Nic, co związane z tą publikacją nie jest, najprawdopodobniej, kwestią przypadku. Ani to, że wydana została przed szczytem G- 20 i pierwszym spotkaniem „w cztery oczy” między prezydentami Trumpem i Putinem, ani również to, że skupia uwagę właśnie Rosji. Chodzi raport amerykańskiej Agencji Wywiadu poświęcony rosyjskim siłom zbrojnym.
Historyczne analogie są również wymowne. Dowodzący Agencją generał Vincent R. Stewart w przedmowie otwierającej materiał odwołał się do podobnego raportu, który powstał w 1981 roku na wniosek ówczesnego sekretarza obrony Caspara Weinbergera. Opublikowany wówczas dokument, poświęcony podobnej tematyce, spotkał się z niezwykle żywym oddźwiękiem (wydrukowano ponad 250 tys. kopii, przetłumaczono na 8 języków) i wpłynął, pod koniec zimnej wojny, na opinię światowych elit na temat zagrożenia płynącego ze strony ZSRR. Przyczynił się do tego, że wiodące państwa Zachodu (USA i Wielka Brytania) odrzuciły oficjalną pokojową retorykę Kremla, za którą skrywały się agresywne plany, wzmogły zbrojenia, co w efekcie przyczyniło się do tego, że anachroniczna gospodarka ZSRR nie wytrzymała rywalizacji. Zapoczątkowana nim seria publikacji przeżyła jakiś czas i została zaniechana. Teraz amerykański wywiad wznawia ją. Zarówno historyczne nawiązania, jak i to, że pierwszy materiał poświęcony jest Rosji, wskazuje na to, że służby podległe generałowi Stewartowi właśnie w Rosji widzą największe zagrożenie dla światowego porządku i amerykańskiej pozycji. Waga tego dokumentu nie sprowadza się do ujawnienia jakichś nowych, nikomu wcześniej nieznanych faktów i informacji. Nie, jest on raczej podsumowaniem wiedzy dostępnej, ale właśnie jej zebranie w jednym miejscu pozwala na wyciągnięcie wniosków ogólniejszej natury na temat kierunków rozwoju sytuacji w najbliższych latach. Bo w najbliższych 10 latach może się okazać, że Zachód stanie oko w oko z Rosją jeszcze bardziej niźli dziś przekonaną o tym, że powinna realizować swe cele strategiczne, ale przy tym Rosją, która będzie dysponować większymi możliwościami. I dlatego, jak argumentuje generał Stewart „Stany Zjednoczone muszą antycypować, nie reagować na rosyjskie działanie i muszą mieć większą świadomość, jakie cele Rosja realizuje i jakie ma możliwości”. Wszystko po to, aby uniknąć potencjalnych konfliktów.
Amerykański wywiad analizuje rosyjskie postrzeganie zagrożeń, aktualną doktrynę bezpieczeństwa narodowego, wyobrażenia rosyjskich elit na temat charakteru przyszłej wojny i to jak rosyjskie siły zbrojne są doń przygotowane. Generalnie, obraz, jaki się z tej analizy wyłania nie może być dla Zachodu przyjemny. Otóż czas rozpadu, osłabienia i demoralizacji, rosyjski sektor siłowy ma już za sobą. Może nie jest jeszcze w pełni nowoczesny, ale też nie są to wojska z czasów sowieckich. Jeszcze za czasów agresji na Gruzję, argumentują analitycy wywiadu, ujawniły się wszystkie słabości rosyjskich sił zbrojnych. I trzeba oddzielić obraz propagandowy – blitzkrigu rosyjskich sił inwazyjnych, które napotkawszy relatywnie słaby opór zatrzymały się dopiero na przedmieściach Tbilisi od rzeczywistego, analizowanego skrupulatnie przez wojskowych obrazu tamtej wojny. A sprowadzał się on do tego, że Rosja nie dysponowała wówczas ani sprawnymi systemami kierowania ogniem, ani łącznością, bo dochodziło do tego, że dowódcy oddziałów bojowych musieli posługiwać się telefonami komórkowymi chcąc połączyć się ze sztabem operacji. Jej obrona przeciwlotnicza była żałośnie nieskuteczna, zaś rosyjskie lotnictwo bojowe poniosło wymierne straty (zarówno w postaci zestrzelonych samolotów jak i śmigłowców) ze strony Gruzinów. Ale zdaniem Amerykanów Rosjanie wyciągnęli wnioski z tej lekcji i dziś taka sytuacja to już przeszłość.
Dziś Rosjanie dysponują, obok jednostek, do których zmiany jeszcze nie dotarły, nowoczesną, w znacznym stopniu składającą się z profesjonalistów, silną 450 tysięczną armią, która ma na wyposarzeniu zmodernizowany i nowoczesny sprzęt. I to jest dziś trzon rosyjskiej armii, która jest mobilną, regularnie szkolącą się, mającą już doświadczenia działań w realiach konfliktu zbrojnego i nowoczesną armią, na miarę XXI wieku. Przy czym zreorganizowano i unowocześniono rosyjski system dowodzenia rezygnując z okręgów wojskowych na rzecz zintegrowanych systemów dowodzenia, przeformowano stare, pochodzące jeszcze z czasów sowieckich jednostki wojskowe i w ich miejsce utworzono, w miejscy dywizji, brygady, mniejsze, ale za to sprawniejsze jednostki, które w każdej chwili mogą zostać uzupełnione.
Zasadniczym zmianom uległa też rosyjska strategia bezpieczeństwa narodowego i postrzeganie zagrożeń stojących przed Rosją. Amerykanie porównali dwa rosyjskie dokumenty – ten z 2009 i nową, podpisaną przez Putina w grudniu 2015 roku. Rosjanie postrzegają NATO i Stany Zjednoczone (nowością jest to, że w dokumencie z 2015 roku piszą o tym wprost, po imieniu), jako największe dla siebie zagrożenie. Przy czym chodzi w tym wypadku zarówno o „zbliżanie się” NATO do rosyjskich granic, jak i trwające, amerykańskie prace, mające na celu zbudowanie broni nowej generacji, która może, ich zdaniem doprowadzić do „decydującego pierwszego uderzenia” siłami konwencjonalnymi. Dodatkowo Moskwa rozszerzyła pojęcie bezpieczeństwa narodowego, na kwestie związane z sytuacją wewnętrzną. Jest zdania, że „kolorowe rewolucje” mają charakter agresji świata Zachodu i w związku z tym, stabilizacja wewnętrzna (czytaj reżimu) jest jednym z kryteriów bezpieczeństwa. Konsekwencją takiego rozumienia bezpieczeństwa jest nie tylko rozbudowa rosyjskich sił wewnętrznych (Gwardia Narodowa – 200 tys.; Policja – 900 tys.; Straż Graniczna – 170 tys.; Służba Więzienna – 32 tys.; Jednostki Obrony Cywilnej – 290 tys., rosyjski odpowiednik BOR – 20 tys.;), ale również rezerwowanie sobie możliwości prewencyjnego uderzenia, w tym i jądrowego, skierowanego wobec państw promujących zdaniem Moskwy naruszenie ładu wewnętrznego. Rosjanie, zdaniem amerykańskich analityków, nie odeszli od koncepcji, wypracowanej jeszcze w latach 20-tych ubiegłego wieku przez Tuchaczewskiego, w której podkreśla się znaczenie, dla ostatecznego rozstrzygnięcia, wstępnego etapu konfliktu zbrojnego. W związku z tym kładą nacisk na siłę i czas pierwszego uderzenia. W ich doktrynie wojennej, winno ono spowodować takie zniszczenia po stronie przeciwnika, aby ewentualna deeskalacja konfliktu była następnym krokiem. Rezerwują sobie, właśnie celem deeskalacji, prawo do uderzenia jądrowego. Na marginesie warto zauważyć, że natowski system dochodzenia do sprawności uderzeniowej i towarzyszący mu system politycznych uzgodnień jest niesłychanie czasochłonny, a w związku z tym jest zupełnie nieadekwatny na rosyjską strategię. Już raczej trzeba by liczyć na szybką reakcję sił amerykańskich, bo NATO, po prostu „nie zdąży”.
Warto też zwrócić uwagę na to, że zdaniem amerykańskich analityków, Rosjanie kładą niesłychanie silny nacisk na wojnę informacyjną. I nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o siły działające w cyberprzestrzeni, zakłócenie łączności przeciwnika czy dezorientację systemów radiolokacyjnych, ale również o takie zarządzenie strumieniami informacji, aby móc wpłynąć na zachowanie żołnierzy i ludności cywilnej, czyli propagandę i dezinformację. Amerykański wywiad uważa, że zbudowane ostatnio przez Moskwę narzędzia propagandowe, począwszy od rozgłośni a zakończywszy na armii opłacanych trolli wpływających na dyskusje toczące się w sieciach społecznościowych, to nie element dyskusji i wymiany poglądów, typowy w wolnym świecie, ale narzędzie agresji, rodzaj oręża, którym rosyjskie siły zbrojne posługują się w pierwszej fazie konfliktu.
To nie jedyna modyfikacja. Następne to przywiązanie wielkiej wagi do militaryzacji kosmosu i do budowy systemów precyzyjnego pierwszego uderzenia. Zdaniem amerykańskiego wywiadu na te obszary pójdą w najbliższym czasie największe środki, z ambitnego, obliczanego na 250 mld dolarów, dziesięcioletniego planu modernizacji rosyjskich sił zbrojnych. Inne obszary, takie jak modernizacja rosyjskiej floty, są mniej istotne i służyć mają zaznaczeniu rosyjskich aspiracji do odgrywania znaczącej roli w świecie. Rosyjscy sztabowcy są zdania, że Stany Zjednoczone postawiły na wojnę „na odległość”, bez bezpośredniego kontaktu wojskowego. I w związku z tym dążą do budowy własnych możliwości w tym zakresie. Gdyby przyjąć ten punkt widzenia, to większym dla Polski zagrożeniem w przyszłości mogą okazać się rosyjskie rakiety, samoloty i drony, ale także wojska desantowe, niźli czołgi i wozy pancerne.
Jednak, i to jest generalne przesłanie dokumentu, Rosjanie nie dążą do odbudowy sowieckiego, niezwykle kosztownego i nieefektywnego, systemu patronatu, w tym i obecności wojskowej, wobec tych państw, które popierają ich linię. Długofalowym celem Moskwy, jest zbudowanie nowoczesnych, ale liczebnie ograniczonych, (choć nadal będzie to kilkaset tysięcy żołnierzy) sił zbrojnych. Sił szybkiego reagowania, które będą w stanie dać Moskwie możliwość wpłynięcia na sytuację polityczną na obszarach uznawanych przez Rosję, za sferę ich interesów. Bezpieczeństwo wewnętrzne zapewnić mają zmodernizowane siły jądrowe i wojska wewnętrzne. Jednostki działające w cyberprzestrzeni mają osłabić morale potencjalnych przeciwników. Nawet, jeśli, jak argumentują analitycy amerykańskiego wywiadu, obecny kryzys ekonomiczny Rosji związany z niskimi cenami ropy naftowej, spowoduje spowolnienie tempa modernizacji jej sił zbrojnych, to nakreślone kierunki będą realizowane. Moskwa nie odeszła, bowiem od uznania siły, jako jednego z narzędzi budowania swej pozycji w świecie i nowoczesną armię uznaje za jedno z zasadniczych narzędzi mogących potwierdzić jej status mocarstwa.
Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka