Kto rządzi Polską?
Jeśli lecisz samolotem i nagle dowiadujesz się, że kokpicie steruje jakaś rozhisteryzowana lekarka z prowincji – zważywszy na jej życiowe przypadki taka powiatowa Lady Makbet – a obok niej siedzi głupawo uśmiechnięta babina z jakiegoś Szmaksu czy Paxu, tuż za nimi facet o twarzy uśmiechniętego złodzieja i kilku innych, których iloraz inteligencji razem starczyłby może na wybicie się ponad przypadek borderline, to naraz uświadamiasz sobie, że jesteś świadkiem wielkiej tajemnicy…bo samolot jednak leci.
To już nie jest przypadek z rodzaju zabawnych facecji „Czy leci z nami Pilot”, to nie jest także dochodzenie na temat tego kto dzierży autopilota. To pytanie bardziej zasadnicze, a właściwie dwa pytania:
Czy Polsce w ogóle potrzebny jest rząd, skoro może nią rządzić tak losowo, kryminalnie (?), dobrana zbieranina?
Drugie pytanie nie wyklucza (jak się zaraz okaże) rozwiązania pierwszego dylematu i brzmi:
Kto, realnie, rządzi dziś Polską?
Za czasów Donalda Tuska wiadomo było, że w Warszawie najwięcej do powiedzenia ma… Berlin, a co zasugeruje pani Aniela Merkel, to – w trybie natychmiastowym – spełni Donald Tusk.
„Premier Polski” został już jednak, za swoje posłuszeństwo, nagrodzony i może teraz do woli bełkotać, że „polskość to nienormalność” – dla niego bowiem półniemieckość, aspirowanie do niemieckości od najwcześniejszych lat życia, było normalnością.
Ciekawe po której stronie walki o Pocztę Gdańską stali członkowie jego rodziny? Ciekawe i chyba warto byłoby to dogłębnie zbadać. Mamy historyków z Gdańska, wiec może zamiast zajmować się wiekowym profesorem Kieżunem, sprawdziliby jak w czasie wydarzeń 1939 roku zachowywała się Tusk familie.
Tak, odbiegliśmy jednak o zasadniczego problemu. Jeśli bowiem rząd madame Kopacz: osobowościowo i intelektualnie, nie jest w stanie kierować państwem, to być może nasze państwo nie potrzebuje rządu w ogóle?!
Jest w stanie, jakąś niewytłumaczalna siłą i wewnętrzną busolą, samo kierować same sobą i podążać, tym sposobem w przyszłość.
Jakkolwiek jestem polonocentrykiem do bolesności, to jednak takiej sytuacji nijak wyimaginować sobie nie potrafię. Właściwie w historii nie istniały (przez dłuższy okres) żadne większe organizmy społeczne, które byłyby pozbawione władzy, a jednak przetrwały i racjonalnie układały sobie stosunki wewnętrzne. To raczej dziejowo niemożliwe i trudno przypuszczać, aby mechanizmy immunologiczne naszej ojczyzny, które za czasów rządów Tuska pracują pełną parą, były w stanie rozwinąć się do tego stopnia, aby państwem mógł kierować jakiś – wytrącony podczas zbiorowego wysiłku rodaków – Duch Polskości.
Anarchizacja naszego kraju, którą wspierał – wykonując polecenia Merkel – Tusk, zwalczana była owszem jakimś zbiorowym instynktem przetrwania. Taki jednakowoż instynkt nijak nie może zastąpić porządnej egzekutywy.
Tak wiec już tym naszym drobnym rozważaniem wykluczyliśmy możliwość, aby Polska znakomicie obywała się bez rządu w ogóle. Polska tak może trwać – co pokazała epoka saska – jednak to trwanie nieuchronnie nachyla się ku anihilacji polskiego charakteru naszej zbiorowości.
Jednym słowem bezrząd Polsce na pewno nie służy i może doprowadzić jedynie do rozszarpania naszej wspólnoty przez niemieckie i rosyjskie sępy.
Sądząc po rozwoju wypadków można zatem wnioskować, że jednak ktoś w Polsce wyznacza kierunki działań. Kto?
Zwyczajowo, w takich wypadkach posługujemy się teorią spiskową, bowiem ona – o dziwo (dla wiecznie zdziwionych) – najlepiej opisuje rzeczywistość. Po prostu ludzkość ma już taką naturę, że nieustannie jedni chcą coś załatwić kosztem innych i nieustannie także spotyka się wędrowców, którzy po cudzych karkach spinają się ku jakiejś mitycznej górze.
Jeśli zatem spiskowo to kto rządzi tą Polska?
Służby specjalne? – po części tak, ale te starsze, komusze jeszcze, bo reszta to gromada rozpitych sitwiarzy i typków, których można zamykać bez pytania o winę, bowiem takową dowodnie mają wysmarowaną na twarzach.
Wielki kapitał, globalne koncerny? Na pewno tak, ale wszystkie one, jak cyklop, cierpią na monowizję – widzą jedynie to co – w krótkiej pespektywie – napycha im kieszenie, reszta – dopóki stryczki nie rosną przed ich siedzibami, kompletnie je nie zajmuje.
Obce mocarstwa? – owszem, ale tu wektory Niemiec i Rosji wyraźnie skrzyżowane są z interesami USA.
Można wiec stwierdzić: w Polsce rządzi każdy, kto wokół siebie jaka taką kupę zebrać potrafi.
Tak, do tego zestawu spod ciemnej gwiazdy dorzucić można jeszcze pokomuszych oligarchów, ale ich fenomen niejako wyczerpuje już odpowiedź, że w Polsce stare służby i ich progenitura maja więcej do powiedzenia niż Gminny Teatrzyk Premierzycy i jej fornali.
Lud dopowiada: no rządzą złodzieje, oni, przebierańcy, zdrajcy, tchórze, zaprzańcy, jurgieltnicy….
No dobrze Ludu mój, a czemu ty nie rządzisz ?!
I to we własnym kraju, w Ojczyźnie, którą napojono krwią twoich dziadów, ojców…
Czemu ty Polaku nie rządzisz?
Bo ci się nie chce? Bo ci TVN zakazał?
Pomyśl.
Inne tematy w dziale Polityka