I choć wydaje się to zwyczajnym absurdem, nic nie wiemy, jako społeczność nadwiślańska zatruta toksyną dezinformacji „faktów medialnych”, o wspaniałych kartach historii najnowszej, polskim bohaterstwie i znakomitych zwycięstwach podczas II Wojny Światowej. Czy znane są nam z adaptacji filmowych (dla Amerykanów II WŚ, to kopalnia tematów bohaterskich i sławiących dumę i potęgę ich armii) takie wydarzenia i osoby, jak bohaterskie i zwycięskie starcia z Niemcami we wrześniu 1939 pod Mokrą, Jordanowem, Wizną, Różanem, Krasnobrodem, Jaworowem czy Kockiem, obronę norweskiego Narvika, następnie udział polskich lotników w obronie Wielkiej Brytanii przed zmasowanym atakiem Luftwaffe jesienią 1940, czy też o misji Jana Karskiego w USA odkrywającego realia holokaustu, o bohaterskiej walce i haniebnej śmierci Rotmistrza Pileckiego, o „Operacji Ostra Brama”, czyli wyzwoleniu Wilna przez AK w 1944, czy o zwycięskim boju „Czarnych Diabłów”, pancerniaków gen. Maczka pod Falles w Normandii, wyzwalania Holandii, czy zdobycia Bolonii i Ancony przez II Korpus gen. Andersa? Można mnożyć przykłady, ale odpowiedź na pytanie o ten zastanawiający i bulwersujący brak zainteresowania kinematografii III RP tematami chwalebnymi i budującymi dumę narodową jest jedna – nie ma woli politycznej, nie ma świadomości polskiej racji stanu, powiedzmy mocnej - jest zdrada polskich wartości i obowiązku propagowania prawdziwej historii! Zatem to świadomie nie ma środków na realizację takich filmów, są natomiast na produkcję filmów jawnie antypolskich i taki stan rzeczy trwać będzie nadal, jeśli nie obudzimy się przed nadchodzącymi wyborami i nie powiemy NIE polityce zależności od nacisków zewnętrznych i niesuwerennej polityce fałszywej "promocji" Polski uprawianej przez aktualnie rządzący „układ trzymający władzę”. Tyle refleksji, wracajmy do naszej oddolnej misji przypominania chwalebnych, sztucznie zapomnianych kart historii naszej, bo to nasz polski, obywatelski obowiązek!
Holiszów, to niewielka miejscowość położona w pobliżu czeskiego Pilzna. W 1945 roku znajdował się tam niemiecki obóz koncentracyjny (filia obozu w Flossenbürgu), w którym pod strażą ponad 200 SS-manów i sadystycznych strażniczek przebywało około 1000 więźniarek - Polek, Francuzek, Belgijek, Holenderek, ale przede wszystkim Żydówek. Los tych ostatnich - mimo że wojna dobiegała końca - był okrutnie przesądzony. Dwa baraki zostały wydzielone i oprawcy spędzili tam żydowskie kobiety (ok. 300 więźniarek), otoczone drutem kolczastym pod prądem, a w ich sąsiedztwie stały beczki z benzyną, aby niebawem dokonać się miał akt bestialskiego spalenia żywcem zamkniętych tam, skatowanych i wycieńczonych kobiet. To komendant obozu - Gerhard Lichtenau, posłuszny kat, zamierzał wykonać ostatni rozkaz Hitlera i tuż przed wyzwoleniem eksterminować te nieszczęsne kobiety. Ale nie stało się zadość sadystycznym, obłędnym planom, bowiem jak spod ziemi zjawiła się w obozie Brygada Świętokrzyska i położyła kres ludobójstwu, wymierzając także sprawiedliwość katom…
W dniu 5 maja 1945 roku żołnierze NSZ, którzy przedostali się do Czech poprzez objęte wojną terytorium Śląska, podeszli pod obóz od strony lasu, a po rozpoznani, że jest pora posiłku, natychmiastowym, udanym atakiem wtargnęli do obozu Holiszów, gdzie rozpoczęli piorunującą akcję zbrojną. Wzięli do niewoli stołujących się SS-manów i strażniczki więzienne, zaś batalion 204 przystąpił do szturmu bunkrów z CKM-ami, które bez strat w ludziach zdobył i wziął do niewoli załogi. Wszystkich dyżurujących w obozie SS-manów atakowano z broni maszynowej i obrzucano granatami, więc w błyskawicznym tempie, nie dłużej, niż w 15 minut, obóz był wyzwolony, a jego sadystyczna kadra stanęła posłusznie w dwuszeregu na placu apelowym…
Jeden z żołnierzy NSZ, który uczestniczył w tej akcji tak opisał swoje wrażenia: - Cienie ludzkie przybrane w pasiaste suknie przypadają ustami do twardych i zmęczonych rąk żołnierskich z pocałunkiem wdzięczności za odzyskaną wolność. Wolność! Czy można temu wierzyć po długich miesiącach katorgi i niewoli? Po obrazach bestialskiego bicia i dzikiego znęcania się nad więźniarkami - patrzeć dziś na oprawców błagających z płaczem o darowanie życia… A jak widział to „cudowne ocalenie” dowódca Brygady - Antoni Szacki „Bohun”: - Radość ich z odzyskanej wolności była tak wielka, że trudno mi opisać wrażenia, jakie wtedy przeżyłem patrząc na wynędzniałe w pasiakach postacie, rozpromienione szczęściem. Zapanował niesamowity hałas, powstały z mieszaniny radosnego śmiechu, głośnego płaczu, krzyków i bieganiny. Podbiegł do mnie mój adiutant z meldunkiem, że po lewej stronie znajdują się dwa baraki, podwójnie otoczone płotem z drutu kolczastego pod prądem. Natychmiast kazałem przyprowadzić komendanta obozu i wyłączyć prąd elektryczny. Na moje pytanie o powód odizolowania dwóch baraków, odpowiedział, że na rozkaz Hitlera są w nich zamknięte więźniarki pochodzenia żydowskiego. Budynki te wraz z kobietami miały być oblane benzyną i spalone w momencie zbliżenia się wojsk amerykańskich…
Żołnierz Brygady Świętokrzyskiej rozcięli bezpieczne już druty, następnie podeszli pod baraki i otworzyli ich drzwi. Oddajmy raz jeszcze głos „Bohunowi”: - Z mroków budynku wydostawał się potworny odór wydzielin ludzkich zmieszany z wonią rozkładających się trupów. Z tych czeluści wypełzały na światło dzienne z wielkim płaczem radości, pozostałe przy życiu kobiety. Ze słabości nie mogły ustać na nogach. Patrząc na nie myślałem nad zwyrodnieniem natury ludzkiej. W tym czasie podczołgała się do moich nóg jedna z więźniarek i zaczęła całować moje stopy. Wyciągnęła jakieś zawiniątko i podając mi powiedziała:
- Udało mi się przed Niemcami schować dolary. Chcę je panu teraz podarować w dowód wdzięczności za uratowanie życia.
- Zwracając jej w gazetę zawinięte pieniądze, odpowiedziałem, że jestem już wynagrodzony tym, że udało mi się uratować tyle żyć ludzkich... Tak właśnie, bezinteresownie i wielkodusznie, objawił się honor polskiego żołnierza NSZ, przez kłamców i oszczerców nazywanego „antysemitą”. Jak długo jeszcze?
Na pewno owe nieludzkie, dantejskie sceny sprawiły, że żołnierze NSZ nie czekali na „majestat prawa”, ale w okolicznościach ewidentnej, niesłychanej zbrodni sami zdecydowali się zostać "karzącym ramieniem sprawiedliwości". Zatem nie patyczkowali się z SS-manami i parafrazując, po marksistowsku, wypłacili „każdemu według zasług”. Najgorszych oprawców, których wskazały im kobiety, od razu odprowadzili na bok i na miejscu rozstrzelali. W ten sposób zginął między innymi "Kat Holiszowa", czyli sam komendant Gerhard Lichtenau. Nie będę tego komentował, ale znanych jest wiele faktów, jak to „sprawiedliwe sądy” ocaliły od zasłużonej kary wielu nazistowskich zbrodniarzy i oprawców. Tu zaś, „sprawiedliwości stało się zadość”…
Kto o tych bohaterskich, ocalających życie niewinnym, umęczonym kobietom, czynom zbrojnym Brygady Świętokrzyskiej wie dziś w Polsce? Nie będę się silił na procentowy szacunek, ale na pewno będą to promile. To haniebne! Nie uczy się bowiem w szkołach o tym niezwykłym wyczynie żołnierzy NSZ, nie pisze się w gazetach, bo tego nie lansuje "władza w Polsce", TVP milczy w ramach "politycznej poprawności" o wielu bohaterach i chwalebnych kartach polskiej historii, a tegoroczne obchody 70-tej rocznicy wyzwolenia obozu w Holiszowie miały kameralny, skromny charakter, zaś inicjatorami byli sami kombatanci, wspomagani przez lokalne władze czeskie, a nie rząd III RP. To wielce wymowne!
Jakie stąd refleksje? Doprowadźmy wspólną, obywatelską inicjatywą, aby Polski Instytut Sztuki Filmowej sfinansował na temat wyzwolenia Holiszowa (i wielu innych, wielkich, chwalebnych zwycięstw oręża polskiego na przestrzeni wieków i wkładu Polaków w dorobek kultury i nauki świata!) epicką, wielkonakładową produkcję, przywracającą współczesnym pamięć historyczną, a rząd Polski (nie w Polsce!) zwrócił się do instytutu Yad Vashem z prośbą o nadanie wszystkim żołnierzom NSZ wyzwalającym Holiszów tytułu Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Byłoby to wielce sprawiedliwe!
Jest jednak dylemat. Część środowisk patriotycznych potępia tę formację za zawarcie taktycznego porozumienia z Niemcami i wycofanie się z Polski u boku Wehrmachtu (to był zabieg strategiczny, a Niemcy chcieli zlikwidować Brygadę, ale wywiad jej działał dobrze i sami szkopi, zwłaszcza mordercy w czarnych mundurach - SS w Holiszowie doznali sprawiedliwości losu, tak!). Warto, zatem pamiętać, że gdyby nie ten układ, a przypomnijmy słowa Jezusa: "bądźcie łagodni jak gołębice, a przebiegli, jak węże", większość żołnierzy NSZ zostałaby zamordowana przez NKWD. Zatem 5 maja 1945 roku Brygada Świętokrzyska nie znalazłaby się pod Holiszowem, z misją ratowania życia, tylko w rowach śmierci z kulą w głowie. Łatwo jest sądzić, więc ewangelicznie – kto pierwszy rzuci kamień? Rozum nakazuje jednak rzucić hasło: „Wieczna chwała Bohaterom!”, ot co!
*
Antoni Kozłowski
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura