W Polsce stworzyła się koalicja, jakiej chyba jeszcze nie było. Polskich konsumentów, przedsiębiorców, pracodawców, pracowników zatrudnionych w sektorze spożywczym oraz rolników połączył wspólny cel – walka z planowanym podatkiem cukrowym.
Zdaniem protestujących, podatek ten spowoduje, że klienci jeszcze bardziej mogą odczuć drożyznę na półkach, zarządzający firmami nagłe zahamowanie rozwoju swoich firm lub nawet ich bankructwa. Pracownikom grozi realna utrata pracy, wiele rodzin może stracić źródło utrzymania. Rolnicy i sadownicy odczują duży spadek zapotrzebowania na ich produkty - argumentują.
Tymczasem koronawirus nie schodzi z czołówek mediów. Półki sklepowe pustoszeją, z aptek znikają środki ochrony higienicznej. Państwa balansują na skraju paniki przed epidemią. Przedsiębiorcy pytają: jak to możliwe, że tak gorący czas polscy politycy swoją energię rozdrabniają na mniej priorytetowe sprawy takie jak podatek od słodzonych napojów?
Koronawirus + podatek = silne spowolnienie
Ich zdaniem, obciążenie fiskalne planowane w chaosie i pośpiechu może mieć fatalne skutki. - Rząd wprowadzając ustawę o podatku cukrowym nie dał producentom czasu na przystosowanie się do nowych realiów biznesowych. Wprowadza się nową daninę w ciągu roku finansowego – mówi Andrzej Odzioba, prezes firmy Wosana. - I nie mówimy tu absolutnie o drobnej opłacie, tylko o potężnym podatku sięgającym nawet 100 procent kosztów wytworzenia produktu - podkreśla.
Tego samego zdania jest Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności. – Przy tak drastycznej zmianie warunków w trakcie roku obrotowego firmy powinny mieć czas na zastanowienie się, co dalej, czy kontynuować działalność w obecnym kształcie – mówi.
Producenci uważają, że wprowadzenie nowego podatku może pogłębić spowolnienie gospodarcze, które w związku z wybuchem koronawirusa nieuchronnie nastąpi. Jeśli dołożymy do tego utrudnienia finansowe, które nagle spadną na firmy produkujące napoje i podwyżki produktów dla konsumentów, sytuacja będzie wyglądać jeszcze trudniej. Polscy przedsiębiorcy boją się o los swoich firm i pracowników, ale też zwracają uwagę na duże niezadowolenie społeczne, które wywołają wysokie podwyżki cen napojów w sklepach.
- Po wprowadzeniu podatku cukrowego nasza sprzedaż spadnie minimum o 30 procent – szacuje Janusz Rubas, prezes Hoop Polska. - Model biznesowy spółki opiera się na marce Hoop Cola, która sprzedawana jest głównie w 2-litrowym opakowaniu. To aż 50 proc. naszego obrotu, bo wliczam tu także produkcję marek własnych dla dyskontów, a łącznie z syropami, które także są obarczone wysokimi opłatami to 70 proc. całego biznesu – dodaje Janusz Rubas.
Jeszcze bardziej dramatycznie widzi to prezes Wosany: - Podatek z jednej strony wpłynie na zdecydowany nawet dwukrotny wzrost cen detalicznych, a co za tym idzie nawet 50-procentowe spadki sprzedaży, z drugiej strony zdecydowanie zakłóci płynność finansową małych i średnich przedsiębiorstw – mówi Andrzej Odzioba.
Zgodnie z obecną wersją ustawy, opłata podstawowa w Polsce dla producentów napojów słodzonych ma wynieść 50 groszy za litr. - Wysokość tej opłaty jest kompletnie niedopasowana do sytuacji społeczno-gospodarczej w Polsce. Nie pasuje do siły nabywczej polskiego konsumenta - mówi Andrzej Gantner. Zwraca uwagę na to, że na Węgrzech, gdzie siła nabywcza jest podobna do polskiej, opłata wynosi 19 groszy, a we Francji, gdzie siłą nabywcza jest dużo wyższa, opłata wynosi 12 groszy.
- Jeśli średni koszt produkcji jednego litra napoju w Polsce wynosi 50-60 groszy, to dołożenie do tego opłaty w wysokości 50 groszy spowoduje wzrost kosztu produkcji o 100 procent - mówi Gantner. - To doprowadzi producentów po prostu do bankructwa - alarmuje. Zwraca też uwagę, że zgodnie z ustawą opodatkowane mają być także napoje "zero", czyli niezawierające cukru. - Te napoje są zalecane jako alternatywa. Jeśli celem wprowadzenia podatku jest walka z otyłością, to jaki sens ma opodatkowanie napojów ze słodzikami? - pyta.
Zrepolonizowana firma może wpaść w kłopoty
W 2019 roku spółka Hoop została zrepolonizowana - wykupiona od międzynarodowego koncernu. Zakup Hoop-a był trudną inwestycją z długim terminem zwrotu. Nagle wprowadzony podatek może dramatycznie utrudnić doprowadzenie firmy do wyjścia na swoje.
- Biznesplan był rozpisany na lata, w wyniku czego zaciągnęliśmy zobowiązania kredytowe. Nie da się zmienić strategii firmy w ciągu kilku miesięcy. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii opłatę wprowadzono z dwuletnim vacatio legis, tak aby firmy i rynek mogły się do niej dostosować – tłumaczy Rubas.
Rząd nie wspiera polskich firm
Prezes Hoop Polska twierdzi, że propozycja podatku cukrowego w takiej formie i w tak krótkim czasie jest zabójstwem nie tylko dla jego firmy, ale dla całej dla branży. - Nowy podatek nie jest demokratyczny, bo uderza tylko w jedną branżę - napojów. Naiwnością jest przekonanie, że jesteśmy w stanie go udźwignąć. Zapłacimy my – mali i średni polscy przedsiębiorcy, którzy od lat mają wkład w rozwój naszego kraju. Przedsiębiorcy będą musieli walczyć o przetrwanie pomimo, że ich marki były budowane w wielkim trudzie przez wiele lat – mówi Rubas. Takie działanie nie ma nic wspólnego ze wspieraniem polskich firm – dodaje.
Branża napojów zatrudnia dziś ponad 21 tysięcy osób. Sama Krajowa Izba Gospodarcza Przemysłu Rozlewniczego skupia ponad 100 firm. W przedsiębiorstwach produkujących napoje w 2018 r. wzrosła wydajność pracy o 5,8 proc.
Sektor produkcji napojów w Polsce zarówno pod względem finansowym, jak i produkcyjnym rośnie z roku na rok. Przedstawiciele polskich firm podkreślają, że planowana danina od słodzonych napojów mocno zahamuje rozwój branży, która znacząco sprzyja polskiemu PKB. Skutki podatku cukrowego w 70% odczują polskie małe i średnie przedsiębiorstwa.
- Przygotowanie tej ustawy miało szereg błędów - mówi Andrzej Gantner. - Do Sejmu trafiła ustawa, która tak naprawdę nie była konsutowana ze środowiskiem producentów. Niestety Ministerstwo Zdrowia jest kompletnie głuche na nasze argumenty. Procedowana jest chyba szósta wersja ustawy. Do Sejmu trafiła wersja, która tak naprawdę nie była konsultowana ze środowiskiem, którego dotyczy nowy podatek - mówi Gantner.
Zwolnienia w firmach i kłopoty producentów buraków
Gorsza koniunktura będzie oznaczać zwolnienia pracowników. Zakłady produkujące napoje zwykle działają w mniejszych miejscowościach na prowincji. Często są w takich regionach głównym pracodawcą. Nagła, znaczna redukcja zatrudnienia może skończyć się lokalną zapaścią cywilizacyjną.
Problemy producentów nie skończą się jednak na tej branży. Nowy podatek to też załamanie koniunktury u dostawców, czyli głównie u plantatorów buraka cukrowego. - Wprowadzenie opodatkowania napojów zawierających cukier będzie miało bardzo negatywny wpływ na nasz sektor - mówi Rafał Strachota ze Związku Plantatorów Buraka Cukrowego. - Już dzisiaj borykamy się z poważnym kryzysem na rynku. Przypomnę tylko, że w ostatnim czasie została zamknięta jedna cukrownia, a ponad trzy tysiące rolników zrezygnowało z uprawy buraków. Rolnicy to jest początek łańcucha produkcyjnego, jesteśmy tym najsłabszym ogniwem pod względem gospodarczym - mówi.
Jak tłumaczy, podatek może w dwojaki sposób uderzyć w sektor producentów buraka cukrowego. - Po pierwsze może spowodować zmniejszenie zapotrzebowania na nie. Po drugie wprowadzenie tego podatku spotęguje również presję na obniżanie cen surowca, a to postawi plantatorów, będących biorcami cen na tym rynku, w sytuacji całkowitego braku opłacalności uprawy. W obu przypadkach konsekwencją będzie zmniejszenie powierzchni zasiewów burakiem cukrowym - tłumaczy Rafał Strachota.
- Tylko na południu Polski kilkanaście tysięcy ludzi jest związanych z uprawą oraz przetwórstwem owoców i warzyw, które wykorzystywane są do produkcji napojów. Spadek sprzedaży napojów zdecydowanie dotknie również tą branżę, a tu redukcję zatrudnienia można będzie liczyć w tysiącach – zauważa Andrzej Odzioba.
Danina cukrowa bardzo zmniejszy konkurencyjność polskich producentów i dostawców także poza granicami kraju. Polska to znaczący producent żywności, a nasze produkty spożywcze są jednym z najlepszych towarów eksportowych. Osłabienie popytu w tym sektorze bardzo odbije się na polskim bilansie handlowym (bo ok. 75 proc. polskich owoców jest przeznaczane na eksport) – podkreślają eksperci.
Drastyczne podwyżki w sklepach
Zdaniem przedsiębiorców koronnym argumentem przeciw są doświadczenia innych krajów, które wprowadziły podatek. Nie pomógł on w poprawie zdrowia konsumentów – np. w Wielkiej Brytanii i na Węgrzech wzrosła liczba sprzedawanego innego, tańszego wysokokalorycznego jedzenia. W Danii ludzie zaczęli kupować kosztujące kilkadziesiąt procent mniej napoje w sąsiednich krajach. Natomiast w Meksyku w ciągu dwóch lat od wprowadzenia podatku średni poziom spożycia cukru nie zmalał, wzrosło natomiast bezrobocie – bezpośrednio z powodu podatku cukrowego straciło pracę ponad 10 tysięcy osób.
O ile konkretnie mogą wzrosnąć ceny napojów? - Jeśli mówimy o propozycji przedstawionej przez rząd, gdzie opłata stała za 1 litr ma wynosić 0,50 zł, dodatkowo 0,05 zł za każdy dodatkowy gram powyżej 5 g oraz 0,10 zł opłaty za kofeinę, cena napoju Hoop Cola o pojemności 2 litrów wzrośnie o 75 procent, a marki własnej produkowanej dla największej sieci detalicznej w Polsce cena wzrośnie o ponad 100 procent! W wyniku czego, przekładając to na cenę detaliczną w sklepie spożywczym, HOOP COLA 2l będzie kosztowała aż 6,99 PLN brutto, gdzie obecnie wynosi 3,99 PLN brutto, czyli o 3 złote więcej – wylicza Janusz Rubas.
BG
Inne tematy w dziale Gospodarka