No i pisarz Karpowicz Ignacy nie dostał literackiej nagrody „Nike”. Nie dostał i łza się w oku zaszkliła, bo Karpowicz Ignacy potrafi pisać. Byłby zatem ciekawym (choć oczywiście politycznie słusznym) wyjątkiem wśród laureatów tej wiekopomnej nagrody.
Dotychczas wystarczyło dokonać ablucji nad polską flagą, podrażnić piórkiem grafomańskie podniebienie i w konsekwencki tych vormitoryjnych praktyk wywnętrzyć się publicznie na „polskość” - nagroda była murowana.
Tymczasem pan Karpowicz to postać zupełnie inna – on istotnie pisać potrafi, w odróżnieniu od takiej pani Bator czy pisarczyka Stasiuka.
Pan Karpowicz podpadł jednak feminobabie – niejakiej Dunin Kindze.
Z wypiekami na twarzy śledziłem dialog pomiędzy „polska elitą” w osobach Karpowicza i Dunin. Dunin – publicznie – zarzuciła pisarzowi Karpowiczowi fakt, że ten nie był łaskaw oddać jej pożyczki w kwocie trzynastu tysięcy złotych, pan Karpowicz elitarnie odwinął się babsku, że – w czasach gdy miał zwyczaj nocować w jej mieszkaniu – był obiektem obmacywania i erotycznej ofensywy ze strony Dunin Kingi. Rozeźlona autorytetka priwislanskiego salonu bluznęła wtedy, że Karpowicz sypia z członkiem jury literackiej nagrody „Nike”- tym sposobem ujawniła, że pan Karpowicz jest homoseksualistą i na dodatek homoseksualnymi karesami załatwia sobie drogę do uzyskania michnikopochodnej nagrody.
No i michnikoidalne jury ugięło się pod presją babska – pozbawili pana Karpowicza czule wyspanej nagrody.
Wręczyli ją jedyniesłusznemu panu Modzelewskiemu i jego ciężkiej – w stylu i formie – książczynie o...sobie.
Ta pozycja, jako żywo, przywodzi mi na myśl „Pamiętnik Matki” autorstwa niepiśmiennej Marcjanny Fornalskiej, matki Małgorzaty Fornalskiej. Co? Nie wiecie kto zacz?
Cóż, pokolenie dalej taki los czeka większość autorów spod – uszytego z coraz bardziej przenoszonej bielizny – sztandaru literackich splendorów, przyznawanych przez aktualnie urzedujący w Warszawie „salon”.
W odróżnieniu od złotego cielca Trzeciej RP – pana Michnika Adama, pan Karpowicz naprawdę potrafi pisać, cóz z tego skoro nie potrafi grzecznie spać z pania Dunin Kingą i nie rozkopywać jej feministycznego becika.
Jeśli dodamy do tego wynurzenia pani Gretkowskiej Manueli, która, na wszelkie możliwe sposoby, opisywała już sposoby obcowania macicy (własnej?) z klamką, szczotką i wszelkim innym domowym sprzętem, to znajdziemy klucz do współczesnej „literatury” preferowanej nad Wisłą.
Za czasów Generalnej Guberni literackie gusta kształtowali autorzy pisujacy erotomańskie opowiadania, ale kudy im było do artystycznych tuzów Trzeciej RP?!
Spotkałem ostatnio Nike, poszarzała na twarzy, zakwefiona, przemykała zaułkami miasta. Zajeżdżona była jak siwa kobyła, zawstydzona do cna – aż strach pomysleć jaką zemstę sprowadzi na Michnika Adama i jego wódczano - przaśne towarzystwo.
Urosły nam dziś literackie wielkości, które najlepszą literaturę piszą podpisując kwity w państwowej kasie (lub kwitując deutscheeuro), kiedy jednak wydadzą jakąś ksiażkę i – przy okazji – (jak pani Dunin) kolegę, to publiczność panicznie ucieka z publicznych księgarni, zamykając się w domu, pod kołdrą, z Ossendowskim, Piaseckim czy Mackiewiczem.
„Gnoje” Kuczoki, „Chmurdalia” Bator, panny Tutli Putli – ot literacki salon Trzeciej RP..
Ej żebyż to jeszcze jakieś podróbki pasjonującego – nie żartuje – lewaka Houellebecqa nam tu wyrastały!
Tu – w kapuścianym parnasie - jednak monokultura: jak nie Stasiuk, to Ptasiuk, cholera nawet nie Akunin, tylko zwykła Dunin.
Tak, przez dwadzieścia kilka lat monokultury, wyrósł nam umysłowy establiszment michnikoidalnej Polski, gusty zalatujace niemieckimi euro i przymilne wywąchiwanie erupcji intelektu Michnika Adama.
Skrzeczy to wszystko na nieludzko katowanym papierze, a prawdziwa literatura powstaje zupełnie gdzie indziej, tam gdzie oko pięknych michnikoletnich nie sięga. Na szczęście.
Chcecie czytać? szukajcie, tropcie, polujcie...
Pomimo wysiłków Michnika Adama w Polsce jednak istnieje litaratura. Konspiruje, wymyka się, grypsuje, ale przetrwała. Jest.
Inne tematy w dziale Polityka