Wolność była kiedyś utopią.
Dziś już nawet nie jest rzeczywistością.
Stanisław Jerzy Lec
Kiedy czytałem w „Tysolu”, czyli "Tygodniku Solidarność" w marcu 1990 roku, na ostatniej stronie mały artykuł, tłumaczenie prognozy amerykańskiego socjologa na temat przyszłości "transformacji ustrojowej PRL w Ubekistan”, otwarły mi się oczy. Ten naukowiec, publikujący w "wolnościowym gettcie campusa" finansowanym przez państwo, totalitarne państwo zapożyczone od niezależnego organu finansów pod szyldem Federalnej Rezerwy Walutowej, drukującej pieniądze, jak nalepki na piwo, państwa, co "zamówiło" zamach na WTC, aby rozpocząć "krucjatę antterrorystyczną" i otoczyć społeczeństwo policyjnym nadzorem, zredukować jego prawa obywatelskie, wiedział, że jego analiza nie zrobi światowej furory, ale przemówi do nielicznych. Do mnie przemówiła. Choć nie byłem przecież taki zielony, bowiem w 1980 roku, w Rzymie, usłyszałem od osoby kompetentnej, że "Rewolucja Solidarności", to przykrywka dla "rewolucji służb specjalnych", które się już dogadały, że komunizm upadnie, a zyskają na tym tylko elity władzy, dokonają "resetu" stref wpływów i kontroli surowców, zaś społeczeństwo będzie miało wdrukowany w świadomość mit o obaleniu komunizmu przez zryw społeczny, paszporty w szufladach, kluby fitness zamiast ZOMO-wskich "ścieżek zdrowia" i pełne pułki w sieciowych sklepach. Tak, więc ów tekst do reszty obalił lansowany propagandowo mit "ruchu robotniczego", rewolucji „Solidarności”, która broniła praw, pracowniczych i socjalnych, przywilejów robotników, godności pracy i wolności słowa, a swoją działalnością doprowadziła do „upadku komunizmu”, odsłonił bezlitośnie, choć marginalnie społecznie, odrażające kulisy transformacji, tak…
Jasnym, jak podczas eksplozji bomby atomowej, stało się, boleśnie i zawstydząjco, że "transformacja ustrojowa" odbyła się ponad naszymi głowami, sterowana z Moskwy i Waszyngtonu, pewnie i Tel Avivu, że nie zwyciężyliśmy, ale haniebnie przyjęliśmy jałmużnę (pseudo)demokracji i państwowej niezależności, hipermarkety i fast foody, tańce na lodzie i kabaret celebrycki, zaś służby i aparatczycy zapewnili sobie bezkarność, uwłaszczenie ekonomiczne i szantaż klasy rządzącej za pomocą prywatnych archiwów (patrz film w reż. Jacka Bromskiego "Uwikłani"), zaś "poprawni politycznie" opozycjoniści, wybrani przez Kiszczaka, sfotografowani z "Bolkiem", stali się "klasą rządzącą", stadkiem sterników nawy "państwa istniejącego teoretycznie", prowadzonych na smyczy Kiszczaków i Jaruzelskich, szantażujących teczkami kabaretowe kukiełki sceny politycznej III RP. Tak więc brutalnie nazywając rzeczy po imieniu: zwyciężyli cyniczni animatorzy zakulisowych transformacji ustrojowych (banksterzy i koncerny), decydenci światowego podziału kasy i strefu wpływów, a w Polsce, nie "Solidarność", o losie, a cyniczne "sprzysiężenie specsłużb i aparatczyków", uwłaszczone, bezkarne, szydzące z prawa, zapewniające "wypasione" emerytury swym pretorianom, tubę dezinformacji w mediach, a poszkodowanym przez system opozycjonistom i związkowcom, ludziom prawym - nędzę i zapomnienie. Żyjemy, zatem w przestrzeni hańby i klęski, a nie po zwycięstwie nad "imperium zła", w państwie demokratycznym, co zastąpiło "bezkrwawo" reżim komuny...
Uwierzyliśmy zbiorowo, niestety, w obraz nieprawdziwy, bowiem komunizm został zlikwidowany na mocy decyzji w centrali, na Kremlu, po konsultacji z Zachodem w Reykjaviku AD 1986. Zapewne "Rewolucja Solidarności" przyspieszyła agonię komunizmu, ale także "odkryła społeczne karty", pokazała rządzącym siłę społecznego zorganizowania, a więc potrzebę rozbicia owego solidaryzmu. Okres po stanie wojennym doprowadził także do "odcedzenia" grupy opozycjonistów "poprawnych politycznie", skłonnych wystąpić w wyreżyserowanej farssie tzw. "transformacji ustrojowej", w większości przypadków zwyczajnych TW. Dlatego w nowej rzeczywistości postkomunistycznej, jeszcze społecznie nie rozpoznanej, ale zainicjowanej reformoą gospodarczą pauperyzującą życie obywatela, a zwaną "programem Balcerowicza", de facto planem bankstera Sorosa i jego ekonomicznego "kondotiera", prof Sachsa, kiedy to natychmiast robotnik i organizacje pracownicze zostały zepchnięte na margines, pozbawione etosu solidarność ludzi pracy, a zapanował bezwzględny "kapitalizm republik bananowych", oligarchiczno-korupcyjny, bez klasy średniej, gdzie politycy i mafia kooperują, wojsko i policja strzeże interesu rządzących, a strajki, to przestępstwo...
A przecież to polscy robotnicy wielkoprzemysłowi, twórcy „Sierpnia '80”, którzy uważali się za główną siłę „Solidarności”, dumni byli ze swoich zakładów, w których praca była źródłem przywilejów i prestiżu, a siłą decydującą o ich "podmiotowości politycznej" była wielkość tych zakładów i ich robotnicza liczebność, potężny "pistolet strajkowy". Nawet "komuna" musiała się z nimi liczyć, a teraz, w "wolnej Polsce" przestali być siłą polityczną i stracili gwarancje pracy. Jak to się stało, co z ich zasługami dla destrukcji komunizmu, co z bezpieczeństwem socjalnym i godnością pracy? Teraz obwieszczono im ustami "wielkiego inkwizytora lewicowego humanizmu", reformatora ekonomii, destruktora pozycji pracującego człowieka, Balcerowicza, że ich zakłady są "kulą u nogi kapitalistycznej gospodarki" i na dodatek nie mają do nich żadnego prawa, są własnością państwa, mogą być zbankrutowane i sprzedane za grosze obcemu kapitałowi na maszyny, a ludzie na bruk, bez troski o ich byt i godność...
Nie pamiętam nazwiska tego "profetyka transformacji", socjologa z Kraju Kaczora Donalda, prowadzącej do PRLbis, ale pamiętam jego demonicznie trafne prognozy: zniszczenie wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, zniszczenie ruchu związkowego, ośmieszanie patriotyzmu i solidarności społecznej, zastępowanie tych postaw egoizmem, magią bełkotu medialnego, mitem konsumpcji, zniszczenie gospodarki polskiej, prywatyzacja resztek zniszczonego przemysłu przez inwestycje zagranicznego kapitału, zniszczenie PGR-ów, sprzedaż za bezcen upaństwowionej ziemi zagranicznym inwestorom, zamiast uczynienia z PGR-ów "spółdzielni akcjonariatu pracowniczego" i powołanie do życia wielkich farm produkcyjnych, gospodarowanych racjonalnie przez rolników-właścicieli. Sprywatyzowanie banków, czyli oddanie ich zagranicznemu kapitałowi, a zatem sterownie (sabotowanie) rozwojem polskiego przemysłu przez blokowanie pożyczek na sensowne inwestycje, zniszczenie przemysłu zbrojeniowego i zniesienie służby wojskowej, oddanie hut w obce ręce, a ci, Hindusi zresztą, już wiedzieli, jakie interesy zrobi się z Chinami w przygotowaniach do Olimpiady Pekin 2008. No i jeszcze redukcja armii dla osłabienia militarnego Polski, czyli przygotowanie do "stacjonowania sprzymierzonych wojsk", następnie zamrożenie zarobków dla ludzi wykształconych, aby ich praca była bliska stawki niewolniczej, a inżynierowie i informatycy, humaniści i pielęgniarki, ekonomiści i biolodzy pracowali w pralniach, sklepach warzywnych, czy warsztatach samochodowych, a nie budowli potencjał gospodarczy i naukowo-edukacyjny Polski, a jako alternatywę mieli emigrację i zasilanie potencjału cywilizacyjnego innych, bogatych krajów, jeszcze je ubogacając płacąc tam podatki, tak…
Reasumując - likwidacja znaczącego, konkurencyjnego potencjału przemysłowo-rolniczego Polski, uwłaszczenie elit komunistycznych i wypływ kapitału, wypracowanego w czasach PRL przez obywateli za granicę, upadek nauki i edukacji, pauperyzacja kultury zamkniętej w „klatce gender”, likwidacja znaczącej siły związków zawodowych, reklamowe nakręcenie wielkiej armii konsumentów dla towarów produkowanych na Zachodzie, uczynienie z Polski Bantustanu, to był projekt Kremla i Białego Domu, wizja obopólnej zgody na pauperyzację kraju, który zawsze, ideowo i geopolitycznie, „wadził” owym „wielkim draniom”. Tak, więc wizja UE, to nowy model "Sojedinionych Sztatów Jewropy", gdzie będą dwa kooperujące centra polityczne: Moskwa i Bruksela, ale nie w stanie wojny, a konkurencji i cichej współpracy kosztem "krajów kategorii B", czyli byłych wasali sowietów i czynienia wspólnych starań, aby wypchnąć Amerykanów z Europy, uzasadnić ich konkurencyjność, zbędność i „ingerencyjność”...
I choć ten plan nie jest już aktualny, Rosja putinowska jest jawnym agresorem, wojna na Ukrainie, zbrojenie i wspieranie wojskowe separatystów-bandytów odkryło jej karty, to jednak z Rosją się rozmawia, handluje i Rosję dozbraja, a „przed szereg” notorycznie wypycha się Polskę, aby była chłostana kacapskim sankcjami i oszczerczo wskazywana, jako winowajca wojny na Ukrainie. Czy to konsekwencje stanu rzeczy „słabemu wiatr zawsze w oczy”, czy ślepota na realne zagrożenia, odważnie wyartykułowane w sierpniu 2008 roku na wiecu w Tbilisi przez „Kartofla” (tak był definiowany przez przeciwników „mowy nienawiści”), czyli politycznie „wyeliminowanego” Prezydenta Polski, śp. Lecha Kaczyńskiego. Zastanówmy się, więc co jest polska racją stanu, a co jest biernym, przedmiotowym przesuwaniem naszych aktywów przez „politycznych krupierów” na stole „ruskiej ruletki”, obsługiwanej przez unijnych graczy nad naszymi głowami...
Tak, jesteśmy już we właściwym miejscu i we właściwej kondycji, wypatroszeni ekonomicznie i politycznie zmanipulowani. Tak prognozował w 1990 roku amerykański akademik o świadomości ekonomicznej i historycznej, którą "uczeni w piśmie" lub "autorytety moralne" nazywają teoriami spiskowymi, a są one de facto spiskiem silnych, czyli „równiejszych” wobec „równych”, a także władzy przeciw słabym, czyli obywatelom i dominacji (anty)wartości ekonomicznych nad prawami człowieka i potrzebami życia w godności i zdolności do samorealizacji. Mamy teraz to, co było planowane, a mamy ten "pasztet" dlatego, że do okrągłego stołu zasiedli "reformatorzy" z PZPR i skorumpowani przez nich ludzie opozycji, czyli już nie opozycji, a ludzie nikczemnej współpracy z aparatczykami, SBekami i funkcjonariuszami WSI przeciw polskiej racji stanu, godności pracy, niezależności gospodarczej i politycznej, polskiej bankowości i bezpieczeństwu militarnemu, tacy epigoni Radziwiłłów, specjaliści od rozrywania „postawu szkarłatnego sukna”, tak...
Polska „zdalnie sterowana” spełnia swą rolę w konstrukcji "Europy równych i równiejszych" i nie ma już większych szans, aby podobnie jak Węgry, wybić się na autonomię i partnerstwo w decyzjach unijnych. To fakt, że w perspektywie długoterminowego dofinansowania unijnego mamy obiecane niezłe fundusze, ale nie mówi się o naszych obowiązkowych wpłatach i sankcjach za niespełnianie norm unijnych, a wtedy nie będzie to taka różowa perspektywa. Nie mamy autonomii decyzyjnej, będziemy w dalszym ciągu ogniwem budowania "Nowej Europy", ateistycznej, odhumanizowanej, animalnie hedonistycznej, konsumpcyjnej, bezrefleksyjnej, zdebilałej obywatelsko, genderowskiej i antyrodzinnej, "Europy Mas Ludowych i Rządzących Elit". Nad naszymi głowami, bez naszej zgody, ale w całkowitej społecznej bierności, zbudowano Polskę, która jest karykaturą naszych oczekiwań, naszych zrywów wyzwoleńczych, naszych realnych prognoz zagospodarowania Ojczyzny nad Wisłą, cynicznie odwrócono wartości, a prawi stali się oszołomami, zaś miernoty i złodzieje, elitą władzy, zniszczono obywatelskie zorganizowanie, zniszczono sens i urodę życia…
A co w takiej konfiguracji wartości, szacunku dla tradycji i godności pracy w aktualnym układzie politycznym "Ubekistanu", co z bohaterami Podziemia Antykomunistycznego, ludźmi "Pierwszej Solidarności", wyznawcami etosu i godności pracy, działaczami walczącymi z komuną o "Rzeczpospolitą Samorządną" i silne, niezależne Związki Zawodowe, Polskę wolną i silną gospodarczo, no co z nimi? Jak to co, to przecież wyznawcy idei przemian politycznych kosztem "rozlewu krwi", "modelowe formy" awanturników, wichrzycieli, warchołów, oszołomów i wrogów spokoju społecznego i pojednania po "grubej kresce", a więc wrogowie postępu, "niewątpliwych osiągnięć Polski", świadomości europejskiej, postępowości genderowskiej, wyznawcy anachronizmu patriotycznego, nacjonaliści, faszyści, antysemici, "zaprzańcy wspólnej i nowoczesnej Europy", o ironio. Zatem tacy „zdrajcy” są świadomie i z premedytacją marginalizowani, upośledzani społecznie, dyskredytowani i ośmieszani przez establishment "Ubekistanu", tych sprzedawczyków i zdrajców, namiestników obcych interesów w Polsce….
A co my na to? Nie przedłużając i nie prognozując, są dwie drogi, wymuszenie na władzy prawnej i ekonomicznej opieki nad tymi "bohaterami czasów minionych i zakał współczesności", zorganizowanie się Polaków wokół idei międzyludzkiej solidarności i odbudowy społeczeństwa obywatelskiego. Będzie to społeczne, świadome wymuszenie, bo władza sam nie ma interesu ich wspierać. To będzie jednak trudne, bo fetowane „srebrne wesele” tzw. „odzyskania wolności”, czy pochówek Jaruzela, zdrajcy i mordercy, z honorami przysługującymi osobie bohatera, wyraźnie nam mówi, „kto tu rządzi” i kto zażarcie broni swych pozycji…
Ale nie tylko model protestów „głową w ścianę” mamy do dyspozycji. Zatem wzorując się na rosyjskim "Memoriale", związku byłych łagierników i więźniów politycznych, spróbujmy zainspirować naszych zdyskredytowanych przez władze "Ubekistanu" niezłomnych związkowców, działaczy patriotycznych, wszelkiej orientacji opozycjonistów antykomunistycznych i działaczy społecznych na rzecz ruchu związkowego i idei Samorządnej Polski, do zjednoczenia się „ponad podziałami” we wspólnej organizacji, licznej, mądrze i skutecznie działającej, zdolnej walczyć o swe niezbywalne prawa, stosować ideę samopomocy społecznej, głosić prawdę historyczną i prowadzić opiniotwórczą działalność polityczną, ale nie w formie partii, lecz Obywatelskiego Forum Polskiej Racji Stanu. Tak to widzę…
Na razie nie ma jasnej wizji organizacji "Kombatantów Pierwszej Solidarności", więc pozostaje nacisk na władzę, czyli wyrażanie naszej woli poprzez petycje i projekty ustaw. A skąd fundusze na ich wsparcie? A no stąd, że musi wreszcie sprawiedliwości społecznej stać się zadość i haniebne, astronomiczne renty i emerytury SBków, wywiadowców i exaparatczyków zostaną wyrównane do średniej krajowej, a cała nadwyżka z tak powstałych finansów ZUS pójdzie na uposażenie tych, co za Ojczyznę oddali swe zdrowie, a doznali losu odrzuconych i zapomnianych, o ironio i zgrozo, o wstydzie powszechny myślących ludzi nad Wisłą! A stanie się to tylko za przyczyną społecznego nacisku!
Dlatego raz jeszcze przypominam, a wyrażam zapewne opinię wielu, o pamięci i solidarności dla idei solidarności z tymi, co "onegdaj bohatery", a dziś w potrzebie i zapomnieniu, dziś, o ironio, w pogardzie i "wypisaniu z historii", bowiem w niej wstępują "słuszne politycznie" postacie: Wałęsowie, Geremki, Mazowieckie, Michniki, Bujaki etc., zachęcam, więc, do podpisania petycji o objęcie państwową opieka socjalną i otoczenie sprawiedliwą pamięcią historyczną prawdziwych bohaterów walki o prawdę i wolność, to nic nie kosztuje, a także organizowania się wokół tych, co tworzyli „pierwszą Solidarność”, a to już trudniej, wymaga odwagi i poświęcenia życiowej energii, ale ma wymiar naszej, oby stale rosnącej w siłę, świadomości i solidarności obywatelskiej! Musimy odbudować scenę polityczną, bowiem na obecnej widzimy taki pejzaż – pocioty magdalenkowe, na bezrybiu same raki, defraudanci, oszuści, manipulatorzy, mydłki intelektualne, a to nie nasi przedstawiciele! Czas chwycić za „miotłę historii”, oczyścić scenę!
Ale czas także na tworzenie lokalnej siły polityczno-gospodarczej, bloku państw w Europie Środkowej, Skandynawii i Bałkanach, aby swój status geopolityczny ze słabości w rozdrobnieniu, lokalności, samotności wobec Osi Moskwy, Berlina i Paryża, zamienić w znakomity strategicznie, skutecznie i roztropnie, wbity klin w strukturę tej Osi Równiejszych, sprawność zintegrowanego bloku politycznego, LIGI TRZECH MÓRZ, połączonego interesem obrony przed tymi "równiejszymi" w UE i dążeniami Rosji do odbudowy wpływów imperialnych. Zamiast uleganiu strategii "zdalnego sterowania z Brukseli", zajmijmy się solidarnie, regionalnie budowaniem bezpieczeństwa energetycznego, sieci infrastrukturalnej (transport wodny, drogowy i kolejowy, połączenia Północ - Południe), zbliżenia kulturowego, wymiany doświadczeń naukowych i technicznych, budowy sieci wymiany informacji i wiedzy wywiadowczej, dbałości o priorytety w wymianie handlowej i współdziałanie w wymianie doświadczeń w dziedzinie edukacji, opieki zdrowotnej i ekologii. Nie wolno nam, w obliczu realnych zagrożeń, pozostawać w rozdrobnieniu, bo to przecież naturalny odruch samoobronny, to współdziałać i budować solidarność regionalną, to powrót do zapomnianej idei stworzenia Międzymorza zaproponowanej przez Marszałka Piłsudskiego. Ale rozszerzonej o Pribałtykę, Finlandię i Norwegię, czyli Flankę Północną. Przecież on był politycznym geniuszem, wizjonerem, choć dla niektórych, na starość, politycznym despotą. Lecz pamiętajmy, jego myśl polityczna i zasługi dla Polski, nie mają szans, aby zostały zdezawuowane! Zatem Nowe Międzymorze, LIGA TRZECH MÓRZ, zjednoczona Europa Środkowa, Bałkany Chrześcijańskie i Skandynawia, to nasza bezpieczna, bogata i rokująca rozwój kulturowo-cywilizacyjny konfiguracja solidarnych państw, tworzących wespół liczący się politycznie, gospodarczo i militarnie Blok Solidarny, mówiący jednym głosem wspólnego interesu i geopolityki, dbający o ten wspólny, regionalny i globalny (handel z Chinami i Indiami, czyli odbudowa lądowego Jedwabnego Szlaku) interes, bowiem w jedności, bezpieczeństwo, w jedności - rozum współpracy, licząca się w Europie i świecie siła politycznego Bloku Wielkiego Międzymorza, ot co!
Dlatego zorganizujmy się i sprawmy, aby przyszedł "Nasz Czas", czas rozwoju, niezależności i rozkwitu, jeśli zrozumiemy, że to my decydujemy o kształcie, funkcji i dobrostanie przestrzeni w dorzeczu Wisły, nie "mordy ty moje", Rychy, Ryże, BieńkowskIe, Sienkiewicze i inne „Dzieci Sowy”, intelektualni fornale i moralni debile, tasiemce uzbrojone wszczepione w organizm naszej Ojczyzny! Oni do kloaki historii, a my do pracy, pracy u podstaw nad wyborem nowych elit umysłowych Polski! To nasz obowiązek, a nie zabawa w „gabinety cieni”, czas na obywatelskie przebudzenie, na pewno NAJWYŻSZY!!!
*
Antoni Kozłowski
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo