Przypominamy: W Stanach Zjednoczonych podczas głosowania nie wolno pytać o dowód tożsamości. Przychodzi gość do lokalu wyborczego, mówi, że nazywa się John Smith, komisja sprawdza, czy John Smith jest na liście wyborców i jeżeli tak — to daje mu kartkę do głosowania i odhacza na liście, że głosował.
Natomiast nie wolno jej poprosić o jakiś dowód tożsamości potwierdzający, że gość, który twierdzi, że jest John Smith faktycznie nazywa się John Smith. Zapytać o dowód tożsamości nie wolno.
(Dla porównania: W Polsce musicie pokazać dowód osobisty, chyba że członkowie komisji znają was osobiście. W praktyce w miastach musicie mieć dowód, na wsiach gdzie wszyscy się znają i wszyscy członkowie komisji wiedzą kim jesteście — tam was komisja o dowód nie musi spytać).
Od lat toczy się walka w Kongresie oraz w kongresach stanowych o to, aby wprowadzić jakąś formę sprawdzania tożsamości przy głosowaniu. No bo w końcu łatwo wyobrazić sobie sytuację gdy w komisji w jakimś murzyńskim getcie, gdzie ludzie nie głosują z zasady, bo nawet nie wiedzą, że są wybory ani co to są wybory, wyślecie zaufanych działaczy, którzy się przedstawią za nieobecnych mieszkańców i za nich zagłosują.
Gdy wybory rozstrzygają się dużym marginesem, taka zabawa jest nie warta wysiłku, ale ostatnio wybory rozstrzygają się niewielka liczba głosów i podobne machlojki mogą przeważyć szalę.
I od lat „demokraci” z maniackim uporem bronią się przed jakimikolwiek próbami zabezpieczenia wyborów poprzez wprowadzenie identyfikacji wyborców. Żeby kupić wódke musicie się wylegitymować. Papierosy też. Ale żeby zagłosować — nie wolno was pytać o papiery.
Od czasu do czasu władze lokalne wprowadzają wymogi, że komisje mają wyborców legitymować. Takie próby zrobiono ostatnio w Kalifornii. I od razu ichniejszy gubernator Newsom wszelkie próby sprawdzania tożsamości wyborców zdelegalizował.
A jeszcze ciekawiej jest — na przykład w Alabamie — gdzie władze stanowe zaczęły przeglądać spisy wyborców i odkryły, że dopisano do nich mnóstwo ludzi, którzy nie są obywatelami – i nie mają prawa głosować. Zareagował na to departament Sprawiedliwości, który z błogosławieństwem Pani Materac zabranił Alabamie usuwania z list wyborców ludzi nieuprawnionych do głosowania.
Dlaczego „demokraci” tak się bronią przed zabezpieczeniem wyborów przed fałszerstwami? Odpowiedź jest oczywista: Mają zamiar próbować fałszerstw.
Tu macie odpowiedź na pytanie postawione w tytule. Skąd wiemy, że będą próbować? Bo próbują i nawet się z tym nie kryją.
Inne tematy w dziale Polityka