Z niejakim opóźnieniem wpadło nam w ręce pismo jakie w roku 2012 Pan Marek Michalak, pełniący oneczas próżniaczą egzystencję na koszt podatnika na ciepłym stanowisku Rzecznika Praw Dziecka wystosował do Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Tło sprawy było takie. Aby w Polsce móc latać szybowcem potrzebna jest licencja pilota szybowcowego. Aby dostać licencję trzeba przejść przez badania lekarskie, potem zaliczyć jakiś kurs, polatać z instruktorem i zdać egzamin.
Za komuny zarówno badania lekarskie jak i kursy były niezwykle ostre i aby załapać się na kurs w Aeroklubie trzeba było mieć zdrowie Gagarina. Ale po upadku komuny przepisy generalnie uproszczono i dzisiaj zdobycie licencji jest dość proste. To tylko kwestia kosztów, dodajmy – wbrew pozorom nie aż takich wielkich. Do tej pory minimalny wiek w jakim można było dostać licencję wynosił 16 lat.
Trzeba dodać, że i tak przepisy polskie pozostają bardziej ostre niż w USA, gdzie np. do zdobycia licencji pilota szybowcowego badań lekarskich nie wymaga się w ogóle. Podobnie nie ma też ograniczenia wiekowego – od którego roku życia można uczyć się latać na szybowcu. Jeżeli tylko jakieś dziecko ma nóżki na tyle długie aby dosięgnąć pedałów w kabinie – może zacząć latać z instruktorem. Wymagania wiekowe są tylko dwa: pierwszy lot samodzielny, bez instruktora można odbyć po ukończeniu 14 roku życia. Czyli najwcześniej: nazajutrz po 14 urodzinach. I drugie: po 16 urodzinach można dostać pełną licencję pozwalającą na latanie z pasażerami. Od 14 do 16 roku życia młody pilot może latać samodzielnie ale bez pasażerów.
Otóż w Polsce zaczęto przepisy zmieniać (podobno aby dostosować je do jakiś norm Unii, nie wiemy czy to prawda) tak że mają przypominać amerykańskie. Czyli 14 latkom będzie wolno latać samodzielnie szybowcem – po uzyskaniu zgody instruktora. No i gdy się o tym dowiedział Rzecznik Praw Dziecka – to wystosował protest. Nie wolno dzieciom na to pozwalać!
Jestem przekonany, że wiek 14 lat to wiek zbyt młody na samodzielne sterowanie szybocem bowiemk stopień rozwoju psychofizycznego dziecka nie może dawać należytej rękojmi bezpiecznego kierowania statkiem powietrznym a w konsekwencji życie i zdrowie ucznia-pilota są zagrożone. –napisał Pan Rzecznik.
Pierwsze co się nasuwa na myśl to pytanie: Dlaczego urząd Rzecznika Praw Dziecka nazywa się Urząd Rzecznika Praw Dziecka a nie Urząd d/s Odbierania Praw Dzieciom? Ostatecznie Pan Michalak żadnych praw dziecka nie broni – tylko chce ograniczyć. Czyż nie?
Kwestia druga jest głębsza – i dotyka zjawisk które leżą u podstaw kryzysu dzisiejszej cywilizacji, więc warto je omówić.
Przez stulecia chłopcy marzyli o przygodach – o tym aby zostać marynarzem, strażakiem, lotnikiem i czym tam jeszcze. Aby zwiedzać obce lądy, być wojownikiem, zdobyć sztandar w bitwie. Społeczeństwo zaś ich do tych marzeń zachęcało.
Byli też chłopcy mazgaje, którzy nie potrafili grać w piłkę, nie uprawiali sportów, bali się pojechać biwakować przy ognisku w lesie. Takich chłopców otaczały drwiny i pogarda rówieśników i byli spychani na margines grup rówieśniczych.
A przez ostatnie pokolenia wszystko się zmieniło. Nagle zrobiło się jakoś tak, że ci mazgaje dorwali się do władzy. Co widzimy na przykładzie Pana Michalaka, któremu w głowie się nie mieści że mogą istnieć dzieci, które CHCĄ latać. W jego przekonaniu sprawy wyglądają tak, że instruktorzy szybowcowi robią łapanki i pojmane dzieci wloką w kajdanach na lotnisko, tam przykuwają w kabinie i z nahajem w ręku rozkazują: Leć! I on, Pan Michał Michalak musi te dzieci bronić.
Pan Michalak tłumaczy, że 14 letnie dziecko nie jest rowinięte dostatecznie aby latać szybowcem. A skąd to wie? Z jakiś badań? Nie. To wynika z jego głębokiego przekonania. Sam w dzieciństwie nie polował, nie spał w zimie w namiocie, nie wszedł zimą na Mały Kościelec, nie żeglował, nie przepłynął Wisły wpław, nie skakał na spadochronie, nie strzelał – bo się tego wszystkiego bał i w głowie mu się nie mieści, że są ludzie dla których są to zajęcia atrakcyjne. I dlatego uważa, że dzieciom należy zabronić latania szybowcem.
A skąd wiemy, że 14 latek szybowcem MOŻE latać – i że gadanie o jakiś tam rozwoju psychofizycznym to zawracanie głowy?
Z empirii!
Jak powiedzieliśmy, w USA dzieci mogą samodzielnie latać od 14 roku życia – i latają! Kto nie wierzy niech kupi sobie numer miesięcznika Soaring gdzie w publikuja zdjęcia dzieci, które w zeszłym miesiącu odbyły pierwszy lot albo zdobyły licencję albo zdobyły kolejną odznakę szybowcową. Albo idźcie na youtube gdzie znajdziecie filmiki pokazujące pierwsze samodzielne loty dzieci czternastoletnich.
Dzieci latać mogą – a wiadomo to stąd – że latają! I to nie jedno-dwa – ale mnóstwo! I nic strasznego się nie dzieje – a empiryczny dowód twierdzenia powinien kończyć dyskusję.
Licencję pilota szybowcowego (i samolotowego też) można w USA zrobić wcześniej niż prawo jazdy. Neil Armstrong, pierwszy człowiek na księżycu, tak właśnie zrobił. I słusznie: latanie szybowcem jest bezpieczniejsze niż jeżdżenie rowerem po mieście…
Przekonanie, że czternasto, piętnastolatków należy chronić przed wszelkim ryzykiem to jest choroba naszych czasów. Taki Horatio Nelson w wieku lat 13 zaciągnął się do marynarki i wkrótce potem osiągną stopień „midshipman”, czyli kadet, przygotowujący się do zawodu oficera. A potem już się piął w górę.
Myślicie Państwo, że był młody? Skąd! Bo taki David Farragut (amerykański admirał, bohater w wojnie secesyjnej) zaciągnął się do marynarki w wieku lat dziewięciu!
Dalej jest jeszcze lepiej: w wojnie z Wielką Brytanią służył na fregacie Essex, której dowódca opłynął przylądek Horn i dalej na wodach południowego Pacyfiku gruntownie złupił brytyjską flotę wielorybniczą zdobywając kolejno kilkanaście wrogich statków handlowych. Coś trzeba było ze zdobyczą i z wziętymi do niewoli marynarzami zrobić, więc dowódca postanowił: Część zaopatrzenia znalezionego na zdobytych jednostkach przełożyć na macierzysty okręt. Wszystkie co wartościowsze łupy załadować na kilka jednostek i po obsadzeniu ich przez szkieletową załogę – odesłać do Stanów Zjednoczonych. A jeńców zapakować na pozostałe jednostki i odwieźć do Ameryki Południowej i tam wypuścić w jakiś neutralnym porcie.
Konieczność obsadzenia zdobytych statków sprawiła, że musiał uszczuplić swoja załogę a w dodatku nie miał dość oficerów aby powierzyć im dowództwo – więc musiał skorzystać z pomocy midshipmenów, czyli kadetów. W ten sposób David Farragut, lat wówczas dwanaście, został mianowany dowódcą jednego ze zdobytych statków.
Przoszę to sobie pomysleć: żaglowiec. Na żaglowcu załoga złożona z typów z pod ciemnej gwazdy. Pod pokładem stłoczeni brytyjscy jeńcy czekający na sposobność aby zrobić bunt, wyrżnąć amerykańską załogę, opanować statek – i zwiać do Anglii. A dowódcą całego interesu zostaje dwunastolatek, który się jeszcze nie goli i nie przeszedł mutacji – ale dostał rozkaz aby ten żaglowiec przeprowadzić przez jedną czwartą Pacyfiku do Ameryki Południowej i – po wysadzeniu jeńców na ląd – wrócić i spotkać fregatę Essex w umówionym dniu przy umówionej wyspie gdzieś na środku oceanu.
I wiecie Państwo co? Poradził sobie.
Dziwi kogoś, że później w admirały zaszedł?
Dzisiaj dwunastolatkowi nie tylko nie pozwolono by dowodzić żaglowcem ale nawet nie mógłby zrobić patentu żeglarskiego – ani nawet samodzielnie wypłynąć kajakiem na Wisłę!
Jesteśmy pod władzą mięczaków i trzęsidupów, którzy nie pozwalają chłopcom na normalny rozwój!
Dodajmy: gdyby dzisiaj do Rzecznika Praw Dziecka przyszedł jakiś świr mający kuku i oświadczył, że jest gejem albo, że jest uważa, że jest dziewczynką i że domaga się aby mu pozwolono nosić sukienki i korzystać z damskich toalet – a to by rzecznik praw zaczął mlaskać z zachwytu i bronić wszystkiego, co sobie taki czubek ubzdura. Ale myśl o tym, że chłopak może mieć zainterasowania takie jak: sport, polowania, łowienie ryb, wspinaczka, latanie na lotni czy szybowcu – słowem zainteresowania zdrowe i NORMALNE – taka myśl budzi dzisiaj powszechne przerażenie. Nie wolno na to pozwolić!
Gdy pisaliśmy, że małe dzieci powinno sie uczyć polować i zabijać jelenie– wywoływaliśmy absolutną wściekłość rozmaitych Dobrych Wujów.
Ale wróćmy do Pana Michalaka, Rzecznika Praw Dziecka. Mamy do niego pytanie.
Niech Pan obejrzy ten film. Pokazuje on dziesięcioletnią dziewczynkę latającą szybowcem pod okiem instruktora i trenującą wejście i wyjście z korkociągu. Jak pisaliśmy – w USA samodzielnie latać może dopiero od lat 14 ale nie ma dolnej granicy kiedy można latać z instruktorem. I ona jak widać zupełnie dobrze sobie radzi. Tutaj mozna zobaczyć tą samą dziewczynkę jak parę lat później, po 14 urodzinach odwala pierwszy lot samodzielny. Jak się można domysleć w jej przypadku była to czysta formalność.
Nasze pytanie do Rzecznika Praw Dziecka brzmi: Szanowny Pan odstawia babskie gadanie, że coś tam „rozwój psychofizyczny dziecka nie pozwala na latanie ple, ple, ple” – a tymczasem mała dziewczynka Pana zawstydza. Nie wstyd Panu że dziewczynka robi rzeczy, któych Pan nie potrafi i się ich boi? Ona potrafi latać. A Pan co? Tylko pierdzieć w stołki w ramach sfory budżetowej?
Inne tematy w dziale Polityka