Rada Miasta Krakowa, na wniosek zasłużonego dla pokoju światowego i polskiej armii Bogdana Klicha, nazwała jedną z ulic Krakowa imieniem Bronisława Geremka. Zdarzenie rangi niewielkiej i nie prowokującej do głębszych refleksji, ale...
Przypomniało mi to sytuację, po której zostałem – przez Piotra Wierzbickiego – wyrzucony z pracy w „Gazecie Polskiej”. Wtedy powodem było moje zniesmaczenie wywiadem z Bronisławem Geremkiem (żywym wówczas jeszcze jak najbardziej) , który został przeprowadzony w pozycji „na kolanach” i miał być zamieszczony w „GP”, bo tak się ubzdurało Wierzbickiemu i jego ówczesnej zastępczyni Elzbiecie Isakiewicz. Wylali mnie wtedy, bo nie chciałem kuchennymi schodami – jak niejaki Czuchnowski i Czuchnopodobni – wchodzić do wychodka Adama Michnika.
Kiedy jednak nadawano jednej z ulic mojego miasta miano Geremka zdumiała mnie postawa krakowskiego klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości – nie wzięli udziału w głosowaniu i tym samym doprowadzili do przechrzczenia ulicy na Geremkówkę.
Dlaczego tak się stało?
Ot, ponoć „jeden Bardzo Ważny Radny” przyszedł do reszty i zakomunikował im, że taka była „decyzja polityczna Warszawy”. Sprawdziłem i ciekaw jestem jakiej to „Warszawy” była to decyzja?!
Pośmiertna sytuacja z Geremkiem skłania mnie do zastanowienia się nad tym, kto też – w imieniu PiS – sprawuje funkcje publiczne w samorządach. Czy aby nie są to często zwykli dekownicy, karierowicze, którzy przystali do PiS, bo chwilowo był mniejszy ścisk?
Kiedy słyszę, że firma w której dyrektorem jest „Bardzo Ważny Radny” z PiS naturalnie, facet który za komuny wyjeżdżał – jako kadra kierownicza – na eksportowe budowy, dostaje zlecenie od komucha Jacka Majchrowskiego na wykonanie robót budowlanych dla miasta (suma przekracza 113 milinów złotych) i potem ten „Bardzo Ważny Radny” wykonuje skomplikowane wygibasy ideowe, aby tylko komuchowi Majchrowskiemu nie podpaść, to otwarcie pytam: kto tu z kogo robi wariata!!!
Jeśli znani mi radni PiS pozatrudniali swoje dzieci w strukturach samorządowych, pokupowali tanie działki, to zaczynam się zastanawiać, czy czasem nie mam tu do czynienia z „patriotycznym biznesem”, który polega na tym, że jak kombinujemy my, to wszystko jest w porządku, a jak kombinują inni i my z tego nic nie mamy, to niedobrze, dno i „Polska ginie”.
Jestem nastawiony krytycznie do rządzącego establishmentu, bo to dziennikarska powinność, aby silniejszym na ręce spoglądać, ale jak widzę dziadostwo i prywatę w szeregach PiS, to absolutnie nie zamierzam milczeć. Żaden lokalny cwaniaczek nie będzie robił ze mnie głupa, bo potem to ja zbieram ciegi, za przekręty „naszych”.
Oświadczam, że będę wnikliwie spoglądał na lepkie rączki „Bardzo Ważnych Radnych”, no i oczywiście – w imieniu moich Czytelników – żądam wyjaśnień.
Sprawę z „Warszawą” sam wyjaśnię.
Co do krakowskiej ulicy Bronisława Geremka, to niech ona tam sobie będzie, być może w przyszłości dołaczy do niej ulica Józefiny Mutzenbacher, słynnej wiedeńskiej kurtyzany, która też przecież miała swoje epokowe zasługi.
Drodzy kombinatorzy, którzy uważacie, ze w PiS uda się wam upiec swoje śmierdzące pieczenie – powiadamiam was niniejszym, że pilnie patrze wam na wasze roztrzęsione łapki i dostaniecie po nich nie gorzej niż rządzące tłuki.
Witold Gadowski
Inne tematy w dziale Polityka