Wilk Miejski Wilk Miejski
277
BLOG

NIEBIAŃSKI KLUCZ FRANCUSKI DO WIEDZY

Wilk Miejski Wilk Miejski Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

 

 

Niebiański Klucz Francuski

czyli

mistyczna egzegeza Ksiąg Świętego Przymierza

przez szewca

Jakoba Boehme

poczyniona, a we trzynastu księgach wierszem białym ze wstępem stosownym podana dla spragnionych Prawdy.

 

Dzieło znalezione pod postacią manuskryptu we młynie wodnym we wsi Zawidów położonym, wiosną A.D. 1997

 i współczesnemu odbiorcy ku twórczej recepcji przywrócone przez

 

AntoniKa

 

w celu refleksji pbudzenia i umysłu przeczyszczenia.Amen

 

                                                                      *

 

Spis odsłon mistycznych:

 

 

  1. Mowa wstępna
  2. Księga Genessis
  3. Księga Exodus
  4. Księga Leviticus
  5. Księga Jozuego
  6. Księga Hioba
  7. Pieśń nad Pieśniami
  8. Księga Eklezjastesa
  9. Księga Daniela
  10. Księga Ezechiela
  11. Księga Jonasza
  12. Ewangelia esseńska
  13. List św. Pawła do Koryntian
  14.  Apokalipsa św. Jana

 

                                                               *

 

 

Mowa wstępna spisana przez oświeconego jasnością bożą, skierowana ku wszystkim tym, którzy łakną sprawiedliwości i wiedzy.

 

Ja, Jakob Boehme,chłop śląski i szewc z wyuczenia, urodziłem się w Starym Zawidowie koło Zgorzelca A.D. 1575. Podłej kondycji człowiekiem będąc i zawód mierny wykonując, zapragnąłem swą ziemską kondycyję marną przekroczyć i wiedzy wyższej z utęsknieniem wyglądałem. Nie pobierałem nauk u mistrza, bo miałem nadzieję w Bogu. Duch spada na ludzi, jak jastrząb na zająca i nikt nie zna godziny swego wydania na słodką męczarnię oświecenia. I tak oto kiedym, but zelując, zdzielił się młotkiem w palec, otoczyła mnie światłość Boga i odkryty został przede mną na moment sens ziemskiego żywota. Poznawszy tedy swe prawdziwe powołanie i zstąpiwszy do krainy ducha nie porzuciłem swej skromnej kondycji, bom nie był ćwiczon w żadnej sztuce wysokiej, jeno z pracy rąk własnych byt rodziny wspierałem i naprzeciw boskiemu światłu wytrwale dążyłem. Jąłem przeto poznawać rok po roku sprawy zakryte, które Bóg pozwalał wydobyć mi z odwiecznej skarbnicy obrazów duszy. Bo droga do jedności bożej wiedzie przez wielość świata. Kiedym zaś zawalenie się mostu na Nysie na oczy własne zobaczył, pojąłem, że sprawy tego świata za boską przyczyną rozgrywają się nagle i niespodziewanie, przeto zawsze gotowym być trzeba do złożenia raportu z plonu swego życia. Bo czujność jeno pozwala widzieć życie i śmierć jako jedno. Wierząc więc, że tchnienie Ducha Świętego nie baczy na szlif szkolny i wysokie urodzenie, zawierzyłem temu, com oczyma duszy obaczył i spisałem, jako opis ścieżki wiodącej ku Światłu. A głoszę to publicznie, aby z kolan powstali galernicy wiary i radości bożej doświadczyli. Tedy AD 1624 będąc u kresu ziemskiego oddalenia od światłości bożej powiadam: kto ma uszy do słuchania niechaj je przemyje!

 

 

 

1. Wiosną A.D. 1600, kiedym w polu był i na oziminę patrzał, otworzyła się przede mną Księga Genessis i tom zrozumiał:

 

“A kiedy Jahwe zakazał pożywać ludziom owocu wiedzy, Ewa poczuła głód poznania. I zjadłszy jabłko zobaczyła, że wąż jest fallicznością Jahwe, zaś sam Bóg Gniewny, to prowincjonalny demiurg, zamykający ducha w rozdartej i śmiertelnej materii. I rzekła Adamowi, że zły jest Ten, który płcią rozdzielił ich ciała i schował światło Ducha w lochu materii. I zrozumieli, że wiedzieć, to znaczy więcej, niż spać słodko. Na to zawrzał gniewem srogi asur Jahwe i wyrzucił ludzi z raju bezgranicznej głupoty na kamienistą pustynię prawdy. Lecz przewrotnie zainfekował ich umysły wirusem matołectwa, aby zawsze w twarz prawdzie spojrzeć się obawiali, a jeno stale doświadczali jej następstw bolesnych. Bo prawda zawsze boli, lecz także wyzwala, choć tylko mężnych i niepokornych.

I oto w ten sposób wpojona im została niechęć do Prawdy, jako przyczyny niedoli i idei wiedzy zgubnej, bo bezsilnej. Tak, więc oni i pokolenia wyprowadzone z ich lędźwi, cierpiąc i tułając się nieustannie, poszukują jeno słodkich miraży głupoty, zaś Prawdy boją się, jak ognia piekielnego. Bo Prawda może wyzwalać, ale też przerażać, może oświecać, ale takoż wypełniać lękiem i bezsiłą. Bowiem Prawda, to matka silnych Duchem... Odnajdują, więc swe pocieszenie w operach mydlanych, faktach zawiniętych w gazetę lub głoszonych z ambon w panierce fałszu tudzież w wirtualnych świątyniach iluzji. I wiszą radośnie u cytrynowego, mentolowego i medialnego cycka głupoty i czują radość życia podobną tej, co syty pies i marabut doświadcza. Amen.”

 

 

 

2. Oddając urynę pod dębem kole swego obejścia latem A.D 1602 takom Księgę Exodus z nagła oświecon zrozumiałem:

 

“A kiedy wyprowadził Mojżesz lud Izraela z Egiptu, błąkał się z nim po pustyni lat 40, aby wymarli wszyscy, którzy w kraju niewoli poznali innych bogów. Albowiem, kto zna innych bogów i posiada inną wiarę nie może być posłuszny Jahwe. Bo moc i splendor Jahwe zasadza się na głupocie wyznawcy, a nie jego metafizycznym rozgarnięciu. Na koniec, więc Mojżesz wespół z Aaronem i innymi consilieri znającymi ceremonialną magię Egiptu, wstąpił na górę Synaj i zainstalował tam fajerwerk gigantyczny. I uczynił widowisko wielkie i przerażające, aby trwogą umysły ludu spętawszy, zainstalować w nich bez oporów podwaliny jedynie słusznego porządku i wyznania miłego Jahwe, co mu jego przykazania na kamieniu wypalił i na dwa korce zasad podzielił, a liczba ich była 9, jeno św. Eclesia rozbiła 9-te na człony dwa  i kapłanom swym tak głosić przykazała...

A kiedy Mojżesz zstąpił z góry z kodeksem prawa zwanym przykazaniami, wytracił ostatnich innowierców, co w konwulsjach radości i upojeniu winem cześć oddawali mocom natury pod postacią fallicznego byka i na on czas nastała myśl jedna i trwoga jedna. Kto zaś trwożyć się nie chciał i własny rozum ku zbadaniu spraw przedwiecznych sposobił, ten jako wróg Pana i ludu wybranego wytracany był mieczem lub kamieniem. Bo ten prostuje ścieżki Panu, kto wytraca wszelkie owce błąkające się po manowcach i zwierzchnością pasterza pogardzające, aby nastała jedna owczarnia i jeden Pasterz Elektryczny. Rządził tedy Jahwe swą owczarnią, jako ów Elektryczny Pasterz z Arki Przymierza. A do obsługi jej wynajął fachowy personel firmy “Levi and Sons Electrical Corporation” w stroje ochronne, prąd nie przewodzące odzianych. I rządzi tak po dni nasze, bo póki pasterza, póty stada pod słońcem tej ziemi. Amen.”

 

 

3. Na rynku w Zgorzelcu gęsi kupując A.D. 1604 pojąłem z nagła Księgę Powtórzonego Prawa, a tak mi się ona otwarła:

 

“I mówił Jahwe głosem smoka do ludu wybranego:

- Jeśli nie usłuchasz głosu Pana twego i nie będziesz pilnie spełniał ustaw jego, przyjdą na ciebie i dosięgną cię takie oto przekleństwa:

Przeklęty będziesz w mieście i na polu. Przeklęty dom twój, napletek i czajnik elektryczny. Uderzy cię Pan suchotami, rdzą zbożową i inwazją prionów na mózg twój. Niebo stanie się namiotem cyrkowym, a ziemia zadeptaną trybuną stadionu Heisel.

Dotknie cię Pan wrzodem egipskim, guzem odbytnicy, przerostem prostaty, rakiem wymiona i kołtunem włosów pachowych, zaś w mózg twój wejdzie w czarnym cylindrze Pan Altzheimer.

Porazi cię Pan obłędem, ślepotą rzeczy, tak że przed telewizorem w południe i o północy siedzieć będziesz. Kiedy dom opuścisz ciemność na drogach i mostach umysł twój opajęczy, a wtedy samochód na traktor nastanie grzmiąco, a pałka zbója na głowę niewinnego.

Zaręczysz się i poślubisz kobietę, a ona czynić będzie sromotę z drugą kobietą, a na członka twego nastawać będzie inny mężczyzna. Dziecię twe klej jadowity wąchać będzie i emerytów ograbiać. I oszalejesz na widok tego, co widzieć będą oczy twoje.

A nieszczęście odjęte ci będzie, kiedy napełnisz oczy swe blaskiem szat mych kapłanów i obfitością towarów w świątyniach supermarketów. Bo są one po to, abyś uwierzył, nasycając swe trzewia i gromadząc substancję, że tylko Pan jest dobry, bo jeden i bezkonkurencyjny, zaś złe wszelkie inne patenty na życie wieczne i teokracje czterojajeczne, politeizmem zwane, a żywioły natury uosabiające. Bo złą jest natura pod wszelką postacią, a dobry Pan. Amen.”

 

 

 

4. W Wigilię Bożego Narodzenia A.D. 1608 gdym krowę doił takom Księgę Jozuego odczytał bezsłownie:

 

“I kazał przypalić Jozue podeszwy stóp pojmanego kapłana Baala, aby ten wyjawił mu tajemnicę swej ziemi, by miasto jego zgubić. I człek poddany męce srogiej rzekł mu ochryple:

- Za dni siedem Pan śmierci i podziemi Mot zatrzęsie ziemią i zwalą się mury Jerycha, a lud mój rozproszony będzie. Takem we śnie to widział.

I uradował się Jozue i głowę kapłana odrąbać kazał i na żerdź nabić, a ciało jego psom na pożarcie wydał. I nakazał nosić Arkę Przymierza wokół murów wrażego miasta i dąć w trąby, aby Pan dał siłę swemu ludowi, a śmierć Jerychu. Do miasta zaś posłał szpiegów, aby wiedzieć, jak bezpiecznie i sprawnie rzeź prowadzić. A przyjęła ich i chroniła przebiegła nierządnica Rahab. I runęły mury Jerycha wedle przepowiedni od wstrząsu ziemi, nie zaś od trąb zgiełku, lecz nikt tego w tumulcie wielkim nie spostrzegł. Wyciął tedy Jozue w pień miasto całe, jedną jeno nierządnicę zdradziecką Rahab zostawiając. I zapragnął pogromca Jerycha zakosztować umiejętności fachowych Rahab, jako że zdrajczyni ludu swego miła była Panu. I myślał Jozue, że wielki jest Pan jego, bo cudze zasługi sobie zapisuje i zdrajców swej ziemi czyni sobie miłymi.

Postanowił tedy Jozue po wsze czasy cudzomyśleć, cudzomieszkać i cudzożywić się ku chwale Pana. Bo godne to i sprawiedliwe z cudzego czynić swoje, jako czyni to tasiemiec, marabut i wesz, a Pan zawsze błogosławi wiernym sługom swoim. Lecz czynić to tak należy, aby lud ciemny myślał, że jest to jedynie słuszne, bo co inni mają, jest od zawsze własnością wybranego narodu, choć czasowo pod obcą okupacją przebywa. Amen.”

 

 

 

 

 

 

5. Nabywając skórę w mieście Wrocławiu A.D 1610 takie oto odczytanie Księgi Hioba postrzegłem, pismem ognistym na ladzie podane:

 

“I siedział Jahwe, Pan Zastępów, incognito w barze przekąskowym “Soma”, który służył jako pralnia brudnych intencji jego aryjskiemu bratu Indrze. Siedział i rozmawiał ze swym namiestnikiem ziemskim, Szatanem o interesach i sondażach opinii publicznej.

I dobrze było na Ziemi jako i w Niebie, bo zło kwitło bezkarnie, a dobro cymbałem brzmiącym jeno było. I tylko zatracony idealista Hiob obraz harmonii burzył. I rzekł Jahwe do Szatana, że dobry jest wyjątek potwierdzający regułę. A Szatan obstawał przy swoim, że jedynie słuszna jest reguła. I założyli się, co jest lepsze i poddali naiwnie posłusznego Hioba próbie okrutnej. I pozbawił go Jahwe wszystkiego, jeno nie złudzeń o własnej wielkości. A tarzający się w prochu ziemi i bagnie rozpaczy Hiob, tak zakrzyknął ku niebu:

- Wielki jesteś Panie, Boże mój! I chwalić cię nie przestanę, Bo zło Twoje jest większe od zła Szatana!

I uradował się Jahwe i zasmucił się Szatan, bo zrozumiał, że mieć koncesję, to nie to samo, co zasadę działania jamniczka ustanawiać i łamać ją dla kaprysu. Bo tylko ten jest wielki, kto cały biznes trzyma w łapie, co oznacza, że jest właścicielem kartelu. Bo zarządzanie biznesem tej ziemi, to nie stała kontrola i dozór mozolny, lecz takie umysłów zatrucie głupotą, że same z woli własnej zło dobrem nazywać będą, a demona bogiem. To jest bowiem wielką chwała Pana,  że ukrył swe potworne oblicze pod maską dobroci, a tym którzy zło widzą wskazał Szatana, jako zła sprawcę. I jedno jest prawo Pana: kto jest Panem - może wszystko, a kto nim nie jest, nie ma prawa wątpić w Jego dobroć. A moc ma prawo owo tak na niebie, jak i na ziemi, czyli w cyrku iluzji pomiędzy głupimi i ich dozorcami. Amen.”

 

 

6. Kiedym z szynku wracał słotną jesienią A. D. 1612 w łeb się o niską framugę wyrżnąwszy sens Pieśni nad Pieśniami z nagła poznałem:

 

“O, jakże piękna jesteś przyjaciółko moja, wódko kartoflana, pod niebem ziemi w dorzeczu Wisły i Odry wigoru ciałom i tępoty umysłom przydająca.

Szyja twa niczym łabędzia ponad stół dumnie stercząca. Piersi twe płaskie jako czoła chłopów i szewców chwalących twą słodycz otumaniania i smutków ukojenia. A na piersi twej dumnej naklejka kolorowa, niczym wrota świątyni perspektywę spełnienia zwiastujące.

O, jakże piękna jesteś przyjaciółko moja!

Serce twe szklane i krwi białej pełne, a tętniące w trzewiach i płucach spożywców bełkotem strasznym i rykiem wielkim, niczym lwa na pustyni i Behemota w szuwarach rzeki.

Srom twój, o przyjaciółko moja, bezwłosy, płynny i bezforemny, lecz porażone nim sromy niewieście otwierają się niczym włochate hamburgery, pożerać nasze hot-dogi wielce i zapalczywie skore.

Nogi twe chwiejne, wiotkie i na manowce prowadzące, gdzie pokładać się nam przyjdzie w jeziorach żygowin i u boku ciał bezimiennych, pierwej w głupocie i bezeceństwie się wytarzawszy.

O, jakże piękna jesteś przyjaciółko moja, wódko kartoflana, kurwo i Pani pochodów radosnych, korowodów ku przepaści dążących. Bo twoje jest królestwo i potęga i chwała na wieki, zanim spłyniesz wraz z rozumem w ścieki. Amen”.

 

 

7. Razu pewnego wiosną A.D. 1613, kiedym w zwierciadle siwiznę swych skroni obaczył i robak zagłady w sercu się poruszył, gorzkie przesłanie Księgi Eklezjastesa tak oto pojąłem:

 

“I rzekł mąż, który godność króla w Jerozolimie pełnił i człekiem bożym był przed ludem:

  • Marność nad marnościami i wszystko marność!

 

To co było, znowu się stanie.

To co krzywe, nie da się wyprostować.

To co zjedzone, w kał się przemieni.

Ludzie trudzą się mówieniem, lecz wszystko to marność.

Ludzie rodzą się, a inni ich zabijają.

Ludzie umierają , a inni się cieszą, że ich majątek posiądą.

Ludzie pożądają ludzi, a z nasienia nieszczęście ludzkie się rodzi.

Ludzie pracują, a inni odbierają owoce ich pracy.

- Wszystko to marność nad marnościami i jeszcze raz marność!

 

Ludzie tworzą wizerunki i teksty, a inni sprzedają je z zyskiem.

Ludzie rządzą, a inni w bydło na powrozach przemienieni.

Ludzie oszukują się, a kłamstwo dobrą monetą dźwięczy

Ludzie tworzą bogów, a nad nimi puste niebo i ziemia pożerająca istnienia niezliczone.

Ludzie plwają ze złości, a wiatr plwocinę w twarz im ciska.

  • Marność nad marnościami i wszystko marność!

 

Poznałem więc, że dla ludzi nie ma nic lepszego, jak radować się i używać kiedy tylko żyją.

Niech żyje więc bal na Titanicu i taniec na moście w Bredzie!

Niech żyje krzemowy “Nazisoft” wodę kartoflaną z mózgu nieletnich czyniący!

Niech żyje wódka “Absolut” i lekkostrawny “Godburger”! Niech żyje wszystko, co z pozoru wielkie, a małym na duchu podstępnie człowieka czyniące. Amen.”

 

 

8. Kiedym kota przy łowach na myszy w stodole swej obserwował A.D. 1616 taka esencja Księgi Daniela przed oczami się rozpostarła:

 

 “Daniel porwany wraz z ludem Izraela, skarbami świątyni i licznymi młodzieńcami wybranymi do specjalnych posług biesiadnych i cielesnych, został osadzony przez Nabuchodonozora w Babilonie. Tu służył dla uciech i pożytku króla. Zasłynął tedy Daniel na dworze królewskim jako wykładacz snów, pasjansów i płytek ceramicznych, gdyż Pan obdarzył go przenikliwym umysłem na bazie noktowizora “Światyj Borys” i ręką sprawną. I martwił się Daniel o lud swój, gdyż ten o Bogu swym zapomniał i tabliczki mnożenia łask bożych z gliny wypalonej co dnia nie powtarzał. A czas i uryna płynęły wytrwale i nieprzerwanie ku zgubie.

Lecz zdarzyło się potem, że król Belsazar wydał ucztę wielką, by przepychem swym porazić sługi i narody okoliczne. I stało się tak, że przeciw pysze króla napis ognisty na ścianie się pojawił, którego nikt pojąć nie zdołał. A brzmiał on: “Mane, Tekel, Fares”. A Daniel rzekł wieść królowi, gdyż jasno widział we dnie i w nocy: “biada ci królu, gdyż policzone są dni twoje, zważone zasługi twoje i Pers cię w niwecz obróci”. I zbladł król, a gdy czas upłynął Babilon przez Dariusza Persa został zdobyty. I nakazał Dariusz czcić siebie jako boga. A Daniel tego czynić nie chciał. A gdy Dariusz dowiedział się o tym, gniewem wielkim zapałał i Daniela do jaskini lwów wrzucić kazał. I przesiedział w jaskini lwów sługa boży Daniel przez dni trzy, a że spożył pierwej znaczną ilość czosnku i aurą smrodliwą otoczony był on dla lwów obrzydliwy.

A zdumiony Dariusz orzekł, że Daniel jest władcą zwierząt i sprzedał go z zyskiem zamorskiej firmie “Chory Wzwód”, aby człek niezwykły karierę planety filmowej rozpoczął. I żył Daniel szczęśliwy w ludzkiej skarlałej wyobraźni i hotelu “Ritz”, gdyż nie było dla niego miejsca w gospodzie “Pod Lutym Knurem”. Kto zaś w wieść tą nie wierzy, niech pamięta, że jest sokołem pośród wróbli. Lecz po próżnicy jeno, bo im rozum słabszy, tym wiara silniejsza, a spokój ducha większy i animalna radość istnienia pewna. Amen.”

 

 

9. Kiedym spotkał na podwórzu swego obejścia A.D. 1618 dziwnego człowieka o zielonej twarzy, tak oto objawiło mi się przesłanie Księgi Ezechiela:

 

“Kiedy sługa Pana, Ezechiel przebywał wśród wygnańców Izraela nad rzeką Kebar w kraju Assur, zdarzyło się piątego dnia miesiąca Nissan, że otworzyły się niebiosa i przybył do niego Pan Eksperymentu. A był to Jahwe, antropoid z planety "Morbus", krążącej wokół Psiej Gwiazdy, inaczej Syriuszem zwanej. A przybył on z misją pobrania materiału genetycznego i przekazania swemu namiestnikowi instrukcji obsługi narodu wybranego do eksperymentu.

I zabrał, organizator życia mas ziemskich i przybysz pozaziemski, na pokład pojazdu kosmicznego Ezechiela. I zdumiał się wielce prorok, bo widział jakoby czterech archaniołów w obłoku ognistym, a był to jeno obiekt techniczny, latający talerz fajansowy firmy “Kanikuła Golden Company”. Lecz kiedy otrzymał w prezencie od Jahwe gumę do żucia i kartę kredytową oblicze jego rozjaśnił uśmiech, a zdumienie ustąpiło miejsca radości serca w obliczu spełnienia. I rzekł do niego Pan Kosmonauta i Genetyk:

- Czy widziałeś synu człowieczy te obrzydliwości i symbole pustki życia? Ujrzysz jeszcze większe niż te! A uradują one twe serce i serca bliźnich twoich. Albowiem każda obrzydliwość i duchowa marność pod słońcem tej ziemi będzie człowiekowi słodka. Zaś wyznawcy gustów odmiennych wrzuceni będą pod koła lokomotywy historii.

I uradował się wielce Ezechiel, bo miał zły gust, a oko ślepe na sens życia z ducha, tedy dobry był przed Panem. Kto zaś przykładu z męża miłego Panu brać nie będzie, temu wypada jeno nurkować do świata równoległego przez czarną cieśń macicy duchowej inicjacji, aby stwierdzić, iż Królestwo nasze nie jest z tego świata, a świat genetycznego eksperymentu, to jeno więzienie dla galerników biologii, która jest lichą pałubą naszą, a nie duchową świątynią. Lecz dla wielu wygodniej i bezpiecznej jest kornie eksperymentowi podlegać, niż swego prawdziwego przeznaczenia doświadczać. Bo człek zawżdy wielki jest brzuchem, zaś mały duchem. Amen.”

 

 

10. Kiedym burzą zmysłów dotknięty wstąpiłem z kompanami do domu uciech wiosną A.D. 1620, taką oto wizję Księgi Jonaszana pośladku ladacznicy obaczyłem:

 

“I nakazał Pan prorokowi Jonaszowi udać się do Niniwy, aby dał on odpór moralnemu upadkowi mieszkańców miasta owego. I ociągał się w myśli swojej Jonasz przed Panem i z drogi zboczywszy do agencji towarzyskiej “Wieloryb” się udał. I oddawał się uciechom zmysłowym i wszetecznemu pijaństwu we wnętrzu domu schadzek przez dni trzy. A gdy syty był rozkoszy, wielki smutek nawiedził go i trwoga włosy zjeżyła. I posłyszał głos Pana srodze pytający:

- Dlaczego to Jonaszu, miast upadłych pouczać, nasienie swe w miejscu plugawym na ziemię rzucasz, jako ten obmierzły mi Onan?

I odrzekł mu strwożony wielce Jonasz:

- Czynię tak, bom człek słabej myśli i serca trwożnego. Alem dbały też jest w dziełach swych i baczę, by z prokreacji nierządnej człek zbędny nie został poczęty. Bo wielu jest ludzi zbędnych, zbędnego cierpienia i obrazy boskiej z tego wynikłej pod słońcem tej ziemi, bo chuć plugawa zawsze owoce marne wydaje.

I rozgniewał się Pan i wyrzucił krnąbrnego Jonasza z plugawego wnętrz “Wieloryba” i na pustynię posłał, aby w znoju upalnym ruszył ku Niniwie. I wszedłszy do Niniwy Jonasz nauczał, jak cierpieć i cierpienie innym zadawać, bo wszelka radość ludzka jest obmierzła przed obliczem Pana. Polecił też kapitanowi Ahabowi zapolować na “Wieloryba”, a kapitanowi Klossowi ściąć kasztany na placu Pigale.

Lecz Pan pouczył go, że od tych spraw są jego Archaniołowie, zaś on stać musi jeno na straży miłej mu posępności i bojaźni ludu, a przed radością cielesną go chronić, jako też przed występnym używaniem rozumu dla własnego pożytku, a więc przeciw Panu. Bo miły jest Panu człek gardzący sobą, a nie godnie myślący. Amen.”

 

 

11. Oto Apokryf esseński, który nabyłem od arabskiego kupca Ibn Hariba na rynku w Dreźnie A.D. 1621 i tak oto odczytałem:

 

“Rzekł Jezus: “Ze mnie wyszli, ale nie są ze mnie”. Albowiem zło wychodzi z dobra, a dobro ze zła. Kto ma baczenie na całość, nie zamknie się w martwym słowie, jak ślimak w skorupie. Zaprawdę, powiadam wam, Bóg w swej wieczności jest Wszystkim. Każdy przeto ma swą jasność i ciemność. Każdy wyłania się ogniście z wieczności i ma dzień zstąpienia w ciemność, co jasnością się staje. Wszystko wychodzi i wchodzi na powrót do Wieczności. Kto pożąda dla swej cząstkowości życia wiecznego, ten jest durniem i martwym za życia. A umysł jego, jako zasklepiony strąk nie obcuje z Wiecznością. Zaś człek prawdziwie żywy pokrywa ogierem świadomości klacz swej niepoznanej duszy. I to jest jego ziemskie wesele. Bo łączyć, nie dzielić, wyzwalać, nie w okowach trzymać i poznawać, a nie w mrokach bezrozumności, jako robak w mule pozostawać, jest człowiekowi godnym i sprawiedliwym. A ciała swego człowiek ku poznaniu światłości Ojca użyć nie może, lecz owo ciało nie jest pogardy godne i odrzucenia w poznaniu, bowiem ono jest jako gwiazdy, stworzenie całe, tudzież Niebo i ziemia, a boska moc żywiołu ducha poprzez nie przemawia i chwałę przedwieczną głosi. Przeto zew krwi jest boskim ogniem, który zbliża nas do wielkiego misterium żywiołów rozproszonych, lecz jeno oczyma duszy obejrzeć można chwałę jego Poruszyciela, choć ona to właśnie podróż życia w wehikule ciała odbywa. Tak zatem nie udręczenie ciała, lecz wielka przyjaźń z całością człowieczeństwa zaprasza ku nam boską Sofię, Mądrość Przedwieczną, która objawia nam całość bytu i jego Stwórcę przezeń przemawiającego. Bo ten poznaje, kto wszystko przyjmuje, a niczego nie odrzuca. Tako rzekłem. Amen.”

 

 

12. W drodze do Zgorzelca A.D. 1623, jako człek życiem sterany z nagła zaniemogłem i takie objawienie Listu św. Pawła do Koryntianmiałem:

 

“Nie pożywajcie nigdy - mówię wam - mięsa składanego w ofierze bałwanom, bo z niego jest gniew Pana, gaz gnilny w jelitach i nieczystość sumienia. Pożywajcie jedynie ciało Pana naszego i pijcie krew jego, bo tylko one są bez cholesterolu grzeszności. A gdy kto powie wam, że jest to kanibalizm i wampiryzm, to odpowiedzcie mu z podniesionym czołem:

- Ciało Pana naszego jest z mięsa wegetariańskiego, a krew jego jest bezkrwista i koszerna. Kto ciało jego pożywa i krew pije, ten odżywia się dietetycznie i zapewnia sobie życie wieczne w zdrowiu miłym Panu. Kto zaś sprzeciwia się owej diecie, ten dostanie skrętu jelit na tapczanie. Bo nasza dieta rytualna, jest jedynie strawna.

Zaś temu z naszych, który nie spożywa w pokorze i bezgranicznej wierze ciała Pana naszego, a podejrzewa, że bierze udział w symbolicznej ceremonii przemiany, jako wierzą owi poganie przeklęci, temu uroczyście i z urzędu swego, ogłaszamy:

- Ciała Pana naszego u nas dosyć, zaś warunki jego konserwacji wzorowe i służyć nam będzie do końca czasów. A jeśli zniszczą nam zapas nasi wrogowie, to na giełdzie towarowej sakramentów nabędziemy nowe, lecz jakościowo równe pierwotnemu i do spożycia przez wiernych wyśmienite. Możemy także skorzystać z formuły magicznej, którą przechowujemy w “Arce Papieża”, a która brzmi: “a słowo ciałem się stało i mieszkało między wami, a nawy Kościoła sternikami, na pożytek nasz i Kościoła całego, słusznie wytresowanego do życia kosztem ludu durnego”.

I jeśli usłyszy poganin i niedowiarek te słowa, to zrozumieją, że z nową generacją organizatorów życia mas mają tu do czynienia i wnet się nawrócą ze strachu, czyli rozum porzucą na rzecz spokoju. Bo wiara nie jest sprawą człowieka prostego, a uczonego w piśmie, a tych Ojciec Pana Naszego wyuczył biegle na swą chwałę i bojaźń wielką ludu ciemnego, na zgubę ducha wolnego i sen wieczny. Amen.”

 

 

13. Gdym słabością tknięty w łożnicy spoczywał zimą A.D. 1624, takie widzenie scen Apokalipsy św. Jana przed oczyma miałem:

 

“I zatrąbił anioł siódmy, a głos donośny ozwał się nad światem taką oto nowinę wieszczący:

- Oto Pan wielki o rdzeniu krzemowym i oku szklanym w posiadanie bierze ziemię! I będzie człek każdy czynił to, co Pan wirtualny nakaże, bo jego jest królestwo twardego dysku i potęga megabajta i chwała gry “Mortal Combat” na wieki, gdy już rozum spłynie w medialne ścieki i głupotę wszem odkryje, że ludzkość ma ryje, choć wielu wielbi Maryję, a dobre w złe się przemieni, gdy człek zżółknie przy jesieni ducha przygnieciony kamieniem brzucha.

I podniósł się tumult radosny wśród ludu, gdyż lud wysiłków umysłowych od zawsze czynić nie chciał, a na kręcące się wiatraczki i pierniczki uciechy, tudzież flaki wyprute i sromy wynicowane patrzeć z lubością pragnął. Wypełniły się tedy sny ojców i dziadów, bo oto stawał się człowiek larwą elektronicznie stymulowaną do ruchów bitnych i frykcyjnych. I nastał koniec czasów, który stał się początkiem czasów nowych, wielkich jak “Big Mac” i wspaniałych jak kaskada wodna w klozecie marki “Niagara”.

Lecz ostała się garstka sprawiedliwych pod Słońcem i Księżycem tej Ziemi, a ów znak odróżni ich od tłumu fantomów:

- W głowach ich cudzych myśli nie będzie, w kieszeniach pieniędzy cudzych, a własny rozum i wola własna poniosą ich ku światom nieznanym. A w żegludze tej przez ocean pełny znaków nowych, imion i wskazań, radości istnienia doświadczą, jako że żyć prawdziwie, to nieustannie stare przekraczać i fałszywemu wiary nie dawać, choć z tego jeno ucisk, pogarda i wygnanie. Lecz do czasu...

Bowiem inni, ci wygodnie uśpieni i zezwierzęceni, a łaski czekający, jako liście suche, zagrabieni na stos będą i spaleni w lufce przez obersturmbamfurrera Brunera podczas urlopu w Marienbadzie. Bo tako rzecze Zakon Lustra, a inni milczą, jako te ślepe owce. Amen.”

*

To rzekł szewc, Jakob Boehme, ku świetlistemu zapłodnieniu umysłów i reanimacji serc, nim oczy zamknął i odszedł w Światłość Wieczną, a ja wiernie powtórzyłem, bom moc i wielkość słów owych, krotochwilnie przybranych, poznał i uczynił to literackie ujawnienie dla zwycięstwa Prawdy...

                                                                 *

Tekst wydany jako tomik poetycki w nakładzie 120 egz. przez prywatnego sponsora. Gdynia 1999

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo