Toscana Toscana
367
BLOG

Klęska żywiołowa. To samo pytanie od 1997 r.: kto ponosi odpowiedzialność?

Toscana Toscana Pogoda Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

"Nawałnica" która miała miejsce już ponad 2 tygodnie temu - w dniu 11 sierpnia 2017 r. - wciąż budzi szereg opinii, niejednokrotnie bardzo bulwersującyh i sprzecznych.

Często stawiane jest pytanie - kto ponosi odpowiedzialność, w wielu przypadkach jest aktualne od 1997 r. - ponieważ od 20 lat nie wyciągnięto szeregu wniosków z tamtej klęski żywiołowej.

Chociaż trzeba też uczciwie powiedzieć, że zrobiono dużo, ale też sporo zostało jeszcze w tym zakresie do zrobienia. Należy przyglądnąć się najlepszym rozwiązaniom na świecie, rozwiązaniom istniejącym już od lat, i na ich podstawie zrobić rozwiązanie adekwatne do naszych potrzeb i do stanu aktualnego wiedzy i technologii.

Spotykany niejednokrotnie jednoznaczny osąd  - winien rząd, PIS itp. jest bardzo niesprawiedliwy, ponieważ podstawowy problem i cała zaszłość dotyczy wielu lat, od 1997 r.

Dogłębna analiza i przygotowaniu opinii, rekomendacji na temat aktualnie obowiązujących systemów i programów zarządzania kryzysowego, również stanu prawnego – jest w tym przypadku niezwykle istotna.

Jest to również nasza zwykła ludzka powinność w stosunku do sześciu ofiar i wielu poszkodowanych tej klęski żywiołowej, jest to nasza ludzka powinność w stosunku do olbrzymiego zaangażowania służb ratowniczych, straży pożarnej, żołnierzy a także lokalnych społeczności. Olbrzyma wdzięczność i szacunek dla tych Ludzi !.


PROGNOZA IMGW

Ostrzeżenia meteorologiczne o burzach z gradem z 2 stopniem zagrożenia dla województw kujawsko-pomorskiego i pomorskiego zostały wydane w dniu 11 sierpnia tuż przed godziną 14-tą. Ostrzeżenia miały ważność od godziny 21.00 i  o tej porze strefa burz dotarła do południowych granic województwa kujawsko-pomorskiego, przemieszczając się szybko na północny wschód nad województwo pomorskie. Ostrzeżenie 2 stopnia dotyczy burz, którym towarzyszą porywy wiatru do 115 km/godz. lub opady deszczu do 60 mm i grad.

Na stronie internetowej poza informacjami o aktualnych ostrzeżeniach zamieszczona jest również specjalna zakładka  dotycząca prognozowania, a następnie monitorowania rozwoju burz i towarzyszących im zjawisk (http://pogodynka.pl/prognozaburz). Odnosząc się do prognozowanej sytuacji z 11 sierpnia w tej właśnie zakładce pojawiła się specjalistyczna prognoza groźnych zjawisk konwekcyjnych w formie tekstowej i graficznej zawierająca informację o dużym prawdopodobieństwie wystąpienia gwałtownych burz (superkomórek i linii szkwału) z porywami wiatru powyżej 100 km/h oraz możliwości wystąpienia trąby powietrznej. Reasumując wykorzystywane są różne rozwiązania dotyczące informowania o prognozowanych niebezpiecznych zjawiskach, a w szczególności o burzach. Niezbędna jest jednak adekwatna interakcja i zainteresowanie ze strony odbiorców.

Jednakże, według Skywarn Polska„systemy radarowe i zobrazowania satelitarne wieczorem wykazały rozwój gwałtownego systemu burzowego nad południowo-zachodnią i centralną częścią Polski już na3-4 godziny przed tragedią z nocy z piątku na sobotę.” I wbrew opinii IMGW – „jeśli chodzi o tę konkretną burze, przewidzieć ją było bardzo łatwo. Tak naprawdę wytworzyła się ona przy granicy z Czechami i stopniowo przybierała na sile. Już w okolicach Łodzi było wiadomo, że wraz z jej przemieszczaniem się będziemy obserwować coraz silniejsze porywy wiatru.

Dlaczego więc system ostrzegania IMGW nie zadziałał tak, jak powinien?

Przede wszystkim aktualny system jest w rzeczywistości „pasywny”, główny problem jest taki, że trzeba zainstalować aplikację. A system taki powinien być „aktywny komunikaty / alarmy aktualizowane różnymi dostępnymi środkami np. SMSem na bieżąco, powinny docierać do osób w strefie zagrożenia godzinę lub dwie przed niebezpiecznym zjawiskiem, a nie podawane jako ostrzeżenia dobowe jak robi to obecnie Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Moja opinia jest taka: Instytut całkowicie zrzucił z siebie odpowiedzialność za prognozę i przeniósł ją na „wszystkich innych których może to dotyczyć”.

Prognoza była nietrafiona, zarówno w tym, że ostrzeżenie dotyczyło 2. stopnia, i jak można obecnie przypuszczać szybkości wiatru, oraz samego określenia „gwałtowna burza”. Bardziej adekwatnym byłoby ostrzeżenie o huraganie lub „ekstremalnej burzy” jak to prognozował Skywarn Polska. Do tej pory IMGW nie przedstawił jaka była w rzeczywistości szybkość wiatru na całym obszarze, są tylko dane meteorologiczne dla stacji meteorologicznej w Chojnicach.

Do dnia dzisiejszego IMGW przedstawia też całą sytuację bardzo ogólnie i niejednoznacznie jako – ”groźne zjawisko konwekcyjne.”

IMGW-PIB świadczy również morską osłonę meteorologiczną, której zasady określone są zagrożeniami występującymi na morzu i mają odrębny system ostrzeżeń meteorologicznych z innymi kryteriami. Dlatego dla polskiej strefy brzegowej zostało 11 sierpnia wydane ostrzeżenie z 3 stopniem zagrożenia, gdyż dotyczyło sztormu powyżej 10 w skali B.

Dlaczego - na morzu przy mniejszej szybkości wiatru wydane zostało ostrzeżenie z 3. stopniem zagrożenia [jak można zresztą przypuszczać słusznie] a w przypadku województw kujawsko-pomorskiego i pomorskiego –   przy prognozowanej większej szybkości wiatru – ostrzeżenie tylko z 2. stopniem zagrożenia?

Na podstawie strat można już dziś stwierdzić, że szybkość wiatru była znacznie większa aniżeli 115 km/godz. a zatem był to huragan a nie „gwałtowna burza”. Według wstępnej opinii Skywarn Polska prędkość wiatru mogła dochodzić do 140-150 km/godz. I jest to przypuszczalnie realna ocena prędkości wiatru.

Przy prędkości wiatru 117–180 km/godz. „Umiarkowane zniszczenia. Odpadają części dachów; podniesione i wywrócone mieszkalne przyczepy kempingowe; spychane samochody, jadące drogą; możliwe zniszczenie dobudowanych garaży.

To co jeszcze teraz obserwujemy z pewnością nie można określić w wielu przypadkach jako „umiarkowane” zniszczenia: Według dwóch różnych międzynarodowych skal oceny siły wiatru:

Prędkość wiatru 181–253 km /godz. „Znaczne zniszczenia. Dachy zrywane z domów; zniszczone mieszkalne przyczepy kempingowe; duże drzewa strzaskane lub wyrwane z korzeniami; lekkie przedmioty zmieniają się w latające pociski.

Prędkość wiatru 178–209 km/godz. „Niewielkie zniszczenia mniejszych budynków, z możliwością uszkodzeń ścian osłonowych. Całkowite zniszczenie przyczep kempingowych.

Bynajmniej, w Polsce mieliśmy już kilka przypadków ekstremalnych wiatrów a nawet tornado:

W 1990 roku stacja meteorologiczna znajdująca się na szczycie Śnieżki zanotowała podmuch wiatru o prędkości 345 km/h.

Na podstawie strat ocenia się, że tornado które przeszło w okolicach Strzelec Opolskich mogło mieć siłę F4 w skali Fujity z wiatrami o prędkości ponad 330 km/h.

Zgodnie z wydanym stanowiskiem IMGW:

Prognozy i ostrzeżenia są cały czas monitorowane na podstawie danych dostępnych z sieci pomiarowo-obserwacyjnej, danych radarowych i z systemu detekcji wyładowań atmosferycznych.  Wydawane i publikowane są dodatkowe informacje o panujących warunkach pogodowych. Takie komunikaty wydane były dla obszaru województw kujawsko-pomorskiego o godz. 21:20, potem pomorskiego o godz. 23:09.

  1. Jakie komunikaty czy alarmy były w rzeczywistości wydane i dla kogo były przeznaczone?
  2. W załączniku do stanowiska IMGW-PIB zmiana szybkości wiatry zaczęła być zauważalna już            po godz. 22:00 (7,3 m/s) do 31,2 m/s o godz. 22:50 – a komunikat dla województw pomorskiego został wydany już po fakcie, tzn. 23:09.
  3. Według Skywarn Polska „systemy radarowe i zobrazowania satelitarne wieczorem wykazały rozwój gwałtownego systemu burzowego już na 3-4 godz. przed tragedią” – dlaczego to samo zjawisko nie zostało zauważone przez IMGW? Dlaczego o tym poinformowano dopiero po fakcie.
 

OSTRZEŻENIA, KOMUNIKATY, ALERTY I ALARMY

Nie można pominąć w tym miejscu wielu opinii, że „ostrzeżenia” są niejednokrotnie bagatelizowane zarówno przez urzędników jak i społeczeństwo. Słowo „ostrzeżenie” ma zupełnie inny oddźwięk, ma inne znaczenie aniżeli słowo „alarm”.  Zupełnie inaczej reaguje się na przykład na ostrzeżenie o stanie wód, aniżeli na alarm powodziowy. Dotyczy to zarówno służb jak i społeczeństwa.

Zgodnie też z wydanym stanowiskiem:

IMGW-PIB świadczy również morską osłonę meteorologiczną, której zasady określone są zagrożeniami występującymi na morzu i mają odrębny system ostrzeżeń meteorologicznych z innymi kryteriami. Dlatego dla polskiej strefy brzegowej zostało 11 sierpnia wydane ostrzeżenie z 3 stopniem zagrożenia, gdyż dotyczyło sztormu powyżej 10 w skali B.”

A zatem IMGW powinien – przynajmniej teoretycznie – działać w tej sytuacji już w stanie alarmowym. Bynajmniej nie chodzi o funkcjonowanie dyżurnych 24 h/dobę ale o zmianę systemu monitorowania, a przede wszystkim ostrzegania czy alarmowania zarówno służb jak i społeczeństwa.

Wydanie komunikatu o nieopublikowanej treści, a przede wszystkim wydanie go już po fakcie jest tego dowodem, że IMGW nie funkcjonował w stanie podwyższonej gotowości a tym bardziej nie funkcjonował w stanie alarmowym.

Można niebezzasadnie stwierdzić, że gdyby lokalne służby były co najmniej 1-2 godziny wcześniej postawione w stan alarmowy, to zupełnie inna byłaby ich reakcja.

W pewnym przybliżeniu można powiedzieć, że słowo „ostrzeżenie” kojarzy się powszechnie z żółtym światłem, a słowo „alarm” ze światłem czerwonym. Ostrzeżenie jest niejednokrotnie tylko ostrzeżeniem, przygotowaniem się, dopiero alarm w powszechnym rozumieniu kojarzy się z zagrożeniem dla zdrowi i życia.

Istnieje duża niespójność pomiędzy ostrzeżeniami i alarmami dotyczącymi klęsk żywiołowych a cztero-stopniowym systemem alarmów terrorystycznych i cyberbezpieczeństwa.


  1. Czy w zaistniałej sytuacji – rozmiar klęski żywiołowej niespotykanej od stu lat, 6 ofiar śmiertelnych – nie powinien być wydany alarm – a nie tylko ostrzeżenie?
  2. Czy istnieją jednoznaczne procedury dla poszczególnych stopni ostrzeżeń i alarmów? Czy zostały one w tym przypadku zachowane i czy po tej katastrofie nie należy ich ustalić lub zmodyfikować?
  3. Czy i w jaki sposób istniejące procedury zabezpieczają przed popełnieniem „błędów ludzkich”?

Zgodnie z art. 5.2.3) c) USTAWY z dnia 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym „określa organizację systemu monitorowania zagrożeń, ostrzegania i alarmowania" – to znaczy zarówno ostrzegania jak również alarmowania, przepisy odróżniają ostrzeżenia od alarmów.

Czyż również – w przypadku klęsk żywiołowych – nie należałoby określić analogicznego zakresu przedsięwzięć? Pozostawić w mocy istniejący system ostrzeżeń i dodatkowo opracować czterostopniowy system alarmów?

Dalej w art. 6a. 1. 4) Ustawy bardzo słusznie przedstawione są kryteria przekrojowe jak a) kryterium ofiar w ludziach, b) kryterium skutków ekonomicznych c) kryterium skutków społecznych.

Czyż również – nie należałoby takich kryteriów ustalić w przypadków klęsk żywiołowych i na ich podstawie jednoznacznie i obiektywnie określać poziomy ostrzegania i alarmowania? Innymi słowami, każdemu kryterium przypisać wagę i wielkość a ich podstawie ocenę zagrożenia np. w skali 8 stopniowej (4 stopnie ostrzeżeń i 4 stopnie alarmów)

Czyż również – w przypadku klęsk żywiołowych – nie należałoby na podstawie takich kryteriów określić wielkość / skalę klęski żywiołowej?

Jeżeli przyjmiemy za prawidłowy czterostopniowy (0 + 3) system ostrzegania oraz czterostopniowy system alarmowania, to można przyjąć, ze

  1. prognoza 3-4 godziny przed tragedią powinna być już alarmem co najmniej pierwszego lub drugiego stopnia, to znaczy mieć rangę 5–6 w skali 8.stopniowej a była ostrzeżeniem 2. stopnia, tzn. miała w rzeczywistości rangę 3 w skali 8. stopniowej.
  2. analogicznie, na podstawie tych trzech kryteriów - ilości ofiar w ludziach (śmiertelnych oraz rannych), ekonomicznych (w tym zasięgu katastrofy) oraz skutków społecznych – powinna być w moim odczuciu oceniona jako 5–6 w skali 8. stopniowej.

Czy tego typu jednolita i obiektywna ocena klęski żywiołowej lub zagrożenia terrorystycznego nie powinna służyć do uruchomienia procedur związanych np. z powołaniem sztabu kryzysowego, pomocy wojska czy też ogłoszenia stanu klęski żywiołowej / stanu wyjątkowego?

Odrębnym i bardzo ważnym zagadnieniem jest analiza sposobu zarówno ostrzegania jak i alarmowania. Permanentne „ostrzeganie” które niejednokrotnie jest nieadekwatne do sytuacji a niejednokrotnie dezorganizuje pracę służb jest czymś niepożądanym. Ostrzeżenia, podwyższenie stanu gotowości czy wręcz postawienie służb w stan alarmowy musi odpowiadać realnemu zagrożeniu.

Być może jako jedno z podstawowe kryterium odróżnienia „ostrzeżenia” od „alarmu” należałoby uznać w przypadku klęsk żywiołowych lub zagrożeń terrorystycznych poważne zagrożenia dla zdrowia i życia?

Czterostopniowy system alarmów według terminologii NATO służy ujednolicenia i skoordynowania działań zarówno instytucji i organów krajowych, jak i państw-członków Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) w przypadku zagrożeń terrorystycznych lub sabotażowych jest przykładem klasyfikacji zarówno ryzyka jak i stopnia zagrożenia. Wprowadzenie tych stopni alarmów w okresie ŚDM było adekwatne do sytuacji. 

Wydaje się, że takiej jednoznacznej klasyfikacji brakuje w przypadku klęsk żywiołowych. Ostrzeżenia powinny oczywiście być, aby chociażby każdy mógł wiedzieć jak się przygotować na dłuższy wyjazd poza miasto, ale ostrzeżenia muszą być adekwatne do sytuacji a z drugieju strony alarmy muszą wywołać reakcję odpowiednią w stosunku do zagrożenia.

Czy w przypadku zagrożeń terrorystycznych lub dotyczących cyberbezpieczeństwa zasadne jest wprowadzenie systemu ostrzeżeń – oprócz systemu alarmowania? W moim odczuciu tak, ale dla służb monitorujących stan zagrożenia. Pierwszy stopień alarmowy ALFA dotyczy sytuacji w przypadku uzyskania informacji o możliwości wystąpienia zdarzenia terrorystycznego. Regularne, coraz częstsze ataki terrorystyczne zagranicą nie stanowią wprawdzie jeszcze takiej wiedzy dotyczącej możliwości wystąpienia w Polsce, ale powinny być na przykład ważną przesłanką do określenia adekwatnego stanu funkcjonowania tych służb, niezależnie od tego, że nie ma jeszcze spełnionych warunków do wprowadzenia alarmu.

Analogicznie, czy realne ataki o charakterze globalnym w cyberprzestrzeni zagranicą – nie powinny być przy tym wystosowaniem ostrzeżeń dla osób odpowiadających za bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej?


 

OCENA STRAT I SKUTKÓW

Gwałtowne burze występowały nad obszarem Polski od 10 sierpnia. W skutek działania zjawisk im towarzyszących według ostatnich danych śmierć poniosło 6 osób, kolejne zostały ranne. Analizując straty materialne należy wśród nich wymienić wiatrołomy, uszkodzenia sieci napowietrznych, zalania dróg i nieprzejezdność szlaków komunikacyjnych, podtopienia, oraz znaczne uszkodzenia budynków.”

Na skutek nawałnic, które przeszły nad Polską w nocy z piątku na sobotę, zginęło sześć osób (pięć na Pomorzu i jedna w Wielkopolsce), a około 50 zostało rannych. W całym kraju wiatr uszkodził lub zerwał dachy z prawie 4 tys. budynków, z czego 2,8 tys. to budynki mieszkalne. Od 10 sierpnia strażacy interweniowali 21,3 tys. razy przy usuwaniu skutków burz.

W czwartek rzecznik Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak powiedział, że 16 363 gospodarstwa wciąż pozostają bez prądu. Liczba budynków, które zostały uszkodzone w wyniku nawałnic, wynosi ogółem 4154. 3005 z nich to budynki mieszkalne. Rzecznik PSP podał, że do tej pory w związku z nawałnicami które przeszły nad Polską w nocy z 11 na 12 sierpnia, strażacy interweniowali ponad 22 tys. razy.

Eksperci twierdzą, że takiej katastrofy nie widziano w Polsce od stu lat.

Mając na uwadze powyższe można niebezzasadnie stwierdzić, że zaistniała sytuacja klęski żywiołowej była sytuacją co najmniej wysoce alarmującą a nie tylko ostrzegawczą jak informował IMGW.

Co więcej, te konkretne liczby przedstawione w mediach i przez PSP świadczą o wielkości klęski żywiołowej.

Należy tu jednak rozróżnić sytuację, kiedy powoływany jest sztab kryzysowy od wniosku o pomoc wojska a tym bardziej od ogłoszenia stanu klęski żywiołowej.

Jak zauważono wcześniej, realne skutki klęski żywiołowej, stanowią podstawę obiektywnej oceny sytuacji kryzysowej. Stwierdzenie „największa katastrofa od lat” chociaż bardzo słuszne – nie stanowi podstawy do jej klasyfikacji.

W przypadku siły wiatrów, istnieje 17. stopniowa klasyfikacja. Przypuszczalnie, klasyfikacja sytuacji kryzysowych w skali 3-4 może być niezbyt precyzyjna, dlatego też wcześniej podałem wyłącznie jako przykład skalę tej klęski jako 5–6 w skali 8. stopniowej, być może do rozważenia 10. stopniowej.

Klasyfikacja wielkości / skali sytuacji kryzysowych mogłaby też służyć jako pomoc, jako obiektywne i miarodajne źródło jej oceny dla sztabu kryzysowego oraz jego działań i rekomendacji. Rekomendacja taka byłaby oczywista i jednoznaczna – jako przykład, w związku z klęską żywiołową o tej wielkości sztab rekomenduje możliwość (w różnej dostępnej formie) – wystąpienia z wnioskiem o pomoc wojska.


DZIAŁANIE WYDZIAŁÓW BEZPIECZEŃSTWA I ZARZĄDZANIA KRYZYSOWEGO

Jak ustaliła "Gazeta Pomorska", ostrzeżenie o drugim stopniu zagrożenia IMGW z Gdyni wysłał o godzinie 14.27. Wśród adresatów tego powiadomienia znaleźli się starosta chojnicki oraz szef powiatowego Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Starosta Stanisław Skaja zapewniał, że ostrzeżenie to zostało przekazane do wszystkich gmin w powiecie, ale odpowiedzialny za zarządzanie kryzysowe dyrektor Andrzej Nogal potwierdził, że... nie. Powiadomienie dostał, ale nic z nim nie zrobił. Po prostu je zignorował. Dlaczego? Bo był piątek, bo było po 15.00, bo w urzędach wtedy już są komputery powyłączane, bo przecież takich ostrzeżeń przychodzi wiele.”

„Wiadomo już, że ostrzeżenie drugiego stopnia z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego wysłano do chojnickiego starostwa o 14:27, ale zostało ono zignorowane przez dyrektora wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Andrzeja Nogala. Ten przyznał, że nie rozesłał ostrzeżenia do gmin, bo wyłączono już komputery, a po godzinie 15 urzędy i tak nie pracują, więc nie miałby go kto odebrać. Dziennikarzom z ogólnopolskich mediów tłumaczył, że do tej pory takie komunikaty były zbyt częste i się nie sprawdzały.

Za zarządzanie kryzysowe odpowiedzialny jest starosta. Stanisław Skaja zapewniał dziennikarza Wirtualnej Polski, że komunikat IMGW z ostrzeżeniem wysłano do wszystkich gmin. Wicestarosta Marek Szczepański nie jest już o tym tak przekonany i zasłania się niewiedzą. - Nie znam szczegółów informacji. Trzeba ustalić, jak wyglądał przekaz informacji i czy jeśli tak wyglądają fakty, to przyczyna zaniedbania, błąd ludzki czy niejasne procedury - wyjaśniał oburzonym internautom na portalu społecznościowym. Tłumaczył, że w tym czasie przebywał na urlopie. Choć jednocześnie, zapytany przez naszą dziennikarkę, zapewniał, że jednak pracował w feralny weekend... Tymczasem w poniedziałek, pomiędzy wolnymi dniami, w starostwie był tylko Stanisław Skaja, który ma do dyspozycji dwóch zastępców, a cały zarząd powiatu liczy 5 osób!

Abstrahując od tego, że takie słowa nie powinny być wypowiedziane, a tym bardziej powielane przez media, to kluczowym jest rzetelne ustalenie stanu faktycznego, w szczególności czy było to przyczyną zaniedbania, błędu ludzkiego czy też spowodowane brakiem lub niejasnością procedury.

W pierwszej kolejności należałoby zadać następujące pytania:

  1. Od jakiego momentu zaczęły działać gminne, powiatowe, wojewódzkie CZK odpowiedzialne           za organizowanie i koordynowanie pomocy w rejonie klęski żywiołowej?
  2. O jaką pomoc zwracały się gminne, powiatowe CZK do wojewody?
  3. Czy były zapewnione dwustronna wymiana informacji, wzajemne współdziałanie i koordynacja realizowanych przedsięwzięć.
  4. Kiedy wojewoda przekazał to zapotrzebowanie do MON i MSWiA?

W sprawach dotyczących procedur:

  1. Czy i w jaki sposób istniejące procedury zabezpieczają przed popełnieniem „błędów ludzkich”?
  2. Jakie procedury działania CZK są związane z ostrzeżeniem 2. stopnia

Pytanie pierwsze jest bardzo ważne. Duże klęski żywiołowe, w szczególności od 1997 r. pokazały że najsłabszym ogniwem w sytuacji kryzysowej, sytuacji ekstremalnej jest najczęściej człowiek. Dlatego też system oraz odpowiednie procedury powinny chronić przed możliwością popełnienia takich błędów.

Nie można też wykluczyć błędu ludzkiego, który po części wynikł z częstych ostrzeżeń, które nie skutkowały adekwatną skalą zagrożeń i które niejednokrotnie się nie sprawdzały.

Te krótkie wypowiedzi zarówno starosty jak i dyrektora WBiZK zmuszają do bardzo poważnej analizy.

Czy faktycznie lokalny system był na tyle „ułomnym” pod względem ludzkim i technologicznym, że nie było możliwości w piątek o godz. 14:30 nikogo postawić w stan podwyższonej gotowości lub alarmu? Jeżeli tak, to przecież ktoś i zapewne kilka lat wcześniej taki projekt zatwierdził.

Sytuacja zaskakująca pod względem awarii różnych systemów, kiedy wręcz nie ma wiedzy i nie wiadomo co zrobić jest wręcz typową w stacjach kryzysowych. Ludzie odpowiadający za decyzje muszą być szkoleni. Do tego celu służą wyspecjalizowane symulatory. Eksperci tworzą różne scenariusze, analizowane są potem podejmowane decyzje przez osoby szkolone. Jest chyba rzeczą oczywistą, że inaczej podejmuje decyzje osoba, która nigdy nie spotkała się w życiu z sytuacją, kiedy „wszystko się wali”, a inaczej osoba która jest przechodzi regularne szkolenia i jest przygotowana między innymi do podejmowania decyzji w sytuacjach ekstremalnych, ta osoba jest przygotowana między innymi pod względem psychologicznym do umiejętnego podejmowania decyzji w takich sytuacjach.


POMOC WOJSKA

Jeżeli chodzi o klęskę żywiołową, pani premier dość jednoznacznie tę sprawę postawiła. Najlepsze rozeznanie mają na miejscu władze, przedstawicielem lokalnych władz jest pan wojewoda. Pan wojewoda nie zgłosił takiego wniosku. Trzeba zaufać urzędnikom, którzy mają najlepszy ogląd lokalnej sytuacji, stąd decyzja pani premier.                                — zaznaczył wiceminister Dworczyk

...ja mogę mówić o wymiarze wojskowym, bo my jako MON dysponujemy siłami i sprzętem który jest przygotowany do takich sytuacji. Wojsko w czasie pokoju ma misję ochrony ludności cywilnej. W ciągu kilku godzin wojsko trafiło na miejsce, a potem sprzęt ciężki.”

Dysponujemy ponad 9 tysiącami żołnierzy i ogromną ilością sprzętu, która jest w każdym momencie do dyspozycji i uruchamiamy go na żądanie i wniosek wojewodów, bo to wojewodowie są odpowiedzialni za teren. Oni wiedzą, jakie środki i gdzie powinny być kierowane - my jesteśmy tu siłą usługową. Wchodzimy do działania wtedy, kiedy władze cywilne nie dają sobie i trzeba interweniować ciężkim sprzętem.”                                                                                                              — tłumaczył Minister Obrony, Antoni Macierewicz

Ja nie mam zamiaru w tej sprawie słuchać opozycji, ani głosów ludzi, którzy nie byli na miejscu, nie widzieli i nie rozumieją skali tragedii i skali niezbędnej pomocy. Żołnierze, którzy tam są na miejscu i stoją po pas, albo po szyję, w wodzie i wyciągają te straszliwe zniszczenia, ratują ludzi, wiedzą o tym lepiej

Skąd wobec tego takie rozbieżności jak niżej:

Dla nas ta pomoc, w mojej ocenie i wszystkich mieszkańców, wojska - bo zdecydowanie tu o to chodzi - przyszła za późno.”                                                                                                                                                                       — Łukasz Ossowski , sołtys gminy Rytel

Chociaż, należy tu również podkreślić, że bardzo pozytywnie ocenił on późniejszą pomoc wojska:

Dotarcie bez specjalistycznego sprzętu, tego najcięższego, którym dysponuje armia, byłoby niemożliwe. Tam oni są i tam oni to robią, bo my naprawdę: bez szans” – usłyszeć można było z ust Ossowskiego.

Wojsko można wysłać na pomoc w takich sytuacjach tylko na wniosek wojewody. A ten przez trzy dni zwlekał. Ostatecznie żołnierze pojawili sie na miejscu trzy dni po nawałnicach. Wojewoda Dariusz Drelich wyjaśniał, że wcześniej nie chciał wzywać wojska "do zamiatania liści". – Do zbierania gałęzi, do zamiatania liści nie będziemy wzywać wojska - mówił w rozmowie z dziennikarzem "Faktów" TVN.

Wojewoda powinien więcej robić, a mniej mówić - tak MSWiA Mariusz Błaszczak skomentował wysłanie wojska na pomoc poszkodowanym w nawałnicy z opóźnieniem. Jak twierdzi MON, wojsko uruchomiono od razu po otrzymaniu prośby od wojewody. Rzeczniczka wojewody Dariusza Drelicha mówiła z kolei, żepoproszono o pomoc wojska" w momencie, kiedy wojewoda uznał to za stosowne".

Należy tu rozgraniczyć przedstawioną „medialną ocenę” od niebezzasadnych komentarzy i faktów. Opis zamieszczony w mediach daje podstawę twierdzić, że takich procedur w rzeczywistości nie ma – albo też nie są one jednoznaczne i oczywiste..

W sprawach dotyczących procedur:


  1. Czy istnieją jednoznaczne i obiektywne procedury, z wykazem przesłanek, które dają podstawę Wojewodzie do skierowania wniosku o pomoc wojska?
  2. Czy procedury te są oparte wyłącznie / przede wszystkim na „zaufaniu do urzędnika” czy też są oparte również na realnej i obiektywnej ocenie stanu faktycznego klęski żywiołowej?
  3. Czy procedury te nakładają weryfikację i ocenę stanu sytuacji zagrożenia, usuwania skutków itd.?
  4. Czy procedury te uwzględniają wnioski o pomoc z miejsca klęski?
  5. Czy i w jaki sposób istniejące procedury zabezpieczają przed popełnieniem „błędu ludzkiego”?
  6. Czy procedury te zapewniają wspomaganie decyzyjne?

Tu jeden z przykładów: Apel z 16 sierpnia 2017 r.:

Ponieważ nawałnica zniszczyła w okolicy sieć energetyczną, mieszkańcy są bez prądu i zapowiada się, że ta sytuacja potrwa nawet kilkanaście dni. A oprócz domów mieszkalnych są tam duże obory dla mlecznych krów, mleczarnia i przetwórnia. Potrzebne są więc duże agregaty prądotwórcze. Jeśli ktoś dysponuje takim sprzętem, albo może przekazać informację właściwym ludziom (może służbom), to tu znajdzie więcej szczegółów: https://www.zhr.pl/agregaty-dla-lotynia/

"Potrzebne są przemysłowe agregaty prądotwórcze o mocy większej niż 10kW do obsługi m.in. dojarni i chłodni, żeby nie gniła żywność, plony i można było oporządzić inaczej niż ręcznie liczny inwentarz

Tego typu działania powinny być ujęte w odpowiednie procedury. Jest rzeczą oczywistą, że w przypadku sytuacji kryzysowych zniszczeniu ulega sieć energetyczna, brakuje pitnej wody etc. Odpowiednie służby powinny być przygotowane na taką sytuację (proceduralny wykaz wystąpienia ewentualnych utrudnień i zdarzeń) i być w stanie szybko to zabezpieczyć. Musi też być dwukierunkowa komunikacja nie tylko od dołu do góry – ale też odwrotnie.

Kompetencje Wojewody wynikające z art. 14 Ustawy, decyzje oraz jego odpowiedzialność jest określona w przepisach. Jednakże, organem pomocniczym wojewody w zapewnieniu wykonywania zadań zarządzania kryzysowego jest wojewódzki zespół zarządzania kryzysowego, powoływany przez wojewodę, który określa jego skład, organizację, siedzibę oraz tryb pracy, zwany dalej „zespołem wojewódzkim”.

Do zadań zespołu wojewódzkiego należy zgodnie z art. 14.8.2) Ustawy w szczególności: „przygotowywanie propozycji działań i przedstawianie wojewodzie wniosków dotyczących wykonania, zmiany lub zaniechania działań ujętych w wojewódzkim planie zarządzania kryzysowego;

Jak wspomniano wcześniej – podstawą do oceny występujących i potencjalnych zagrożeń powinna być obiektywna ocena rozmiaru klęski żywiołowej a nie subiektywne odczucia. Ta obiektywna ocena rozmiaru i skutków sytuacji kryzysowej powinna być podstawą do działania zespołu zarządzania kryzysowego, w szczególności: przygotowywania propozycji działań i przedstawianie wojewodzie wniosków dotyczących wykonania, zmiany lub zaniechania działań.

W tym zakresie proceduralnym:

  1. Czy Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego został powołany i działał, i od kiedy działał?
  2. Jakie zostały zainicjowane, podjęte i koordynowane działania w zakresie zarządzania kryzysowego?
  3. Jakie zostały przygotowane propozycje działań i przedstawiane wojewodzie wnioski dotyczących wykonania, zmiany lub zaniechania działań;
  4. Czy art. 14.2.4) Ustawy „wnioskowanie o użycie pododdziałów lub oddziałów Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej do wykonywania zadań, o których mowa w art. 25 ust. 3;” – był tematem rozpatrywanym, opiniowanym i rekomendowanym wojewodzie?
  5. Czy był zapewniony pełny przepływ informacji o sytuacji kryzysowej zarówno z Centrum jak również z miejsc dotkniętych katastrofą?
  6. Który z pomiotów w Województwie Pomorskim i kiedy otrzymał wiedzę o potrzebie użycia ciężkiego, specjalistycznego sprzętu, którym dysponuje armia - i zasadności pomocy wojska?
 

P.S. dziś pojawiła się informacja / zapowiedź Komendanta Głównego PSP gen. brygadier Leszek Suski.

o „Systemie ostrzegania i alarmowania ludności”, który ma pojawić się w Polsce i który został opracowany i przetestowany przez Holandię. System ostrzegania i alarmowania ludności jest bez wątpienia bardzo ważnym elementem systemu zarządzania kryzysowego.

Jest to dobra wiadomość. Czymś znamiennym jest przy tym, że jako bardzo ważny element dostrzega się konieczność rozróżnienia ostrzeżeń od alarmów.

Ale trzeba pamiętać, że wspomniany „System ostrzegania i alarmowania ludności” jest tylko jednym z elementów Systemu Zarządzania Kryzysowego. Trzeba mieć na uwadze również to, a dokładniej mówiąc przede wszystkim to, że jego niezawodność i skuteczność jest uzależniona od Systemu Zarządzania, a w rzeczywistości zależy od najsłabszego ogniwa tego systemu.


KONKLUZJE:

Zasadne, a w szczególności konieczne jest:

1.   przeanalizowanie i przygotowanie opinii, rekomendacji na temat aktualnie obowiązujących systemów i programów zarządzania kryzysowego - również w aspekcie tych błędów, które miały miejsce od 1997 r. - i do tej pory nie zostały uwzględnione;

2.   zmiana systemu prognoz hydrologiczno-meteorologicznych i dostosowanie ich od wymagań współczesnego zarządzania kryzysowego;

3.   dalsza realizacja Inteligentnego Systemu Zarządzania Kryzysowego - na bazie istniejącej infrastruktury teleinformatycznej o standardach NATO - i w oparciu o zaawansowaną technologię, oraz z uwzględnieniem istniejących rozwiązań na świecie – systemu który umożliwia zapobieganie kryzysom, a w razie ich wystąpienia, poprzez profesjonalne działania, minimalizowanie ich skutków;

4.   system ten powinien nie tylko wspomagać podejmowanie decyzji, ale zarządzać w sytuacjach kryzysowych oraz zapobiegać skutkom błędów, w szczególności „błędów ludzkich”;

5.   stworzenie symulatorów i trenażerów dla potrzeb zarządzania kryzysowego;

6.   wprowadzenie nowych procedur, aktualizacja istniejących, zarówno na poziomie legislacyjnym jak również systemowym;

7.   ujednolicenie norm, procedur dla rożnych sytuacji kryzysowych, stworzenie klasyfikacji sytuacji kryzysowych.

Toscana
O mnie Toscana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości