Witold Gadowski Witold Gadowski
3071
BLOG

Jezus od Salwatorianów

Witold Gadowski Witold Gadowski Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

 Wielokrotnie do niego przychodziłem i przyjeżdżałem, patrzyłem się na niego i... nic.

Lata mijały, a On spoglądał na mnie i jakoś tak wyczekująco, a zarazem cierpko, spuszczał oczy.
 
  Minęło tyle lat i dopiero teraz, kiedy całe nasze Bulwary Słowackiego opanowali barbarzyńcy, kiedy zniszczono piękny bukowy las, kiedy rozryli całą Antałówkę, kiedy mało uważny burmistrz Zakopanego dopuścił do krańcowego zrujnowania górskiej przestrzeni mojego miasteczka, On znacząco spojrzał na mnie, tak że aż mnie porwało na kolana.
Było to w Wielką Sobotę.
Jak zwykle, cicho wsunąłem się do niewielkiego przedsionka mojego ukochanego kościółka ojców Salwatorianów na Bulwarach Słowackiego, stanąłem sobie tuż u jego umęczonych nóg.
No i wtedy spojrzał. Spokojnie, radośnie tak jakoś, jakby chciał mi powiedzieć – im bardziej cię wszystko przygina do ziemi, tym mocniej potem odrośniesz, wystrzelisz...
Góralski, drewniany Pan Jezus z Bulwarów jest najbardziej intrygujący, piękny, największy jakiego widziałem Ten niezwykły Jezus jest jedną wielką, nieprzenikniona tajemnicą. Nie jest chudym ascetą z wyobrażeń włoskiego średniowiecza, nie jest taki, jakiego spotykam w krakowskich świątyniach, nie ma w sobie ani nuty baroku, ani późnego gotyku.
Jest inny niż wszędzie. Nie jest to Jezus zabiedzony, prawie bezpłciowy jak na obrazie Łukasza Cranacha, nie spogląda efekciarsko na wielką przestrzeń pod stopami – jak upostaciował go Salvadore Dali, nie jest ukrzyżowanym Pantokratorem, jak chciał go widzieć Tintoretto, nie wzbudza bólu jak Chrystus widziany przez Antoniego van Dycka, który zamroził go w jego ostatnim tchnieniu, nie jest statycznie martwy jak na obrazie hiszpańskiego mistrza Franciszka Zubarana, nie kona alegorycznie, objęty za nogi przez kobiece dłonie, jak wyobraził go Bartłomiej Murillo, nie ma tak doskonałej kompozycji, jak scena namalowana przez wielkiego Rembrandta -  tak wielkiego, że jego „Ukrzyżowanie” bardziej budzi zachwyt nad doskonałością zamysłu artysty, niż nad samym Jezusem, który jest tam tylko rekwizytem.
Ten mój salwatoriański, drewniany Jezus ma w sobie jedynie trochę z gwałtu na ludzkim ciele jaki przedstawił stary drań (którego tropię po europejskich galeriach) Velasquez, te same hufnale bestialsko wrażone w krzepkie stopy i dłonie.
Bo Jezus z drewnianego kościołka ojców Salwatorianów na Bulwarach Słowackiego jest cudowny, nie przez swoje nadnaturalne piękno, jest piekny przez to, że jest krzepkim facetem, brutalnie pozbawionym życia w momencie, gdy ono stało przed nim otworem, gdy był w stanie zrobić wszystko.
Ma mocne nogi, krzepkie mięśnie i solidne, spracowane dłonie. Wisi tam odkąd sięgam pamięcią, ma już całkowicie zbielałe kolana, bo tyle lat całujemy go w te kolana. Robimy tak, bo go kochamy, to odruch, coś co sprawia nam radość.
Krzepki Jezus ma przebite stalowymi, kutymi w góralskiej kuźni, hufnalami stopy i dłonie. Jego, prawie naturalnych rozmiarów, postać, właśnie kowalskimi hufnalami jest przytwierdzona do drzewa krzyża. 
Ma orli, góralski nos i piękną, męską, nieznacznie tylko wykrzywioną bólem, twarz.
Jest na chwilę przed skonaniem, ale ma w sobie już tę moc, która zapowiada Zmartwychwstanie. Nie jest zrezygnowany- jak na większości znanych mi wyobrażeń ukrzyżowania.
Jest mocny, widać, że śmierć, która nadchodzi – przyjdzie nagle i on jej stawi czoła.
To Człowiek – Bóg, który już umierając zwycięża, a potem dzień później i przez następne dni potwierdzi tylko, to co zawsze widzę, gdy wpatruję się w jego uwięzione jeszcze na krzyżowym drzewcu ciało.
Ten Jezus, to nie grzeczny święty, nie wiotki chłopiec. To krzepki mężczyzna, zdolny walczyć. Jezus z kościoła Salwatorianów, to najpiękniejsze wyobrażenie Pana Jezusa, jakie znam. A znam je od dzieciństwa i zdążyłem się mu już napatrzeć, a jednak ciągle mamy sobie nieskończenie wiele do powiedzenia.
Im jestem starszy, tym więcej On mi uzmysławia.
Teraz, w Wielką Sobotę, posłuchałem Go dłużej i ciszej niż zwykle.
Teraz, kiedy w Wielki Poniedziałek  już odzywaja się ci, którzy – przepłaceni i dla kariery – kłamią o Jego śmierci. I tak będzie do skończenia świata.
Krzepki Chrystus z Bulwarów Słowackiego w Zakopanem mówi jednak – spokojnie, tak musi być, Prawda nie byłaby cenna, gdyby każdy mógł ją mieć, bez wysiłku, bez siły charakteru, bez przeciwności.
Dalej On już tego nie mówi, ale ja myślę, że prawda nie jest dla mięczaków, słabeuszy, dla konformistów i sybarytów – Prawda kosztuje, czasem kosztuje życie.
Jezusa w mojego kościółka wyrzeźbił chyba Władek Trzebunia, żylasty, prawy cieśla, którego zapamiętałem jeszcze z dzieciństwa, gdy on był już stary.
Władku, tyle prawdy, ile udało ci się wlać w naszego Chrystusa – to niebywałe natchnienie.
Władek - cieśla tworzył to w natchnieniu – bo tylko prawdziwemu cieśli może zdarzyć się Taki Chrystus. Chrystus przybity do krzyża, Jezus Chrystus, który uosabia całą Ewangelię.
 
Ten Jezus od Salwatorianów jest bliżej Ojca niż wszystkie dzieła Watykanu
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo