Rozmowa z Jakubem Bińkowskim, członkiem zarządu, dyrektorem Departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców
Planowane są bardzo szybko pewne zmiany w zakresie obsługi telemedycznej przez portale internetowe. Według ministra Adama Niedzielskiego niepokojące są dwie rzeczy. Po pierwsze kwestie związane z jakością obsługi klienta i kwestie związane z bezpieczeństwem świadczonych usług, po drugie z ilością zwolnień i recept, które mają potwierdzać, że tendencja jest niepokojąca i w związku z tym planowane są zmiany legislacyjne. Jak odniesie się Pan do sytuacji?
W moim przekonaniu narracja jest zwyczajnie nieuczciwa. Dwa elementy wchodzą tu w grę. Pierwszy jest związany z receptami. Są w przestrzeni publicznej głosy sugerujące, że mamy do czynienia ze zjawiskiem masowego powstawania automatów do wydawania recept, za pomocą których dowolna osoba bez żadnej kontroli miałaby rzekomo otrzymywać za opłatą recepty na leki. Celem ataku mają być tymczasem firmy, które dostarczają przede wszystkim usługę konsultacji lekarskiej na odległość, która przy braku przeciwwskazań wiąże się z wystawieniem e-recepty na poszukiwany przez pacjenta lek. Z uwagi na problemy z niedoborami kadrowymi w systemie ochrony zdrowia, dostęp do lekarzy i specjalistów jest coraz bardziej ograniczony, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Jeśli mamy takie deficyty, telemedycyna jest tutaj rozwiązaniem. Nauczyliśmy się funkcjonować inaczej w dobie covid-19, mamy takie rozwiązania jak chwalona przecież przez wszystkich e-recepta. Połączenie możliwości wystawienia e-recepty ze zdalną konsultacją jest naturalną koleją rzeczy. Drugi element to jest element związany ze zwolnieniami. Od lat wiadomo, że w modelu wystawiania zwolnień lekarskich da się odnotować pewne nieprawidłowości, których skutki zresztą odczuwają przedsiębiorcy. Nie jest to jednak problem jakkolwiek związany z formą świadczenia usług. Co więcej, można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że gigantyczna większość wątpliwych zwolnień wystawiana jest w trakcie absolutnie tradycyjnych wizyt stacjonarnych. Dlatego oczywiście należy zastanowić się jak rozwiązać ten problem, w tym być może jak uściślić przepisy, ale wiązanie nadmiernej liczby wystawianych zwolnień z wykorzystywaniem narzędzi telemedycznych jest po prostu nieprawdziwe. Reasumując, wiemy dobrze, że są grupy Polaków, które pójście do lekarza traktują jako ostateczną ostateczność – decydują się na wizytę dopiero, jak zawodzą domowe sposoby. Jak trzeba jechać do lekarza, wystać się w kolejce, zrealizować receptę, to ta decyzja jest jeszcze bardziej odsuwana. Telemedycyna daje inne możliwości, za jednym kliknięciem myszki mogę skorzystać z pomocy, więc upraszcza i ułatwia to cały proces.
Co może spowodować nagła zmiana w tym segmencie, zapowiadana przez rząd?
Tych możliwości jest wiele, w zależności od tego jaką formę przybiorą one na koniec dnia i jaką treść będzie miała interwencja regulacyjna. Przypuszczam, że w skrajnym wariancie my jako kraj możemy stracić te firmy, które wdrażają innowacyjne rozwiązania, dostarczając pacjentom łatwiejszy dostęp do usług medycznych. A pamiętajmy, że pojawią się niedługo zharmonizowane, transgraniczne e-recepty już na poziomie Unii Europejskiej, więc łatwo wejdą w to miejsce międzynarodowi gracze. Mogą zacząć obchodzić lokalne regulacje. Więc my ten segment rynku wówczas stracimy, to skrajny wariant. Istnieje też szereg wariantów pośrednich, które w branże uderzą. Dla mnie w ogóle niezrozumiała jest ta ewolucja podejścia – telemedycyna była świetna i firmy telemedyczne były świetne w momencie, kiedy była sytuacja kryzysowa i mieliśmy pandemię. Ministerstwo Zdrowia, kluczowi interesariusze, niemal wszyscy wskazywali, że telemedycyna to przyszłość. Teraz nagle okazuje się, że telemedycyna jest już niepotrzebna i nagle trzeba ją zdusić. To jest ten niepokojący element, który w szerszej perspektywie może wpływać na brak zaufania firm do państwa. Skoro w tym segmencie możliwa jest taka wolta, to dlaczego zaraz inny nie może zostać trak potraktowany – może być to w szerszym kontekście paraliżujące.
Podjęcie w ciągu miesiąca kroków zmierzających do zmian regulacyjnych, zapowiadane przez ministra Niedzielskiego. Czy to nie jest za szybko? Jeśli sprawdziłby się scenariusz dotyczący wkroczenia zagranicznych firm na nasz rynek, w miejsce polskich portali medycznych, wpłynie to negatywnie na naszą gospodarkę w tym segmencie.
Oczywiście, że tak. Tutaj szybkość tych zmian, zapowiadana przez ministerstwo, sama z siebie sugeruje, że nie będą to propozycje przemyślane i wynikające z rzetelnej analizy, oceny skutków, tylko rozwiązania przygotowane gdzieś pod wpływem chwili, tekstu w mediach czy jakiegoś impulsu. Nie da się w ciągu tak krótkiego czasu przygotować dobrych rozwiązań tak głęboko ingerujących w jakikolwiek segment rynku. Miesiąc to jest za krótko, żeby skonsultować rozwiązania z branżą, samodzielnie przeprowadzić analizę oceny skutków regulacji i przygotować rozwiązanie dostosowane do ewentualnego problemu, który chcemy rozwiązać.
Czy rynek telemedycyny nie jest odpowiedzią na problemy związane z cyfrowym dostępem do dokumentacji medycznej, z utrudnieniami związanymi z obsługą bazy danych, cedowaniem na pacjentów odpowiedzialności za dostęp do historii medycznej przez konieczność posługiwania się Profilem Zaufanym w innym przypadku niż u lekarza rodzinnego i niektórych specjalistów?
Naturalnym kierunkiem ewolucji systemu opieki zdrowotnej jest cyfryzacja. Brakuje nam w tym systemie ludzi, nie może być tak, że podstawowe usługi medyczne będą dla społeczności niedostępne. Z cyfryzacją wiąże się konieczność przepływu danych pomiędzy poszczególnymi uczestnikami systemu. Pacjent lekarza pierwszego kontaktu często ma przypisanego w miejscu, w którym nie mieszka. Ktoś może mieć lekarza rodzinnego w swoim mieście 500 km od Warszawy, ale na co dzień żyć i pracować w Warszawie. Farmaceuta również powinien mieć jakiś dostęp do danych o pacjencie, a nie wydawać tylko blistry z lekami. Zapisujemy się do innego lekarza, specjalistów, lekarzy pierwszego kontaktu, oni tez powinni wiedzieć o naszym zdrowiu jak najwięcej, znać informacje o schorzeniach, przyjmowanych lekach. Tych danych jest bardzo dużo, szczególnie w przypadku osób starszych, nie zawsze o wszystkim ludzie pamiętają, więc cyfryzacja i dostępność informacji medycznej zwiększają bezpieczeństwo pacjentów. Jeśli przyjmujemy, że bezdyskusyjnie rozwojem tego segmentu jest cyfryzacja, to swoboda przepływu danych jest kluczowa, bez zbędnych formalności dla pacjentów.
W którym zatem kierunku powinny iść zmiany legislacyjne związane z rynkiem zdrowia i cyfryzacją?
W moim przekonaniu jak najwięcej usług medycznych powinniśmy otwierać na rozwiązania cyfrowe. To, co wydawało się niemożliwe 20 lat temu, teraz za sprawą technologii jest absolutnie realne do wykonania. Powinniśmy dostosować system opieki zdrowotnej do realiów. W okresie pandemii mieliśmy taki okres, w którym ten kierunek został obrany, teraz obserwujemy niejako jego odwrócenie w różnych aspektach. Warto na ten tor wrócić i wpuszczać telemedycynę do kolejnych usług i do kolejnych aspektów funkcjonowania opieki zdrowotnej, bo to oznacza po prostu większą dostępność usług dla pacjenta.
Rozmawiała: Agnieszka Winnik
Inne tematy w dziale Rozmaitości