- KNF chce odebrać nam prawo do działania na uczciwym rynku, jest sędzią i katem zarazem. Jedną decyzją próbuje zniszczyć to, co budowaliśmy latami. To sabotaż gospodarczy – mówi Marcin Pióro, twórca firmy Cinkciarz.pl. Statystyki niestety potwierdzają tę diagnozę. Ponad połowa decyzji Komisji uderzających w polskie firmy jest niezasadna. Zdaniem ekspertów sposób działania KNF narusza konstytucyjną zasadę wolności działalności gospodarczej.
Dane dotyczące działalności KNF są zatrważające. Ze statystyk ujawnionych przez „Dziennik Gazetę Prawną” wynika, że blisko połowa spraw wszczętych przez prokuraturę w latach 2023 i 2024 na podstawie zawiadomienia KNF została umorzona. Donosząc do prokuratury, Komisja zazwyczaj wpisuje firmę, do której ma zastrzeżenia, na listę ostrzeżeń publicznych. Powody są różne: działalność niezgodna z regulaminem danego podmiotu, prowadzenie działalności bez stosownego zezwolenia lub tym podobne. Tyle że - jak wskazują przedsiębiorcy – decyzje Komisji zazwyczaj są arbitralne a ich powody nierzadko mają się nijak do rzeczywistości. Co gorsza, firmy zazwyczaj dowiadują się o wszystkim z mediów a następnie spotykają się z ostracyzmem. Utrata klientów, zamykanie rachunków bankowych i bankructwo – tak wyglądają skutki decyzji KNF.
KNF łamie konstytucję?
Zdaniem ekspertów cytowanych przez dziennik, tryb działania KNF jest niekonstytucyjny, bo samo złożenie doniesienia do prokuratury i ogłoszenie tego w mediach de facto ogranicza zasadę wolności działalności gospodarczej zawartą w art. 20 ustawy zasadniczej. Ponadto – jak zwracają uwagę prawnicy - sam wpis na listę ostrzeżeń jest czynnością materialno-techniczną, a nie decyzją administracyjną, a więc nie przysługuje od niego jakiekolwiek odwołanie, w ramach którego można by weryfikować poprawność czynności podejmowanych przez Komisję.
Historii przedsiębiorstw zniszczonych przez pochopne decyzje KNF jest na pęczki. Przykład pierwszy z brzegu to Polski Bank Apeksowy. W październiku 2017 r. 40 banków spółdzielczych złożyło wniosek o utworzenie PBA. Komisja początkowo dała zielone światło, by po roku odmówić zgody na powołanie zrzeszenia. Spółdzielcy złożyli odwołanie, po którym sąd prawomocnie uchylił decyzje nadzoru. Tyle że prawomocny wyrok zapadł dopiero w 2022 r., gdy PBA był już od kilku lat w apelacji. Jak trafnie podsumował to wówczas „Puls Biznesu”, wyrok był w tym czasie dla banku tym, czym dla umarłego kadzidło.
Już po wszystkim banki spółdzielcze chciały wystąpić do KNF z roszczeniem finansowymi. I to niemałym: według ich szacunków straty poniesione w związku z tworzeniem banku zrzeszającego wyniosły ok. 18 mln zł. Na Komisji najwidoczniej nie zrobiło to wrażenia, bo jej rzecznik Jacek Barszczewski – niczym szatniarz z „Misia” – zapowiedział w mediach, że KNF nie zamierza uznawać żadnych roszczeń.
Inna historia: firma FACTOR z Radomska została wpisana przez KNF na listę ostrzeżeń w 2016 roku. Pięć lat później śledztwo z doniesienia Komisji prawomocnie umorzono. Mimo to wpis nie zniknął, bo… nadzór nie ma obowiązku zdjęcia z listy uniewinnionego podmiotu. Co więcej, na liście ostrzeżeń nadal figurują osoby nieprowadzące działalności gospodarczej. Jak to możliwe? Komisja wpisała je dawno temu, w wyniku ostracyzmu biznes padł. Po latach śledztwo umorzono a wpis na czarnej liście został.
O tym, że wszechwładza Komisji ma demoralizujący wpływ na ludzi zasiadających w jej kierownictwie, najlepiej świadczy z kolei historia byłego przewodniczącego Marka Chrzanowskiego, który miał żądać 40 milionów złotych za “przychylność” wobec Getin Noble Banku.
Decyzja Komisji jak wyrok śmierci
Czy kolejną ofiarą KNF jest znany kantor internetowy? Na początku października Komisja cofnęła zezwolenie na świadczenie usług płatniczych spółce Conotoxia należącej do grupy Cinkciarz. Firma od początku twierdzi, że powodem decyzji były nie tyle jej naruszenia, ile zmiana podejścia samej Komisji, która przez lata nie zgłaszała zastrzeżeń do sposobu przechowywania środków klientów. Klienci Cinkciarza od kilku miesięcy narzekają na opóźnienia w realizacji transakcji, tyle że – jak pisał serwis money.pl – wynikają one ze zmian w systemach informatycznych, których wymagała od spółki właśnie… Komisja. KNF prowadziła kontrolę w Conotoxii, na zakończenie której wydała 53 zalecenia wymagające przebudowy oprogramowania. Spółka przedłożyła w Komisji harmonogram i zaczęła realizować zalecenia, dokonując – jak to ujęto - "przepięć systemowych". I to właśnie przez te prace spółka wpadła w spiralę opóźnień.
Zdaniem twórcy Cinkciarz.pl Marcina Pióro KNF pozbawiła jego firmę możliwości działania z premedytacją. - To nie był nadzór, to była próba zniszczenia naszej spółki – mówi założyciel firmy. - KNF odebrała nam prawo do funkcjonowania na uczciwym rynku, działając jak sędzia i kat zarazem – uważa Marcin Pióro. Przez to Cinkciarz.pl, zamiast skupić się na rozwijaniu biznesu, musiał walczyć z absurdalnymi decyzjami regulatora, które doprowadziły firmę na skraj bankructwa.
Co więcej, działania KNF wobec Cinkciarz.pl miały być nieprzejrzyste. Firma wielokrotnie wskazywała na brak podstaw prawnych.
Zdaniem Marcina Pióro działania KNF coraz częściej przypominają wyrok śmierci dla polskich przedsiębiorców. - Jedną decyzją urzędnik próbuje zniszczyć to, co budowaliśmy latami. To sabotaż gospodarczy – mówi założyciel Cinkciarz.pl.
Kilka miesięcy temu w mediach pojawiły się informacje, że Najwyższa Izba Kontroli weszła z doraźnymi kontrolami do Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego. Jak podał serwis Onet Business Insider, NIK sprawdza tam m.in. funkcjonowanie systemu przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, a także nadzór nad kilkoma znanymi spółkami takimi jak Polnord, Ursus, VeloBank i GetBack (dziś Capitea). Pytanie tylko, czy kontrola NIK wskrzesi zniszczone biznesy. Marcin Pióro jest sceptyczny. - NIK może zbadać dokumenty, ale kto naprawi szkody wyrządzone przez KNF? Ilu jeszcze przedsiębiorców musi upaść, zanim ktoś się tym zajmie na poważnie? – pyta założyciel Cinkciarz.pl.
Jego zdaniem to, co wydarzyło się w sprawie Marka Chrzanowskiego, spółki GetBacku czy teraz Cinkciarz.pl, pokazuje, że polski rynek finansowy jest chory. Nie jest to jednak choroba wynikająca z błędów przedsiębiorców, ale z patologicznych działań instytucji, która powinna stać na straży prawa.
Inne tematy w dziale Gospodarka