Czy Polska w XXI wieku ocali swoje wartości?
Czapką, papką i solą ludzie ludzi niewolą
To staropolskie przysłowie jest dziś mało znane i rzadko objaśniane, jak głęboką wyraża prawdę o ludzkiej i narodowej kondycji. Nie jest ona niezłomna, nie w każdych warunkach heroiczna i skuteczna w obronie naszych losów i przeznaczeń.
Przyjrzyjmy się tym metodom zniewalania, które wyraża przysłowie. Czapkowanie oznacza czołobitność i uległość wobec potęg, i tak niestety postępują obecni przedstawiciele władz III RP. Uważają między innymi, że nie należy obchodzić 900. rocznicy najazdu cesarza niemieckiego Henryka V, który w r. 1109 usiłował podbić Polskę i natrafił na zdecydowany opór Bolesław Krzywoustego na Psim Polu pod Wrocławiem. Takie obchody mogłyby drażnić Niemców. Przytulanie się premiera Tuska do Putina i pełne zaufanie do śledztwa rosyjskiego w sprawie smoleńskiej, to również przykład czapkowania.
Papka, jako bułka maczana w mleku, może być dobrym pokarmem dla niemowląt i dla bezzębnych staruszków, ale w stosunkach międzynarodowych zapewnianie warunków bytowych nie może polegać na łaskawości w dostarczaniu źródeł energii (np. monopol rosyjskiego gazu) lub dotacji Unii Europejskiej (pozwolą wspierać stocznie lub nie itp.). Sól to wiedza i mądrość niezbędne do życia, ale przez przekręty informacyjne można świadomością ludzką manipulować i w ten sposób ludzi zniewalać i prowadzić na manowce.
Dlaczego Rzeczpospolita utraciła niepodległość i jak ją odzyskała
Oczywistym fałszem jest twierdzenie, że Rzeczpospolita Obojga Narodów, a po Unii Hadziackiej (1658) Rzeczpospolita Trojga Narodów, straciła swój niepodległy byt dlatego, że przodkowie nasi nie umieli rządzić. Nie byliśmy wprawdzie bez winy, gdyż nazbyt ufaliśmy pokojowym rozwiązaniom i przesadzaliśmy w tolerancji dla zdrajców.. Jedną z fatalnych decyzji było zawarcie w r. 1686 tzw. pokoju „wieczystego” (zwanego też pokojem Grzymułtowskiego), w którym zgodziliśmy się na obronę przez Rosję wyznawców prawosławia – nawet przy użyciu wojska – w przypadku ich prześladowania w Rzeczpospolitej. Przekonanie, że brak takich prześladowań uchroni nas przed wojskami rosyjskimi, okazało się naiwnością.
Nie potrafiliśmy obronić Stanisława Leszczyńskiego (1677-1766), który był wybrany królem Polski i daliśmy sobie narzucić siłą zbrojną caratu (Piotr I i Katarzyna II) dwóch kolejnych Sasów – Augusta II i Augusta III, a także Stanisława Augusta Poniatowskiego. Aż nazbyt długo ufaliśmy, że przecież „Polska nie rządem stoi”, co znaczyło, że nie władza królewska decyduje o naszych prawach i wolnościach, lecz wola świadomego narodu.
Polska nie była tak słaba jak głoszą to niektórzy historycy, skoro Rosja nie mogła samodzielnie wchłonąć całej Rzeczpospolitej, lecz tylko przy współdziałaniu dwóch innych potężnych państw – Austrii i Prus.
Mimo braku własnego państwa, istnieliśmy i działaliśmy jako naród, i po 123 latach dziejów rozbiorowych w r. 1918 nie tylko odzyskaliśmy własne niepodległe państwo, ale potrafiliśmy je obronić w wojnie (1919-1920) z przeważającymi siłami Rosji bolszewickiej.
W PRL-u i w systemie postkomunistycznym
Terror okupacyjny i fizyczne niszczenie ludzi to najbardziej brutalna, ale – jak się okazało – nie całkiem skuteczna metoda zniewalania narodów. Ci okupanci w II wojnie światowej, którzy zabijali ciała, nie mogli zniszczyć duszy. Ofiary przemocy stawały się bohaterami. Perfidia postępowania sowieckiego prowadziła często niestety do tego, że męczennicy załamywali się i stawali się „łajnem”.
Nie ma już ani okupantów niemieckich, ani sowieckich. Czy nie ma jednak zagrożeń obcego panowania i niszczenia tradycyjnych polskich wartości?
Wspaniały Solidarnościowy Ruch, który powstał w 1980 roku, nie mógł stworzyć demokratycznego i w pełni wolnego państwa. Przeszkodą było wprowadzenie stanu wojennego, represje i zmuszenie niemal miliona Polaków do emigracji, a po okrągłym stole stworzenie takiego systemu społeczno-politycznego, w którym postkomuniści nadal mają olbrzymie siły banków, służb specjalnych i środków masowego przekazu.
Po 20 latach istnienia III RP, tylko najbardziej zakłamani i butni z posiadania władzy mogą twierdzić, że sytuacja jest bardzo dobra, a opozycja Prawa i Sprawiedliwości to awanturnictwo, klerykalizm i nacjonalizm. Współcześnie nie możemy powtarzać bezmyślnie i naiwnie frazesów, że odzyskaliśmy pełną niepodległość i wolność, że nic nam nie zagraża, że słowa Jarosława Kaczyńskiego o rosyjsko-niemieckim kondominium to wymysły, nie mające nic wspólnego z naszą rzeczywistością.
Katastrofa smoleńska stała się kolejnym stosem ofiarnym, który obudził polską świadomość i nadzieje na skuteczną obronę naszych wartości. Uświadomiły to sobie również „elity” władzy. To co codziennie słyszymy o tzw. „wojnie o krzyż” na Krakowskim Przedmieściu, to przecież ewidentna prowokacja. Bronisław Komorowski jeszcze przed zaprzysiężeniem na urząd Prezydenta RP, podczas którego dobro Ojczyzny przekręcił na „dobrość”, zażądał przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego i wywołał w ten sposób w pełni uzasadniony sprzeciw.
Za gorzej niż głupie należy uznać poglądy tych, którzy twierdzą, że sytuacja w kraju jest dla nich zupełnie niezrozumiała, a obrońcy krzyża ośmieszają naszą Ojczyznę. Ludzie uczciwi i rozsądni bez trudu mogą sięgnąć do źródeł i publikacji, w których są słowa prawdy i logiczne wyjaśnienia. Należą do nich m.in. „Nasz Dziennik” i „Gazeta Polska”. Poniżej przytaczam fragmenty artykułów ks. prof. Czesława Bartnika i Aliny Czerniakowskiej – dziennikarki i reżysera wielu filmów dokumentalnych, m.in. o Janie Pawle II, o Janie Lechoniu i Wojciechu Ziembińskim.
Czesław Bartnik: „W Polsce widzieliśmy w 1960 r., jak krzyż Chrystusa łączył wielkie masy ludzi wierzących w Nowej Hucie, ale jednocześnie dzielił na wierzących i komunistów. Ludzie postawili krzyż na placu przeznaczonym pod budowę kościoła, ale władze po pewnym czasie go usunęły. Jednak ludzie bronili krzyża. Elementami «łączności» były zatem jedynie pałki milicji, armatki wodne i cele więzienne. Ta właśnie historia usuwania krzyża pokazuje brak logiki w wołaniu: «Usuńcie krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, bo dzieli ludzi». Kogo dzieli? Sami ludzie w obliczu krzyża dzielą się na wierzących i niewierzących, na miłujących krzyż i nienawidzących go. (...)
Mętlik umysłowy – postmarksistowski i liberalistyczny – tak opanował nasze życie, że występuje niemal na każdym kroku, nie tylko w formie kłamstw dotyczących spraw politycznych i społecznych, ale także w postaci zwykłego braku logiki, czego się na ogół nie zauważa, bo tak dalece stał się on chlebem powszednim. Oto wybrane przykłady. Prezydent powiedział, że Pałac Prezydencki jest świecki – czyli bez Boga, ateistyczny – i nie może przed nim stać ani krzyż, ani pomnik z krzyżem. Stanowisko to ostatnio wyraził jeszcze mocniej: «Państwo ma być świeckie, to będzie pożyteczne i dla Kościoła, i dla państwa». Istotnie, «państwo świeckie», pod przewodem nowego prezydenta, będzie pożyteczne dla Kościoła, bo Kościoła nie będzie na polskiej ziemi, gdy stanie się ateistyczna”.
Alina Czerniakowska:„Sprawa krzyża przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie jest dyskutowana wszędzie i przez wszystkich. Obie strony sprowadzają tę kwestię do sporuo miejsce Kościoła w życiu publicznym. Boją się wyartykułować jasno i czytelnie, o co chodzi. Chodzi o Polskę!Krzyż jest symbolem walki o prawdziwie wolną i niepodległą Polskę. Pod krzyż przed Pałacem Prezydenckim przez wiele miesięcy, od 10 kwietnia, przychodzą Polacy, którym nie podoba się to, co dzieje się w naszej Ojczyźnie pod rządami Platformy Obywatelskiej. Tragedia pod Katyniem pchnęła ludzi do działania, dodała odwagi, wyrwała z marazmu, trwania w biedzie, bylejakości, zapomnieniu. «Oni zginęli, a my musimy mieć siłę za nich i za siebie upomnieć się o Polskę». (...) Przychodzę tam często, rozmawiam, pytam, nagrywam i wiem, jak jest naprawdę. Spotykają się tam różni ludzie, młodzi, starzy, uczeni i prości, ale łączy ich bunt przeciwko okłamywaniu i niszczeniu Polski. Przychodzą profesorowie, ale też młodzi, absolwenci szkół, dla których nie ma miejsca w Polsce, nie ma pracy, którzy zostali zepchnięci na margines w swojej Ojczyźnie. (...)
To nic, że władze stolicy Polski organizują z wielką pompą, tuż obok, wyścigi samochodowe! (...) Ryk sportowych samochodów, głośna muzyka mają być kontrastem dla tych nielicznych, czuwających dzień i noc przy krzyżu. Mają zagłuszyć ich śpiew, modlitwy i pokazać, co znaczy być «prawdziwym Europejczykiem». To tak łatwo zrobić – włodarze miasta mają pieniądze i władzę bez ograniczeń. Wolno im wszystko. Ale – jak pokazuje historia – do czasu. W przeszłości wszystkie przełomy zaczynały się od garstki tych, którzy mieli odwagę powiedzieć: «Non possumus!»”
Na postawione w tytule pytanie – Czy Polska w XXI wieku ocali swoje wartości? – Zbigniew Herbert odpowiadał prosto i jasno: Rzeczpospolita była wielka i to zobowiązuje, aby trwać i wytrwać. Poeta nie myślał oczywiście o wielkości obszaru, choć przy tej okazji można przypomnieć, że terytoria pozostające pod władzą i wpływami I RP były większe od Imperium Rzymskiego.
Parafrazując nieco wiersz Kazimierza Wierzyńskiego o Warszawie, można dziś powiedzieć: „Jeśli padnie Polska, to nie państwo padnie (...) lecz wolność wszystkich ludzi, zdeptana gdzieś na dnie, i prawda wszystkich czasów, przez wszystkich zdradzona. Więc zbudźcie się, nim kruki i wrony zakraczą. Zbudź się, świcie, przed zgubą, co światy wyniszcza!”
Inne tematy w dziale Polityka