Murzyn już jakiś czas temu odszedł (na dobre?) do lamusa. Teraz przyszła pora na kolejne zmiany. Może w tym nadchodzącym tygodniu grupa młodych zapaleńców, dla których trendy jest wszystko, co kolorowe, odjechane i inne zdecyduje, że Morze Czerwone i Może Żółte też są nie teges?
Zatem marsz równości, choćby nie wiem jak sprośny, jest jak najbardziej na miejscu. Ale już nie na miejscu jest Murzynek Bambo z Pierwszej czytanki. Nie na miejscu jest nazywanie rzeczy takimi jakim są, a raczej były albowiem idzie nowa fala, która dokonuje zmian i przewartościowania. Fala, która wyrosła na frustracji i niesie ją chwilowa (trwaj chwilo trwaj) emocja.
W Internecie nazwać geja pedałem, to jeśli nie pozew do sądu to ban na pewno. Obsmarują cię wszystkie strażniczki nowego trendu, nawyzywają od różnych niereformowalnych katoli i konserwatywnych ciulów. I wszystko to rzecz jasna w ramach wolności słowa. Wolność słowa raz jako granica rozdzielająca stare od nowego. Dwa jako prawo i zakaz.
Prawo do eksponowania własnych poglądów i zachowania. Zakaz dla choćby próby dyskusji o właściwości rzeczy. Każda taka (próba) kończy się głośnym protestem i wzniesieniem kolejnej barykady i to tylko dla tego, że ich nie bo nie jest bardziej merytoryczne od próby podjęcia rzeczowej rozmowy na argumenty poparte wiedzą i doświadczeniem życiowym.
Spróbujmy to zobrazować na pierwszym lepszym przykładzie. Niechaj tym przykładem będzie kuchnia, w której trudniej obrać ziemniaka i go ugotować a potem podać z dodatkami na obiad.
Ale w tej samej kuchni ci od nie bo nie potrafią rozprawiać godzinami na temat ekstruzji i ekspandowania ziaren, o ich wyższości nad zwykłym przestarzałym i niemodnym ziemniakiem.
To nic, że owe ekspandowane ziarna pochodzą głównie z Wietnamu i okolic, że ich wartość pod względem zdrowotnym jest mocno przeceniona, że pochodzi ze źródeł gdzie wszystko jest podrasowane i prawie świeci jakby pochodziło z Czarnobyla. Ważne, że jest nowe, a badaniami na wyższością świąt jednych nad drugimi zajmują się „eksperci” podobni do tych, których rząd (rządy świata) wynajdują na potrzeby danej chwili lub i okoliczności.
Nastał czas młodych i wykształconych z dużych miast. To, że ich wykształcenie jest często tyle warte, co kupa na chodniku pozostawiona przez ulubionego pieska paniusi z fryzem odpierdolonym na wszystkie strony i kolory świata to nic. Ważne, że odpierdolona i z pieskiem na smyczy w jednej ręce i smartfonem w drugiej. Reszta świata się nie liczy. A niech no tylko ktoś spróbuje takiej zwrócić uwagę, to taka ryja rozedrze na cały świat krzycząc:
– Ratuuunku! Ten gnój zabił mnie na śmierć… – niczym ta, którą Miałczyński strzelił w ryło w kultowym filmie Koterskiego, kiedy do nogawki Adama przyczepił się pies inwalida.
Też byłem młody i też chciałem zmieniać świat. Byliśmy młodzi, silni i zdrowi. Nosiliśmy przez chwilę długie włosy, spodnie dzwony, a potem przyszedł czas na dżinsy takie prawdziwe, na które nie każdego było stać, ale większość jakoś sobie radziła mimo tego, że tzw. komuna rządziła Polską ludową. Przeżyłem jej pozorny upadek. Pozorny, gdyż władza ludowa przemieniła się we władzę koncesyjną i nie zrobiła tego potajemnie tylko na naszych oczach i niejako za naszym przyzwoleniem. Ta pomagelenkowa przemieniona w demokratyczną nadal, a może przede wszystkim władzę traktuje jako instrument dominacji nad innymi. Stary porządek musiał upaść aby mógł trwać nadal. I trwa w najlepsze.
Żadne rządy nie trwają w nieskończoność. Historia pokazuje jak kolejno padały dynastie, mocarstwa jak upadali dyktatorzy. Upadały i upadać będą ale już nie tak samo lecz zupełnie inaczej – nowocześniej, że się tak wyrażę. Wszelkiego rodzaju mniej lub bardziej tajne służby (wywiady, kontrwywiady i cała ich reszta)dysponują dzisiaj zupełnie nowym arsenałem i ten nowy arsenał służy jak dawniej starym praktykom – w tej mierze zbyt wiele się nie zmieniło. Dalej istnieje zależność: człowiek – paragraf. I choć teoretycznie stare papierowe teczki zostały zatrzaśnięte w szafach, to jednak trzeba pamiętać, że Leśniaków nam nie brakuje.
Ulica zawsze porywała, jest w niej jakaś magia rzeki, a skoro rzeka to prawie każdą da się ukierunkować, nadać jej „właściwego” biegu a często osadzić w nowym korycie.
Obalanie starego porządku jest pierwszą rzeczą zmian, te są podwalinami nowego porządku. Być może ta potrzeba jest cechą daną nam niejako w darze nie wnikam czy tego innego Boga, czy Stwórcy czy innej Siły? Gdyby wejrzeć głębiej w historię wybitnych postaci, którym dane było rządzić narodem, to wnet okaże się, że żaden z nich nie był aniołem. Z reguły – to pewnie taka cech przywódców – byli to albo kochający rozpustę albo nieokiełzaną przemoc, a często jedno i drugie.
Nie przeczę, że zmiany nie są potrzebne. Są potrzebne inaczej byśmy gnuśnieli w starym porządku społecznym, politycznym, ekonomicznym i prawnym. Tyle tylko, że tak jak na obecnej scenie politycznej nie widzę żadnego autorytetu władzy tak nie zauważam takiego po stronie ulicy.
Od ożywczego podmuchu do zrywu. Od zrywu do pewnych zmian niekoniecznie takich, które się deklarowało na początku, a to dla tego, że zajmujący się regulacją rzeki i budowniczy nowego jej koryta to nie w ciemnię bici amatorzy tylko wysokiej klasy specjaliści, o których nigdzie nie przeczytasz, nie ujrzysz i nie usłyszysz z nimi wywiadu. Ci od których zależy kariera, dobrobyt, wolność a czasem życie. Potrafią zgasić najżywszy płomień, potrafią go wzniecić z niczego w dowolnym miejscu i czasie.
Uznana projektantka mody, której pracami wypełnione były liczące się gazety i czasopisma, z którą robiono nie jeden wywiad dała się porwać nurtowi ulicy i w tym nurcie była w pierwszej fali. Nie trzeba było wiele czasu aby się t r o s z k ę w jej życiu pozmieniało. Wpierw odwołano jeden wywiad, potem drugi i kolejny. Wiązała to oczywiście z tzw. pandemią covida 19. Potem, w sumie nie wiadomo dlaczego jej prace zakontraktowane na dwa lata do przodu przestały ukazywać się wpierw w jednej gazecie a potem innym czasopiśmie. Owszem nadal otrzymuje zlecenia, ale te już nie dotyczą mody topowej lecz ubrań ochrony osobistej i nie są nigdzie wystawiane na światło dzienne.
Tyrani upadają, nie za sprawą potrzeby zmian tylko za wolą Szarych Eminencji i tajnych służb. Nie trzeba być dyktatorem mody aby zostać wyjętym z ekskluzywnego grona.
Puentując śmiało można sięgnąć po jedno zdanie monologu Miałczyńskiego z Dnia świra:
Co za ponury absurd… Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo