Wombat australijski, to taki ginący gatunek całkiem sporego torbacza, bardzo sympatycznego, ale z racji cennego futra, całkowicie niemal wytrzebionego.
Miły wombat wzbudził moje zainteresowanie dzięki nader oryginalnej metodzie samoobrony. Wombat jest kilkudziesięciokilogramowym norowcem i w razie ataku chowa się do nory, a przeciwnika, który nieopatrznie tam wtargnie, atakuje... pancernym tyłkiem – tak, tak, tyłek ma twardy jak kamień i uderzając nim potrafi przeciwnika znokautować.
Kiedy zatem spoglądam na strategię obrony, jaką elyta zastosowała wobec trwającego od kilkunastu dni słuchowiska „stwory z obory”, któremu towarzyszy chlanie drogich alkoholi i zażeranie się wyszukanymi potrawami, na koszt podatnika, dochodzę do wniosku, że Tusk i jego kompania (czy podobnie jak ja odnosicie wrażenie, że ich fizjonomie stają się jakby żywcem wyjęte z płócien Hieronymusa Boscha?) tak właśnie postanowiła bronić się w swojej norze. Metodą wombata – odwracaniem wszystkiego przodem do tyłu.
A jest to nora o którą warto się awanturować: napełniona celebrytami, aktorzynami, dziennitchórzami wszelkiego autoramentu – słowem nora jak się patrzy, przestronna, bolszewicka, wygodna.
Walą tedy, te rządowe media i chałtorytety, ludzi po rozumach i udowadniają, że prawda nie jest wcale taka znowu czyściutka jak nam – prostaczkom – by się zdawało, wiele zależy bowiem od tego kto ową prawdę wypowiada, kiedy, w jakim towarzystwie i jak przy tym zapija.
Tusk zapewne nie ma pojęcia o filozoficznych niuansach towarzyszących jego retorycznym łamańcom, ale przecież premier nie musi się na wszystkim znać – wystarczy, aby ochraniał kolesiów i potoczyście łgał.
Takie kwalifikacje pozwalają mu być polskim puchaczem i trzeciorzędną zapchajdziurą na europejskich salonach. Specjaliści od public relations dbają jedynie o to , aby na bieżąco wykaszać mu słomę z butów, a księża – patrioci, w rodzaju wielebnego Sowy, Lemańskiego czy ex profesorka Obirka, pilnują, aby ciemnyh lud nie zaczął zbyt serio pytać o zasady.
Upał, zatem nic nowego nie napisałem – warto jednak po katońsku powtarzać pewne obserwacje, a nuż jakieś leminiątko przeczyta i tym sposobem złapie trochę świeżego powietrza dla swego móżdżku w tefauenowskiej galarecie.
Co mi się jednak z tym wombatem ubrdało? A nie zauwazyliście, że nasze władze, a za nimi – jak za panią matką – i ich pluszaki: Żakowskie, Olejniki, Passenty, Paradowskie dwoją się i troją , aby wszystko przedstawić nam od dupy strony?
Wykręcaja te podsłuchy na wszystkie strony i grzmią, że podsłuchani to ofiary niecności jakiś niewysłowionych. To, że dowiedzieliśmy się o nich jakim są piętrem kindersztuby i cywilizacji nie ma w tym przypadku najmniejszego znaczenia. Jak zdefiniował to nasz żyjący klasyk Stefan Niesiołowski: już samo słuchanie tych nagrań jest przestępstwem! Za tym poszły kolejne epokowe odkrycia i tak Radoslaw Sikorka, szerzej znany jako Sikorski, rozszlochał się na swoim twitterze, że nigdy nie widział aby tyle agresji wylewało się na ofiary przestępstwa, jak właśnie w przypadku tych „przestępczych, niesłusznych, a więc w konsekwencji nieistniejących, podsłuchów.
Słyszycie! – podsłuchów nie było, a jak się wam zdawało, że coś słyszeliście, to natychmiast udajcie się do najbliższej stacji weterynarii. Na służbę zdrowia nie ma bowiem już co liczyć.
Jak wspaniale perroruje Jacek Żakowski podsłuchy są działalnością antypaństwową i prowadzoną w imię obcych interesów. Żakowski, znany z tego, że kiedyś gorliwie i bezkrytycznie lansował dwóch Ukrainców zarządzających spółką J and S, która dostarczała do Polski ropę, dobrze więc wie co mówi. W ogóle całe orderowe towarzystwo, które odznaczył (za walkę o wolność słowa) pan prezydent Komorowski, jęło gorliwie, jak w czasie niedzieli partyjnego czynu, zasypywać ślady fekaliów, które wydobyły się z podsłuchowych taśm.
Niedługo tak już wszystko pozasypuja i zatupią, że większość rodaków uwierzy, że nad Wislą nigdy nie zaśmierdziało Sienkiewiczem, Rostowskim, Giertychem i całą resztą tej ponagrywanej trzody.
Wombat, bracia, jest jednak na wyginięciu – snadź jego strategia walenia wszystkich golą dupa w pysk ewolucyjnie nie okazała się najlepszym rozwiązaniem.
Australijski torbacz ma jednak pancerny tyłek i nieraz, dzięki jego właściwościom, zdarza mu się uchodzić cało z opałów.
Czy jednak uśmiechnięty dziwacznie Donald Tusk posiada podobne właściwości?
Czy na tyle wyrobił sobie mięśnie odwłoku, że będzie w stanie skutecznie używać ich – zamiast mózgownicy – broniąc swojego towarzystwa przed nadchodzącym lasem Birnam?
Chudzina nijak wombata nie przypomina. Nie mówiąc już o tym, że wombat autentycznie jest bardzo sympatyczny
Inne tematy w dziale Polityka