Jasność mroku
Leżąc na piasku plaży, z żółtą barwą
I groźnym morzem w oczach, kpimy z tych, co szydzą
Z ludzi idących biegiem rzek czerwonych,
I niszę słów drążymy w cykadowym cieniu,
Bo w naszym żółtym grobie fal i piasku
Wezwanie innej barwy cichnie w wichrze
Groźnym i hożym jak grób i jak morze
Śpiące naprzeciw siebie.
Księżycowe milczenia, przypływ szlifujący
Niemo ciche kanały, suchy pan przypływów
Zamknięty w żebrach pustyni i sztormu,
Winien uleczyć nasze wodne rany
Jednobarwnym spokojem;
Dylan Thomas
Miliony słów wyrzuconych
W semantyczny labirynt niezrozumienia
Niemocy werbalizowania odwiecznego Logosu
Podniosłej recytacji strof starego języka
Tego od transmisji vidyi
Wszystkie na próżno, w ziemię jałową bezsensu...
Nasze starania dotykania słowem sensu
Z nagła zbyły koncept, zatraciły kurs swej misji
Na ten czas hermetycznie zamkniętego
Opieczętowanego policyjnym zakazem
Oddzielonego bielmem głupoty na rozkaz
Wszechwidzącego oka Brahmana…
W czasach Kali Jugi
W podziemnych korytarzach
W ciemnym krwiobiegu avidyi
Przecząc przesłaniu świetlistej misji
Stały się jeno przezroczystym łajnem
Wydaliną podobną jelitowym produktom
Gazom wytłaczanym z płuc
Urynie użyźniającej zgniłe piekło kanalizacji
Tętniących zwojów jelit Molocha...
Wokół ofiary epidemii afazji, masowe produkty
Maszynerii do odcedzania tkanki
Martwej od żywej
Zgnilizny czasu, co zjada własne dzieci
Wyrywa im serca semantycznego balastu
Zamienia pasję i trwogę istnienia
W ciemny pomruk nasyconego instynktu…
W Dolinie Jozafata przybranej w baloniki
Wypełnionej szczebiotem i popierdywaniem klaunów
Ożywianych luminescencją ekranu
Zatem wypełnionej słuszną treścią
Powszechnym obfitowaniem
Cennych, bo skonsumowanych produktów istnienia
Ekskrementów znaczących ciągłość bytu...
W owym sterylnym, uszminkowanym zgnojeniu
Wypranych z semantycznej transmisji
Odartych ze skóry sensu egzemplarzy gatunku
Trwa godowy taniec żuków-gnojarzy
Na stalowej scenie Smorgonii we władzy Molocha…
Jeśli dołączysz bezrefleksyjnie
Bo instynkt stadny działa
Do trzody barwnych, laptopoidalnych matołków
Ekskursji radosnych skautów jelitowych
Płynących z zapałem w nicość
Wtedy niechybnie i zmysłowo namacalnie
Wielka ręka panwizji faktomedialnej
Wnikliwa macka cielska Matrixu
Otrze ci miłościwie pot z czoła
Zgasi bolesny zapał płonący w duszy
Zapewni bezpieczeństwo długiego konania...
Adoranci powszechnego kultu Wieloryba Absurdu
Wyrzuconego na brzeg animalnego spełnienia
Plażę przybraną w parasolki i stoliki witające
Zastępy chitynowych, choć opalonych, zombie
Wypartych z wielorybiej macicy wszechrozpłodu
Ku sztolniom wędrówek żuków gnojnej ziemi…
Jeśli na ekranie świadomości
Na zapleczu dekoracji ze stalowej wełny
Błyska Ci odwieczny kod spełnienia
Mistyczny neon wiecznej wskazówki
Jeśli dostrzegasz i rozumiesz szpikiem duszy
Semantyczny zastrzyk vidyi
Odwieczny Sens - TAT TWAM ASI
Wtedy nie imają się Ciebie
Plugawe macki Molocha
Nie zasysa Cię rozwarta vagina pożądania
Nierządnicy Babilońskiej z okładki tabloidu
Przechodzisz mimo, jak rdzeń w krainie cieni
Jak mnich w białym kimonie przez gnój świata
Nie pożera ciebie stalowa Hydra...
Jeśli już nie szukasz Boga
Bowiem on prowadzi Cię za rękę
A Ty rozumiesz taniec galaktyk
Czujesz zaśpiew Harfy Eolskiej
I poszum otwieranych stronic
Księgi Tajemnicy
Wiesz, co znaczy jasność mroku…
*
Ujeścisko, 21 kwietnia 2015 roku AntoniK
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura