Marek Budzisz Marek Budzisz
1600
BLOG

Moskwa jeszcze zatęskni za Obamą.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Rzecznik prasowy Kremla, w reakcji na amerykański atak grzmiał świętym oburzeniem. Zgodnie zresztą z oczekiwaniami. To agresja na niepodległe państwo, członka ONZ. Jej rezultatem będzie pogorszenie i tak już fatalnych relacji na linii Moskwa – Waszyngton. Powstanie międzynarodowej koalicji do walki z terroryzmem będzie teraz trudniejsze – groził. Te jeremiady występującego w imieniu Putina Pieskowa, wzmocnione specjalnym oświadczeniem rosyjskiego MSZ informującym o zamrożeniu rosyjsko – amerykańskiej konwencji o bezpieczeństwie lotów nad Syrią, nie przysłonią faktu, że Rosja w swym stanowisku jest na świecie osamotniona. No może cieszyć się jedynie poparciem Iranu, ale chyba nie o to jej chodziło. I wygląda na to, że będzie musiała przełknąć to niewątpliwe „uderzenie w jej prestiż”, jak napisał dziennikarz Niezawisimej Gaziety.

Kiedy świat obiegła informacja o amerykańskim ataku rakietowym na bazę asadowskiego lotnictwa, minister Ławrow, przebywał w Taszkiencie, gdzie uczestniczył w rocznicowym spotkaniu państw byłego ZSRR (w Uzbekistanie spotkali się przedstawiciele 10 z nich, Ukraina zignorowała zaproszenie). Co ciekawe, zgromadzeni tam ministrowie w trakcie otwierającej zjazd kolacji dyskutowali o sprawach Syrii, ale nie uznali za celowe dokonanie zmian w zaplanowanym wcześniej porządku dnia, nie wystąpili też z żadnym wspólnym oświadczeniem. To znamienne dla oceny wpływów Rosji i jej możliwości.

Z podobnym jak Kreml stanowiskiem wystąpili deputowani Dumy Państwowej, co warto zauważyć, przegłosowanym jednogłośnie. To akurat nie musi świadczyć o tym, że wszyscy myślą tak samo, ale, że władzy zależy na takie właśnie demonstracji jedności.  Podobnie było z głosowaniem w sprawie aneksji Krymu. Jak wspominał zamordowany niedawno w Kijowie Denis Woronienkow w trakcie głosowania „kwestii krymskiej” szefostwo klubów po prostu zabrało wszystkim zajmującym chwiejne stanowisko karty do głosowania i wniosek też przeszedł jednogłośnie (niemal, wyłamał się jeden deputowany - Ponomariow, dziś emigrant). Tak mogło być i w tym przypadku.

Duma powtarza tezy stanowiska Putina i nie jest w tym szczególnie oryginalna, warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż zwraca się wprost do „struktur europejskich”, aby te osądziły agresywne działania Stanów Zjednoczonych. W tym kontekście niemal jak groźba brzmi ta część uchwały rosyjskiego parlamentu, w którym wspomina się o osłabieniu stabilności Europy w wyniku kryzysu migracyjnego z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Czyżby zapowiedź, w jakim kierunku winny pójść kroki odwetowe?

Podobnie myślą, chyba, analitycy portalu Военное обозрение, którzy analizując sytuację i możliwe sposoby rosyjskiej odpowiedzi zwracają uwagę zwolennikom kroków radykalnych, iż relacja sił między Rosją a Stanami Zjednoczonymi jest tego rodzaju, że klęska Moskwy, jest oczywista. Czy w związku z tym mamy nic nie robić – pytają? Militarnie, pod własnym szyldem nic, ale nadal, a może w większym stopniu, należy wspierać Asada, bo z jednej strony teraz wojna domowa rozgorzeje na nowo, a z drugiej to najlepsza formuła realizacji rosyjskich celów politycznych. I zalecają – pierwsze uderzenie winno być skierowane przeciw tym siłom w Syrii, które wspierają Stany Zjednoczone i Izrael. Uderzenie bezlitosne, dodają.

Ale oprócz niewiele wnoszących rutynowych głosów świętego oburzenie, jakie rozlegają się w rosyjskich mediach, i niewiele wnoszą, można też odnotować opinie ciekawe.

I tak, pytany przez Moskiewski Komsomolec, politolog Andriej Ostwald, w amerykańskim posunięciu, a zwłaszcza w tym, że uderzenie nastąpiło tego dnia, kiedy rozpoczęło się spotkanie Trumpa z prezydentem Chin Xi Jinpingiem, dostrzega starannie zaplanowaną, zgubną dla Rosji intrygę.  Jej cel jest, w jego opinii oczywisty – pokazać światu, a zwłaszcza Rosji, że Chiny i Stany Zjednoczone zajmują w kwestii syryjskiej zbliżone stanowisko. Rosyjski politolog w zagrywce tej dostrzega rękę Kissingera, dziś doradzającego nieoficjalnie Białemu Domowi. Rzeczywiście warto zwrócić uwagę na to, iż przeciwieństwie do poprzednich sytuacji, teraz projekt rezolucji w sprawie ataku gazowego w Syrii w radzie Bezpieczeństwa ONZ zablokowany został w wyniku weta Rosji, nie zaś, jak bywało, wspólnego sprzeciwu Moskwy i Pekinu. Chinom wydaje się bardziej zależeć na relacjach z nową administracją amerykańską, niźli na wygrywaniu swych pozycji w syryjskiej wojnie domowej. Oficjalne zaproszenie Trumpa do Pekinu już pierwszego dnia wizyty (zaproszenie zostało przyjęte) jest wymownym potwierdzeniem tej tezy. Ale nie tylko. Również skład delegacji – Xi przywiózł ze sobą m.in. ministra spraw zagranicznych Wang Yi oraz vice – premiera Wang Yanga. Ze strony amerykańskiej, obecny był Tillerson, Wilbur Ross – odpowiadający w gabinecie za handel, sekretarz skarbu i sekretarz obrony. Był również Steve Bannon, a wnuki amerykańskiego prezydenta (dzieci Ivanki i Kushnera) deklamowały stary chiński poemat i zaśpiewały chińską piosenkę ludową. Jednym słowem pełna idylla. O ataku na syryjskie lotnisko Trump poinformował swego gościa już w trakcie otwierającej szczyt uroczystej kolacji. Nie wpłynęło to ani na porządek spotkania, ani na jego efekty, ani tym bardziej na atmosferę – mogliśmy zobaczyć jakże odmienny wizerunek amerykańskiego prezydenta (niźli np. po spotkaniu z kanclerz Merkel) - Trump był wylewny, dowcipkował a cały wieczór upłynął na wzajemnych uśmiechach i komplementach.

Rosjanie mają też problem z wyjaśnieniem, dlaczego ich wysłane do Syrii systemy obrony przeciwrakietowej S-300 i S-400 nie zadziałały w tym przypadku. Cytowani w rosyjskich mediach eksperci wojskowi, argumentują, iż ich systemy radiolokacyjne nie pozwalają na wykrycie nisko lecących rakiet typu, użytych przez Amerykanów, Tomahowków. Są obliczone na zwalczanie samolotów, pocieszają się, i dlatego przeprowadzono atak przy ich użyciu, nie zaś samolotów. Ale przecież wiadomo, że Rosjanie również byli poinformowani o ataku. I może bliższa prawdy jest teza, że nie zdecydowali się na ich użycie? Jakie to jednak ma znaczenie? Lotnictwo Asada zostało w sporej części zniszczone. W tym kontekście warto też odnotować pojawiające się w Rosji głosy, że Moskwa winna dostarczyć Syrii nowe, w miejsce unicestwionych, samoloty. Tu wszakże pojawia się problem ekonomiczny. Czym Damaszek za nie zapłaci? Już ras Rosja umorzyła 10 mld dolarów z syryjskiego długu, który w takiej sytuacji urósłby ponownie. A perspektywa odzyskania tych pieniędzy jest nader wątpliwa.

I Amerykanie doskonale o tym wiedzą. Opublikowany kilkanaście dni temu przez niezwykle wpływowe waszyngtońskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIC) raport poświęcony konieczności zmiany amerykańskiej polityki wobec Rosji, analizuje cele polityczne Moskwy i jej możliwości w Syrii. Jakie są jego konkluzje? Rosja dąży do osiągnięcia trwałych wpływów na Bliskim Wschodzie wykorzystując polityczną i militarną słabość Zachodu. Państwa Unii zajęte są swoimi sprawami, zaś Stany Zjednoczone, za kadencji Obamy sporo mówiły, ale bardzo mało robiły. I z tego przede wszystkim względu Rosjanie niemający ani militarnych możliwości, ani niekontrolujący linii zaopatrzenia niezbędnych dla większego militarnego zaangażowania w Syrii, używając ograniczonych środków, osiągnęli politycznie tak wiele. W wyniku słabości i bezczynności Zachodu. W Radzie CSIC zasiadają politycy różnych amerykańskich opcji – tacy jak Kissinger, czy Zbigniew Brzeziński. Ten ostatni, mówił niedawno w jednym z wywiadów prasowych, że zmiana na Kremlu nastąpi wówczas, kiedy skończy się dobra passa Putina i jego „przyjaciele” dojdą do wniosku o potrzebie zmian. Teraz wydaje się, że amerykańska polityka wielu słów i żadnych czynów się kończy.

I Rosjanie o tym wiedzą. Maksym Jusin, komentator polityczny Kommersanta, napisał – Moskwa jeszcze zatęskni za Obamą. Inny z rosyjskich dziennikarzy snuje ponurą wizję amerykańskiego uderzenia rakietowego na zbuntowane republiki Donbasu. Atak na Syrię choćby z formalnego punktu widzenia podlega regulacjom prawa międzynarodowego, ale zaangażowanie w sprawy ukraińskie, to przecież wewnętrzna sprawa tego kraju – argumentuje. Warto w tym kontekście przypomnieć, że oficjalnie Moskwa swój mandat na syryjską interwencję uzasadnia prośbą uznawanego przez społeczność międzynarodową rządu tego kraju.

Niedługo będziemy mogli się przekonać na ile rosyjska reakcja będzie stanowcza – Moskwę odwiedza minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Johnson, a za kilka dni przyjeżdża Rex Tillerson. Już padła propozycja, aby ogłoszone wcześniej spotkanie amerykańskiego Sekretarza Stanu z Putinem zostało odwołane. Zobaczymy.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka