Rozdaje fawory, fałszywie się uśmiecha, udaje ekscytację. Putin na trybunach olimpijskich i ta imitacja łysego cara w moim telewizorze!
Kiedy byłem chłopcem na ulicach mojego miasta spotykałem „dziadka” Stanisława Marusarza, kłaniałem mu się z uszanowaniem, a on życzliwie machał dzieciakom dłonią.
Jako młode wilczki z wielka estyma przyglądaliśmy się Józkowi Łuszczkowi i Wojtkowi Fortunie. Bez względu na ich pokręcone losy to wciąż żywe legendy mojego miasteczka, teraz dołączy do nich najbardziej utytułowany polski „heboc” (skoczek), genialny Kamil Stoch.
Od młodych lat wychowywałem się w cieniu Wielkiej Krokwi i klubu SNPTT, rodzice uczyli mnie szacunku dla wielkich sportowców, sam nauczyłem się tego szacunku (na własnym tyłku) próbując zdobyć kwalifikacje do lepszej niż turystyczna jazdy na nartach (daremnie).
Kiedy przyszedł dzień, gdy polscy sportowcy dokonali rzeczy historycznej i jednego dnia zdobyli dwa złote medale olimpijskie, wrzeszczałem ze szczęścia.
To wielka sprawa, coś czego ludziom lekceeważącym nadludzki wysiłek trudno zrozumieć.
W zimie zawsze byliśmy mikrutcy, z pamieci potrafię wyrecytować wszystkich polskich medalistów - od Franka Gronia począwszy - w zimowych igrzyskach olimpijskich i naraz dzieje się coś tak wielkiego, tak tworzy się historia i ja, szczęśliwiec, jestem tego świadkiem.
Pięknie, moi sąsiedzi zadowoleni, ludzie na ulicy uśmiechnięci i nagle trrrrach.... dzieje się coś wstrętnego, coś z głębi cuchnącego Mordoru.
Na ekran telewizyjny wypełza twarz Donalda Tuska.
Rozdaje fawory, fałszywie się uśmiecha, udaje ekscytację. Putin na trybunach olimpijskich i ta imitacja łysego cara w moim telewizorze!
Toż ja już w ogóle nie odlądam telewizji, aby na tą gębę nie trafić, a toto ryje mi się w świadomość w momencie gdy czuje się bezpieczny, gdy przeżywam sportowe emocje.
Obrzydliwy typ pcha mi się do mieszkania. Wcześniej – jak cmentarna hiena – poleciał na pogrzeb dziecka polskiego olimpijczyka, a potem – już z całkowicie zmienioną maską – udawał entuzjazm dla Kamila Stocha.
Znam Ząb i aż mnie zadziwił fakt, ze nie znalazł się tam żaden mój rodak który pogoniłby tego typa z naszej dziedziny. Czyżby BOR – czujny jak nie w Smoleńsku – wyzabierał wszystkim ciupagi i w góralskie cuchy poprzebierał agentów?
No chyba tak, bo w Zębie, mało kto głosuje na PO, a jak już to robi, to jest traktowany jako „łodmieniec”.
Zły jestem, bo ten piękny olimpijski dzień mimowolnie skojarzył mi się z nieszczerą twarzą polityka, który niewiele dobrego dla Polski zrobił, ale na chama, na siłę, ryje się w naszą świadomość dla samego jedynie pijaru.
Zachowanie Tuska, które miało miejsce 15 lutego 2014 roku, na trwałe powinno wejść do annałów polskiego bezwstydu i braku wszelkich zahamowań.
Najpierw wrył się biednemu człowiekowi na pogrzeb, a potem wlazł pomiędzy dumnych z Kamila Stocha górali. Teraz pewnie – wraz z gołowąsem Komorowskim – bedą sobie wyrywać naszych olimpijczyków i na wyścigi organizować dekoracje, śniadania, rauty, sraty i pierdaty.
Justyna Kowalczyk, Kamil Stoch, Zbigniew Bródka będą teraz używani w charakterze plakatów, które mają zasłonić dno, bezwład i złodziejstwo jakie wyzierają zza pazuchy rudego człowieka z Gdańska.
Komuniści traktowali sport propagandowo, w enerdówku kwitła prawdziwa hodowla medalodajnych brojlerów, w sowietach sportowcy mieli do wyboru: albo łopata, albo medale, u nas kreatury takie jak: Włodzimierz Reczek, Bolesław Kapitan czy Aleksander Kwaśniewski przez wiele lat zasmradzali swoimi aparatczykowskimi tyłkami nasze sportowe wzruszenia.
Wciągano sportowców w najbardziej haniebne działania – pamietacie posła PRON Szurkowskiego?
Zmuszano sportowców do donoszenia na SB na swoich kolegów – znamy kilku piłkarzy choćby GTS Wisła Kraków, którzy wysługiwali się bezpiece, pamiętamy akta pokazujace upodlenie Jana Ciszewskiego, którego kiedyś kochała cała Polska.
Czy nie dość tego niszczenia sportu, niszczenia szczerej radości jaka z niego płynie?
Czy Donald Tusk nie mógłby zachować tej odrobiny przyzwoitości, czy nie mógłby zostawić sportu takiego jakim jest i nie wprowadzać do niego politycznych podziałów?
Nie mógł. Bo on tego nie rozumie. To są pytania kierowane do porządnego człowieka. On ich nie rozumie, on za wszelką cenę musi utrz\ymać się przy wladzy.
Dlaczego nie miał odwagi, aby tam w Zebie, w rodzinnej miejscowości skaczącego z polską szachownicą na kasku Kamila Stocha, powtórzyć swoje słynne – i chyba jedyniewłasne i oryginalne – zdanie, że „Polskość to nienormalność”?
Co bał się, że dostanie od moich krajan natychmiastowe bęcki i żaden BOR mu nie pomoże?
Przecież jest taki odważny, taki hamerykański.
Tusk kojarzy mi się z grą w piłkę i gnojem, który płynie w polskich boisk. Niech zatem tak już zostanie. Niech nie wsadza swojej geby między łyzwy i narty, bo to nie jego dziedzina.
Tusku, zostaw naszych mistrzów i wracaj do harataczy w gałę, bo tam jest twoje przyrodzone miejsce!
Witold Gadowski
Inne tematy w dziale Polityka