznej, choć była to opcja zbudowania największej, ekonomicznie, kulturowo i militarnie potęgi w Europie, a zapewne w świecie, ale nie znalazła uznania w oczach kresowych wielmożów i stronników watykańskich na polskim dworze królewskim, nawet, kiedy dotyczyło to unii z Moskwą (1610, królewicz Władysław carem Rosji, mennica rosyjska bije monety z jego podobizną, a bojarzy „szmaceni” przez carów łakną demokracji), w podobnym kształcie co z Litwą. Najbliżej tej idei było w 1658 roku (niektórzy żałują, że nie wcześniej), kiedy to podpisano Ugodę Hadziacką z hetmanem kozackim, Janem Wyhowskim. Najważniejszym postanowieniem ugody zawartej w obozie wojskowym pod Hadziaczem było wyodrębnienie z Korony województw: czernihowskiego, bracławskiego oraz kijowskiego i utworzenie z nich Księstwa Ruskiego, które stawało się trzecim, równorzędnym członem Rzeczpospolitej, republiki szlacheckiej. Polskę, Litwę i Ruś miały odtąd łączyć: osoba wspólnie wybieranego monarchy, wspólna izba poselska i senat oraz polityka zagraniczna. Najwyższa władza na Rusi znalazła się w rękach hetmana zatwierdzanego przez króla spośród czterech kandydatów przedstawianych przez stany Księstwa Ruskiego. Księstwo Ruskie miało mieć także odrębne urzędy stworzone na wzór tych funkcjonujących od wieków w Polsce i na Litwie oraz własną mennicę zlokalizowaną w Kijowe. Niestety, ta Rzeczpospolita miała żywot jętki jednodniówki… Po raz ostatni idea ta pojawiła się podczas Powstania Styczniowego, a znalazła symboliczny wyraz w jego herbie i na jego sztandarze…
I co tutaj dużo mówić – fakt bardzo realnej Rzeczpospolitej Trojga Narodów, a także jej faktyczne nie zaistnienie, to zmarnowanie szansy na potęgę, różnorodność kulturową, niesłychaną płodność duchową i jedność wieloetniczną naszej Ojczyzny, Najjaśniejszej Rzeczpospolitej! To nasza zbiorowa, historyczna wina, zaniechanie czegoś, co mogłoby stać się symbolem tolerancji i żywej „jedności przeciwieństw”, ewenementem w skali świata. Ale co się stało, nie odstanie! Żal, żal serce płacze…
AntoniK
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura