Tusk - w to wierzą jego wyznawcy — jest w Brukseli człowiekiem znanym, szanowanym i wpływowym, bo "odbudował demokrację".
Właśnie mamy przykład.
Tusk ogłosił powstanie "Tarczy Wschód" czyli "polskiej linii Maginota" na wschodniej granicy. Po czym pojechał do Brukseli, z kimś tam pogadał i wrócił zapewniając, że Unia będzie tę tarczę finansować jako wspólny projekt unijny:
W Europie już nikt nie ma wątpliwości, że kwestia ochrony granic, granic zewnętrznych, to nie jest problem tego czy innego kraju członkowskiego. To jest zadanie dla całej Unii Europejskiej [...]
W szczególności chodzi tutaj oczywiście o naszą granicę z Białorusią. Niezależnie od poglądów politycznych, kto z jakiej partii, z jakiego państwa wszyscy mówią jednym głosem, że ta granica będzie zadaniem wspólnym dla całej Unii Europejskiej – [...].
Do naszej inicjatywy na wschodniej granicy, a więc do Tarczy Wschód, dołączą najprawdopodobniej w najbliższych dniach także inne kraje, w tym kraje bałtyckie i to też będzie projekt wspierany przez Unię Europejską – przekazał Donald Tusk.
Minęło trochę czasu i organ magistra Michnika donosi:
Unia Europejska nie zgadza się na finansowanie projektu Tarczy Wschód, czyli wzmocnienie obrony na granicy z Rosją i Białorusią. Sprzeciw, który wyszedł od kanclerza Niemiec Olafa Scholza i prezydenta Francji Emmanuela Macrona, miał oburzyć m.in. Donalda Tuska.
Dwa pytania:
- Na podstawie jakich przesłanek wyborcy KO wierzą, że Unia będzie bronić Polski?
- Biorąc pod uwagę, że — co widać na załączonym przykładzie — przywódcy unijni nie przepuszczą żadnej okazji, aby gauleitera Tuska publicznie upokorzyć — czy możecie Państwo odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule?
Inne tematy w dziale Polityka