Na hazard mnie zatem – spódnica Bieńkowskiej – wzięło. Polazłem do takiej budki, gdzie obstawia się – teges szmeges – wyniki meczy - pisze Witold Gadowski.
Zdarza się, że klnę jak szewc, albo polski gastarbeiter, ale po ostatnich taśmach z obory, na których uwiecznione zostały odgłosy wydawane przez bydlęta podczas trawienia, stosuje się – motyla noga – do rady wujka Stanisława Mikulskiego (film pamiętacie), więc – barania wełna – jestem na werbalnym odwyku.
Tak jednak już człek jest skonstruowany, że jak jednego sobie odejmie, to mu się dziwnie innych rzeczy zachciewa. Słowem im mniej tego, tym więcej tamtego.
Na hazard mnie zatem – spódnica Bieńkowskiej – wzięło. Polazłem do takiej budki, gdzie obstawia się – teges szmeges – wyniki meczy i ...jak już się oswoiłem i nabrałem animuszu, walę do tego kolekturnego szefa z takim tekstem – anielskie pierdzenie - :
- Mecze to są dla płochliwych, ja to bym obstawił coś takiego, że – pier papier – by cię, kolego wydłużyło i skróciło z wrażenia naraz.
- Nie ma takiej gupoty, co ludziom do głowy nie przyjdzie, mam na to... wyprane (powiedział inaczej, ale ja – wiecie – jadę Mikulskim) – odrzekł mi kolekturniak kostropaty.
No to ja go zażyłem wprost, z otwartej mańki:
- A premiera, to byś – cwaniaczku glazurowany – obstawił?
- Czujny się zrobił, łepetyna, mchem takim rudym porośnięta, mu poczerwieniała, ale minę chojraka mi fasonuje i bezczelnie oczami świdruje.
- Premiera, hmmm...polityczna sprawa.
- A polityczna! puzonie indyczy – walę mu tekstem wprost w te – smolisty piernik – przekrwione kaszaną ślepia.
- Nadął się, widać że szkolona larwa na kursach spieszonych, może nawet członek jaki w Partii Obrzępałów.
- Politycznych, to się nie chytam, bo potem zawsze w nabiał się dostaje – syczy mi rudy replikant.
- Od razu wiedziałem, że cieniutko przędzięcie – rzucam od niechcenia.
- Ja cieniutko?! - zbuldoczył się rudziak.
- No to dawaj pan tego premiera, o co idzie zakładka?
- No, że nie wydoli do końca roku, diabli go wezmą ...rozumiesz Pan?
- Hmmm – rudo zasromał się kolekturowy.
- A widziś cieniasku, szynki ci się spociły co?
- Miii ? – ryknął rudoczerwony.
- Dawaj tego premiera. O co idzie?
- No, ja obstawiam, ze nie wydoli do końca roku: albo mu zrobią podmiankę i wyleją na zbitą facjatę, albo sam trafi do czubów od tego łgania nieustannego.
- Przyjął to na gardę – nie powiem – szkolony musiał być ten kolekturowy, bo nawet mu ruda rzęsa nie się nie poruszyła.
No i poszedł zakład o litre najprawdziwszego „Ducha Puszczy” (bo tuskiego monopolu wspierał nie będę).
Jakem wrócił do domu, to husarski nastrój opadł i jąłem się grzebać w wątpliwościach. Co jak co, ale gnicie to w naszej Ojczyźnie proces rozpowszechniony, stały i długotrwały.
To, że ten Tusk już podbierany jest z różnych stron przez procesy gnilne, widać nawet po jego twarzy, bo jakiś taki niesmacznie skrzywiony łazi ostatnio i uśmiech ma taki jakby go z garmażerki wyjął. No, ale – jaskółczy zadek – czy jego tak szybko, do końca roku weźmie?
Przegrać z rudym – mordziatym nie honor, całe osiedle będzie potem gadało, piwa się nie da spokojnie, w barze, wysmolić.
Jak Tusk przetrwa Boże Narodzenie, to ani chyba trza będzie ostatniego „Ducha Puszczy” wyciągnąć i pokornie do mordziatego drałować.
To nie żadne tam Holandie – Meksyki, to sprawa męska, a więc honorowa. Ten rudziak, też – pomimo że pewnie szkolony przez tych łamasów kutanych – to jednak honorny jest i zakład wypełni.
Siedzę teraz i analizuję: utrzymają się te tuskie czasy, czy nie?!
W normalnem kraju to takiego premiera już by puścili w smołę i pierzem obkleili, no ale u nas to taich sztuk jeszcze nie grali.
Na razie piknikują na Golgocie i tam Panu Naszemu głowę mielonym mięsem oklejają.
Jak wygram jednak, a rzecz to niewykluczona, bo ludzie u nas coraz bardziej krewkie się robią, to już ja rudemu mordziatemu ścieżkę rozumu zrobię.
Całe osiedle – pendolino – zapamięta.
Pa.
Inne tematy w dziale Polityka