Louis Marinelli, inicjator i lider ruchu California Yes mieszka w Rosji, dokładnie w Jekaterynburgu. Celem powołanego przezeń ruchu, który właśnie zbiera w tej sprawie podpisy, jest przeprowadzenie referendum i doprowadzenie do secesji Kalifornii. Całe przedsięwzięcie zaczęło się jeszcze w roku 2015, ale nie szło zbyt dobrze i dopiero sukces Trumpa w wyborach prezydenckich zgalwanizował całą akcję. Marinelli twierdzi, iż liczba zwolenników porzucenia Stanów Zjednoczonych rośnie. Kalifornijczycy mają, w jego opinii, inny niż pozostali Amerykanie styl życia, bardziej otwarty i liberalny. Ci ostatni nazywani są przezeń reakcyjnymi konserwatystami. I ten miłośnik otwartego społeczeństwa i liberalizmu znalazł swe miejsce na ziemi w Rosji. Wystąpił nawet z wnioskiem o nadanie mu rosyjskiego obywatelstwa. Wszystko to dzieje się zapewne przypadkowo, tak jak przypadkowo w Rosji znalazł się Edward Snowden i przypadkowo w ambasadzie zaprzyjaźnionego z Moskwą Ekwadoru przebywa założyciel WikiLeaks, która też zupełnie przypadkowo publikuje głównie amerykańskie „przecieki”. Ale zupełnie nieprzypadkowe jest to, co Marinelli mówi w wywiadach prasowych. Prócz popisów historycznej erudycji, takich jak np. twierdzenie, że pierwszą stolicę Rosja miała w Kijowie, znajdują się tak ciekawsze stwierdzenia. Otóż, jego zdaniem, rząd amerykański, a precyzyjnie rzecz ujmując amerykańskie służby specjalne dysponują oprogramowaniem, które pozwala zrzucić winę za przeprowadzone ataki hackerskie, na kogo się chce, choćby na Rosję, czy Koreę Północną.
I jesteśmy w domu. Amerykanie atakowali samych siebie, podobnie jak Brytyjczycy, którzy niedawno wskazali na próbę zakłócenia referendum w sprawie wyjścia z Unii, wskazując przy tym na Rosję, a wcześniej sami siebie atakowali Estończycy. Sprawę można byłoby potraktować humorystycznie gdyby nie to, że w tym tygodniu Reuters opublikował wyniki własnego dochodzenia w sprawie prób wpłynięcia przez Rosję na wynik amerykańskich wyborów prezydenckich, międzynarodowa, dziennikarska grupa śledcza Bellingcat (ta sama, która ujawniła, kto stał za sprowadzeniem do Donbasu wyrzutni rakietowych Buk, z których zestrzelono samolot malezyjskich linii lotniczych) opublikowała raport na temat obecności na wschodzie Ukrainy czołgów T-90 A, których Kijów nigdy nie miał na swoim wyposażeniu, zaś znana dziennikarka Julia Łatynina na swoim blogu napisała, że Rosja jest sponsorem międzynarodowego terroryzmu. Jednym słowem informacje krążą. A jaki z nich wychyla się obraz?
Najpierw Reuters. Dziennikarze agencji zdobyli dwa poufne memoranda moskiewskiego Centrum Studiów Strategicznych, na czele, którego jeszcze niedawno stał były premier Michaił Fradkow (za czasów prezydentury Putina). Otóż w pierwszym, wcześniejszym materiale, pracujący dla Kremla analitycy zalecają akcję propagandową za pośrednictwem kontrolowanych przez Moskwę mediów i sieci społecznościowych na rzecz Trumpa, jako kandydata mogącego być bardziej przychylnie nastawionym wobec Rosji, a przynajmniej prezentować „miękką” linię. Druga nota, z października 2016, kiedy w sondażach królowała Hilary Clinton, proponuje realizację agresywnego scenariusza wobec kandydatki Demokratów. Sprowadzać się miał on do jej dezawuowania, ale generalnie celem kampanii miało być podważenie zaufania do amerykańskiego systemu wyborczego, po to, aby, legitymacja przyszłego prezydenta, niezależnie od tego kto będzie triumfatorem nie była zbyt silna. Dziennikarze poddali też analizie „linię programową” przychylnych Rosji mediów, blogerów, sieci społecznościowych i stwierdzili zastanawiająca zbieżność zmian w ich linii argumentacji i zaleceń kremlowskich analityków. Zapewne przypadkową.
Bellingcat opublikował zaś raport, z którego wynika, że latem 2014 roku, na wschodzie Ukrainy znajdowały się rosyjskie czołgi T-90A, najprawdopodobniej będące na wyposażeniu rosyjskiej 136 brygady zmotoryzowanej dyslokowanej nad ukraińską granicę. Szczegółowe analizy, na podstawie materiałów wyszukanych z sieci społecznościowych (zdjęcia zamieszczane przez żołnierzy), geolokacji, zdjęć satelitarnych i relacji świadków uprawniają autorów materiału do stwierdzenia, że w początkowej fazie konfliktu mieliśmy do czynienia, najprawdopodobniej, z rosyjskimi, regularnymi jednostkami wojskowymi. Niby wszystko było już przecież wiadomo, ale teraz jest to czarne na białym.
I wreszcie ostatni zamach terrorystyczny w dalekowschodnim Chabarowsku. 17-letni młodzieniec przychodzi na lokalny posterunek FSB, prosi, czytając z kartki, o spotkanie z dwoma oficerami, po czym, kiedy ci przychodzą wyciąga z torby „kałacha” i zaczyna strzelać. Sam przy tym ginie ranny od rykoszetu. Okazuje się, że broń została wcześniej skradziona z miejscowego klubu strzeleckiego, w którym śledczy odkryli ciało strażnika. Zabici funkcjonariusze pracowali „na kierunku” azerbejdżańskim, jeden z nich był tłumaczem z tego języka, czym się zajmował drugi nie wiadomo, ale związki z islamskim terroryzmem zabójcy, to jedna z hipotez śledczych. Hipoteza nabrała prawdopodobieństwa, kiedy Daesz, w oficjalnym komunikacie przyznał się do autorstwa zamachu. Władze interesuje, kto pomógł zabójcy, zwłaszcza, że na klub strzelecki napaść miało ponoć 10 osób. Inna z hipotez – inspiracje neonazistów, z którymi związany był zamachowiec, ale miał on niedawno przejść na islam. Ciekawa ewolucja.
Władze rosyjskie poinformowały też w piątek, że wiedzą już, kto stał za zamachami w petersburskim metrze. To Abu Salach al-Uzbeki, który na czele grupy dżihadystów walczy w Syrii. Jego „rosyjskie” nazwisko nie jest jeszcze mediom znane, ale z przecieków, jakimi dysponują wynika, że zanim przeszedł religijną przemianę mieszkał z rodziną w Petersburgu i dysponuje tam nadal rozległą siecią kontaktów. Rekrutowanie bojowników islamskich z grona obywateli Rosji to generalnie dla władz spory problem. Bo trzeba pamiętać, że dziś w miastach Rosji żyją miliony gastarbeiterów z islamskich republik byłego ZSRR, którzy są też cenionymi, choć słabo opłacanymi pracownikami. Jako muzułmanie nie piją alkoholu i to ich podstawowy atut. Ale też niemała ich część uczyła się np. w zradykalizowanych medresach w Egipcie, za czasów, kiedy rządziło tam Bractwo Muzułmańskie. Jak obliczają specsłużby tylko z samego Tadżykistanu około 1500 osób walczy po stronie ISIS w Syrii. A ludność tej byłej republiki ZSRR liczy niewiele ponad 7 mln osób. Ale za to 1/3 PKB tego kraju (4 mld dolarów w latach prosperity) to transfery od pracujących w Rosji emigrantów. Ostatnio w związku ze spadkiem kursu rubla i zastojem w rosyjskiej gospodarce wielkość przekazów do Duszanbe spadła o 1,1 mld dolarów. To sprzyja radykalizowaniu się młodych.
Julia Łatynina, znana dziennikarka i przeciwniczka Putina, w prowadzonej na falach Echa Moskwy audycji w następujący, skondensowany sposób opisuje międzynarodową strategię Putina ostatnich lat. Otóż powodem zaangażowania w Syrii, była, jej zdaniem sytuacja, jaka ukształtowała się w polityce międzynarodowej po aneksji Krymu i wojnie na wschodzie Ukrainy. Izolowana Rosja uznała, że wsparcie Syrii pomoże jej uzyskać kartę przetargową wobec Zachodu. Porządek w tym kraju (nawet za cenę ustąpienia Asada, ale po stłumieniu opozycji) za cenę uznania status quo na Ukrainie. Tyle, że dziś, jej zdaniem to nie Damaszek jest zakładnikiem Moskwy, ale odwrotnie Putin stał się zakładnikiem Asada. Dlaczego? Przede wszystkim z tego względu, że w dzisiejszej polityce światowej wygrywa ten, kto jest bardziej zdeterminowany i zdecydowany na użycie siły. Asad bardziej od Putina, ale ostatnio przebił wszystkich Trump, odbierając też przy okazji Kremlowi „monopol na nieobliczalność”. I z tego też względu, jej zdaniem, w Rosji Kadyrow z Czeczenii jest silniejszy od Putina, bo bardziej zdecydowany, zdeterminowany i chcący całemu krajowi narzucić swe radykalne poglądy. Putin staje się rozjemcą, mającym coraz mniejszy wpływ na walczące między sobą frakcje, grupy wpływów i lokalne interesy. Jednym słowem jest zakładnikiem również w polityce wewnętrznej, tyle, że radykalnych islamistów. Pogląd kontrowersyjny, tym nie mniej wart odnotowania.
Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka