Wilk Miejski Wilk Miejski
656
BLOG

Zamach Majowy wczoraj i dziś

Wilk Miejski Wilk Miejski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Jest 12 maja 1926 roku, Warszawa, Most Poniatowskiego, napięta sytuacja, na wieżyczka mostu karabiny maszynowe wojsk wiernych Marszałkowi, na moście czeka Prezydent Wojciechowski, proponujący decydującą rozmowę z „przebudzonym ze snu w Sulejówku” Marszałkowi Piłsudskiemu. Za chwilę rozstrzygną się losy Zamachu Majowego, a de facto Wojny Domowej w Warszawie, bolesnego przelania krwi bratniej. Dochodzi godzina  17.00, szwoleżerowie rozsuwają samochody z barykady przed mostem. Przez lukę przejeżdżają dwa auta. Wysiadają z nich marszałek Piłsudski i towarzyszący mu oficerowie: adiutant por. Michał Galiński, gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, ppłk Kazimierz Stamirowski, mjr Włodzimierz Jaroszewicz i pozostali oficerowie. Marszałek w ich otoczeniu rusza w stronę Prezydenta RP.
Ochraniający prezydenta szwoleżerowie i ich oficerowie obawiają się podstępu, porwania prezydenta Wojciechowskiego. Kilku oficerów wyciąga pistolety z kabur. Podchorążowie mają bacznie obserwować oficerów otaczających Piłsudskiego, a w przypadku, gdyby próbowali grozić prezydentowi lub próbować go porwać, podchorążowie mają otworzyć do nich ogień. To już zwiastuje emocje trudne do okiełznania…

Piłsudski jednak nie zamyśla aresztować, czy straszyć słownie prezydenta Wojciechowskiego. Przecież tych teraz wrogich sobie ludzi łączą wspomnienia wielu lat młodości spędzonych w pepeesowskiej konspiracji, pamięć wspólnej walki o niepodległość, zagrożenia przez carską ochranę. Marszałek jest dobrej myśli, liczy, że prezydent da się przekonać, ulegnie autorytetowi Ziuka, a więc rychło zdymisjonuje rząd Witosa. Przecież to Wojciechowski zabiegał o spotkanie na moście, a zatem ma w perspektywie opcję „dogadania się”. Niestety, prawda jest inna...

Aktorzy dramatu, Piłsudski i Wojciechowski stają naprzeciw siebie, w odległości kilkunastu metrów od swoich świt. Nie podają sobie rąk. Są sztywni, ale pod maską oficjalności kipią nerwy trzymane na wodzy…

- Stoję na straży honoru wojska polskiego - zaczyna rozmowę prezydent.

Słowa te wyprowadzają marszałka z równowagi. Łapie prezydenta za rękaw.

- No, no, tylko nie w ten sposób! - Piłsudski chrypi wściekle zduszonym głosem.

Wojciechowski oswobadza się z uścisku i oświadcza:

- Reprezentuję tutaj Polskę, żądam dochodzenia swoich pretensji na drodze legalnej, żądam kategorycznej odpowiedzi na odezwę rządu.

- Dla mnie droga legalna zamknięta. Panie prezydencie, niech mnie pan puści! Nic panu nie będzie! - prosi nerwowo Marszałek.

- To nie o mnie chodzi, tylko o Polskę - odpowiada Wojciechowski.

Prezydent obchodzi Piłsudskiego i podchodzi do szpaleru podchorążych. Staje przed dowodzącym podchorążymi mjr. Porwitem i mówi w te słowa:

- Niech pan wykonuje otrzymane rozkazy. Potem woła do podchorążych: "Żołnierze, spełnijcie swój obowiązek!"

Potem Prezydent, nie dostrzega już Marszałka, wsiada do samochodu i odjeżdża. Piłsudski zostaje bez odpowiedzi...

Po dłuższej chwili namysłu Marszałek próbuje przekonać mjr. Porwita, aby przepuścił jego oddziały. Major odpowiada spokojnie:

- Nie mogę, panie marszałku!

Piłsudski pyta majora, czy pamięta, od kogo dostał noszony na piersi krzyż Virtuti Militari. Porwit dostał go od Piłsudskiego, ale niewzruszony odmawia przepuszczenia szwoleżerów. Piłsudski podchodzi do podchorążych leżących na bruku za gotowymi do strzału karabinami maszynowymi.

- Dzieci mi chcieli pozabijać! - rzuca w ich kierunku. Gra na emocjach żołnierzy. Ale do  aluzja do realnego wydarzenia opisywanego w dzisiejszych porannych gazetach, do nocnego zamachu na jego willę w Sulejówku. Podchorążowie nie reagują.

- Będziecie strzelać, chłopcy? - pyta marszałek.

- Mamy rozkaz pana prezydenta - odpowiadają. Kapitan Kazimierz Pająk, dowodzący starszymi rocznikami podchorążych nie wytrzymuje nerwowo i wykrzykuje rozkaz: "Ładować broń!". Marszałek zasmucony odwraca się, podchodzi do północnej balustrady mostu. Stoi zmęczony, pobladły, oparty plecami i milcząc długo patrzy w dal przed siebie. Prosił o pozwolenie na przejście nie dlatego, że nie ma innego sposobu, by przedostać się z Pragi na prawy brzeg Wisły. Marszałek chce rozwiązania pokojowego, wie dobrze, że jego oddziały mogą otworzyć sobie drogę siłą. Ale to oznacza strzelaninę i ofiary, przelanie krwi polskiej. Dużo ofiar. Teraz już wie, na nic jego autorytet, zasługi i dobre imię, nie będzie powrotu do przeszłości, do spokoju, do zasłużonej emerytury od wielkiej polityki. Dziś wieczorem nie zjedzie na kolację do Sulejówka. Czuje podskórnie dramat. Będzie wojna domowa…

- Zostawiam wam tu Wieniawę. Nie postrzelajcie się. Ja tu jeszcze wrócę - mówi Piłsudski bez przekonania i wraca do samochodu...

I stało się. Po nieudanych próbach mediacji na Moście Poniatowskiego i w obliczu nieugiętości Prezydenta Wojciechowskiego, 12 maja 1926 roku w godzinach wieczornych zbuntowane wojska Marszałka Józefa Piłsudskiego rozpoczęły szturm na lewobrzeżną Warszawę. Po kilkuletniej politycznej „emeryturze” zaszyty w Sulejówku były Naczelnik Państwa i Pierwszy Marszałek Polski, pogromca Bolszewików w 1920 roku, postanowił powrócić do władzy, uczynić porządek na scenie politycznej. Oto opinia Piłsudskiego o stanie rzeczy w państwie, który to zmusza go do reakcji: „Gdy dookoła nas wre wszędzie kłótnia i zawiść partyjna, gdy dygoce i rozpala się niechęć dzielnicowa, trudno, by żołnierz był spokojny". Jednak przyczyny jego dramatycznego wystąpienia były bardzo złożone. Nieskuteczny, wadliwy system demokracji parlamentarnej określany mianem „sejmowładztwa”, wszechogarniające "partyjniactwo", nepotyzm i prywata polityków, uzasadniały zdaniem Piłsudskiego natychmiastowe podjęcie „odpowiednich czynności historycznych”. Tak to określa: „Staję do walki, tak jak poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści”. Jednak bezpośrednim impulsem do jego wystąpienia było odtworzenie koalicji "Chjeno-Piasta" i powołanie trzeciego rządu Wincentego Witosa, co ostatecznie pozbawiło go nadziei na naturalne uporządkowanie spraw polskich.” Polska musi unikać ryzykownych eksperymentów. Ryzykanctwa lewicy i prawicy są w równowadze u nas, czego dowodzi ta słaba większość, wskutek której uchwala się marne ustawy. Nie polityką partyj Polska może się dźwignąć”. Piłsudski przygotowywał się zatem do przewrotu. Chciał wrócić do władzy, chciał w myśl idei „.Polska, sami Polacy to twierdzili, nierządem stoi. Polska to jest prywata, Polska to jest zła wola. Polska to jest anarchia”, owej anarchii i partyjniackiemu egoizmowi się przeciwstawić. Nie mógł uczynić tego na drodze parlamentarnej, zbyt długo i zbyt mocno krytykował porządek konstytucyjny i całą klasę polityczną. Musiał wybrać inne rozwiązanie – zamach stanu i dyktaturę. Czy było to myślenie dobre i dla polski zbawienne, czy modna na ten czas myśl o „władzy mocnej ręki”, można dyskutować i znajdą się zwolennicy obu teorii.

Dla zrozumienia intencji Marszałka ważnym problemem jest ocena świadomości konsekwencji planowanych działań. Piłsudskiemu na pewno nie zależało na rozlewie krwi i walkach zbrojnych w stolicy. Prawdopodobnie liczył, że jego wystąpienie ograniczy się do zbrojnej demonstracji, która skłoni prezydenta Stanisława Wojciechowskiego do zdymisjonowania gabinetu Witosa i powierzenia marszałkowi lub komuś przez niego wskazanemu misji tworzenia rządu. Przeliczył się, nie wziął pod uwagę, jak bardzo „wypadł z obiegu”, na ile stał się Matuzalemem i bardziej reliktem, niż żywym, liczącym się aktorem sceny politycznej. Zatem, nie stało się jednak wedle jego woli, nie stało się nic, co mogłoby legalną władzę rzucić na kolana i skierować do polskiej Kanossy. Dlatego po pamiętnym spotkaniu z prezydentem na moście Poniatowskiego, powyżej opisanym, Marszalek i jego zamachowcy zdali sobie sprawę z tego, że nie ma już dla nich odwrotu…

Trzydniowe walki w Warszawie pochłonęły 379 ofiar śmiertelnych w tym 164 cywilów. 920 osób zostało rannych. Zniszczeniu uległy niektóre budynki i drogi. To była regularna wojna domowa, tankietki i armaty na ulicach Warszawy, śmierć cywili, rozpacz i niedowierzanie Warszawiaków wobec niespodzianie przelanej krwi bratniej. Zamachowcy, posiadający przewagę militarną w Stolicy, mający poparcie formacji lewicowych i większą przychylność Warszawiaków, zwyciężyli i tak woli Piłsudskiego stało się zadość. Pomogły w tym błędy w dowodzeniu po stronie rządowej i słabsze morale i wyszkolenie legalnych oddziałów, w przewadze podchorążych. W wyniku militarnej klęski Prezydent i rząd podali się do dymisji, a pełniący obowiązki głowy państwa marszałek Sejmu Maciej Rataj doprowadził do wygaszenia konfliktu. Pozostały ofiary, blizny pamięci, dramat rozlanej krwi polskiej i pytanie o sens tego dramatycznego konfliktu…

W kolejną rocznicę tamtych wydarzeń warto stawiać pytania o ocenę zamachu majowego. Powtarzalność podobnych zjawisk w Europie i niemal powszechny kryzys demokracji parlamentarnej w latach dwudziestych, nie mogą być wystarczającym usprawiedliwieniem zamachu, tym bardziej że najważniejszą jego konsekwencją było ustanowienie reżimu autorytarnego. Niewątpliwie  każda zbrojna próba obalenia demokratycznego ustroju musi być oceniana jednoznacznie negatywnie. Do dziś dnia dyskutuje się i uznaje za „mniejsze zło” funkcjonowanie „ułomnej demokracji” czyli państwa opartego na władzy nepotycznej, lekceważeniu racji obywatelskich, partyjniackim egoizmie, prywacie i powszechnej korupcji, która niszczy prestiż władzy i bezczelnie eksploatuje obywateli, niż zastępowanie tego stanu rzeczy dyktaturą monopartyjną czy wojskową. Mamy współczesne przykłady, że formy sprzeciwu obywatelskiego wobec wynaturzonej demokracji, czyli strajki i masowe demonstracje, mogą przynieść efekt pozytywny (patrz niedawne „rewolucyjne” przemiany na Węgrzech) i oddolna, obywatelska presja na struktury władzy może je skutecznie poddać „sanacji”, nie koniecznie przez Berezę Kartuską…

Próba sprawiedliwej i uczciwej oceny przewrotu nie jest możliwa w oderwaniu od jego następstw, bez kontekstu historycznego i bez konsekwencji gospodarczych zaistniałych w Polsce Sanacyjnej. Trudne i wstydliwe jest postrzeganie owych wydarzeń w kontekście Brześcia, Berezy czy Golędzinowa. Musimy pamiętać jednocześnie, oceniając przewrót majowy 1926 roku, mając w pamięci wydarzenia wcześniejsze, jak choćby wypadki krakowskie, czyli walki zbrojne między robotnikami, a policją i wojskiem w dniu 6 listopada 1923 roku w Krakowie, czy też śmierć prezydenta Narutowicza z ręki naszczutego zamachowca. Zapewne Piłsudski, stary choleryk, ale prawdziwy patriota, chciał dobra Polski, zamierzał „dać klapsa demokracji” nauczyć ją porządku i poszanowania obowiązków wobec obywatela, ale nie "zmierzył sił na zamiary", otworzył drzwi dla poczynań dyktatorskich. Dla nas, współczesnych, znających historię, wypada postawić ważne i nieco przewrotne pytanie, a mianowicie, czy zamach Piłsudskiego nie uchronił Polski przed zgoła większym niebezpieczeństwem, przed rozkładem państwa, fermentem społecznym i upadkiem gospodarczy. Czy powstały by takie ośrodki przemysłowe, jak COP, Mościce, zakłady zbrojeniowe w Radomiu, czy powstanie przedsiębiorstwa Państwowe Zaklady lkotnicze w Lublinie i magistrali kolejowej Śląsk – Gdynia. Przecież nie wiemy, bez alternatywnego wizjonerstwa, czy dalsze targi polityczne, partyjniackie przepychanki, kolejne kryzysy rządowe, częste zmiany gabinetów i permanentna wręcz rotacja ministrów, w połączeniu kryzysem gospodarczym, politycznymi niepokojami w Europie (narodziny faszyzmu i nazizmu, zagrożenie bolszewickie) i narastającymi konfliktami społecznymi nie sprowadziłyby na Drugą Rzeczpospolitą znacznie większych niebezpieczeństw. To dylemat nie rozstrzygnięty. A jakie wnioski na dziś?

Dla nas z owych wydarzeń historycznych wynika przestroga: nie czekajmy, aż władza sama się „przetasuje”, umocni kosztem ubezwłasnowolnienia społeczeństwa, pozbawi nas narzędzi skutecznej aktywności społecznej, teraz w imię „obrony demokracji” czy „walki z terroryzmem”, bowiem zawsze mamy pod ręką takie wypróbowane metody manifestowania „nieposłuszeństwa obywatelskiego”, jak strajk powszechny, masowe demonstracje, petycje obywatelskie dochodzone drogą sądową, bojkot ułomnego prawa, zbiorowa odmowa np. kupowania produktów nieetycznie działających firm, zawsze w dobrym stylu, bez przemocy i dewastacji, w sposób godny prawdziwych obywateli, którzy odnoszą się do kontrpartnerów z szacunkiem należnym każdemu człowiekowi. Jedynie wymuszenia na państwie postawy i prawnej regulacji owej funkcji, jako „spółdzielni usługowej dla obywateli” świadczącej mu usługi za wnoszone opłaty w postaci podatków. A wtedy nad naszymi głowami nie będzie przewrotów, zamachów, „wojen na górze” czy bierności obywateli wobec nepotyzmu i arogancji władzy, bo rządzący wykonywać będą nasze „zlecenia”, ot co! Demokracja, z nazwy, a nie praktyki, to władza ludu, nie pośrednia, przez partyjnych, gołosłownych cwaniaków, ale tych spośród nas, co maja kompetencję, są uczciwi, zorganizowani życiowo i skutecznie realizujący się społecznie. O czym mówimy? O Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, o władzy ludzi uczciwych i kompetentnych, a nie partyjniackich malwersantów i darmozjadów. To nasza potrzeba chwili!

AntoniK

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura