Jadam mięso, świńskie najmniej, ale - co tu kryć – jadam.
Nijak nie potrafię zostać weganinem, zwłaszcza w styczniu, kiedy ślinka mi cieknie na tuszonkę, stek i smalce wszelakie.
Suplikacja powyższa była konieczna, abyście uwierzyli, że w sprawach uboju aniołkiem na pewno nie jestem.
Kiedy jednak poznałem zasady tzw „uboju rytualnego”, zrobiło mi się nieswojo.
Ja, stary chłop, który własnoręcznie ubił niejedno stworzenie, a i ustrzelić mu się zdarzało, poczułem się poruszony,
Wierni religii judaistycznej robią to akurat mniej drastycznie, wiążą nogi i czekają aż zwierzę się wykrwawi. Arabowie przeprowadzają „halachę” bardziej dramatycznie.
Umieszczają stworzenie w ciasnej klatce, podrzynają mu gardlo i czasem, prawie godzinę. słuchają jęków konającego życia.
Po co opisuje te wszystkie drastyczności?
A bo ostatnio zdarzyło mi się nieco rozsupłać legislacyjne zamieszanie jakie wybuchło wokół „uboju rytualnego”.
W polskim ustawodawstwie zakazano zabijania zwierząt bez uprzedniego pozbawiania ich świadomości. Drobne ilości stworzeń, jakie w istocie są potrzebne nielicznym spoecznościom judaistycznym, żyjacym na terenie Polski, nie stanowiły problemu i polskie służby w istocie przymykały na to oczy.
-
Kiedyś odwiedziłem rabina Joskowicza, aby porozmawiać z nim o problemach związanych z „ubojem rytualnym”. Rabin wypił ze mną herbatę i stwierdził, ze niedawno jeszcze mieli problemy, bo mieli rzezaka z Austrii i był partaczem, ale teraz już nie mają problemów, bo do Polski przyjechał świetny rzezak z Nowego Jorku – wspomina wysoki urzędnik Ministerstwa Rolnictwa.
Prezez wiele lat w Polsce nie było z tym problemu. Kilkanaście sztuk na potrzeby społeczności judaistycznej ubijano po cichu, albo sprowadzano z Austrii.
Nareaz jednak rozgorzała w Polsce goraca dyskusja na temat zezwolenia w naszym kraju na „ubój rytualny”. Oto krótki opis mechaniki tego nowego szachrajstwa:
Projekt zmian w aktualnie obowiązującej ustawie wnieśli posłowie PSL – ponoć stoi za tym były minister Sawicki -
Chodzi o spore pieniądze, które kilkunastu sprytnych przedsiębiorców - z branży mięsnej - chce zarobić w kilku krajach arabskich i we Francji. Jak?
Oto kilkunastu wspomnianych przedsiebiorców z branży mięsnej – w środowisku zwanych oficerami (z racji swojej wczesniejszej profesji i związków z FOZZ) – wpadło na pomysł, aby sprzedawać do krajów arabskich (kontakty jeszcze z czasów PRL – u ) i dla gmin arabskich we Francji, ubijane rytualnie krowy, woły i barany. Chodzi o kontrakty na sumy przekraczające sto milionów dolarów.
W tym celu grupa posłów PSL dostała zadanie natychmiastowej zmiany ustawy o uboju zwierząt na terenie RP. Mała zmiana ustawy i kieszenie pełne. Koalicjant na musiku więc nie będzie wydziwiał.
W tej całej sytuacji dziwi mnie milczenie lub ledwie delikatne kwilenie owieczek ze wszystkich lewackich ruchów obrony praw zwierzątek i pracowni istot wszelakich. To jednak już odrębna opowiastka.
Smacznego
Inne tematy w dziale Polityka