Motto:
Głosuj na Zagłobę lub Pana Twardowskiego!
Byle tylko nie na Komoruskiego!
AntoniK
Na bezrybiu i rak rybą.
Przysłowie
Wybiera nie ten, kto wrzuca kartkę do urny,
Ale ten, kto liczy głosy
Stalin
Ten tekst, to nie wyborcza agitka, także nie wskazywanie „jedynie słusznego kandydata”, to nie wyliczanie zasług tego na urzędzie i wskazywanie na marność wszelkich kontrkandydatów, albo też, mówienie o chamstwie, mentalnej nędzy, czy razwiedzczym uwikłaniu owego sternika nawy państwowej i niesłychanych przewagach i przymiotach kandydujących na stolec, płci obojga i barw politycznych wszelkich, także nie, i na pewno nie jest to forum wygłaszania mądrości ponadczasowej, że dzięki mechanizmom demokratycznym w Kraju nad Wisłą rządzą obywatele poprzez swych przedstawicieli… To jest moja krótka, gorzka i ironiczna zarazem refleksja, że mechanizmy demokracji, uzupełnione stalinowską wkładką instrukcji wyborczej i budowaniem „nierzeczywistości” przez firmę produkującą „fakty medialne”, zwaną „media resortowe”, są jedynie teatrem manipulacji, cynizmu politycznego, a co za tym idzie - upokorzeń i ludzkich iluzji, wynikających z odwiecznej nadziei, że żyjemy w Ojczyźnie i Pan Prezydent jest wyrazicielem i obrońcą polskiej racji stanu… Jak rzewnie przekonuje nas znany pieśniarz o zacięciu refleksyjnym o tym: „o, jaka piękna jest ojczyzna nasza z lotu ptaka”, wielu z nas, obywateli społeczności nadwiślańskiej, tych o marnych kwalifikacjach mentalnych, wierzy, iż ojczyzna nasza piękna jest także z perspektywy lotu kufla w barze, gumowej kuli w kierunku górnika, czy psa do rowu z pędzącego samochodu, takoż lotu akumulatora zużytego w ostępy lasu państwowego (na razie jeszcze!). Wierzą oni, że żyją w kraju demokratycznym, gdzie bezstronne, prawdomówne media, polskie fabryki biorące pożyczki w polskich bankach, aby rozwijać polską gospodarkę i ci w pocie czoła realizujący polską rację stanu politycy, myślą tylko o ich dobru, a swą misję traktują jako „obowiązek wobec swego wyborcy” i niezbywalne dobro Ojczyzny… Niestety bezkrytyczna wiara czyni z ludzi barany i świnie, a to niezbyt chwalebne wzorce osobowościowe.
Lata długie, bo już jest ich na koncie 26, czyli czas po tzw. transformacji systemowej, czyli kadrowego przegrupowania aparatczyków i ludzi resortu, zmiana ich roli na sterujące zza kulis „szare eminencje”, zaś na polityczną scenę oddelegowanie „poprawnych politycznie” (sfotografowanych z białym misiem - Wałęsą) solidaruchów (nie wymienię, wstydu oszczędzę, choć wyróżnię mistrza "informacji wybiórczej", tow. Michnika) i niezbyt zbrukanych kałem ideologicznym „młodych aktywistów” PZPR, czyli Kwaśniewskich, Milerów czy Kaliszy (czy znacie bajkę o Kaliszu? Jeśli nie, zapytajcie policjanta, on Wam prawdę powie, ot co!), nauczyły nas nielicznych, że bez wzięcia spraw w obywatelskie ręce, czyli zrealizowania nad Wisłą scenariusza węgierskiego, nie strącimy ze sceny politycznej tych, co się wybrali do obsługi syndykalnej „Masy upadłościowej państwa, zwanej III RP” i tej władzy nie oddadzą dobrowolnie, mając do swej dyspozycji zaadoptowane do tego celu mechanizmy wyborcze i zablokowane wszelkie mechanizmy referendalne, aby obywatel, nauczony w PRL, że „wyżej dupy nie podskoczysz” uznał to za credo polityczne „PRL bis”, czyli rzeczonej III RP i nie miał złudzeń, wiedzial, że jego "rozsądna" rola, to grillowanie, picie na umór i bicie żon i dziatek, póki nie ma stosownej ustawy, a tradycja jest. Zaś myślenie o "obywatelskiej aktywności", to przecie zwyczajna anarchia, brak wiary w postępowy charakter przemian w Polsce (Ludowej)...
Dobiega kresu farsa (dez)informacyjna, zwana prezydencką kampanią wyborczą w naszym umiłowanym kraju położonym nad Wisła, przez historyków zwanym III RP, przez dotykających mentalnie realiów systemowych – Ubekistanem nazywanym, nie bez kozery przecież... Miliony z kieszeni podatników, czyli naszych, poszły w błoto, błoto intelektualnych wydmuszek, obiecanek o arbuzach na dębie, wyświechtanych sloganów, zapewnień o wizycie u Pana Twardowskiego na Księżycu i o cudownej przemianie kawalerii pancernej w buławy jądrowe, obietnic, że jeśli nie znani z deklaracji „dobijacze watah”, to właśnie on, Burning Cat, zrobi wreszcie porządek z Wielkim Lustratorem i Preziem, czy też ten, co z nippońskiego krzesła ponad poziom szogunowy wystrzela, jak gajowy do zająca i głosi z pianą na ustach o potrzebie „spokoju i bezpieczeństwa”, słowem ów stek frazesów bez pokrycia, mowa-trawa (jednak nie o właściwościach euforycznych, a piekielnie tumaniących), z jednym godnym uwagi, realistycznym wyjątkiem (potwierdzającym zresztą ową regułę), że jednomandatowe okręgi wyborcze zbliżają bardziej obywatela i jego wolę kreowania rzeczywistości społecznej do swego przedstawiciela, bardziej niż aktualny stan rzeczy, dający pole do popisu partyjniackiej hucpie… Nasze wyrwane obcęgami podatków grube miliony, poszły na rozkurz, poszły na igrce plebejskie, na łopatki, wiaderka i inne akcesoria sprawiające, aby w politycznej piaskownicy gromadka dziesięciu przenoszonych embrionów politycznych i jeden żeński egzemplarza warzywny, urodziwy zresztą, zabawiły się dobrze, jak przedszkolaki, choć w atmosferze powagi i dziejowej misji, o ironio!
No, bo jak to można nazwać inaczej, niż przedszkolną zabawą w "komórki do wynajęcia", tym razem zmodyfikowaną do rozgrywki o stolec prezydencki pod żyrandolem w Pałacu Namiestnikowskim. To czysta, ludyczna farsa, kabaret polityczny, kiedy to Kobieta Bakłażan głosi potrzebę legalizacji cannabis indica, popularnej Marihuany, bo to przecie kiełbasa wyborcza, bowiem na urzędzie (hipotetycznie usadowiwszy się) zapomni, tak jak wcześniej siedziała cicho w tej kwestii, zaś inny towarzysz zabawy, Brązowy, pragnie intronizować Chrystusa Króla i wyposażyć polską armię w głowice atomowe, zapewne ucieszy to Putina i da Polsce pomyślność, no a rzeczony Komoruski, ongiś, jako p.o. prezydenta stający na trybunie (dys)honorowej w Moskwie w towarzystwie Putina i 20 innych „głaskaczy Niedźwiedzia” w uświęconym dniu 9 Maja AD 2010, bo eto „dień pobiedy w wielikoj, otczestwiennoj wajnie”, dziś zaś robiąc „kosmetyczny gest niechęci” (nie samodzielnie, pod dyktando Unii) i nie wpuszczając do III RP jego „Nocnych Wików”, nie dlatego, że obnoszą wraże symbole sowieckiej, totalitarnej nekrofilii, ale "nie wiedzą jaką trasą i gdzie jadą", co nie zmienia jednakowoż jego kursu, bo kto "dał palec Diabłu (służbom specjalnym)", ten wie, że mocno trzymają za rękę i "nieomylnie" prowadzą! Zatem ten "mąż opatrznościowy" jest pewny swego, bowiem ma silną wiarę (popartą praktyką), że system, który reprezentuje utrzyma go przy władzy, gdyż jego funkcjonariusze głosy tak zliczą, aby nie poszły pod niebiosy, ale do folwarku Gajowego i razwiedczej rodziny jego, o tak... I nie myślcie, że coś zdziała Duda, choć taki przyzwoity i amerykański, bowiem: „był duda, była duda, miał dudy, miał, ale te dudy, nie były dudy, bo ten duda od innego dudy te dudy miał”, tak niestety, bowiem liczą się soliści grający o władzę jedynie na własnym (remontowym w Samarze) sprzęcie, ot co!
I jeszcze jedno. Weźcie ze sobą długopisy, bowiem plaga komisyjnych znikopisów może w ten sposób być powstrzymana, choć nie zmieni to faktu (może osłabi efekt), że na innych etapach elekcji zadziała mechanizm „jedynej słuszności”. Z dziarskim pozdrowieniem: a chuj z błazeństwem tego zaścianka, na pohybel głupocie i spodleniu! Żegna się na krótko z nadzieją (siostrą cierpliwych), że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, jak szydło z wora, ot co! -
AntoniK
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka