Poszukiwanie korzeni naszej tożsamości
...Hermes szczodrze Gdańsk ozłocił
Kupców spichrza i ksiąg strony
Neptun srodze się napocił
By od wroga był strzeżony
Lwy tu strzegły bram i wieży
Żuraw dźwigał skarby ziemi
A potężny chorał dzwonów
Biegł szlakami podniebnymi
Dusza miasta śpi w kamieniu
I gdy trzeba to się budzi
W ciężkich czasach pięść podnosi
Bo Gdańsk tętni w sercach ludzi.
*
fragment wiersza Dusza Miasta, AntoniK
Gdańsk, to miasto niezwykłe. Niezwykłe i po dziś dzień nie odkryte do końca historycznie, napiętnowane powaśnieniem polsko-niemieckim, owiane mgłą sfałszowanej lub jednostronnie interpretowanej historii, a także historii mitycznej, spowijającej fakty nimbem fantastycznych legend sięgających idei rzymskiej republiki, antycznych alegorii, symboli chrześcijańskich i okultystycznych. Kłamstwa zubożały, sprowadzały do "jednowymiaru", wyjaławiały historyczny wizerunek Gdańska, ale mądre próby mitologizowania gdańskiej historii, tworzenia Genius Locci właśnie w owej niezwykłości Miasta mają swe źródło. Niezwykłości kulturowej i gospodarczej „jakiej świat nie widział i Korona Polska”, ot co. No militarnej potęgi, gdyż jego średniowieczne a potem nowożytne obwarowanie, z pięknymi, renesansowymi bramami: Wyżynną, Żuławską i Nizinną, zachowanymi do dzisiaj, był niezdobytą twierdzą od 1308 do 1734 roku, której nie zdobył sam Król Batory, co orężnie "dobywał" Wielkie Łuki i Połock!
Niezwykłości, której kreatorami byli bogaci, snobujący się na europejskie rycerstwo i sarmacką szlachtę, gdańscy, protestantcy patrycjusze, solenni kupcy i mistrzowie cechów, zastępujący genealogię rzeczywistą jej mityczną, baśniowa siostrą. Te twórcze akty interpretacji historycznej rangi Gdańska pragnęły uświadomić licznym odbiorcom, gościom i kontrahentom, religijną, prawną i kulturową odrębność Miasta, jego miejsce w społecznym i filozoficznym porządku władzy, jej sankcji i moralnych granic wolności obywatelskiej nie tylko w ziemskim wymiarze, ale także w perspektywie wyzwolonego ducha chrześcijańskiego, protestanckiego, wracającego do źródeł, porzucającego rzymski dogmatyzm, szukającego prawdy w Piśmie i boskim, ziemskim i kosmicznym porządku...
Gdańsk nie był nigdy republiką z litery prawa, był potężnym ośrodkiem handlu i rzemiosła, ale jego wielkość, jego Genius Locci nie był oparty o takież prawne regulacje, choć przywilejów i swobód handlowych z nadania królewskiego mu nie brakowało, ale Gdańsk budował swą republikańską genealogię w obszarze ducha, ducha protestanckiego, surowego, ale i głęboko humanistycznego, zakorzenionego w Biblii i harmonii antyku, ale i ducha stoickiego także. Gdańsk w swej historii kreowania mitu republikańskiego był miastem "inwestującym w swą autopromocję" poprzez sztukę, architekturę, rzemiosło artystyczne i literaturę, a zwłaszcza malarstwo. Sztuka, to wyrafinowana wizytówka Gdańska...
Kulminacją protestanckiej, apologetycznej symboliki antyczno-biblijnej jest dzieło Izaaka van den Blocke z 1608 roku „Apoteoza Gdańska”. To wspaniałe dzieło malarskie, zarówno wielkością, jak i wielością treści oraz znaczeń alegorycznych i symbolicznych. Gdańsk tu przedstawiony, to Nowe Jeruzalem, miasto idealne, z woli Boga bogata republika miejska opierająca swój byt na handlu morskim, wielorakim rzemiośle i wytwórczości artystycznej, wielokulturowa lecz oparta na mądrej władzy, solidarna i mocna duchem. Przesłanie jego metaforycznej, artystycznej wizji brzmi: dzięki przychylności Opatrzności Bożej, mądrym decyzjom miejskich rajców, wyjątkowemu położeniu u ujścia Wisły oraz dzięki wielowiekowym, korzystnym kontaktom handlowym i tolerancyjnej opiece Rzeczpospolitej rozwija się wspaniałe miasto, Gdańsk. Ponad miastem, "miastem wybranym" wysklepia się tęcza, symbol bożej pomyślności, niebiańskiego błogosławieństwa (bez żadnego kontekstu orientacji seksualnej). Napisy na symbolicznym łuku tryumfalnym: „Cordato Consilio”, oznaczający „Ostrożna Władza” i „Aequo Iure”, czyli „Równe Prawo” wskazują, czym kieruje się Rada Miasta, mądrze kierująca niezwykłym tworem miejskim - Gdańskiem. Rajcy gdańscy mieli realne przesłanki ku temu, aby w tej metaforycznej formie głosić wszem i wobec, że ich rządy doprowadziły Miasto do rozkwitu. Wiedzieli, że codzienna, skrzętna i oszczędna praca owocuje bogactwem, budzącym podziw powszechny, jednocześnie miłym Bogu, świadectwie Jego błogosławieństwa i opieki.
Ale była jeszcze jedna, wyższa siła sprawcza gdańskiej potęgi. Ponad ratuszem wyłania się z chmur ręka trzymająca kopułę ratuszową, jego symboliczne, boskie zwieńczenie. Wiemy, że to ręka boska, gdyż powyżej, w świetlistym "oku nieba" czerwieni się hebrajski tetragram, tajemne imię Boga, JHWE. Wieżę ratuszową otacza opiekuńczo skrzydłami orzeł. Jego funkcja symboliczna nie jest jednoznaczna, bowiem to nie tylko biały orzeł potężnej Rzeczpospolitej, ale także, zawłaszcza, alegoria opieki boskiej, wizja skrzydeł Opatrzności rozpostartych nad miastem, zgodnie z tekstem psalmisty: „W cieniu swych skrzydeł zachowa cię wiecznie, pod jego pióry uleżysz bezpiecznie”. To wyraz spełnionej predestynacji, protestanckiej wiary w to, iż bogactwo jest materialnym symbolem dziecięctwa bożego, widomym znakiem boskiego błogosławieństwa, nie zaś kalkulatywne zabieganie o nie poprzez posty, pielgrzymki, fundowanie kościołów i dotacje na edukację księży, od wieków miłe rzymskiej Św. Eclesi, zaś od niedawna – zanegowane. I właśnie ta wiara stwarza także niezwykłe miasto – Civitas Dei, Miasto Boga, miejsce, gdzie wierzący człowiek duchowo spotyka się ze swym Stwórcą w życiu pobożnym i bliźnim swoim, żyjąc wedle wskazań Słowa Bożego, pilnie studiując Pismo, poświęcając się uczciwej pracy i umiarkowanie korzystając z uciech życia...
Czy Gdańsk, w swej panoramie historii, to miasto słowiańsko-pomorskie, polskie, niemieckie, pruskie, wolne nikt nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, a jeśli tak uczyni, spłaszczy niezwykły Jego wymiar, bowiem to wszystko składowe części "większej całości", wielkiego "continuum historycznego", lub wielkiego, różnorodnego fresku miejskiego. Historia Gdańska buduje obraz twórczej różnorodności, potęgi i unikalności, ale także dramatu, upadku i złamania ciągłości historycznej. Jest to historia skomplikowana i nie mająca analogicznych podobieństw do miast Hanzy, ani także innych, dużych miast Rzeczpospolitej. Jednak stwierdzić można, że to nie związki kupiecko-handlowe z niemiecką Hanzą, ale protektorat i związki celno-portowe z Rzeczpospolitą, największym producentem zboża i drewna w Europie, a także wzorem demokracji szlacheckiej i żywej idei wolności obywatelskiej dawały Gdańskowi podstawy dla jego gospodarczej potęgi i unikalności ustroju politycznego, wzoru mądrego bogacenia się i wolności obywatelskich wieloetnicznego organizmu miejskiego żyjącego w duchu pokojowego i tolerancyjnego protestantyzmu, tak odmiennego od ówczesnej jego „neofickiej” postaci, represyjnej i odwetowej w innych krajach i miastach Północnej Europy.
Pokolenia powojenne gdańszczan żyją z brzemieniem doświadczeń Ojców, wypalonym ogniem obrazem „morderczej historii”, zmiatającej z powierzchni ziemi nie tylko istnienia poszczególne, ale miasta, narody, państwa, niweczącej materialny i duchowy wymiar kultury, zabierającej nie tylko życie, ale jego korzenie: pamięć historyczną i historię materialną, a tkankę miasta zastępując atrapą skleconą z cegły i nakazów ideologicznych, "przechowalnię dwunożnych termitów". Ze świadomością tego, że wychowani byliśmy w „partyjnym, ideologicznym państwie”, oszukani i wpuszczeni w przysłowiowe "maliny" wiedzy o świecie, tym wytrwalej poszukujemy teraz, z nieodzowną ciekawością, uwagą i obiektywizmem korzeni naszej tożsamości, ongisiejszego wymiaru materialnego, obyczajowego i duchowego Gdańska, którego potęga gospodarcza miała religijne przyczyny, a kultura, także religijną odmienność od reszty wielkiego i różnorodnego organizmu I Rzeczpospolitej...
Kiedy przed laty, jako poszukujący odpowiedzi na wiele egzystencjalnych i metafizycznych zagadek, licealista i rebeliant mentalny, pochylałem się nad lekturą wielce popularnej na on czas przedstawicielki "realizmu magicznego", książki latynoamerykanina, Gabriela Garcí Márqueza "Sto lat samotności", błądziłem w labiryncie przygód realnych i onirycznych opowieści o cygańskim klanie Buendiów, zapamiętałem najostrzej taką oto opowieść o pasji Arcadio Buendi. Otóż ten poszukiwacz "prawdy ostatecznej" nabył aparat fotograficzny i wykonał ok. 2 tys. zdjęć wnętrza swego pokoju, po czym nałożył je na siebie, aby z tej syntezy wielości uzyskać obraz jedności, Boga. Jak było do przewidzenia, ten magiczny zabieg się nie udał cygańskiemu foto-mistykowi, ale ja zapamiętałem przesłanie tego zabiegu, tej magicznej tęsknoty, nie tylko szarpiącej duszą Arcadia Buendia, ale także poruszającą mą wyobraźnię - Jedność z wielości, prastara mistyczna zasada, reintegracja Pełni Prymarnej…
Dlatego też narodziła się w mej głowie idea budowanie z mozaiki różnorodnych portretów Gdańska, ten uniwersalny wizerunek całościowy, syntetyczny obraz, oddający prawdę o Genius Locci i ponadczasowym wizerunku Miasta. Bo tu chodzi o rzecz fundamentalną: zrozumienie kondycji Gdańszczanina, co musi obowiązkowo "odrobić" każdy przybysz i osiedleniec w scenerii owego Miasta, każdy gość, zwłaszcza ten, co korzenie tu zapuści, bo spotka się tu z historią skomplikowaną, niejednoznaczną i wielowątkową, co jednak nie powinno dziwić tułacza wielu ścieżek życia, dziecka XX-wieku, bękarta totalitaryzmów, ofiary wykorzenienia i zasiedlenia pod przymusem. Taki poszukiwacz tożsamości musi napotkać na drodze poszukiwań Gdańsk protestancki, Gdańsk korporacyjny, Gdańsk industrialny, Gdańsk artystyczny, Gdańsk masoński, Gdańsk katolicki, Gdńsk ogrodów, Gdańsk morski, Gdańsk akademicki i inne odsłony Miasta, co jako autorzy, obiecujemy mu ułatwić, bo nad tym pracujemy, myślą i uczynkiem artystycznym z "wkładką" historyczną. A praca to godna, bowiem dać chcemy świadectwo, że obywatele Rzeczpospolitej, patrioci Prus Królewskich, korzystający z hojnie nadawanych przywilejów królewskich, potrafili zbudować i przez lata rozwijać potęgę gospodarczą i kulturową koegzystencję wielu nacji i wyznań, z dominantą protestantyzmy na terenie Gdańska, co jest dowodem, że to nie katolicyzm i "czystość" etniczna, ale tolerancja, wielowyznaniowość i różnorodność nacji były podstawą potęgi Rzeczpospolitej, co obok Jej "Złotego Wieku" (XVI wieku pod berłem Jagiellonów), dowodzi także historia Gdańska...
Tak się stało, że w 2008 roku wydawałem wspólnie z zacną i pomocną Panią Zuzaną Dawidowicz z wyd. ARCANA w Krakowie po raz wtóry uzupełnione wspomnienia mej Mamy, Teresy: "Dawniej niż wczoraj" i zagłębiając się w lekturze tej pięknej i przywracającej wymazaną ideologicznie przeszłość Polski opowieści, zastanawiałem się dlaczego wielka i bogata Rzeczpospolita miała budżet tylko dwukrotnie większy od Gdańska. Przyczyna musiała tkwić tu w czymś, co nazwać można "styl życia", stosunek do spraw materialnych, mechanizmów regulowania rytmu życia, spokoju ducha i pryncypiów swego losu, a także kwestii tolerancji i duchowego etosu. Wiadomo, katolicka, kontrreformacyjna Rzeczpospolita, hołdująca mitowi sarmackiemu, uznawała zasadę "postaw się, a zastaw się", czyli prezentowała irracjonalny stosunek do majątku, który można było bez wahania dać na "rozkurz", zaś wszelkie grzechy popełnione przy jego trwonieniu odkupić przed konfesjonałem, czując jednocześnie w podświadomości niechęć do "psubrata heretyka"…
A jak się sprawy miały w Gdańsku? Zapewne zasadniczo odmiennie, gdyż od 1524 roku Gdańsk opowiedział się za protestantyzmem i w jego duchu pracował, uczył się, spędzał wolny czas i zabiegał o życie wieczne, czyli wybrał inny od katolickiego etos życia. Zatem nam, poszukiwaczom wiedzy prawdziwej o przeszłości Gdańska, należało zgromadzić bogaty i różnorodny materiał historyczny o lokalnych antenatach, ich światopoglądzie i obyczajach, stosunku do dóbr materialnych, interpretacji faktu bogacenia się, wyłowić z mroku historii obraz Gdańska protestanckiego, czyli jego postaci szczególnej, Miasta potęgi ekonomicznej i umiłowania sztuki, obraz jakże niepopularny w naszych powojennych, sterowanych ideologicznie potyczkach i dyskusjach o "słuszną" historię Grodu na Motławą...
Projekt zorganizowania wystawy fotograficzno-historycznej skłonił nas, autorów projektu, do rozlicznych poszukiwań, zarówno w rzeczywistości miejskiej, jak i zapisach historycznych, często trudno dostępnych, rozleglejszej wiedzy o fascynującym zjawisku Gdańska protestanckiego. Krok po kroku, ulica za ulicą, miasto po mieście (bowiem etos protestancki rozpoznawaliśmy w skali Pomorza), zaczęliśmy dochodzić do większej wiedzy i własnej wizji w obszarze wybranego tematu, budowania własnej teorii zjawiska, które nie zostało nam, z wiadomych przyczyn, przybliżone ex catedra... I tak pomału, krok po kroku dowiadywaliśmy się, że protestantyzm, jako wiodący nurt religijny głęboko wkomponowany w etos życia społecznego dawnych mieszkańców Gdańska, był widoczny w kulturze, sztuce, obyczaju, prawodawstwie i materialnym dostatku Gdańska od lat dwudziestych XVI stulecia, a dotrwał do niedawnej współczesności, czyli 1933 roku, kiedy, niestety, zaczadzeni ideologicznie mieszkańcy Gdańska, nie bacząc na tradycję lokalną i nakazy wiary przodków, opowiedzieli się za prostackim, plebejskim, marszowo-wiecowym i kolektywnie bestialskim faszyzmem, niwecząc swą chlubną przeszłość, szykując, poprzez fatalne koleje losu, podwaliny moralne i polityczne pod potworny wyrok historii z marca 1945 roku...
Wracając jednak do chwalebnej tradycji, dochodzimy do wniosku, że Gdańsk rozwinął niepowtarzalny styl życia codziennego, czego efektem był swoisty dorobek kultury materialnej, bogactwa materialnego i duchowej specyfiki nadmotławskiej społeczności. W wieku XVI i pierwszej połowie XVII Gdańsk przeżywał swój niebywały rozwój „Motławskiej republiki kupieckiej”. Miasta, które stało się „pruskim klejnotem w polskiej koronie”. Miasta, które swój rozkwit i niebywała karierę zawdzięcza niewątpliwie reformacji i protestanckiemu etosowi życia społecznego. I nie chodzi tu o rozważania teologiczne i opis religijności, ale konsekwencje społeczne codziennego praktykowania religii protestanckiej w Gdańsku, co stanowiło o całkowitej odmienności kulturowej i obyczajowej Gdańska wobec Rzeczpospolitej, co odczuwała dobitnie polska szlachta odwiedzając Gdańsk, jako "zagranicę", a Gdańszczanie brali od niej to, co wartościowe, bowiem bogacili się na handlu zbożem, drewnem, potażem, blendą ołowianą etc.
Reformacja wytworzyła w Gdańsku niesłychanie żywy ruch umysłowy ogarniający miejski patrycjat i gmin miejski, więc stworzyła wspólny światopogląd protestanckiej społeczności miejskiej. W Prusach Królewskich, odmiennie niż w Rzeczpospolitej, nowy prąd religijny sięgnął nie tylko górnych warstw magnacko-szlacheckich, ale docierał także do kupców i rzemieślników, gminu miejskiego i do wiejskiego ludu. To właśnie protestantyzm wpłynął na rozwój języka kaszubskiego i kaszubskiej kultury. Na pozostałych ziemiach Korony Polskiej pozostał ruchem elitarnym i powierzchownym - co było jego słabością i pretekstem do kontrreformacji. Ruchowi reformatorskiemu patronował Książę pruski, Albrecht, lennik Rzeczypospolitej. On to kierował ekspansją idei protestanckich na ziemie polskie z Królewca, który stał się na krótki czas kuźnią polskich druków protestanckich. Ale niebawem król Zygmunt August, w roku 1560, zatwierdził prawo do nadawania tytułów naukowych założonemu przez księcia Albrechta w Królewcu w 1541 roku luterańskiemu uniwersytetowi...
I tak, jak protestancki uniwersytet był podległy królowi polskiemu, tak też gdańskie elity luterańskie i kalwińskie uległy wpływowi polskiej szlachty, ale etos pracy, sądownictwo, więziennictwo i opieka społeczna uzyskały nowożytny kształt w duchu protestanckim, kształt zasadniczo odmienny od innych miast Rzeczpospolitej. Także zalecenia Jana Kalwina, dotyczące surowości i skromności w stroju tudzież jedzeniu, nie znalazły nad Motławą pełnego powodzenia. Za to urzędnicy miejscy i kupcy dbali o rozwój handlu wiślanego, bezpieczeństwo wewnątrz miasta, kształcenie dzieci i gromadzenie uczciwie zapracowanego kapitału, wspierali sieroty, a jednocześnie kontrolowali biedaków, włóczęgów, złodziejaszków i surowo, lecz sprawiedliwie ich karali za występki przeciw ładowi społecznemu. Było to działanie wyjątkowe w skali dawnej Rzeczypospolitej. Dając poczucie bezpieczeństwa władze Gdańska pozwalały kupcom na śmiałe plany handlowe, same zaś żyły i pomnażały miejskie bogactwo z fiskalnej dywidendy z owych transakcji. Każda dziedzina życia publicznego w dawnym Gdańsku kierowana była przez wykształconych specjalistów, którzy po ukończeniu Gimnazjum Gdańskiego uzyskiwali często dyplomy na niemieckich uniwersytetach. Wykształcenie było warunkiem kariery w administracji Gdańska i sukcesu w uprawianiu procederu kupieckiego, naukowego i artystycznego...
Duch protestancki zaczął zbierać żniwa w Europie, zwłaszcza Północnej. I tak po reformacji, a w okresie odkryć geograficznych, przewagę kulturalną i gospodarczą z wolna uzyskały miasta Północnej Europy, w Niderlandach i księstwach niemieckich, w większości protestanckie. W istocie wraz z końcem XVI wieku pojawia się oczywista współzależność pomiędzy krajami objętymi ruchem reformacji i strefami, w których kupiecki, a następnie przemysłowy kapitalizm rozkwitnie i zdystansuje kraje Wschodniej i Południowej, katolickiej Europy. To owoc niezwykle charakterystycznej obyczajowości protestanckiej, baczącej na bogacenie się, jako dowód boskiego błogosławieństwa i unikającej wszelkich objawów nieuczciwości i nieprawości w życiu społecznym. Gdańsk pielęgnował wiele cnót protestanckich, ale sprawiedliwość, jako cnota instytucji miejskich, kierująca się zasadą: "oddać każdemu co mu się należy – sum cuique tribuere", ma wymiar uniwersalnie humanistyczny, jest zasadą wszelkich relacji międzyludzkich, a także ponadczasową wytyczną i racją moralną dla każdej instytucji - państwowej, samorządowej, czy prywatnej w duchu proobywatelskim. Jest zatem fundamentem sprawiedliwości społecznej i szacunku do ludzkiej pracy we wszystkich epokach, a więc dziś także…
Duch protestantyzmu mieszkał i dawał wymierne, okazałe owoce w Polskim Gdańsku do feralnego roku 1796, kiedy to III Rozbiór Polski zniszczył suwerenność i bogactwo "Emporium Rzeczpospolitej" i chociaż „militaryzm pruski” w XIX wieku wiele spustoszył w dumnej ongiś „Republice patrycjuszy”, to jednak protestantyzm dominował i powoli dochodził do głosu, jako wyznanie i styl życia, do roku 1933. Po drodze Gdańsk na skutek "rewolucji przemysłowej" i wsparcia miejskiego budżetu z kontrybucji wojennych po 1871 roku znacznie się wzbogacił i stał się stolicą prowincji... Wolne Miasto nie rozwiązało dylematów narodowościowych i gospodarczych Gdańska. Gdańszczanie głosując w 1933 roku na narodowych - socjalistów, kierowali się dwiema przesłankami: chęcią powrotu do rozwijającej się gospodarczo Rzeszy oraz utrzymującym się wysokim bezrobociem. Wybierając hitlerowców do władzy, wybrali jednak ludzkie miernoty i kanalie, które to zaczęły niszczyć protestancki dorobek duchowy i etos życia, wystawiając ostatecznie miasto w 1939 roku na barbarzyństwo wojny i straszliwy odwet, który przyszedł ze Wschodu w marcu 1945 roku i zaowocował całkowitą anihilacją Miasta i deportacją rodzimej społeczności miejskiej…
A stało się to na mocy uzgodnień pomiędzy Aliantami w Jałcie 1945, gdzie Stalin zagwarantował sobie polityczną podległość Europy Wschodniej. Nie była to wola polskiej „ekspansji terytorialnej”, ani samodzielnej decyzji państwowej, bowiem zdradzeni przez Aliantów i brutalnie i przedmiotowo traktowani przez Stalina, nie mieliśmy nic do powiedzenia, zatem za zniszczenia i deportacje ludności autochtonicznej Gdańska odpowiadają tylko sowieci, musimy o tym pamiętać i bronić się przed oszczerstwami! I tak, zatem, zniknął protestancki, choć historycznie polski, Gdańsk, a narodził się nowy, Polski Gdańsk, w drodze apodyktycznego przeniesienia w rzeczywistość "planów na papierze", czyli przemieszczania narodów po mapie Europy, jak pionki po szachownicy, za zgodą Aliantów Zachodnich, niestety... Ale w tej decyzji, zgoła bezdusznej i nie w interesie Polski podejmowanej, a wedle strategii Stalina (ponoć Gdańsk, w zapisie międzynarodowej decyzji w Jałcie, został przekazany Polsce na 50 lat, a co potem, nie ma wytycznych. Ponoć, to sprawdzony fakt i nie trzeba mówić, co z tego wynika). Zaś czym był po 1945 roku Gdańsk, wie większość Gdańszczan, czym zaś przed tą cezurą dziejową, wie niewielu, więc naszym obowiązkiem jest poszerzyć tę wiedzę, uczciwie i skrupulatnie...
Po 1945 roku na polskie Ziemie Zachodnie i Północne, zabrane Niemcom przez Układ Jałtański z 1945 roku, jako zdobycz wojenną i przestrzeń egzystencjalną dla transmigracji rzesz Polaków, zaczęli napływać przesiedleńcy, przenoszeni jak meble w "nowym wystroju mieszkania Europa". Dla „nowej, wspaniałej” kondycji życia wysiedlono podobne rzesze obywateli niemieckich z Gdańska. Na "ideologicznie wyczyszczony" obszar miejski napłynęły tysiące Polaków z Kresów, z ziem dawnej Rzeczpospolitej zagarniętych przez ZSRR, z Centralnej Polski. Porządek jałtański ustalił na następne 45 lat polityczno-wojskowy i gospodarczy ład na ziemiach polskich pod szyldem PRL, przeciwko czemu Polacy buntowali się wielokrotnie i z różnym skutkiem. W Gdańsku doprowadziło to do całkowitej przemiany oblicza kulturowego i społeczno-wyznaniowego Miasta. Ale także w Gdańsku niszczono świadomie, z pobudek ideologicznych ślady „niesłusznej” historii: budynki, pomniki, kształt urbanistyczny, tereny zielone, cmentarze... Gdańsk stał się miastem zamieszkałym w większości przez katolików, ale rządzonym przez ateistycznych komunistów, a ciągłość historyczna Miasta, jego duchowy i materialny etos została bezpowrotnie zerwany, stał się „atrapą dawnej świetności”, „wyspami gdańskości” na morzu komunistycznej brzydoty, lecz na ten stan rzeczy nie można się godzić...
Ale zło tamtych czasów, czasów totalitarnej "urawniłowki", ideologicznego ducha pogardy dla człowieka i jego prawa do wolności, nie zniszczyło jednak ducha nowej społeczności gdańszczan, etosu pracy, robotniczej godności i walki o poszanowanie ludzkich wartości, solidarności i wolności obywateli. Tragiczny Grudzień 1970 roku, radosny Sierpień 1980 roku, powstanie ogólnopolskiego ruchu związkowego „Solidarności”, a w następstwie czerwiec 1989 roku, choć nie w pełni i nie w chwale politycznego i etycznego zwycięstwa, ujawniły swoisty wymiar „Ducha Miejsca”. Gdańsk, to miasto, co "nie jedno ma imię", a działa "odważnie, lecz z rozwagą", ale zawsze w aureoli godności, siły ducha i społecznej solidarności, dlatego w pełni zasługuje na miano „Miasta wolności”. Jednak w ciągu 25 lat politycznej niezależności (czy tylko deklaratywnej?) III RP w Gdańsku nie nastąpiła „rewolucja duchowa i gospodarcza”, a jego rozwój, to „małe kroczki” w stosunku do dokonań innych miast polskich np. Poznań, Wrocław, czy Lublin, ale przede wszystkim, to trzymanie się komunistycznej wizji budowy „atrapy miasta”, a nie rekonstrukcja pierwotnej wizji przestrzennej, będącej wyrazem procesów naturalnego, niepowtarzalnego rozwoju Gdańska w duchu pragmatyzmu, harmonii, wyszukanej estetyki, umiłowania zieleni i prawdziwie ludzkiego wymiaru Miasta. Wypada jednak żywić nadzieję, że to nie wszystko, na co stać Gdańszczan, że prawdziwy „renesans” Grodu nad Motławą jeszcze przed nami, że jest tu „zahibernowany” biurokratycznie wielki potencjał duchowy i kreatywny, myśl techniczna, planistyczna i gospodarska, które oby jak najszybciej wcielony zostały w życie!
I jeszcze ta śmiała teza, refleksja do której skłania w sposób oczywisty potencjał duchowy i intelektualny dzisiejszego Gdańska, a także jego wielki etos dawnej, bogatej „republiki kupieckiej”, historia wspaniałego rozkwitu, bolesnego upadku, skażenia brudem nazizmu i powstania, jak Feniks z popiołów, a to niekwestionowany kapitał! Symbol Miasta-Patrona wielkiej, bezkrwawej, niekontrolowanej przez żadne siły komunistyczne, rewolucji inteligencko-robotniczej - Sierpnia ’80, to dodatkowy atut! To, że symbolicznie, ale także w konsekwencji ważkości splotu wydarzeń i ich wpływu na losy współczesnego świata, Gdańsk jest niewątpliwie, duchowo i kulturowo, stolicą tegoż świata, awangardą duchowych i moralnych dokonań, to oczywiste w sposób nie podlegający dyskusji. Tu bowiem, w formie nieznanej światu, niezwykłej odsłony solidaryzmu ludzi wszystkich stanów powiedziano z sukcesem NIE złu komunizmu, tu odrodził się duch Rodziny Człowieczej, stworzono podwaliny pod nowy, doskonalszy i bardziej sprawiedliwy ustrój, czy to nie wystarczy?
Ale stało się więcej, bowiem w Gdańsku, we wrześniu 1981 rok, na I Zjeździe NSZZ „Solidarność powstała idea polityczna „Rzeczpospolitej samorządnej”, ojczyzny ludzi i państwa „spółdzielni usługowej obywatela”. I tu wystosowano „Przesłanie do Ludzi Pracy bloku sowieckiego”, tu głośno powiedziano przed obliczem świata: „Człowiek, jego dobro i godność, są celem wszelkich procesów historycznych i gospodarczych, człowiek nie jest niewolnikiem polityki i ekonomii”. To wielkie przesłanie, lecz jak przełożyło się ono twórczo na rzeczywistość współczesnego Gdańska? Otóż nijak, niestety, a wielki potencjał duchowy, historyczne doświadczenia, realne szansy i polityczne koniunktury, które należało wykorzystać, spłynęły między palcami marnej, przyziemnej, pozbawionej wyobraźni, poczucia dziejowej misji i bez gospodarskiej pasji lokalnej, uprawianej po 1989 roku polityki gdańskiego establiszmentu. Wstyd to i strata bolesna, zmarnowany dorobek wieków, mądrości wielu nacji, ich pracy, rozumnie inwestowanego bogactwa, wizjonerstwa i nowatorstwa, krwi przelanej, bohaterstwa i mądrości powojennych pokoleń, niecnie „spędzony płódu” gdańskiej potęgi i chwały…
Podstawową motywacją autorów do zainteresowania się protestancką kulturą i jej materialnymi owocami w dawnym Gdańsku była wspólna potrzeba poszukiwania naszej tożsamości lokalnej, a której "okoliczności narodzin" przedstawiłem powyżej. Poszukiwania faktograficznej prawdy o historii Gdańska, (nie)ciągłości lokalnej kultury, także lokalnej specyfiki, co jest postulatem każdego człowieka odczuwającego potrzebę „zakorzenienia w sensie”, swobodnego poszukiwania wolnej od nonsensu ideologii prawdy o niezwykłym, złożonym i dramatycznym charakterze miejsca, gdzie przyszło nam żyć i doświadczać wrażliwości osobistej i artystycznej refleksji nad specyfiką gdańskiego Genius Locci. Poszukiwania takiej wizja Miasta, gdzie polskość, niemieckość, katolicyzm, protestantyzm, wielokulturowość, solenność kupiecka, protestancki szacunek dla pracy, szacunek i przywiązanie do Rzeczpospolitej, rozwaga w inwestowaniu i solidarność cechowa tworzyły unikalną w skali Rzeczypospolitej formację kulturowo-społeczną miasta "miłego Bogu", które do dziś ma swoją legendę "niepokorności" i "umiłowania wolności". Nam zaś chodzi o to, aby ta piękna i zobowiązująca legenda osadzona była w historycznej faktografii i rzeczywistym wymiarze, czyli była zerwaniem ze złą tradycją pisania gdańskich historii "jedynie słusznych", komunistycznych czy „ziomkowskich”, lukrowanych laurek lub pamfletów malkontentów, dla odmiany. Ale także i po to, aby powiedzieć głosem mocnym i sprawiedliwości poszukującym, iż Gdańsk jest wielki splendorem historii i dorobkiem powojennych pokoleń i należy mu przywrócić należne, zasłużone miejsce w historii Europy i Świata, oddać Gdańskowi, co gdańskie, przywrócić blask, to oczywiste! Trzeba „znać proporcjum, Mocium Panie”, aby o wielkości Gdańska mówić zawsze mądrze i prawdziwie, ot co!
Nasz album stawia sobie za cel wieloaspektowe ukazanie protestanckiego stylu życia, który zakładał ideowo osiągnięcie dobrobytu w skali całego miasta, a także poszanowanie pracy i jej owoców u każdego człowieka, obywatela, cząstki składowej całości o tych samych walorach, przekonaniach i aspiracjach. Właśnie ową specyfikę kulturalną, z dużą dozą jej kolorytu historycznego, mitologii i urody estetycznej, oddanej artystycznym obrazem fotograficznym, rejestrującym to, co pozostało do naszych czasów, pragniemy wydobyć z dziejowego zapomnienia, nobilitować i przywrócić do obiegu myśli potocznej i naukowej. Pragniemy słowem i obrazem, magicznie, bo artysta bywa "magiem wysokiego wtajemniczenia", jeśli kreując służy Prawdzie, ale i realistycznie, historycznie wiernie, odbudować Gdańsk w wymiarze duchowym, przypomnieć dawne oblicze materialne, unikalny fresk wielowątkowy. Pragniemy także zabrać głos na temat złożoności polskiej tożsamości, genezy korzeni naszego patriotyzmu oraz dzisiejszej bierności czynów i inercji świadomości obywatelskiej. Taki mamy zamysł.
*
Gdańsk , 23 czerwiec 2011 roku AntoniK
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdańsk ewangelicki. Dzieje specyfiki kulturalnej i potęgi gospodarczej Gdańska na przestrzeni stuleci. Ten album fotograficzny z rozbudowanym, fachowym tekstem pojawi się w roku 2016 nakładem jgdńskiego wydawnictwa SŁOWO OBRAZ TERYTORIA.
Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura