Wilk Miejski Wilk Miejski
1245
BLOG

Praktyka teorii spiskowych

Wilk Miejski Wilk Miejski Polityka Obserwuj notkę 2

image

 

 

Praktyka teorii spiskowych

 

Teorie spiskowe są stare jak świat, bowiem świat miejskiej cywilizacji technicznej na nich stoi, a gdy nie starcza siły ich argumentów pojawia się naga przemoc. I tu trzeba powiedzieć jasno: teorie spisków realizowanych w praktyce, demoniczne manipulacje władzy lub zakulisowych „szarych eminencji”, które kształtują historię na przekór rozumowi, dobru, ludzkim oczekiwaniom i jego godności, dla zaspokojenia chorych ambicji i chciwości możnych tego świata, których egoistyczne zachcianki są po prostu ZŁE! Kto widział znakomity film w reżyserii Jerzego Kawalerowicza „Faraon” (mógł także przeczytać książkę B. Prusa pod tym tytułem) ten wie o czym mówię...

Ale nadal, a może szczególnie intensywnie, teorie spiskowe nas otaczają, teorie spiskowe nas ośmieszają, teorie spiskowe nas wykańczają... Bowiem "teoretyczny spisek" na nas, na trzodzie ludzkiej, pogłowiu eksperymentalnym, bezrefleksyjnych, dwunożnych termitach wcielany jest od zawsze w białych rękawiczkach, jako „czarny scenariusz” naszego życia, życia człowieka w państwie i pod kontrolą oraz manipulacją jego aparatu jawnej i ukrytej przemocy. Zbyt wiele faktów zgodnych jest z owymi tępionymi przez "słuszne politycznie" narzędzia medialno-opiniotwórcze, owymi wyimaginowanymi, ponoć,  teoriami spiskowymi, aby bezrefleksyjnie powtarzać, że to tylko propaganda "oszołomów i chorych z nienawiści". Nie ma dymu bez ognia. Może tak, metodycznie jesteśmy osaczani przez NWO, może nie do końca tak, ale koncerny i banki dbają o nasz poziom hedonistyczno-egoistycznej satysfakcji z fizjologicznego faktu istnienia i całkowity brak refleksji nad jakością i realnością naszego życia. Decyduje, zatem, punkt widzenia, a ten może być indywidualny lub kolektywny, świadomy lub sterowany propagandowo, refleksyjny lub matołecki, "wielowarzywny".

Przepowiednie Nostradamusa, Tajemnice Fatimskie, III wojna światowa, itp. itd. Bzdura? No cóż, udowodnić się nie da, wierzyć nie trzeba. Ale pamiętać także trzeba, że  "nie ma dymu bez ognia", a "fakty medialne", popierane przez "moralne autorytety" i służby specjalne zawiadujące dystrybucją informacji, nigdy nie zastąpią faktów, czyli rzeczywistości, a żaden autorytet, czyli kondotier intelektualny na smyczy władzy nie zastąpi krytycznej świadomości…

Strzały na lotnisku (lądowisku) w Smoleńsku, prośby „nie zabijajcie…”, cztery, czy w końcu tylko jedno podejście do lądowania, nowoczesny system naprowadzania, co go ruscy wywieźli po lądowaniu Putina i Tuska, a mógłby uratować przed wypadkiem, kadłub rozerwany na tysiące części, jak po wybuchu, ciała porozrywane w sposób uniemożliwiający identyfikację, a przecież nie było, ani wybuchu, ani pożaru, a jeszcze przetrzymywane poza naszą kontrolą „czarne skrzynki”, pozostawiony po gołym niebem na „spłukanie” deszczem  śladów chemicznych kadłub „Tutki”, najścia „pewnych wysłanników” do IPN i Kancelarii Prezydenta kilka godzin po zamachu, czyli działania przygotowane, lista tych, co w ostatniej chwili zrezygnowali z lotu... itd. Czy to chora wyobraźnia oszołomów, poszukiwaczy sensacji, spraw zastępczych, czy fakty mające logiczne konsekwencje? Fakty, które mówią jednoznacznie: śledztwo dowodzi, że prawda o kulisach katastrofy jest ukryta, a śledztwo wykluczające zamach jest ewenementem w światowej praktyce dochodzenia przyczyn wypadków lotniczych. A zatem, jak się ostatnio modnie określa: „jest coś na rzeczy”, z pewnością, a stawianie pytań jest logiczne, a nie oszołomskie.

Ponieważ jednak, a dowodzi tego wieloletnia praktyka, spiskowa teoria ma to do siebie, że często po latach, po przemówieniu świadków, po otwarciu archiwów, po żmudnym śledztwie staje się rzeczywistym spiskiem, teoria staje się faktografią, można tu, więc, podać kilka "zweryfikowanych" przykładów, aby ośmieszyć „antyspiskowców”, kanapowych piesków establishmentu, tych co wierzą władzy, aby mieć „święty spokój”, oburzonych ministrantów „politycznej słuszności”:

1. Rosyjscy „ambasadorowie” przy Stanisławie Poniatowskim skutecznie doprowadzający do bezwładu politycznego, skończonego rozbiorami, oni tak tylko dla żartu, po śniegu, bez prikazu Carycy K 2…

2. Spisek (tajny protokół) paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku skutkujący IV rozbiorem Polski i hekatombą Polaków i Żydów, a de facto będący przyczyną sprawczą wybuchu II Wojny Światowej, wymysł "propagandy imperialistycznej", czy fakt historyczny, rozum tu doradcą.

3. Nie było KATYNIA z rozkazu Stalina, bo to przecież niemiecka zbrodnia orzeczona w Norymberdze 1945, a polscy oficerowie uciekli do Mandżurii, jak światle objaśnił tow. Stalin….

4. To nie nienawiść Stalina do rywala z wojny 1920 r. a spisek gestapo przekazujący Stalinowi fałszywe dokumenty współpracy, skutkiem czego był proces i śmierć Tuchaczewskiego i jego tysięcy „popleczników”, wykształconych oficerów, a w konsekwencji katastrofalne osłabienie Red Army...

5. Nie było spisku z podpaleniem Reichstagu, Hitler nie walczył z komunistami o głosy wyborców, Dimitrow go spalił sam z siebie, dla zabawy, piroman patologiczny…

6. Pearl Harbour, to zaskoczenie, wynik błyskotliwej strategii japońskiej, prezydent Roosevelt nie czytał żadnych depesz o realnym zagrożeniu bazy morskiej na Hawajach...

7. To polski antysemityzm i narodowa ksenofobia doprowadziły do Pogromu kieleckiego w dniu 4 lipca 1946 roku, a nie była to robota funkcjonariuszy UB i milicji, którzy rozsiewali pogłoskę, że "Żydzi mordują polskie dzieci", a sami grabili i mordowali Żydów, aby wywołać międzynarodowy skandal odwracający uwagę opinii publicznej od sfałszowanego referendum "3Xtak", bowiem współcześnie wiemy, że 73,1% głosujących powiedziało "nie" komunie...

8. Nie było fałszowania wyborów w 1947 roku, cały naród tańczył na do taktu pieśni masowych i budował socjalizm, a tylko malkontenci, obszarnicy i burżuje, bredzili antysocjalistycznie o fałszerstwie...

9. Izraelska bomba atomowa, której teoretycznie nie ma i nie było, to teoria spiskowa Palestyńczyków. Pomimo procesu i skazania jej twórcy, Mordechaja Vannu, Izrael nie przyznał się do tego faktu, ale przyznał się do „rytualnego uboju” w Gazie tychże Palestyńczyków...

10. Zamach na bułgarskiego dziennikarza Markowa w Londynie za pomocą zatrutej końcówki parasola, to dzieło hooligana, kibica Arsenalu, gdzie przechowuje się jeszcze iperyt i taczankę Budionnego, a nie rozkaz aparatczyka Todora Żiwkowa...

11. Nie było toksycznego azbestu i dlatego przez lata był materiałem stosowanym powszechnie. Wszelkie pojawiające się wcześniej zarzuty o jego rakotwórczości były skutecznie odpierane przez lobby składające się z przedstawicieli producentów, głownie firm amerykańskich. Dopiero w 1962 r. udało się udowodnić przed sądem szkodliwość azbestu, o której wytwórcy tego materiału wiedzieli znacznie wcześniej. W PRL bis spotkać można do dziś obory i chlewnie kryte eternitem, bo to przecież solidny surowiec, a zwierzę, nie człowiek (ale po zjedzeniu - tak!).

12. Nie było Eksperymentu MK-ULTRA, tylko czujność CIA w tropieniu szpiegów komunistycznych. W ramach doświadczeń, podejrzanym o sympatie komunistyczne podawano rozmaite substancje, tzw. serum prawdy, w tym LSD. Najbardziej opornych sympatyków ZSRR torturowano. Wszystkie teorie na temat ściśle tajnego eksperymentu były oczywiście wyśmiewane. Dopiero powołana w latach 70-tych ubiegłego wieku komisja Rockefellera potwierdziła, że amerykański wywiad prowadził takie działania, bowiem wcześniej agenci CIA zwijali tylko cygara dla Fidela Castro.

13. Zdaje się być niewiarygodne, ale także istnienie mafii było rzekomo przedmiotem teorii spiskowych. Przez lata istnienie wielkich, doskonale skoordynowanych organizacji przestępczych miało charakter tajemnicy, a społeczeństwo było przekonywane, że gangsterzy pokroju Ala Capone czy Lucy Lucciano, to działający w małej skali "królowie ulic", którzy władzę mają wyłącznie w lokalnym środowisku. Istnieniu mafii zaprzeczał także J. Edgar Hoover, ówczesny dyrektor FBI. Dopiero w latach 60. XX w. ludzie poznali prawdę, a filmowcy zyskali materiał na kasowe scenariusze...

14. Amerykanie nigdy nie wylądowali na Srebrnym Globie. Nie brakuje głosów, że w lipcu 1969 r. doszło do najbardziej perfidnej mistyfikacji w dziejach - spreparowania dowodów świadczących o tym, że Amerykanie, realizując swoje mocarstwowe plany i marzenia o podboju kosmosu, stanęli na Księżycu. Teorie o fałszerstwie lądowania są produkowane na zamówienie NASA, ukrywającej fakty. Kosmonauci tam coś znaleźli, a konkretnie dowody tego, że nie jesteśmy sami we wszechświecie i że od dawna „obcy” nas odwiedzają, a być może to oni sprowadzili życie na ziemię... Lecz 43 lata od czasu słynnej relacji telewizyjnej i po słowach Armstronga: "Mały krok człowieka, wielki skok ludzkości", w co wielu nie wierzy, Amerykańska Agencja Kosmiczna opublikowała fotografie, które definitywnie kończą wszelkie spekulacje. Agencja ta zaprezentowała zdjęcia satelitarne, pokazujące amerykańskie flagi i ich cienie umieszczone na Księżycu przez ludzi, którzy w ten sposób przeszli do historii. Nie wiadomo tylko, czy sowiecki próbnik bezzałogowy „Łu(o)nochod” lądował na "Łonie Wszechświata" czy Księżycu i pewnie się nie dowiemy, bowiem ZSRR nie istnieje...

15. Nie było sowieckiego spisku na życie Jana Pawła II, bowiem w komitecie centralnym KPZR decyzję tę kolektywnie podejmował także tow. Gorbaczow, tak, tak, ten Gorbi od pierestrojki, szlachetny człowiek przecież,  a Ali Agca strzelał z nudów i nawyku Szarego Wilka...

16. Okrągły stół, to przecież porozumienie "reformatorów z PZPR" z "konstruktywną opozycją", który zapobiegł "rozlewowi krwi", a opowieści, że odbył się wedle scenariusza przygotowanego na Kremlu w porozumieniu z zachodnimi służbami specjalnymi, to bredzenie w malignie politycznych frustratów, niepoczytalnych wizjonerów IV RP...

 17. Zamach na Litwinienkę … panowie, nie było spisku! Zabili go chuligani angielscy, znani zadymiarze i nie tylko jego, a jeszcze 48 ludzi na stadionie Heysel w Belgii. Radioaktywnym torem, bo idą z postępem. Sami go sobie wyprodukowali z brudnych skarpetek,  Putin wysyłał zaś denatowi paczki żywnościowe i „Komsomołskuju Prawdu”, aby emigracja lekką mu była…

18. Nie było pijanego Kwaśniewskiego w Charkowie, to wymysł ziejących nienawiścią "kaczystów". Dla "poprawnych politycznie" była to oczywiście tylko choroba filipińska i uraz goleni w ciasnych butach hiszpańskich prezydenta…

19. Nie było morderstwa Sekuły, tylko wzorowe, samobójstwo (3-krotny strzał w brzuch, sic!), vide Lepper, witalny, opalony, planujący przyszłość wzorowy egzemplarz chłopa polskiego, wiesza się w budynku z rusztowaniami pod wpływem seryjnego samobójcy.

20. 11 września, to podstępny atak Al Kaidy na centrum światowego biznesu w ramach „świętej wojny” przeciw chrześcijańskim „krzyżowcom” i światowemu „żandarmowi”, czyli USA, który zaskoczył amerykańskie służby specjalne, a nie był to, o zgrozo, wyreżyserowany spektakl, pretekst, aby uderzyć na Afganistan opanowany przez Talibów (kontrola przesyłu ropy i handlu narkotykami) i Irak, rządzony przez „producenta” broni masowego rażenia, Husajna (kontrola jednych z najbogatszych na świecie złóż ropy), wybierz wersję bardziej prawdopodobną korzystając z rozumu...

21. Nie było spisku na życie komendanta Papały – zazdrosny mąż go zabił, jak pewien zazdrosny Francuz pieśniarza Zauchę (podobno to najnowsza wersja…)

22. Kod Biblii zawiera wiedzę o wszystkich wydarzeniach od początku do końca świata. Rzekome szyfry, które ma kryć w sobie Biblia, mają mówić o takich wydarzeniach jak m.in. zamachu na JFK i WTC, tożsamości Antychrysta itp. Jednym ze zwolenników owej teorii był sam Izaak Newton. Kiedy przy użyciu komputerów zbadano tekst Biblii, udało się odczytać niektóre ukryte przesłania, ale nie miały one żadnego odniesienia do wydarzeń historycznych, określały metaforycznie „chwałę Pana”. Zwolennicy teorii twierdzą, że jeśli okaże się ona prawdziwa, dowiedzie przede wszystkim istnienia Boga, bo kto, jak nie „Szef”, mógłby stworzyć tak zaszyfrowane przekazy...

23. Podwodne trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim w dniu 26 grudnia 2004 r. o magnitudzie 9,1 w skali Richtera, którego hipocentrum znajdowało się ok. 30 km pod dnem Oceanu Indyjskiego w pobliżu zachodniego wybrzeża północnej Sumatry 250 km na południowy wschód od Banda Aceh spowodowało wielką falę tsunami o wysokości do 15 m. W jej wyniku życie straciło ok. 240 tys. mieszkańców Azji Poł.-Wschodniej, przeważnie obywateli krajów islamskich. I dlatego pojawiła się teoria, że to Indie (przy pomocy technicznej USA i Izraela) zdetonowały pod dnem oceanu bombę atomową, aby sprowokować wielkie tsunami, które zabije wielu ludzi w krajach islamskich w ramach planowego ludobójstwa. To tak dla refleksji, aby pamiętać, że nie zawsze za złem dotykającym ludzkość kryje się świadomy, zły zamysł spiskowców, ale także nieprzewidywalny żywioł natury.

Nie było tego spisku..., nie było tamtego…, nie było żadnych spisków! Nigdy! To wymysły chorych z nienawiści oszołomów, zwłaszcza tych PiSiorów, nie dajmy się zwieść szaleńcom! Tak kontratakują wszelcy „organizatorzy życia mas”, kreatorzy „faktów medialnych” z wiodącą tu "Gajzetą Wybiórczą"  i naczelnym rabinem medialnym, a wtórują im błogo uśpione „masy ludowe”...

Pamiętajmy: spiski nie istnieją, to tylko chora wyobraźnia dewiantów, oszołomów, Ciemnogrodu i zwolenników PiSu! To przecież skandal, mówić, że PO zakładali agenci służb specjalnych, skoro zrobili to handlarze watą cukrową i podpaskami, no przecież! Spiski nie istnieją, bo przecież społeczeństwo nie może być mądrzejsze od władzy! Ot, co!

Lecz niektórym doskonałym „vidiotom” (idiotom wyhodowanym przez propagandę telewizyjną, określenie sformułowane przez Stefana Kisielewskiego), to oczywistość argumentów, logika faktów, tak jak cios w twarz, nic nie da, a ów uderzony w sposób oczywisty zaprzeczy faktom i powie, że to nerwoból i spać będzie na jawie dalej, bo ten unik przed prawdą czyni życie „znośnym i przejrzystym (transparentnym)”...

A dla wszystkich pragnących dobrego snu na jawie skuteczna rada: wszystkiemu winny pilot Tu 124 M, ale także inni, bo wszyscy piloci, a nie ich zwierzchnicy winni, a więc także piloci wycieczki do Lourdes, szybowca, bombowca, traktora, koparki, glebogryzarki, łodzi podziemnej..., a na pewno piloci, dywersanci i wywrotowcy, mistrzowie  podsycania naszej „nienasyconej” (*) świadomości, proszę drogich gości...

Apendyks

Tu należy się słowo wyjaśnienia. Dlaczego (*) "nienasyconej" świadomości? Zatem tu szykuje się druga odsłona tekstu. To, co się nasuwa od razu, to Witkacy i jego prorocza teoria. Witkacy, geniusz i szaleniec, nasza pasja licealna, "pozalekturalna" (jeśli takowa była, między "akademiami ku czci" i wypracowaniami, "co poeta chciał powiedzieć, ale inni go nie usłyszeli, bo się bali i nie chcieli...), nasz przewodnik po "zakazanych ogrodach perwersji, narkotykach i niemytych duszach". I trop jest słuszny. Otóż w swym "Nienasyceniu" Witkacy sformułował teorię, która bardzo "głośno" przemawia współcześnie i realnie krystalizuje się na naszych oczach. Chodzi o to, że nasze umysły, twory wielce elastyczne i z natury "mitotwórcze", atakowane są przez bodźce rzeczywistości lub preparowane informacje, naturalnych konkurentów, które przyjmujemy lub odrzucamy.

To, co przyjmujemy, co nas kształtuje, co nas "zbawia od trosk i rozterek", jest właśnie ową pigułką Murti Binga. Według literackiej (a dziś, społecznie weryfikowalnej) teorii Witkacego zjedzenie takiej pigułki, która ograniczała świadomość i budowała "światopogląd pogodny i afirmatywny", powodowało, że człowiek czuł się szczęśliwy i spełniony, co chroniło przed zagładą w "nieludzkim świecie". W psychologii nazywa się to "redukcją dysonansu poznawczego", mitologizowaniem rzeczywistości, aby była ona "do przeżycia", a w Związku Sowieckim śmiałkowie, którzy odrzucali terapię Murti Binga i mieszkali w rzeczywistości (np. Władimir Bukowski, dziś krytyk Putina) zamykani byli do "psychuszek" (więzień psychiatrycznych) jako "schizofrenicy bezobjawowi", ponieważ nie widzieli "wspaniałych osiągnięć i radości życia w państwie socjalistycznym", a tylko powszechny, narodowy gułag...

Pigułka Murti Binga była, więc lekarstwem dla tych, którzy byli wiecznie "nienasyceni", głodni "świętego spokoju", snu na jawie, życia bezproblemowego, nie narażania na "zderzenia z rzeczywistością"... Nasze powszechne, konsumenckie "nienasycenie", jako społeczność nadwiślańska (priwiślińska) skutecznie "murtibingujemy" przy pomocy kroplówek z papki semiotycznej dystrybuowanej "słusznie medialnie", czy to w formie "faktów medialnych" informacji, "porywających tańców z gwiazdami", "pasjonujących sitkomów", rozstrzygających moralne i etyczne wątpliwości opinii "autorytetów moralnych", czy także przy pomocy legalnego narkotyku, wódki, która przecież "krzepi", czyli tumani, zaś Marijuana, oczy otwiera, a więc jest „be”, nielegalna, bowiem niweczy murtibingowanie, panowie i panie...

Współczesna wersja pigułki Murti Binga, literackiego farmaceuty Witkacego, to wszystko to, "cały ten jazz", cały strumień nadprogowej i podprogowej informacji, bez naszej świadomej wiedzy i kontroli wsączający się do naszych umysłów i mówiący nam, że szczęście jest "tu i teraz", że konsumowanie zwałów różnokształtnej materii i barwnej, wygodnej i pustej informacji oraz rozrywki typu "gwiazdy tańczą na lodzie", to nasze "szczęście niepojęte", to nasz „sen pod gruszą”...

Któż bowiem, wedle logiki wyhodowanego „widioty”, będący przy "zdrowych zmysłach" zajmowałby się czymś tak mało "trendy", jak aktywność obywatelska, kontrola społeczna władzy, walka o godność pracy i sprawiedliwy podział majątku narodowego - przecież mamy premiera "czarodzieja" i tolerancyjnie "płonące po kociemu" nasze, "życzliwe państwo", nieprawdaż? Mamy parady gejów i hipermarkety. To nieprawda, że król jest nagi, jest odziany w płaszcz uszyty prze "krawców medialnych", a kto widzi inaczej, niech się leczy psychiatrycznie, bo może nieszczęśliwie zatruć się ołowiem, jak Billy de Kid w pejzażu westernowym, a w naszej wódczano-kiełbasianej scenerii ojczyzny ludowej - komuny i komuny z „wkładką demokratyczną”, czyli PRL bis, podobnie jak Ogień, Pilecki, Komandorzy, Popiełuszko, Przemyk, Górnicy z Wujka, jak Fallzman, Papała, Lepper, Petelicki, etc.

"Pod powierzchnią codziennych krzątań i zabiegów trwa świadomość nieodwołalnego wyboru. Człowiek musi albo umrzeć – fizycznie czy duchowo – albo odrodzić się w sposób jeden, z góry zdefiniowany, przez zażycie pigułek Murti Binga”. Tyle Witkacy. Nic ująć, a dodać można, że dziś pigułka Murti Binga niejedno ma imię od sitkomów, celebrytów, autorytety moralne, miedziane czoła Michników, Baumanów, Bartoszewskich, słuszne media, wódkę aż po heroinę. Metoda pozostała niezmienna, ale czas udoskonalił jej narzędzia, ot co!

Tak, więc, wybór należy do nas, Drodzy Wyborcy, ci codzienni i odświętni, także. Wybór życia lub Murti-śmierci...

                                      *                                                                        

Antoni Kozłowski vel AntoniK

 

 

Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka