Wilk Miejski Wilk Miejski
374
BLOG

Pysk chama, czyli traktat o chamstwie, dżumie mentalnej naszych czasów, cz. I

Wilk Miejski Wilk Miejski Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Człowiek przeżywa swe życie pod słońcem tej ziemi poddany przemożnym oddziaływaniom przeróżnych sfer. W starożytności sądzono, że obracające się nad głową człowieka sfery niebieskie emitują cudowną muzykę, której jeśli doświadczy ludzki umysł, wypełni się zaraz kosmiczną harmonią. Inni zaś, których dotknęło błogosławieństwo życia w sferze kulturowych wpływów Imperium Rzymskiego mogli zakończyć swój żywot na krzyżu, co było okrutną i haniebną śmiercią, z jednym tylko wyjątkiem i to na dodatek w sferze dogmatyki teologicznej, a nie historycznej faktografii. Przypadek, nie intelektualne kwalifikacje i prawość charakteru, decydował zaś w kwestii, czy należałeś do sfery ludzi wolnych, czy byłeś nędznym niewolnikiem. Świat starożytny podzielony był także na sferę cywilizacji miejskiej i sferę barbarzyństwa, które różniły się od siebie organizacją zasiedlanej przestrzeni, owłosieniem twarzy u mężczyzn, dostępem do łaźni i częstotliwością używania broni jako argumentu w dyskusji. Nie różnila ich jednak wiara w bogów, czyli ludzkie personifikacje żywiołów natury i ludzkich temperementów, często o cechach wrednych i nikczemnych, tak więc zjawisko "jako na górze tak i na dole" sprawdzało się znakomicie, bowiem ludzie zręcznie dorównywali bogom w dziedzinie mordu, zdrady i zawiści, tak...

Czasy się zmieniały i zmieniały się też sfery, których obroty wywoływały liczne dziejowe dysonanse i kakofonie, nijak nie mogąc wcielić w życie harmonii swych niebieskich kuzynek, nad którymi zaczął panować Jeden Bóg, choć cudownie podzielony na trojaką reprezentację personalną, ziemię zaś i jej "załogę" humanoidalno-animalną oddal w paht Diabłu, aby już nie można było przypisać złego przykladu Niebieskiemu Ojcu, ale jeno temu, "co wiecznie dzieli" od greckiego "diabolos", a dla obrony interesu Jedynego teologowie teodyceyę spreparowali, cwane to sfery, dla pamięci... Ale to nie była jedyna sfere cywilizacyjna. Pojawiła się konkurentka. A więc sfera kultury muzułmańskiej kakofonicznie zazębiała się ze sferą panowania europejskiej cywilizacji łacińskiej. W miejscach zapalnych ścierających się sfer lała się krew, płonęły miasta i powstawały legendy, jak chociażby o Rolandzie czy Cydzie. Była też sfera oddziaływań kultury bizantyjskiej, wnoszącej do dziedzictwa światowego święty wizerunek cerkiewny, zwany ikoną i uczoną ideę państwowego despotyzmu. Warto wspomnieć o kolizji kultury europejskiej z tatarsko-stepową, która była uprzejma spieszyć ku nam konno i z arkanem ze swą ofertą nie zaliczaną, bynajmniej, do sfery wartości chrześcijańskich, ale wybitnie rzeźnickich, stąd więc tataar na polskim stole, a w Krakowie - lajkonik hasa, zaś do dziś dnia w Moskwie turańskie obyczaje panują, tak... Co się zaś tyczy wzajemnych relacji sfer dogmatycznej ortodoksji kościelnej i wszelkich odmian wolnomyślicielstwa, albo dawnych, przedchrześcijańskich kultów, a więc alchemii, magii, czarostwa i zielarstwa, to postawy te, zwane heretyckimi, czy kacerskimi, wraz z ich wyznawcami, puszczane były z dymem, zaś Kościół rósł w siłę, a dostojnikom instytucji żyło się dostatniej, co stało się prawidlowiością uniwersalną, czyli zasadą, żę "bogaty bogaci się, a biedny biednieje", ku chwale porządku świata, gdzie Pan Zastępów i Allach nie są sobie kontra...

Potem zaś świat cywilizowany dzielił się i dzielił na mnogość sfer wszelkich. Bo przecież podział i konflikt należą do sfery odwiecznych pasji ludzkich. Spośród rozlicznych sfer wyróżnić warto dwie zasadnicze tendencje, a mianowicie sferę myśli konstruktywnej i twórczej, której owocami są sztuka i humanistyczna wiedza o człowieku, oraz sferę irracjonalnej destrukcji, owocującej żądzą władzy, ideologiami, nietolerancją, ludobójstwem i wojnami. Pierwsza z nich wydała owoce w postaci “Ogrodu ziemskich rozkoszy” Hieronimusa Boscha, “Myśliciela” Rodina, potem “Ulissesa” Joycea, czy "Wilka stepowego" Hessego. Druga zaś zaoferowała światu doktrynę o nieomylności papieża, eksterminację Indian amerykańskich, rasizm, komunizm, hitleryzm, prymat "mieć nad być" i inne jeszcze egzystencjalne i ideowe ekskrementy, zakały naszego pejzażu kulturowego. Warto też wspomnieć o stale aktualnym, odwiecznym podziale na wyższe i niższe sfery, wokół którego organizuje się życie człowiecze w kojcu państwa, dewocji i doktryny. I tak sfery rządowe, klerykalne, arystokratyczne, wojskowe, urzędnicze, przemysłowe, gangsterskie nie utożsamiają się ideowo i organizacyjnie ze sferami robotniczymi, czyli proletariackimi, chłopskimi, meliniarskmi, dewianckimi, żebraczymi etc. Nie zawsze jednak sfery te koegzystują na zasadach nadanych niższej przez wyższą, a owe odstępstaw od reguły, to Powstanie spartakusa, Wojny Chłopskie w Niemczech, czy Rabacja Galicyjska, której to ślady odnajdziemy w sferach rustykalnych podkarpackich w powiedzeniu: "Pamiętacie, chłopy, rok czterdziesty szósty, jak my panów kijami tłukli w Zapusty?"... Jednakowoż łącznikiem tej (czasem dramtycznej) odrębności sfer była i jest sfera towarzyska, w której dochodzi do zbliżeń różnych kategorii i z różnymi skutkami, pomiędzy sferami poselskimi, ministerialnymi, literackimi, przestępczymi, biznesowymi, nierządnymi, kościelnymi i teatralnymi, a wszystko to obraca się w sferze dociekań i obserwacji sfer dziennikarskich, czyli fakto-medialno-twórczych. Bo przecież sfera perwersji i sensacji jest chlebem powszednim mas, a przysłowie to komentuje: "Sowa mądra głowa"...

Była też zawsze nad nami atmosfera, w której spalają się meteoryty i płoną zorze polarne, a do której pompowane są dymy i wyziewy radioaktywne. Zaś obszar, w którym żyć nam przyszło wraz z innymi stworzeniami, czyli kreaturami, nazwano uczenie biosferą. Kiedy człowiek pobudował na obliczu ziemi twory swej racjonalnej myśli, powstała technosfera. Z wymienioną poprzednio nie koegzystuje ona w najlepszej harmonii, lecz w sferze burzy i naporu. Dodać, więc trzeba, że kosmosfera, przylegająca do ziemskiej atmosfery w jej warstwach wyższych, służy niezliczonym aktom eksploracyjnym i eksperymentom szpiegowsko-militarno-łącznościowym, co zaś owocuje powstaniem nowej sfery - ekskrementosfery, bo Homo Exploratus wydala także w kosmosie i po ludzku go "dekoruje", dodać należy...

Jak każde zwierzę stadne, choć z wkladką intelektualną, człowiek wyznacza swój rewir na obliczu ziemi, choć nie tylko, czyli sferę wpływów. I tak rusek wyznacza rewir w Donbasie, Jankes w wielu punktach globu, bo ma licencję (nie pisaną) światowego żandarma, zaś fanatyczny dżichadowiec z ISIS brukuje Bliski Wschód głowami Giaurów, pierwej ściętymi rytualnie i udostępnionymi na seansach video by YouTube. Spośród wszystkich znanych gatunków ziemskich Homo Devotius czyni to najbardziej radykalnie i destruktywnie. Niestety, jak uczy nas praktyka, wszystko, co ludzkie jest obce idei wszelkiej harmonii ze sferą pozaludzką, a także wszelkim wartościom zwanym ludzkimi, ale chyba nie trafnie, bo chyba anielskimi, nieprawdaż? Ale jest na to odpowiedź. Jakże to Pan i władca może wsłuchiwać się w biadolenia poddanych, skoro zawsze ma rację, gdyż pochodzi z wyższej sfery, na pewno zaś wyższej perfidii i sztuki utrzymania władzy, bo to wystarczy, rządzą bowiem "prwa dżungli", a sfery piekielne zacierają ręce, jeśli istnieją...

I tak w sferze domysłu pozostaje to, co będzie za kilkadziesiąt lat sferą naszych bezpośrednich zainteresowań i doświadczeń egzystencjalnych, kiedy biosfera odtwarzana będzie jedynie w sferze wyobraźni, a Homo Destructivus będzie przypominał Sapiens jedynie w zapiskach historycznych. Na nasze nieszczęście dylemat ów nie wzbudza powszechnego zainteresowania, gdyż jego temat nie należy do sfery zjawisk przyjemnych, zaś pieczałowicie hodowana sfera głupoty ludzkiej zawsze łaknie niezasłużonych przyjemności, a preteksty do refleksji traktuje jako sferę spiskową. Ale to właśnie głupota jest nieświadomą matką zła wszelkiego i największym grzechem ludzkim!

Jak widać człowiek skazany jest na sferyczność, w nią uwikłany i nie leży to w sferze realnych możliwości, aby jego żywot toczył się poza jakąkolwiek sferą. Już z tego tylko względu, że brak tlenu atmosferycznego spowodowałby zaraz ustanie jego wszelkich czynności życiowych. Można też wspomnieć o niezbywalnej sferze ładu publicznego, który zamieniony w sferę społecznych niepokoi uniemożliwia pracę pracowitym obywatelom i modlitwę obywatelom pobożnym. Tak to wygląda z punktu widzenia interesu sfer państwowych, gdyż bezsensowna praca i bezmyślna modlitwa nie licują ze sferą samorealizacji człowieka, która wymaga twórczego niepokoju, a także swery duchowej, zupełnie passe w świetle "uniwersalnego konsumpcjonizmu". A zatem wsferowstąpienie jest tak nieodzownym atrybutem życia ludzkiego, jak postawa dwunożna i dar myślenia, owocujący bombą atomową lub sztuczną nerką...

Jest jednak sfera naszego życia, bez której moglibyśmy się śmiało obejść. Ba, bez niej moglibyśmy dumnie nosić głowy szlachetnie uwikłani w wyższe sfery egzystencji. Tą zaś sferą, która nie przynosi nam splendoru, ani demonicznej aury, jest pospolicie nudna, monotonna i tępa jak katarynka, mocna jak cios siekierą lub "bejzbolem", lecz wszechogarniająca i nieujarzmiona prawem i gniewną oracją kościólka, czyli sfera chamstwa. Jawi się ona jako wielogłowa hydra, która przenika swymi mackami wszelkie sfery życia, a więc przedszkola i szkoły, miejskie ulice, szacowne mury uczelni, korytarze i sypialnie koszar, bary i kawiarnie, dworce i poczekalnie, mieszkania prywatne i biura, tramwaje i pociągi, gmachy rządowe i domy publiczne, wsie i miasta, a na ostatek świat cały, choć są krainy, gdzie pleni się szczególnie obficie. Poczynając od kołyski, a kończąc na “dębowej jesionce” człowiek w dorzeczu Wisły zanurzony jest w sferze chamstwa, jak w środowisku macierzystym, jak w oczywistej scenografii życia, czy też lekkostrawnym koktajlu semiotycznym, redukującym narrację komunikacyjną do kilku równoważników zdań i całej gamy wulgaryzmów. Chamstwo jest wielkim, uniwersalnym spoiwem kultury masowej końca wieku atomu i poczatku wieku iPhona, czyli końca złudzeń o szlachetności kondycji człowieka. Zza wszystkich węgłów domów, z ekranów i okien, z plakatów reklamowych i miejsc publicznych, sejmu i szaletów, Sowy i Przyjaciół, czy też aren sportowych, gdzie to nasze "Orły" napierdalają ruskich i żabojadów, no nie, takoż z łam gazet, wywidaów z gwiazdami (dać wreszcei głos planetom!) i migawek sportowych, z bezczelnym uśmieszkiem, z przekleństwem na ustach, z pogardą w spojrzeniu, z twardym butem na nodze i kijem bejzbolowym w ręku, przylepiony do manekina ciała wraz z błazeńską garderobą, łypie na nas, wyzbyty cech ludzkich, pysk chama...

Cham jest wszędzie. Chamskie porykiwania i steki plugawych przekleństw słychać dniem i nocą. Na oczach i uszach starców, matek, dzieci, pracowników nauki, emerytowanych oficerów i pełnosprawnych strażaków, pod bokiem władzy, na przekór zasadom katechizmu i kodeksu karnego, cham wylewa potoki werbalnych nieczystości, cham nastaje na nietykalność ludzką, cham niszczy i dezorganizuje przestrzeń publiczną, cham zaśmieca nasze życie toksycznym wyziewem. Cham nie boi się niczego, bo jest szmatławym bohaterem naszych czasów, na widok którego spuszcza bezradnie głowę obywatel i porozumiewawczo uśmiecha się policjant, bo są “kolesiami” z tej samej dzielni, bo "lubieją" laczować i "marszczyć freda", jeden zawodowo, a drugi amatorsko. I wokó isze grobowa, spokój grabaża, jak makiem w żyłę dał, bo na chama nie ma bata, nie ma siły pacyfikującej, jest zakulisowa zgoda, bo bycie cool, trendy, to chamstwo!

To cham dyktuje swe prawa posłusznie milczącym i bezsilnym. Agresja chamstwa jest powszechnie tolerowana, jak indyjska święta krowa i paserskie przetrzymywanie prywatnej własności, zagrabionej przez komunistów, przez aparat administracyjny III RP, aby nie powstala "klasa średnia", konkurencja dla "elyty". Ludzie normalni, myślący i operujący językiem wolnym od chamskiego zaśmiecenia, zepchnięci są do defensywy i bezradni wobec zalewu słownych ekskrementów. Nie ma społecznych i prawnych mechanizmów obrony przed epidemią chamstwa. Jesteśmy świadkiem chamskiego zaszczucia sfer nie “na topie”, które nie akceptują chamstwa jako formy życia codziennego. Ale nad Wisłą rządzi także, niewidocznie Pani ...

Jeśli w mediach eufemistycznie wygłusza się chamskie kwestie i wszelkie formy wulgaryzmów, to dlaczego inne miejsca publiczne mogą być bezkarnie narażone na zalew łysoglacego i tępopyskiego chamstwa? Bo cham jest siłą przewodnią nowych czasów, o tak! Siłą napędową prymitywnych sfer konsumenckich wszelkich tandetnych i toksycznych produktów maskultury, biocyborgów, wyznawców, stylu życia “be cool” i “fuck off”, młodzieżowych tumanów snobujących się na filmowych i estradowych raperów, czyli "madafakeró", uliczników i rzezimieszków, których patronką jest "gnat", karta kredytowa, iPhon, gra komputerowa i “kurwa mać”. Wyczyszczonych z wszelkich odruchów wyższych uczuć i elementarnej inteligencji, tępych i niewolniczych replikatorów zwyrodniałych bohaterów mediów i wirtualnej przestrzeni, zapełnionej różnymi formami karykatury, czyli mentalnym i moralnym człekokształtnym kałem. Ten epitet jest tu całkiem na miejscu, to nie wulgaryzm, to rzetelny opis zjawiska, tak...

                                                                      *

c.d.n

AntoniK

Zobacz galerię zdjęć:

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo